
Treść opublikowana przez Mendrek
-
Champions League
Liczę że Wolfsburg klepnie im jedną bramkę na 2:1 (albo nawet 3:1) w drugiej połowie, i Real się obs*a na miętowo
-
PSX Extreme 224
Yyy, czemu mam wrażenie że ten anonim którzy zastąpił Wargę, to tak naprawdę Warga, bo pisze bardzo podobnie? Czuję pewien niedosyt z tego tekstu o rozwiązaniach, może dlatego że sporo z nich było dla mnie oczywistych, ale IMO to jeden z najlepszych pomysłów od ostatniego czasu, dla całej tej młodej gawiedzi co myślą że rpg zaczął się od LoL-a. Zgrentgen trochę tendencyjny. O i Hiv się w końcu złamał, i choć twardo obstawał że trzeba się dostosować, to w końcu nie wytrzymał i pojechał z wewnętrznej prawdy, jak każdy maniak wychowujący się na grach w latach 80-90, który tęskni za dawnymi latami
-
Anime godne polecania
Jako że mam sobie abonament Crounchyrolla na PS3, to poza oglądaniem popularnych serii czasami idzie znaleźć coś innego. Jako że szukałem "Hokuto no Ken" (wpisując w wyszukiwarce "North" - od "Fist of the North Star") sypnęło mi jakimś DD-kiem i innymi pochodnymi, a wśród nich "Gifuu Doudou", WTF? Pomyślałem, a chodzi o to że to ten sam mangaka tworzył, tyle że historia jest w feudalnej Japonii. Cóż, to może być tylko mieszanka wybuchowa. Jeśli kogoś jarają muskularne, wielkie męskie postacie o wiecznie gejowskich uśmiechach, tyle że w kimono i (niekoniecznie) z katanami, którzy oprócz wyżynania się (najczęściej używając jakiś super artów), lubią w dodatku przebywać często w swoim towarzystwie (co jest poniekąd jest ponoć zgodne z tamtymi czasami), to polecam. Plusem jest też nawiązanie do różnych tradycji z tamtych lat i wyłożenie (lub wytłumaczenie dosadnie) ich tak by byle laik się połapał. Niektórzy zarzucali w recenzjach niski budżet, ale ja nie jestem wybredny. Ba nawet moim zdaniem dodaje to pewnego smaczku i tak już egzotycznie przerysowanemu stylowi Tetsuo Hary. No i naprawdę dobra muzyka (może nie licząc openingu, który mi się nie podoba)
-
W co teraz grasz?
Zagrałem w R1 też po latach, i wziąłem poprawkę że tytuł tkwił bardzo w poprzedniej generacji (PS2). Był nieco "surowy", ale miało to swoje plusy - można było sobie dowolnie obłożyć pada Do tego były ciekawe pomysły broni, motyw z segmentami zdrowia czyniły system nadal wymagający (ale nie archaiczny), no i new game+ który oferował dodatkowe wersje broni. Dwójka to jednak klasa wyżej pod względem single player. Szkoda że trójka już nie miała tej pompy i widać że im się śpieszyło. Odpaliłem I Am Alive i nie jest to taki kupsztal jak niektórzy pisali, nawet lekko pozytywnie jestem zaskoczony
-
Mass Effect 3
ME3 krztusi się na PS3, to fakt. Choć paradoksalnie najbardziej na cut-scenkach, czyli tam gdzie najbardziej widać. To nie jest element, który psułby rozgrywkę. I co ciekawe, multiplayer (jak grałem dawno temu) chodził jak żyleta, ba nie wiem jak tego dokonali, ale nawet XMB nie muli wtedy Co wydaje się niczym jakaś abstrakcja. W ME w ogóle nie opłaca się grać tylko w jedną część. ME to trylogia będąca kompletną jednością. Wiem, bo sam najpierw grałem tylko w ME3, a potem zagrałem raz jeszcze od 1 do 3 jedną postacią, i to naprawdę jest różnica w jakości. Jak w ME to tylko jedna postać przez całą historię, liczba smaczków i konsekwencji jest całkiem pokaźna. A najlepszą uważam dwójkę, można powiedzieć że to kapitał niewykorzystanych najlepszych pomysłów, który z powodów budżetowych i technicznych nie wszedł do jedynki, i dostaliśmy naprawdę ciekawą historię z epickim zwieńczeniem, plus bardzo ciekawe misje poboczne
-
W co teraz grasz?
