RDR II i GoT? No nic głupszego w tym temacie nie czytałem.
Spędziłem z grą całą sobotę i część niedzieli więc napiszę jakieś wrażenia wciąż jeszcze na gorąco. Zacznę od rzeczy które mi się nie podobają i nie dla mnie nie zagrały bo czytając niektóre posty to niezłe pierdoły tutaj padają.
To co na samym początku mi się nie spodobało to prolog. Klimat oczywiście jest ale jego liniowość jest na poziomie sprzed kilku lat, a cała sekcja skradana to niestety balas jeżeli chodzi o mechanikę. Raz, że opiera się mocno (a w zasadzie w całości) na skradaniu to jeszcze w liniowej misji fabularnej wyróżniając na samym starcie techniczne niedociągnięcia. I tutaj pojawia się mój największy zarzut do gry - jest ich trochę za dużo. Nie jest to poziom do którego przyzwyczaiło Sony w swoich ekskluzywnych tytułach i nie jest to poziom 2020 roku. Jeżeli zaczynamy się skradać to AI w tej grze nie istnieje, jest nawet gorzej niż w asasynach. Powiem więcej - nic od inFamousów się nie poprawiło. Kolejną bolączką jest strona techniczna. Mnóstwo niedoszlifowanych elementów jak woda i interakcja z nią. Pff, w ogóle jej nie ma. Przeszkadza mi kompletny brak animacji chodzenia po schodach bo tego już nie wypada nie robić. Jin wchodzi w każdy stopień płynąc w górę. Jeszcze gorzej jest to widoczne idąc po prostu pod górę, gdzie też do pięt zapadają się stopy Jina. Świeżo grałem w Fallouta 3/New Vegas i niestety pierwsza gra jaka przychodzi na myśl to ta na silniku Gamebrio. Wygląda przekomicznie ale tylko na początku. Prześmiesznie wychodzi też cykl pogody i dnia/nocy. Zmiany następują w sekundę co potrafi wybić z rytmu szczególnie w grze, która za cel postawiła sobie pełną immersję. Pisanie o równym poziomie technicznym między RDR II a GoT jest nieśmiesznym żartem. Na chwilę obecną nie ma bardziej zaawansowanego i żywego otwartego światu w grach niż ten od Rockstar. Pewnie, że gra R* może nie wszystkim pasować, być nudna ale jej poziom zaawansowania jest niezaprzeczalny. Nie umniejszając Sucker Punch ale z czym do ludzi. Kompletnie nieporównywalne przedsięwzięcia gdzie SP robi sobie pod okiem Sony grę i nie zaznaje (chyba nawet w całej historii tego studia) crunchu do gry Rockstara gdzie crunch zaczyna się pierwszego dnia a kończy... nigdy. Wielkości tych studiów też są nie do porównania. Tyle z narzekań, które pewnie zawarłbym w kilku zdaniach ale czytając te wynurzenia na temat RDR II, które pojawia się z okazji każdej gry z otwartym światem to woła to o pomstę do nieba. Słaba jest jeszcze moim zdaniem jazda konno. Zbyt wiele wyszło gier z dużo lepszymi modelami takiej jazdy żeby tutaj nie kuło to w oczy. Po pierwsze dlaczego jest albo wolny chód, potem kłus i od razu cwał? Gdzie do cholery galop w którym w większości gier na koniu się człowiek przemieszcza? Już nawet myślałem, że jest gorzej niż w asasynach, ale tutaj jest przynajmniej koń bardziej responsywny z większą ilością animacji (polecam kręcić się w kółko i ruszyć w jakimś kierunku - w AC nie do wykonania z taką płynnością. Choć RDR II to na pewno nie jest)
Rzeczy, które Ghost of Tsushima robi dobrze... to w zasadzie cała reszta. Klimat jest nieziemski i bardzo ale to bardzo polecam wszystkim grać z japońskim dubbingiem, na hardzie i z HUDem ustawionym na Expert. Immersja jest wtedy największa, walka wcale nie taka prosta a świat chłonie się wtedy z ogromną przyjemnością. W Ostatnim samuraju Katsumoto mówi "The perfect blossom is a rare thing. You could spend your life looking for one and it would not be a wasted life." Odnoszę wrażenie, że w SP doszli do wniosku, że nie ma co czekać całe życie tylko dajmy to graczom na każdym kroku. Momentami aż człowiek czuje, że tego jest aż za dużo. Każdy metr kwadratowy Cuszimy jest przemyślany i skrupulatnie zagospodarowany, a do tego przepięknie zaprojektowany. Level designerzy wykonali kawał świetnej roboty. Świat jest tak piękny i malowniczy, że zapiera dech, serio. Dawno nie było otwartego świata zrobionego tak bajkowo. Do tego oświetlenie jest ładne i plastyczne podkreślając na każdym kroku malowniczość tego świata. Doskonale twórcy podeszli do eksploracji i progresu. Ten świat się chłonie i w nagrodę daje Ci to, że Jin się rozwija co powoduje, że człowiek chce to robić. Jasne, że za robienie misji głównych będą wpadać nowe stroje itd, ale rozwój głównej postaci oparty jest jednak na poznawaniu świata. Do tego dobrze wykonali misje poboczne. Są nienachalne, a do tego ciekawie zrobione bo każda z nich to niepowtarzająca się historia dobrze ugruntowana w przedstawionym świecie. Eksplorując mapę jak tylko pojawia się ? to sprawdzenie go jest pierwszą rzeczą jaką robię, a eksplorując świat ciągle wpadamy na ludzi czy wydarzenia, którzy wspomną o czymś ciekawym do sprawdzenia bądź bezpośrednio wskażą misję poboczną. Do tego każda z postaci pobocznych ma swoją ciekawą historię którą możemy choć nie musimy kontynuować, żeby prowadzić do przodu główny wątek. Super, bo to była moja największa obawa znając wcześniejsze podejście Sucker Punch do powtarzalności aktywności pobocznych.
System walki. Och co to jest za dobrze wykonana robota. Raz, że jest piekielnie satysfakcjonujący (a wyzywanie mongołów na pojedynek i czekanie na ich atak nigdy mi się nie znudzi) to do tego wymagający. Przeciwnicy nie czekają żeby atakować po kolei a my musimy mieć refleks i odpowiednio zmieniać style w zależności od oręża przeciwników. Świetnym detalem jest pochylanie się przeciwników gdy ich łucznik ostrzega o strzale. Sama mechanika jest tym co kiedyś chciało osiągnąć Assassin's Creed na tamtej generacji i jeszcze z Unity/Syndicate ale nigdy im się to nie udało.
I takie jest Ghost of Tsushima. Gra jest fantastyczna i ma niesamowity klimat, a ja jarałem się nią od pierwszej zapowiedzi i na pewno nie jestem zawiedziony. Chłonę ten świat aż miło i żadna gra nie wciągnęła mnie tak bardzo od... 3 tygodni, ale jest naprawdę świetnie. Ma jednak sporo technicznych niedoróbek, które wcale tak nie przeszkadzają co nie pozwalają jednak nad rozpuszczaniem się nad warstwą techniczną.
O (pipi)a na pierwszy rzut oka pomyślałem, że to jakiś pomnik samuraja w Japonii