Skocz do zawartości

Quake96

Użytkownicy
  • Postów

    899
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    11

Odpowiedzi opublikowane przez Quake96

  1. 23 godziny temu, Mejm napisał:

    Quake, ile dales za diabolo?

     

    450zł + 17zł wysyłka. Moim zdaniem bardzo dobra i uczciwa cena. Na Allegro o dziwo nie brakuje ofert, ale w większości są to albo jakieś niekompletne zestawy, importy NTSC-U i NTSC-J, albo gry od kolegów zza odry, które co prawda mają język angielski, ale na okładce i w instrukcji szczekają drutem kolczastym. No i rozbieżność cenowa dosyć spora, a przy tym za taki egzemplarz jak mój to trzeba położyć ~600zł w tym momencie.

    I tak, wiem że są też eBaye i tym podobne, ale po primo nie znam się na zabawie w import zza granicy, po secundo tu miałem od sprawdzonej osoby po dobrej cenie.

    W każdym razie nie żałuję, a wręcz przeciwnie bym powiedział. Jestem bardzo zadowolony z zakupu i już aktywnie ogrywam gierkę. Lada moment spotkanie z samym Diablo :spicy:

  2. Amazon.com: Max Payne 3 (PS3) : Video Games

     

    Gierka cudowna. Wspaniałe zwieńczenie historii Maxa. Produkt tak wyśmienity, że sam jestem w szoku jak dobrze mi się w to grało. Używanie bullet-time podkręca zabawę, a każda efektowna śmierć jest cudownie, wręcz czasem sadystycznie satysfakcjonująca gdy widzisz jak w wirującym tańcu kul, te przeszywają przeciwników na wylot, wieńcząc to fantastyczną grą ragdolli. Widać, że Rockstar wiedziało co robi, a silnik wykorzystany później w GTA V pokazał tutaj swoje możliwości.

     

    Sama fabuła jest całkiem interesująca. Lądujemy w zupełnie odmienny zakątku globu, choć na moment powracamy do cieni naszej przeszłości i kilka chwil spędzamy również w Nowym Jorku. Nie chcę tutaj nikomu spoilerować, bo uważam że cały wątek należy poznać samemu, gdyż świetnie domyka on całą trylogię gier i stanowi wyśmienite tło do siania spustoszenia wśród naszych wrogów. Jeśli ktoś z was jakimś cudem nie grał jeszcze w ten tytuł to polecam go z całą odpowiedzialnością! :banderas:

    • Plusik 1
    • Lubię! 5
  3. 4 godziny temu, ProstyHeker napisał:

    A Ty kolego Quake siedzisz mi w głowie i lawirujesz mocno po rejonach, które mnie też interesują. Zagrałem w demko Sega Rally na 360 i tak mi się spodobało, że na bank też łyknę. Pamiętam, że jak wyszło, to było dla mnie takie meh, nieciekawe, arcade z poprzedniej epoki. A teraz to skórka mi sama chodzi na myśl, że mógłbym sobie sieknąć odstresowujących kilka kółek w takim arcade 

     

    Kilka kółek będzie spoko, gra się w to serio przyjemnie, tylko jak spadniesz z prowadzenia kilka razy to zapomnij o ukończeniu gry :D

     

    3 godziny temu, Wredny napisał:

    To może zanim dasz się ponieść na fali nostalgii, przeczytaj jego posta w ramach ostrzeżenia :D

     

    Miło widzieć, że ktoś faktycznie czasem przeczyta te wypociny i coś z nich zapamięta :) Ogólnie może nie będzie tak źle, może to ja jestem po prostu lamus XD

     

     

    A skoro już jesteśmy w temacie, to wrzucę dzisiejsze skromne zakupy :spicy:

     

    cosrdr.thumb.jpg.5276206fa5a8febc3050004ec119073f.jpg

    • Plusik 2
    • Lubię! 1
  4. SEGA Rally na XBOX 360 - Tytuł który początkowo świetnie się zapowiadał. Dynamiczna rozgrywka, mocno arcade'owy model jazdy i super grafika. Niestety, postanowiłem zabrać się za mistrzostwa i przyjemna rozgrywka zamieniła się w czystą frustrację zakończoną usunięciem gry i zapisu z dysku konsoli.