Far Cry 2. Mam strasznie ambiwalentny stosunek do tej gry. Z jednej strony ma klimat afrykańskiego konfliktu, gdzie życie nie jest warte więcej niż nabój do broni, a z drugiej strony gra jest drętwa jak chiński drąg i przypomina jedną z tych wiecznych beta wersji gier survivalowych na PC. Powtarzalność czynności, drętwa animacja, słaby story flow, no i kłopotliwy realizm (70 % gry spędzimy na przemieszczaniu się). Z drugiej strony wszystko jest takie surowe, wymagające, jest też fajny feeling strzelania i świetny silnik otoczenia (pełno czynników wpływających na rozgrywkę). Kurczę, nie lubię tej gry, ale chce w nią grać. Dawno nie miałem takiego przypadku, i naprawdę trudno mi by było wystawić jakąś ocenę temu tytułowi. Cóż, jestem gdzieś w drugiej połowie gry, zobaczymy czy dalej się coś zmieni, ale nie zapowiada się
-
Naruto (uwaga spoilery)
Kishi będzie tym nadzorował, będzie klepał jego asystent, więc po prostu znalazł sobie murzyna od czarnej roboty, a on będzie siedział z pałką w jednej łapie, i z fajką w drugiej, i będzie dumał nad tym jakie wzorki i nowe techniki oczne wstawiać Saradzie, by po pół roku miotała czarnymi dziurami na zmianę z super mega ogniem analnym...
-
Naruto (uwaga spoilery)
Jakby co to za miesiąc wychodzi nowa seria, tym razem o nowym pokoleniu. Czyli Boruto, Sarada, i reszta. Pod koniec kwietnia Kishi wykona ostatni one-shot z serii Naruto (Naruto Gaiden), potem manga przemianuje się na "Boruto". Efektem ubocznym będą kilkumiesięczne prawdopodobnie fillery anime, bo muszą to zmontować. Np chyba ku*wa nie myśleliście że zabiją kurę znoszącą złote jaja
-
Czego Wam brakuje w gierkach, co dawniej było standardem?
Brakuje mi mrocznego, brudnego, bryłowatego, szaro-burego (lub rdzawego), i lepkiego od krwi klimatu w FPS-ach. Dziś przez te nowe shadery i silniki, wszystko się świeci jak psu jajca na wieczór. Ten nowy Doom wygląda dokładne tak. Wszystko błyska, pluska, mieni się - genericowo w dodatku, że nic tylko ciężko wzdychać za czasami gier takich jak Quake, Chasm, Blood, czy Unreal. W tych ich ciemnościach i brutalistycznej kolorystyce, było coś depresyjnego, a zarazem intrygującego...
-
własnie ukonczyłem...
Dla mnie Q2 to magnum opus ID Software. Polecam jednak port (a w zasadzie remake) gry na PSX-a, który może nie ma takiej grafiki jak wersja PC-towa, ale charakteryzuje się bardziej wymagającym single player. Głównie ze względu na brak możliwości stack'owania przedmiotów typu quad damage. Walki z bossami stają się prawdziwą walką o przetrwanie, a Makron to wyższa szkoła kombinowania (np. by pierwszym strzałem z BFG trafił z bliska w ścianę i zadał sobie splash damage). Poza tym Hammerhead przyłożył się, by gra na padzie była wygodna, co w tamtych czasach było fenomenem, a i poza tym dało się grać na myszce i padzie. No i wersja z PSX-a miała dodatkowego przeciwnika, cyber-pajęczycę z dwoma rail gunami
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Killing Fields - hm, film IMO długo dość taki flegmatyczny, który dopiero pod koniec nabiera napięcia, choć całościowo dobrze zrealizowany pod względem zdjęciowym. Bardzo dobrze zagrana rola Haing S. Ngora, jako Prana. Nie do końca rozumiem zachwytów, ale to może wtedy był jakiś inny znak czasów. Hotel Rwanda - hm, mam mieszane uczucia. Z jednej strony mamy poruszającą historię o dobrym Samarytaninie, z drugiej strony wszystko jest takie czarno-białe. Hutu źli, Tutsi ofiary. W rzeczywistości i jedni i drudzy byli bardzo okrutni. Poza tym mające szokować sceny, nie wyszły aż tak szokująco (przynajmniej dla mnie), przez co film oglądało mi się jednym tchem. Mimo wszystko dobre kino...
