Skocz do zawartości

Wredny

Senior Member
  • Postów

    11 627
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    31

Treść opublikowana przez Wredny

  1. Wredny

    Atomic Heart

    Nawet jeśli to moje 130zł, przelane jakiemuś sprzedawcy na allegro, raczej nie zasili kasy cara. Spencer zapłacił im za day-one w gamepass, więc wszyscy opłacający abonament mają krew na rękach
  2. Wredny

    Atomic Heart

    Ta wypowiedź trochę mi się kojarzy z tymi bezrefleksyjnie powtarzanymi bzdurami o JK Rowling i bojkotowaniem HP. Masz jakieś wiarygodne nateriały? Tweety Mundfish, w których liżą jajka fiutinowi i piszą "yebać Ukrainę"? Zdjęcia z "carem"? Jakieś numery kont, na które idą pieniądze ze sprzedaży gry? Bo "ze względów ideologicznych" to ja mogę nie zagrać w Skull & Bones od UBIsoftu, gdyż nie chciałbym wspierać takich mobilnych f2p gówien, które ktoś sprzedaje za pełną cenę, a nie zajebistego szpila w gatunku który uwielbiam tylko dlatego, bo narodowość developerów jest rosyjska.
  3. Widziałem wczoraj materiał DF i zajebiście to odświeżyli - to zdecydowanie coś więcej niż zwykły remaster. No i to przełączanie w locie (choć classic tylko 30fps). Kurde, myślałem, że to w pudełeczku wydadzą - trochę zawód, bo chciałem mieć te klasyki na półce
  4. Wredny

    Immortals of Aveum

    Tiaaa... to na pewno przez ten "single player shooter", bo przecież takie DOOMy i Wolfensteiny też zaliczały spektakularne porażki Uwielbiam, jak takie beztalencia, wypuszczające kupsztala, obwiniają wszystko tylko nie siebie.
  5. Wredny

    RoboCop: Rogue City

    Bo pewnie grałeś jak człowiek - w performance. A tu widzę zwierzęta 30fps odpalały
  6. Wredny

    Skull & Bones

    On chyba użył takiej skali, biorąc pod uwagę ile czasu i pieniędzy pochłonął developing tego kupsztala Strasznie tam są oderwani od rzeczywistości, bo to wygląda jak jakaś mobilka i jedynie model f2p by mógł tu zadziałać. Mam tylko obawy, że dzisiejsi "gracze", wychowani na Fortnite, GTA Online i Ultimate Team w FIFAch, napędzą sprzedaż tego syfu.
  7. Wredny

    Atomic Heart

    Ale gdzie "nie chodzi"? Kolega zadał mi pytanie o to, czy w grze jest coś kontrowersyjnego, bo "w recenzjach piszą, co ta gra zawiera". Odpowiadam więc na konkretne pytanie, a nie na kontrowersje, jakie wywołuje ta gra, będąc rosyjskim tworem.
  8. Wredny

    Atomic Heart

    Żeby nie robić offtopu w innym temacie: Hmm... nie za bardzo lubię dyskutować w ciemno i wolałbym, abyś najpierw postawił jakąś tezę, z którą mógłbym polemizować (lub nawet się zgodzić), no ale spróbuję... Pewnie chodzi o tę mityczną radziecką propagandę. Owszem, jak najbardziej tu jest, bo takie realia gierka serwuje - alternatywna rzeczywistość, w której ruskie wygrywają IIWŚ (choć dla nich przecież dokładnie tak było, że to oni są zbawcami świata i pokonali Hitlera), dzięki czemu nastąpił boom gospodarczo przemysłowy, a kacapy zostały potęgą naukową - wszystko oczywiście w celu pokoju i dla dobra ludzkości, bo dzięki innowacjom i robotom człowiek może skupić się na naukowych odkryciach czy kontemplowaniu sztuki. Czy jest to toporny rodzaj tego radzieckiego snu o potędze? No tak, bo to ruskie robiły grę i w takich klimatach jest to utrzymane - dzięki temu jest świeżutko (jeśli chodzi o gierkowy setting), a dla nas bardzo znajomo, bo jednak te sowieckie wpływy również i na naszym kraju mocno odcisnęły swoje piętno. Równie dobrze można bojkotować Wolfenstein The New Order/Colossus bo tam mamy hitlerowską propagandę sukcesu (znów - alternatywne wydarzenia po IIWŚ), a w części drugiej nawet żydowską z tą ich niesamowitą technologią. Podsumowując - tak, jest tu radziecka propaganda, strzeliste, toporne posągi roboli dzierżących sierp, plakaty, nagrania czy notatki w odpowiednim klimacie... Ale to wszystko jest zabieg stylistyczny, nadanie odpowiedniego tonu i nakreślenie tegoż klimatu. Owszem, może gdzieś tam, podświadomie, na trzecim planie, przebija jakaś tęsknota za tymi czasami, a może jest to bardzo wyidealizowany obraz ustroju, w którym każdy jest równy, nie ma biedy i każdy powinien być szczęśliwy, ale to nie tak, że ktoś tu jebie młotkiem po głowie i wbija jedy ną słuszną narrację. Odpowiadając skrótowo na końcowe pytanie - jak dla mnie (póki co) nie ma tu nic kontrowersyjnego i nie, biało-czerwony samolot wbity w ziemię też nie zapalił czerwonej lampki. A tu moja kompilacja wpadania pod mapę - wszystko na tej drugiej stacji (w pierwszej lokacji tylko pod samym pociągiem znalazłem jedną próżnię) - póki co tyle miejsc odkryłem. W sumie strasznie dziwna sprawa, bo wystarczyło chyba nadać obiektom jakąś gęstość czy inną detekcję kolizji i takich akcji by nie było - jakby ktoś zapomniał o tak podstawowych rzeczach.
  9. A co takiego pisali, że niby zawiera?
  10. Wredny

