
Treść opublikowana przez Mendrek
-
Konsolowa Tęcza
https://www.forbes.com/sites/paultassi/2019/11/18/google-stadia-launch-review-a-technical-conceptual-disaster/ Jak to dobrze Kosman na FB skonkludował: "Jaka piękna katastrofa". Może przynajmniej zamiklną na jakiś czas szarlatani wciskający wizję farm serwerów i graniu na lodówkach. Sorry, try again (much) later
-
Właśnie zacząłem...
Jednak co pudełko to pudełko - ma pewną zaletę dla mnie. Czasami przychodzi mi hype na grę i jeśli w nią nie zagram szybko, to hype minie i ochota też. Zauważyłem ten syndrom często, gdy musiałem ściągać długo grę z cyfry. Wiecie, czasami coś włączy taką ochotę, jakiś utwór muzyczny, serial, nostalgia mode. Anyway, dobrze że dałem dalej szansę Borderlands 3, bo tytuł po wylocie z Pandory się rozkręca. Bawię się świetnie, bo gra wypełnia moje głody - od lootingu (a miałem brać Torchlight 2), przez humor, po bycie mięsistym fps-em. Z gier zaczętych, to Samurai Warriors 4. Grałem już co prawda na PS3, ale wolałem poczekać aż wejdzie na promocję wersja na PS4, by zobaczyć tę rzeź w pełnej krasie. Nie zawiodłem się, ta gra jest jak katharsis. Machniesz mieczem i od samego powiewu odlatują całe oddziały wrogich żołdaków. To co się dzieje na ekranie to poezja, postacie robią combosy, latają, strzelają, spuszczają deszcz zagłady, śmieją się gromko, wykonują specjale, a także komentują co chwilę w stylu: "Lord Nobunaga. Nie sądziłem, że posiada on taką moc!". Pięknie, ale trzeba lubić
-
Terminator universe
Wróćiłem z seansu. W skrócie - akcyjniak w uniwersum Terminatora. Pod kątem scen akcji, najbardziej widowiskowy Terminator. Pod kątem klimatu, kompletnie nijaki. Wszystko oklepane. Dwa plot twisty - ten z początku i ten potem: Generalnie fabuła jest chyba najsłabszym elementem. Sarah Connor gra zarozumiałą jędzę aż do porzygu, chyba zabrakło większego pomysłu na tę postać. Chyba jedynie postać Grace jako tako dobrze wypadła. Wrogi terminator - wygląda bardziej jak zwykła jednostka, niż jakiś wypaśny prototyp, bo generalnie byle kto nim pomiata. No i dużo femine power na ekranie. Powiem tak - uważam, że nie jest to najgorszy Terminator, natomiast na pewno do jedynki, dwójki nie ma startu, najbliżej mu do trójki, chociaż ta moim zdaniem i tak lepsza. No i zakończenie bez polotu. Aha, to co mi się podobało jeszcze: No i autentycznie smutno mi się zrobiło, gdy: To tak na gorąco. Nie żałuję, ale też nie ma co s*ać entuzjazmem. Bywały gorsze filmy
-
Dead Cells
Wtedy nie byłby to roguelike Istotna jest wiedza, że collector kłamie co do drzwi, w sensie można je zniszczyć bez wydawania celli na odblokowywanie rzeczy. Po każdym bossie napotykamy Legendary Forge, gdzie wkładamy celle by znajdowane przedmioty miały wyższy poziom. To ułatwia grę, zwłaszcza jak już mamy przedmioty zwiększające statsy. Co do 1 boss steam cella (nie 0-wego), to polecam wymaksować brutality i spróbować shieldless, z czymś zadającym obrażenia czasowe - najlepiej Fire Grenade, można dorzucić coś co dodaje status "oiled", to wtedy już w ogóle damage ogniowy wywala w kosmos. Ewentualnie coś wybuchowego, by niszczyć sztandary w dalszej fazie. Generalnie Handa najlepiej po prostu przytłoczyć dps-em nim ten zdąży nas ubić. Ja ubiłem go mając około 20 brutality, bo zbierałem każdy zwój, nawet ten w cursed chestach, oraz przedmioty co dawały brutality. Moja droga wtedy o ile pamiętam - prison cells (haha, gra słów, c'nie?) -> sewers -> ramparts -> black bridge -> silt village -> clock tower -> clock room -> high peak castle -> throne room. Ps. Na drugim steam cellu zjesz stopę z rozpaczy, zwłaszcza na trzecim levelu gdy dojdą latające mieczniki. Difficulty spike w tej grze to poezja