    Gdzie leży problem? W durnym, gównianym i totalnie hujowym AI przeciwników. Oponenci jadą po prostu jak po sznurku, nierzadko mimo wielu zakrętów zdają się nie zwalniać tempa, a co gorsza w pewnych momentach zwyczajnie nie da się ich dogonić, bo na początku wyścigu wypalają jak z procy a potem bezbłędnie jadą z prędkością przynajmniej dorównującą naszej. W kilku końcowych wyścigach najłatwiejszego pucharu są tak bezczelnie oskryptowani, że ilekroć nie próbowałem, tylekroć sytuacja w trakcie wyścigu wyglądała praktycznie tak samo. Dawno, naprawdę dawno nie spotkałem się z tak nieuczciwą rozgrywką, tak chamskim zaprogramowaniem kierowców AI.

    Zniósłbym gorycz porażki w niektórych rajdach, wszak nie mam parcia na bycie "zawsze najlepszym". Problem w tym, że mimo moich wielkich starań, pod koniec natrafiłem na ścianę w postaci "brakuje ci kilkadziesiąt punktów do odblokowania ostatnich zawodów". Owych punktów nie byłbym w stanie nadrobić, chyba że uparcie powtarzałbym całe rajdy, bo przecież pojedynczych, tych gorzej ukończonych wyścigów nie można. A wszystko to, warto podkreślić, podczas zaledwie najłatwiejszego "amatorskiego" pucharu. Nie celowałem nawet wyżej, bo oczekiwałem raczej relaksującej rozgrywki jak w CMR 2.0 czy serii WRC na PS2, ale jak widać nawet najłatwiejszego pucharu nie byłem w stanie zdobyć.

    Podsumowując - Jak ktoś chce popykać "kilka tras" bez żadnego zobowiązania i ciśnienia na ukończenie gry w choćby najmniejszym stopniu to myślę, że można w to zagrać. Gra wygląda pięknie, a jeździ się generalnie całkiem dobrze. Natomiast jeśli ktoś chce od gry czegoś więcej to polecam po prostu omijać grę szerokim łukiem, bo AI wirtualnych kierowców ssie fiuta przez słomkę.

    Uff, wyżaliłem się... :obama:

    • Smutny 2
  5. 20 godzin temu, suteq napisał:

    Dzięki tobie właśnie jestem w trakcie dogadywania się na PS3 Slim 320gb w pełnym zestawie za 250 zyla. Ogra się te zaległe gierki w końcu. :tokar:

     

    Moja właśnie przeszła kompleksowe czyszczenie. Czyściutka i niemal bezszelestna konsola :D

  6. Xboxa 360 w tym budżecie nie jest trudno kupić, ale PS3 to już inna bajka. Niby ta sama generacja, podobna popularność, a jakoś konsole SONY bardziej trzymają cenę. Od czasu do czasu przeglądam OLX w poszukiwaniu tanich konsol i ciężko znaleźć w takim budżecie jakieś PS3. No, czasem zdarzy się może jakiś FAT, ale mam już dwa takie i stwierdziłem że chętnie nabędę Slim/Super Slim jak się trafi.

    No i dzisiaj zupełnym przypadkiem się trafiło. Z tego co mówił mi gość który to sprzedawał, konsola należała do jego syna, ale dostał/kupił nowszą i sprzedaje PS3 żeby mieć na jakąś gierkę czy coś. Dla mnie spoko interes :D

    • Plusik 1
    • Lubię! 1
  7. image.png.527fdde7c1bb46fb579c8f21082f74a5.png

     

