Kmiot
Senior Member
-
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Obecnie
Przegląda stronę główną forum
Treść opublikowana przez Kmiot
-
Cotygodniowy przegląd VR-owy.
Panowie pozwolą, że się podepnę, bo mam propozycję. BoxVR Idea jest prosta. Dwie pałki i boksujemy. Ciosy proste, sierpy, uppercuty, do tego uniki (swaye prawo-lewo i przykuc) oraz garda, albo morda twarda. Plus co jakiś czas sugestia gry, by zmienić nogę wykroczną. Odpowiednie cele lecą w naszym kierunku w rytm muzyki. Ta jest dość generyczna, więc albo takie plumkanie bez większego charakteru i pazura, albo jakieś Murzyny próbujące śpiewać, gdy wiadomo, że nadają się jedynie do rapowania. Ze strony audio czuję lekki zawód i choć ogólnie utwory spełniają swoje zadanie nadając rytm, to jednak chciałoby się, aby oferowały coś więcej (oczyma wyobraźni widzę swój trening przy Eye of the Tiger). Nie zrozumcie mnie źle - to bardziej aplikacja fit, niż gra. Określamy swój wiek, wagę i dzienny cel, a potem wybieramy jeden z układów (podzielone na czas trwania - od krótkich poniżej 5 minut, do godzinnych, można też tworzyć własne), arenę (trzy dostępne) i lecimy. Układy ponoć są tworzone przez fit-specjalistów, ale najwyraźniej żadni z nich gracze i choreografie są raczej proste, co jeszcze nie znaczy, że łatwe, bo namachać się trzeba. I choć brakuje im większej finezji, to co najważniejsze w tym przypadku - zmuszają do ruchu. Tylko gdy chwilami przez pół minuty musimy powtarzać jeden i ten sam unik w prawo, to zaczynamy się trochę nudzić, więc ktoś mógłby w niektóre fragmenty mapowania włożyć trochę serca i życia. Szczęśliwie przez większość czasu jest wystarczająco zajmująco, a wchodzące w cel ciosy są odpowiednio mięsiste i przynoszą satysfakcję, więc macha się z dużą przyjemnością zapominając o zmęczeniu. Dzisiaj grałem przeszło godzinę i jeszcze miałem odrobinę problemów z intuicyjnością (czasem myliły mi się haki z prostymi), a serie szybkich prostych gra nie zawsze dobrze interpretowała wyraźnie gubiąc trakcję. Ale licznik spalonych kalorii leci niezależnie od wyniku, a niektórzy potrzebują takiej motywacji. Więc powtórzę jeszcze raz: gra z tego kiepska, ale jako fit-aplikacja sprawdza się wyśmienicie. Tylko tyle i aż tyle. Oczywiście Beat Saberowi nie dorasta do pięt pod żadnym względem, ale ten poza byciem fit zdolnym nas spocić potrafi być też wyśmienitą grą muzyczno-rytmiczną. Temat zobowiązuje, więc trzymając się protokołu: Zalecany kontroler: Wymagane Move x2 Język gry: Angielski Immersyjność: Bardzo wysoka (pracujemy całym ciałem, warto zapewnić sobie sporo przestrzeni z przodu) Przystępność: Wysoka - po przejściu krótkiego tutoriala każdy załapie, a gra niespecjalnie karze za niepowodzenia. Rekomendacja: Polecam jeśli bez presji chcesz się poruszać i spalić kalorie. Jeśli oprócz tego szukasz dobrej gry i muzyki to polecam Beat Sabera. Cena PS Store: bazowa - 125zł, często bywa w promocjach (raz nawet 50%). Dostępna jest też wersja pudełkowa (sam swój egzemplarz kupiłem w perfectblue.pl za 120zł) A tutaj jak się prezentuje w ruchu.
