Skocz do zawartości

Mendrek

Senior Member
  • Postów

    6 094
  • Dołączył

  • Wygrane w rankingu

    5

Odpowiedzi opublikowane przez Mendrek

  1.  

    Nie znam bardziej ciepłego i przyjemniejszego w słuchaniu intra. Lubię sobie je puszczać pod koniec dnia do wiosenno-letniego zachodu słońca.

     

    A gra też fajna. Harvest Moon z większym naciskiem na romansowanie i walki rpg ;)

  2. Ja miałem problem z głośną konsolą od samego początku niemalże (jest ryzyko, że cwaniaczki z xconsole wcisnęli mi refurba, bo taniej było i 3 rok gwarancji dokładali). Niestety dałem się zwieść stereotypowi, że PS4 jest głośna i ch*j. I tak z rok albo i ponad się z nią męczyłem trochę, aż nie wytrzymałem, odwiedziłem gostka co robi na miejscu w Oświęcimiu (i jest weteranem który zaczynał od napraw PSX-ów) i tak mi wyczyścił wszystko, że konsola ponad półtora roku cicho jak mysz chodziła. Jak zaczęła nieco podnosić tony, to po prostu nie czekałem i pojechałem kolejny raz, teraz znowu cicho, czasami wiatrak pomrukuje i tyle. Żałuję, że od razu tam nie pojechałem, bo pewnie skróciłem trochę przez to żywot konsoli, chociaż pewnie po kupnie PS5 pójdzie na zasłużoną emeryturę i może od czasu do czasu ją odpalę, jak teraz PS3. Swoją drogą, rozumiem że u niektórych może i kilka lat chodzić po spa cicho, u mnie się bardzo kurzy, a konsola jest często na chodzie - ponoć jestem w top 3 u tego serwisanta jeśli chodzi o czas użytkowania.

     

    Co ciekawe, spa na PS4 jest tańsze niż te które było na PS3 (tam też raz robiłem w trakcie długiego życia konsoli). Chyba to wlaśnie zasługa uproszczonej rozbiórki i czyszczenia. Raptem 150 PLN lub 200 w trybie ekspres (1 godzina na miejscu). No to za cenę gierki raz na półtora roku czy tam dwa lata mogę przeboleć, a i fajnie mieć czystą w środku i na zewnątrz konsolę ;)

    • Plusik 2
  3. Ja czekam na tytuły startowe. To gry decydują o zakupie, mimo mojej miłości do marki. A na PS4 mam taki backlog, że pewnie mógłbym z 2 lata grać w zacne tytuły. No, ale jest kompatybilność wsteczna, choć przypuszczam że kilka moich ulubionych "średniaków" zabraknie w niej na początku ;)

    • Plusik 1
    • Lubię! 1
  4. Katanka to człowiek legenda, choć legendą wyjątkową obrósł jako obsesyjny kolekcjoner. Był chyba jednym Polakiem (człowiekiem?), który kupił wszystkie cyfrowe gry na PS3 ze sklepu. Potem PS3 sprzedał i zajmuje się teraz czymś innym (nie pamiętam, chyba fotografią?). Swoją drogą sprzedaż PS3 przez Katankę zbiegła się z pamiętnym outage'm PSN-u. W środowisku Polygamii latał więc żart, że serwery padły bo Katanka nie wytrzymał, kupił kolejne PS3 i zaczął kupować gry ze sklepu. No cóż, prawda okazala się mniej zabawna ;)

  5. Ja bym poczytał o scenach growych, w sensie społeczności. W dawnych latach były mocno rozwinięte i hermetyczne zarazem sceny fanów bijatyk, gier sportowych. Pewnie do dziś są. Pamiętam te teksty Mashtera w kącikach, gdzie z emocjami pisał jak to Swayman gra tanio i w ogóle kapusta. Zresztą to warzywo było dość popularne kiedyś, w Tekkenie 3 powstał etos, że pewnych ciosów nie należy wykonywać - i tak np. Adrian "Mecenas" Derega po zastosowaniu trzech podcinek Leia w jednym z finałów, został przemianowany na Adriana "Podcinkę" Deregę i hejtowany w co drugim kąciku w Play(er)Station Plus.  Etos wygasł chyba w momencie, jak bodajże Jajo pojechał do UK na turniej, by zobaczyć że tam wszyscy grają "tanimi" ciosami w turnieju. Liga PES też miała swoje momenty, ba przecież w redakcji PE się odbywała. A jak odwołano turniej na EP2, to ludzie obrzucili ścierę przedmiotami (:sadface:). Generalnie chętnie bym poczytał co tam słychać u tych, którzy tworzyli ową scenę - Aro, Gopa, Jajo, Mutti i pewnie oprócz bijatyk i PES były jakieś inne, o których nie wiem. To jak @Roger , znajdzie się u was detektyw historyczny by tym się zająć? ;)

