Skocz do zawartości

macGyver

Użytkownicy
  • Postów

    226
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez macGyver

  1. Nie ma żadnej okładki z "Okemi", jest tylko z "Okami". Już kolejny raz czytam ten przeinaczony tytuł, a przecież nie jest napisany po japońsku (bodajże w romaji, czyli transkrypcji japońskiego). Swoją drogą ciekawa historia z tą grą, bo recenzje miała dobre (pamiętam jak Kali się nią strasznie jarał), a sprzedaż raczej cienką. Potem dopiero dostała drugie życie. Ja ją ograłem, ale żebym miał nad nią wielki zachwyt ? Owszem, ładna pod względem artystycznym, ale tak poza tym, to jednak to nie była "Zelda", do której ją porównywano. BTW: ogrywam teraz Zeldę: Oracle of ages, która miała być prostą i krótką gierką, bo co też można było skomplikowanego stworzyć na GB (tak sobie myślałem). Pomyliłem się, i to bardzo. Tylko ta mechanika notorycznego przełączania w menu z jednej umiejętności na inną, nie zniosła próby czasu. Wracając do okładki z Okami: skoro miało być limitowane, to na tym polegała atrakcyjność tego wydania. Pewno niektórzy wzięli po kilka, a potem wystawią za "stówkie", a może i dwie :^) Na mnie krzywo nie patrzcie, bo na preorder się nie nagrzałem.
  2. Ja odkładam kolejne numery do pojemnika za łóżkiem, a że już się zapełnił, to kilka (do przeczytania) leży na wierzchu. Czasami mi nimi zalatuje, a że ostatnio dużo śpię, to wniosek jest prosty: przez ten sam numer ze zgłoszenia. Ale to wszystko nic. Jak wytargałem ten pojemnik, to się okazało, że były pajęczyny. Na pewno przez te pająkomeny. Musiałem wezwać pokojówkę do przytule ... znaczy do posprzątania.
  3. Co zabawne, tylko ten screen ma podpis: "projekty zwiedzanych lokacji wyglądają fenomenalnie". Przecież babole (te widoczne nawet bez znajomości gier w ogóle) to przechodzą w druku notorycznie. Wystarczy przeczytać, ale po co czytać. Chyba autor sprawdził, nie ? Nie ? Żeby daleko nie szukać, to wystarczy spojrzeć do tzw. liczb numeru (dział: co nowego) w numerach 313 czy 311. Czy tam w ogóle jest jeszcze ktoś na stanowisku korektor ? Patrzę do stopki: nie.
  4. Nabyłem. Tradycyjnie: sugestie unikania białego tekstu na czarnym tle zostały olane. Layout po staremu. Wołanie w puszczy. Przed odłożeniem na stos przeczytałem tylko końcowy felieton Rogera: o seks aferze z Gonciarzem i innymi yotuberami. Wkrótce u Mazurka z RMF jako ekspert pojawił się człowiek warga, ten co był na 25 urodzinach PE. On też opublikował swój film o aferzystach z nastolatkami. No i wyszło za chwilę, jakie to "zabawne" filmiki kręcił. Żenada i patologia.
  5. Z kolekcjonowaniem to jest tak, że jeśli się ma coś limitowanego (i poszukiwanego) to chciałoby się, żeby miało to jak najmniej osób. Normalna sprawa. Czy tak jest z PE ? Mnie brakuje tylko jednego z pierwszych numerów "seryjnych", ale nie jestem na tyle nagrzany, żeby wydać na niego dwie stówy. Czy dla mnie te numery z wydrukowanymi dodatkowymi stronami (tak to chyba wygląda) miałyby wielką wartość, żeby płacić po stówie ? Aż tak mi nie zależy. Co wcale nie znaczy, że dla innych, jak np. dla Ciebie, tak. I rozumiem to pewne rozgoryczenie, bo podobnie było z nr. 1, który wyszedł ponownie za 3 dyszki, podczas gdy oryginał chodził po dwieście. Komuś zęby mogły zgrzytać, ale zawsze można powiedzieć, że to tylko reprodukcja A że Łapusz zwąchał opcje zarobku, to skorzystał. Czy mu się dziwić ? A że ten skromny rynek kolekcjonerski się wówczas psuje, to już jest tylko efekt uboczny. Kiedyś myślałem (jak akcja się zaczęła) dołączyć do patronajta, ale patrząc ile z tych obietnic dla wspierających wyszło, jak to wszystko działa, z olewaniem i banowaniem pytających, to myślę, że dobrego wyboru dokonałem. Niedawno mieliśmy podwyżkę o 5 zł. Podobno były na stole dwie opcje: 100 stron po starej cenie (20) albo 116 za 25 zł. Skoro dodatkowe 16 stron kosztuje 5 zł, to ile powinno kosztować wydanie 100 stronnicowe ? 31 z groszami. Dostalibyśmy je za 20. Serio ? Moim zdaniem nie było dwóch opcji, tylko wybrana została (bez pytania czytelników) ta droższa, i lepiej opłacalna wydawcy. Nie chodzi mi nawet o tego piątaka, bo dużo więcej wydajemy na gry, w które potem nawet nie mamy czasu grać, ale o te bajerowanie niczym Paulo Sousa. A teraz Roger musi kombinować co by jeszcze wepchać do numeru aby te 116 stron jakoś zapełnić.
