Skocz do zawartości

Seigaku

Użytkownicy
  • Postów

    526
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Seigaku

  1. Pro zaliczone. Po ostatnim bossie zostało mi jeszcze około 15 apteczek i z 20 nabojów do magnum. Spodziewałem się większego wyzwania, w zasadzie jedyną trudność przez całą grę stanowiło niańczenie Shevy + kilku cholernie wytrzymałych bossów. Od razu mała uwaga, jeżeli ktoś myśli o żyłowaniu ocen bez pomocy drugiego gracza, to niech lepiej od razu sobie daruje, przynajmniej na najwyższym stopniu trudności. Niestety, inteligencja konsolowego pomocnika całkowicie uniemożliwia wymasterowanie tej gry w pojedynkę.

  2. Ja pograłem 30 minut i wyłączyłem...największe rozczarowanie tej generacji jak dla mnie.

    Bardzo ciekaw jestem czym ten RE mógł się rozczarować. Zakładam że nie usłyszałeś o nim dopiero wczoraj i mniej więcej śledziłeś proces produkcji, a i z RE4 miałeś jakiś kontakt. Więc ja się pytam, wiedząc jak ta gra będzie wyglądać niemal od samego początku, czym ona mogła cię rozczarować? Bo chyba nie grafiką?

  3.  

    Jeżeli nie doszedłeś jeszcze do walki z Jill to mogę Ci współczuć! Jest to naprawdę prze\(pipi)a\ne wytrzymanie 7 minut to masakra ty dasz rade robic uniki itd, ale Twój partner będzie dostawał wszystko z karabina Jill a na Pro jeden strzał i ginie szmata :P Jedyne wyjście to schowac się w sodku tego budynku i cigąle wołać Sheve

     

     

    Powodzenia Ci z tym życzę :) Chyba, że dałeś już radę?

    Jakoś dałem ;) w zasadzie to już trudniejsza była druga faza tej walki,

    ta w której musisz zdjąć urządzenie sterujące z Jill

    , uparłem się, żeby przejść to bez straty apteczki i chyba z pół godziny się męczyłem. Z

    Lickerami

    nie chciało mi się bawić, 3 miny i bez problemu dało się przesunąć skrzynkę. Teraz jestem w chapterze 6-1 i zastanawiam się, czy po skończeniu professional nie zacząć jeszcze raz, tyle że na zasadach new game (bez przerobionych broni, kasy etc.). A do żyłowania ocen koniecznie potrzebny jest drugi gracz, przynajmniej na Pro.

  4. Ciekawe jak sobie poradzisz z Reaperami

    Akurat te są tak samo proste do ubicia na każdym stopniu trudności. Chociaż nie powiem, z początku miałem z nimi spore problemy. Jednak przysiadłem chwilę, popracowałem nad taktyką i teraz glizdy padają po kilku strzałach. Wystarczy kręcić się w kółko (lokacje w których występują na szczęście umożliwiają sporą swobodę ruchu) i czekać aż odsłoni się charakterystyczny punkt na klacie takiego bolka. Później kilka strzałów (najlepiej z pistoletu albo karabinku) w dwie inne "bańki" plus jedną po środku i finito. Zastanawiam sie tylko jak to będzie wyglądać w ostatniej lokacji (tej przed ostatnim spotkaniem z

    Weskerem

    ) kiedy trzeba szybko rozwalić naraz dwa Reapery, zanim przyjdą Gatling-gun Majini. Nawet na Veteranie miałem z tym problem.

     

    Ja na veteranie pokladalem miny po drodze i poszlo bardzo latwo.Nie wiem czy na pro sie sprawdza.

    Za pierwszym razem grając wraz z bratem na Veteranie zrobiłem tak samo, później przechodząc ten sam tryb solo po prostu zestrzeliwałem

    Lickery

    pełzające po ścianie i też poszło w miarę gładko. Ale sam nie wiem czy któryś sposób zadziała na Pro, dowiem się jutro ;)

     

    Właśnie jestem po starciu z Uroboros Mkono. Jak na razie zdecydowanie najtrudniejsza walka na Professional (

    pająk

    to przy tym błahostka), i zarazem istny pokaz głupoty konsolowego pomocnika. Straciłem połowę zapasu amunicji do magnuma, prawie całą do karabinu i shotguna, a żeby było śmieszniej to większość z tego i tak została władowana w moje plery (thx to Sheva). Boss strasznie odporny, w dodatku na Pro

    miotacz ognia

    nie wyrządza mu większej krzywdy. Walka z nim bez drugiego gracza do pomocy to prawdziwa męka.