-
Konsolowa Tęcza
Dla mnie trofea są obecnie raczej miłym alertem, że zrobiłem coś mniej lub bardziej wyjątkowego w grze. Dlatego cenię sobie te, które wychodzą w trakcie gameplay'u. Nie czuję potrzeby, ani satysfakcji z platyny, jeśli miałaby wynikać z chorego grindfestu czy kosmicznych akcji. Zbyt dużo gier obecnie do wchłonięcia, by bawić się w wymuszone osiągnięcia. Dobrym przykładem mądrze rozplanowanych osiągnięć jest Dead Cells. Wbrew początkowym pozorom, są naturalnym następstwem pozyskiwania niezbędnego skilla. Wpadną one więc wraz z progresem, ale ten nie będzie łatwy i dzięki temu osiągnięcia też nie. W ogóle Dead Cells jest niezwykle w tym jak trakuje kolejne poziomy NG+ , gdzie niby gra ta sama, ale w dużej mierze kilka razy musimy się jej mocno uczyć na nowo
-
DIABLO IV
Jest trochę mroczniej, bardziej "sharp" i mięsiście. Wypadkowa między D2 i D3, chociaż przypuszczam że dałoby radę jeszcze bardziej przyciemnić klimat i byłby ciężki dark fantasy. Mimo wszystko wygląda to naprawdę dobrze i jeśli technicznie dowiezie, to będzie i mój day 1. Jeszcze niech dadzą PVP i gildie, to już w ogóle
-
Death Stranding
Mnie zastanawia czego ludzie oczekują od tej gry, że będzie strzelanko-przygodówko-skradanko-kurierówką? Geez, gra ma być przyjemna, mieć flow, posiadać miłą powtarzalną mechanikę, klimatyczne audio. I nieważne czym będzie, bo i nawet z symulatora chodzenia można stworzyć dzieło sztuki. Czy ICO albo SOTC są złe, bo nie mają tylu mechanik co GTA SA? Ano właśnie. Zluzujcie poślady i nie oczekujcie od gry "bycia wszystkim". Moim zdaniem hype strasznie szkodzi w tym przypadku, bo gra będzie pewnie miodna, ale też tak rozpasanych marzeń nie spełni...
-
własnie ukonczyłem...
Ja długi czas nie piraciłem na psxa, więc tanie wersje niemieckie to była norma. Miałem niemieckiego Resudent Evila (ale dubbing dalej angielski, niestety), Alien Trilogy (który był łatwiejszy, bo nie było ludzkich przeciwników z powodu cenzury i ergo miałeś więcej amunicji) czy Command & Conquer (gdzie z kolei jednostki piechoty dla niepoznaki nazywano cyborgami lub androidami, nie pamiętam). Najgorsze jednak były francuskie wersje, bo te zawsze były lokalizowane w całości...
-
Abonamenty - przyszłość czy zguba gierek wideo
Poza tym abonamenty typu dawny PS+ i dzisiejszy GP, są też w przypadku producentów konsol regulowane względem pozycji na rynku. PlayStation 3 musiało gonić długo Xboxa 360 i przyszedł PS+ 2.0 który był małą rewolucją. W obecnej generacji Sony dominuje, więc PS+ się mocno skurczył. MS jest w czarnej dupie w tej generacji, więc GwG jest dobrym ruchem. Przypuszczalnie jednak gdyby w kolejnej generacji Xbox zdominował konkurencję, to wydaje mi się że GP nie byłby już taki obfity...
