ogqozo
Senior Member
-
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Obecnie
Przegląda temat: The Blood od Dawnwalker
Treść opublikowana przez ogqozo
- Nintendo 3DS
-
NBA
Gortat zniszczył system. Buzzer-beater za trzy, potężne double-double, Phoenix rozwala Boston i Gortat jest najlepszym graczem meczu, Shaq i Perkins bezradni, Garnett wkurzony, Bóg istnieje i w tym momencie klęczy przed Marcinem Gortatem.
-
The Dark Knight Rises
Może tym, że zginął?
-
The Dark Knight Rises
Na szczęście większość osób nie czyta komiksów więc takie rzeczy nie będą im przeszkadzały.
-
PSVita - temat ogólny
No tak myślałem.
-
PSVita - temat ogólny
Tak powiedzieli??? Yoshida powiedział w jednym wywiadzie, że cena nie przekroczy 600$. Ale to nie znaczy że będzie tyle kosztować. No ale to brzmi jak jakiś chory żart. Czy Sony było niezadowolone z tego, że PSP ktokolwiek kupił? Jakie oni będą mieć hasło promocyjne? "Dwa razy drożej i bez 3D"?
-
PSVita - temat ogólny
Tak powiedzieli???
-
Darren Aronofsky
Uznałbym, że są wręcz przeciwieństwami, ale to nie ja wysunąłem to porównanie. W internecie często je widzę, na Filmwebie chociażby, gdzie podaje się "Łabędzia" jako przykład na zasadzie "ale to social network słabeeee, Amerykanie som gupiiii, Black Swan dużo lepszy". Tak że widać pewną prawidłowość. Na Filmwebie jak spróbujesz pogadać to tylko cię wyśmieją, że jesteś fanem Fejsbuka i dlatego gloryfikujesz film o Fejsbuku (nie ma to jak logiczny argument), ale tutaj jest bardziej osobisty kontakt i można się czegoś dowiedzieć o kryteriach mas. No, przynajmniej próbować, bo na razie się dowiedziałem, że film jest dobry bo kobiety są głupie, a jego płytkość, dialogi z drewna i brak spójności to nie wada, tylko charakterystyczny styl Aronofsky'ego. Co nie do końca zresztą jest prawdą. Teledysk ma to do siebie, że się dużo pracuje nad reżyserią, a mało nad scenariuszem. Tutaj jest tak samo. Darren nie pisze swoich filmów i pewnie stąd taka huśtawka jeśli chodzi o ich poziom. Mimo wszystko jest bardzo dobrym realizatorem, jednak jeśli ani scenarzysta, ani reżyser nie zapragnie uwiarygodnić choć trochę postaci i przybliżyć ich psychologii, film nie przeskoczy pewnej poprzeczki. O tym, jak dobre jest tu "Social Network", niech świadczy fakt, że na koniec i tak może skorzystać z najbardziej banalnej "różyczki", ponieważ po pierwsze - pokazano dokładnie, że bohater ma wszelkie podstawy, by tę obsesję przeżywać, a po drugie - uwiarygodniono jego psychologię pokazując inne postaci i świat, który nie jest taki prosty. "Czarny łabędź" ma zakończenie oparte na tej samej zasadzie, ale jego "perfekcja" jest puentą historii, której nie pokazano - nie dostrzegłem zasady, wedle której seks z Milą Kunis miałby być drogą do perfekcji. Wobec tego powstaje wrażenie, że cała ta sekwencja powstała tylko dlatego, że Aronofsky lubi lesbijski seks. Chociaż możliwe, że po prostu starał się połączyć zbyt wiele historii w jedną. Ech, no faktycznie brzmi jakbym objeżdżał film, ale to nie tak, po prostu czasem film ma taką wadę, która przeszkadza go doceniać i tyle. Osobiście wolałbym oglądać zapętloną pierwszą (lub inną) scenę z "Social Network", niż "Łabędzia", bo jest po prostu bardziej dopracowana, bardziej wrażliwa, lepiej nakręcona, lepiej zagrana i ma dużo lepsze dialogi. "Łabędź" to inny typ filmu, no ale porównania zupełnie nie wytrzymuje, co każe się zastanawiać, czym konkretnie kierują się ci wszyscy komentatorzy z internetu, głoszący jego wyższość nad "przereklamowaną reklamówką Fejsbuka".