    • Plusik 2
  6. Terminator: Resistance - spodziewałem się jakiegoś przeciętniaka, a tu wcale nie tak źle. Klimacik jest gęsty, choć w dzień przypomina bardziej Fallouta, tym bardziej że zbieramy tu i ówdzie loot. Bo generalnie jest rozwój postaci, ewkipunek, misje poboczne, tworzenie przedmiotów, otwieranie zamków wytrychami, strzelanie, skradanie się, wybory moralne, ekhm no dobra, gra zżyna z Fallouta 3 jak leci, ale ubiera to w uniwersum Terminatora. I to nie jest złe, bo przygrywa muzyka w stylu filmu (motyw przewodni też jest) i walczymy z różnymi maszynami. Zapowiada się fajna gra, choć wyziewa z niej budżetowość i przypomina wczesną grę na PS3. Nic lepszego w tym uniwersum od dawna nie było w kwestii gier, a nawet filmów. Fajnie zamiast kolejnych wydziwień scenarzystów i reżyserów, wrócić do tego rdzenia i odwiedzić post-nuklearną przyszłość ;)

    • WTF 1
  7. Medievil (remake) - no w końcu pora nadrobić perełkę z PSX-a, która ograłem tylko jako demo i żałuję. No może trochę nie, bo remake jest bajecznie ładny. Oprawa audiowizualna jest bardzo w stylu "Nightmare before Christmass", czyli klimat grozy, ale z przymrużeniem oka. Chciano zrobić coś w stylu Spyro, czyli na baśniowo z dużą ilością świecidełek. Chyba brakło trochę doświadczenia, bo gra jest tak nieidealnie zoptymalizowana, czasami chrupnie i już na drugim poziomie zgubił się dźwięk i musiałem ponowić poziom, żeby wróciła. Jednak mimo wszystko gra wciąga, ma humor i polski dubbing z bajek - co jest dużym plusem. 77-letnia (!) już Jolanta Wołłejko jako narratorka (znana z wielu bajek i głosu Gai w God of War), czy Sławomir Pacek jako Zarok (m. in. polski głos Optimusa Prime'a w Transformers czy Harkina z Mass Effect) świetnie wypadają w swoich rolach. Generalnie pomimo pewnych bolączek to nadal zapowiada się na bardzo przyjemny action-platformer, mam nadzieję że na koniec napiszę to samo ;)

  8. Doom 64 (razem z Lost Levels) - wreszcie ten unikatowy Doom do ogrania na popularnej platformie trafił na mój dysk i od razu się zakochałem. Plusem jest także ukazujące się po przejściu kampanii podstawowej, kolejne poziomy dorobione dla tej wersji (Lost Levels) będące zarazem mostem łączącym Doom 64 z nowymi cześciami (Doom z 2014 i Doom Eternal). Doom 3 pominięty (I BARDZO K*RWA DOBRZE). Co ciekawe, zrobiony wciąż na kodzie ID Tech 1, którego przerobiono by generował otoczenie 3D, wow. Tak jak już pisałem w "właśnie zacząłem", Doom 64 jest kwintesencją FPS-ów drugiej połowy lat 90. Korytarze, pierwsze fajne zabawy oświetleniem, fabuła to bardziej luźne lore, dużo monstrów, ciekawe bronie i labirynty. Do tego Doom 64 odciął się od pastelowych 1 i 2, robiąć się szary, bury, brudny i karmazynowy od krwi. Sama zaś muzyka Aubrey Hodgesa (który stworzył też muzykę do Doom'ów na PSX-a) to prawdziwy darkbient w stylu horroru, czegoś co po angielsku możemy określić "disturbing". W tej wersji poza rewizją przeciwników i broni (ależ one mają teraz feeling!), dodano jednego unikatowego przeciwnika (acz leniwie stworzonego), oraz nową broń, którą można upgrade'ować w sekretny sposób. Nagrałem nawet fragment rozgrywki (niestety w 30 fps-ach), jakby ktoś miał wątpliwości. Generalnie jeśli wychowałeś się na fps-ach, Quake zmienił twoje życie, to Doom 64 powinien być dla ciebie obowiązkową pozycją ;)

     

     

     