    Atomic Heart

    Zrobię jakąś kompilację tego wpadania, bo to są 100% pewniaki i za każdym razem lecę w nicość - nawet jadąc samochodem.
  11. Wredny

    Atomic Heart

    Wszystko fajnie, ale ilość miejsc, w których można wpaść pod mapę to jakiś absurd. I to nie tylko, jak sobie wyskoczymy na trawnik, ale nawet na oficjalnie uformowanych dla nas ścieżkach
  12. Wredny

    Wrzuć screena

    @Rozi Jednak dupa - Silent Hill 2 X360 (i pewnie trójka też, skoro są w pakiecie) we wstecznej nie pozwala na screenshotowanie. Albo inaczej - da się screenshota zrobić, ale nie można go nigdzie wyeksportować bo "gra zabrania" Więc pozostają tylko screenshoty "z duszą":
  13. Wredny

    Atomic Heart

    Bardzo dobre, zarówno pod kątem gameplayu, jak i klimatu oraz intrygującej historii. Ma przecież:
  14. Ja kupuję praktycznie tylko DVD, czasem BR, jak widzę, że jest w okolicach 50zł, ale jak mam opcję DVD za 15-40zł, a BR za 100 to ch#j w dupę temu blureju UHD to nawet nie obczajam, bo i po co. Zresztą filmy z żoną oglądamy na mojej wysłużonej Full HD Bravii 55", więc tam nawet nie zobaczyłbym wodotrysków. Poza tym nie lubię tej czystości obrazu na OLEDzie i jeszcze tych upłynniaczy, przez co seriale czy filmy wyglądają jak jakieś sitcomy. No i odtwarzacz BR jakoś tam skaluje obraz, więc nie mam jakiegoś rozmazanego gówna, jak niektórzy starają się mnie przekonywać. W przypadku filmów nie mam też tak, jak niektórzy tutaj ("wspaniały pokaz HDR, piękna czerń" itp). Dla mnie film to przede wszystkim historia i aktorstwo - jakoś aspekty "graficzne" zupełnie mnie nie interesują, no chyba, że tylko na tym film bazuje (dlatego AVATAR jest kupiony na BR). Już prędzej muzyka i dźwięk ma dla mnie znaczenie - kino domowe jest, więc wszystko się zgadza. Nie wiem, ile mam filmów na nośnikach, ale pewnie będzie z 500 gdzieś, co jakiś czas dokupuję kolejne, o których sobie przypomnę (bo interesujących nowości wychodzi coraz mniej niestety). Kiedyś, jak dorobię się wreszcie prawdziwie męskiej jaskini, to oprócz gierek wyeksponuję też filmy (teraz mam mega problem ze znalezieniem tego, co chcę odpalić, bo wrzucone do szafy bez ładu i składu, kilka rzędów jeden za drugim).
  15. Całkiem ciekawe science-fiction z zajebistym klimacikiem i naprawdę świetnymi efektami specjalnymi. O tym ostatnim wspominam nie bez powodu, bo jakoś tak wychodzi, że im nowszy film tym te efekty gorsze i człowiek się zastanawia "co poszło nie tak", skoro 20-30 lat temu potrafili, a teraz nie. No ale tutaj jest zajebiście, więc plusik. Do tego od czasów filmów Blomkampa ("Dystrykt 9" i "Elysium", "Chappie" dopiero jutro obejrzę po raz pierwszy) uwielbiam połączenie nowoczesnej technologii z brudem i syfem ludzkich osad, slumsów itp, a tutaj dostajemy intrygujące połączenie jakichś azjatyckich rybackich wiosek i pól ryżowych z kosmiczną technologią właśnie w stylu Blomkampa i strasznie mi się to podoba. Muzyka i efekty dźwiękowe też bardzo dobre - ładnie budowały klimat. Sama historyjka prosta, nawet zahacza kilka razy o podobne punkty, co wspomniane "Elysium", więc jakichś większych zaskoczeń tu nie ma, ale też jakoś nie obraża widza, jak nowy AVATAR np. Ogólnie plusik za całkiem ciekawie wykreowane uniwersum i ugryzienie walki z AI/maszynami od innej strony niż zazwyczaj. Aktorsko raczej nijako, chyba że Ken Watanabe, bo syn Denzella, mimo że wyraźnie się starał i wypadł lepiej niż w ch#jowym Tenet, to i tak nadal pozostaje drewnem na poziomie "Trudnych Spraw" - nie byłem w stanie kupić żadnego z uczuć, które chciał mi sprzedać niestety. Podsumowując... Całość mocno trafiła w uwielbianą przeze mnie estetykę i mimo swojej prostoty bawiła mnie naprawdę nieźle - tak gdzieś 7/10 - gdyby dać tu lepszego aktora to mogło być nawet 8/10.
  16. Wredny