  6. Jak dla mnie Anonim może nim zostać, czyli anonimem. W ten sposób możesz sobie wyobrazić, że to jest np. Ściera. Albo Daniel (O)Bajtek. Albo Elon Musk. Wyobraź sobie na przykład, że pokazujesz komuś ten felietonik i mówisz mu: - Do Szmatławca pisuje nawet Jarosław Kaczyński. - Kitujesz ! Poka ! (pokazujesz) - Ale tu nie jest napisane, że to Kaczor ! - A skąd wiesz, że nie ?!
  7. Kolega Kmiot już kiedyś napisał, że zdaje sobie z tego sprawę, że i tak z jego recenzji w zasadzie nic potem nie wynika (w sensie wprowadzenia zmian). A pisze, bo lubi ? A może z powodu tradycji, bo tradycja to coś ekstra. Ekstradycja. Gdyby przełożyć to na obowiązek z terminem, to wtedy już nie musi to działać tak samo. Natomiast takie spostrzeżenia: - za dużo tam jedzenia sobie z dzióbków ; zbytnie chwalenie źle wpływa na chwalonego - taką dewizę życiową mam - notoryczne dojeżdżanie Hiva, chociaż tenże się nie udziela na forumku (w sumie go rozumiem dlaczego), a na przykład felietony Walkiewicza zawsze (a tak mi się wydaje) są pomijane. A z tymi ostatnimi ja mam akurat problem (podobnie jak z jego reckami na filmwebie), bo zasadniczo mało kiedy jestem w stanie wyciągnąć z nich końcowy przekaz. Kiedyś Michał był gościem w radiu, gadali o filmach i mówił normalnie, jak człowiek, natomiast jego teksty to już zupełnie inna para kaloszy: wydumania, kilka rzadko stosowanych słówek, parę nieznanych (mi) odniesień, a na końcu domyśl się, o co chodzi. Widocznie żaden ze mnie erudyta.
  8. Na szczęście TO TYLKO okładka. Już kiedyś był felieton okładkowy, więc to nie jest jakaś sensacja, że wydawcy gier narzucają wytyczne swojej grafiki na front, bo skoro się reklamują, to chcą, żeby było po ichniemu. Dziwne jednak, że ich reklama jest ważniejsza od loga pisma ją publikującego - bo na to wyszło. Muszę jednak przyznać, że pierwotny koncept był zacny, w czysto estetycznym znaczeniu, bo teraz spis tematów obok lewego pająka pasuje jak pięść do nosa (i dziwię się, że na to Marvel poszedł). Ale za to zajumaliście ich czerwony na iksa w logo, ghe, ghe. A propos kolorów: Roger, mam nadzieję, że hyde parki już będą po ludzku, czyli czarne na białym, bo jak nie, to się pochlastam i krwawe plamki będę miał nie tylko na felietonie z Larą. Natomiast kolego M7: wyciągaj te pliki od Rogera i produkuj alternatywne wersje okładek, bo dla niektórych to sprawa PRIORYTETOWA. Se drukną i nakleją. Może parę groszy Ci wpadnie nawet.
