Skocz do zawartości

Kmiot

Senior Member
  • Postów

    6 855
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    154

Treść opublikowana przez Kmiot

  1. Uuu, dwie godzinki. Będzie słuchane przy herbatce i Mario wieczorkiem. Prewencyjnie stawiam łapkę, potem trzeba też koniecznie skomentować, aby wygenerować nieco ruchu. To co, przenosimy do bardziej widocznego działu chyba, co?
  2. Idę w opcję full retro xd Chyba że gra będzie za trudna, to wtedy nie. A jak tam u was sytuacja, Panowie?
  3. Kmiot

    ZgRedcasty

    Ha, jestem sławny i zostałem wynagrodzony osobistą wzmianką, co zawsze jest trochę miłe i przyjemnie ogrzewa serduszko. A gierka nawet dziś wstydu nie przynosi, jednocześnie potrafi zaskoczyć różnorodnością i smaczkami. Polecać retromaniakom nie trzeba, ale i tak to zrobię. Polecam.
  4. Nie ma takiej potrzeby aktualnie. Wątek jako tako funkcjonuje już trzy lata, więc kto ma wiedzieć ten wie. Mnie pasuje kameralna forma, nie muszę odrzucać randomów. Już mam wystarczającą ilość chętnych, by zrobić losowanie. Niekoniecznie musi mi zależeć na ilości czy "turystach", Wam też nie, bo w końcu to KONKURENCJA. @Kosmos i @mozi poproszę o podanie wersji na jaką konsolę (albo, że obojętne). Możecie dopisać do swoich postów, zauważę.
  5. Dobra, więc tak. Poprzednia edycja oficjalnie się odbyła, bez zwycięzcy, bo bez chętnych i tak naprawdę zdaję sobie sprawę, że każdemu jest obojętne czy ją policzę do puli. Każdemu, poza zbanowanymi, dla których ma to jakieś znaczenie, więc działam na ich korzyść, bo dzięki temu, że uznaję edycję za odbytą, to mogę im odliczyć po jednej edycji do przeczekania. Tak też robię. A tymczasem: Oddam za mema #40 Małą mulatką nikt nie chciał zostać. To może ktoś zechce być RoboCopem? Przekonajmy się. Z okazji zbliżających się świąt mam dla Was dwa egzemplarze, po jednym na PS5 i XSX, więc jak będzie? Nadal nie zostawicie nawet mema? Gry nowe, wciąż w folii, angielskie okładki. Więcej o samej grze TUTAJ. Zasady udziału: Do losowania będą dopuszczeni przede wszystkim aktywni użytkownicy. Czy ktoś jest aktywny, czy nie - to pozostawiam własnej interpretacji. Ograniczanie się do Pchlego Targu to nie jest aktywność. Ograniczanie się do jednego tematu to nie jest aktywność. Jesteśmy na forum o grach, do wygrania jest gierka, dlatego chciałbym, aby chętny o tych grach z nami na forum czasem dyskutował i dzielił się wrażeniami, więc ograniczanie się np. do Kącika Filmowego/Sportowego nie działa na jego korzyść. Dawne zasługi nie grają roli - ludzie kiedyś aktywni, ale od długiego czasu milczący raczej nie będą uprawnieni. W drugą stronę to też działa - ludzie w miarę nowi, ale aktywnie się udzielający mają całkiem spore szanse na udział. Generalnie będę surowy, ale postaram się do każdego chętnego podejść indywidualnie i uargumentować decyzję. Czasem dla niego przychylnie, a czasem na niekorzyść. Aby wziąć udział w losowaniu należy w tym temacie wkleić mema związanego z RoboCopem, proste. Należy określić, która wersja (PS5/XBOX) jest naszą upatrzoną. Możliwe, że będą dwa osobne losowania, a wziąć udział można tylko w jednym. Można również wybrać opcję niebinarną, czyli "obojętnie". Wtedy przydzielę delikwenta tam, gdzie na koniec będzie mniej chętnych. Losowanie klasycznie planuję na okolice przyszłego weekendu. Generalnie polecam się nie ociągać ze zgłoszeniami i do czwartku zadeklarować. Później nie daję już gwarancji czy nie będzie za późno, bo lada moment mogę zamknąć listę zgłoszeń. Uwaga, kolejność zgłoszeń może (ale nie musi; zależy jakiego rodzaju losowanie wymyślę) mieć znaczenie - w sensie, że im wcześniej się zgłosisz, tym lepiej dla Ciebie. Standardowo jedyne czego wymagam od uczestników, to osobistego dopilnowania wyników losowania, bo nikt ich nie zawoła - zwycięzcy muszą sami się do mnie zgłosić. Jeśli będą się z tym za długo ociągać, to w ostateczności zostawiam sobie prawo przekazania nagrody komuś innemu. Gdyby ktoś miał ochotę mnie odciążyć w kwestii losowania, to... aaa, kurwa, i tak nikt się nie zgłosi. Nagrody bonusowe: Oczywiście laureat oprócz nagrody będzie mógł wybrać sobie nagrodę bonusową. Lista może się okazać mocno nieaktualna, wszak nie wszystkie fanty są w moim posiadaniu (niektóre są wciąż u darczyńców). Więc w razie czego będziemy konsultować. Pewne nagrody (te, które mam na podorędziu, bądź potwierdzone przez sponsorów) zaznaczyłem pogrubioną czcionką. Lista aktualnie zbanowanych (w nawiasie liczba giwałejów do przeczekania). Przypominam, że nie obowiązuje już kumulacja banów, więc każdy przyszły zwycięzca pauzuje tylko trzy edycje niezależnie od ilości zwycięstw w karierze. Dante (2) Ins (1) Dud.ek (2)