-
Virtual Reality, okulary i inne cuda na kiju
Wszystko w rękach speców od marketingu i od 3rd party. Eye Toy i Kinect po prostu słabo wykorzystywały swoje możliwości w pierwszych podejściach w implementacji tego do core gamingu. Z drugiej strony, 3rd party tkwili w pewnym rozkroku - nie mogli przecież zrobić gry głównie pod kontrolery ruchowe, toteż były one dodatkiem. Dla większości graczy po prostu zbędnym. Mam nadzieję, że wyciągnęli z tego lekcję. VR powinno być osobnym segmentem z silnymi exami, by mogło się dalej rozwijać. I nie mogą to być wyłącznie symulatory poruszania się. W obecnym stadium rynku, gdy polityka wydawnicza stawia na mocną zachowawczość, jedyna szansa w mniejszych ambitnych zespołach i ich "cudach", czyli grach które pomysłem definiują przyszłość na rynku. Mam nadzieję, że Sony doinwestuje te małe studia, i poza artystami znajdą się też geniusze rozgrywki dla mas. Bo to, że Sony zgarnie ten rynek stosunkiem ceny do jakości, marketingiem i marką, to raczej pewne. Pytanie jak to wykorzysta. Ja bym chciał wreszcie jakąś rewolucję na kostniejącym rynku peryferiów, a VR to w zasadzie spełnienie marzeń z dzieciństwa
-
PSX not dead!
Spyro urzekał mnie rozwojem w kolejnych częściach. Z każdą bliżej jej było do Jaka i Ratcheta. Ciekawostka - na płycie Spyro 3 jest demo Crash Bash. Czy wiecie że to tak naprawdę ograniczona systemowo beta wersja gry? A teraz najlepsze. Można ją odblokować legalnie! Praktycznie jest to pełna wersja Crash Basha za darmo w Spyro 3. Na szczęście dla wydawcy, fakt ten wyszedł po latach. Dawniej byłoby to pewnie wyrokiem śmierci dla poczciwej party game i powodem masowego wykupywania Spyro 3
-
Co teraz męczysz na PSX`ie
Dodgem Arena - gra która przeszła bez echa, w cieniu innych multiplayerowych gier, i chyba lekko niesłusznie. Nie jest może to jakiś absolutny top kanapowego grania, ale ma swój urok, generuje sporo emocji, i emanuje techno-klimatem Wipeouta. W zasadzie to jest taki Wipeout, tylko że zamiast ścigać się, gra się w futurystyczną dys(nene)linę podobną do hokeja. Mamy krążki (od 1-4), arenę, krązącą wokół niej bramkę, czterech zawodników w statkach antygrawitacyjnych, i power upy/bronie do zbierania. Punkty zbieramy za wbicie krążka do bramki lub zadawanie obrażeń wrogom (z czego najwięcej za gole oczywiście). Proste? W teorii. W praktyce to istna masakra. Walka o krążki jest zacięta i co chwila ktoś kogoś trafia, odciąga, kradnie krążek, i stosuje chamskie sztuczki. A i samo trafienie w bramkę wymaga pewnej wprawy, co przy czyhających wokół wrogach dodaje niesamowitego napięcia Gra jednak nie ma jakiejś "kampanii", ten tryb jest tu serią zawodów. Ogólnie gra jest głównie przeznaczona do multiplayera i to widać. AI nie jest jednak najgorsze, potrafi się mylić, ale i być podłe. Technicznie wygląda to dobrze. Nie ma pop-upa, grafika jest nawet ładna, nie ma dropów. Fakt, nie ma też wybitnych fajerwerków, power upy nie ryją bani, nie ma też wielkich rozbłysków. Menu jest renderowane, więc każda pauza powoduje lekkie wczytywanie. Muzyka też raczej genericowa, ot