Skocz do zawartości

Ptaszor

Użytkownicy
  • Postów

    62
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ptaszor

  1. Ptaszor

    Cinema news

    Podobno na fotelu ma zasiąść George Walton Lucas Junior.
  2. Ptaszor

    Scorn

    Przydałby się Ksenomorf, a nie jakieś ślimaki.
  3. 7/10 to całkiem przyzwoita ocena, ale chyba tylko fani będą w pełni usatysfakcjonowani.
  4. Ten Wallfisch to jest kocur. Jeden z koleżków Zimmera, razem robili Dunkierkę i Hidden Figures, przy czym razem nie ustala kto i co konkretnie wymyślił, bo u nich w Remote Control Productions do końca nie wiadomo. Zostawiam piosenki z Baby Driver, wszyscy się podniecają doborem muzyki, ale mnie podobały się może ze dwa kawałki.
  5. Ptaszor

    Polecam

    Polecam AC: Freedom Cry, ma swój urok. This War of Mine też ma kilka ciekawych utworów Nie muszę też mówić, że Binding of Isaac to już klasyka:
  6. Ta wieść o wznowieniu centusia to świetna wiadomość, od prawie roku polowałem na zeszyty na allegro, ale ceny były trochę zaporowe. Don Rosa FTW!
  7. Gebels to był mocny punkt, ale tak między nami, to czy jego postać i pan Grabowski nie są zwyczajne za stare na pracę w policji? Siedzenie za biurkiem jeszcze zrozumiem, ale bieganie z bronią i przeprowadzanie czynności na świadkach może wyjść zabawnie w wykonaniu 65 latka, który nie wygląda jak Arnie czy Sly.
  8. Greg Egan - Diaspora Przeczytałem Grega Egana, konkretnie "Diasporę" z 1997 roku. Jacek Dukaj niegdyś wspomniał o wielkim wpływie, jaki ten australijski programista na niego wywarł, to hard s-f i nikt u nas takiego nie pisze. Oprócz Dukaja, oczywiście. Dlatego proszę się nie zdziwić i nie przewracać oczami, że będę tych dwóch pisarzy ze sobą porównywał. Perfekcyjna wyszła w 2004, Dukaj używał tam, w odniesieniu do posthumów, dziwacznych form osobowych ("onu", "jenu"). Wpływ rzeczywiście musiał być wielki, bo Diasporze jest ten sam trick w odniesieniu do ludzkości post-ludzkiej. Od stworzenia post-człowieka w ogóle się zaczyna, od przedstawienia dziecka z komputera i wątku odnajdywania przez nie własnego ja, co mi przypomina wskrzeszenie z archiwów Adama Zamoyskiego albo jakikolwiek inny myk z powieści s-f „prowadzenia za rączkę”, byle tylko móc wyjaśnić czytelnikowi świat przedstawiony bez popadania w nieustanne prowadzenie wykładu. Ktoś powie, że można zawsze wstawić nieśmiertelny słownik, albo przypisy. Można i tak zrobiono, ale to nie jest jak z thesaurusem u Jacentego na początku każdego rozdziału, który stopniowo wyjaśniał rzeczy, tylko spis pojęć na końcu jak w Diunie, jeśli ktoś chce, to może spojrzeć, ale po co, większości można się domyślić z kontekstu, zależnie od tego, kto i ile wie. Ja wiem mało, więc o pełne zrozumienie tekstu mi trudno, bo to jest hard sf, nie rozumiem żadnej z bardziej skomplikowanych teorii, nawet we wspomnianych przypisach się gubię, wiedzy nie mam, żeby później komuś właściwie wytłumaczyć dokładnie co i jak, ale na tyle, na ile rozumiem wyższą matematykę z dość obrazowych opisów Egana, jakoś sobie radzę. No właśnie, styl. Dukaj wrzuca na głęboką wodę i tłumaczy stopniowo, zamęcza cię słownictwem, aż pod koniec następuje olśnienie i nieoczekiwane rozwiązanie. Egan odwrotnie, prowadzi za rękę, żebyś wszystko zrozumiał, a im dalej do końca, tym wszystko się zagęszcza, komplikuje, ale w dość ekscytujący sposób. Ekscytujący, bo nie sposób powiedzieć, w którą stronę to pójdzie, co jeszcze się okaże i to jest super, bo nie spodziewasz się, czego za chwilę się jeszcze dowiesz. To zupełnie tak, jak ci, co w tę Diasporę wyruszyli. Po lekturze dobrej sf umysł ogarnia uczucie euforii oraz klarowności, doświadczaniu logicznie spójnego modelu jakiejś narracji towarzyszy wypompowanie z wyobraźni, bo wiesz, że w przyjętych w powieści założeniach gość wyeksploatował wszystkie tropy, ale jednocześnie zostawił dość dużo miejsca, byś mógł sam dopowiadać wątki, dowyobrażać ciąg dalszy i nagle książka się kończy, a ty zostajesz z nostalgią, właśnie przeczytałeś coś świetnego, być może nie przeczytasz podobnie dobrej rzeczy jeszcze przez jakiś czas, chciałbyś więcej, ale wiesz, że kontynuacje popsuła niejedno uniwersum, że większość była obliczona na pieniądze płynące z popularności cyklu, zresztą zakończenie nie nadaje się, by cokolwiek kontynuować. Brak Eganowi filozoficznego zacięcia. Nie ma tutaj wyrafinowanych tez o ludzkiej kondycji, czy innych artystycznych pierdół, które i Dukaj rzuca w twarz, zdań-petard, zabawy stylistycznej (dobra, trochę jest, ale to praktycznie tylko na początku, żeby jakoś zdać sobie sprawę z różnicy dzielącej ludzi od post-ludzi, [dobra, później jest kilka