    Medal of Honor Allied Assault jest jedną z tych gier w które pogrywałem te "naście" lat temu na swoich pierwszych pecetach. Nigdy gry nie ukończyłem, ale miałem do niej jakiś sentyment i tak jakoś ostatnio mnie naszło na zakup całego pakietu AA z dodatkami zwanego "War Chest". Przed momentem ukończyłem kampanię po raz pierwszy i muszę przyznać, że grało mi się w ten tytuł bardzo dobrze, z wyjątkiem jednej, bardzo irytującej snajperskiej misji, którą zapewne pamięta niejedna osoba która ograła ten tytuł. Niemniej, ta jedna misja nie wpłynęła negatywnie na moją opinię o Allied Assault i uważam, że to kawał solidnego, wojennego FPSa. Na dniach być może zabiorę się także za ogrywanie dodatków, ale póki co czuję się nasycony strzelaniem do szkopów i może zagram w coś "lżejszego" dla odmiany :)

    Od siebie serdecznie polecam gierkę! :D

    • Plusik 3
  8.  

     

    s-l400.jpg.48602f659fc62458b33ca3d96197c133.jpg

     

    Jestem na świeżo po ograniu pierwszej części BloodRayne. Niestety po ograniu całej gry mam co do niej bardzo mieszane uczucia. To co mogę na pewno o niej powiedzieć to to, że jest genialnym slasherem dającym masę frajdy z ciachania i strzelania do nazioli. Gra się w to naprawdę lekko i przyjemnie, gra nie nudzi i ma całkiem ciekawy patent na siebie. Z początku miałem obawy czy nie będzie zbyt przekombinowana, ale okazuje się właśnie, że jest wręcz przeciwnie. Trzon gry to po prostu czysta jatka czy to za pomocą naszych ostrzy, czy broni palnej oraz wszelkiej maści ładunków wybuchowych. Fajna jest możliwość regeneracji naszego zdrowia poprzez wypijanie krwi naszych przeciwników, co równocześnie doprowadza ich do śmierci.
    Bossowie w tej grze są również całkiem ciekawi i choć zwykle walka z nimi sprowadza się do prostego "wal ile wlezie do upadłego" to pokonywanie ich daje satysfakcję.
    W kwestii długości gry, to dzieli się ona na 41 etapów. Nie są to jakieś mega długie poziomy, ale dzięki temu w grze ciągle coś się zmienia i nie nudzi ona ani trochę. Przejście jej zajęło mi około 7 godzin rozgrywki, choć trwałoby to pewnie z godzinę krócej gdyby nie w zasadzie jedyna poważna wada tego tytułu.

     

    Wspomniana wada to ostatni, finałowy przeciwnik. Pojedynek z niejakim Beliarem to po prostu nieuczciwa walka, ale o tym więcej w spoilerze:

     

