Treść opublikowana przez Tokar
- 
	
		
		Ostatnio widziałem/widziałam...
		
		Lone Ranger - To jest dokładnie taki film, jakiego można się spodziewać po westernie Disneya z Deppem grającym po raz 49082458 w swojej karierze uroczego freaka. Mieli być Piraci z Karaibów na dzikim zachodzie i są, tylko szkoda, że jest to bardziej poziom dwóch ostatnich części Piratów czyli obejrzeć i zapomnieć. Fabuła i postaci są schematyczne aż do bólu, rozwój wydarzeń można spokojnie przewidzieć z półgodzinnym wyprzedzeniem, a wszystko okraszone jest dość przaśnym humorem (no chyba, że kogoś bawią teksty w stylu "ten koń jest naprawdę głupi" - większość sali chyba bawiły, bo czułem się jak podczas oglądania sitcomu). Jednym słowem familiada na całego. Cała oryginalność w tym filmie zaczyna i kończy się na tym, że Depp gra indianina noszącego na głowie martwego kruka, którego przez cały film . A gra go w sposób niemal identyczny jak Sparrowa, tylko tym razem z oczywistych względów jest mniej zmanierowany. Parę razy można się niemrawo uśmiechnąć, ale mocne uczucie deja vu nieuniknione. Zaskakująco fajnie jak na tak denną rolę, jaka mu przypadła, wypadł Armie Hammer, a Fichtner jest stworzony do grania złych panów. Bonham Carter, która jako kolejna po Deppie utkwiła w szufladce dziwadeł, jest po prostu w porządku i choć raz dla odmiany gra postać pozytywną (przynajmniej z punktu widzenia głównych bohaterów). Za to mocno irytuje dama w opałach i jej brzydkie dziecko. Pomimo całkowitego braku oryginalności i zaskoczenia (niektórzy mogą to nazwać ukłonem w stronę klasyków gatunku i choć oczywiste odniesienia do pewnych klasycznych motywów są, to jednak skłaniałbym się do braku weny scenarzysty) ogląda się to bez większego bólu miednicy, momentami wręcz sympatycznie. Przynajmniej do pewnego momentu, bo pod koniec robi się już naprawdę głupio i infantylnie, a na ołtarzu efektywności poświęcona zostaje wszelka logika, umiar i zdrowy rozsądek i nawet zostawienie mózgu w domu nic tu nie pomoże. 6/10
 - 
	
		
		Dexter sezon 8
		
		Widzę, że wszyscy aż palą się do dyskutowania o nowym sezonie. Jakoś się nie dziwię, poziom s08 najlepiej oddaje cytat Quinna z ostatniego odcinka: "łodafak ?". Póki co ogląda się to z takim przejęciem jak ten sezon z Lumen. Niby dzieją się rzeczy kluczowe dla głównych bohaterów, ale przedstawione jest to w tak głupi i sztuczny sposób, że aż zęby bolą. Pani doktor to by się jakiś opasły dildos przydał, bo smuci jak poje/bana.
 - 
	
		
		Ostatnio widziałem/widziałam...
		
		No to przecie napisałem, że Anka była świetna i faktycznie motyw przewodni w jej wykonaniu stawia włosy na plecach. Szkoda tylko, że na tym uniesienia się kończą. Crowe rzeczywiście bardzo realistycznie nie potrafi śpiewać, a Jackman bardzo się męczy i strzaska przy tym miny, które nadałyby się na instant memy. Nie czytałem powieści, nie widziałem żadnej wcześniejszej ekranizacji ani adaptacji teatralnej, dlatego nie wiem czy ogólną miałkość i nijakość historii zapisać na konto nieudolnego scenarzysty, czy po prostu dostał taki a nie inny materiał do obróbki. No litości, taka postać Javiera albo została beznadziejnie nakreślona, albo on po prostu miał downa i normalna osoba za nic w świecie nie jest w stanie wczuć się w jego sytuację i zrozumieć motywacji.
 - 
	
		
		Ostatnio widziałem/widziałam...
		
		Les Miserables - Co ja obejrzałem ? Angażowanie do głównych ról w musicalu aktorów nie potrafiących śpiewać nie jest najlepszym pomysłem. Piegowaty labgeek w roli amanta też świetnie obsadzony. Naprawdę dobra rola Heathaway i błazenada pary Bonham Carter - Baron Cohen to jedyne atuty tej nadętej do granic możliwości, nieprzyzwoicie rozciągniętej w czasie, obscenicznie patetycznej wydmuszki. Dawno żaden film nie zmusił mnie do przewijania, a i tak miałem wrażenie, że trwał 5 godzin.
 - 
	
		
		Riddick
		
		No Dark Fury bardzo spoko. Co do tego, że PB >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> Kroniki to nawet nie ma co dyskutować.
 - 
	
		
		DC Cinematic Universe
		
		Pomijając chaos narracyjny (najlepszy był chyba skrót jak Kent MoS zrobił mi nadspodziewanie dobrze. Aktorstwo momentami rzeczywiście trochę drewniane, ale to akurat nie S najbardziej irytuje, a Costner, który w dodatku kiepsko się postarzał. Za to Zod i Joel na plus. Przesytu Lois jakoś nie odczułem, no musieli ją gdzieś upchnąć w tą gigantyczną rozpierduchę. A sama rozpierducha zrealizowana po mistrzowsku, z dużym rozmachem, ale bardzo czyelnie. Trochę zaniepokojony byłem tymi porównaniami do dragonballa, którego nigdy nie trawiłem. Na szczęście poza ostatnią lataną napier/dalanką nie widziałem analogii.
 - 
	
