the crash, the attack, my death. the crash, the att--
okurła co to jest za gra. co ona mi zrobiła. mam już obsesję na jej pkcie ale po kolei
jaki to ma klimat :o bardzo tu czuć inspiracje Prometheusem, właściwie mógłbym wskazać wiele copypaste rzeczy z tego filmu, czy to źle? totalnie nie, bo chciałem taką grę zawsze. obca planeta, jakieś pozostałości alien cywalizacji, posągi, konstrukcje, czujesz się jak odkrywca nowej planety, no czad. dodatkowo gameplayowo też to jest podciągnięte w tym klimacie, np motyw z parasites.
atmosferkę podkręca ścieżka dźwiękowa, która mi wrzuca ciary, no ale od autora muzyki z Midsommar oczekiwałem właśnie takiego wygrywu.
oddzielny akapit musi być dla 3d audio i haptyki/adaptacyjnych triggz. ale dowalili do pieca \o/ dźwięk kierunkowy zmienia tę grę w coś innego, wiem skąd idą ataki, wiem kiedy mam kogoś na plecach, selektywne dźwięki to informacja jaki typ wroga jest blisko. w gierce typu bullethell ratuje to dupę cały czas, w gierkach 2d widzisz kierunek ataku, tutaj go słyszysz. nie było takiego audio w gierkach do tej pory, to jest coś co wychodzi na pierwszy plan. no i te bajeranckie dźwięki typu naładowanie alt fire to takie charakterystyczne *plonk* że nie musisz patrzeć na hud, wiesz że jebnięcie ze spluwy jest nabite.
haptyka i triggerki...Astro who? takiego wykorzystania nie ma w żadnej grze, o deszczu już wiecie że się go czuje w rękach =) do tego każdy gun ma literalnie inny feel, carbine będzie rozedrgany ciągle a spitmaw jako plujka wyrzuca punktowe drgania, zależne od natężenia jebnięcia. triggerki z 2 trybami to też fajny bajer chociaż czasem mi się z emocji wciśnie za mocno pierwszy raz czuję, że gram w nextgena od początku do końca
sam gameplay jest ciasny wch. różne mobki wymagają różnego podejścia i nawet te zwykłe i moje ulubione potrafią dojechać króciutko (np ten hostile predator co wygląda jak mantis z matrixów, ma ADHD jak jprdl), na szczęście jest zazwyczaj sporo miejsca na manewry więc zabawa w rąbankę z nimi jest przednia. wszystko oprawione takimi rozbłyskami, efektami cząsteczkowymi, iskrami itp że można oszaleć. chociaż prawdziwa dyskoteka zaczyna się przy bossie, pan jegomość Phrike w trzeciej fazie to już wychodzi z siebie i staje obok, ultra efektowne pojedynki to jest specjalność tego devsa, tutaj mu to strasznie dobrze wyszło. na tyle fajnie, że jak się umrze to nawet nie ma bólu dupy :]
fast travel się przydaje, fajne parasite'y jako dopałka też, nic tylko znaleźć dobry gun (na razie zwykły carbine mi styka bo się uczę gry :p) i jechać ze szmaciurami. a to co mnie pcha dalej to także odkrywanie fabuły która jest sprytnie podawana w małych dawkach, oby tak dalej bo zapowiada się intrygująco.
to co jest najfajniejsze to, że gra starczy na długo, i bardzo dobrze bo chce się eksplorować ten obcy świat i wycinać robactwo jak najdłużej
prawdziwy nextgen nadjechał teraz. dodatkowo myślę, że dzięki Housemarque które wchodzi z bullethell rogalem do mainstreamu jest szansa na więcej gier tego typu w jakości AAA. do tego już mam obsesję na pkcie tego gatunku i już wiem że przez najbliższe miesiące przerobię wszystko co się da z gatunków metroidvania/roguelike/roguelite/bullethell. ale gierek o takiej jakości nie jest wiele, znam tylko Control
tak czy inaczej, najlepiej wydane trzysta trzydzieści dziewięć złotych i dziewiećdziesiąt dziewięć groszy w tym roku. za taką jakość mogę tyle zapłacić i nie będzie szczypało
to spadam namierzać lokalizację white shadow---___---____ bez odbioru.