-
Beat Saber
W mijającym tygodniu ukazał się kolejny płatny Music Pack: Rocket League X Monstercat (38 zł). Nowa arena inspirowana oczywiście Rocket League, podobnie jak kolorystyka i domyślam się, że muzyka to wyciągnięte z gry utwory (sześć sztuk), ale nie mam pewności, a sprawdzać mi się nie chce. W mojej opinii to bardzo słaby muzycznie dodatek. Od biedy jeszcze w utwór Glide mógłbym zagrać więcej niż dwa, trzy razy, ale reszta to szlam zupełnie nie w moim guście, mający w ogóle problem z wpadnięciem mi w ucho. Mapowanie klocków ujdzie, ale takie rzeczy powinienem oceniać po kilku(nastu) próbach, a tutaj zwyczajnie nie będzie mi się chciało. Wolę wrócić do starych utworów. Podobnie raczej słaby był dodatek OST3, z tą różnicą, że on był darmowy, a dwa-trzy (ze wskazaniem na dwa) utwory były świetne. Niby słabo, ale i tak 100% lepiej, niż obecny, płatny Music Pack. Ogólnie nie ma co strzępić ryja i można o temacie zapomnieć. DLC tylko dla najzagorzalszych fanów Beat Sabera. Przypominam, że na grudzień zapowiedziane są utwory 360° i kto wie jakie jeszcze usprawnienia.
-
Death Stranding
Nie wiem czy Kojima ma zamiar czymś w tej materii zaskoczyć, ale póki co nie przypisuję tym lajkom jakiegoś dosłownego znaczenia. Ot, takie określenie waluty, punktów reputacji bądź doświadczenia, obecnych w takiej czy innej formie w większości gier. Jak ocena za wykonanie misji w MGSV, nota za styl walki w dowolnym slasherze, albo exp. w każdym RPG. No, ale może Hideo ma coś dla mnie w zanadrzu.
- Death Stranding
-
Death Stranding
W skrzynkach pocztowych możemy je "przekazać", czyli zostawić gdy nam nie po drodze, albo już osiągnęliśmy limit ciężaru, a inny kurier będzie mógł ją przejąć - my zgarniamy część lajków (jakiś przelicznik odległości i takie tam). Ogólnie najlepiej paczki "dostarczać", czyli zanieść je do punktu docelowego, co kończy jej podróż i o ile dobrze rozumiem zgarniemy większość lajków. Ogólnie istotne jest rozróżnienie między przekazaniem a dostarczeniem.
-
Wrzuć screena
Ta, w innym tle pojawia się też Poznań. Grający zrozumieją ;]
-
Wrzuć screena
No dobra, będę pierwszy. (niżej mały spoiler z początkowych dwóch godzin) Screen z duszą...
-
Death Stranding
Odpaliłem na dwie, góra trzy godziny, aby zaspokoić ciekawość jak się w to w ogóle gra i zeszło mi godzin sześć. Otwarcie robi wrażenie - ta muzyka, ujęcia w trakcie filmików, niezwykły nastrój, co jak co, ale Chińczyk to akurat potrafi - szczególnie, że to początek gry i pewnie był cyzelowany do granic przyzwoitości. Potem odzyskujemy kontrolę nad postacią, znów wchodzi akompaniament Low Roar i ruszamy w swój pierwszy kurs do stolicy. Krajobraz i otoczenie jest niesamowite, a poruszanie się po terenie dość zajmujące, szczególnie gdy odrobinę przesadzimy z pakunkami. Po dotarciu dostajemy obowiązkowa dawkę filmików wprowadzających nas w LORE i ruszamy na pierwszą, poważną misję z dość niecodziennym ładunkiem. Robi się niepokojąco i w związku z klimatem może się pojawić u gracza dreszczyk. A po wszystkim świat nieco się przed nami otwiera i pojawiają się nowe możliwości (wprowadzane stopniowo, by nie zniechęcić). Powiem tak. Jest w tym jakaś świeżość, choć na papierze prezentuje się to przeciętnie. Ale