Skocz do zawartości

kotlet_schabowy

Użytkownicy
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kotlet_schabowy

  1. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Trochę klimatów retro, mianowicie szarak (zaliczane na PS2): Toy Story 2 Ogrywane pierwszy raz, więc zero nostalgii. W okolicach premiery jakoś nie po drodze mi było z grami na licencji Disney'a (a szkoda), ale gdzieś z tyłu głowy TS2 mi tkwił jako potencjalnie fajny tytuł. Ot taki głęboki backlog. Miałem grać na emu, ale jakoś nie działało. W każdym razie po 21 latach od premiery zaliczyłem przygodę Buzza no i było całkiem znośnie, choć mooocno topornie. Do pierwszej ligii platformówek z szaraka jest bardzo daleko. Przede wszystkim kuleje (i to bardzo) kamera, która potrafi całkowicie wariować przy ścianach czy obiektach, skutecznie utrudniając niektóre bardziej wymagające akrobacje. Sterowanie też nie zachwyca, ale powiedzmy, że jak na wiek gry nie jest źle. Problem mam z dziwnie wchodzącym skokiem, a przede wszystkim z chwytaniem się krawędzi (ślamazarne i niedokładne). Poza tym giereczka dla dzieci, typowy produkt na licencji zrobiony raczej bez wkładania w to zbytnio serca. Mamy różne plansze, a na nich za każdym razem z grubsza ten sam zestaw pięciu zadań (z kosmetycznymi zmianami), za które dostajemy tokeny (nie musimy mieć wszystkich, żeby ruszyć dalej). Znajdź 50 monet, znajdź część "ciała" pana Bulwy, znajdź 5 pierdółek dla NPCa, znajdź ukryty token. Co jakiś czas jakiś mini boss lub boss. Skaczemy, strzelamy laserkiem (jest nawet przełączanie się na tryb FPP i odbita w hełmie twarz Buzza), wspinamy się, oglądamy fragmenty filmu wrzucone trochę bez większego powiązania z akcją gry. Zdecydowana większość przygody jest bardzo łatwa i w połączeniu z brakiem różnorodności w rozgrywce niestety całość zaczyna dosyć szybko nudzić (trzeba sobie dawkować, mimo, że gra jest krótka). Levele są całkiem zgrabnie zaprojektowane, wymuszają przeszukiwanie zakamarków i kombinowanie, ale też nie przytłaczają, ich rozmiar jest w sam raz. Chociaż momenty mocno wertykalne potrafią dać w kość, kiedy po paru minutach wspinaczki spadamy na sam dół przez jakiś mały błąd. Gorzej z ich designem, bo niektóre są mocno szarobure i zrobione na odwal się. Ogólnie gra nie wygląda zbyt dobrze, i mówię tu o standardach PSXa z okolic 2000 roku. Proste obiekty, mały zasięg widzenia, rozlazłe tekstury. Muzyka sobie plumka w tle, ale poza kawałkiem z menu brakuje tu licencjonowanych utworów z filmów (a może były, tylko ich nie poznałem?). Ogólnie: plus za to, że mimo lat na karku i tak dało się bez większych zgrzytów w to grać. Bardziej jako forma zaspokojenia ciekawości i chęci powrotu do oldschoolowych klimatów. Dino Crisis 2 Tu natomiast miałem krótką styczność z grą niecałe 20 lat temu, DC2 bardzo mi wtedy przypadło do gustu, ale o ile dobrze pamiętam, musiałem oddać ją komuś, zanim się mocniej wkręciłem. Sequel jest mocno odmienny od pierwszej części przygód Reginy, subiektywnie niemal wszystkie zmiany wyszły na plus. Przede wszystkim postawiono mocno na akcję i strzelanie, wprowadzając nawet pewne elementy arcade: punkty za zabójstwa dinozaurów, łącznie ich w combosy, kupowanie broni i i amunicji w sklepikach etc. Jest dynamiczniej i zwyczajnie bardziej grywalnie, ale nie oszukujmy się, to po prostu już nie jest survival horror. Gra zyskała na oprawie: powrót do klasycznych, renderowanych teł w kontraście do polygonów w DC1. W efekcie otrzymaliśmy jedną z najlepiej prezentujących się gier na szaraka. Za to muzyka (kiedy w ogóle występuje, bo mamy tu sporo ciszy) wypada słabiutko. Z innych różnic: tym razem mamy dwoje grywalnych bohaterów, co, poza lekką różnicą w arsenale, jest zmianą czysto wizualną, bo gra się dokładnie tak samo. Nie ma też mowy o różnych ścieżkach jak w Residentach: postacie zmieniają się tylko w przewidzianych przez autorów momentach. Gierka jest bardzo łatwa (normal), po drodze znajdujemy sporo lootu, a punkty, za które robimy zakupy, możemy nabijać praktycznie w nieskończoność bez większego stresu (gady respawnują się bez końca, co samo w sobie jest dosyć męczące, bo w wielu miejscach nie można spokojnie sobie eksplorować, inna sprawa, że i tak zazwyczaj jest to bezcelowe). Ale nawet bez grindu można szybko obkupić się w najmocniejsze pukawki, z których często wystarczy 1-3 strzałów, żeby położyć przeciwnika. Przygoda jest bardzo krótka (licznik pokazywał niecałe 4h), nie zachęcając do powtórek. Niestety, dostajemy tu (szczególnie w pierwszej połowie) naprawdę dużo chamskiego backtrackingu w stylu "żeby otworzyć te drzwi musisz wrócić się drogą, którą właśnie pokonałeś, do strumyka na drugim końcu mapy". Mechanika, menu i ogólna przystępność gry jest lepsza, niż w pierwszej części i bawiłem się generalnie dobrze i bezboleśnie. Mimo wszystko czuć tu zew klasycznych horrorów Capcomu, są jakieś tam pseudo zagadki, specyficzny klimat i cringe'owe scenki. Ale nadal podtrzymuję, ze to półka niżej, niż chociażby wspomniane Residenty.
