Treść opublikowana przez Jukka Sarasti
-
Steam Deck
Właśnie odpaliłem sobie Silksong po 35 godzinach gry, a tutaj nie ma zapisu stanu gry. Na początku wyskakuje standardowy komunikat o synchronizacji z chmurą, po czym zapisu nigdzie nie ma - próbowałem restartować urządzenie, reinstalować grę, ale to w niczym nie pomaga. Czy ktoś z Was ma jakiś pomysł lub spotkał się z tym problemem? Uprzejmie dziękuję za odpowiedzi.
-
Hollow Knight Silksong
Zacząłem eksplorację Mount Fay i to pierwszy moment w grze, kiedy jestem wyjaśniany w zakresie platformingu - czuję się, jakbym grał White Palace z jedynki, tylko jeszcze utrudniony o mechanikę utraty HP z upływem czasu. Liczę, że jest z tego obszaru jakaś fajna nagroda i potem już nie ma czasówek tego pokroju, bo mnie już palce bolą.
-
DRAGON QUEST I & II HD-2D Remake
Trochę mi w tych wszystkich rimejkach brakuje, żeby puścili ósemkę z podbitą rozdziałką i ew. poprawkami z gatunku QoL na współczesne systemy, chętnie bym w to sobie poszpilał np. na Steam Decku.
-
Silent Hill f
Niebieska okładka dużo ładniejsza.
-
Hollow Knight Silksong
Po 21 godzinach zacząłem drugi akt. Last Judge to była pierwsza walka, gdzie się na dłużej zaciąłem, chyba z godzinę mi to zajęło. Gramy dalej, póki co idealnie mi leży ten tytuł.
-
własnie ukonczyłem...
Dzięki za zwrócenie uwagi, poprawione :)
-
własnie ukonczyłem...
Skończyłem wczoraj wieczorem fabułę w Clair Obscur: Expedition 33, zostawiając sobie na później nieco dodatkowej zawartości. Sporo już o tym tytule napisano, sporo się zachwycano i ja prawdę mówiąc nie jestem w stanie rzucić na niego jakiegoś nowego światła poprzez odmienną perspektywę - to przepotężna gra jest. I to na wielu płaszczyznach. Sama fabuła sprawdza się świetnie, choć gra operuje jednym motywem, którego nie lubię związanego z naturą świata gry, niemniej nie jest to oczywiście zarzut, a jedynie moja preferencja. Ciekawie odkrywa się ten interesujący świat, doskonale śledzi świetnie napisane postacie (da się napisać silne kobiety, które nie wpadają w bycie przemądrzałymi girlboss? da się), a gra dobrze balansuje dostarczane emocje. Raz człowiek uśmiecha się pod nosem z robiącego w dużej mierze za comic relief Monocco, niemalże rozczuli się widząc maskotkę Esquie, a kiedy indziej robi mu się smutno. Świetnie jest ta gra napisana. Fabuła to jedno, ale kreacja tego oryginalnego świata to drugie. Naprawdę jestem pod wrażeniem kreatywności ekipy z Sandfall, która powołała do życia zróżnicowany i zwyczajnie ciekawy wizualnie świat. Interesująco przemierza się te krainy, mierząc z coraz dziwniejszymi przeciwnikami i odpalając efekciarskie ataki (a zwłaszcza robiąc DMC Versem). Systemowo również gra bardzo mi robiła - bierze rozsądny i nieprzekombinowany jednocześnie system turowy, a potem dodaje do niego Sekiro. Umiejętności mają sens, dobrze wykorzystuje się między nimi zależności, a gra jednocześnie nie wpada w "użyj skilla X w trzeciej turze na przeciwniku ze statusem Y, to Twoja szansa na cios krytyczny wzrośnie o 2% pod warunkiem, że masz założony przedmiot Z". No i jest dramaturgia, gdy od udanego parry zależy, czy nasza drużyna przetrzyma walkę. Jednocześnie można zrobić dosyć łatwo