Skocz do zawartości

Resident Evil 6


MBeniek

Rekomendowane odpowiedzi

Jeśli dodam że obczaiłem także walktrough z pierwszych rozdziałów Leona oraz Chrisa oraz całe finałowe strarcie to będę wiarygodniejszy? ^^

(...)

No i o to mi od początku chodziło - gra przynajmniej trochę poznana, napisane konkretnie co i jak się nie podoba. Git. Wbrew pozorom cieszę się, że gra jest tak kontrowersyjna i zgarnia bardzo mieszane opinie, bo to może dać Capcomowi do myslenia i RE7 będzie w końcu Residentem na jakiego czekam od czasu czwórki (RE6 mimo, że świetny, na pewno jest daleki od tego czego się spodziewałem). A negatywne opinie mnie nie rażą, jedyne co mnie wkurza, to uprawianie żenującego hejtingu przez ludzi, którzy chcą koniecznie się wypowiedzieć, a w rzeczywistości g*wno wiedzą. Twój post mi się podoba, mimo że z wieloma rzeczami się nie zgadzam. Tak już można przynajmniej prowadzić dyskusję.

To super ;) Nadal jednak upieram się przy twierdzeniu że jeżeli ktoś oprócz zetknięcia się z demem obczaił także filimiki przedstawiające takie choojowe motywy jak np.

- QTE zasłaniające nam już prawie 1/4 ekranu i pokazujące już nawet jak długo i kiedy mamy używać przycisków

- GPS dla ćwierc debili (obecny nawet po wyłączeniu go w opcjach pod L2!)

- wymiany ognia ze „strusiami”

- potykanie się o pajęcze odnóża terrorystów porywających zakładników

- czy bzdury pokroju zombiaków kręcących korbami

,ten powininen mieć pełne prawa by być dla tej gry bezlitosny. Przynajmniej pod względem oceny designu przeciwników, paściarskiej tandety przeczącej całej tej „epickiej otoczce”, oraz gameplayu (przy założeniu że obadał wcześniej także całe demo) Może to nie sprawiedliwe aby wlepiać tutaj 1-4/10 bez dotykania pada, ale na pewno by nazwać ją tytułem grubo poniżej oczekiwań. Stąd moja obrona większości krytyków-teoretyków.

Właśnie, muszę liczyć się z umownościami, które także ograniczone są pewną konwencją. Fabuła traktuje temat wirusów które zwiększają siłę, gabaryty, wygląd nosiciela, ale przecież nie mogą brać się nie wiadomo skąd i znikać nie wiadomo gdzie. To gra w konwencji s-f. Nie wizard fantasy.

Ja już w zbyt wiele gier grałem, zbyt wiele filmów obejrzałem i zbyt wiele książek przeczytałem, żeby podobne głupoty robiły na mnie wrażenie. Chyba się na to uodporniłem, bo widząc "T-rexa" w RE6 spokojnie tylko pokiwałem głową i powiedziałem do siebie "aha, spoko". Resident Evil zawsze był pełen kretynizmów (no, dawniej trochę mniej), a to co wymyślono w czwórce to już było absolutne dno fabularne i logiczne, więc od tego czasu wiem, że cokolwiek tu zobaczę już mnie nie zaskoczy. Przy takich grach najlepiej wyłączyć mózg i skupić się na czystej akcji, a nie analizować zdarzenia, które i tak nie mają sensu.

Ja także widziałem/ czytałem/ ograłem ich sporo, ale zawsze potrafiłem łapać odpowiedni dystans i konwencję; jak Batmany Burtona czy inny Edawrd Nożycoręki – to klimatyczna groteska i artystyczny miszmasz, jak Jurassic Park – to po prostu dobre kino s-f o cudach inżynierii genetycznej, jak Indiana Jones czy Star Wars – to po prostu bezpretensjonalne kino Przygody/ Baśń w przestrzeni kosmicznej, jak Alien, Aliens czy Predator – niezłe „realistyczne” obrazy s-f/horrory itd.

Kwestia tego bossa nie tylko kompletnie burzy pozory epickiej otoczki RE6 w poważnej konwencji (smierć prezydenta USA itp.) ale zawodzi przeokrutnie także w kwestii designu.