  2. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na ProstyHeker odpowiedź w temacie w Rockstar☆ Games
    Popatrzyłem wczoraj na poszczególne części na twitchu i cóż, odrzucając całą otoczkę, dojenie graczy, bugi i lenistwo twórców/wydawcy, to bez bicia powiem, że po prostu pograłbym sobie w te wersje. Oczywiście nie za taką kasę, nawet nie za połowę ceny premierowej, ale jako wrzutka do Game Passa? Czemu nie. Sęk w tym, że ciężko być graczem-klientem i ot tak odrzucić tę otoczkę, no chyba, że ktoś ma nadmiar kasy i ma wyjebane, że "głosując portfelem" popiera niedobre praktyki. No casus CP2077 jak znalazł. A jeszcze nawiązując do powtarzającego się w tym temacie porównywania do remastera Mass Effectów: to były stosunkowo świeże gry, a za całość z DLC do dwójki i trójki wg cen sklepikowych trzeba było do tej pory dać kilka dobrych stówek, więc porównanie do 15-20 letnich gier, które w różnych, mniej lub bardziej udanych formach, ukazały się już na prawie wszystkie sensowne platformy do grania, jest po prostu nietrafione.
  3. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na ProstyHeker odpowiedź w temacie w Rockstar☆ Games
    xDDDDD
  4. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na tk___tk odpowiedź w temacie w Seriale
    Na ten moment powiedziałbym, że 1>3>2, ale wszystkie są naprawdę dobre. Drugi sezon to w zasadzie show jednego aktora, który mocno pozamiatał, nadrabiaj bo warto.
  5. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Figaro odpowiedź w temacie w Seriale
    Umówmy się, że przestaniemy, jak Wy przestaniecie się kompromitować porównywaniem go do seriali z najwyższej półki. Sens zawsze jest, bo wartość rozrywkową ten serial ma (nie wszystko musi być od razu arcydziełem, z takim nastawieniem byłoby strasznie trudno oglądać większość produkcji telewizyjnych), w najgorszym wypadku utwierdzisz się w przekonaniu, że to nie dla Ciebie i przerwiesz tym razem już na dobre. Nie bójmy się napisać, że The Wire też miało słabsze momenty, kiedy faktycznie nie byłoby ujmą postawić go obok The Shield (Hamsterdam, brat Mouzone i inne tego typu "odloty", a cały ostatni sezon niestety zalicza zjazd formy). Dlatego też koniec końców, dla mnie król jest jeden, niekwestionowany.
  6. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na tk___tk odpowiedź w temacie w Seriale
    Dzięki temu postowi przypomniałem sobie o ACS, gdzieś mi kiedyś mignęło, że mają być kolejne sezony, patrzę na neta, i proszę, właśnie leci trzecia seria, kręcąca się wokół skandalu Clinton-Lewinsky. Jestem po dwóch pierwszych odcinkach i jest (jak zawsze zresztą w przypadku tego serialu) bardzo dobrze, polecam. Co prawda nie bardzo kupuję Clive'a Owena jako Billa (po prostu nie pasuje wizualnie), a część wątków i postaci raczej nie zainteresuje jakoś specjalnie przeciętnego, polskiego widza, nie interesującego się polityką USA w latach 90, ale można to przełknąć, bo podane jest w sposób przystępny.
  7. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Figaro odpowiedź w temacie w Seriale
    Lol. Nie no gusta są różne, ale nawet patrząc obiektywnie na tzw. production value, to to są dwa różne światy, gdzie Shield bliżej do CSI, niż tuzów świata seriali. No nie przepadam za tą serią, bo przez takie hasła, jak w tym temacie, nastawiłem się na arcydzieło, a dostałem ambitnego średniaka z kilkoma ciekawszymi rolami i wątkami oraz mnóstwem nijakich wypychaczy.
