Halo on fire numer jeden, ponad 8 minut geniuszu, a to przejście w połowie kawałku, ciary. Poza tym Dream, Murder (jak tę kawałki sa pięknie ciężkie), Spit, Revenge, Moth, to taka moja złota szóstka tej płyty. Każdy z tych utworow mocno daje radę. Reszta oczko niżej, czyli jest bardzo dobrze. Co bym wyrzucił? Chyba Manunkind i Atlasa, nie mogę się przekonać do tych utworow.
Wyszła im bardzo dobra płyta, mam nadzieję, ze na koncercie w Polsce zagrają jak najwięcej z tego albumu.
Ps. Pięknie się czasy zmieniają, płyta od kilku dni na rynku, a ja słucham tego albo ze spotify lub na yt. Jeszcze pamiętam jak na reload czy st. anger w sklepie muzycznym robili preordery zapisując chętnych w zeszycie, a później w dniu premiery bieg po płytę i słuchanie w szkole z kumplami (reload to jeszcze podstawówka).