    • Plusik 1
  9. Ja najmilej wspominam tą scenową część zawartości na płytach. Jasne, w pełniaki niektóre się grało, był to taki odpowiednik PS Plusa, gdzie czasami grało się w gry, które normalnie by się nie spiraciło kupiło. Jednak to właśnie ziny (histmag!), czy demoscena, czy na luzie, a nawet mini-gry (indyki?) na bonusie 2 były czymś wyróżniającym się. Taką cząstką ówczesnego internetu. No i muzyczka w przeglądarce płyt też zawsze na propsie. Internet jest jak morze, niby masz wszystko, ale przytłacza. Dla nas, boomerów, taka skondensowana do pewnych granic zawartość, to jednak jakoś tak lepiej się trawi. No nic, trzeba wreszcie skończyć z tą przeszłością. Lepsze jutro było wczoraj, ale minęło...

    • Plusik 2
  10. Yakuza 5 (remastered HD) - ależ to była podróż :obama: Po 64 godzinach gry czuję się jak dziecko, które wyszło właśnie po całym dniu spędzonym w wesołym miasteczku, z nieograniczoną ilością jazd na każdej atrakcji. Koktajl pozytywnych emocji w głowie z trudem pozwala zebrać myśli. Jedna wyłania się na pewno: dla takich gier gramy w gry.

     

    Piąta część wygląda jak magnum opus RNG Studio i dla serii Yakuza jest tym, czym było GTA: SA dla serii GTA. "Stwórzmy coś epickiego na miarę maksimum naszych możliwości" - ta maksyma musiała być ideą wyjściową dla kolejnej części po czwórce (która przy 5 wygląda jak gra z poprzedniej generacji). Ilość pracy jaką włożono w tą część jest astronomiczna. Zacznijmy od tego - 5 różnych postaci. Każda z własną historią, własnym stylem gry, własnymi questami, a nawet side-story będące pomniejszymi grami w grze - np. wyścigi drifterskie, polowana z survivalem, baseball - i to nie są bynajmniej rzeczy na dokładkę, ale mające swoje odbicie w historiach postaci. Do tego cała masa minigier, a nawet prawdziwe gry w grze sygnowane przez Segę (w salonie gier np. Virtua Fighter 2). Co ciekawe, ta część IMO stonowała "japońskie głupotki" ( i IMO niepotrzebnie :) ). Style walki również doniosły, każdą postacią gra się inaczej - jeden to szafa rzucająca przeciwnikami, inny to zwinny kopacz, ktoś inny to coś w rodzaju ju-jitsu, itd. Jedna postać "walczy" na zupełnie innych zasadach i mamy w ogóle inny, świeży rodzaj rozgrywki. Aha, jest kilka miast, więc nawet tutaj jest coś nowego dla znudzonych Kamurocho (które też jest :) ) Gra ma potężną ilość contentu i sam nie zaliczyłem jeszcze całości. Chciałem bowiem poznać fabułę - a ta jest absolutnym mistrzostwem. Długa, oparta o 5 różnych historii, potem jakimś kojimowskim sposobem łącząca je w spójną całość. Oczywiście dużo w niej charaktestycznej wyniosłości, dramaturgii (a nawet wzruszeń) i rzeczy zahaczających o fantastykę. Czyli akurat nic nowego dla serii :)

     

    Jestem absolutnie spełniony. Wahałem się, czy remaster gry z poprzedniej generacji się nie zestarzał. Nie zestarzał się ani trochę, wiele gier z obecnej generacji mogłoby się schować. Contentem niczego tu nie brakuje, remaster po prostu odpicował technikalia i to wystarczyło. Nic dodać, nic ująć. Majstersztyk bez dwóch zdań.

     

    Ps. Ciekawostką jest to, że gra bazuje na prawdziwych miastach (co prawda z leko zmienionymi nazwami, ale każdy zjarzy o które chodzi) czy markach - lista tychże w creditsach jest mega długa. Teraz tak sobie zazdroszczę Japończykom, że mają tak bardzo japońsko prawdziwą grę. Czujecie taką polską grę, gdzie są Żabki czy Biedronki, możemy tam kupić polskie produkty, w barze serwują Lecha albo drinki z Soplicą, a w fabule przewija się prawdziwy TV Show np. Mam Talent z TVN? No, to tak właśnie pewnie czują się Japończycy, gdy widzą znajome rzeczy ;)

    • Plusik 2
  11. 15 godzin temu, bastek66 napisał:

    Wasza jedyna konkurencja ledwo zipie, w nowym CDA po raz pierwszy nie będzie gier, nawet zdrapki nie dodają.

