Na wstępie najważniejsze rzeczy: - RE7 to rasowy Resident Evil. Współczuję fanom, którzy kochają 0-4, ale chcą olać RE7 przez kamerę czy coś innego. Dla Was też piszę ten tekst, by przedstawić niezdecydowanym jak wygląda gameplay w tej grze, bo mało było o nim wiadomo przed premierą. - RE7 jest pełnowartościową grą bez VR. Jest absolutnie pełnowartościowym Residentem z krwi i kości, który broni się rozgrywką, klimatem i historią. Bez VR lipy nie ma, a jak jest z VR, to nie wiem, bo nie grałem. - RE7 nie jest ani Amnesią ani RE6. Walczy się tu niemało, ale paniki i strachu jest sporo. Niemało, czyli pewnie nie mniej niż w RE1. Ale o tym za chwilę. Na czym polega rozgrywka? Bez spoili fabularnych, ale będzie o mechanice gry. W ogromnej mierze dokładnie na tym samym, na czym polegały części 0-3. Jest więc odkrywanie kolejnych pomieszczeń rezydencji, a także okolic wokół niej, sporo przyjemnego backtrackingu z szukaniem przedmiotów, są save roomy, skrzynie, łączenie przedmiotów, składanie broni, czyszczenie pokojów, mini-zagadki, bossowie, czytanie akt i tak dalej. Nie chcę wchodzić w strefę fabularną, ja nie czytałem spoilerów, nie oglądałem zbyt dużo filmów z gry i zostałem ogromne zaskoczony. Gra była dla mnie niespodzianką, czymś nowym, czego nie widziałem wcześniej na zwiastunach, jak było w przypadku RE6. Odkrywanie fabuły, łykanie zwrotów akcji, chłonięcie nowych lokacji i przeciwników było dla mnie przygodą, na którą czekałem od starszych części Resident Evil. Cała ta eksploracja jest pokryta konfrontacjami, które można wrzucić do trzech worków: - Konfrontacje z członkami rodziny. Tu gra rzeczywiście przypomina nieco Amnesię, bo jest to zabawa w kotka i myszkę, ale zabawa dużo fajniej przemyślana. Jest tu nieco nieliniowo, jeśli to dobre słowo, to znaczy, że podczas przeszukiwania rezydencji i całego backtrackingu w przeróżnych miejscach może zaatakować nas ktoś, kogo znacie z trailerów. Wówczas można uciekać, chować się i szukać celu dalej. Albo znokautować przeciwnika i mieć większą chwilę spokoju, natomiast nie na zawsze. Minus tego to utrata amunicji, która może być przeznaczona na resztę przeciwników. Jak dla mnie ten element gry jest świetny i rewelacyjnie wzbogaca zwiedzanie farmy. - Reszta przeciwników. Przez 70% gry jest ich mało, ale walki z nimi potrafią pompować adrenalinę. Przede wszystkim dlatego, że postać jest dosyć wolna i ciężko wycelować, a nabojów na początku nieco brakuje. Tu też nie będzie spoili, ale myślę, że fani Residenta nie mają powodów do obaw. - Bossowie! Walki raczej w stylu poprzednich części, mi się bardzo podobały, oprócz niestety ostatniej. Mamy jeszcze sporo znajdziek, przedmioty do odblokowania (leki zwiększające maksymalną żywotność czy skracające czas przeładowania broni), no jest się za czym rozglądać, a ja wszystkiego nie znalazłem. Dobrym elementem gameplayu są również kasety, szczególnie ta zatytułowana "happy birthday", a także elementy rozgrywki, o których mówić nie powinienem. Wystarczy jak powiem, że nie tylko farmą Bakerów człowiek żyje, a sami Bakerowie potrafią zaskoczyć. Rozgrywka ma elementy, które powodują, że jest różnorodna. Jak mówiłem, fani Residenta nie powinni mieć powodów do obaw. Klimat, zachowania i teksty Bakerów to coś nie do podrobienia. RE7 ujmuje swobodą rozgrywki. Był moment, kiedy ukryłem się przed Bakerem i udało mi się zwiać do kuchni. Gdy myślałem, że mogę odetchnąć, ten wszedł do pomieszczenia mówiąc, że ma ochotę coś zjeść. Trzeba zrobić swoje i dalej zwiewać. Minusów jest niewiele, ale warto o nich wspomnieć. Po pierwsze czas gry. Przeszedłem w 9:30, spodziewałem się tak z 12-15h. Ale nie zebrałem wszystkiego, nie pokonałem wszystkiego. Gra potrafi rzucić w gracza zwrotem akcji i zaskoczyć, ale w pewnym momencie gra za szybko związuje akcję. Nie dla wszystkich to będzie minus, zależy od ulubionych części RE, ale warto powiedzieć, że ostatnia 1/4 gry ma tendencję do typowych "Residentowych zakończeń". Czyli za dużo akcji. No i ostatni boss. Największym minusem jednak pozostaje właśnie ten moment, jakby gra usiłowała za szybko się skończyć, a my mamy wrażenie, że jesteśmy gdzieś w połowie. Jeśli o mnie chodzi, to tyle z minusów. Cała reszta to "bardziej Residentowa odsłona niż REmake" i stoję za tymi słowami murem. Współczuję ludziom, którzy czytali spoilery albo uparli się na niegranie w tę grę, "bo jest FPP" albo "bo jest Amnesią". FPP zbudowało w tej grze niesamowitą immersję i poczucie bycia w centrum wydarzeń, w dużej mierze dzięki płynnej rozgrywce (60FPS), świetnemu sterowaniu, praktycznie braku cut-scenek, a także emocjonującym walkom. Dla mnie RE7 jest definicją serii i ukoronowaniem jej najlepszych elementów. Trzymam kciuki, by RE2make poszło podobną drogą i mówię to jako ktoś w sumie zmęczony widokiem FPP w innych grach niż oldskulowe FPSy. Gdy wyobrażam sobie RE2make na tym silniku, z podobnym szkieletem gameplayowym i bardziej przybrudzonymi lokacjami, to widzę grę 111111111/10. RE7 zbudował mechanikę, na której można oprzeć kilka następnych części. Gorąco polecam, a ja zabieram się za tryb Madhouse, który podobno zmienia zasady gry bardziej niż "przeciwnicy są mocniejsi". PS. Dodam jeszcze, że RE7 na pewno jest w moim TOP3 Residentów ever i od razu zastrzegam, że nie mówię tego pod wpływem hajpu. Hajp hajpem, ale po premierze RE6 byłem raczej zdegustowany i nie wrzuciłbym go obok TOPmilion (mimo, że był w porządku jako kooperacyjny shooter). 3, 4, 7? 1, 3, 7? 1, 2, 7? Ciężko mi się zdecydować, bo wśród 1-3 nie mogę znaleźć faworyta, ale 7 musiałaby się tam znaleźć. Serio!