  6. Po prostu zrobili się wybredni. Dobrych gier nie chcą, ale wrzucę jakiś Far Cry, Assassin's Creed, albo Call of Duty i zobaczysz ilu chętnych graczyków będzie, młody.
  7. Za późno Mysza. Generalnie jestem teraz w kropce, bo nie wiem jak tę edycję-widmo liczyć. Czy kolejna powinna być #40 czy jednak #39? Co ze zbanowanymi? Odejmować im po jednej edycji do przeczekania? Ech, KOMPLIKACJE.
  8. Jak tu oceniać tego typu numery? Swoiste portale do tamtych czasów, w opracowaniu których zadbano nawet o oprawę graficzną i jej elementy, przywracając do życia dawne oceniaczki, detale, specyfikę stron. Okładka odstaje od dzisiejszych standardów atrakcyjności, ale nie miała im sprostać. Miała być "jak wtedy", no i jest. Kropka. Zamieszania z limitowanym wydaniem Okami póki co nie skomentuję, bo sprawa jest w toku, ale ogłoszenie wydawcy wspominało coś o wysłaniu limitek "w tym tygodniu" (co wydawało mi się nierealne, skoro dopiero domawiano dodruk), tymczasem za chwilę będzie leciał trzeci tydzień i cisza. Nie poganiam, bo nie ma sensu - przecież każdy i tak już dostał standardowy numer i przeczytał/czyta. Ale to wydaje się pokazywać, że sam komunikat był nie do końca przemyślany. Gest jak najbardziej odpowiedni, bo tak powinno się rozwiązywać nieporozumienia wynikające z własnej winy (czytaj: brać je na klatę), ale póki co wciąż czekamy na realne efekty, bo mamy jedynie obietnice, a nimi dzieci nie wykarmimy. Czy coś. Wracając już do samego czasopisma. 124 strony, kartka w kartkę wypełnione łakociami z początku XXI wieku. Chciałbym zwrócić uwagę, że nawet marginesy są okrojone do minimum, więc ciasna tradycja zachowana, choć tamte numery z początku lat 2000 miały chyba jeszcze mniejszą czcionkę. W każdym razie jest obficie i z odpowiednim balansem treść/ozdobniki graficzne. Podoba mi się też, że każda recenzowana gra ma tytuł w postaci własnego logotypu (nie wiem czy tak to się nazywa), co tylko dodatkowo podnosi atrakcyjność wizualną stron. Przewracasz kartkę i od razu rozpoznajesz o jakiej grze teraz będzie, choć jeszcze nie przeczytałeś ani jednego słowa. Pewnie, że kilka niedociągnięć jest i umknęło uwadze. Wcześniej ktoś już wskazywał niedokładnie "wycięte" elementy graficzne, niektóre screeny rażą pikselozą (ICO, Onimusha), inne bywają rozmazane (The Thing, Bully), ciemne (Jak & Daxter) albo po prostu brzydkie czy zbyt małe. Ale to wszystko raczej pojedyncze przypadki, które nie wpłynęły na odbiór całości, choć niepotrzebnie odwracają uwagę. Przykłady? Otwieram pismo na rozkładówce, piękna recenzja GTA:VC (przypominam - najlepsze GTA i zarazem najlepszy wariant okładki PS2 Extreme), kolorystyka odpowiednia, może trochę zaburzony balans między treścią i grafikami, ale to jak zwykle pewnie wina Myszaqa, cud że w ogóle coś napisał. Obraz całości psują jedynie chaotycznie wklejona treść (początek recenzji) i dość mdły screen na dole. Zapewne kwestia różnych źródeł, ale czytelnik i gracz zaczyna się zastanawiać, który z tych obrazów lepiej odzwierciedla rzeczywistość. I tak się tylko teraz zastanawiam czy niektóre (bo obstawiam, że nie wszystkie) z recenzji ponownie nie wykorzystują oryginalnych screenów z tamtych PE? Co byłoby w sumie fajnym easter eggiem. Nie mam jak aktualnie tego zweryfikować od ręki, ale wiele z nich wydaje się dziwnie znajoma, a te z MGS2 to już widziałem chyba wszędzie. Przy okazji czy to przypadek, że grafiki z tej gry ograniczają się do tankowca, tak jakby nie chciały zdradzić zwrotu w fabule, choć w recenzji HIV się nie hamuje wcale. Generalnie jak pisałem - można się przyczepiać do pojedynczych zrzutów, ale globalnie to bardzo dobra robota. Czasem chaotyczna, ale wtedy nie było z tym wcale lepiej, więc uznajmy, że to nawiązanie. Treść? Wiadomo. Już wspominki autorów wprowadzają nas w odpowiedni nastrój. Niektóre wpisy zabawne (prychnąłem w sumie z Nrgeeka, co za n00b), inne mocno nostalgiczne (Roger), a kolejne po prostu treściwe i przenoszące nas do "wtedy". No i dziesięcioletni redaktor Piechota, haha. Młody, skocz po szlugi, reszta dla Ciebie na gumy kulki. Potem Komodo zaprasza nas do batyskafu wspomnień i spuszcza coraz głębiej w tamte czasy. Czasy wyidealizowane, ale dlaczego miałyby takie nie być? Przecież były prawie że perfekcyjne. Teraz niektórzy nie mają czasu przeczytać jednego czasopisma w miesiącu, wtedy było ich kilka, a i tak czytało czy przeglądało się je wielokrotnie. I komu to przeszkadzało? Ogólnie artykuł sprawnie wprowadza nas w kontekst czasów funkcjonowania PS2, a takie było jego główne zadanie (dlatego jest na początku pisma, a nie końcu, mówię Wam, sam na to wpadłem). Komodo gdyby mógł, to pewnie napisałby na temat tamtej popkultury kilka stron więcej, bo było w czym wybierać, ale jest klawo, proszę ja Ciebie. Rozbawił mnie tylko zrzut z GG i tam pięknie ułożone, imienne kontakty. Fejk. Niczyja lista tak nie wyglądała. Gdzie jakiś Gruby, Rudy i inne ksywy? Gdzie krindżowe opisy pełne szlaczków? Były nawet wydawnictwa książkowe w stylu "1000 najlepszych opisów GG", gdyby komuś zabrakło inwencji. Takie listy kontaktów jak na obrazku po prostu nie istniały. Potem przyjdzie nam poczytać o samej konsoli i SoQ solidny jak zawsze. Pewnie, że o PS2 czytaliśmy już wielokrotnie i u wielu źródeł. W samym PE pewnie kilka razy. Ale w tym numerze podobny tekst musiał się znaleźć czy nam się to podoba, czy nie. U SoQa zawsze brakuje mi nieco literackiego polotu, ale merytorycznie niczego mu zarzucić nigdy nie mogłem (przynajmniej ze swoją wiedzą). Jest metodyczny i profesjonalny, niektórzy czytelnicy nawet takie podejście preferują, więc to kwestia oczekiwań. A materiał o PS2? Jest trochę faktów, nie brakuje zakulisowych ciekawostek, burzliwych momentów i triumfów. Fachowa robota, nic nie jest spierdolone na amen. Z takim zapleczem właśnie uzyskanej wiedzy każdy czytelnik powinien być gotowy, by rzucić się w odmęty tego, co najważniejsze - recenzje gier. Tutaj w oczy się rzuca wspomniany już w temacie rozstrzał podejścia autorów do recenzowania. Różnie z tym bywa, trzeba się wczytać w treść, bo sama ocena niewiele mówi. Trochę jak z tymi wszystkimi remasterami, trudno jednoznacznie określić jak powinno się je oceniać. Jeśli z dzisiejszej perspektywy, to byłoby mocno krzywdzące dla samych gier i po prostu na to nie zasłużyły. Próba wczucia się w tamte czasy z kolei utrudnia nostalgia oraz sentyment. Z kolei bez tego tła ulatuje część magii tytułów. Chyba nie ma słusznej metody, a nawet jeśli, to trudno byłoby ją egzekwować od każdego autora z osobna. Mam wrażenie, że zostawiono im pod tym względem wolną rękę, stąd odmienne podejścia. Jedni skupiają się na grze i momencie historii, bez rozglądania się na boki, inni zaczynają wydania PS2 porównywać z innymi portami i próbują określić najlepszą opcję do ogrania tytułu dzisiaj, co też bywa przydatne. I tak jak z remasterami - nie mamy określonego wzorca, jak te gry dzisiaj traktować. Ważne, że w naszej pamięci wszystkie są wciąż wspaniałe. Nawet MGS2, bo wciąż żywo funkcjonuje w dyskusji. Przy okazji nie wiedziałem, że HIV się obraził na Ścierę za podciągnięcie oceny xd A Wy się śmiejecie, że ktoś się na forum krzywi na jakieś cyferki w czasopiśmie. Przynajmniej się nie obrażamy na redaktora naczelnego. Podoba mi się, że recenzje są poukładane tematycznie, przez co nawet teraz łatwiej mi je szybko wykartkować i odnaleźć konkretne gry. A mimo to każda kolejna przewrócona kartka była niespodzianką. Co następne? Jaka to będzie gra? I kolejna dawka pozytywnych emocji po zobaczeniu tytułu, grafik, starej oceniaczki z wysokimi notami. Chciałoby się znowu. Tam, wtedy. Wspomnienia i tęsknota. Roger zachęca do Suikodena V (ale Łom tutaj w temacie tonuje oczekiwania). Konsolite obraża Pana Kojimę (Bydlaku jeden!), tu i tam zdarzają się literówki czy niedopatrzenia, albo jak wspomniał Adam - nadgorliwość korekty, bo zakładam, że Pani Ewa nie jest szeroko zaznajomiona z konkretnymi tytułami, stąd poprawianie Jaka i Daxtera na bardziej “każualowych” Jacka i Dextera (choć to już w publicystyce). Dżujo w recenzji MoH: Frontline wspomina o Rising Sun, a w recenzji CoD2 już dwukrotnie jest to Rising Run. W recenzji Onimushy zjadło część zdania. No kilka niedopatrzeń jest, ale przy takiej ilości tekstu opracowywanego zapewne pod pewną