-
Abonamenty - przyszłość czy zguba gierek wideo
@Ukukuki Ja nie pisałem o PC w kontekście, że ma się źle czy coś. Chodzi o sam fakt wyeliminowania rynku wtórnego i fizycznych nośników jako takich. Ja jednak wolę mieć wybór i wolę mieć możliwość wymiany gier, lub pożyczenia ich komuś. Dla przykładu - udało mi się w pracy namówić znajomą by zamiast Xboxa swej 7-letniej pociesze kupiła PS4 (choćby ze względu na popularność tej konsoli wśród rówieśników), a dzięku temu że kilka gier mi się kurzy na biurku, to też od razu mogę pożyczyć młodemu i sprawić mu radość, tak jak my sprawialiśmy sobie radość za młodu na osiedlu czy w szkole. Ja jako konsument patrzę na siebie, potem na developerów, a na końcu na wydawcę. Ten ostatni chce po prostu wydusić ze mnie kasę, stąd dystans co do jego strategii. Ja serio nie mam nic do abonamentów, ale też chciałbym aby zostały jedynie jako dopełnienie rynku, a nie jego jedyne źródło z którego czerpać będziemy gry. Zresztą im więcej abonamentów, tym więcej kasy odpływa co miesiąc. To nie jest do końca fajne, gdy spojrzymy na takie VoD, gdzie za chwilę będziemy mieli w trzy dupy serwisów, gdzie każda wytwórnia sobie weźmie po kawałku tortu. A to zaczyna boleć w portfelu gdy subskrypcji robi się za wiele, tym bardziej jeśli chodzi o gry - bo to jednak produkt znacznie bardziej wielorazowego użytku niż film. Jak damy się przytłoczyć i nie będzie ucieszki, to wtedy będziemy w dupie i to ostro...
-
Abonamenty - przyszłość czy zguba gierek wideo
To moje zdanie, ale tak uważam. Widzę to po sobie i swoim stosunku do gier, który został nabyty i uważam go za lekko patologiczny. Jednocześnie wydaje się naturalny, gdyż stosunek ceny do wartości gry jest niski, tj. za byle grosz nabywam coś bardzo wartościowego, więc naturalnie nie cenię tego tak bardzo, gdybym musiał wydać na to znacznie więcej. Duża ilość gier i możliwość ich taniego nabycia, sprawia że gry zaczynamy kupować hurtowo i mamy backlogi, które i tak są sztuczne, bo w większość i tak nigdy nie zagramy. Nie wiem czy kiedykolwiek przejdę Wiedźmina 3, kupiłem go chyba za 80 PLN w przecenie i zagrałem może z 15 minut bo nie spodobało mi się jak Geralt sztywno się porusza. K*rwa, serio? Sam sobie niedowierzam. Kiedyś grałem w Dreams (Into Reality) na PSX-a, bo nie miałem przeróbki i był moment że oprócz demo była to jedyna gra jaką posiadałem. Wiem, porównanie z dupy, ale mimo wszystko uważam, że im więcej gier za tanie pieniądze, tym większa klęska dobrobytu, syndrom pirata i traktowanie stosu gier jak worka z ziemniakami...
-
Abonamenty - przyszłość czy zguba gierek wideo
Poniekąd rynek PC-towy ten eksperyment już przerobił, tylko w innej formie - tanich zestawów starszych gier. Generalnie rynek PC-towy załamał handel z drugiej ręki, nie licząc wałków ze sprzedażą kont, to pudełka na PC najcześciej zawierają kod do Steam, a nie fizyczny nośnik. I dużo gier jest wtedy kupowanych tylko z zasady bo są w bundle za dolara. Z tym niestety wiąże się brutalna inflacja wartości gier jako efektu pracy. Jakiś zespół crunchował tygodniami nad jakimś tytułem, tylko po to aby ktoś kiedyś za dolca wrzucił sobie w bibliotekę i nigdy nie odpalił. Brutalne. Jeśli o nas chodzi, to mam nadzieję, że abonamenty nie wyprą sprzedaży fizycznej i cyfrowej. Choćby dla wentylu bezpieczeństwa. Po kryzysie z lat 80 nie należy w pelni ufać drugiej stronie branży, bo puszczona samopas też sobie może zrobić kuku. Zresztą sądzę, że ludzie lubią mieć gry na własność (albo przynajmniej mieć takie złudzenie, jeśli mówimy o cyfrze). Ja na przykład taką formę preferuję, bo nie chcę się ścigać z czasem, ani mieć poczucia że jak nie odpalę dziś konsoli, to w sumie jestem stratny. Ostatnim elementem jest faktyczna oferta - ostatnio spróbowałem EA Access, ale po miesiącu uznałem, że w sumie niewiele mnie tam porwało. Generalnie wielu graczy takich jak ja, ma pokaźną bibliotekę i wielki backlog, że dokładanie kolejnego mija się chyba już z celem...
