-
Postów
20 062 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
52
Aktualizacja statusu
Zobacz wszystkie aktualizacje Figaro
-
Już wam przypominam, jak się powinno pić whiskasa. Sobota wieczór, domóweczka, gospodarz wyciąga flaszkę Johnny'ego Walkera (pol. Janusz Piechociński) czy tam innego bimbru na myszach i polewa, a ty wtedy wybierasz w dowolnej kolejności jeden z czterech kroków.
1. Pociągnij łyczek i stwierdź, że przydałoby się przełamanie smaku czymś kwasowym. Nalej sobie soku jabłkowego, spróbuj i powiedz, że teraz to smakuje i nie jest takie mętne. Gość w tweedowej marynarce podnosi brew.
2. Pociągnij łyczek i stwierdź, że w takiej temperaturze to nie czuć w pełni aromatów przez brak reakcji Crikeya-Rozzersa. Wrzuć trzy kostki lodu, wymieszaj, napij się i uśmiechnij. Jeśli gość w tweedzie spyta, co to za reakcja, powiedz mu, że jesteś tu dla dobrej zabawy, a nie uczenia podstaw i żeby się podszkolił.
3. Pociągnij łyczek i stwierdź, że jest za wysokie stężenie soli McLeana. Dolej kranówy, potrząśnij i napij się z uśmiechem. Zignoruj sapanie gościa w tweedzie.
4. Pociągnij łyczek i stwierdź, że takich szczyn na czysto nie ma co pić. Dolej sobie coli od serca, pociągnij solidnego grzydla i powiedz, że teraz to ma przynajmniej smak, a nie tylko wali po wątrobie. Odeprzyj gościowi w tweedzie, żeby się nie zesrał.
Zrobione? Krok piąty: odstaw szklankę i powiedz, że chyba wam się sufit na łeb spadł, żeby pić tę torfówkę walącą myszem, a nie jak człowiek porządne piwo. Otwórz sobie zimną puszeczkę i pójdź się bawić. Powiedz gościowi w tweedzie, że starą mu ruchasz.