Bardzo lubię pisać w tym temacie o jakichś indykach robionych przez jedną osobę czy małe studio i je chwalić. Bardzo chciałbym też zrobić to samo z Quantum Beast - gierką zrobioną przez jednego Chińczyka w jego wolnym czasie (a znając opowieści z pierwszej ręki, ten wolny czas wygląda pewnie tak, że 6 dni w tygodniu pracuje po 12 godzin, a potem se programuje), która kosztuje raptem 27 zeta na Steam. Niestety nie mogę z czystym sumieniem tego tytułu rekomendować, choć widać, że facet serce ma po właściwej stronie i mocno kibicuję, aby zgarnęło go jakieś sensowne studio albo przy kolejnej gierce posłużył się zebranym doświadczeniem. A jest z czego je zbierać, bo gość starał się do slashera na kilka godzin wpakować naprawdę sporo rzeczy. Quantum Beast praktycznie nie posiada fabuły - po tutorialu gra oznajmia nam, że pora wracać z urlopu, bo zbuntowały się roboty i trzeba - tu cytat - zrobić porządek z "mechanical fucks". Gra ogólnie ma dosyć specyficzny angielski, co dodaje jej pewnego uroku. Tak czy siak nasz cyberglina rusza przez pięć poziomów, aby napierniczać frajerów i na końcu każdej z lokacji zlać bossa. Choć Raiden V_00 (bo za taką ksywą kryje się syn Orientu) jako główne inspiracje wymienia Ninja Gaiden i God Hand, to moje główne skojarzenia biegły ku MGR i Sekiro - gra opiera się na bardzo agresywnym parowaniu i atakowaniu, aby przełamać postawę przeciwnika, w przypadku "ciężkich przeciwników" dwojaką, bo też dopiero po zbiciu żółtego kółeczka nasze ciosy zaczynają nimi wstrząsać i ich przesuwać. Sam pomysł jest spoko i kiedy gra działa jak należy, to szpila się całkiem przyjemnie - rzucamy masę ciosów, blokujemy i odpowiadamy jeszcze większą ilością ciosów, by móc zestunować przeciwnika. Do tego możemy używać broni strzelanej/miotanej oraz różnych mikstur, od zwykłego odnowienia HP po poprawę "statystyk". Niestety w grze widać dużo janku i chaosu. Kamera często lata gdzie chce, czasem prompty dziwnie zgrywają się z klatkami animacji i chyba nie muszę tłumaczyć, że w slasherze opartym o perfekcyjne parowanie nieco to drażni. Dodać należy też dziwne projekty walk - zazwyczaj walczymy z dwoma-trzema przeciwnikami, co nie stwarza wyzwania, by nagle dostać kill room z 5 falami, z czego każda zawiera subbossa. Bossowie są za to nieźle zaprojektowani, choć przy ostatnim wychodzi przekombinowanie, ponieważ nagle walka opiera się na używaniu otoczenia i "pułapek". Dziwnych pomysłów jest więcej - zarządzamy ekwipunkiem niczym w Residentach, dwie bronie trzeba sobie wykupić, bo ich nie znajdziemy w grze, co dziwi trochę w slasherze z zaledwie pięcioma sprzętami (jeżeli doliczyć walkę bez broni), możemy robić apgrejdy trzech statystyk broni, tylko, że jedna z tych kategorii jest nieaktywna. Same kontry mogą nakładać trzy rodzaje "obrażeń", a bronie mają dodatkowo specjalne tryby. Ataki poza kombosami dzielą się na lekki, silny i silny z przytrzymaniem. Mamy wybijanie przeciwników w powietrze, ale dosyć źle bawiło mi się tutaj w walkę w powietrzu. Im dłużej człowiek gra, tym bardziej widzi, ile tu było pomysłów i jednocześnie ile nie zostało należycie dopracowanych. Graficznie to prosty cell shading i stosunkowo proste poziomy z lekko soulsowymi naleciałościami, muzyczka jest zaskakująco fajna (ostatni boss ma niezły "wyjący" theme), technicznie też jest nieco głupot i bugów - w pewnym momencie np. zgubiłem z ekwipunku shotguna. Nie udało mi się też znaleźć na mapie karabinu, do którego regularnie wpadała mi amunicja. No projekt tej gry ma sporo problemów. A z drugiej strony przy tym całym bajzlu autor znalazł czas i miejsce, żeby dodać dodatkowy "survivalowy" tryb zabawy. Naprawdę bardzo chciałbym polecić Quantum Beast, bo to po prostu ambitna gierka z bliskiego mi gatunku zrobiona przez jednego gościa. Ale po prostu za dużo tu janku, dziwnego designu i zwyczajnego pośpiechu, żebym mógł to zrobić z czystym sumieniem. Niemniej tej drobnicy wydanej na ten tytuł nie żałuję - niech chłop ma i się rozwija.