  8. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na ProstyHeker odpowiedź w temacie w Rockstar☆ Games
    Abstrahując już od tego "przecieku": ja wiem, że Rockstar ma w przypadku tej trylogii dosyć kontrowersyjny marketing (nie pokazać gameplay'u na kilka dni przed premerą to lekki lol, no ale preorderowcy ich nauczyli, że w sumie nie trzeba xD), ale w świetle tego, jak gorącym tematem jest kwestia licencji na OST, to mam wrażenie, że gdyby nie było cięć, to już byśmy dawno o tym przeczytali w jakimś materiale/byłoby info w stylu "FULL BELOVED OST COMING BACK!" na trailerach. Więc cięcia raczej będą (wiem, odkrywam Amerykę), a samo to, że na ten moment nadal musimy spekulować, jest dosyć zabawne.
  9. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na aux odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Też stosunkowo niedawno widziałem i zupełnie mnie nie porwał. Chyba trochę zbyt naciągane jak na mój gust były różne akcje i ich skutki. Ale końcowy pościg na pewno zapamiętam jako jeden z bardziej realistycznych i dobrze nakręconych pościgów w filmach. Ostatnio widziałem też: Wonder Woman 1984: tak, wszyscy trąbili, że to gówno obesrane i sam mimo sprawdzania głośniejszych komiksowych filmów, z premedytacją odpuściłem go po premierze. Ale zaliczyłem niedawno nową wersję JL i jakoś nabrałem smaka na takie kino, a ostatnio za bardzo nic nie wychodzi, no to sięgnąłem po WW. No i film faktycznie jest tak zły, jak mówią. Takiego stężenia głupoty w scenariuszu dawno nie widziałem. Sam pomysł na fabułę jest totalnym niewypałem i z każdą minutą jest coraz gorzej. WW snuje się pół filmu z ograniczonymi lub całkiem odebranymi mocami i w efekcie oglądamy w jej wykonaniu coś bliższego bohaterce zwykłego kina akcji, niż półbogini. A jak wleciała w tym nowym stroju to mocne xD na twarzy. Przeciwnicy: szkoda gadać. Pascal próbuje tchnąć w swoją postać jakąś duszę i na poziomie czysto aktorskim mu się udaje, ale co z tego, skoro cała jej konstrukcja jest po prostu słaba. Lata 80 jako tło są tu tylko sztuką dla sztuki i poza paroma motywami krzyczącymi do widza "HEJ, TO FILM OSADZONY W 80S!!!" to nawet nie da się tego za bardzo odczuć. Powrót Pine'a i umotywowanie tego: śmiech na sali. Ogólnie film to syf i radzę trzymać się od niego z daleka.
  10. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Undertale Parę zdań, bo jakoś łatwiej mi się rozwodzi nad typowo dużymi tytułami. Indyków sprawdzam stosunkowo niewiele, traktując je raczej jako przerywnik/zastępnik, jak nie mam aktualnie nic "poważnego" do grania. Undertale jest króciutkie (miałem na liczniku coś ponad 4h), ale to jedna z gier z motywem, którego nie znoszę: jak nie przejdziesz jej na kilka sposobów, obowiązkowo posiłkując się poradnikami (bo ścieżki inne niż "podstawowa" to jakieś kombinacje, na które samemu ciężko wpaść), to ominie cię pełno smaczków czy wręcz fundamentalnych fragmentów gry i fabuły (bossowie, prawdziwe zakończenie etc.). No a jako że gra mnie nie zachwyciła aż tak, żebym odpalał ją od razu po raz drugi, to podziękowałem i inne endingi sprawdziłem na YT. Jak już wspomniałem w innym temacie, fenomen tej gry zupełnie mnie ominął i nie miałem pojęcia, że jest już w pewnych kręgach wręcz kultowa. Subiektywnie: nie do końca rozumiem, z jakich przyczyn. No muzyczka jest fajna, atmosfera specyficzna, na pewno na plus wyróżnia się dużo ciekawych i zaskakujących patentów łamiących czwartą ścianę, niezłych zagadek czy patentów gameplay'owych (walka jest sympatycznie zręcznościowa). Postacie i ta cała fabuła to jak dla mnie meh, no ale dobra, są "jacyś", czasami nawet śmieszni. Na pewno props za lekko porytą końcówkę i twisty, szczególnie patenty-znowu-łamiące czwartą ścianę i mogące mocno skonfundować gracza. Za te wszystkie nietypowe zagrywki duży plus. Poza tym: nic nadzwyczajnego.
  11. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na aux odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Mumia (1999) Jakoś omijałem tyle lat, a tu proszę, bardzo przyjemny film przygodowy. Odpowiedni miks akcji (która raczej nie nudzi) i spokojniejszych momentów, do tego sympatyczni (lub niesympatyczni) bohaterowie i słynna chemia między nimi, naturalne aktorstwo, luz i śmieszne momenty. CGI może obecnie trochę razić, ale nie jest tragicznie. No Sudden Move: czyli najnowszy film Soderbergha, z gwiazdorską obsadą (m.in Don Cheadle, Benicio Del Toro, Ray Liotta), który okazał się czysto obiektywnie poprawny, ale mimo wszystko jakiś taki nijaki, wylatujący z pamięci. W czym rzecz? Mamy tu intrygę kryminalno-sensacyjną osadzoną w latach 50 w USA. Zaczyna się od prostej, przestępczej roboty paru kolesi raczej z końcówki mafijnego łańcucha pokarmowego, a rozwija w aferę sięgającą władz i wysoko ustawionych przedsiębiorców. Film wciąga, ale nie emocjonuje jakoś mocno i jak wspomniałem, jest dosyć mdły. Ale czasem jest chęć na takie kino i wtedy warto sprawdzić.