     

    Prawdę mówiąc "wabienie pełniakami" już dawno przestało mieć sens. CDA rzadko dawało jakieś nowości, ale właśnie za te dwie dyszki miałeś pełniaka i pismo. Dziś ludzie kupują takie starsze gry w bundlach i salesach na pęczki. Pełniaki w polskich pismach to relikt pięknej (ale) przeszłości.

     

    Wracając do PE. Oczywiście kupiłem. Nie tylko by podtrzymać żywe wspomnienia i pismo, które wskazywało drogę. Ostatnio naprawdę trzyma wysoki poziom. Chociaż dla takiego boomera jak ja, to niewątpliwie najlepiej czyta mi się Norby'ego. Kurde, chłop ma pisane, choć mam wrażenie że często był trochę z tyłu załogi. Jego wspomnienia nie tylko są pełne fascynujących ciekawostek z jego kariery, ale też styl ich jest bardzo przyjemny. Mam nadzieję, że starczy mu pary na jeszcze kilka takich tekstów ;)

    • Plusik 2
  12. Mądra decyzja. To jest szczególny tytuł. Jeśli nie wszyscy dostaną go na premierę, to chyba pozostałym trzeba byłoby rządowym nakazem wyłączyć internet. Patrząc co działo się przy części pierwszej, gdzie trolle, fanboje xboxa, nahajpowani ludzie i janusze rzucały spoilerami na lewo i prawo (ba, z dwie osoby chyba wyłapały za to bana na tym forum). To teraz gdy wszyscy siedzą sfrustrowani w domach, byłoby chyba gorzej niż z koronawirusem i wybuchałyby zamieszki. Ten tytuł fabułą stoi, wszelkie spoilery to po prostu ostrza w serce tych, którzy nie zagrali jeszcze...

    • Minusik 5
  13. W pewnym sensie LaserDisc (pierwszy, komercyjny dysk optyczny) miał w sobie klimat dawnych lat, kiedy wystarczyło powiedzieć "laser" i już byłeś w przyszłości. System DiscoVision był reprezentantem tej przyszlości. Nie można odmówić wdzięku prezentacji, która pokazywała kosmiczną technologię - mogłeś sobie wybierać utwory, spowalniać je, przyspieszać, zatrzymywać w dowolnym momencie, normalnie mózg wczesnyc lat 80 rozyebany! Ten utwór jest tak bardzo sympatyczny, że chciałbym pobyć tym nastolatkiem, który marzy o pokazywanym MCA DiscoVision 7820 (później Pioneer PR 7820), by zostać władcą muzyki w dzielnicy ;)

     

     

     

    • Plusik 1
  14. Wypiłem właśnie Ultra Violet, ale jednak Ultra Citrona nie pobija. Violet przypomina kolejną mieszankę w stylu Punchy, a ja chyba jestem tradycjonalistą i wolę bardziej klasyczne smaki. Nawet nie wiem jak określić smak Violetu. Porzeczka, jagoda, poziomka? Smak ciekawy w każdym bądź razie. Ultra Citron > White > Ultra Violet > Ultra Red ;)

  15. Ach zapomiałem, że miałem coś tu wrzucać.

     

    Ok, pora na coś ciężkiego i dynamicznego zarazem. Niczym tętniącego dystopią Katana City i pędzącego w jego stronę samotnego jeźdca, w swoim roadsterze po opuszczonym highwayu.

    Wszystko to w 180 BPM, przeplatane dialogami z The Scanners czy Office Space. I to nadużywanie korgowej perskusji, w stylu Power Glove czy Lost Years, które tak bardzo uwielbiam. Ach, nie da się nie kochać tego utworu...

     

     

     

  16. 1 godzinę temu, SlimShady napisał:

    Everybody’s Gone to the Rapture:

    Gra z 2015, akcja dzieje się w malowniczym angielskim miasteczku w latach 80-tych, a tematyka gry dosyć  mocno się pokrywa z obecną rzeczywistością, co wpływa na większa wczutkę.

    Generalnie raczej siermiężny symulator chodzenia, gdzie próbujemy poskładać samemu fragmenty(nie są porozsiewane chronologicznie), które dosyć dobrze oddają małomiasteczkową społeczność i relacje między ludźmi.

    Największą wadą jest żółwie poruszenie się(pseudosprint niewiele pomaga), ale jeżeli ktoś jest w stanie to przeboleć, to  warto sprawdzić, szczególnie w niższej cenie(teraz jest promka 21zł). Trochę zabrakło mnie jakiejś fabularnej puenty na koniec(zbyt wiele miejsca pozostawione na domysły, ale może tak miało być).

