Na początku muszę się do czegoś przyznać. Mianowicie nie lubię rpgów. Zanim spora grupa z was wybiegnie na mnie z widłami i pochodniami pozwólcie, że się wytłumaczę. Najlepiej zacząć od początku, a żeby tak było musimy cofnąć się do końca lat 90-tych i kultowej gry jakim niewątpliwie jest Final Fantasy VII. Owe dzieło w wydaniu kilku płytowym pożyczył mi na psx-a kuzyn. Był to czas braku internetu toteż wiedzę z zakresu gierek czerpałem głównie z pism. I tu leży źródło problemu. Mechanika gry była dla mnie kompletnym novum. Nie wiedziałem jak podejść do konkretnych przeciwników, gdzie iść, co robić, jak rozbudować postać i po cholerę są te kulki materii. To oraz burzliwy charakterek smarkacza sprawiło, że zraziłem się do gier z pod znaku rpg na wiele lat. Ale ostatnio próbuję się przekonać do gatunku. Najpierw z f2p DC Universe Online (sprawdziłem tylko przez tematykę gierki) no i teraz z Wiedźminem po fali zachwytów na szanownym party. No ale do sedna...
Wiedźmin 3: Dziki Gon - Sporo osób polecało mi gierkę więc postanowiłem sprawdzić będąc jednak sceptycznie nastawiony do rozgrywki ale kilka filmików przybliżających mi model gry sprawiło, że kopia wylądowała w czytniku. I z radością w sercu oznajmiam, że to były (i są nadal) jedne z najlepiej spędzonych chwil z gierkami. Bogactwo świata przedstawionego przytłacza pięknem i ilością detali tak bliskie sercu każdego Słowianina.
Zacznijmy od fabuły i historii. Pogrążona w wojnie kraina, represje w "wolnym" mieście, rozgrywki polityczne na najwyższych szczeblach czy wreszcie proste życie prostych ludzi i rzesze potworów gotowych posmakować srebra. Sama główna ścieżka fabularna może nie wydaje się z początku jakoś specjalnie wybitna ale im dalej w las tym robi się ciekawiej. Należy w tym momencie napomnieć o misjach pobocznych czy nawet zleceniach bo te są na prawdę dobrze zrobione. Owszem można się czepiać, że większość zadań to "idź tam, zrób to, ubij tego i wróć po nagrodę" ale też nie do końca tak jest. Spora część zadań jest okraszona swoją własną fabułą. I to ciekawą. Nie zawsze trzeba wpierwy siekać potem pytać. Decyzja zawsze należy do nas, a konsekwencje mogą być długoterminowe. I to mi się podoba. W pewnej mierze to my budujemy historię w Wieśku. Oszczędzając kogoś lub też nie, robiąc coś lub pozwolić zadecydować losowi. To wszystko może mieć poważne konsekwencje, które możemy odczuć na samym końcu. Kilka razy moje czyny przybrały nieoczekiwany obrót. To nie "Spec Ops" gdzie właściwie ostatnia decyzja miała wpływ na zakończenie.
Mechanika gry jest przystępna nawet dla takiego upośledzonego rpgowca jak ja. System walki jakoś specjalnie mi nie przeszkadzał. Ładnie wywijało się mieczami i po prawdzie tylko z kuszy strzelało się słabo. Fajne wykończenia przeciwników czy to poprzez odcięcie kończyny, czy też przez rozpłatanie delikwenta na dwoje. Bloki, parowanie, uniki i w końcu atak... Wszystko jest dynamiczne. Choć przy bossach najlepiej sprawdza się technika Szkoły Partyzanta, czyli "ciach-ciach-unik" i tak do końca walki. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie by kombinować. Zwłaszcza, że mamy czym. Znaki, odwary, oleje na miecz, eliksiry, petardy. Cały zestaw wiedźmińskiego juku jest do naszej dyspozycji. Rozbudowa odpowiedniego drzewka pozwala stać się prawdziwą maszyną do zabijania. Lubisz wywijać mieczem? Inwestuj w szermierkę. Wolisz podpalać przeciwników bądź wpływać na ich umysły? Rozwijaj znaki. Nie stronisz od wspomagaczy? Zestaw małego alchemika jest dla ciebie. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Mógłbym mieć zastrzeżenia do ilości slotów. Mogłoby być trochę więcej. System wykupywania umiejętności też jest trochę nie na rękę. Nie ma klasycznego, "drzewkowego" rozwoju umiejętności. By wykupić dalsze upgrady trzeba przekroczyć wymaganą ilość punktów w danym dziale co wymusza na nas zakup umiejętności innych, niekoniecznie takich, których chcemy używać. Z mniejszych przeszkadzajek to spóźnione reakcje Wieśka trochę irytują. Po rozpoczęciu walki wciskasz blok, a wiedźmak nic. I obrywasz niepotrzebnie.