  12. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na MYSZa7 odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Skończyłem i nie było to takie złe, ale jak sobie wszedłem na YT wyszukać inne endingi i zobaczyłem, w jak grubych milionach idą wyświetlenia filmów dotyczących tej gry, to miałem lekkiego zonka, że to był/jest aż taki fenomen.
  13. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    PS4 Slim.
  14. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Grałem w SD pierwszy raz w tamtym roku, już w wersję DEFINITYWNĄ no i cóż, fajna gierka, nic ponad to, ot taka druga liga, w sumie mało co z niej pamiętam, poza paroma kawałkami w radiu (Softly FM), do których czasem sobie wracam, więc zawsze to coś na tle tytułów, które całkiem wylatują z pamięci. A no i to, że, mimo bycia "dopracowaną wersją", crashowała się do dasha kilka razy w ciągu kilkunastu godzin gry.
  15. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na MYSZa7 odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Popykałem dłuższą chwilę wczoraj i troszkę się wciągnąłem, więc faktycznie pewnie dokończę, ale raczej w sesysjkach pół godziny-godzina (howlongtobeat pokazuje ok. 6h). Fajne są niektóre patenty w mechanice, no i sama walka nawet satysfakcjonuje przez swoją "zręcznościowość".
  16. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na MierzejX odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Żadnej. No chyba, że liczymy remaster trylogii Crasha, bo miałem już trójkę na PSX, ale to mocno naciągane. Jeśli kiedyś się to zmieni, to ewentualnie w przypadku Wieśka 3 (kupiłem cyfrę GOTY i żałowałem, że nie pudło, fajne wydanie i chciałbym mieć do kolekcji). Chciałbym też ponownie kupić Tekkena 3, bo moja płyta już nie działa, a żeby było lepiej to dawno zgubiłem instrukcję i okładkę, strasznie mi tego szkoda, tym bardziej, że teraz ładne i kompletne wydanie PAL to spory wydatek. Możliwe, że kupię kiedyś kolekcję MGS HD (posiadając 2 i 3 na PS2), bo chciałbym sprawdzić trójkę w 60 klatkach i wyższej rozdzielczości. No i parę gier, które ze względów cebulackich kupiłem i odsprzedałem tuż po premierze, a obecnie kosztują grosze (np. GoW 2018). Ale to bez ciśnienia.
  17. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na MYSZa7 odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Dostałem jakiegoś zaćmienia i post trafił nie do tego tematu, co trzeba. Właśnie zacząłem Undertale. Pograłem pół godziny i nie wiem, czy pociągnę to dalej. Jednak typowe indory to nie mój świat i kolejny raz się na tym łapię. No ale zrobię drugie podejście i zadecyduję.
  18. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Nier: Replicant Ło panie, ile tu jest czysto gamingowego zła. Jeżeli tak wygląda mocno usprawniony "semi remake", nie tak drewniany i upierdliwy jak oryginał, to aż mi szkoda ludzi, którzy to zaliczyli na PS3 (sam nie grałem i porównania nie mam). Bo niestety Replicant nawet w lepszej wersji to nadal naprawdę mocno archaiczna (choć nie wiem, czy to dobre słowo, bo przecież gry w 2010 były bardzo różne i wiele z nich dobrze się zestarzało), męcząca swoimi mechanikami i zwyczajnie niezbyt dopracowana gra. No ale może dla odmiany zacznę od tych lepszych stron. Po pierwsze, dzięki uprzejmości Kmiota i jego giwełeja, przygodę skończyłem za darmoszkę xD. Może trochę głupio będzie krytykować bądź co bądź prezent, no ale jesteśmy dorosłymi konsolomaniakami, liczy się prawda. Tak czy siak: Nier na pewno ma "to coś" co sprawa, że mimo przynudzania, irytowania czy czasem żenowania, intryguje i wciąga w świat przedstawiony Jest tu przede wszystkim ten specyficzny klimat, potęgowany przez, a jakże, muzykę. Momentami naprawdę piękną, momentami trochę pretensjonalną i jakby krzyczącą "jestem dziełem sztuki, zachwycaj się mną, patrz, są chórki, jest pompatyczna melodia!" (casus Automaty), co jest dosyć zabawne, kiedy przykładowo spacerujemy po miejscówce, gdzie nie dzieje się kompletnie nic ciekawego i epickiego xD. No i nie da się nie zauważyć, że owszem, wpada w ucho i czasem łapałem się na tym, że nawet sobie ją nuciłem w życiu codziennym, ale