(no może poza tą ‘psią” formą na dachu pociągu)

 

Naprawdę trzeba już odwoływać się do prehistorii, lub kretyńskich monster movie z lat 50’ ubiegłego stulecia? Jak ujął to Zwyrodnialec; „Irving (RE5) został przebity”, a ja po całym tym nagromadzeniu debilizmu zareagowałem dokładnie tak jak Ty; „Aha spoko”

Zestawiasz tu mieliznę RE4 i cholera masz w tym sporo racji. Kocham RE4, uwielbiam w zdecydowanej większości sensowny i przede wszystkim bardzo odświeżony design monstrów oraz większości bossów, ale scenariusz, kretyńskie postacie i główny sprawca to totalna tragikomedia.

Chociaż kto wie:

 

Może kopalny pasożyt który utrzymuję telaptyczną więź z nosicielami to hmm…. Dzieło nie z tej planety jak z filmu The Thing? W takiej konwencji całość była by nawet do przełknięcia i pomijając jedną, czy dwie absurdalne mutacje Salazara i Sadlera.

mógłbym go kupić - t.j. fabułę pierwszych trzech części.

A że sam sobie dopowiadam jakieś bzdury….

RE Code Veronica miał bardzo dobre zagadki np. ta z 5 obrazami wymagająca od gracza przynajmniej dobrej znajomości j. ang. i kojarzenia faktów. Zagadka w ratuszu w RE3 z 3 kamieniami oznaczającymi upływ czasu, też była fajna. Najważniejsze jednak że nie wykładał nam wszystkiego kawa na ławę, gorzej niż szympansom labolatoryjnym. Nie wiem czy wiesz ale Uncharted 2 miał zje... zagadki, ale pod wpływem krytyki i sugestii fanów na forum Naughty Dog w trójce wreszcie pojawiły się takie które nie urągały już ludzkiej inteligencji (nad paroma sam musiałem przysiąść te parę dłuższych minut, co bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło) Byłem wśród tych krytyków nota bene.

Warto dodać, że w CV to była jedyna dobra zagadka, poza tym trochę ją skopiowano z RE1. Niestety, większość kombinowania w klasyczynych Residentach ograniczała się do biegania w tę i we w tę z kluczami i innymi duperelami, a łąmigłówki w 90% przypadków dało się rozwiązać metodą chybił-trafił (w RE3 było tego mnóstwo). No i to były przygodówki, więc to inna sprawa. Teraz RE jest już zdecydowanie strzelaniną (z drobymi motywami przygodowymi) i przez to jest trochę usprawiedliwione za takie odmóżdżone podejście, bo w końcu od strzelanin nie powinno się wymagać wysiłku intelektualnego...

Umówmy się że to co dziś może na wyrost nazywamy zagadkami w rzeczywistości były zwyczajnymi elementami eksploracji ;)

Ściągnąłem sobie nie dawno klasyka z psxa na PSN, czyli Mojego pierwszego resa ever – RE2 i jasna cholera w kwestiii eksploracji jest dokładnie tak jak pisałem;

- 3 klucze w inventory, korba i detonator

- 5 zamkniętych pomieszczeń/ lokacji praktycznie bez żadnych większych podpowiedzi gdzie skierować się najpierw i użyć jednych z tych przedmiotów by popchnąć akcję do przodu. (poza np. kształtem i kolorem klucza, które łatwo moglismy skojarzyć z odpowiednimi drzwiami)

- mapa bez jakichkolwiek oznaczeń co robić wg twórców i w jakiej kolejności

 

Że to niby by już nie przeszło? I tak i nie. Teraz odnawiam sobie RE4 i jasna cholera – tam też są elementy eksploracji i zagadki! (Jestem w tej chwili po pokonaniu Verdugo – sługi Salazara w kanałach zamku), na liczniku 6,5h (normal), a za sobą miałem już np.