    Spoiler

    W finałowym etapie stajemy do walki z dwoma przeciwnikami. Pierwszym z nich jest niejaki Wulf, gość za którym w zasadzie uganiamy się chyba od początku gry. Równocześnie w walce występuje również drugi, najważniejszy przeciwnik, czyli wspomniany wcześniej Beliar. Jest to największy zły, diabeł, szatan, pan zniszczenia i tak dalej.
    Z początku nie wiedziałem jak pokonać tych bossów. Większość poprzednich ubijało się po prostu metodą nafaszerowania ich ołowiem, bądź pocięciem na drobne plasterki. Tutaj zdawało się to nie działać. Początkowo na własną rękę szukałem jakiegoś rozwiązania, próbowałem niszczyć elementy otoczenia, aby to jakoś zadziałało na przeciwników, ale wszystko to na próżno. W końcu sięgnąłem po rozwiązanie do internetu, choć chciałem tego uniknąć.
    Okazuje się, że aby ubić Wulfa wystarczy naładować pasek "żądzy krwi" i po jej uruchomieniu ciąć go tak długo aż nie zginie. Okej, faktycznie dzięki temu udało mi się go pokonać w kilka chwil.
    Gorzej było z Beliarem. Tutaj wszelkie źródła w necie podawały, aby celować w jego serce i strzelać do skutku. Niestety, po pierwsze za nic w świecie nie byłem w stanie określić gdzie znajduje się to jego serce, bo nie ma on żadnego wyraźnego punktu na swoim "ciele". Celowałem wszędzie gdzie się dało i niestety nie dawało to bezpośredniego rezultatu. Oglądając filmy na YouTube wyszło także, że czasem wystarczy po prostu dać Rayne samej wycelować i pakować w gościa całymi seriami z automatu aż zacznie otrzymywać jakiekolwiek obrażenia. Niestety tutaj sprawy nie ułatwił mi fakt, że nie miałem prawie żadnej broni i byłem zdany tylko na to co było porozrzucane po etapie. Próbowałem w ten sposób ubić gościa przez dobrą godzinę albo i lepiej. Zdarzyło mi się być nawet dosyć blisko, ale ostatecznie koleś urósł do takich rozmiarów, że nie miałem szans aby unikać jego ataków i jednocześnie zbierać broni. Byłem na tyle zawzięty, że próbowałem już wszelkich metod, próbowałem znowu celować w to niewidoczne dla mnie serce, niestety wciąż było to bezskuteczne.
    Internet również nie napawał optymizmem, bo choć na gameplayu jakiś gość ubił go w kilkadziesiąt sekund, to po pierwsze miał on chyba jakiś cheat na broń, bo miał jej prawdopodobnie nielimitowaną ilość, a po drugie w komentarzach nie brakowało ludzi piszących to samo do czego doszedłem już sam. Chodzi po prostu o to, że przeciwnik jest źle zaprojektowany. Ubicie go w uczciwy sposób jest niemal niewykonalne i potrzeba na to niezliczonych pokładów samozaparcia. Jego hitboxy są absurdalne, przez co większość trafień jest praktycznie losowa, a jedyne co faktycznie działa w 100% to materiały wybuchowe, których niestety jest jak na lekarstwo.
    Tym samym po wyczerpaniu zapasów moich nerwów i cierpliwości postanowiłem bezczelnie wklepać cheat na nieśmiertelność. Dzięki temu mogłem po prostu ustawić się tak aby nie przejmując się atakiem przeciwnika, naparzać do niego ile wlezie tak długo aż ten po prostu zginie. W normalnym przypadku byłoby to niewykonalne, bo celne strzały oddawałem w zasadzie z takiej odległości z jakiej Beliar ubiłby mnie w kilkanaście sekund. Nie czuję się zatem absolutnie źle z powodu tego, że ostatniego przeciwnika pokonałem w nie do końca uczciwy sposób. W końcu to gra oszukiwała, choćby poprzez fakt, że tenże przeciwnik potrafił atakować mnie przez podłogę, więc skoro gra chciała oszukać mnie, to ja oszukałem grę.

     

    Jaki zatem pozostawiam werdykt finalny? Jeśli ktoś chce zagrać w ten tytuł, a w zasadzie to naprawdę warto, to polecam nie przejmować się ostatnią walką. Jeśli tak jak i mi, nie uda się wam go pokonać, wklepcie cheat na nieśmiertelność i oszczędźcie sobie nerwów, bo naprawdę nie warto psuć sobie wrażenia z gry, która poza tym jednym etapem jest naprawdę świetna!

     

    No, może jeszcze jeden z ostatnich etapów gdzie sterujemy mechem ssie lekko drążek. No, ale nie jest niewykonalny, tylko irytujący ze względu na bardzo głupie sterowanie. To jednak naprawdę pryszcz przy ostatnim pojedynku :reggie:

  9. 7376499-the-godfather-the-game-playstation-2-front-cover.thumb.jpg.119f4e09d20a02af87e02f7bf5cfdcc9.jpg

     

    Grało mi się bardzo przyjemnie, do tego stopnia że zarwałem nawet przy tej grze nockę :notbad: Gameplay jest bardzo przyjemny, grafika całkiem spoko wygląda, gra nawet trzyma całkiem dobry poziom płynności. Ogółem jest tu wszystko czego trzeba do dobrej zabawy.