presją czasową i ogólnym zmęczeniem jest to wybaczalne. Z merytorycznych rzeczy, które mnie nieco intrygują i chciałbym wiedzieć skąd taki pomysł, to koń w recenzji SotC wielokrotnie (stąd wniosek, że to nie literówka) nazywany jest Arno, chociaż powszechną wiedzą jest, że powinien być Agro (mi się zawsze mylił z Argo, ale o Arno pierwsze słyszę). Google nie wyrzuca ani jednego powiązania. Zaćmienie autora (Grabarczyk), którego nie zweryfikował? Przy okazji ciekawostka. Agro to klacz, nie ogier. Źródło: Fumito Ueda. Większość uznawała ją za chłopca, głównie z racji błędnego tłumaczenia z japońskiego. Czy dobór gier do recenzji jest dobry? Nawet gdyby podmienić połowę tytułów, to wciąż byłby dobry. Inny, a jednak nadal dobry. Ogrom potencjału pod tym względem zapewne przytłoczył autorów, bo każdy z nas mógłby dorzucić tutaj dwie dziesiątki gier, których w jego opinii zabrakło. Misja niemożliwa, by pogodzić wszystkich. I tylko dlatego wszyscy już teraz mówią o #2 PS2 Extreme. Mają podstawy. Mają być m.in. The Warriors, Maximo, Tenchu: Wrath of Heaven, Agressive Inline. Jest jeszcze publicystyka na dobitkę, chociaż brzuszki już pełne i napęczniałe. Tekst o polskich przekładach wydaje się lekko niedogotowany. Nieco szerzej potraktowano jedynie wątek PES-a i niedoszłego Baldur’s Gate (to akurat ciekawe), ale reszta treści równie dobrze mogłaby się ukazać w formie tabelki wyliczającej tytuły i miałaby taką samą wartość. Ja wiem, że wybierać za bardzo w czym nie było, ale i tak mam wrażenie niewykorzystanego potencjału. Lepiej swoje miejsce wykorzystuje Grabarczyk, bo tekst o reklamach intryguje, do tego jest bardzo atrakcyjny wizualnie podrzucając konkretne przykłady dzieł, o których mowa. Sony wtedy bez wątpienia miało charakter. Teraz wszystko jakieś takie meh. Gitary i perkusje. Tutaj znów wszystko wydaje się nieco powierzchowne, takie prześlizgnięcie się po temacie. Może brak miejsca, może złe nim gospodarowanie, bo wiele grafik dało się znacznie zmniejszyć bez straty dla materiału. Killzone. Prawdopodobnie najlepszy materiał w dziale. Nawet całkiem lekki, jak na Grabarczyka (który ma tendencję do “ciężkiego pióra”). Może to też wynikać z tego, że ja preferuję czytać teksty dotyczące konkretnej gry/serii, bo wtedy miejsce pozwala autorowi rozwinąć skrzydła i odpowiednio zgłębić temat, zamiast tylko o czymś wspomnieć i już gnać dalej. Tutaj jest fajnie. Można pogrzebać w inspiracjach, dorzucić kilka istotnych cytatów, powspominać jaka była wtedy recepcja gry/serii. Kompleksowo, konkretnie. Gangsterka. Odwrotność tego, o czym piszę powyżej. Wiele srok łapanych za ogon, a i tak całe mnóstwo umknęło uwadze. Dżujo robi co może i robi to dobrze, ale nie mogę się wyzbyć wrażenia, że to tylko kropla w morzu. Sekrety menu głównego. Gdzieś już to widziałem na YT. Choć tutaj doszło kilka faktów. W ogóle tego rzeczy lepiej się sprawdzają w formie filmiku właśnie, bo na papierze z kolei wymagają dużo pomocy graficznych i po prostu zajmują cenne miejsce. A i tak nie oddają ruchu. Cel-shading. Coś dziwnego i niezrozumiałego dla mnie pojawia się tutaj w kwestii Dragon Questa. “Gry spod tego szyldu, zapoczątkowane w 2005 roku”. W sensie ich cel-shadingowe odsłony, czy co? Artykuł pisany trochę jakby cel-shading umarł, a wraz z nim wszystko co najlepsze w grach. Ani jedno, ani drugie nie jest prawdą. Tekst o PS2 w sieci to raczej dzisiaj tylko ciekawostka historyczna, ale Szara Strefa może stanowić jakąś wartość, gdyby ktoś postanowił nadrobić zaległości z tym sprzętem. Ustalmy jednak coś. PS2 Extreme to pismo wypchane feelingiem PS2. Zero reklam, samo mięso. Magia udzieliła mi się na tyle, że aż nabrałem ochoty na odświeżenie mojego kontaktu z konsolą, bo ten był mimo że intensywny, to krótki (napisałbym, że jak seks, ale nie mam o nim żadnego pojęcia, tylko słyszałem). Dlatego od kilku dni jestem gotów przygarnąć godny uwagi egzemplarz konsoli, więc skorzystam z okazji i dam ogłoszenie, że kupię PS2. Może tutaj ktoś pomocny się trafi. Na koniec chciałbym tradycyjnie podziękować każdemu autorowi zaangażowanemu w tworzenie tego numeru specjalnego. Najbardziej tym, którzy tutaj zaglądają regularnie. Dostarczyliście istny wehikuł wspomnień.
  9. Trzeba zadzwonić do From Software z pytaniem dlaczego dwa lata się pierdolą z DLC do Elden Ring.

