Skocz do zawartości

Jukka Sarasti

Użytkownicy
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  1. Na pociechę za psi pieniądz można kupić bardzo dobre wcześniejsze Undying, również podpisane jego nazwiskiem.
  2. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Ogólne
    Pamiętam, że było demo dobry rok temu i ludziom się podobało, samemu nie grałem.
  3. Wszystko zależy tylko i wyłącznie od gry - sam nie tak dawno temu odpaliłem sobie TR: Legend, nie taką znowu starą grę, i po początku w Kolumbii uznałem, że nie chce mi się w to obecnie ani trochę grać. Z drugiej strony natomiast gram sobie obecnie w Thiefa z 1998 r. i bawię się doskonale - jedynie wgrałem sobie paczkę HD tekstur. Link to the Past też w tym roku przeszedłem i było fajnie.
  4. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Daffy temat w Switch
    Gram przenośnie i czcionka jest dla mnie w pełni okej.
  5. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Daffy temat w Switch
    Gram sobie w to "Three Houses" i sam jestem zdziwiony, jak bardzo mi siadło. Z FE mam znikome doświadczenia - za dzieciaka grałem w jakieś z GBA, ale nie skończyłem oraz próbowałem "Genealogy of the Holy War" na SNES, które to mnie wyjaśniało jak cholera (też było to w wieku wczesnonastoletnim, więc czuję wstyd tylko trochę). Do tego obawiałem się trochę zabawy w akademię, a wychodzi na to, że póki co (jestem po "Battle of the Eagle and Lion") bawię się doskonale. Bitwy na normalu może nie są jakieś wymagające, ale też nie mam teraz ochoty na jakąś trudną grę, a i tak miło się kombinuje, jak je rozegrać, aby doexpić słabszych bohaterów i nikogo nie stracić. Za to element szkolny ma dla mnie tylko jedną mieliznę - te segmenty, kiedy wybiera się opcję "Explore" i łazi po monastyrze. Czasem niestety trzeba je odhaczyć i zwyczajnie pogadanie ze wszystkimi jest zwyczajnie zbyt długie. Poza tym cymesik i w dodatku postacie (mam sztamę z Dymitrem) są zaskakująco sympatyczne. Ależ to jest sztosik.
  6. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Figuś temat w Ogólne
    Bardzo miła gra - w zamierzony sposób toporna, maszeruje się klocowatym cyberkozakiem i taranuje wszystko niczym czołg (o ile wcześniej nie urwie się głowy czy kończyny pociskami). Za taką cenę szkoda nie wziąć i nie spróbować - dobrze wspominam ten tytuł, choć zdecydowanie preferuję szybsze FPSy.
  7. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na ping temat w UNDERGROUND
    Uzupełnianka na półce:
  8. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na Figuś temat w PS5
    Żadnego wow nie stwierdzono, bo i sequel wygląda na zrobiony po linii "więcej i lepiej". Liczę, że bronie będą faktycznie powodowały jakieś większe różnice w gameplayu, a nie są jedynie formą reskinu systemu postaw. Na pewno nie śpieszy mi się po tym trailerze, żeby w to zagrać, ale skoro przy jedynce miło spędziłem czas, to i Ghost of Yotei ogram mając pewnie z tego sporo frajdy.
  9. Od okolic września zaczyna się gorący okres w mojej robocie, więc uznałem, że pora rozprawić się z paroma większymi pod względem długości rozgrywki tytułami: Ostatnie posty na forumku mi przypomniały, że przecież mam na Switcha nieodpalone trzy Fire Emblemy, więc pora nadrobić wstydliwą zaległość. Tu pograłem z 3-4 godziny, trafiłem do pewnej kopalni i... póki co średnio mi robi, nie umiem się jakoś na razie w ten tytuł w pełni wciągnąć, co nieco dziwi, bo bardzo dobrze wspominam GoWa z 2018 ogrywanego na premierę. Chyba po prostu za dużo tu gadają nawet jak na mój gust, a przecież uwielbiam RPG z toną tekstu ;) A to do grania po misji-dwie w piątkowe późne wieczory. Absolutnie kocham tę grę i wróciłem do niej po wielu latach - optymalna konfiguracja to ciemny pokój, słuchawki na uszach i brak myśli, że rano trzeba wstawać do roboty, więc delektuję się nią w trybie weekendowym.