     

    Widać, że ktoś "odrobił lekcje" i pod pewnymi względami Ojciec Chrzestny naprawia niedoskonałości Mafii. Tutaj również w trakcie misji mamy system checkpointów, ale tym razem po restarcie od niego dostajemy pełny pasek zdrowia, czego brak w Mafii bardzo mi doskwierał. System walki oraz strzelania jest też nieco bardziej rozbudowany, oraz dodano tutaj auto-aim, który co prawda chwilami irytuje namierzaniem nie tego przeciwnika co trzeba, ale generalnie jest pomocny.

     

    Fajny jest ten cały motyw z zabawą w mafiozę. Mamy tutaj mnóstwo biznesów do "przejęcia", możemy również brać udział w pobocznych zleceniach dla swojej rodziny, czy nawet ulepszać nasz arsenał broni oraz statystyki naszej postaci. Gra nie jest przeładowana takimi bajerami, więc uznaję to za bardzo przyjemny dodatek. Jeśli ktoś ma ochotę to może wciągnąć się w wir gangsterskiego życia, a jeśli nie to może przejść bezpośrednio do fabuły i brać udział w głównym wątku.

     

    To co mnie trochę zaskoczyło to fakt, że gra nie ma jakiegoś konkretnego zakończenia. Ot, do wykonania mamy bodajże 21 misji, po wykonaniu których zostajemy Donem rodziny Corleone i na tym wątek fabularny się kończy. Dostajemy wciąż możliwość eksploracji miasta oraz wykonywania zadań pobocznych czy zdobywania interesów co nagrodzone zostaje otrzymaniem tytułu Dona Nowego Jorku i... tyle. Osobiście nie pokusiłem się już o ten tytuł, ale nie szedłem też na łatwiznę i podczas przechodzenia fabuły zdobywałem nieco lokali, oraz zrobiłem dosłownie kilka misji pobocznych. Jestem usatysfakcjonowany z zakończenia tej gry na tym poziomie.

     

    W zasadzie po wszystkim mam tylko dwa przemyślenia. Po pierwsze, gra fabularnie jest trochę "dziurawa". Cały wątek fabularny trzyma się przysłowiowej "kupy", ale jest w nim wiele dziur. Najpierw poznajemy siostrę jednego z naszych współpracowników, a już chwilę później zostaje ona naszą partnerką i nagle okazuje się, że mieszkamy razem. Don Vito przez całą grę jest postacią "widmo", która po wylądowaniu w szpitalu, na chwilę wraca na dalszym etapie fabuły, by nagle w którymś momencie gracz zorientował się, że ten po prostu zginął, a jego miejsce zajął jego syn. Ten z kolei jest z nami do niemal samego końca gry, aby magicznie "zniknąć" w momencie gdy ukończymy ostatnią misję i przejmiemy tytuł Dona. Żadnego wyjaśnienia, tekstu, filmiku no po prostu nic... Dziwne.

     

    Druga sprawa to właśnie kwestia dwóch ostatnich misji. Z tego co przejrzałem w internecie to ostatnią misją jest ta zlecona przez młodego Dona w której likwidujemy bossów wrogich rodzin. Kończy się ona jednak wyłącznie otrzymaniem tytułu "wiceszefa", a gra dalej udostępnia nam jeszcze jedną misję, tą po ukończeniu której to my stajemy się Donem. Ta z jakiegoś powodu jest "pominięta" a wszelkie źródła wskazują moment zakończenia gry tuż przed nią. Nie rozumiem, bo nie jest to w żadnym wypadku misja poboczna, a dotycząca wątku głównego, który z resztą w sumie zamyka.

    Tym samym po ukończeniu gry zostałem nieco zmieszany i pogubiony w tych fabularnych nieścisłościach. Niemniej gra jest rewelacyjna i daje naprawdę mnóstwo przyjemności. Na PS2 działa naprawdę dobrze, na dodatek otrzymaliśmy polską lokalizację w postaci napisów.