  5. Podobno nie ma mowy o przejściu Pro bez żywego towarzysza, ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć.

    Właśnie doszedłem do Chapteru 5-2. Gram na Pro, bez żywego towarzysza, nie używając infinite ammo, bez żadnych specjalnych broni, jadąc w zasadzie na nabojach znalezionych podczas gry (raz czy dwa kupiłem kilka min). Więc jednak się da. Jak na razie problem był w zasadzie tylko przy bossie -

    pajęczaku

    , chociaż i tak na każdy Chapter przypada średnio z 7 zgonów. Najgorsze jest to, że cały czas trzeba pilnować Shevy, już się boję żyłowania wyników.

  6. Widzę, że niektórzy umysłowo wciąż siedzą w epoce gier z dwóch ubiegłych generacji konsol. Gry ewoluują, zmieniają się. Muszą, inaczej szybko stają się archaiczne i zaczyna trącić od nich sztampą. Zmiany jakie zostały zawarte w RE były nie tyle potrzebne co wręcz konieczne, nawet jeżeli wiązało się to z częściowym zatraceniem dotychczasowego klimatu. Naprawdę wyobrażacie sobie, żeby przy kolejnym RE wciąż biegało się po nudnych laboratoriach i nawalało w leniwie wlekące się zombiaki? Seria liczy sobie ponad 10 lat, tak drastyczne zmiany musiały w końcu zostać przeprowadzone. Zamiana żywych trupów na szybkie i agresywne Los Ganados/Majini podniosła dynamikę, otwarte, często bardzo rozległe lokacje w miejsce klaustrofobicznych korytarzy znacznie odświeżyły design i uprzyjemniły eksplorację, a zmiana położenia kamery ulepszyła wymianę ognia. A że klimat przez to także się zmienił? Cóż, coś za coś. Ja sam jako wielki fan RE (zwłaszcza pierwszych trzech odsłon) z początku nie mogłem się przyzwyczaić do zawartych w RE4 patentów i nowego kierunku jaki obrała sobie seria, więc nawet nie dziwią mnie te jęki zawodu innych graczy. Jednak to nie jest powód, żeby umniejszać samej grze. Co ważne, RE5 ma inny, ale wcale przez to nie gorszy klimat. Po prostu inny. To wciąż rewelacyjna gra, pomimo zmienionej formuły. I chyba najwyższy czas w końcu się przestawić i zaakceptować to co nowe.

  7. Resident Evil 5

     

    + tryb kooperacyjny

    + genialny design lokacji

    + oprawa wizualna

    + żywotność i grywalność

     

    - sterowanie

    - muzyka

     

    Ogólnie - 9/10

  8. Gra ukończona dwukrotnie, raz w co-opie z bratem, drugi wraz ze sztuczną inteligencją konsolowego pomagiera. Na liczniku blisko 30 godzin, część bonusów odkryta. I przemożna ochota by zagrać jeszcze raz, tym razem na stopniu professional. Nie da się ukryć, że gra wybitnie przeznaczona jest do szpilania w dwie osoby i naprawdę sporo traci w trybie solo, chociaż i tak gra się bardzo dobrze. Pozostaje żałować, że twórcy jakoś bardziej nie zróżnicowali umiejętności postaci (inne animacje ataków melee to ciut za mało) oraz sekcji konkretnych tylko dla danego bohatera. Nie rozumiem za bardzo rezygnacji z kilku patentów charakterystycznych dla RE4, komu przeszkadzał merchant albo żółte roślinki przedłużające skalę życia? Z kolei podział gry na misje z uwzględnieniem ocen za poszczególne osiągnięcia uważam za świetny pomysł. Znacznie przedłuża to żywotność, która przecież ze względu na kilka poziomów trudności, tryb mercenaries i wiele innych, drobnych pierdół do odblokowania i tak jest przeogromna. Sterowanie oczywiście ssie totalnie i jest to chyba największa wada RE5.

     

    Gra jest wyraźnie dynamiczniejsza, a przy tym trudniejsza od poprzednika, przeciwnicy są szybsi i agresywniejsi, a bossowie wymagają konkretnej taktyki (mało którego da się ubić po prostu nawalając gdzie i czym popadnie). Tutaj kolejny duży plus za przemyślane lokacje pełne drobnych pułapek z pomocą których można rozprawić się z wrogami (zazwyczaj wybuchowe beczki, okazjonalnie coś bardziej pomysłowego). W RE4 tak ciekawych lokacji jak początkowa osada było raptem kilka, RE5 naprawdę wielkimi i ciekawie zaprojektowanymi arenami atakuje często. Inną niewątpliwą zaletą miejscówek jest ich różnorodność: zdemolowane osady, jaskinie, bagna, starożytne świątynie, no i obowiązkowe laboratoria - dla mnie małe mistrzostwo designu i jedne z najlepszych lokacji jakie zwiedzałem w grach. A że czasem śmierdzi Tomb Raiderem? Cóż, Resident już dawno przemianował się z horroru na czysty survival, więc i zmiana klimatu nie dziwi.