z ekipy samoleczące się komando, gdy nałoży im się rozmaite odzyskiwanie HP po udanym ataku czy zabiciu wroga - co nie jest wadą, zabawa w robienie jak najbardziej dowalonej ekipy koksów to sól RPG. No i zróżnicowanie postaci i fakt, że każda ma swój osobny minisystem - moją ulubioną konfiguracją drużyny byli Verso, Sciel i Monocco. Ano właśnie, to, co mi strasznie leżało w omawianym tytule to fakt, że bierze za szkielet jRPG (złośliwie mógłbym powiedzieć, że to najlepsze Final Fantasy od czasów IX), ale jednocześnie pozbywa się praktycznie wszystkich wad japońskich kolegów. Żadnych pstrokatych elementów, żadnych infantylnych i drażniących postaci, zero dłużyzn. Samo mięsko i sporo satysfakcjonującego pobocznego contentu. Do tego na pochwałę zasługuje dobra optymalizacja UE5, który sprawnie oddaje wizję artystyczną twórców i P O T Ę Ż N A muzyka. Dosyć powiedzieć, że żona jak siedziała ze mną w pokoju i widziała, że odpalam jakąś gierkę, to miała nadzieję, że "to ta gra z fajną muzyką", no i siedziała obok mnie, byle tylko nacieszyć się utworami. Branżunia miewa swoje zadyszki, najwięksi zdają się być niekiedy jej największym rakiem, ale dopóki gierki ciągle chcą robić ludzie jak ekipa z Sandfall, to nie ma powodów, aby myśleć o zmianie hobby. Czy to będzie moje GOTY to jeszcze nie wiem, bo Silksong też dzielnie walczy póki co o to miano, ale jest to doskonała gra i moja absolutna topka tej generacji.
-
Nintendo Switch 2 - temat główny
DQ7 miło, ogra się na innej platformie, Mariany Galaxy może w końcu nadrobię, Firefox Emblem bardzo cieszy, poza tym nic, co by mnie ruszyło bardziej na tym pokazie.
-
Nintendo Switch 2 - temat główny
Nowa gierka Platinum, bo spodziewam się, że będą robili kolejne exy dla Nintendo.
-
Hollow Knight Silksong
Jestem po 16 godzinach, wydawało mi się, że wlazłem wszędzie gdzie się dało poza Blasted Steps, a tu po walce z Widow się odblokowuje nowe narzędzia i nowe przejścia w zwiedzonych lokacjach - myślę, że spokojnie ponad 50h mi zejdzie na ten wielki tytuł. Póki co jeszcze nie miałem poczucia dużej trudności poza Hunter's March - wszystkie tam walki rozpykałem może w góra 15 podejść, ale zacząłem kurwować jak po killroomie z czerwonymi robakami znalazłem ławkę-pułapkę, powalczyłem z Savage Beastfly a na koniec za taką sobie nagrodę użerałem się z czerwonym koksem i latającym przydupasem.
-
Hollow Knight
Dawno temu grałem i coś mogło się zatrzeć, ale raczej warto wrócić, bo poza znajdźkami dash (a potem double jump) pootwierał nowe obszary nie tylko blisko miejsca, gdzie się zdobyło umiejętność, ale też takie, które się mijało w grze kawał czasu przed zdobyciem umiejętności.
-
Hollow Knight Silksong
Mam jakieś 10h, tyle dostępnych lokacji do eksploracji, że aż nie wiadomo gdzie iść. Na ten moment gra wydaje mi się łatwiejsza od Hollow Knight, ale możliwe, że wspomnienia się nieco zatarły. Dalej jestem absolutnie zakochany w tej grze.
-
własnie ukonczyłem...
Jeśli Ci tak podeszło, to atakuj koniecznie Divinity: Original Sin 2 tych samych twórców. Jedna z moich ulubionych gier i pod kątem samego systemu walki IMO jeszcze lepsza od BG3.
-
Silent Hill f
Na Loaded (dawne CDKeys) 225 zeta za cyfrę na PC.