-
BoJack Horseman - Netflix
Łojezu, pierwszy odcinek miazga, zapowiada się klimat ciężki. Mniej śmiania się, więcej refleksji. Będziemy chyba żałować, że to już koniec...
-
własnie ukonczyłem...
To co mi się w drugim Bioshocku podobało, to wątki moralne. No bo szukałeś swojej "małej siostry" czyli tak w zasadzie "córki" (ale komu osądzać waszą więź?!) którą ci odebrano, napotykałeś ludzi którzy bardzo cię skrzywdzili (z różnych przyczyn), a często mieli cię też za wynaturzenie i potwora. Mogłeś ich zabić w imię sprawiedliwości (lub zemsty), ale też czy to nie potwierdziłoby ich racji? No i ostatecznie przecież Generalnie dwójka pomimo pewnej powtarzalności i braku "wow", to jednak była bardzo udana gameplay'owo i pod kątem wzbudzania emocji część
-
Dead Cells
Generalnie z tarczą gra jest prostsza, bo parry jest uniwersalne dla każdego poziomu trudności. Ba, są setupy gdzie gra się dwoma tarczami. Oczywiście to też zależy czy lubimy tak grać. Shieldless wymaga znacznie większego smartplay'u i cierpliwości, zwłaszcza przy bardziej zaludnionych strefach. Generalnie gra trudna, choć endgame da się ogarnąć - np. maksując brutality (z mutacją masochist) i mając wszystko na jednego szlaga (oprócz bossów)
-
Właśnie zacząłem...
Jestem na początku Borderlands 3 (odlatuję właśnie z Pandory) i powiem, że coś nie trybi u mnie ta gra. Z jednej strony fajny humor, z drugiej znowu wszystko jakby bez polotu i na jedno kopyto. Poza tym gra wydaje się strasznie toporna, pomimo że feeling strzelania jest całkiem spoko (zwłaszcza fizyka obrażeń). Do tego gra nie na midle-genach jest słabo zoptymalizowana i ch*j wie czemu, skoro graficznie to nie są jakieś wyżyny. Grze brakuje czegoś co nazywam "flow", pewnej płynności gameplay'u. Jedź tu, postrzelaj, zbierz łupy, a mimo to jakieś to takie siermiężne. Może nostalgia robi mi psikusa, ale wydaje mi się że jedynka i dwójka były jakieś takie lepiej sklecone i chciało się do nich wracać. Z tą częścią mam ambiwalentne uczucia. Niby Borderlandsy, ale jakoś tak muszę się za każdym razem przemagać by je odpalić. A może jestem już za stary na to?
-
Konsolowa Tęcza
Ja myślę, że streaming nieco zdywersyfikuje przyszłą branżę, a przynajmniej będzie się starał. Na pewno nie wyprze klasycznego modelu - bo nie wyobrażam sobie np. bijatyk na streamingu, gdzie liczą się pojedyncze klatki animacji. Zresztą nasza branża w przypadku hardware'u jest dość konserwatywna i nawet jeśli przychodzi jakaś rewolucja, to zwykle i tak potem wszystko wraca do statusu quo. Streaming może być taką samą boczną odnogą jak VR. Zresztą sami producenci sprzetu moim zdaniem powinni uważać by się nie rozdrobnić. Konsole mają coś w rodzaju tożsamości. Kiedyś była ona wyraźniejsza, gdy konsole miały w większości eksluzywną bibliotekę, ale nawet w czasach multiplatform każdy sprzęt gdzieś stara się posiadać jakiś główny target lub ideę. Jest to w pewnym sensie fenomen, ale dla mnie jest wciąż ekscytujący. No i dla samych producentów - lepiej sprzedać konsolę i usługę streamingową, niż tylko usługę streamingową
-
Nowe serie anime