-
Darren Aronofsky
To jest twoje wrażenie, które właśnie opisałem. Jak ktoś powie "Black Swan fajny lepszy od Social Network" to po prostu wyraża swoją opinię, jak ja powiem "Black Swan infantylny, gorszy od Social Network" to zbawiam i naprawiam świat. Daj spokój. Napisałem, jakie cechy ma "Łabędź" i porównałem z analogicznymi "Social Network", później napisałem o pewnej słabości filmu, jakiej porównywany obraz nie posiada. Przepraszam, że użyłem w ogóle jakichś argumentów, pewnie powinienem tak jak Obso najpierw nazwać film bezczelną zrzynką, a później wystawić wysoką ocenę, bo baby są głupie; to by się pewnie lepiej czytało.
-
Darren Aronofsky
Ja go nie zjechałem. Nie wiem, na czym opierasz tę opinię, skoro spośród jego pięciu filmów dwa najnowsze zbierają najlepsze recenzje.
-
Darren Aronofsky
Uwielbiam to, jak wiele można się o sobie dowiedzieć od ludzi, którzy mnie w życiu na oczy nie widzieli. Jedni uczą mnie o moim pochodzeniu, a inni o meandrach mojej psychiki. Nie no, oczywiście, wiadomo, że to wasza opinia jest prawdziwa. To wy odbieracie film "normalnie", jak należy, bez żadnych uprzedzeń, wasze podejście jest perfekcyjne, jesteście tru. To, że dwóch ludzi ma inny gust, jest niemożliwe, więc jeśli ja wyżej cenię inny film, to na pewno jest to wywołane chęcią wywyższenia się i przekonania ludzi na forum internetowym, że jestem "prawdziwym znawcą kina" (w obowiązkowym cudzysłowie, bo przecież wiadomo, że nie można znać się na czymś bardziej od nas - jedyną możliwą przyczyną wyrażenia odmiennej od naszej opinii o filmie jest pozerstwo). Nie wiem, czy zauważyliście, ale ja napisałem coś o filmie, a nie o tym, jakie konkretnie spaczenia psychiczne mają osoby, które odniosły inne wrażenia ode mnie. Generalnie, tak, "Łabędź" jest teledyskowy, i to jest wada. Jest sama obsesja, ale motywacja dla niej jest szczątkowa, czyli mamy formę bez treści, czyli teledysk. Lubię coś takiego obejrzeć, jeśli jest efektowne, no ale jednak wolę filmy od teledysków. Jezus, jaka pozerska opinia, koleś udaje że woli filmy od teledysków.
-
Darren Aronofsky
Widzę, że po nieco gorzej przyjętym przez tłumy "Zapaśniku" Aronofsky powrócił na tron idola nastolatków, którzy mylą emocjonalność z teledyskową dosłownością. No spoko, ale wierzcie mi, że "Social Network" też jest fajnie nakręcone, jak się lepiej popatrzy, w dodatku jest jakby bardziej świadome, które jego fragmenty już w kinie sto razy były, i generalnie jest po prostu bardzo dobrym filmem, tak że pozostanę przy swojej opinii. "Łabędź" to film, który jeszcze bardziej niż "Requiem" jest niewolnikiem jednej sceny, w taki typowo Aronofski, obciachowy nieco sposób, zresztą Człowiek-Obsesja już doczekał się w niektórych kręgach nowej ksywy, zamiast "Mr. Ass-to-Ass" będąc określany mianem "Messieur Clit-lick". Jako miłośnik Kunis i Portman jestem mu za to wdzięczny, ale mógłby dodać coś jeszcze od siebie przez pozostałe 118 minut filmu, zamiast miksować same klasyki i wykonanie znane już z "Requiem"... Film jest spoko, ale więcej rozrywki dał mi ten skecz z "SNL".