     

    Szczerze polecam! :drakeyeah:

     

    Aaa i taki mały spoiler dla tych, którzy będą mieli problemy z ukończeniem tej prawdziwie ostatniej misji fabularnej:

     

    Spoiler

    Likwidacja wrogich rodzin poprzez wysadzenie w powietrze ich domów jest jedyną naprawdę wymagającą misją w grze. Na szczęście dzieli się na pojedyncze elementy, więc jeśli zginiemy podczas ataku na któryś z budynków to po odrodzeniu nie zaczynamy od samego początku. Walka z wrogimi rodzinami jest trudna, więc polecam zainwestować pieniądze w ulepszenie strzelby do poziomu trzeciego, aby zmienić ją w tak zwany "Zamiatacz ulic". Jest to podobno najsilniejsza broń w grze i faktycznie bardzo ułatwia dalszą walkę. Wiem co teraz mówię, sam miałem problem już z drugą rodziną a po zdobyciu zamiatacza szło mi wyraźnie lepiej.

     

    • Plusik 1
    • Lubię! 1
  10. mpgothic.thumb.jpg.d7fe094a7228013ab57cdb0f519c8a9f.jpg

     

    Antologia Max Payne kupiona za całkiem dobry piniądz, w sumie najtańsza jaką znalazłem. Co ciekawe stan jest po prostu idealny, zupełnie jakby nigdy nie była używana, a jedynie odfoliowana i może z raz włożona do napędu, co by pokrywało się mniej-więcej ze szczątkowym opisem aukcji.

    Gothic to z kolei gra dla której kupiłem Nintendo Switch, serio. Uwielbiam dwie pierwsze części Gothica, więc muszę po prostu MUSZĘ to ograć na konsoli :D

    • Plusik 8
  11. image.thumb.png.3cdf50522e56dd1a2c8348cbc42431e3.png

     

    Właśnie pierwszy raz w życiu ukończyłem Max Payne 2 - The Fall of Max Payne, oczywiście na pierwszym Xboxie. Część pierwszą mam już ograną kilkukrotnie, z resztą wracam do niej praktycznie co roku, bo za nic w świecie mi się nie nudzi. Pierwsza część miała świetny, zimowy klimat. Do tego oprawa graficzna charakterystyczna dla początku dekady, która z jednej strony jest do bólu kanciasta, a z drugiej stara się być możliwie realistyczna, choćby poprzez dosyć szczegółowe (jak na swój czas) tekstury twarzy postaci i tym podobne. Ogólnie część pierwszą uwielbiam.

     

    Do dwójki natomiast robiłem zapewne kilka podejść, ale nigdy nie udało mi się do niej z jakiegoś powodu przekonać. Nie wiem w sumie dlaczego, bo gra ma dalej to "coś". Zimową scenerię zmieniono na wiecznie deszczową aurę, a oprawę choć wyraźnie usprawniono, to wciąż ma ona w sobie klimat. Pamiętam, że jak do tej pory docierałem gdzieś niedaleko od początku gry, bo kojarzyłem "dom zabaw" czy knajpę Vlada. Nigdy za to nie dotarłem na tyle daleko, aby posklejać sobie w głowie do kupy wszystkie te wątki fabularne, więc do niedawna żyłem mylnie w przekonaniu, że sam początek tej gry to wydarzenia zaraz po zakończeniu części pierwszej. W sumie nawet nie miało to sensu, ale po prostu nigdy nie odkryłem całej fabuły... aż do dnia dzisiejszego.

    W kwestii fabuły pozwolę sobie na mały spoiler:
     

    Spoiler

    Gra mnie po prostu zmiażdżyła. Dopiero po przejściu całej gry zrozumiałem jak niesamowitą historię opowiada. Max w pogoni za kolejną miłością, do tego postacie tak dobrze znane nam z części pierwszej, na czele z największym zdrajcą, szują i gnojem - Vladem. Powiem wam szczerze, że naprawdę wczułem się w fabułę, a sama końcówka gry mocno zagrała na emocjach. O krok od końca podróży, o krok od szczęśliwego zakończenia, kolejny raz śmierć ukochanej osoby, która na dodatek towarzyszyła nam przez całą grę. Gdy Maxowi nie zostało już zupełnie nic, nareszcie udało mu się dopaść sukinsyna, który nie dość że chciał zabić jego to zastrzelił też Monę. Sam koniec daje satysfakcję, ale pozostawia po sobie pustkę, bo wczuwając się w głównego bohatera zostaje w głowie myśl "i co robić dalej?". Kontynuację historii i zarazem zamknięcie trylogii dostaliśmy po latach w części trzeciej, ale to już trochę "inna bajka".