póki co z chęcią kursuję między placówkami dostarczając porzucone przesyłki, zbierając i rozdając lajki, zużywam buty, zostawiam drabiny i liny, zbiegam z górki na pazurki. Fabularnie też jest mocno intrygująco, bo niektóre pomysły i koncepcje przedstawionego świata imponują, a pewnych głupkowatych patentów to Kojima chyba nigdy się nie wyzbędzie (Die-Hardman w tej masce to trochę jak Soul w tej swojej z Dishonored, pozdro dla kumatych), więc przyjmuję je z dobrem całego inwentarza. Jestem sobie w stanie wyobrazić, że z czasem do gry może wkraść się monotonia, bo ileż można kursować z tymi paczkami, tym bardziej jeśli fabuła nie utrzyma odpowiedniego tempa, by stanowić motywację. Nie wiadomo też na jak długo krajobraz zachowa świeżość. Ja jeszcze znużenia nie odczułem, musiałem się wręcz zmusić do wyłączenia gry, bo miałem syndrom "a, dostarczę jeszcze tę przesyłkę i może znajdę coś po drodze", a potem zapylam przeładowany gibając się na boki i przewracając po upadku ze skarpy, bo nie wyhamowałem w porę (Sam komentujący to " well, fuck me" jest uroczo zwięzły). W pełni rozumiem też polaryzację ocen i jestem w stanie uwierzyć obu stronom, bo mają swoje racje i argumenty. Ja lubię i doceniam niespieszną rozgrywkę. Przechodząc RDR2 (często krytykowane za kulawe tempo i wieczną jazdę na koniu) z szybkiej podróży skorzystałem trzy, może pięć razy. Ba, rzadko kiedy w ogóle cwałowałem, jeśli nie było potrzeby i na misję (oraz w jej trakcie) kierowałem się rekreacyjnym kłusem, podziwiając widoki, szukając innych zajęć i atrakcji. Trochę w myśl zasady, że nie liczy się cel, a podróż sama w sobie. Death Stranding to podróż do kwadratu i mocno ryzykowne podejście do gameplayu i obiektywnie mało komu mógłbym grę polecić, bo większość graczy których znam najzwyczajniej by ona znudziła po trzeciej godzinie. Więc po sześciu godzinach jestem ogólnie zadowolony, chwilami nawet byłem zachwycony, ale zobaczymy co będzie dalej - jak gra okrzepnie i zniesie próbę czasu, bo Chińczyk jak mało kto potrafi być nierówny w swoim twórczym amoku.
-
Mario + Rabbids Kingdom Battle
No tak, ale gra premiuje szybkie rozgrywanie potyczek (wyższe nagrody za zmieszczenie się w limicie tur), więc coś za coś. Osobiście też wolałbym, aby można było pograć trochę zachowawczo i taktycznie, a wyżyłowane limity czasowe często wymuszają agresywną grę i parcie do przodu. Oczywiście można je olać, bo to tylko ocena stylu za walkę, a z mniejszą nagrodą też da się przeżyć, ale mój wewnętrzny perfekcjonista cierpiał, jeśli na koniec starcia nie wpadała nota "perfect", więc siłą rzeczy czułem się poganiany. Uważam, że bez tych limitów gra byłaby lepsza.
-
Rugby
Ale ten króciaczek teraz poszedł na zrywie. Anglikowi co chciał go złapać mało ręki nie urwało.
-
Rugby
Jednak mogłem iść grać.
-
Rugby
Już myślałem, że po meczu i miałem iść grać, ale widzę, że Walijczycy podjęli rękawicę, więc jeszcze popatrzę.
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Jezu, ten Jedi. Dobrze, że ten człon praktycznie się w piśmie nie udziela i tryharduje jedynie w listach. W #300 numerze uparł się na odniesienia do "300" oraz "This is Sparta" i brakuje mi słów by wyrazić, jak słabe to było. Co za kołek.