to bardziej efekt powtarzania się i zapętlenia dosyć krótkich motywów, z którymi mamy co chwila do czynienia. Trochę jak z piosenkami w radiu w pracy. Przy okazji mogę pochwalić voice acting, ze zdecydowanym numerem jeden, którym jest głos Weissa, zresztą cała "postać" jest jednym z największych plusów Niera. W przypadku reszty jest raz lepiej, raz gorzej, ale generalnie zjadliwie lub dobrze. Grafika to łatwy cel do obsmarowania, no bo proste obiekty, puste przestrzenie, mdła kolorystyka. Ale ja powiem, że nie raziła mnie w oczy, może za sprawą 60 klatek, może za sprawą "gładkości" i ogólnej plastyczności obrazu, może dzięki designowi. Tak, czuć tu siódmą generację, ale nie miałem z tym problemu. W pewnym sensie Replicant wygląda nawet lepiej, niż Automata. Pochwalę też system walki: nieskomplikowany, ale robi robotę i szczerze mówiąc chyba ciachało m się lepiej, niż w N:A (wiem, herezje, ale czasem mniej=więcej). Uproszczony jest system rozwoju i ekwipunku, co mnie akurat cieszy (samo polepszanie broni można spokojnie zlać i skupić się tylko na tym, żeby ustawić sobie zawsze najlepszą w danej kategorii). Handel, mini gierki czy inne zbieractwo z grubsza zlałem i polecam tak zrobić każdemu. Plusem jest również dosyć prosta struktura świata, nie jest to typowy open world, choć mamy kilka ścieżek w każdym hubie. Levele nie są przesadnie duże i skomplikowane i jasne jest (poza paroma momentami), gdzie iść i co robić. Sama eksploracja i inne elementy czystego gameplay'u ze względu na niezły feeling, responsywność i sterowanie są same w sobie całkiem przyjemne. No właśnie, same w sobie, bo z powodu całej otoczki i projektu rozgrywki, zabawa w pewnym momencie po trochę zaczyna przeradzać się w mękę. Tu płynnie przejdę do wad gry. Po pierwsze, mamy tu śmiesznie mało lokacji, które za sprawą wymuszonych powrotów są absurdalnie wręcz przez nas "wymęczone". To chyba najgorszy backtracking, z jakim się spotkałem w grach. Serio, jest aż tak źle. Na przestrzeni jednego pełnego przejścia (a, jak wiadomo, wypada grę powtórzyć przynajmniej raz) odwiedzamy te same miejscówki (i robimy w nich dokładnie to samo pod kątem gameplay'u) obowiązkowo przynajmniej dwa razy. Inaczej mówiąc: to tak, jakbyśmy (pomijając różnicę w dialogach i przerywnikach) po prostu po dwa razy przechodzili ten sam level. A niektóre nawet więcej xD. Żeby to jeszcze było tak, że wpadamy, robimy swoje i się zawijami. O nie kolego, najpierw musisz się powolutku wspiąć po kilku drabinach, przebiec po rusztowaniu albo wspiąć na szczyt wieży, przechodząc przez wiele par drzwi, przesuwając skrzynki. Pomijam tu huby, które zresztą odwiedzamy notorycznie. Wisienką na torcie jest to, że podróżujemy niemal cały czas z buta. Na "wierzchowcu" możemy poruszać się tylko w obszarach przejściowych między osadami, a i to nie we wszystkich, więc marne to pocieszenie. W drugiej połowie gry pojawia się pseudo-szybka podróż, ale, po pierwsze, nie zabierze nas wszędzie, a po drugie, wysiadka i tak nie jest w miejscu docelowym, po prostu przebiec musimy nie dwa obszary, tylko jeden xD. W sumie prawdziwą wisienką na torcie jest to, że (niekrótkie) loadingi występują dosłownie co chwilę. Nawet przy wchodzeniu do jebanej biblioteki, która jest niemal pustym, prymitywnym prostopadłościanem z dwoma NPCami w środku. Kochani twórcy zaprojektowali "misje" w tak fantastyczny sposób, że w większości przypadków wymagają od nas biegania jak debil od Annasza do Kajfasza, czasami tylko po to, żeby u postaci A usłyszeć, że musimy dotrzeć do postaci B, która każe nam wrócić do A. Straszna słabizna, a dotyczy to również misji głównych. Osobną kwestią, która mnie wręcz zniesmaczyła, była obecność epizodów "tekstowych". Nie wiem, czy stał za tym jakiś głębszy przekaz, czy ograniczenia budżetu, ale sytuacja, w której czytamy dosłownie kilkanaście ekranów tekstu na czarnym tle, poznając w ten sposób backstory jednej z bohaterek, to dla mnie mocne kuriozum. Żeby było śmieszniej, na pewnym etapie gry jesteśmy zmuszeni do czytania, a twórcy "złośliwie" wrzucili nam na koniec historyjek "quiz" z losowo ułożonymi