Jednak dwie rzeczy sprawiają, że Wiedźmin 3 nie jest grą GOTY. Są to niestety na tyle poważne rzeczy, że mają wpływ, zwłaszcza taki czas po premierze, na odbiór gry. Pierwszy grzech to loadingi. Niestety sporo czasu przy Wiedźminie spędziłem na oglądaniu ekranu wczytywania gry, który trwa coś około 2 minut. NO JA PIERDOLE! Przez ten czas mógłbym poruchać, wysrać się, zastanowić się nad sensem życia i zrobić kawę. Trzeba zaznaczyć, że chodzi o momenty po zgonie i przy przenoszeniu się na inną mapę. Ktoś mądry (Square :czesc: ) mógłby powiedzieć, że jest na to sposób: nie ginąć. No cholernie dobra rada milordzie, zwłaszcza w początkowej części gry i na najwyższym poziomie trudności. Mimo wszystko w XXI wieku takie coś nie powinno się zdarzać zwłaszcza tyle miesięcy po premierze i po takiej ilości łatek. Druga rzecz to koń. Po ograniu Red Dead Redemption żaden model jazdy na koniu nie był lepszy. Lubię i szanuję zwierzęta ale konia w Wiedźminie 3 to bym najchętniej oddał rzeźnikowi. Tragiczny model jazdy. Zwierz zachowuje się tak jakby bał się każdej przeszkody i daje po hamulcach co kilka metrów. Teoretycznie powinien trzymać się ścieżki co też nie zawsze się sprawdza. Skręca jak ma jechać prosto, jedzie prosto jak ma skręcać. W sumie to chyba najlepiej odwzorowany koń bo robi co chce. Niby trochę czepiam się na siłę bo przecież sporo rzeczy łatki naprawiły. Z podań forumkowych bardów wnioskować można, że Wiedźmin był surową grą na premierze: brak skrzyń na fanty, ciężar surowców, bugi, glitche, problemy z trofikami, itd.
Jednak nawet tak irytujące rzeczy nie są wstanie przysłonić piękna wykreowanego świata. Pierwsza gra, która sprawia, że czuję się jak na wsi. No może z wyjątkiem Bab Cmentarnych. Zamiast nich mam Baby Moherowe. Lasy pełne brzóz, łąki pełne kwiatów, smagane wiatrem pola... to sprawia, że często stawałem w drodze i obserwowałem otoczenie. Tak bogate i tak piękne. I tak pełne życia. Jest sporo zajęć dla Wiedźmina. Utopce nad zbiornikami wodnymi, ghule na polach bitewnych, upiory w ruinach czy drakonidy na polach. No i oczywiście dzikie zwierzęta w lasach czy zbóje przy drodze. Choć gra pozwalała przenieść się na wyspy Skellige dość szybko ja jednak postanowiłem trochę poczekać z tą podróżą i nie żałuję. Po dotarciu na miejsce gra otrzymała drugie tchnienie, a ja zakochałem się w tej surowej krainie.
Ale ten świat nie byłby tak piękny gdyby nie NPC-ty i polskie dialogi. Kurde, widać kto robił tą gierkę. Przechadzając się po wsiach czy mieście co rusz słyszymy swojskie "kurwa", "ja pierdole", "spierdalaj". Ale nie same przekleństwa budują klimat. Głosy są naprawdę doskonale dobrane. Wreszcie wymawiane kwestie w naszym rodzinnym języku wyrażają emocje. Łezka zakręciła mi się w oku gdy mała dziewczynka nuciła sobie gdzieś pod chatą rymowankę o żabce. Rymowankę, którą ostatni raz słyszałem gdy sam byłem w przedszkolu. Po usłyszeniu jak jakiś żebrak woła: "Ludziska, poratujcie, chory jestem, na bide" przypominają mi się żule na Katowickim dworcu. Niesamowite ile ta gra wywołuje emocji w graczu.
Niby ta sama lokacja ale jakby inna no i z końcówki gry więc lepiej daję w spoiler
Emocje potęgują przepiękne nuty. Spokojne, klimatyczne brzmienia podczas podróży, mocne uderzenia podczas starć, radosne pląsy gdy przeciskamy się zatłoczonymi ulicami Novigradu aż po szybkie rytmy przy partyjce gwinta. A właśnie. Sam Gwint to bardzo ciekawa karcianka. Gdy już opanujemy co i jak i skompletujemy większość kart starcia są emocjonujące. Trzeba wykazać się strategiczną smykałką. Przeciwnicy tylko z początku są wymagający ale wystarczy rozpracować system jakim grają i odpowiednio przygotować talię.
Dodać należy do tego masę ukrytych easter eggów i to nie tylko z światowej popkultury ale i z naszego rodzinnego podwórka.
a jeszcze sporo nie odkryłem podczas moich wojaży.
Boobies
W trosce o bezstresowe wychowanie naszych wiecznie młodocianych użytkowników Pawcia i Ravena soczyste i jędrne sutki zostały ocenzurowane.
Podsumowując. Wiedźmin 3: Dziki Gon to bardzo dobra gra z ciekawą fabułą zarówno w zadaniach głównych jak i pobocznych, przepięknym światem i masą rzeczy do robienia i zbierania. Są pewne błędy, które powinny być dawno rozwiązane łącznie z dwoma irytującymi aspektami. Jednak nie przysłaniają piękna tego solidnego, polskiego kawałka kodu. I powinniśmy być dumni z faktu, że to "nasza" gra.
Ocena: 5+/6
A byłbym zapomniał. W najbliższym budżecie muszę uwzględnić zakup wypchanego jednorożca. Nigdy nie wiadomo kiedy jakaś czarodziejka zajedzie pod gościniec. Bywajcie.