Ja wczoraj zacząłem Netflixowe "Hi Score Girl". Pocieszne anime i orgazmistyczny fanservice dla retro geeków i nerdów. Dzieje się w 1991 roku i akcja głównie toczy się wszędzie tam gdzie są automaty do gier. Pewien no-life'owy nastolatek marzący o zarabianiu na graniu (w 1991 roku to był raczej mokry sen) napotyka na dziewczynę z bogatego domu, która roznosi wszystkich w Street FIghtera 2 grając Zangiefem. Przy okazji wymiata w wiele gier i chce być zawsze najlepsza. No i w pewnym sensie między dwójką wywiązuje się pewna więź. Klasyka gatunku przeplatana ciekawostkami z gier - np. wiecie, że w Final Fight można transmutować przedmioty, by zamiast jedzenia były diamenty lub sztabki złota, co zwiększa ostateczny wynik? Anime to kopalnia takich informacji. Polecam. Trailer poniżej z polskim dubbingiem, ale jest też oryginalny japoński do wyboru na Netflixie
-
Konsolowa Tęcza
Jedynkę przeszedłem na PS2, bardzo mi się podobała. Taki siermiężny, mroczny, gotycky styl o lekko slapstickowym sznycie. No i w ogóle jak wyszło, to pozamiatało - podbijanie maszkar i strzelanie do nich w powietrzu to był hit. Dwójkę grałem trochę, ale podobał mi się ten akrobatyczny styl i te industrialne klimaty. Mam do niej największy sentyment. Jako, że mam kolekcję HD plus DMC 4, to sobie po kolei przejdę i siądę do DMC 5
-
Konsolowa Tęcza
<shower thoughts mode on> Ostatnio zauważyłem, że najlepiej mi siedzą gry retro z 6 generacji i z początków 7 generacji. Nie wiem czemu. Dla mnie to optymalny poziom złożoności gier. Grało mi się tak świetnie w Mafię 3, bo właśnie ona mocno tkwiła w tej optymalnej przeszłości. Pamiętam, że bardzo przyjemnie mi się swego czasu grało w Bully (pierwszy raz). Teraz odpaliłem DMC 2 i gra mi się mega fajnie. Nie wiem skąd u mnie taki fenomen, bo najlepsze jest to, że PS2 nie miałem na stałe nigdy (acz grałem namiętnie, w tym sporo kanapowego multi po kilkanaście godzin tygodniowo). W sumie nie wiem czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony czuję, jakbym jako gracz zatrzymał się w rozwoju, a z drugiej strony wygodnie mi w tym <shower thoughts mode off>
-
Terminator universe
Model "Arniego" to po prostu numer 101 (dokładnie T800 model 101). Skynet robił je hurtem, acz ten model był produkowany w większej ilości i wysyłany do miejsc gdzie rezydował John Connor, ze względu na sentyment Connora do tego modelu. Generalnie timeline Terminatora nie istnieje, bo każdy po T2 próbował robić własne wersje. Najbliżej kanonu jest T3 i Kroniki Sary Connor, pomimo że obie się od siebie odcinają fabularnie. Jednak obie części podeszły z głową do uniwersum i w pewnym sensie go w podobny sposób opowiedziały. Chodzi o kwestię No i tu wpada Cameron i mówi: "ok będzie tera po mojemu", niczym Scott próbujący swoich wizji w uniwersum Aliena. W sumie nie zdziwię się, jak Terminator będzie takim samym dziwadłem jak "Obcy: Przymierze"
-
DC Cinematic Universe
UWAGA OPINIA RACZEJ DLA TYCH CO WIDZIELI JUŻ FILM: Wróciłem z filmu. Porządny, ale też nie spełnił moich oczekiwań. Nie wiem czy jakakolwiek próba rozrysowania postaci Jokera może się udać. Postać ta jest z jednej strony przecież ikoniczna, z drugiej będaca avatarem ludzkiego ID w czysto animalistycznej postaci, anonimowym powiewem anarchii i chaosu społecznych patologii. Z natury niedojrzałym śmieszkiem, ale też okrutnie szczerym. Joker w komiksach jest jak choroba auto-immunologiczna naszego świata. Brak jednoznacznej tożsamości i historii uwiarygodnia jego absolutnie czyste szaleństwo, będące lustrem naszego sumienia. I tu na przekór temu obrazowi, w filmie "Joker" reżyser pragnie pokazać, że Jokera można stworzyć jak z klocków, wystarczy się bardzo postarać (niczym Joker w "Zabójczym żarcie" chcący