odpowiedziami, które wynikać mają z tekstu. W skrócie: robią nam sprawdzian z czytania xD. No ale SYNKRETYZM. O side questach (poniekąd z racji na wyżej wymienione wady) powiem krótko: tragedia. Owszem, raczej wszyscy ostrzegali, że są marne i niezbyt warto je robić, ale nie byłbym sobą, gdybym choć trochę nie poczyścił listy zadań. Do czasu, aż coś we mnie pękło, bo widząc kolejny raz zadanie w stylu "dostarcz mi 10 tuńczyków, 2 tulipany i 5 kawałków żelaza", gdzie każdy ten element jest w innym miejscu mapy, albo trzeba go farmić, po prostu je zlałem. Albo znowu bieganie tam i z powrotem i komunikaty typu "księżniczka jest w innym zamku". Nagrody za ich wykonanie są zresztą marne: głównie kasa, za którą i tak nie ma za bardzo czego kupować. Przyjęło się, że "może Nier niedomaga jako gra, ale nadrabia w innych aspektach". No cóż... Fabuła, podobnie jak w przypadku Automaty, za bardzo nie zachwyca. Po pierwsze, naprawdę ciekawe wydarzenia można by streścić w kilku zdaniach i w stosunku do rozbuchanej długości wątku głównego stanowią może 1/5 całości, a najwięcej interesujących rzeczy dowiadujemy się z końcówki. Żeby było "lepiej", to część z nich jest rzucona jakby mimochodem, część doczytamy w notatkach, a część (w sumie to chyba większość) najlepiej przeczytać na wikipedii, bo wiele informacji w grze po prostu się nie pojawia. Postacie mają lepsze i gorsze strony, niby są interesujące, ale niektóre ich zachowania to taki trochę pachnący anime cringe (z Emilem i jego kwestiami na czele) czy usilnie przedstawiana nam GŁĘBIA i skomplikowanie (Kaine). Po drugie, przyjęło się, że warto zaliczyć powtórkę, bo "pozwala nabrać innej perspektywy". No dobra, jest inna perspektywa, ale poza kilkoma dodanymi dialogami i scenkami to robimy dokładnie to samo, co w pierwszym playthrough (tyle dobrze, że gramy od połowy fabuły) i oglądamy niemal te same sceny. Serio, drugi "scenariusz" to jest dokładnie ta sama gra, nie ma tu mowy o różnorodności ścieżek znanej z Automaty. Po drugim zakończeniu rzuciłem okiem, co trzeba zrobić, żeby zobaczyć ending C i D i dowiedziawszy się, że muszę ZNOWU przejść pół gry, nie mówiąc o zdobyciu wszystkich broni (więc zapewne trzeba by zacząć od początku, bo część może przepaść), to szybciutko odpaliłem YT i obejrzałem je sobie na spokojnie. Także podsumowując: to nie jest tak, jak niektórzy piszą, że gra została "niedoceniona" na premierę czy "skrzywdzona przez recenzentów". Wręcz przeciwnie: Nier został doceniony dokładnie w takim stopniu, na jaki faktycznie zasłużył. To nie jest świetna gra i nie tylko o gameplay i technikalia chodzi. To gra słabo zaprojektowana, z dziwnymi, męczącymi gracza pomysłami, wydłużającymi monotonne czynności potrzebne do jej zakończenia, w zamian oferująca ten mityczny artyzm oprawy A/V, w miarę ciekawy świat przedstawiony i oryginalną, choć przedstawioną w dyskusyjny sposób, fabułę. I ja jestem w stanie to przełknąć (inaczej bym teraz nie pisał tego wysrywu), ale też nie będę udawał, że plusy przesłaniają minusy. Tym bardziej, że historia aż tak mnie nie porwała i styl jej przedstawienia przez Jojko Taro po prostu niezbyt do mnie przemawia. Oczywiście, Replicant ma "duszę", a sama walka jest naprawdę przyjemna i satysfakcjonująca, przeciwnicy dosyć różnorodni, no i co chwila dostajemy wielgachnego bossa. Można się bawić w kombinowanie orężem i magią (osobiście trzymałem się stałego zestawu "zaklęć" całą grę) i raczej nie dostajemy tu takich niekończących się, łykających "amunicję" i ciosy jak gąbki, fal przeciwników, jak to bywało w Automacie. Jest to też ciekawa podróż dla kogoś, kto poznał świat sequela, choć na ten moment nie wyłapałem aż tylu powiązań, inna sprawa, że musiałbym sobie chyba powtórzyć przygody pani robot, bo po prostu sporo mi już wyleciało z głowy. Koniec końców, nie żałuję czasu spędzonego z grą (ok. 28h na dwa, a właściwie 1,5 przejścia), no może poza paroma godzinami, które mi zeszły na zaliczenie ~20 zadań pobocznych (obstawiam, że to połowa całości). Ale nie mógłbym jej z czystym sumieniem polecić. A jak już, to na pewno z nastawieniem "lecę same misje główne".