     

  10. Też właśnie mnie to jebło. Człowiek wchodzi, żeby obczaić na szybko co tam na VGA było, a Iza dalej grzeje temat GTA6. I to w jakim stylu! Trochę śmiechu z rana mi raczej nie zaszkodziło, dzięki Iza [poklepuje po głowie].
  11. 88ngb8.jpg

    1. Pokaż poprzednie komentarze  3 więcej
    2. Josh

      Josh

      Niektórzy się przejmują. Jakiś czas temu Kajtek tak się zesrał o mój komentarz na temat jego twórczości, że aż mi wysłał prywatną wiadomość. Wiadomo, że ciśnięcie po tych pajacach nic nie zmieni, ale dobrze wiedzieć, że trochę ich te komentarze jednak bolą. 

    3. tedi007

      tedi007

      PPE co za rak

    4. Kmiot

      Kmiot

      Pośmiać się zawsze warto.

    1. Sven Froost

      Sven Froost

      Wielkie dzieki :lapka:

    2. Mejm

      Mejm

      Falstarterzy to frajerzy.

    3. Square

      Square

      już raz dzisiaj zapomniałem zmienić

  12. Kmiot

    GTA VI

    Trailer GTA6 z podkładem w postaci premierowego utworu koreańskiego BTS pewnie by rozjebał YouTube?
  13. Kmiot

    Lies of P

    Oj tak, pan Anderson zawsze na propsie. Publikuje rzadko, ale konkretnie. Pierwsze pięć minut bez spoilerów, więc można na zachętę zerknąć. Generalnie autor uznaje grę za tak dobrą, że ma odczucia jakby była stworzona przez znacznie bardziej doświadczonego w gatunku developera, tylko operującego incognito. Wyklucza taką ewentualność tylko dlatego, że w tej branży byłoby to trudne do wykonania i ukrycia. Słowem, Lies of P jest aż zbyt dobre, jak na debiut studia.
  14. Panowie, jedno mnie zastanawia. Dlaczego bohaterka GTA6 nie jest brzydka? Coś tu jest no yes.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  4 więcej
    2. Shankor

      Shankor

      Może chociaż będzie bi/panseksualna, w połowie gry zmieni płeć, cokolwiek. Nie możemy mieć hetero jako głównej postaci w 2025 roku.

    3. Daffy

      Daffy

      Obstawiam że każde programiszcze które nie spjerdolilo na drzewo znalazło etat w Sony 

    4. Sven Froost

      Sven Froost

      No wlasnie, zobaczymy kto pod koniec gry bedzie kobieta

  15. No to niezły wystrzał przed czasem. Pełna gra też wycieknie przed czasem i kolejne święto graczy trzeba będzie odwołać.