    Grafika daje radę, ale zdecydowanie sakralna MUZYKA zasługuje na największe pochwały. Jest to jedna z najpiękniejszych ścieżek dźwiękowych jakie słyszałem w grach, tak dobra, że słucham nawet poza grą. Nie wiem jak to określić, ale czuć ewidentnie w tym duchowość i zgrabnie się to zgrywa z wydarzeniami w grze.

     

     

     

     

     

    To kolejną grą, którą powinieneś zaliczyć, jest zdecydowanie Virginia. Są tam postacie co prawda, ale nie pada żadne słowo. Gra to śledztwo FBI w latach 90, z elementami mistycyzmu i wątkiem przeszłości partnera w dochodzeniu. Trochę jak X-Files. No i muzyka też jest mocnym punktem, odgrywana przez Czeską Orkiestrę Narodową w Pradze ;) 

    • Plusik 2
  17. Adam Kay "Będzie bolało" - jakiś czas temu, na długo przed epidemią przeczytałem śmieszno-straszną książkę (śmieszną bo śmieszną, straszną bo prawdziwą) napisaną przez byłego rezydenta ginekologii położniczej, który przeszedł długą ścieżkę kariery w brytyjskiej służbie zdrowia od stażysty do starszego rezydenta, zaliczając co najmniej kilka placówek. Książka ta ma formę dziennika, opisującego co bardziej ciekawe historie, najczęściej przypominają nam poboczne scenki z House MD, gdy House musiał najcześciej za karę być lekarzem pierwszego kontaktu. Książka nie ma na celu wyśmiewać ani pacjentów, ani NHS, choć słonej krytyki tam nie brakuje, wszystko w sposób ironiczny i z dystansem do samego siebie. Oprócz tego opisuje też perypetie personelu i sceny z dość ubogiego życia towarzyskiego, w którym próbuje się odnaleźć autor. W dzisiejszych czasach czytanie o takich perypetiach może napawać wręcz paniką, natomiast w pewnym sensie książka jest jakąś formą autoterapii samego autora, który niejeden dramat tam przeżył (co zresztą też czasami opisał). Co ciekawe, ma ponoć polskie korzenie. Książkę czyta się przyjemnie i nieraz idzie parsknąć śmiechem, czasami wręcz niedowierzając że coś takiego mogło mieć miejsce. Przy okazji fajnie, że autor często wyjaśnia w przypisach różne kwestie i terminy medyczne, które stosuje w dzienniku - przez co przy okazji rozbawienia, dowiemy się co nieco terminologii położniczej.

     

    Teraz zacząłem równie zabawną książkę pt. "Ludzie. Krótka historia o tym jak s*ieprzyliśmy wszystko" Toma Phillipsa. Już wiem, że też mogę polecić ;)

  18. Jako, że jestem fanem tego gatunku muzyki, a w moim Spotify uzbierala się już całkiem spora kolekcja, codziennie będę wrzucał po jednym utworze, który lubię słuchać. Przepraszam, jeśli wrzucę dubla, proszę mnie wtedy upomnieć, to wymienię na inny.

     

    Na pierwszy ogień SayMaxWell i "Ionic Grid". Utwór prosty, ale bardzo lubię ten stały beat, trochę przypomina mi o Moroderze, a trochę o Hotline Miami. Ale tylko trochę ;)

     

     

     

    • Plusik 1
  19. "W lesie dziś nie zaśnie nikt". Dobrze, że nie poszedłem do kina, ale na Netflix nie żałuję, że obejrzalem. Polska kinematografia nie ma szczęścia do horrorów, tu mamy klasyczny slasher, z mnóstwem bzdur, a nawet jako takiego kiczu. Fajna muzyka, posoka też, obejrzeć z nudów i zapomnieć. Przeciętniak bez ambicji na coś większego, który miło się ogląda ;)

  20. 20 minut temu, KarolJanuszGejmingu napisał:

    Kradzież to jest jak goście wydają pełna bugów grę za 300 zeta, w którą da się grać dopiero po pół roku po milionach patchy. XD

     

    Nie jest to kradzież, bo jednak dostajesz produkt, który godzisz się kupić. Fakt, jest to mało etyczne i generalnie nawet może nosić znamiona oszustwa, jeśli ktoś celowo przed zakupem wprowadził cię w błąd. W zależności od sytuacji, możesz odpowiednią reklamację zgłosić. I nie, takie sytuacje nie usprawiedliwiają tego, że piracisz ;)

×
×
  • Dodaj nową pozycję...