  19. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Tori odpowiedź w temacie w SpartakuS
    Dopiero co napisałeś, że robisz dwa treningi na siłce w tygodniu, no to sorry, ale to jest jednak inny kaliber, niż mój system (z czasów pełnego zaangażowania, bo teraz to jest pizda z treningami, z innych przyczyn), wynikami nie będę rzucał, bo nie lubię. Także no kończąc już ten wątek, bo i tak do konsensusu raczej nie dojdziemy, a mogę co najwyżej trzeci raz przeczytać merytoryczne "pierdolisz", bo ktoś ma inaczej, niż ja: jak ktoś łączy te dwa światy i czuje satysfakcję z osiągów w obu dziedzinach, to gratuluję i cieszę się, że można. Jak będzie mi się chciało, to może spróbuję, ale pewna logika i wiedza na temat treningu typowo "kulturystycznego", szczególne gdy celem jest nabranie masy, sprawia, że na papierze takie połączenie raczej najlepszych efektów nie da. Co innego, jakbym np. był na redukcji, wtedy taki trening SW jest idealny jako uzupełnienie. A jak będzie w praktyce, to się okaże (lub nie). Różne są organizmy, bardzo dużo też zależy od suplementacji (no i diety, wiadomo).
  20. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Tori odpowiedź w temacie w SpartakuS
    No panowie będąc złośliwym mógłbym napisać, że treningi dla seniorów to już lżejsze są i nie dziwne, że starcza sił na inne dyscypliny xD Jak ćwiczyłem siłowo, to robiłem po 4, nawet 5 treningów tygodniowo. Abstrahując od samej kwestii braku czasu, to (nie robiąc się tu rzecz jasna na jakiegoś prosa) jak działam w danej dziedzinie, to wczuwam się w to mocno i skupiam się głównie na tym. Także no fajnie, że dajecie radę, ale jakoś nie bardzo widzę, żebym np. po ciężkim poniedziałkowym treningu szedł we wtorek z "zakwaszonym" brzuchem, tricem czy klatą bić w worek, albo dzień po dojebaniu barków trzymać gardę kilka rund sparringu. Oczywiście to jest wątek na inną dyskusję, można przemodelować system i intensywność ćwiczeń, no ale tak czy siak na razie trzymam się swojego ALE biorę pod uwagę opcję, żeby kiedyś to połączyć.
  21. No niestety, pandemia dojebała do pieca w temacie cen niektórych dóbr czy usług. Inna sprawa, że sprzedający odlecieli mocno i liczę (trochę ze względu na chęć zakupu, a trochę ze zwykłej ludzkiej złośliwości), że zostaną mocno zweryfikowani, tak jak nabywcy mieszkań na wynajem krótkoterminowy etc. Aaa no to wiadomo, ale chyba nikt nie myśli, że samo będzie rosło i ładnie wyglądało. Ale to też kwestia oczekiwań i podejścia do tematu, mam znajomego, który w sezonie kosi działkę dosłownie co tydzień (co swoją drogą przy tej powierzchni i tak zajmuje max pół godziny), co rok wymyśla jakieś przebudowy i remonty altanek etc. Taki typ, który nie usiedzi, i wg mnie dużo tego to jest nadprogramowa zabawa, którą ja bym sobie odpuścił i nic strasznego by się nie stało. Zresztą tak jak mówisz, to jest satysfakcjonująca praca, a nie tyranie na roli u bauera. Swoje zawsze cieszy, no i też o to właśnie chodzi, żeby ruszyć tę dupę z blokowiska raz na jakiś czas i mieć choć namiastkę czegoś swojego. Cóż, może kiedyś xD.
  22. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na aux odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Zack Snyder's Justice League Wersja z 2017 to dla mnie crap z dosłownie kilkoma zjadliwymi momentami i paroma zaletami. Cały fandomowy ruch dotyczący wypuszczenia wersji "prawdziwej" mignął mi gdzieś tam bokiem, ale po prostu z reguły nie wczuwam się za bardzo w otoczkę tych wszystkich komiksowych filmów, ot wyjdzie, to obejrzę (lub nie). No ale interesując się chociaż trochę kinem nie da się nie uznać całej tej sytuacji za swego rodzaju ewenement. Jak natomiast wypadł sam film? Zdecydowanie lepiej niż edycja pierwotna. Po pierwsze, bohaterowie (szczególnie ci, którym nie udało się załapać na własny film) mają wreszcie jakąkolwiek (lepszą lub gorszą, mocno kliszową, ale jednak) motywację, podbudowę i nawet jakieś zalążki ewolucji charakteru w trakcie filmu. Owszem, nadal Cyborg to największe nieporozumienie w całej ekipie, ale tym razem jest on jednak, paradoksalnie, człowiekiem. Reszta odwala swoje, ma swoje momenty (generalnie trochę mało tu Batmana, a za dużo WW, fajnie natomiast oglądać w akcji Flasha, który ogólnie jest jednym z najjaśniejszych punktów obu wersji tego filmu), bijo się i strzelajo, w sumie standard, ale ekipa (plus drugi plan i cameo) robi dobrą robotę. CGI nadal słabuje, główny zły jest marny (ale-znowu-poznajemy go troszkę lepiej), no i ogólnie cała fabuła to mocny pierdolnik, skakanie po lokacjach i bohaterach i zwyczajnie (mimo MROKU) lekki plastik. No ale ja nigdy w komiksach i ich adaptacjach nie lubił wątków "międzywymiarowych, potężnych bytów" i tego kosmicznego pierdololo, stąd zawsze najchętniej śledziłem losy Spidermana, X-Menów (choć tu też w pewnym momencie "odleciano") czy Batmana. Ale mimo wszystko (przede wszystkim mimo przerośniętego czasu trwania) ogląda się to bez zgrzytu, jak już wspomniałem na początku, jest to po prostu lepszy, niż pierwsze wydanie, film. Trzeba oczywiście pamiętać, że to nadal Snyder: slow-mo (bez którego film spokojnie mógłby trwać z pół godziny mniej), epickie, wręcz nadęte sceny, pompatyczna muza. Ja to łykam, ale wielu może zniechęcić.