przystępne techno i elektronika z tamtych lat. Daleko temu do Wipeouta. Ciekawostką jest, że za grę odpowiada Lost Boys Games, studio które później pozbierało jeszcze ludków od Jackjazz Rabbita i jeszcze jakiś mało znanych z tego samego kraju, by w 2003 uformować Guerrilla Games Podsumowując jak ktoś szuka oryginalnej i przystępnej (szybko się ją ogarnia) gry do multiplayera nawet na czterech, w którą jeszcze nie grał (prawdopodobnie), to Dodgem Arena spełni tą rolę, zwłaszcza że pewnie nie jest droga
-
Helldivers
Na robale tylko shotgun. Chodzą w paru na patrol a na wyższych patrole lubią być blisko plus czasami są zakopane na czatach. Nie wyrobisz z trafieniem i masz za chwilę tysiąc robali dookoła. Shotgun masakruje patrole seriami. Ja boję się brać limitowane manewry na Oświeconych, te obeliski to niepozornie najwięksi killerzy, zawszę tą ścianę stawiają tak by gracz akurat był na linii, sekunda na reakcje, i nara
-
Helldivers
No lasery raczej kiepsko sobie radzą z cyborgami, najlepiej z Oświeconymi i nieco lepiej z Robalami (tylko trzeba w środek trafiać). Ogólnie ostatnio mam problem z dobrym set upem na Oświeconych, jedyny pewniak to jest ten mech przeciwpiechotny. Czym walczycie z Oświeconymi?
-
Konsolowa Tęcza
Chyba miałeś na myśli Ankę Cieślak Niektórym panom tutaj proponuję powrót do CW z takimi docinkami, wyżalajcie swój ból pupy tam, a nie tu. Hm, jakie nieco stonowane, mroczne gry polecacie na 3DS-a? Lubię futurystyczne i dystopijne klimaty, może być też dark fantasy. Poza tym strzelaniny, bijatyki i action-adventure. Lubię też arcade wyścigi. Ostatecznie visual novel w stylu Steins.Gate. Znajdzie się coś dla mnie? Nie to że w kolorowe gry nieco zalatujące infantylnością nie gram, po prostu gram w nie rzadziej. Ps. Poprzez "wsparcie" nie mam na myśli tylko cen gier...
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Death Race 2000 - poziom kiczu jest dość wysoki, ale to się prostu dobrze ogląda. Nie jest to inteligentny kicz, ale i tak się cieszy micha. Jak na dość okrutny przekaz, ogląda się to wszystko lekko i przyjemnie, niczym "The Cannonbal Run", a nawet lepiej. Bo tutaj po prostu rozjeżdża się przechodniów, a wszystko to oblane w groteskowym klimacie tv show, gdzie przejeżdżanie ludzi nie jest złe, "bo to nie zabijanie a sport" (i to tłumaczenie widowni wystarczy). W zasadzie można powiedzieć, że film jest technicznie kiepski - dialogi, muzyka, ruch sceniczny, budowanie napięcia, scenariusz, nawet tanie efekty jak "przyspieszanie taśmy". Mimo tego z jakiś przyczyn chce się to obejrzeć do końca, a po wszystkim nie czuć zażenowania. Istny fenomen. A sama końcówka po prostu rozwala gdzieś w kosmos A i w filmie wystąpił Sylvester Stallone w stylu Ala Pacino, i gość jako chicagowski gangster daje radę. Warto podkreślić pomysłowość twórców na bohaterów wyścigu i ich samochody (które wyglądają tandetnie jak reszta filmu). Ogółem polecam dla fanów kiczu, nie nazwanie tego "kinem klasy Z" byłoby krzywdzące
-
Konsolowa Tęcza
Absolutnie nie mam nic do Nintendo, poza tym że w ch*ju mo nasz kraj...