-
Hollow Knight Silksong
Warto mieć na uwdze Latanie odblokowuje się po jednym queście, do którego dojście zajęło mi z 4h, w lokacji po walce z Lace. Co do papryczek i trudności, to dopiero pewnie będziemy bluzgać jak dojdziemy do odpowiednika White Palace
-
Hollow Knight Silksong
Niedaleko - tam gdzie jest ławka "niżej" - można zdobyć noże do rzucania, do tego ten atak pod R1/RB ma duży zasięg, a ciosy grabiami można parować jak się uderzy w tym samym momencie. Pograłem dopiero z 2-2,5h i jestem absolutnie zakochany. Hollow Knight to jedna z moich ulubionych gier, a to jest tylko i aż "bigger and better". Ta sama cudowna fizyka ruchów, ten sam wspaniały klimat i uroczy świat, no i muzyczka. Ale to jest piękny rok dla giereczek - gram sobie w Silksong i Ekspedycję, zaraz Ninja Gaiden 4, ograłem już Dooma i Yakuzę, a tu jeszcze czekają na ruszenie AA z duszą jak Cronos, Atomfall czy Hell is Us.
-
Hollow Knight Silksong
Odświeżam jak USOSa na studiach, kiedy trzeba się było zapisywać na przedmioty.
-
Hollow Knight Silksong
Dobrze, że jestem do końca tygodnia na L4
-
własnie ukonczyłem...
Boltgun olałem chyba po godzinie, zupełnie mi nie siadł. Dusk natomiast jest wspaniały, warto ograć zdecydowanie.
- Xbox Game Pass - gry w abonamencie
-
własnie ukonczyłem...
Po zobaczeniu trzech zakończeń w Fire Emblem; Three Houses wpisuję grę do kajecika "ukończone" i odkładam na czas nieokreślony, dopóki nie najdzie mnie ochota na ostatnią ścieżkę, to jest dom Claude'a. I mimo, że bawiłem się świetnie, to szybko ta ochota nie nadejdzie, gra musi swoje odleżeć, o czym więcej za chwilę. Niewątpliwie jednak historię żółtego luzaka poznam, bo i fabuła była tym, co najbardziej trzymało mnie przy omawianym tytule. Nasz protagonista, z automatu zwany Bylethem (można zmienić) po lekkim zamieszaniu na początku gry trafia do akademii wojskowej zarządzanej przez lokalny kościół. Tyle, że nie jako uczniak, a nauczyciel - jako doświadczony najemnik i syn żywej legendy w fachu (a także, jak się szybko okazuje, także w militarnym skrzydle kościoła) z miejsca dostaje fuchę i wybiera, który z trzech domów reprezentujących trzy mocarstwa na kontynencie będzie szkolił. Do tego okazuje się, że wyróżnikiem naszego bohatera jest nie tylko fryzura i geniusz strategiczny, ale też inne cechy. Nie da się ukryć, że sposób w jaki napisani są bohaterowie i rozwijanie się fabuły sprawia, że człowiek śledzi dalej tytuł z zaangażowaniem. Większość naszej ekipy można polubić i mają swoje własne mniej lub bardziej ciekawe historie, a przechodzenie gry innymi stronnictwami rzuca zupełnie inne światło na świat gry. Przy pierwszym przejściu opowiedziałem się po stronie Dymitra, dzięki czemu w drugiej połowie gry śledziłem historię o zemście, odkupieniu i ogólnie rzecz miała chwilami mocno depresyjny ton. Przy drugim przejściu dołączyłem do Edelgard, co pozwoliło lepiej zrozumieć system społeczny świata i mroczną rolę kościoła. Trzecie przejście, tym razem kościołem, z kolei odsłoniło, że na tym świecie istnieje prawdopodobnie warstwa historii sugerująca wręcz: Spoiler postapokaliptyczny setting Sporo frajdy sprawiają również bitwy - Fire Emblem to jedna z najstarszych serii taktycznych RPG i tę spuściznę po prostu widać. Starcia mają ciekawą konstrukcję, czasem wprowadzają jakieś urozmaicenie, no i miło się zwyczajnie patrzy jak nasza coraz bardziej dopakowana ekipa robi porządek. Walki spodobały mi się na tyle, że postanowiłem, że przejdę nie tylko te pozostałe Fire Emblemy, które mam na półce na Switcha, ale też chętnie cofnę się w przeszłość i ogram starsze gry w serii. Kamień/nożyce/papier, ale to miecze/włócznie/topory/łuki/czary zawsze działa. Fabuła jest super, walczy się