-
Mad Max
Ja akurat ogólnie bardzo miło wspominam Mad Maxa, choć zdaję sobie sprawę, że obiektywnie to taki gatunkowy średniak. Jednak tematyka i klimat mapy przypadł mi wyjątkowo do gustu i potrafiłem się nawet przy grze zasiedzieć do 1-2 w nocy, a to mi się raczej nie zdarza. Dwa, albo trzy razy w roku mam ochotę na tego typu grę - poszlajać się po mapie, odwiedzić dziesiątki znaczników, poczyścić bazy zbirów, klasyka. Wypada mi się zgodzić z kolegami, bo model jazdy jest świetny i całkiem satysfakcjonujący, może po prostu potrzebujesz trochę więcej czasu z grą, by ten element docenić. Kontrola postacią rzeczywiście pamiętam, że była dość ociężała, ale akurat sama walka (pomijając fakt kalki z Batmana, bo to był ten etap, że każdy chciał mieć taki model walki w swojej grze) cieszyła moje oko z racji dużej brutalności Maxa - żadna z niego baletnica, ale potrafi wypalić z obrzyna w zwarciu i z miłym dla ucha trzaskiem połamać kilka kończyn. Potrzebowałem chwili by przywyknąć do tempa i ciężaru, ale z czasem mi się spodobało.
-
Rugby
Jakieś powody? Nie żeby były potrzebne, ale może masz?
-
Rugby
Rozi nie lubisz europejskiego rugby?
-
Rugby
Nie wiem co się stało z Nową Zelandią, ale niewiele dzisiaj pokazali. Cytując klasyka: "nie mogli się przebić w ni ch'uja kur'wa nigdzie". Za to Anglicy
-
Rugby
Pierwszy półfinał. Anglia - Nowa Zelandia. Anglicy nieźle zaczęli. Dwie minuty i już przyłożenie z podwyższeniem. I cisną dalej.
- The Last of Us Part II
-
Rugby
Nie widziałem sytuacji, ale co masz na myśli pisząc "celowo"?
-
Zakupy growe!
Mmm, jaki tyłeczek.
-
Rugby
Nooo, nieźle weszli w mecz. I w odbyty Irlandczyków. Niech się ockną.
-
własnie ukonczyłem...
Ja jedynkę kiedyś przeszedłem... na PC. Grałem w ciemno, więc wpadło złe zakończenie. I podobnie jak @XM. w tym roku mnie naszło na powrót do serii, więc nabyłem Koleckcję i jakiś miesiąc temu ukończyłem ponownie jedyneczkę, tym razem prawilnie - z good endingiem. Klimat tej gry jest niepodrabialny i jedyne co irytowało, to rzeczywiście te całe cykanie fotek partyzancką metodą (trzy szybkie zdjęcia i dopiero można przystąpić do walki), bo boost, który za nie wpada jest nie do pogardzenia (szczególnie przy wyższych poziomach). Może za dużo tam też grzebania po śmietnikach w poszukiwaniu materiałów, ale [zrezygnowany macha ręką]. Osobiście trochę mi brakowało kopa w większości broni, bo przeciwnicy niespecjalnie reagowali na ostrzał chłonąc kule jak budyń, dopiero strzelba nimi miotała po ścianach. No i zadziwiająco dobrze mi się grało kuszą, dziwne. Miała kopa. Jakiś czas przerwy i biorę się za dwójkę, w którą jeszcze nie miałem okazji grać. A kiedyś potem Infinity (już raz zaliczony na PS3).
-
Rugby
Anglia kosztem Australii pierwszym półfinalistą. Właśnie zaczął się drugi ćwierćfinał Nowa Zelandia - Irlandia. Może być rześko, zapraszam na Polsat Sport Extra HD NA ŻYWO.
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
A ta 9kier z CDA to jakaś upośledzona, że co drugiej indie gierce daje 9/10?