    własnie ukonczyłem...

    Dredda wolałbym już w TPP, a na to Teyon nie stać (w sensie umiejętności).
  17. Wredny

    własnie ukonczyłem...

    Byłoby bardzo na czasie, bo ten film zajebiście przewidział naszą przyszłość (podobnie jak Idiokracja, ale to już na grę Teyon się nie bardzo nadaje).
  18. Wredny

    RoboCop: Rogue City

    U mnie też 33h - zaglądane w każdy kąt, każdy quest zaliczony. Jak ktoś ma czas i chęci na dłuższą rozprawkę to zapraszam do działu "właśnie ukończyłem":
  19. Wredny

    własnie ukonczyłem...

    Może nie "właśnie", bo już tydzień temu, ale ukończyłem (i splatynowałem, bo pucharki praktycznie same wpadają i ciężko cokolwiek przegapić). Polskie studio TEYON znalazło sobie pewnego rodzaju niszę na rynku i w formie gier ożywia niegdyś kultowe licencje branży filmowej - z Rambo im "trochę" nie pykło , ale już Terminator Resistance (którego przeszedłem jakoś 2 lata temu) to bardzo fajna gra i najlepsze, co przydarzyło się temu uniwersum od zamierzchłych czasów drugiej części filmu (przyjmijmy, że ostatniej, bo reszta jest raczej mierna, może za wyjątkiem Salvation, który jakoś ujdzie, zwłaszcza na tle tych ostatnich crapów). Mimo drewna, oprawy momentami zahaczającej o PS2 i ogólnego braku umiejętności programistycznych, czuć było również ogromne serducho i szacunek oddany materiałowi źródłowemu. Kupując RoboCopa wiedziałem więc w co się pakuję, bo niewielki budżet i niezbyt utalentowane (choć oddane sprawie) studio mają pewien limit, powyżej którego raczej się nie wybiją. Muszę jednak przyznać, że widać pewien progres, a momentami udało się im przekroczyć te swoje limity, powodując, że Rogue City jest zdecydowanie najlepszą, dotychczasową produkcją krakowskiego studia. Postać "RoboGliny" każdy zna, więc przedstawiać nie trzeba, a akcja gry ma miejsce pomiędzy drugą, a trzecią częścią filmu. Dwójkę pamiętam, jak przez mgłę, z trójki kojarzę jedynie zmianę głównego aktora, ale jedyneczkę znam na pamięć i cieszy mnie niezmiernie, że tak dobrze oddano klimat tego klasyka kina SF. Do zagrania naszego protagonisty udało się "naszym" zatrudnić Petera Wellera, dzięki czemu znów możemy podziwiać zarówno jego fizjonomię, jak i charakterystyczny głos, a także usłyszeć kilka kultowych tekstów wprost z filmowych scen Cieszy również, że komisarz Reed i nasza partnerka Lewis również dostali swoje filmowe twarze, choć już niestety nie głosy. Gameplayowo znów mamy do czynienia z FPSem i to takim staroszkolnym, przywodzącym na myśl tytuły z ery PS2 (tym razem nie tylko graficznie), gdzie oprócz rozpierduchy liczyła się także fabularna ekspozycja. A rozpierducha jest tu soczysta, jak dawno nie była w żadnej grze - znów mam skojarzenia z czasami PS2 i grami BLACK oraz Soldier of Fortune np - sypiące się elementy otoczenia, soczyście pękające "arbuzy" po celnych headshotach, a także odrywane kończyny i jucha zachlapująca ściany, podłogi i sufity - to wszystko powoduje, że morda sama