		
		Riddick
		
		Albo że akcja filmu jest umieszczona między Pitch Black i Kronikami.
 - 
	
		
		Riddick
		
		Ja na podstawie trailera, w którym nie było ani jednego fajnego momentu wyciągnąłem odmienne wnioski.
 - 
	
		
		Cinema news
		
		Łi tam, Django rip off minus beka.
 - 
	
		
		Pacific Rim
		
		Pokazać ci koryto dla randomów czy sam trafisz ?
 - 
	
		
		Pacific Rim
		
		Pewnie o to, że podobało ci się 2012
 - 
	
		
		Pacific Rim
		
		"filmweb poleca" xDDDDD
 - 
	
		
		Pacific Rim
		
		Del Toro to od dłuższego czasu producencką chałturę odwala, a reżysersko i scenariuszowo wywalił się już na drugim Hellboyu. No to chyba jednak na Supermana pójdę. Tam podobno kiepsko obsadzony jest tylko główny bohater, a przez półtorej godziny nie ma fabuły tylko się biją jak w dragonballu : /
 - Buty
 - DC Cinematic Universe
 - Buty
 - Buty
 - Buty
 - 
	
		
		Tenis
		
		No a do czasu aż nie będzie pozbawić go polskiego obywatelstwa za to 4:1
 - House MD
 - House MD
 - 
	
		
		Teenage Mutant Ninja Turtles
		
		No nawet dobrze utrafili. A KTO ZAGRA SPLINTERA ?
 - 
	
		
		Teenage Mutant Ninja Turtles
		
		Potwierdzam, że animka z nickelodeon daje radę.
 - 
	
		
		Star Trek Movie Universe
		
		Bardzo fajny film rozrywkowy. Poziom taki sam jak poprzednika, bo kilka rzeczy zrobili lepiej, a kilka nie zagrało. Nie było takich tanich zagrań jak superczizi motyw z cofaniem się w czasie w celu restartu uniwersum z jedynki, za to dialogi Spocka pisał chyba Figlarz, a punkt kulminacyjny filmu następuje zbyt wcześnie, by później próbować jeszcze budować napięcie, niestety raczej bezskutecznie. Główny zły pan w przeciwieństwie do części pierwszej nie jest debilem, ale jego historia została przedstawiona w chaotyczny sposób. W dodatku gdy zostają przedstawione jego zamiary (swoją drogą w ujęte jednym zdaniu i to jeszcze wypowiedziane ustami Spocka) to trochę ręce opadają. Ja wiem, że to nie jest typ filmu, w którym chodzi o żelazną logikę i konsekwencję, ale jedna rzecz mnie powaliła. Efekty 3D bez rewelacji, tak naprawdę fajnie wyglądają tylko cząstki pozostawiane po wejściu w nadprzestrzeń. Jakość samych efektów specjalnych bardzo dobra, ale nie ma jakichś scen zapadających szczególnie w pamięć. Większość fajnych ujęć to kopia patentów z jedynki (ludzie wysysani na zewnątrz, moment całkowitej ciszy przy wyjściu ze statku w przestrzeń). Czyli wychodzi na to, że tutaj coś poprawili, tutaj coś popsuli i wyszło na to samo, czyli na takie 7,5/10
 - 
	
		
		Twoi faworyci z E3 2013
		
		Moim faworytem tego E3 jest typ od World of Tanks na konfie m$. Do standardowej nieznajomości angielskiego doszło porażenie mózgowe i było osom. A z gier to przy założeniu, że nie ma się co podniecać renderkami, o dziwo najlepsze wrażenie zrobiło na mnie Infamous, którego dwie pierwsze części nie grzeją mnie zupełnie, a oprócz tego niezły był też Wiesław 3. No i to by było na tyle. Z klimatów fajnalowych definitywnie wyrosłem, w dodatku mając na uwadze, że przy versus 13 returns 15 Y-2 grzebie ten obciachowiec Nomura, można spokojnie założyć, że jakkolwiek fajnie nie wyglądałoby to na trailerze, to i tak skończy się to na kiczowatej, łzawej, pseudomrocznej telenoweli, w której autor scenariusza pogubi się we własnych zawiłościach fabularnych zaraz na początku. Killzone graficznie zrywa fugi z kafelków, ale zaprezentowane fragmenty jakoś nie podnoszą ciśnienia i wygląda to po prostu na kolejne tratatata z karabinków w kosmosie, tak jak i Destiny zresztą. Nie wspomniałem o MGS 5, bo tak się składa, że w to będzie można pograć jeszcze na obecnych konsolach (a czy Kojima nie zrobi jakiejś obory fabularnej to nigdy nie ma gwarancji) i tu dochodzimy do sedna sprawy. Cieszę się jak głupi, że ps3 nabyłem dopiero w grudniu 2011, dzięki temu mam tonę zaległości growych dostępnych za śmieszne pieniądze i póki co wbijam kija w upośledzone jak zwykle na starcie nextgeny. Ale żeby nie było, ciesze się, że xbox umarł na końcu. No i na koniec odezwy koński chu/j w dupę wszystkim i każdemu z osobna z nie pokazanie Last Guardiana. Ta gra albo została definitywnie skasowana, albo naprawdę kleją ją od miesiąca zupełnie od podstaw. Ale pewnie, po co komu LG, lepiej w to miejsce jakichś kolejnych żołnierzy kosmosu wyprodukować albo zombi apokalipsę.