  10. Jukka Sarasti odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Po ponad 60 godzinach ukończyłem Rogue Tradera, robiąc przy okazji większość zawartości pobocznej. Na pewno tego czasu nie żałuję - zaznaczę tę kwestię już na początku. Bardzo dobrze się bawiłem i mogę ten tytuł polecić każdemu miłośnikowi zachodniej szkoły izometrycznych RPG, jednocześnie jednak gra miała kilka wad i na pewno nigdy nie kupię gry Owlcat na premierę. Do tego za chwilę dojdziemy, pora zarysować, z czymże mamy do czynienia. Tytułowy "rogue trader" w bliżej mi dotychczas nieznanym uniwersum Warhammera 40k to ktoś na przecięciu szlachcica i podróżnika, kto na mocy glejtu wydanego przez Boga Imperatora ma pewne szczególne uprawnienia. A uprawnienia te służą eksploracji kosmosu w poszukiwaniu wszystkiego, co może być wartościowe dla Imperium ludzkości poza znanymi jej granicami wszechświata. Skutkiem tego nasz obieżyświat raz trafi na ludzką kolonię, która dziesiątki tysięcy lat temu straciła kontakt z resztą cywilizacji, innym razem na pozostałości po obcych, a jeszcze innym razem może natrafić na dryfujący w kosmosie statek, gdzie cybernetyczni mnisi oddali się we władanie siłom Chaosu. No nie da się ukryć, potrzeba do tej roboty dobrej polisy ubezpieczeniowej. Największą siłą Rogue Tradera jest świat i fabuła. Uniwersum Warhammera charakteryzuje przerysowanie w swoim mroku - dosyć powiedzieć, że ludzkość reprezentują cybermnisi gardzący ludzkim ciałem, kosmiczne SS w postaci space marines czy inkwizycja, przy której Torquemada był człowiekiem w swoich działaniach powściągliwym i umiarkowanym. Tyle, że reszta ekipy i tak jest gorsza, by wymienić tylko sadystycznych kosmitów czy demoniczne siły chaosu, które mutują ciała swoich wyznawców i składają regularnie hekatomby, a za pomocą spaczonych jednostek infiltrują społeczeństwo. W tejże niemiłej rzeczywistości na skutek mało przyjemnych wydarzeń zostajemy kolejnym spadkobiercą tytułu i musimy poradzić sobie z wieloma problemami - kultem chaosu, obcymi czy zarządzaniem swoim królestwem. A na drodze ku osiągnięciu celów wesprze nas cała gama postaci reprezentujących różne aspekty uniwersum jak chociażby wierny nam wasal rodu, fanatyczna kosmiczna komandoska, zmutowana nawigatorka czy cybermnich. Postaci możliwych do zrekrutowania jest całkiem sporo i wszystkie są dobrze napisane, wraz z sensownymi questami. Ogólnie pisarstwo wypada w tej grze bardzo na plus - questy poboczne zrealizowano bardzo fajnie, do tego nasze wybory faktycznie wpływają na pewne aspekty gry i często dosięgają nas stosunkowo późno od ich podjęcia, więc nie ma miejsca na zabawę we wczytywanie gry po danym wydarzeniu i sprawdzanie pozostałych konsekwencji. Główna fabuła również wypada całkiem nieźle, poszczególne rozdziały są dosyć zróżnicowane (tradycyjnie moim ulubionym był drugi jako najbardziej otwarty - należę do osób, które w każdym Baldur's Gate najbardziej lubiły rozdział skupiony wokół tytułowego miasta), choć paradoksalnie ciekawsze były wątki poboczne. Główna historia również jest warta śledzenia, ake jednak mocno brakowało jej jakiegoś dobrego antagonisty, a ostatni rozdział wydawał się być