Sharp Objects.
Niestety na Netflixie nie ma co liczyć na takie seriale. Biała obsada, prawdziwe duszne południe, bez wyciskania na siłę czarnych aktorow, flagi konfederacji, brak przedstawicieli LGBTQ+.
Cudowny montaż, piękne stonowane zdjęcia i oryginalny patent z muzyką.
Serial, może przez scenerię albo czołówkę kojarzy mi się z pierwszym sezonem True Detective. Może dlatego, że każdy pompuje w siebie litry bourbona i dalej chodzi trzeźwy. Seryjny morderca w miasteczku schodzi na trzeci plan, ten serial to nie kryminał a dramat o depresji i toksycznych relacjach.
To na pewno nie jest serial dla każdego, ale ja wciągnęłem cały w dwa dni. A podobały mi się Glow i Chilling Adventure of Sabrina. Finał jest niesamowity.
9/10