  9. Na okładki mam wywalone (o ile nie ma opcji wyboru), więc ani piłkokopacz z MC, ani autko z tyłu mnie nie grzeją. Za to w Mpiku był jeden ciekawy egzemplarz: okładka była przecięta pionowo na pół w zasadzie wisiała na włosku. Ciekawe, ale mimo mojego wywalenia naokładkowego nie skusiłem się Z oprawą graficzną już się pogodziłem ostatnim razem, a zatem sprawa wygląda tak: kontynuacja mojej beznadziei. Wiadomo Swoją drogą: jak to możliwe, żeby zamienić grafika na innego, a ten drugi miał taki sam wyrafinowany (eufemizm) gust jak ten pierwszy, że przejął te kreseczki, paseczki i "nekrologi" bez popitki ? Prędzej bym w szóstkę trafił. Z tą zamianą grafika to musiał być fake, bankowo. Odnośnie czcionki, to dzisiaj wybrałem się do optyka, bo z książkami dawałem rady, ale ze szmatławcem to już po prostu męka (zwłaszcza na błyszczącym papierze), przez co jestem na numerze lutowym, a nie bieżącym. Błogosławieni ci, co po czterdziestce jeszcze okularów nie potrzebują. Do wybadania korekty szkieł dostałem do oblukania specjalny folder, ale jeszcze zaproponowałem szmatławca (bo wożę jeden w plecaku). No i pani mi mówi to, co wiem od dawna: biała czcionka na czarnym tle to zły pomysł. A ja jej na to, że rednacz tej gazety ostatnio pisał, że mu wzrok siada, a mimo to dalej takie strony idą do druku. Ale widać już ma nowe bryle, więc jest wporzo, tak ? Czytasz to, Roger, z Romanem "Bisem" ? Za te męki z czytaniem hyde parku to bym zamknął w izolatce bez lampy, a jedyne światło by wpadało z korytarza, przez dziurkę od klucza. I przy tym oświetleniu kazałbym czytać PE, od dechy do dechy, goddamnit ! A za nowe soczewki do wykartkowania powyżej tysiąc peelenów. Czy redakcja prowadzi dofinasowanie dla czytelników ? Sarkazm mode off.
  10. Już wielokrotnie redaktorzy pisali, że do PE nie pisze się dla pieniędzy, także każdy redaktor powinien się cieszyć, że w ogóle coś dostaje. W zasadzie powonien być dumny jeśli nic nie dostanie, bo wtedy przyczynia się do obniżenia kosztów redakcji ! Historia PE miała swój mroczny okres, kiedy to recenzowało się jadąc na piratach (słynny wątek forumowy),pisało o najnowszych osiągnięcia szarej strefy. Oczywiście dla dobra czytelników, żeby byli na bieżąco. Dobra, mocno sobie ironizuję, ale ... Niech sobie każdy spojrzy do stopki redakcyjnej (najlepiej do najnowszego numeru) i poczyta: kto tam jest, gdzie jest, a kogo nie ma (a recenzje pisze !). Stopka od dawna żyje własnym życiem. Teraz to już nawet laska Sobka (jak się domyślam) reckę pisze, bo już nie ma komu.
  11. Tego nie wiemy. To było (podobnie jak poprzednim razem) przekazanie pałeczki wewnątrz redakcji, a Roger się go podjął. A Pixel ? Moim zdaniem to była nisza niszy. Nabyłem jeden numer (chyba w pakiecie z PH) i nie przekonał mnie ogólnie swoją tematyką do nabycia kolejnego, a wręcz odrzucił jednym felietonem Orbitowskiego. PE miał jeszcze szeroką, starą bazę czytelników, a Pixel był tworem nowym, w nowych czasach, ale o starych czasach, i takiej bazy nie zbudował na tyle, aby to było opłacalne. Tak tylko domniemywam.
  12. "Będzie pan zadowolony" lub "Dogadamy się" . Z tego co piszesz (a w zasadzie już dawno każdy czytelnik to mógł wywnioskować), to mamy tutaj do czynienia z klasycznym, polskim, dobrze znanym pier#@$nikiem, z dopiskiem "extreme".
  13. HIV ma rację, że na forum gros opinii o numerze tyczy się wyglądu okładki Mnie tam wszystko jedno co okładka przedstawia, skoro to tylko forma opłaconej reklamy. BTW: ten dopisek "gry konsole popkultura" powinien być wrzucony gdzieś indziej, bo i tak zazwyczaj jest przysłonięty, z czego tylko wychodzi jakaś krzyżówkowa zagadka. To tylko sugestia, bo nie mi powinno na tym zależeć. Pozostałe wiodące opinie to dostępność w kioskach (już nie bądźcie tacy leniwi, że się sprawdzić nie chce ) i sprawność wysyłki prenumeraty (ta ma swój temat). I papier. Tak: jest lepszy niż poprzedni. I wydaje intensywny, prasowy zapach (niuch, niuch). Także pozdro dla tych kilku (zwłaszcza kolegi Kmiota), którzy starają się coś merytorycznie o kolejnych numerach napisać, bo to syzyfowa praca . Ja tylko z takich wizualnych spostrzeżeń: nadal nie widzę tego graficznego liftingu. A nie, pardon - supporterzy dostali nową graficzkę z serduszkami. Także już nie mam złudzeń. Szczepsss to pewno alter ego Romana, bo jakoś tak dziwnie, że się grafik z imienia i nazwiska podpisać pod swoim urobkiem podpisać nie chce.