  16. Kmiot

    RoboCop: Rogue City

    RoboCop: Rogue City [PS5] Filmowych Terminatorów uwielbiam, RoboCopów tylko lubię i szanuję. To wciąż niemało. I być może nową grą Teyonu bym się nawet szerzej nie zainteresował, ale ostatnio zauroczyli mnie swoim Terminator: Resistance (+DLC) i postanowiłem im to wynagrodzić nabyciem RoboCopa już przy okazji premiery. Niech mają, zasłużyli, dali z siebie wiele. Prawdopodobnie więcej, niż ktokolwiek oczekiwał. Wydaje się, że ekipa znalazła swoją nieco nostalgiczną niszę wśród zapomnianych marek i czują się w niej komfortowo. Na zdrowie. Żyjcie nam długo oraz płodnie. Tymczasem czułem, że nadchodzący kontakt z growym RoboCopem wymaga ode mnie przygotowań. Przed premierą obejrzałem więc w ramach odświeżenia całą filmową trylogię. [dygresja] [koniec dygresji]. Urocze te filmy są. Ale ja nie o nich. Chciałem się jedynie przypucować, że byłem odpowiednio zmotywowany i przygotowany. Trylogii w zasadzie nie musicie oglądać, tym bardziej, że “trójka” nie porywa. Wystarczą pierwsze dwie części, bo akcja Rogue City umiejscowiona jest po wydarzeniach z “dwójki”. Czy w ogóle konieczna jest znajomość filmów, by z gry czerpać przyjemność? Oczywiście, że tak. To tytuł od fanów, dla fanów, a przynajmniej dla osób znających temat. Nie widzę żadnych istotnych powodów dla których ktokolwiek, któremu RoboCop jest obojętny mieli się zainteresować grą. Jej urok tkwi w detalach, małych smaczkach serwisowanych nam na tacy przez kelnerów z Teyonu. A te subtelności najbardziej doceni zorientowany w niuansach konsument. Nie to, żeby poza detalami Rogue City brakowało czaru w ogólności. Bo kompleksowo nastrój filmowych RoboCopów udało się odzwierciedlić również bez zarzutu. Już sekwencja otwierająca sprawia, że ma się ochotę pobiec do kuchni po metalowy durszlak, założyć go na głowę i tak siedzieć przez resztę gry. Koniec z chowaniem się za osłonami. Jesteśmy dwunożnym czołgiem i musimy sprostać tej reputacji. Rozgrywka od początku przypomina więc trochę strzelankę na szynach, ale bez szyn. Ot, przemy przede wszystkim przed siebie i czyścimy ekran ze śmieci w postaci przeciwników. Doskonały jest feeling ikonicznego Auto 9, z jego “burstami” robiącymi mielonkę z głów wrogów. Możemy co prawda podnosić uzbrojenie pozostawione przez rywali, które bywa skuteczniejsze, ale czy wtedy nadal będziemy się czuć jak RoboCop? Śmiem wątpić. Przemy więc głównie przed siebie, finezję zastępując nieustępliwością. Głowy nieszczęśników pękają jak arbuzy, upuszczone przez nich granaty odrywają im członki, otoczenie przyjemnie dla oka się sypie (elementy latają, tynk odpada, ściany i podłogi są dekorowane krwawymi rozbryzgami), możemy też każdego szmaciarza złapać za gardło i rzucić nim w innego, albo zafundować lot przez okno. Jest brutalnie, jest w pytkę. Nie jesteśmy nieśmiertelni, ale możemy znieść naprawdę wiele, więc przez większość czasu czujemy się zgodnie z kanonem - jak powoli i metodycznie sunąca zagłada tych nieszczęśników, którzy postanowią stanąć nam na drodze. A wjazdy z bara przez drzwi, albo - co lepsze - przez ścianę i koszenie zaskoczonych przeciwników w slow motion to kwintesencja bycia kozakiem. Bo samo strzelanie jest słodkie. Zresztą tutaj nawet ewentualne poczucie “drewna” gameplayowego jest w pełni uzasadnione i łatwe do uargumentowania, więc chłopaki z Teyon są kryci. Sprytne posunięcie, muszę przyznać. Dzięki temu w RoboCop: Rogue City gra się specyficznie, trochę jak we wspomnianych rail shooterach, ale morda się pod tym durszlakiem cieszy cały czas. A po gorącej akcji trzeba pozwolić lufie ostygnąć i wracamy na komisariat. Ten filmowy, odwzorowany z pietyzmem. Niewielki, ale swojski. Cywile się gorączkują, policjanci w szatni dyskutują o aktualnych wydarzeniach, możemy troszkę poszperać za artykułami gazet, postrzelać na strzelnicy, a nawet wykonać kilka zadań pobocznych. Niewielkich, uroczych. Zanieść pijaka do celi. Pomóc koleżance w otwarciu zaciętej szafki. Żadne to wyzwanie gameplayowe, ale stara się sympatycznie budować naszą relację z policyjnymi partnerami. Bo w trakcie gry przyjdzie nam wybierać kwestie dialogowe i pośrednio pchać fabułę w kierunku odpowiednich konsekwencji. Nie wiem, na ile to znacząca sprawa, bo grę przeszedłem raz, więc brak mi porównania, ale przynajmniej w kilku kwestiach (np. wybór burmistrza) możemy zdecydować w zasadzie osobiście. To bardzo podobny mechanizm do zastosowanego w Terminator: Resistance, który może nie zmienia rozgrywki diametralnie, ale dodaje jej fajnych smaczków i wrażenia uczestnictwa. Raczej nic istotnego was nie ominie, więc nie bójcie się płynąć z nurtem własnej moralności. Wreszcie z komisariatu ruszamy w kierunku kolejnej misji. I