najsłabiej związany z całą historią - niby wieńczył pewne wątki, ale gra lepiej wypadłaby, gdyby pewne wydarzenia z finału zaczęły mieć swoje zwiastuny już wcześniej. A jak w to się gra? Ano eksplorujemy sobie uniwersum, łazimy po planetach (lub innych obiektach), sporo gadamy, gdzie przydają się zdolności pasywne i sporo walczymy. Walka to dosyć klasyczna turówka. Rozmieszczamy naszą ekipę po mapie, dbając zwłaszcza o to, aby mieli wrogów w zasięgu i w miarę możliwości kryli się za jakąś osłoną, no i siejemy pożogę. Mamy do dyspozycji kilka klas postaci o zróżnicowanym charakterze - zasadniczo można podzielić archetypy na tych, którzy zadają obrażenia z bliska, tych, którzy walczą na dystans, a także czarodziejów (tu fajny patent - każde użycie magii narusza osnowę rzeczywistości, więc dochodzi do sytuacji, kiedy nadmierne używanie magii przywołuje na pole bitwy wrogie nam demony lub powoduje inne efekty uboczne) i postacie wspierające. Do tego sporą rolę, zwłaszcza przy bossach, odgrywa rzucanie debuffów. Większość umiejętności ma charakter pasywny, a najbardziej przydatne z mojej perspektywy wiązały się z overwatchem (postać kontruje każdego przeciwnika, który ją zaatakuje w swojej turze) i dodatkowymi ruchami/turami - nic lepiej nie czyściło pola bitwy niż kombosy sprawiające, że jakaś silna postać oddawała w swojej turze atak, potem jeszcze parę, a potem jeszcze kilka. Niestety gra ma też szereg wad - pierwsza wiąże się właśnie z przydługimi walkami pod koniec gry. Przeciwników bywa cała masa i nawet jeżeli nie są mocni (ani nas nie ranią, ani nie wytrzymują więcej, niż jednego naszego ataku), to marnujemy czas na ich ubijanie. Do tego gra lubuje mniej więcej od końca czwartego rozdziału w sztucznym przedłużaniu potyczek - wrogowie, którym trzeba zdjąć tarczę, wrogowie, którzy po zabiciu przechodzą w stan wstrzymania i trzeba i tak ich dobić i tak dalej. Druga wada dotyczy systemu podróży w grze - bez punktów nawigatorskich nie możemy płynnie skakać po mapie galaktyki. Musimy iść ścieżka po ścieżce między poszczególnymi systemami, czemu często towarzyszą upierdliwe losowe walki - szlag mnie trafiał, gdy próbując dostać się na drugi koniec mapy trzeci raz musiałem ubić tych samych łatwych wrogów. Trochę to zniechęca do eksploracji, a szkoda, bo można znaleźć sporo fajnych pobocznych lokacji, które nie są częściami questów, a niosą fajne dodatkowe historyjki (np. dryfujący w kosmosie statek rodem z Event Horizon). Bitwy kosmiczne również nieco zamulają, ale jest ich na szczęście mało. Za to wątki związane z zarządzaniem naszymi planetami nie są upierdliwe - ot, planujemy, co chcemy zbudować i w dialogach/fragmentach rodem z gier paragrafowych rozwiązujemy zastałe na nich trudne sytuacje). Tym co najbardziej drażniło było jednak zabugowanie - ta gra ma prawie dwa lata, a zwłaszcza po ostatnim DLC dalej odwala miejscami straszny cyrk. Mniej upierdliwe rzeczy? Kursor, który się blokuje i nie pozwala podjąć akcji. Bardziej? Tu się robi wesoło - zdarzało mi się, że nie mogłem zapisać gry, ponieważ gra uznawała, że mam za mało miejsca na dysku (miałem wolne raptem 200 giga). W trzecim akcie myślałem, że utknąłem na