cieszy się na myśl o kolejnym starciu i czasem wręcz czujemy niedosyt, gdy okazuje się, że to był już ostatni przeciwnik w okolicy (co komunikuje nam efektowne slo-mo i Robo, kręcący spluwą na palcu). Nasz "blaszak" nie jest jakoś specjalnie dynamiczny, więc strzelanko wyglada tak, że przemy przed siebie, czasem chowając się za osłoną w celu regeneracji utraconego zdrowia (baterie, pełniące rolę apteczek), jesteśmy odporni, ale nie niezniszczalni, choć później, wraz z rozwojem naszych możliwości, będziemy mogli przyjąć na klatę więcej, a mniejszy kaliber będzie od nas rykoszetował, zadając obrażenia pobliskim zwyrolom. Oprócz strzelania mamy tu także trochę elementów eRPeGowych (jak wspomniane wyżej drzewko rozwoju postaci), ubranych w szaty symulatora chodzenia - dostajemy do eksploracji całkiem spory kawałek dzielnicy Detroit, na którym mamy szereg policyjnych aktywności do zaliczenia - rozwiązujemy śledztwa, łącząc wskazówki, przesłuchujemy świadków/podejrzanych, a także upominamy lub wystawiamy mandaty. To wszystko pozwala nam bardziej poznać naszego bohatera i zobaczyć, że nie tylko nie jest on zwykłą maszyną, ale także ma bardzo cięte, sarkastyczne poczucie humoru i niejednokrotnie uśmiechniecie się pod nosem, słysząc jak Murphy "dosrywa" jakiemuś menelowi, albo innemu cwaniakowi, który myślał, że "władzy" może bezkarnie odpyskować. Technicznie to ciut wyżej niż poprzednia produkcja "krakowiaczków" i choć ma kilka notorycznych niedociągnięć to widać postęp (choć porównuję do Terminatora z PS4 - w wersję PeeSpiątkową nie grałem). Najbardziej irytującym technicznie babolem jest dziwna pikseloza na postaciach (a konkretniej na krawędziach ich sylwetki) podczas każdorazowej zmiany ujęcia w cut-scenkach. Same postacie to wciąż pięta achillesowa studia Teyon i znów mamy do czynienia z dziwnie zbudowanymi manekinami, trzema twarzami na krzyż oraz brzuchomówcami, bo czasem mówią do nas bez otwierania ust. No i oczywiście spadki płynności - grałem w 60fps, ale gra raczej bardzo rzadko osiąga ten pułap. Żeby nie było to są miejsca, gdzie RoboCop potrafi zachwycić wizualnie - te wycinki dzielnic Detroit mają bardzo fajne oświetlenie, modele zaparkowanych fur, podobnie jak wszechobecne kałuże, odbijają otoczenie, sprawiając bardzo pozytywne wrażenie zastosowania jakiejś lepszej technologii (choć oczywiście to tylko sprytnie użyte SSR). Fabularnie na początku byłem mocno wkręcony, ale później całość trochę "siada", a następnie osiąga kreskówkowy poziom skomplikowania - główny zły jest śmieszny z tym swoim ciągłym "ok, to ja sobie pójdę, a moje przydupasy cię zabiją", a całość robi się bardzo naiwna i prostolinijna (choć to też można by uznać za wierność materiałowi źródłowemu). Podsumowując... Grę oceniam na 7/10, bo ogólnie to dobry tytuł, a momentami nawet bardzo - wciąż drewno, ale znów z duszą i zdecydowanie polecam fanom RoboCopa, jednocześnie wypatrując, za co tym razem weźmie się Teyon.
  20. Wredny