pokazać, że wystarczy jeden wyjątkowo zły dzień by zrodzić szaleńca). Starają się przez dobre 3/4 filmu, gnębiąc głównego bohatera serią niefortunnych zdarzeń. Pod tym kątem film wydaje się wręcz pretensjonalny, przerysowany i przewidywalny. Nic mnie w tym filmie nie zaskoczyło, bo w sumie nawet nie próbowało. Po postaci Jokera spodziewałem się także czegoś więcej, niż tańców i śmiania się. Spodziewałem się jakiegoś wyjątkowo bolesnego manifestu, przemówienia, choćby i punchline'a, który niczym brzytwa godziłby w mój wewnętrzny porządek i poczucie sprawiedliwości. Owszem, manifest się pojawia, ale jest IMO zbyt miałki i bez polotu. Jednak film broni się realizacją. Widać, że montażyści i dźwiękowcy postarali się. Również gra aktorska wypada bez zarzutu. Film pomimo sztucznego rozciągnięcia, potrafi przytrzymać napięcie, a po wyjściu z kina w głowie zostaje jakaś cząsteczka anty-systemowości. Szczególnie gdy wychodzisz z kina i widzisz całą tą patolę, uśmiechające się wyjątkowo nieszczerze gęby polityków z plakatów przedwyborczych, ulice pełne ludzi-robotów, itp. Może to pokazuje, że Jokera się nie da jednoznacznie ukazać i usprawiedliwić jego zachowania (ani tym bardziej zromantyzować!). Bo Joker jest w każdym z nas, niczym nieuchwytny pierwiastek od czasów pierwotnych i bezsensowne szaleństwo naszego jestestwa ukryte pod maską wiecznie uśmiechniętego klauna...
-
Konsolowa Tęcza
No te śmieszne mutacje z las plagas/uroborosem nastąpiły wraz z w sumie mocno pastiszowym RE4, którego fabuła zahaczała o jakieś komedie z lat 60, niemniej RE5 nie udawał już pseudo-poważngo horroru, tylko jechał po bandzie i był przy tym czadowy. Do dziś pamiętam ten najlepszy coop poprzedniej generacji...
-
Terminator universe
A może Cameron po prostu chce sobie gdzieś zaruchać, wiecie podchodzi do babskiej kanapy w klubie i rzuca: "Hej to ja, James Cameron. Zrobiłem ostatnio film gdzie kobiety biją facetów, a jedyny mężczyzna po ich stronie to samotny dziad na byle wezwanie silnej i niezależnej kobiety-łowcy. Mogę się położyć pod waszymi nogami?"
-
Następna generacja
Nie wiem czy aby na pewno wszystkie subskrypcje miały ten sam cel, bo w przypadku MS jestem pewien, że najbardziej chodziło o zgarnięcie graczy którzy jeszcze nie kupili konsoli, więc dla nich taki starter pack w postaci Game Passa to łakomy kąsek. Nie wiem jednak czy na dłuższą metę nie jest to jakaś forma ryzykownej inwestycji. Abonamenty stają się powoli normą, a to prowokuje do pojawiania się nowych graczy i zaostrzania polityki tych obecnych. Aktualnym tego zjawiska przykładem jest rynek VoD, w którym za chwilę zacznie się wojna totalna o przetrwanie. Na rynku PC-towym Epic non stop wali salwy w strone Steam i już widzimy do czego może być zdolny zdeterminowany gracz. Myślę, że kwestią czasu jest taka wojna na rynku GoD (Game on Demand). Na razie są tylko podrygi typu Twitch Prime, ale całkiem możliwe jest wejście jeszcze kogoś - bo miejsce na niego czeka. Jasne, EA i UBI mogą się nawet okopać w swoich serwisach abonamentowych, niemniej jak już wspomniałem wystarczy zdeterminowany inwestor i będziemy mieli kolejną batalię. Im szybciej ona powstanie, tym trudniej MS-owi będzie utrzymać pozycję Game Passa. Zwłaszcza, że ogranicza się póki co do PC i Xboxa. Brakuje uniwersalnego serwisu w którym kupujesz grę na wszystkie platformy jednocześnie. I tu widzę pole do manerwu dla potencjalnego inwestora