  23. Tak sobie przeglądałem stare posty i aż mi się trochę smutno zrobiło, że nie kupiłem kiedyś tej jebanej działki na ROD, bo więcej niż 10k to mi było szkoda: Nie, będzie jeszcze drożeć. Bierz to chłopie jak masz wolne środki. Raz, że sama taka działka to skarb, szczególnie, jak sam napisałeś, mieszkając w mieście, a dwa, że jak Ci się odechce, to sprzedasz z zyskiem. Oczywiście że jest szansa 1 na milion, że prędzej czy później wejdzie jakieś nowe, niekorzystne prawo i np. będą wywalać z działek, ale już był taki moment, przynajmniej w Krakowie (a tu jak wiadomo, władza sprzedałaby każdy skrawek ziemi deweloperom) i się działkowicze mocno trzymali. No za mniej niż 15k w Krakowie to już tylko jakiś syf z ob.sraną ruderą jako altanką. Z takiej okazji to tylko korzystać. No i jak tam @WisnieR, kupiłeś wtedy xD? Pomyśleć, że 15-20k to było wtedy dużo, no to się wesoło porobiło, bo teraz w Krakowie trzeba dać z 40-50 tysi xD. Doszło do tego, że ludzie kupują działki rolne i korzystają z przepisów umożliwiających stawianie domku letniskowego, ale prędzej czy później podchwyci to więcej osób i znowu wywinduje się ceny do chorych wysokości. Mam kumpla, który trafił los na loterii, bo jakieś 5-6 lat temu wszedł w posiadanie działki ROD za śmieszne grosze, wyremontował trochę altankę, odświeżył ogródek, a niedawno, już po skokach cen, sprzedał, bo i tak ma jeszcze drugą. Myślę, że miał jakieś 800% czystego zysku xD.
  24. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na ProstyHeker odpowiedź w temacie w Rockstar☆ Games
    Myślę, że "problem" z tą trylogią i powód niezbyt gorącego jej przyjęcia jest prosty: te gry są po proste za stare na to, żeby "zwykły" remaster robił wrażenie i rozpalał wyobraźnię, przy dwóch (a w zasadzie trzech) generacjach różnicy potrzebowałyby one remake'u. Pełnego remake'u, na który potrzebne by były lata pracy i mocarne zaangażowanie i który jest, nie oszukujmy się, czymś nierealnym. Czegoś w stylu Tomb Raider Anniversary. No ale to inna skala. Może Mafia byłaby tu lepszym przykładem. Bo takie, jak to ładnie nazwano, pudrowanie trupa, zawsze będzie kojarzyło się z półśrodkiem. Wyobrażacie sobie reakcję ludzi w przypadku, gdy remake MGS3, o którym się plotkuje, byłby zrobiony w analogiczny sposób xD? Podmianka tekstur i niektórych obiektów, lepsze efekty pogodowe, celowanie "znad ramienia", save w dowolnym momencie bez konieczności dzwonienia na codec etc. Konami by zostało zjedzone przez graczy. No poza tymi, którzy by polecieli od razu po pre-order. Jasne, koniec końców lepiej mieć wybór którą wersję odpalić, niż go nie mieć i kombinować z mniej lub bardziej niedopracowanymi konwersjami na PS3/4/komórki, no ale to takie luźne przemyślenia.
  25. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na ProstyHeker odpowiedź w temacie w Rockstar☆ Games
    Jest w sumie tak, jak się spodziewałem, czyli dostaniemy odczuwalne odświeżenie oprawy i lekkie zmiany na plus w gameplay'u. Wygląda w sumie spoko, szczególnie te efekty pogodowe, ale zachowując cały czas mocną wierność korzeniom (może poza tą lekką kreskówkowością czy, jak tu napisaliście, plastelinowatością). Oczywiście w życiu nie kupiłbym tego na premierę, jeszcze w takiej cenie. Ot idealna gierka typu "za darmo sprawdzę z ciekawości". No ale ja jestem świeżo po powtórce VC i SA i mimo zgrzytów to jednak nie trzeba mi dużo więcej do szczęścia. Temat OST jeszcze wróci, ale chyba nie ma się co łudzić na odświeżenie wszystkich licencji, a w tych grach muza to jednak fundamentalny element budowania ich klimatu i nie wyobrażam sobie grania w wykastrowane wersje. No i jeśli to będzie miało 30 klatek na past genach, to beka i tym bardziej plucie na graczy, za które R nie zasługuje na taką kasę.