- przyjemną zabawę w układanie witraży w kościele przy cmentarzu

- podmienianie 4 obrazów na ścianie aby te utworzyły „ofiarę z 6 ludzi”

- zabawa w przesuwanie „puzzli” aby stworzyć wizerunek herbu (na koniec manualnie należało wybrać i zainstalować brakujący kawałek)

+ kika pomniejszych popierdółek

A przecież to gra w konwencji shotera tpp! I co nie da się? Na pewno nie w konwencji z co-op i dzisiejszym nastawieniem branży. Ale jednak dało się to zrobić w shooterze...

Edytowane przez nobodylikeyou
Odnośnik do komentarza

Jak pojawila sie czwórka to Resident umarł. Później piątka - gnijące zwłoki. Ale przy 6 naprawde sie dobrze bawie czując sie związany z seria emocjonalnie.

Nie umarł, przynajmniej jeszcze nie w "czwórce", a zmienił się w wielu miejscach na lepsze bądź gorsze. Ludzie jakoś zapominają że w starych resach też mogliśmy siać pożogą z RPG, minigunem lub chociażby M4A1 z infinite ammo. Wykręcać czasówki (to nie w RE4 a RE3 zadebiutował tryb o nazwie "Marcineries" na czas)

W RE4 grałem jako 19 latek i fan RE2&3, SH1-2 a pomimo to nie zabrakło mi w nim momentów gdzie autentycznie podskoczyłem ze strachu t.j. tuż po walce z El Giante, gdy byłem przekonany że ten spokojnie stojący wilk przy kościele to ten sam psiak, które pomógł mi wcześniej w walce. he he

Nie brak było mi także uczucia suspensu z cyklu; "coś tam biega w pobliżu/ cholera co jest za tymi drzwiami/ lepiej żebym tym razem nie chybił, bo po mnie" za sprawą np. świetnych Regeneratorów, oraz momentów autentycznej paniki jak np. w kopalni kiedy odmierzający czas upadku kolejnej zamkniętej platformy uprzyjemniał mi ten bydlak:

U3Concept.png

czy znalezienie się niespodziewanie pośrodku pił spalinowych siostrzyczek Bella:

Resident_Evil_4_48.jpg

Miejscami, a zwłaszcza pod koniec co prawda klimat strasznie się rozwadniał, idąc w tory jakie mamy obecnie np. w RE5 i 6, a jednak te subtelne elementy nie pozwalały nazwać go jeszcze zwykłą strzelaniną i pogrzebaniem ducha RE. (No chyba że ktoś oczekiwał nie wiadomo czego lub grał w dzień z kuplami od piwa)

Ps W "piątce" przesympatycznie pamiętam spotkania z Lickerami a w szczególności motyw z oczekiwaniem na zjeżdzającą windą. I w zasadzie tylko to. Dziś oficjalnie można rzecz że survival horror w RE umarł.

Edytowane przez nobodylikeyou
Odnośnik do komentarza

Juz pomijając fakt ze 4 to strzelanka nastawiona na akcje (co uznaje za smierc) to znikniecie zombie, strzelajcy przeciwnicy to dla mnie masakra. Wogóle wprowadzenie

jakiejs dziwnej fabuly to tez kpina. Wczesniej byla umbrella, wirus, zombie a tutaj wioska z kurami, wyznawcy jakiegos kultu. Naprawde przy tej szóstej częsci (zrobilem kampanie Leosia i polowe Jake-a) dobrze sie bawie czujac klimat serii. Te sceny z pierwszego chaptera w TallOaks to istne racoon 15 lat pozniej. Jak walczylem z bossem w tej kampanii (nie napisze kto to) to czulem jakbym walczyl z birkinem (15 lat pozniej). Naprawde polecam szóstke fanom serii od 97 roku. Ci co narzekają pewnie mają w granicach 18-20 lat i tak jak my na pikselach tak Oni sie wychowali na grach w takim stylu jak obecnie poszla seria.

Odnośnik do komentarza

Strzelający przeciwnicy w czwórce? Poza kusznikami, pod koniec gry pojawiał się też JJ z gutling gunem (2, czy 3 razy) i jeszcze w bazie wojskowej strzelali do nas z działek w chapterze ze wsparciem śmigłowca. Porównując to do szóstki, w RE4 nie było praktycznie strzelających do nas przeciwników. U Chrisa, czy Jake'a w jednym akcie jest tego znacznie więcej niż w całej czwórce.

