Ninja Gaiden 3 Razor's Edge (PS3) Kolejny slasher z ery PS3 po MGR Revengeance, który chciałem sprawdzić tym bardziej, że w podstawową wersję gry nie grałem. Odpuściłem wtedy tę część ze względu na słabe recenzje i chyba było nawet demo, które mnie jakoś nie porwało. Jednak na forum parę razy widziałem opinie, że Razor's Edge to całkiem inna gra i naprawia błędy podstawowej wersji. Od samego początku dużo się dzieje i nawet z podstawowymi ruchami można efektownie rozczłonkowywać przecinków. Także początek był naprawdę obiecujący. Pierwszy zgrzyt w okolicach połowy poziomu był przy bossie, który nie dawał chwili wytchnienia a jak się go trochę poobijało to walił jeszcze mocniej i trzeba już tu było trochę pokombinować. Po tej walce poziom trudności poszedł do góry ale dzień pierwszy udało się przejść bez jakichś większych nerwów, bo nawet boss z końcówki pierwszego poziomu padł po kliku podejściach jak już wyczułem kiedy robić unik a kiedy atakować. Każdy poziom jest jako jeden dzień i to drugi dzień miał się okazać dla mnie dniem próby. Po pierwszej krótkiej walce dostajemy łuk od Ayane, która też masz ma swoje dwa rozdziały, i tu już była pierwsza irytacja bo wpadli goście na jakichś skuterach i zaczęli mnie ostrzeliwać z RPG. Chciałem sobie stanąć i dobrze przycelować ale nie było na to czasu bo tam cały czas ktoś strzelał i okienko na reakcję było naprawdę małe. Jakoś ich wytłukłem samym mieczem robiąc cały czas uniki. Niestety od tego momentu przeciwnicy z RPG byli stałe elementem prawie każdej walki i właśnie jednak z takich walk prawie doprowadziła mnie do tego, że miałem sobie całkiem odpuścić granie, przez moment nawet rozważałem obniżenie poziomu trudności ale bez przesady. Wpadasz do lokacji i jeśli nie zrobisz uniku/skoku dostajesz w zęby z RPG i oczywiście ten kto strzela nie stoi na twoim poziomie tylko gdzieś wyżej, gdzie w wirze walki nawet go nie widzisz do momentu aż nie dostaniesz rakietą w łeb. Przy każdej fali przeciwników pojawiało się dwóch trzech takich strzelających a jeszcze na koniec walki byli znowu ci na skuterach. Tak mnie ten fragment wkurzył, że aż wylałem żale na forum i tu klika cennych rad od @Bzduras , ulepszenie broni co dało dodatkowe możliwości ataku i jakoś poszło. Jednak najważniejsze było zrozumienie, że autoaim z łuku zawsze sam najpierw się namierza na tych strzelających nie ważnie jak daleko stoją a ja na początku zawsze chciałem być jak najbliżej żeby na pewno w nich trafić. Taka mechanika trochę ułatwia sprawę jednak pod koniec gry trochę momentami kulała. Jak już to załapałem było trochę łatwiej chociaż na pewno nie łatwo. Po przejściu tej walki reszta jakoś poleciała, prawie całą grę przeszedłem tylko mieczem i tylko przy kilku bossach zmieniłem broń na coś innego. W przypadku zwykłych przecinków te inne bronie wydawały się za wolne. Jak w każdym Ninja Gaiden nie jest łatwo jednak chyba tu największym utrudnieniem jest mechanika paska życia i odzyskiwania zdrowia. Dopiero po jakimś czasie ogarnąłem jak to optymalnie robić. W grze nie ma przedmiotów leczących ani esencji, która nam przywraca zdrowie. Co prawda po każdej walce zdrowie samo się regeneruje ale niektóre ataki przeciwników zmniejszają nam pasek zdrowia i może być tak, że po walce mamy jakieś 40-50% swojego obecnego paska zdrowia. Odzyskać możemy go przy punkcie zapisu albo stosując medytację, która zużywa nasz pasek specjala, czyli znowu musisz pomyśleć co ci się bardziej opłaca, odpalić Nippon w ciężkiej sytuacji czy zostawić go na koniec walki, żeby zregenerować pasek zdrowia. Jest też opcja leczenia się podczas walki za pomocą techniki Steel on bone, która daje możliwość odzyskanie części zdrowia. Kiedy przeciwnik wyprowadza atak sygnalizowany czerwoną poświatą trzeba zrobić unik i zaatakować mocnym atakiem co daje od razu egzekucję i możliwość wykończenia kilku wrogów jeśli stoją blisko siebie. Niby prosta sprawa ale czasem jak ktoś był blisko to było ciężko zareagować w niektórych przypadkach można to było zrobić bez uniku ale to w zależności od przeciwnika i ataku. Czasami bywało też tak, że jak chciałem podreperować zdrowie to jak na złość nikt nie chciał wyprowadzić takiego ataku. W przypadku walk z bossami ostatnią deską ratunku mogą być ulepszenia zdrowia, które nie tylko zwiększają pasek zdrowia ale też nas leczą. Przezornie na ostatniego bossa miałem dwa takie ulepszenia w zanadrzu i udało się w miarę szybko z tą walką uporać bo inaczej pewnie bym klął niesamowicie przez to jak to zostało pomyślane. Masz sobie nabić długi pasek specjala kiedy jesteś atakowany przez kilku przecinków, z góry lecą jakieś pociski i jeszcze możesz dostać gigantyczną łapą. Walki z bossami są nierówne, niektóre w formacie 1na1 dają sporo satysfakcji jak już przestajesz dostawać po dupsku i ogarniasz ataki wroga. Jednak są też takie z większymi przeciwnikami i tam bywało różnie z detekcją kolizji i unikami. Grę warto było sprawdzić mimo tego, że ma ona swoje wady jak to, że przez całą grę miałem wrażenie momentami jakby był lag w sterowaniu i nie zawsze Ryu reagował jakbym chciał co wymagało dodatkowego przewidywania co zrobi przeciwnik, co dziwne w przypadku Ayane nie miałem takiego wrażenia i nią przeciwników kosiło się płynnie. Graficznie może nie ma jakiegoś szału ale przy takiej ilości akcji i tak człowiek rzadko kiedy ma czas się na tym się skupiać. Coś co mnie zaskoczyło po graniu w MGR przy takiej liniowej grze to strasznie długie loadingi na początku albo miałem takie wrażenie właśnie po MGR gdzie były one bardzo szybkie. Na plus też ciekawa mechanika odstresowująca czyli w czasie przerywników filmowych ruch padem wprawiamy w ruch kobiece wdzięki a tu jak wiadomo fizyka pierwsza klasa.