  14. Achievement unlocked :-D Congratulations :-) PS Nie kontynuowałbym offtopu (bo generalnie szanuję zasadę pisania w temacie), ale skorzystam z okazji i zapytam: jak się obsługuje te ikonki pod postami, tj. strzałki itd. Klikam, przytrzymuję - nic nie działa.
  15. Widzę pierwsze przychylne opinie. Takoż i ja wybrałem się po nowy numer do empiku (btw: patrząc jak się wysypały kioski, to rozumiem problem jaki mają ludzie z nabyciem pisma w okolicy). No, jest na regale. Sięgam i przeglądam na szybko i ... Zaraz, zaraz - tak się zastanawiam - czy są jakieś dwie edycje (jak z okładkami onegdaj bywało) - jedna ostatnia po Romanie, a druga po nowym grafiku ? Przecież to te same, utarte latami przez Romana szablony makiety ! Gdzie ten nowy lifting layoutu, o którym wspomina Łapusz we wstępniaku ? Po raz kolejny jestem zawiedziony i czuję się oszukany. Łudzę się, że "nowy" jeszcze nie miał czasu na rewolucje, a w następnym numerze dopiero pokaże co potrafi zrobić sam. Tylko się obawiam jednego: że dostał od Rogera prikaz w stylu: - Dobra, młody. Może masz ambicje, ale nie kombinuj i makieta zostaje po staremu. Kapisci ? Roger, proszę Cię, napisz, że tak nie było. :-| A przy okazji wizyty po PE obejrzałem sobie na szybko dwa wydania zagraniczne: The big book of Nintendo - po 99.90, a także Edge - po 64.90. Nie sprawdziłem ilości stron, ale chyba podobnie jak Szmatławiec. (Takie spostrzeżenie odnośnie Edge'a - to zapewne z niego Roman czerpał i podniósł do potęgi⁵ inspiracje "paseczkowe".) Kontynuując - czy zatem 25 zyli to dużo ? Wolałbym jednak 100 stron za 20. Chociaż jak widzę, już są chętni płacić po 30 ;-) Generalnie sprawa ceny sięga jeszcze czasów PE vs N+, gdy Gulash zagadał do Ściery, że trzeba by podnieść ceny, bo tak dalej to cienko z tym biznesem będzie. Ściera chyba nie powiedział ani tak, ani nie, ale następny numer N+ podrożało, a PE poszło w zaparte (żeby wykończyć cenowo ?) i zostało przy starej cenie. A już dawno trzeba było podnieść do 15, a nie kombinować jak koń pod górę, by zostać w dyszce. Potem przyszły problemy z odzyskaniem kasy od Ruchu, spadek czytelnictwa i pismo stanęło na krawędzi. Teraz mamy co mamy - ratowanie się patronitem i kolejne podwyżki. A jak patrzę o ile i jak szybko podrożało PE, to tak sobie myślę, że do prenumeratorów (po starej cenie) to już chyba dopłaca wydawca. No i na koniec: niektórzy bardzo wierzą, że Roger uratuje Szmatławca, tylko niech weźmie to pod swoje stery od Łapusza (swoją drogą - swobodne wyzywanie go tutaj od pijaków - delikatnie ujmując - to przegięcie). Macie wielką wiarę, naprawdę wielką.
  16. Nie jestem pewien czy byłem adresatem tej porady, ale: - pdf nie jest darmowy ; kupuję numery pojedynczo - nie po to kupuję papierowe wydanie, żeby potem korzystać z wydania elektronicznego - lubię czytać z papieru i trzymać gazetę/ książkę w rękach ; jest co na półce postawić (chociaż wszystkie numery PE to jest konkretny stos )
  17. Zerkam na allegro, a tam mi się wyświetla nowy numer ... po 25 (bez grosza). Ups. Ja już jestem o pięć numerów w plecy, bo zwyczajnie nie mam chęci (zaraz wytłumaczę) przysiadać do tego pisma, a tu jeszcze podwyżka ? Zerkam więc na forum, żeby sprawdzić uzasadnienie i co na to ludzie. Łapusz wytłumaczył - ok, przyjmuję argumenty. Osobiście jednak wolałbym opcję mniej stron i stara cena, bo już i tak sporo artykułów jest pchane "na siłę". Wiadomo, nie każdemu da się dogodzić z tematami, ale PE już tak daleko odjechał od treści konsolowej, że ja niektóre strony po prostu już przerzucam, jeśli "lead" mnie nie wciągnie. Najbardziej do czytania zniechęciła mnie w ostatnich latach nieczytelność. Każde pismo, o czym by nie było, powinno być przyjazne dla oczu, a ja Szmatławca wyciągam do czytania w trakcie 12 minutowych przejazdów koleją. O ile za dnia nie