    Tak nawiasem mówiąc - moment który wyjątkowo zapadł mi w pamięć to misja z eskortą Vinniego przebranego za... kapitana bejsbola :dynia: Tak totalnie niepoważny a jednocześnie pasujący do całości gry epizod. No ubawiłem się patrząc na tego klauna :D

     

     

    Jaki wniosek mogę wyciągnąć po ograniu "dwójki" ? Przez lata omijała mnie tak genialna gra, z tak świetną fabułą. Teraz już wiem, że będę do niej wracał tak samo jak do części pierwszej. Jeśli ktoś jakimś cudem tak jak ja nie ograł tego tytułu to koniecznie musi go nadrobić. Moim zdaniem gameplay jest ponadczasowy i nawet dla przeciętnego "marudy" gra będzie bez problemu grywalna. Od siebie polecam wersję na Xboxa, być może działa we wstecznej kompatybilności, nie wiem :notbad: Obie gry są po prostu genialne, koniec kropka.

    • Plusik 2
    • Lubię! 3
  12. Właśnie ukończyłem oryginalną Mafię, więc pomyślałem, że podzielę się z wami wrażeniami "na gorąco" 8)

    Zacznę od tego, że już wcześniej kilkukrotnie ukończyłem remake pt. "Mafia Edycja Ostateczna" na PS4, więc zarys fabularny i postacie były mi dobrze znane. Nie miałem jednak okazji ograć oryginalnej wersji tego tytułu, bo choć robiłem już kiedyś podejście do tego na PS2 to jakoś nie udało mi się ograć całej gry. Najmniej styczności mam z wersją pecetową, którą choć poznałem dawno temu, to w zasadzie nigdy dłużej w nią nie grałem. Obecnie posiadam chyba wszystkie dostępne wersje, czyli: PC, PS2 oraz XBOX i to tą ostatnią właśnie ukończyłem.

    Jak mi się grało? Całkiem przyjemnie. Wersja na Xboxa nie jest aż tak mocno okrojona graficznie jak ta dostępna na PS2, do tego działa moim zdaniem bardzo stabilnie i płynnie. Jedyne momenty w których odczułem wyraźnie spadki klatek i to też dosłownie na moment, to chwile gdy jechałem po zmierzchu lub w tunelu i mijałem kilka aut jednocześnie. Działo się to ze względu na fakt, że w takiej sytuacji auta rzucają łunę świetlną i kilka aut świecących na raz powodowało chwilowe spadki animacji. Nie jest to jednak nic co by mi przeszkadzało, bo i nie występowało nazbyt często. Przez całą grę zdarzyło się tak może do 10 razy o ile nawet tyle. Co ciekawe, dyskutowałem też ze znajomym, który właśnie niedawno ograł wersję PS2 i uświadomił mnie on, że na PS2 nie ma nawet takiego efektu świetlnego, więc sam fakt występowania tego na Xboxie warty jest docenienia.

    O fabule nie będę się tutaj rozgadywał, bo kto grał ten z pewnością wie co i jak, a tym którzy nie grali zwyczajnie polecam zagrać. Wspomnę jedynie, że mając za sobą przygodę z "Edycją Ostateczną" fajnie było poznać jak misje fabularne wyglądały oryginalnie. Różnice są bardzo zauważalne, widać że w przypadku remake'u przyłożono się nie tylko do oprawy audio-wizualnej ale i wzbogacenia rozgrywki, bo tamte misje są zazwyczaj bardziej złożone. Nie mogę jednak odmówić oryginalnej Mafii polotu, bo i tutaj misje to nie tylko proste "znajdź i zabij" a czasem wymagają one od nas nieco pomyślunku. Momentami może nawet za bardzo, bo w kilku etapach miałem lekki problem ze zrozumieniem co mam w danej chwili zrobić, a gra nie dawała jasnych wskazówek. Za przykład posłużyć może misja z pozyskaniem ciężarówki i ładunku cygar. W momencie gdy dotarłem do doków, gra wskazała mi tylko "załaduj wszystkie skrzynie należące do firmy x". No okej, ale gdzie te skrzynie, jak to zrobić? Przyznaję, że poległem na tak prostym zadaniu i błąkałem się chwilę po terenie doków aż w końcu sięgnąłem po rozwiązanie w internecie. Okazało się, że wystarczy podjechać pod jeden z magazynów, który najwidoczniej przeoczyłem podczas szukania. A wystarczyłby jakiś kompas, ewentualnie strzałka jak w kilku innych momentach gry. No nic, to nadal nic wielkiego i nie będę się dalej czepiał na siłę.