    Atomic Heart

    Spoko, już ogarniam i nawet doceniam ten element zaszczucia Uwielbiam eksplorować, a ta gra cholernie do tej eksploracji zachęca, bo wciąż coś znajdujemy, więc trochę mnie na początku zabolała ta ilość przeszkadzajek w open-world. Ale teraz się skradam, przemykam cichaczem, zaliczam budynek za budynkiem, chwilkę odsapnę i lecę dalej - znów ocena leci w górę, wystarczyło poznać trochę mechanik. Kurde, strasznie przemyślana i dopieszczona pod wieloma względami produkcja, której nie powstydziłoby się dużo bardziej renomowane studio - jakbym wcześniej przeszedł to póki co pewnie wrzuciłbym AH do mojego Top 5 2023.
  21. Wredny

    A Plague Tale: Requiem

    To kupuj czym prędzej, bo dwójeczka to kilka poziomów wyżej pod praktycznie każdym względem
  22. Wredny

    Atomic Heart

    Bo tu nie ma sprintu i postać biega jak mocniej gałkę do przodu wychylisz - jak w jakimś QUAKE np - oldschoolowo. Tak jak pisałem - dzięki temu jest dynamicznie i bardzo eFPeeSowo. Strzelanko jest spoko, choć trzeba pogrzebać w czułości, bo ciężko się namierza z jakiegoś pistolecika np. Troszkę obniżę ocenę chyba, bo po tym pierwszym kompleksie to 9/10, ale wychodzimy na powierzchnię i za chooya nie można sobie pozwiedzać - wszędzie te cholerne kamery, a jak taką rozwalisz to przylatuje chmara robocików. Da się jakoś wyłączyć te ule, z których pszczółki wylatują? I największa wada, której można było całkowicie uniknąć, więc w sumie trochę głupi błąd designerski. Smutne jest to, że po zrobieniu jakiegoś questa w tym pierwszym kompleksie, automatycznie odcinany jest dostęp do jakiegoś jego wycinka i lecisz dalej, a później znów - za plecami zamykają się drzwi, tamto już zwiedziłeś, więc teraz to skrzydło poproszę. Ja rozumiem, że jakbyśmy tam coś wysadzili, by wybuchło i dupa, ale w takim przypadku to trochę niezrozumiała decyzja, bo fajnie byłoby sobie wrócić i poszperać już bez przeciwników - tam jest tyle ukrytych rzeczy, że aż się prosiło o możliwość rewizyty.
  23. ATOMIC HEART (PS5) Po skończeniu RoboCopa zapragnąłem zostać w pierwszoosobowych klimatach i padło na "ruskiego Bioshocka". Faktycznie, początek przypomina trochę Infinite, a później też jest mocno klimatycznie. Póki co zajebiście mi się podoba - immersive sim typu PREY, a nawet lekko residentowo jest momentami. Uwielbiam projekty lokacji, eksplorację, wiele opcjonalnych odnóg i ukrytych pomieszczeń, a także otwieranych skrótów typu Dark Souls, dzięki którym nagle znajdujemy się tam, gdzie zaczynaliśmy. Wciąż eksploruję pierwszy kompleks badawczy, zaglądam w każdy kąt, czytam każdą notatkę i słucham każdego audiologa - fabuła jest intrygująca, co po dość naiwnych AVATARze i RoboCopie, które ostatnio kończyłem, jest zdecydowanie miłą odmianą. No i technicznie póki co bez zarzutu - pięknie wygląda i śmiga bardzo płynnie, przez co z jednej strony jest klimatycznie i immersyjnie, a z drugiej bardzo dynamicznie i nowocześnie.
  24. Wredny

    A Plague Tale: Requiem

    Próbowałem po francusku, ale niestety zerkanie na napisy skutecznie psuje mi odbiór gierki. Angielski dublaż jest świetny, do głosów naszego rodzeństwa przyzwyczaiłem się już w części pierwszej, a zresztą to on jest właśnie tym podstawowym, bo to po angielsku aktorzy nagrywali mo-cap i to oni są "głosami" postaci, a francuz to tylko lokalizacja. Wiem, że dla klimatu pewnie lepszy francuski, ale to w sumie dość uniwersalne średniowiecze, więc mi języka żabojadów nie brakowało. To nie Kingdom Come Deliverance, gdzie wszechobecny słowiański klimat strasznie gryzie się z mową Szekspira.
  25. Wredny

    Zakupy growe!

    W większości gier działało od zawsze. Grałem w ich sporo (m.in. Gearsy 2,3, Judgment, Dead Space, Operation Flashpoint, Saints Row, Alan Wake, Fable, Forza Horizon, Risen, Condemned, Blue Dragon, RDR) i póki co tylko w oryginalnym PREY wyskakiwał mi jakiś error i się nie dało. Reszta normalnie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...