 

Nie było wirusa, bo był pasożyt zdolny kontrolować nosiciela. W szóstce też są kury, biegają w Chinach. xD

 

Chwalisz kampanię Leona, a przecież tam masz kopię niektórych miejsc z czwartej części, jak katedra, cmentarz, czy podziemia z kolejką.

Odnośnik do komentarza

Hehe, nawet zabawne. Ale i tak dalej nie rozumiem pojazdów na QTE. Pojawiają się praktycznie tak samo często jak w RE4, jednak są bardziej zróżnicowane i interaktywne - vide łamanie zabezpieczeń, wspinaczka na linie czy akcja w której miażdżymy Ustanaka maszyną do drążenia tunelu, każdą z tych akcji wykonuje się inaczej i nie polega to tylko na durnym mashowaniu przycisków.

Odnośnik do komentarza
wspinaczka na linie czy akcja w której miażdżymy Ustanaka maszyną do drążenia tunelu, każdą z tych akcji wykonuje się inaczej i nie polega to tylko na durnym mashowaniu przycisków.

I jest niesamowicie nudna i zupełnie niepotrzebna. Zero emocji, wystarczyłaby dobrze wyreżyserowana scenka.

 

Chris na linie też cię fascynował?

Edytowane przez Hela
Odnośnik do komentarza

Faktycznie Nosferatu dawał radę nieprzeciętnie, ale moim zdaniem powyżsi Verdugo i U3 mieli w "czwórce" jednak znacznie lepsze walki i prezencję niż Krauser. ;) Odświeżyłem sobie ich dosłownie wczoraj i wciąż dają ten mocarny suspens oraz poczucie respektu (szczególnie przed Verdugo) :3

Edytowane przez nobodylikeyou
Odnośnik do komentarza

Krauser IMO jednak lepszy (długość walki, genialna lokacja, wymagające QTE), ale starcie z Verdugo też bardzo mi się podobało. Wygląd pokraki, wydawane przez niego dźwięki i sposób w jaki się na nas czaił (łażenie po wentylacji) - skojarzenie z ósmym pasażerem Nostromo natychmiastowe :) Ten moment strasznie trzymał w napięciu (świetny motyw ze spowalnianiem stwora butlami z azotem i ratowanie się ucieczką).

 

Co jak co, ale RE4 było naprawdę bogate w fenomenalne walki z bossami.

Odnośnik do komentarza

W walce z Krauserem niestety najbardziej w całej grze dawała w kość nie możność poruszania podczas celowania. Ostatni etap wyglądał przez to jak stój-strzelaj-unik w postaci QTE i tak aż do zgonu.

 

Co do Verdugo; pamiętam jak raz po przyjęciu dłuższej serii z TMP na pysk na moment złapał się za niego z bólu po czym autentycznie pogroził Leonowi palcem. :D Z U3 jest chyba największe napięcie; stwór atakuję z sufitu nad kilkoma wiszącym zamkniętymi platformami, a co najgorsze nigdy nie możemy być pewni kiedy zeskoczy nam tuż przed twarzą lub za plecami, do tego dochodzi niestandardowo krótki czas odmierzający upadek platformy, a to dopiero runda pierwsza... MISTRZOSTWO.

 

Ilekroć słyszę/czytam w recenzjach że RE6 ma "najlepszy design monstrów w serii" krew mnie zalewa jak słabą ludzie mają pamięć, lub zwyczajnie nie wiedzą co mówią.

Edytowane przez nobodylikeyou
Odnośnik do komentarza

"Najlepszy design monstrów w serii"? Lol. O RE6 potrafię powiedzieć sporo dobrego, ale coś takiego nie przeszłoby mi przez gardło nawet po pijaku. Ustanak jest świetny, pierwsza forma Simmonsa też, finalny boss Chrisa rozwala, ba - nawet wśród zwykłych popierdółek znajdą się fajnie zrobieni przeciwnicy.... no ale jak to się ma do monstrów z takiego RE2 (Lickery, Mr X, kolejne mutacje Birkina) czy RE4 (w zasadzie wszyscy są zajebiści)?

 

No i fakt Kazub, zmysłu artystycznego Japońcom nie można odmówić.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...