jest najgorzej, tak przy nocnych trasach i słabym świetle jest masakra, bo PE potrafi uszczęśliwić czytelnika nie tylko drobną czcionką, ale szarą drobną czcionką na ciemnym tle. Dla moich oczu masakra. A druga sprawa to pstrokaty styl graficzny ("ubogacony" w klamry/paski/paseczki, prostokąciki i"nekrologi" w oceniaczkach) stworzony i oszablonowany przez Romana, a utwierdzony przez kolejnych naczelnych, którzy nawet nie podjęli się zabrać głosu na temat (w temacie jaki utworzyłem). Zatem z radością i nadzieją na lepsze przyjmuję ustąpienie miejsca przez Romana nowemu grafikowi. Żegnam ozięble, jak mawiał mój przełożony. A nowemu życzę jak najlepiej, a także by słowo "kreatywny" nie skończyło się na pierwszym numerze. Jak ujrzę całość, to zobaczę co tam namłodził ;-)
  18. Panowie, chyba trochę za bardzo odchodzimy od tematu Chyba się nie pomylę, ale ostatnia ankieta nt pisma miała miejsce za czasów Ściery, prawda ? Fajna by była taka ankieta do wypełnienia i odesłania w formie listu tradycyjnego, ale dla leniwych niech będzie też gotowiec elektroniczny. Czy może już nikogo specjalnie głos czytelników tegoż CZASOPISMA nie obchodzi ? Specjalnie to wyłuszczyłem, bo czytelnik gazety to zupełnie inny rodzaj poszukiwacza informacji branżowych. Teraz widzę sprawa sprowadza się do kilku komentarzy na forum czy fb (nie posiadam konta, więc w zasadzie nie wiem czy coś tam się gdzieś dzieje) na temat konkretnego numeru i ... co dalej ? Romek głosu nie zabrał, Roger też. #nikogo
  19. @Roger Czołem, naczelny (chociaż tak naprawdę wszyscy należymy do naczelnych ) ! Moje zdanie w temacie zapewne już poznałeś, więc nie będę się powtarzał. W organizacji czegokolwiek należy zawsze przyjąć prawo Murphy'ego. Dobrze jest też korzystać z cudzych doświadczeń aby nie musieć uczyć się na własnych błędach, chociaż własne lepiej tkwią w pamięci. Po tegorocznym Pixel heaven chciałem napisać mejla do Łapusza ze spostrzeżeniami na świeżo, ale potem pomyślałem sobie: przecież za rok nikt o tym nie będzie pamiętał, a już na pewno tego mejla szukał. O ile dobrze zrozumiałem, to podjąłeś tego zadania na potrzebę (współ)ratowania sytuacji w tydzień. W mejlu o premierze historii filmu PE wcześniejszy termin to był 29 października, czyli już była jakaś sytuacja kryzysowa wcześniej. "Jeśli dożyjemy za rok zrobimy to z większą pompą i lepiej zaplanowaną organizacją." Mam prośbę: nie składaj takich deklaracji, bo organizowanie i odkładanie wszystkiego na ostatni moment to jest po prostu natura i wieloletnie przyzwyczajenia z życia osób z redakcji (termin? pewno to tylko ściema) A potem jak się coś stanie (niestety, nieszczęścia chodzą po ludziach) to później jest dramat. Nie organizowałem nigdy żadnego takiego eventu, ale obstawiam, że to jednak łatwiejsze niż organizacja wesela, które trzeba z rok do przodu planować Zatem jeśli już podałeś taką wstępną deklarację, to znaczy, że właśnie nad tym pracujesz w każdym szczególe ;P Ale na serio: jeśli chcesz to zostawić sobie na później, np. na miesiąc przed imprezą - odpuść. Przynajmniej nikt nie poczuje się później rozczarowany. Jeśli natomiast na miesiąc przed będzie wszystko gotowe, że tylko otworzyć drzwi, włączyć światło i wnieść sprzęt do środka, to wówczas obwieść to światu. No dobra. Trochę osób nad tym pracowało na spontanie, więc należą im się jakieś podziękowania. Natomiast ogólnego zdania nie zmieniam: było słabo. I to jest moje zdanie, bez złośliwości, dla samego hejtowania. Twórcy indie też często zapewne wypruwają sobie żyły, a później dostają takie jeden czy dwa na dziesięć, i jednego z drugim redaktora nie obchodzi potem z jakimi problemami się w tamtym czasie zmagał. Warto o tym też czasem pomyśleć drukując reckę dla beki. No, a teraz zdrowiej chłopie, bo 304 tuż, tuż, a sam się przecież nie zrobi Pozdro !