elegancko, więc co mi tu do końca nie pasowało? Przede wszystkim fakt, ile elementów powtarza się przy kolejnych przejściach. Three Houses to gra skrojona z myślą o przechodzeniu jej różnymi stronnictwami (co widać zwłaszcza po tym, jak bardzo wybór ekipy determinuje to, czego dowiemy się o świecie), więc przy kolejnych podejściach męczy powtarzalność misji. O ile jestem w stanie to zrozumieć w pierwszej połowie gry, dziejącej się w szkole, to jednak niezależnie od stronnictwa powtarzają się walki poboczne (za wyjątkiem tych ściśle związanych z jakąś postacią w drużynie), ale też sporo bitew w wątku głównym. Ogrywając kampanię Edelgard (krótszą od pozostałych), powtórzyły mi się bodajże trzy misje, które rozegrałem już na ścieżce Dymitra. Na ścieżce kościoła miałem wrażenie, że na 11 misji zarezerwowanych wyłącznie dla tej strony, tylko dwie ostatnie bitwy były autorskie, a nie powtarzające się z pozostałymi ścieżkami. Z czego ta ostatnia bitwa toczyła się w miejscu (a więc ten sam układ areny), co jakieś 5 misji, które już rozegrałem przy kolejnych przejściach. Wolałbym krótsze kampanie, ale za to od siebie bardziej odmienne. Nie w pełni też lubiłem mechaniki, nazwijmy to simowe. Samo przeklikanie treningów, seminariów czy interakcje z postaciami - nie mam z tym problemu, to ostatnie bardzo lubiłem. Drażniło mnie jednak w praktyce mimo wszystko obowiązkowe bieganie po opactwie przynajmniej raz w miesiącu. Naprawdę wolałbym sobie powybierać z listy z kim chcę pogadać albo czy chcę porobić ryby, zamiast latać jak debil po raz wtóry po tej samej mapie i doświadczać raz za razem zabawnego buga związanego z przechodzeniem przez zamkniętą bramę do kaplicy. A że to bieganie po opactwie powtarza się co rozdział, to łatwo sobie policzyć, ile razy poświęciłem te 10-15 minut przy trzech przejściach na nudne zwiedzanie. Technicznie szału nie ma, choć artstyle jest przyjemny, podobnie jak muzyka (póki nie zacznie drażnić powtarzaniem się - za wiele jej tu nie nagrano). Nikt raczej w to nie będzie jednak raczej grał dla grafiki (którą spokojnie uciągnąłby Gamecube), a gra nie ma jakichś przerażających dropów, więc nie ma co przeżywać. Podchodziłem do Three Houses z pewnymi obawami (elementy związane z budowaniem relacji i spędzaniem czasu poza walką nie nastrajały mnie optymistycznie), ale ostatecznie bawiłem się świetnie, choć czuję się nieco zmęczony przez powtarzalność map przy kolejnych przejściach. Czasu na pewno nie żałuję i tytuł ten przekonał mnie do serii, z którą do tej strony miałem bardzo ograniczony kontrakt. Nowe gry z serii pewnie będą dla mnie argumentem za tym, aby kupić Switcha 2 OLED, jak już wyjdzie.
-
Indyki & ukryte perełki, które warto znać
Entropy na SteamEntropy is a tactical turn-based RPG inspired by classic JRPGs. Assemble your party of mercenaries and forge your own path towards an expedition into hell to stop the demonic incursion. Choices you maNowa gra autorów (autora?) Dread Delusion, tym razem drużynowe RPG.
-
Silent Hill f
Też zawsze gram w japońskie gry z oryginalnym dubem, lepiej się wczuwam - filmów JAV z innym językiem audio też sobie nie wyobrażam.
-
Ninja Gaiden 4 -- Platinum Games
Jestem na tę grę tak nakręcony, że pomimo dania sobie bana na kupowanie nowych gier i posiadania GP i tak jestem już praktycznie na etapie składania preordera.
-
HORROR
Najbardziej na trailerze rozbawiło mnie określenie Gansa jako "visionary director" czy jakoś tak - gość jest znany głównie z adaptacji Silentów (z czego ta druga wygląda obecnie dosyć zabawnie na tym teaserze) i "Bractwa wilków", którego wizjonerstwo polegało na próbie podczepienia się pod trend na matrixowe walki w filmie o XVII-wiecznym badaczu i Indianinie XD