-
Konsolowa Tęcza
Pewnie będzie że narzekam, że "znowu kiedyś było lepiej", ale kurcze dawno się tak nie bałem o przyszłość naszej rozrywki. Skręcamy groźnie w scenariusz rodem z "Idiokracji" gdzie masy biorą wszystko co im wciśnie duża korporacja. Jeszcze chyba nigdy nie było nadmiaru tylu patologii w naszej branży, ile jest teraz. Co raz więcej praktyk freemium, dzielenie gier na epizody, chamski copypaste, zrąbane gry na premierę, zalew indyków robionych "byle wydać coś" (z pomysłem często też skopiowanym), i w ogóle jakoś brak odwagi do oryginalności - gry stały się bardziej jak sieciówkowy fast food z tym samym menu (do zarzygania). Wszyscy ostatnio podkreślają naturę nostalgii. Że to tylko iluzja, że to pułapka umysłu i nieobiektywnie nacechowanej emocjami pamięci. Tylko, że gram w te stare gry i za cholerę nie mogę się na nich zawieść, tak jak reguła nakazuje. Wręcz przeciwnie. Podziwiam w nich odważne kroki, pomysły na rozgrywkę jako walkę z ograniczeniami sprzętu, zmuszanie do myślenia, i jakąś wewnętrzną pasję która jeszcze nie była tłumiona przez korporacyjne procedury bezpieczeństwa. Jasne, można narzekać że było archaicznie, ale problemem wówczas nie jest przyzwyczajenie się do tych trudności, ale odzwyczajenie się od autopilota którym karmią nas dzisiejsze gry. W sumie mam też trochę "syndrom Ściery", tj. uwielbiam gdy wyobraźnia może sobie też popracować. Tylko w moim przypadku przesunęło się to w erę gier 32-bitowych, która jest dla mnie idealna pod tym względem. Mianowicie grafika była polygonalna, a więc 3d, i przypominała już naszą rzeczywistość. Jednocześnie ograniczenia sprzętowe wymagały mnóstwa uproszczeń, które jednocześnie zostawiały właśnie pole dla własnych wyobrażeń. Dzięki temu sami kreowaliśmy wizerunek Solid Snake'a jako twardziela widząc jego płaską teksturę z kilkoma kreskami zamiast twarzy, a te bitmapowe nocne miasta (czy sama czarna otchłań) dodawały nuty tajemniczości. Dziś wszystko świeci się jak psu jajca na wieczór, bo trzeba się "popisać shaderami". Jak grałem w stare dobre Rally Cross na PSX-a, to najbardziej co mnie urzekało, to bitmapowe błoto spod kół, tak brązowe, prymitywne, paradoksalnie jak prawdziwe. Uwielbiam pod wieczór zgasić wszystkie światła, odpalić grę z PSX-a i zapomnieć na kilka chwil o tym czym branża jest dzisiaj. Bez tego hype'u, patologii, ciągłych błysków. Tylko ja, gra, i mój świat wyobraźni...
-
Helldivers
Paradoksalnie te problemy ułatwiły kampanię, bo system skaluje wpływ przez pryzmat ilości graczy. Problemy minęły, a wczoraj podbito Kepler Prime, więc zostały Cyborgi i Oświeceni. Niestety Cyborgi odparły szturm na Cyberstan i teraz jadą równo z kontrofensywą...