-
Darren Aronofsky
To "naprawdę" prawie mnie przekonało.
-
TRANSFERY
nie wiem kto to jest
-
Oskary 2011
Tak to bywa z pewniakami. W zeszłym roku było lepiej, bo długi czas "Hurt Locker" miał kurs 2,4; pisałem zresztą tu na forum, że to absurd. Swego czasu pisałem też, żeby stawiać na "Social Network", kiedy też kurs był grubo powyżej 2; teraz jest pewnie koło 1,25. W sumie nie wiadomo, kto wygra, widzę spore szanse dla "King's Speech", ale nie na tyle, żeby postawić sporą kasę. Tzn., jak się nie ma w tym przyjemności z samego stawiania. Na razie nie dostrzegłem żadnych super typów - tam, gdzie kurs wysoki, tam i zwycięstwo niepewne. Osobiście postawiłem kasę na Melissę Leo, planuję za muzykę do "Social network", ale nie wiem, czy się przejadę. Tak samo zresztą jak z aktorką drugoplanową, w sumie każda z pięciu ma coś w sobie, co pozwoliłoby jej zebrać głosy.
-
Oskary 2011
Bez jaj, "Toy Story 3" sporo osób doceniło, Tarantino uznał, że to najlepszy filmu roku. No chyba że uważasz, że Tarantino się nie zna na filmie tak jak ty, w sumie pewnie tak uważasz. Mimo wszystko są to nagrody całego AMPAS, tysięcy ludzi, konsensus gustów, a nie nagrody pod tytułem "wszyscy staramy się zadowolić Obso". IMO wybór całkiem niezły, w porównaniu do lat zeszłych... Nie ma żadnej totalnej kaszany, a takowe czasem nawet zdobywały statuetkę. Nie ma też żadnych aż tak skandalicznych pominięć, chociaż jak już ktoś napisał, jeśli Scorsese i Polański kręcą dobre filmy i nawet nie są brani pod uwagę przy ustalaniu top 10, a Ben Affleck jest, to trochę dziwny jest ten świat. Co do dziesięciu ponadprzeciętnych filmów anglojęzycznych to myślę, że spokojnie by się znalazły. "Autor widmo", "Prodigal Suns", "October Country", "45365", "Greenberg", "Scott Pilgrim", jeszcze parę innych mniej znanych, to wszystko są filmy ponadprzeciętne. Plus "Social Network", "Do szpiku kości", "Fighter", "Łabędź", no na luziku by się dziesięć znalazło.
-
Oskary 2011
Tutaj się zgadzam. A nie, sorry, napisałeś "sensowny". Myślałem, że napisałeś "słaby". No to nie, nie zgadzam się.
-
TRANSFERY
Balotelli podobno niedługo.
-
Oskary 2011
Tak jak każdy się spodziewał. Chociaż bez sensu, że zakwalifikowali ją jako drugoplanową, ale cóż, nie oni pierwsi. Nominacje sugerują, że "King's Speech" może wygrać. Brak nominacji dla doskonałej roli Andrew Garfielda to jak fak pokazany "Social Network", mimo wielu innych nominacji. Jak już pisałem, skoro połowa akademii to producenci i aktorzy, a obie te grupy wydają się bardziej lubić "King's Speech", to wnioski wydają się oczywiste. W tym momencie stawiałbym kasę na "King's Speech", gdybym nie przegrał wszystkiego, co zarobiłem na Globach, na NBA.
-
Darren Aronofsky
Nie jest. Kategoria nazywa się "original score" i dotyczy muzyki napisanej dla filmu. Remixowanie Czajkowskiego się nie liczy.