  20. @Eskimos Nie będę spekulował na ten temat, ale najwidoczniej PE nie jest priorytetem. Owego kwartalnika też w rękach nie miałem, ale chyba Stanowski kojarzy się z większym kapitałem, a więc z większymi wymaganiami. A z ciekawości zapytam: czy znasz szatę graficzną tuż przed zmianą grafika ? Była gorsza, skoro Twoim zdaniem teraz jest ładnie ? Albo jeszcze dalej: z czasów Lokiego, Bufiego, Magdy i Ściery ? A w ogóle to faceci są wzrokowcami, więc jak myślisz: dlaczego kobiety całe życie się zmieniają ? Nie tylko dla siebie, bo kobieta zmienną jest, ale również żeby podtrzymywać zainteresowanie swojego faceta. Dlatego zwyczajnie potrzebne jest odświeżenie szaty graficznej, bo ja już na te kolorowe paseczki patrzeć nie mogę.
  21. Parafrazując temat „Czy Monika musi pisać ?” (niech pisze, a co ) chciałem zapytać „Czy Romek musi zajmować się grafiką ?” Recenzenci nie muszą umieć robić gier, ale nie przeszkadza im to w ostrym rozliczaniu twórców gier za niedopatrzenia audio-wizualno-dizajnowo-gameplay’owe. Zatem czytelnicy też mają prawo chyba oceniać pismo i redakcję za ich rezultaty, prawda ? Na zeszłorocznym PH spotkałem Rogera z Majkiem gdy wygrzewali się niczym gady na słońcu po afterku z minionego wieczoru Zagaiłem wówczas naczelnego w temacie, który mierzi mnie od kilku lat: o szatę graficzną na podstawie ostatniego numeru. „Musiałbyś pogadać z Romkiem” – to usłyszałem od Rogera. Sorry, ale nie jestem jego przełożonym (Romka), bo gdybym był, to już by na tym stanowisku dawno nie pracował. U mnie w pracy jest jeden kierownik, który ma wszystkie cechy, jakich kierownik mieć nie powinien (leniwy, niezorganizowany, jest – eufemistycznie mówiąc - mało inteligentny, okradał ludzi z premii i jest pijakiem), ale pracuje, bo się z prezesem po plecach klepią. Tu też jest chyba coś nie tak, bo na łamach felietonów zarówno Butcher jak i Roger wspominali, że musieli robić przeróżne podchody (z przekupstwem włącznie) aby przekonać go do innych rozwiązań. Więc zapytam: jaka jest hierarchia w redakcji, skoro polecenia naczelnego nie są nadrzędne ? Czy może tak jak teraz jest dobrze ? To co zrobił Roman (moim zdaniem) z makietą graficzną to jest prawdziwa rzeźnia w porównaniu z tym, co było przed jego pojawieniem się w redakcji. Pamiętam jak się żartobliwie przedstawiał - chyba w Hyde parku - (cytat z pamięci): to ja popsułem waszą gazetę. Miałem nadzieję, że się poprawi, nabierze stylu i rozwinie się, bo każdemu trzeba dać szansę, ale nic takiego nie nastąpiło (a minęło już kilka ładnych lat). Doklejanie do wszystkiego (nawet do maleńkich screenów) paseczków w rażących kolorach, paseczków z obciętym rogiem, paseczków z kreseczkami to najwidoczniej maksimum jego umiejętności rozwoju graficznego (a podpisany jest w stopce jako grafik kreatywny). Można kilkoma patentami i kolorami zostać mistrzem stylu niczym Andy Warhol, ale nie każdemu jest to dane. Zatem Romanie, proszę, bardzo proszę: uprościłeś wszystko co było bardziej czasochłonne, ale zrób coś z tym, bo te czarno-białe „klepsydry” ze zdjęciami autorów (jakie zrobiłeś w podpisach do oceniaczek) stają się tylko zapowiedzią końca tego kultowego periodyku. Skoro młodzież odeszła do Internetu, to może chociaż starych czytelników jak najwięcej trzeba by utrzymać (mój starszy brat już kupuje bardzo sporadycznie), bo okładki z hitami cudu nie dokonają. Niezależnie od tego czy Łapusz (wracaj do zdrowia, chłopie) albo ktoś inny zajmie się wydawaniem PE, to nadal będę Szmatławca kupował. Nie prenumeruję, nie dopłacam w patronite, ale co miesiąc kupowałem, kupuję i kupował będę. Jak gazeta padnie, będzie szkoda, ale – podobnie jak z Neo plus i innymi – pewno na krótko. Nie mam ciśnienia na najnowsze newsy i bycie na bieżąco z każdą premierą (jest wręcz zupełnie na odwrót), ale przyznać muszę, że to już opiera się bardziej na sentymencie, nostalgii. I jeszcze te wszystkie