amen, bo po wygraniu walki gra przywołała na arenę NPCów, którzy wykonywali swoje ruchy (tak naprawdę stali w miejscu) przez 70 tur. Innym razem gra uznała, że po prostu mi się nie wczyta po lądowaniu na planecie. Jeszcze kiedy indziej gra uznała, że chyba za dobrze mi się idzie, bo nie mogłem atakować w swoich turach. To nie są pojedyncze przypadki - to codzienność. Kończąc zaś wątek techniczny, to grafika jest po prostu okej i raczej nikt tu cudów nie oczekiwał. Muzyka wypada dobrze, choć mogłoby być jej więcej. Voice acting za to - tam gdzie się pojawia - wypada bardzo dobrze. No i jakby tego Rogue Tradera podsumować... To gra bardzo odpowiadająca mojemu gustowi i mocno mnie wciągnęła. Nie zmienia to jednak faktu, że ma swoje wady, których warto mieć świadomość porywając się na tak długi tytuł - moja odporność na techniczny paździerz chwilami była wystawiana na próbę. Z drugiej jednak strony ani razu nie myślałem o porzuceniu tego tytułu, bo po prostu bardzo chciałem wiedzieć, jak potoczy się historia naszego eksploratora. Na Dark Heresy od Owlcat czekam, ale też jak pisałem - nie ma opcji, że to szybko kupię.
  11. Mówisz o braku animacji dla stealth killa? Czy może o grę-usługę wbrew intencji zespołu? As morale within the studio started to tank, many employees left and among those who remained, some were secretly hoping that Microsoft acquiring Bethesda would mark a new beginning. “The acquisition gave some staff at Arkane hope that Microsoft might cancel Redfall or, better yet, let them reboot it as a single-player game, according to sources familiar with the production. Instead, Microsoft maintained a hands-off approach,” explained Schreier. Thurrott.comNew Report Details Why Xbox Exclusive Redfall Had a Disas...A new report explains why Redfall, the latest Xbox exclusive game from Arkane Studios ended up as one of the worst-reviewed games of the year. Czy może fakt pustego świata, głupich przeciwników i bugi świadczą dla Ciebie o tym, że gra nie miała zrushowanego startu? :)
  12. Owszem, gra powstała jeszcze pod starą Bethesdą, ale po przejściu do MS zespół prosił MS, żeby pozwolił im przerobić tę grę, bo nie chcieli iść w kierunku multi. MS się nie zgodził, bo chciał grę usługę, no i wymusił launch zanim gra była faktycznie gotowa, przez co na premierę były kwiatki takie jak chociażby brak animacji stealth killi.
  13. Tak, być może mało precyzyjnie wyraziłem się w swoim poście - obawiam się, że AL źle skończy szczególnie uwzględniając podobno zaoranego Blade'a, a drugie Arcane już zostało zaorane geniuszem MSu, co tym bardziej podbija obawy.
  14. Owszem, "28 dni później" zaczęło się od zarażenia ekstremalną wersją wścieklizny od małpek w laboratorium. Jak to portretowano i czy w jakiś sposób retconowano w kolejnych filmach - nie wiem.
  15. Takiego końca, patrząc na cykl produkcyjny, się dla Everwild spodziewałem. Zaskoczyło mnie za to skasowanie Peefect Dark chwilę po pokazaniu i prężeniu muskułów, kogo to nie ściągnęli do studia od tej gierki. Najbardziej obawiam się, że anihilują Arcane lub zagonią do skórek do CoD, zwłaszcza, że to jaką grą okazał się być Redfall jest w dużej mierze winą MS.