-
The Social Network
No nie chciałbym wchodzić w te rejony, bo jak mówię, nie uważam, żeby wartościowanie gustów miało sens, ale bądźmy szczerzy, korelacja wykształcenia i gustu filmowego jest bardzo duża. No i co, mam kłamać? W dzisiejszej cywilizacji internetowej wykształcenie nie jest nawet kwestią klasy, tylko wyboru, więc nie wiem, co w tym dziwnego. Ktoś tam spędza czas ucząc się geodezji lub programowania, inny analizuje filmy. Jezus, o kim niby źle to świadczy. O nikim. Nazywanie krytyków filmowych "przeintelektualizowanymi" to tak, jakbyś stwierdził, że Robert Kubica jest gorszym kierowcą od ciebie, bo jest "przejeżdżony". No tak, jaki śmieszny Robert, po co on tak jeździ, gupka z siebie robi, kiedy można sobie powoli trabancikiem na trasie z Lublina do Rzeszowa jeździć. No można, nie ma w tym nic złego, samochód jest dla człowieka a nie odwrotnie. Ale nazywanie Roberta śmiesznym, bo jest w jakiejś jednej rzeczy bardziej doświadczony od ciebie, to żenada.
-
TRANSFERY
Niski wzrost - dobrze grają. Wysoki wzrost - źle grają. Wnioski są oczywiste.
-
Ogólne rozważania serialowe
Nom Louie spoczko. Jeden z lepszych nowych seriali w tym kiepskim pod tym względem roku.
-
The Social Network
No ale to jest film dla krytyków, więc te nagrody mogą mylić. Publiczność bardzo lubi "King's Speech". Osobiście wolałbym, żeby wygrało "Social Network" i komentatorom na Filmwebie żyłka pękała z niemożności zrozumienia, jakim cudem ktoś może mieć inny gust, niż oni. Forum "The Hurt Locker" do dzisiaj tętni nieudolnym hejtem, regularnie wchodzę i brechtam.
-
The Social Network
"Złote Globy" to nie jest żadna europejska nagroda. To nagroda krytyków z Hollywoodu, bardzo randomowych. Więcej lizusostwa, niekompetencji i korupcji nie znajdziecie nigdzie indziej. Wystarczy zobaczyć, że nominowali "Turystę", "Alicję" i "Burleskę" (filmy na 1/10) zamiast "Scott Pilgrima". Co do szans filmu Finchera i Sorkina na triumf w Oscarach... "Brokeback Mountain" też kosiło, aczkolwiek to był inny rok, był też np. "Capote" czy "Monachium" dla fanów ambitniejszego kina, więc film Anga Lee mniej dominował, ale jednak. Oscara dostało "Miasto gniewu", jeden z kilku naprawdę beznadziejnych obrazów nagrodzonych tą statuetką. Co do "Social Network" też może się skończyć niespodzianką oscarową. Krytycy to nerdy, intelektualiści, i sądząc po tych mi znanych - prawdziwe du'pki (albo przynajmniej się starają). W dodatku są inteligentni, więc wiedzą, o co chodzi w tym filmie i dlaczego jest tak wyjątkowy. To jak najbardziej spodziewane, że bardziej do nich przemawia "Social Network", niż płytki, rozpraszający i tanio poprawiający humor English buddy movie "Jak zostać królem" czy pop wersja Polanśkiego "Czarny łabędź". Co innego filmowcy. To nie jest film stworzony dla nich, więc pewnie mniej kochają "Social Network" - pytanie, o ile mniej. Myślę, że mogą zejść w stronę angielskiego filmu. "Jak zostać królem" to nie "Avatar", to film, w którym prawdziwi ludzie grają prawdziwych ludzi, łatwo go lubić. Nie mówię, że postawiłbym kasę na inne rozwiązanie niż skoszenie "Social Network" (film, reż., scenariusz, muzyka, montaż), ale podczas ogłaszania nagród Związku Aktorów będę miał otworzoną stronę bukmacherską. Jeśli "Jak zostać królem" będzie popularnejsze wśród producentów i aktorów - to te grupy stanowią połowę Akademii, więc będzie to oznaczało, że... może być różnie.