recki spisuję w tabelkach, też chyba z powodu wieloletniej tradycji takowego katalogowania w pliku na komputerze. I zaufania do redakcji. PE już zdecydowanie odbił od core’owej tematyki, czyli gier, dryfując w daleko odsuniętą (czasami zdecydowanie za daleko) od bazy publicystykę. Kwestia gustu, czy komuś takie czy inne tematy pasują, ale kurczenie się działu listów (kultowy dział każdego starego czasopisma o grach) to jawny znak, że pomimo łatwości (nie trzeba pisać na kartce, płacić za znaczek) w komunikacji, dzieje się coś zupełnie na odwrót: aktywnych czytelników ubywa. Skoro nie można namówić ich na długie listy (a to jeszcze trzeba umieć sklecić parę sensownych zdań), to może warto dla ożywienia dołożyć tam sekcję pytań do redakcji ? Krótkie pytanie, długa odpowiedź redaktora. Ale wracając do tematu: zmiany graficzne są konieczne. No, chyba że w redakcji już jest podejście w stylu „skoro print padnie, to po co się starać ?” W recenzjach gier spotykać można było porównania w stylu „grafika jak dwie generacje do tyłu”, a PSX Extreme w obecnej formie to która generacja ? PS2 czy PS3 ? Sorry, musiałem to z siebie wyrzucić. PS Sam z profesjonalną grafiką nie mam nic wspólnego (umiejętności obsługi Painta bym do tego nie zaliczył ;), ale gdybym miał, to pewno bym nie spoczął na laurach, zwłaszcza w pracy kreatywnej. PS 2 Nie wiem ile jest czasu i możliwości zmian w trakcie końcówek, ale relatywnie patrząc w przeszłość: kiedyś się dało. PS 3 Odpowiedzi "o gustach się nie dyskutuje" nie kupię w takim przypadku.
  22. Jest niedziela. Wczoraj było Extreme Party z okazji 25-lecia, a zapewne było grubo … Zapewne tak sobie wielu nieobecnych mogło pomyśleć. Czy słusznie ? Kiedy znasz się z kimś większość swojego życia, a ten ktoś zaprosi Cię na imprezę, bo takową organizuje, to mimo tego, że coś nie wyszło tak jak powinno, to nie będziesz mu tego wypominał. Pobawicie się, powspominacie stare i dobre czasy, a potem rozjedziecie się w swoje zakątki Polski ze słowami „Fajnie było się znów spotkać!”. To jest wersja dla tych czytelników Szmatławca, którzy nie mogli przyjechać. Dalej przedstawię swoje własne odczucia i spostrzeżenia jako czynny uczestnik tegoż rocznicowego zdarzenia. Pierwsze Extreme Party odbyło się jeszcze w poprzednim millenium. Byłem młodziakiem, coś tam jeszcze pamiętam, ale miałem pewne traumatyczne zdarzenie w drodze powrotnej, więc jakoś nieszczególnie chętnie wracam myślami do tamtych zdarzeń. Na osiemnastce PSX Extreme nie byłem, ale obejrzałem sobie dzisiaj reporterską relację z kanału Playstation. Nawet fajnie się to prezentowało w dużym skrócie, a oglądając pewne postacie w tle miałem odczucia deja vu. Gdy w zeszłym roku byłem na Pixel Haven, to wyszło to całkiem nieźle, z dużym potencjałem na jeszcze lepiej w kolejnych edycjach. Doskonała miejscówka (Warszawska Szkoła Filmowa, sala kinowa na prelekcje) dawała komfort oglądu i odsłuchu z każdego miejsca, retro klimaty w innych salach, a na koniec efektowne wręczanie nagród. Było też spotkanie z redakcją PE, ale Roger wspomniał, że to impreza Pixela i za rok dopiero zrobią swoją. W tym roku wybrałem się ponownie na Pixel Haven i … ogromny regres. Miejscówka tragiczna, problemy z akustyką, obrazem, komputerami a finałowe wręczenie nagród festiwalowych wypadło beznadziejnie. Wszystkie lata doświadczeń z poprzednich edycji zostały zmarnowane. Wybierając się na to Extreme Party liczyłem, że ktoś tam się na swoich i cudzych błędach czegoś nauczył. Naiwny byłem. Mieszkam w Warszawie, więc niefortunna godzina (18:30) rozpoczęcia dla miejscowych nie wyglądała może tak źle, ale dla przyjezdnych już nieszczególnie, zwłaszcza że już mamy zimny koniec roku. Dlaczego tak późno ? To pierwszy minus. Wejściówka to 20 zł (z gwarantowanym piwem w barze) więc tanio, a w wersji z bogatszym pakietem za 80. Dojazd na miejsce wyjątkowo łatwy (metrem z centrum), ale