-
Co teraz męczysz na PSX`ie
Akuji The Heartless - przyznam, że dawno temu zagrałem może kilka minut "na próbę" u gościa który handlował grami, co bym mógł sobie wybrać coś. O ile pamiętam wybrałem wtedy Dragonhearta, i nie wiem do dziś czemu. Zawsze mi ten Akuji kołatał we łbie od tamtej pory, no a dwa dni temu dorwałem go w końcu. I pożałowałem decyzji sprzed nastu lat jeszcze bardziej, bo Akuji to kawał dobrego szpila. Crystal Dynamics miało zawsze fach do silników. Ten 3d z PSX-a obsłużył Gex-a (zresztą jego nazwa to Gex Engine), Soul Reavera, i Akuji. I nawet do dziś wzbudza podziw, wszak jego charakterystycznym aspektem było strumieniowanie otoczenia, dzięki czemu mogliśmy przemierzać wielkie obszary bez loadingów (oczywiście były oddzielone "bramami", ale mimo wszystko). Tu nie jest inaczej, dzięki czemu gra się płynnie, a gra wciąga w swój świat. Ten zaś jest dość interesujący. Podobnie jak w Soul Reaverze, jest mroczny i ponury, dodatkowo wszystko jest tu takie "emanujące" (w angielskim użyłbym przymiotnika "gloomy"). Powykręcane i dziwne elementy otoczenia, komponują się z szeroką gamą różnorakich stworów prosto z zaświatów - pełzające korpusy, macki, zakapturzeni, latające dziwadła, ect. Ogólnie tematyka voodoo, więc czuć atmosferę pozagrobową. Gameplay jest podobny do tego z LOK-a - to nadal platformer z zagadkami, w którym okazjonalnie walczy się wręcz lub przy użyciu magii. Magii jest więcej i jest dostępna od razu (ale uzależniona od zasobów, a każdy poziom ma swój), walka wręcz też pozwala na kilka prostych technik, niestety brakuje nieco lock'owania się na przeciwnikach. Na szczęście większość nie stanowi wielkiego wyzwania (co dla niektórych może być wadą). Poza tym mamy "warp room" i coś dla miłośników szukania (poza typowymi "znajdźkami", trzeba odnajdywać poukrywane tu i ówdzie dusze przodków, co skłoni nie raz do powtórzenia poziomu). Na uwagę zasługuje oprawa dźwiękowa. Muzyka jest jak na voodoo przystało, pełna ciągle wybijanego rytmu. Na dodatek jest nieco progresywna, mianowicie płynnie uzupełnia się o dodatkowe dźwięki np. w momencie rozwiązania zagadki. W tamtych czasach musiało to robić wrażenie. Voice acting też jest spoko, może nie ma tu charyzmy Jay'a (Elder), Bella (Raziel), czy Templemana (Kain), ale choćby Hawkins-Byrd (jako Baron Semedi) "robi robotę" jak to mówią. Podsumowując, to jedna z tych pereł które gdzieś tam przeszły nieco bez echa, a mimo wszystko warto zagrać. Tytuł na dodatek zestarzał się nawet godnie, a jeśli lubi się pierwszego LOK-a to w zasadzie Akuji jest pozycją obowiązkową
-
Helldivers
Mam nadzieje że to nie zabije definitywnie zmagań o zarządzaną demokrację w galaktyce. PSN ogólnie kuleje od weekendu ostro, ale HD jest bardzo na serwerach Sony (zauważcie że kupując DLC w sklepie, nawet go wam nie ściąga na dysk) i podobnie jak DCUO obrywa przy takich problemach najmocniej...
-
OSCARY
Inside Out to najlepsze dzieło Pixara, które łamie bajkowo-śpiewające miałkie stereotypy, solidną dawką przystępnej edukacji i pokazaniem jak ważne są emocje w psychice. Oprawa to wisienka na torcie. Mad Max i Inside Out z Oscarami. Mogę iść w spokoju spać
-
własnie ukonczyłem...
Snesowy FF jest biedny. Ocenzurowany, okrojony (mniej plansz, brak Codyego/Guya - zależy od wersji), mniej przeciwników na ekranie, ect. Ja osobiście stawiam Streets of Rage wyżej, za muzykę i brudny techno klimat, a sequele też były lepsze od tych ffowych