niezłych typowo wizualnych opisów nauki takim tłukom jak ja - pamiętam, że zawsze mię jarało, jak Adam Zamoyski steruje dwoma osobami na raz i Dukaj to napisał to tak, żeby zdezorientować, no to tutaj jest trochę podobnie, kiedy bohaterzy próbują z 4-wymiarowego wszechświata przenieść się na więcej wymiarów, to Egan próbuje to jakoś opisać, czy to stylistycznie wychodzi tak ładnie jak u Jacentego - pewnie nie, ale i tak głowa ma problem z przyswojeniem tego, co się tam wyrabia]). Gość po prostu strona po stronie w jak najprostszy sposób wykłada kolejne etapy swojego pomysłu, ale jako że sam proces przypomina trochę śledztwo, a dodatkowo mamy napięcie zbudowane widmem zagłady, to nie sposób się oderwać. Wypadałoby przeczytać od razu od początku. Wypadałoby poduczyć się fizyki, matematyki, biologii i chemii. Taa... w każdym razie ciekawa książeczka o problemach post-ludzi (czego, za przeproszeniem? Mało mi własnych?) i krótka do tego, raptem 300 stron z czego 5% to przypisy. Mam tylko drobne zastrzeżenie: czy naprawdę trzeba było nazywać twórczynię przełomowej teorii w fizyce (na miarę Einsteina) - sprawdzałem, w wersji angielskiej jest to samo, więc nie było to w jakiś sposób tłumaczone na polski - i tutaj przytaczam pełne imię i nazwisko: Renata Kozuch. Była Polką, ale to nie ma żadnego znaczenia dla książki, że pochodziła z Polski. Renata? I do tego nazwisko wyjęte z nosa? Miliard lepszych opcji, ale Egan postanowił nazwać ją Renata Kozuch. To jakby Mikołaj Kopernik nazywał się Grażyna Śpik, Krystyna Zwiech albo, z całym szacunkiem dla pań, które się tak nazywają Bożena Łój. 8/10
  9. To może być mój ulubiony temat, bo tak się składa, że mam cały katalog ulubionych cytatów. The Discreet Charm of the Bourgeoisie (1972) * do męża kochanki, który "nakrywa" ich w hotelu: - Ona jeszcze zostanie, muszę jej pokazać żąsary. *kochanka po wyjściu męża: - Jakie żąsary? - Nie wiem, wszystko jedno Robocop 2 * Dziecko do Robocopa: "Go fuck a refrigerator, peckerneck!" La Strada (1954) * - Ale masz dziwną twarz! Jesteś prawdziwą kobietą? Wyglądasz jak karczoch! Dzień żywych trupów [1985] * BUUUUUUUUUUUB! Shoot'Em Up [2007] * - Oh my God. Do we really suck or this guy is really that good? X-men Apocalypse [2016] * - Henryk, proszia cie, nie rob tego. Troll 2 [1990] - They're eating her and then they're going to eat me. Oh my ghoaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaad! Gwiezdne Wojny IV: Nowa Nadzieja (1977) * Ben Kenobi: - And these last points are too acurate to Sand People. Only Imperial Stormtroopers are so precise. Escape from L.A. [1996] - He has entered the world code. - 666 -Sir, that will shut down the entire planet. - He did it, he shut down the earth! DOG DAY AFTERNOON [1975] * - I am flying to the tropics - fuck the snow! * - Will you shut the fuck up and just talk to me.
  10. Dunkierka (2017) "Bo to brytyjska historia z hollywoodzkim budżetem i nikogo w Hollywood za bardzo nie obchodzi" - tak Nolan odpowiedział na pytanie, dlaczego nikt jeszcze nie zrobił porządnego, wysokobudżetowego filmu o Dunkierce. I chyba jednak zaufanie, jakim Warnerzy obdarzają Nolana nie było pełne, bo 300tys żołnierzy zamiast 3tys stojących w kolejce do morza zrobiłoby różnicę, 30 stukasów zamiast dwa - też (spodziewałem się nawet widoku klucza bombowców). Muzyka Zimmera budująca napięcie działała na nerwy. Nie wiem, w jaki sposób house-beat współgrał z IIWŚ (rzekomo przypominał pracę silników), a kiedy wreszcie dostaliśmy moment kulminacyjny i motyw tykającego zegarka czy zepsutego wiatraka na chwilę przygasł, aż prosiło się o Vangelisa, a dostaliśmy jakieś kiepskie syntezatory od któregoś ze stażystów. Trochę byłem nieusatysfakcjonowany po seansie. Nolan tym filmem jakby chciał odrobić patriotyczny obowiązek wobec swego kraju i nakręcił prostą historię w efektowny sposób, vide: zabawy z chronologią. Gdyby nie ten zabieg, historia byłaby dość nudna, podobnie jak przy Memento. Dlatego ten film nadaje się dla fanów Nolana i Brytyjczyków. Reszta świata czeka na nowy "Prestiż"/"Incepcję"/"Mrocznego rycerza". 7/10
  11. Toni Erdmann - dla zagrania w re-ekranizacji tego filmu Jack Nicholson ma wrócić z aktorskiej emerytury. To nie do końca czysta komedia (podobnie jak Szef wszystkich szefów von Triera), ale śmiechu tu co niemiara. The Lobster - również bardziej dramat z żartami budowanymi dość powolnie w dość specyficznej konwencji. Jeśli ją kupisz, to czysta rozrywka. Sausage Party - mówiąc o konwencji, temu filmowi trzeba dać ogromny kredyt zaufania, by dotrwać do końca, a warto, bo zakończenie to jego najlepsza część
×
×
  • Dodaj nową pozycję...