     

    Kwestia oprawy to rzecz bezdyskusyjna - RE5 to obok drugiego Killzone'a najładniejsza gra na ówczesnej generacji konsol. Projekty postaci, ich animacja, wygląd otoczenia, dbałość o detale, cut-scenki - po prostu wizualny orgazm. Gorzej z muzyką, podczas walk przydałyby się jakieś bardziej dynamiczne kawałki, jednak przez większość gry towarzyszy nam albo cisza, albo jakieś utworki bez polotu. Nadrabia to voice -acting, zwłaszcza D.C. Douglas w roli Weskera spisał się znakomicie.

     

    Fabuła może i nie jest najwyższych lotów, ale na pewno nie razi tak bardzo jak przygoda Leona w Hiszpanii. Jest wiele odniesień do poprzednich części, są znane postacie, kilka zaskakujących zwrotów, wiele wątków w końcu się wyjaśnia. Z fabułą RE5 jest podobnie jak z MGS4, tylko ci którzy mają obcykane poprzednie części będą czerpać z niej największą przyjemność.

     

    Generalnie gra w moim mniemaniu wypadła nad wyraz udanie, jednak nie miażdży już tak mocno jak swego czasu część czwarta. Po części wynika to zapewne z faktu iż RE4 był swoistą rewolucją w serii, piątka jedynie rozwija utarte przez niego patenty i nomen omen od początku nie miała szansy na tak mocne uderzenie. Resident Evil 4 i pół? Parskam śmiechem na takie teksty. Wprowadzenie możliwości grania we dwóch dostatecznie odświeżyło gameplay, więc nie ma co narzekać, że jest oklepanie i bez polotu. RE5 to i tak gra z najwyższej półki, nie bez zgrzytów, ale bawi jak cholera. Moja ocena - 9/10.

  9. A może ogólnie brakiem gameplay'u sprzed dekady?

     

    Mam wrażenie, że po RE4 od piątki co poniektórzy spodziewali się ósmego cudu świata. Gra oczywiście nie jest bez wad, ale czym ona do ch'uja mogłaby kogoś rozczarować? Zwłaszcza jeżeli ten ktoś śledził proces jej powstawania od samego początku?

  10. Przy czym należy pamiętać - inaczej nie znaczy gorzej.

     

    W RE5 znalazła się jedna scena na modłę starszych części serii, mianowicie pierwsze spotkanie z

    Lickerami

    , przedzieranie się przez zakrwawione korytarze i w końcu konfrontacja z tymi potworami miało dokładnie ten sam klimacik co kiedyś. Dla mnie ta scena to niezbity dowód, że twórcy gdyby tylko chcieli to mogliby zrobić z RE5 naprawdę dobry, klimatyczny horror. Kto wie, może jednak RE6 wróci do korzeni?

  11. Na pewno nie gorsza od takiego Outbreak'a. Grałeś w ogóle w trybie co-op? Zapewniam, że grywalność znacznie wtedy podskakuje.

     

    Co do Weskera, może i wygląda nieco buracko, a filmiki ciut trącą Matrixem, ale same walki z nim są świetne.

  12. Prócz DMD jest jeszcze Hell or Heaven oraz Hell and Hell, oba tak samo proste.

     

    Czwórka IMO znacznie gorsza od trójki, ale to i tak zaraz obok peestrójkowego NGS najlepszy slasher na rynku.

  13. Wie ktos gdzie moge znalezc rotten egg ?

    Z gory dzieki za odpowiedz. :?:

    Spróbuj Experimental Facility w Mercenaries, ja w ciągu jednej partyjki znalazłem tam 4 zgniłe jaja.

  14. Pięć.

     

    Co do grafiki, rozbawiła mnie wypowiedź Kosa przy okazji recenzji nowego Residenta, że niby MGS4 to obok RE5 to najładniejsza gra na konsolach i jedna z najładniejszych w ogóle. Świetny joke. O ile filmiki to faktycznie pierwsza klasa, tak już podczas samej gry oprawa wizualna absolutnie niczym nie zachwyca. Można wymienić wiele innych, ładniejszych gier na ps3.

  15. :lol3: Nawet fajnie to wygląda, ale mimo wszystko jestem za tym, żeby nie kręcili filmów fabularnych na podstawie mangi i anime. Są rzeczy, które powinny pozostać w niezmienionej formie i tak samo jak nie wyobrażam sobie dobrej filmowej produkcji ze Snejkiem w roli głównej, tak nierealne dla mnie jest zrobienie porządnej ekranizacji jakiejkolwiek "chińskiej bajeczki".

×
×
  • Dodaj nową pozycję...