już sama miejscówka to jakaś rockowa speluna, co nawet sam Roger powiedział ze sceny. Po tegorocznym PH nie sądziłem, że może być gorzej. Na miejscu zorientowałem się, że to było coś w rodzaju mini Pixel Heaven, bo były również retro zakątki i turnieje na konsolach, a więc ogólnie zaczęło się wcześniej. Na oficjalne otwarcie jednak zdążyłem, chociaż zrobiła się mała kolejka przed wejściem. Sól, czyli wywiady, odbywała się w małej sali o silent hillowej estetyce. Może komuś się podobało, mi zdecydowanie nie. Trochę miejsc siedzących, reszta musiała stać. No dobra, ruszyło. Tematy zapodane na scenie miały potencjał. Pierwszy był wywiad z twórcą filmu o historii PSX Extreme (w którejś salce był odtwarzany w wersji rozszerzonej do dwóch godzin), potem już miało być tylko lepiej, bo przecież do rozmów zapraszano osoby związane z historią PE, a nawet z Neo Plus. No właśnie, miało być. Człowiek Warga głównie opowiadał o czymś nie w temacie (przeplatając to mnóstwem wulgaryzmów, myśląc że jest bardziej cool), chociaż zdradził ciekawy wątek, bo jego początek z PE miał w ogóle po spotkaniu ze Ścierą, który na giełdzie przerabiał konsole. Tego nie wiedziałem. Jednak największy problem był z odsłuchem, bo publika w połowie, a może nawet w większości, zajęta była … rozmowami ze sobą (nawet w trakcie najciekawszych wywiadów), przez co był spory gwar. Serio ? W pewnym momencie prowadzący wywiady Krooger zapytał: czy ktoś nas w ogóle jeszcze słucha ? Bez rezultatu. Wywiady były przemieszane z tzw. crazy camposami, czyli „szalone” konkurencje. Ściera prowadził „jaka to melodia ?”, Komodo i Butcher z wiedzy na temat gier/gry TLoU, a Soq zawody w przysiadach z kubeczkiem wody na głowie (na marginesie: zwycięzca zrobił przysiadów mniej, bo robił je wolniej, tylko dłużej utrzymał kubeczek Były jeszcze questy w wyrywaniu Moniki (na tekst związany z grami) oraz najlepszy taniec na scenie. Panowie ewidentnie nie mieli skilla w tych tematach, co dobrze podsumował Konsolite swoją miną w trakcie konkursu tanecznego i tekstem „wszyscy jesteście przegrani”. Jak ktoś kiedyś powiedział: jeśli nie potrafisz, nie pchaj się na afisz, ale procenty we krwi zapewne zrobiły swoje. No właśnie, alkohol. Ja przyjechałem i wyjechałem trzeźwy (prowadziłem), ale to zapewne jego zasługa w tym, że tak a nie inaczej zachowywała się publika. Dwóch panów miało mocną fazę już od samego początku. Ten pierwszy upodobał sobie okrzyk „Nie i ch*j!”, ale gdy wpakował się na krzesło scenowe, to Soq pojednawczo wręczył mu grę, którą ów kolega bezinteresownie po chwili oddał ;-) Drugi (upodobał sobie siedzącego pod sceną redakcyjnego Majka jako obiekt do przytulania zawalczył i przegrał z grawitacją dwukrotnie (i tak cud, że mu się nic nie stało gdy spadł z wysokiego stołka). Alkohol jest dla ludzi, ale widocznie dla sporej części był najważniejszym punktem imprezy, co podsumował też występ dwóch raperów (nie wymienię, bo nie znam i nie dosłyszałem, podobnie jak większości ich tekstów) w ramach występu muzycznego w utworze, w którym kluczowe było zdanie „Lubimy się naje*ać”. Co kto lubi. Miał być jeszcze jakiś występ tancerza (nie tancerki ?), ale po pasowaniu (i to dosłownie Kacpera Adamusa na redaktora (gratulacje, bo dobrze się go czyta) wybyłem z tej imprezy ćwierćwiecza. Niestety, ale podsumować to muszę jednoznacznie: było słabo, bardzo słabo. Spodziewałem się fajnej imprezy, na której przygotowanie było mnóstwo czasu, a wyszło extrimowo, ale w tym złym tego słowa znaczeniu, bo chaotycznie i bez dobrego planu. Gdzie pytania z publiczności ? Większość opowiedzianych anegdot jest już znana starym czytelnikom z pisma. Fajnie, że można było spotkać jeszcze raz te redakcyjne „mordy” (bez obrazy) na żywo, bo to już mogła być ostatnia impreza tego typu, patrząc na rynek druku, ale to mało, stanowczo za mało.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...