trafiamy do Detroit. Choć to może zbyt górnolotne określenie. Raczej do jednej z dzielnic Detroit, bo to raptem kilka ulic na krzyż. Ale nam w pełni wystarczy, bo przy okazji dostajemy pewną swobodę. Możemy oczywiście udać się w kierunku misji głównej, albo trochę podreptać po mapie. Czekają na nas bowiem misje poboczne. W rozsądnej ilości i bardziej rozbudowane, niż te na komisariacie. Przyjdzie nam poprowadzić kilka rozmów (jest tutaj też pewien element RPGowy, ale do niego wrócę za chwilę), a w tych Alex Murphy jest wspaniały, ze swoimi beznamiętnymi podręcznikowymi definicjami oraz cytowaniem kodeksu wykroczeń. A potem miękkimi sugestiami, byś rzucił broń, śmieciu. Kultowe odzywki też są, a jak. W iście detektywistycznym stylu rozwiążemy parę zagadek zbrodni, rozbijemy kilka opcjonalnych gangów, nic spektakularnego, ale zajęcie całkiem przyjemne i satysfakcjonujące. Co poza tym? Duperele. Szukanie skrytek gangów (co zapewnia “dowody zbrodni”, a z kolei te zapewniają punkty doświadczenia), jak również… wystawianie mandatów. Chłop zastawił hydrant? Karny kutas. Ktoś spożywa alkohol w miejscu publicznym? Grzywna, albo upomnienie, decyzja należy do nas (służymy prawu czy ludziom? Zachowamy się jak maszyna czy człowiek?). Ktoś wspominał o punktach doświadczenia? Ach tak, to przecież ja. Owszem, RoboCop: Rogue City ma dość podstawowy mechanizm rozwoju bohatera. W trakcie misji zyskujemy punkty, a po jej zakończeniu w zależności od naszego zaangażowania obdarowani jesteśmy kolejnymi. Pulę możemy rozdysponować w jeden z kilku atrybutów RoboCopa. Od podstaw w stylu wytrzymałość czy zadawane obrażenia, aż po zdolności czysto erpegowe, służące nam w trakcie eksploracji (inżynieria) czy dialogów (dedukcja, psychologia). Dodatkowo każdy odpowiednio zagospodarowany pasek zapewnia nam na kolejnych pułapach nowe skille (dash, tarcza ochronna), więc jest trochę dylematów, ale z gatunku tych raczej przyjemnych. W trakcie gry będziemy mieli również możliwość ulepszania naszej wiernej spluwy Auto 9. Jest ona na tyle wyjątkowa, że jako jedyna doczekała się takiej możliwości. Mechanizm znów jest bliźniaczy do tego z Terminator: Resistance, jedynie znacznie rozbudowany. Czyli mamy siatkę (płytę główną), na której rozmieszczamy odpowiednie chipy (znajdowane podczas gry) podnoszące wydajność broni. Uwarunkowane jest to kilkoma ograniczeniami i przypomina małą zagadkę logiczną. A wraz z postępem fabularnym znajdujemy coraz bardziej skomplikowane płyty główne, dzięki czemu Auto 9 od początku do końca gry się rozwija i dotrzymuje kroku pozostałym broniom. Co więcej, gra pod względem prezencji absolutnie nie ma się czego wstydzić. Bo wygląda bardzo atrakcyjnie. Nawet w trybie wydajnościowym. Pierwsze wrażenie nie było najlepsze, bo po uruchomieniu poziomu tekstury zaczęły się brutalnie dogrywać tuż na moich oczach. Robiły to przez kilkanaście sekund, a ja pytałem siebie “co do kurwy?”. Jednak jak już się grafika “namyśliła” to przykrości nie doświadczyłem i człapanie po mapie odbywało się bez zgrzytów. Neony, kałuże, zaśmiecone ulice, przytulna atmosfera. Jasne, że postaciom brakuje naturalności. Mimika, słomiane włosy, ogólna sztywność. Dramatem tego nie nazwę, bez obaw. Na wymioty się nie zbiera. Mogło być lepiej, a jest ledwie wystarczająco. No i raz musiałem uruchomić ponownie grę, bo klatki spadły mi do poziomu 20 na sekundę, utknęły i za nic nie chciały wzrosnąć, dopiero reset pomógł. Czyli klasycznie - brakuje pewnych szlifów. Za to muzyka to klasa sama w sobie, głównie przez umiejętne wykorzystanie motywów przewodnich. Ile te ikoniczne nuty dodają smaku kolejnym fragmentom, to jest rzecz nie do przecenienia. Zabawiłem tutaj ponad 20 godzin. Wspomniana dzielnica Detroit doczekała się pewnego recyklingu, bo wracamy do niej parę razy. Co prawda oferuje ona każdorazowo inne misje (główne i poboczne), zmienia się pora dnia, czy okoliczności fabularne, ale przy każdej kolejnej wizycie spada jej atrakcyjność eksploracyjna, więc pozostaje nieco żmudne bieganie (a raczej poruszanie się szybkim krokiem) od znacznika do znacznika. Szczęśliwie w grze nie brakuje również innych poziomów, wcale niemałych i jednokrotnie wykorzystanych. To głównie one zapewniają Rogue City odpowiednie tempo i urozmaicenie. Pod tym względem jest naprawdę bardzo dobrze. Akcji pod dostatkiem, ale chwile na złapanie oddechu też są. No świetna ta gra. Kapitalna nawet, jeśli wziąć pod uwagę potencjał Teyonu. Ja im niczego nie ujmuję, ale zdaję sobie sprawę, że realia w branży nie zawsze są przychylne. Tymczasem ni stąd, ni zowąd RoboCop dostał prawdopodobnie najlepszą grę w historii marki. Trwało to prawie 40 lat, więc rzecz warta odnotowania.
  17. Kmiot