    Fajnie też, że gra wprowadza coś w rodzaju systemu "checkpointów", gdzie na pewnych etapach poszczególnych misji mamy punkt kontrolny do którego wracamy po zgonie/niezaliczeniu misji. To coś czego brakowało wówczas w serii GTA do której tak często się Mafię porównuje. Z drugiej strony, czasem ten system działał na moją niekorzyść, gdy na przykład podczas strzelaniny punkt kontrolny pojawiał się w momencie, gdy miałem ledwie kilka-kilkanaście punktów zdrowia, lub mało amunicji i nie mogłem już nic na to poradzić. System checkpointów nie przewiduje takich sytuacji i po restarcie od punktu kontrolnego nie dostajemy ani jakiejś amunicji, ani ewentualnego zdrowia. Najlepszy przykład, gdzie zabrakło mi amunicji to misja z zabójstwem Morello. W pewnym etapie mamy za zadanie "ściagać i zabić Morello" podczas pościgu samochodowego. Szkoda tylko, że gra nie uprzedza nas, że w zasadzie w tej chwili wroga nie da się unicestwić i w drodze na lotnisko wyprułem się z całej amunicji. Po dotarciu na miejsce gra zapisała punkt kontrolny i oto czekała mnie strzelanina bez broni :/ Nie była to jednak sytuacja bez wyjścia, więc mogę to grze ostatecznie wybaczyć.

    Jeśli już musiałbym coś jeszcze grze "wytknąć" to niemal zerowa ilość apteczek. Misje bywają długie i złożone, nie raz i nie dwa zdarza się podczas nich otrzymywać obrażenia, a opcji leczenia jest tutaj o ironio... jak na lekarstwo. Najlepszy przykład to ostatnia misja, gdzie podczas strzelaniny w Galerii znalazłem zaledwie jedną apteczkę, która leczyła 50 punktów życia. Przez tak drobny problem misję powtarzałem kilkukrotnie, a ukończyłem ją mając zaledwie 9% zdrowia.

    Nie zrozumcie mnie jednak źle, Mafia to gra cudowna, ponadczasowa i moim zdaniem bardzo rewolucyjna jak na swoje czasy. Te problemy na które napotkałem to tylko detale, które ostatecznie nie wpłynęły na mój poziom satysfakcji z ukończenia gry i ogólny jej odbiór. Bardzo doceniam to jak gra wygląda, nawet na pierwszym Xboxie. To co najbardziej rzuca się w oczy to ogólny styl graficzny, gdzie Mafia może i momentami skąpi jakichś detali otoczenia, ale zdecydowanie nadrabia tym jak realistyczna jest jak na swoje lata. Wygląd i animacje zarówno postaci jak i pojazdów to pierwsza klasa. Naprawdę przyjemnie się na to patrzy. Lubię ten "kanciasto-realistyczny" styl jaki spotkać można w grach z tamtego okresu. Na szybko mogę wymienić trzy takie tytuły: Gothic, Mafia i pierwszy Max Payne. Ta kanciasta nieporadność, która jednocześnie starała się być możliwie realistyczna, choćby poprzez charakterystyczne tekstury twarzy postaci, ma w sobie jakiś klimat. No nie wiem, po prostu to uwielbiam :)

    • Plusik 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...