    W co AKTUALNIE gracie?

    No, grałem kiedyś kilka godzin, a i tak pamiętam do dzisiaj. Gdybym pogrzebał w głowie dłużej, to znalazłbym tam pewnie więcej tego rodzaju wspomnień, dlatego wierzę, że zaopatrzenie się w PS2 ma jakiś sens. Tym bardziej, że samą konsolę wtedy miałem dość krótko i tak naprawdę duża część generacji mnie ominęła.
  18. Kmiot

    W co AKTUALNIE gracie?

    Nie wiem Mordo. Szczerze mówiąc nie spodziewam się odzewu, więc może zanim znajdzie się jakiś egzemplarz na sprzedaż, to zajawka mi minie? Generalnie chciałem się trochę z tą konsolą posiłować, odpalić kilka tytułów z dawnych lat i jak za dawnych lat (mam mały CRT w piwnicy). Pośmigać na rolkach w Agressive Inline, na desce w Tonym Hawku, może Maximo, Burnouty, The Thing, SSXy, The Warriors, Tenchu:WoH. Wszystko zależy od dostępności. Jestem jednak dość wygodnicki i nie zależy mi aż tak ostro, więc póki co rzuciłem luźny temat i czekam jak się rozwinie. O ile w ogóle. Jak umrze śmiercią naturalną, to zniosę ten fakt bez problemu.
  19. @Mejm Ja po prostu wychodzę z założenia, że CW jest od spamu i poza ścisłą kontrolą moderacji, więc sensownym jest, by spamu nie wliczać do postów. Z WKP obecnie to trochę bardziej skomplikowana kwestia. Ten dział powstał w ramach ewolucji "żółwikowego" SPAMU, bo jego kolejna forma nie miała prawa bytu według moderacji, więc złagodzono ideę i założono WKP. Ślady dawnego SPAMU widać nawet w regulaminie działu (zakaz wynoszenia zawartości poza dział, itd.). Dlatego Perez wyłączył tam licznik, a moderacja patrzy pobłażliwym okiem na tamtejsze ekscesy. Obecnie dział jest dość istotny dla ogólnego feelingu forum, przyznaję. Dla niektórych użytkowników wręcz jest esencją forum i spoko, jeśli będzie więcej głosów za tym, by przywrócić tam liczenie postów (i da się to zrobić) to mam chuja do gadania, więc z fartem mordeczki. W końcu obaj się zgadzamy, że to raczej ciekawostka statystyczna, niż wyznacznik czegokolwiek. Taka władza by mnie skorumpowała.
  20. Nie. SPAM ma swoje miejsce na forum i jest tym miejscem m.in. WKP czy CW. I spoko, funkcjonuje, spełnia potrzeby. Bo i takie miejsce na forum jest potzrebne. To o czym wspomniałem jest obecne na całym forum, a najbardziej zauważalne w tematach gier, które aktualnie mają premierę (a jak już są "exem" to w ogóle). I jest realnym problemem, w związku z którym wykruszają się z forum jednostki mające coś ciekawego do powiedzenia na temat gier. Ale Ty jesteś generację do tyłu i mogłeś tego nie odnotować (no pun, tylko obserwacja). W piździe mam Twoją czy innych potrzebę liczenia swoich jednolinijkowych "gówno postów" (jak sam je określiłeś) w tematach o patostrimach, lewactwie, prawactwie albo "plejkurwa 5 bez gier [wrzuć tweeta]" w CW. Perez miał łeb na karku. Ty wolisz widzieć ile masz postów, ja wolę widzieć ile ktoś napisał postów, poza tymi irrelewantnymi i bezwartościowymi dla społeczności. Zresztą to statystyka bezwartościowa, bo nie sposób porównać jednolinijkowca do "eseju", gdzie jako post liczy się wciąż jako 1. Słowem, #nikogo i jest dobrze.
  21. Toksyczność, przekonanie o własnej nieomylności, wpierdalanie się w wątki tylko dla siania zamętu i wkurwiania innych użytkowników.
  22. Posty w CW są bezwartościowe i tak powinny być traktowane, więc wszystko się zgadza. WKP nieco inna kwestia, ale nie wiem, forum wydaje się mieć istotniejsze problemy do ogarnięcia, niż brak zliczania postów w grupowcu.
  23. Kmiot

    Alan Wake II

    Ale przecież ja się nawet do Ciebie nie odnosiłem w kwestii "nauki na błędach i powtarzania", tylko do tego konkretnego zdania Elitesse, które brzmiało dość... nie wiem... amatorsko? Niedzielnograczowo? Tak jakby minusem jakiejkolwiek gry było to, że czasem się w niej przegrywa. Naprawdę tego akurat nie musiałeś brać do siebie, bo nic nie wiem o Twoich sukcesach i porażkach w AW2 (choć się domyślam). Wiem jedynie to, że masz ogromny problem by zapamiętać, że dobrze jest czasem zajść do save roomu i zapisać stan gry. W survival horrorze. Metodyka znana od wielu generacji. Analogia z Netflixem bardzo stylowa. Tak jakby granie w gry = oglądanie serialu. Może weź to do siebie i po prostu obejrzyj przejście AW2 na YT. Można pauzować. Nie trzeba sejwować.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...