Skocz do zawartości

Moje wypociny


Rekomendowane odpowiedzi

Smutno mi dziś, więc napisałem o Teksasie i A15.

 

Zabrałem broń do szkoły

 

Zabrałem broń do szkoły, żeby czuć się bezpiecznie. To ich wina. Nie chciałem tego. Plecak jest cięższy, a mi lżej. 

 

Zabrałem broń do szkoły, bo nic innego nie działało. Strach był im obcy, a dla mnie był codziennością. Nie chcę czuć go sam. 

 

Zabrałem broń do szkoły. Spakowali mi ją rodzice. Swoimi słowami, uczuciami. Każdego dnia zabraniali mi jej wyciągać, nic przy tym nie mówiąc. Jestem dobrym dzieckiem. 

 

Zabrałem broń do szkoły, żeby się wyróżnić. To teraz najważniejsze. Chcę, aby o mnie mówiono. 

 

Zabrałem broń do szkoły - jest nią moja odwaga, pewność siebie, ja sam. 

 

Metal i kule to tylko nośnik. Jest ich 11.

 

Zabrałem broń do szkoły i chciałem ich uwolnić. Ja już podjąłem decyzję. Nikt nie odpowiedział na moje pytanie - "Czy chcesz być wolny?". Słyszałem tylko krzyk i płacz. 

 

Zabrałem broń do szkoły. Teraz wiecie z telewizji, że to moja wina. To cena wolności. To cena zmian. 

 

Kula wystrzelona na oślep w powietrze. To ja. Znikam.

Odnośnik do komentarza
  • 2 miesiące temu...
  • 2 tygodnie później...

To coś ode mnie - krótkie opowiadanie "Marzanna"

 

Spoiler

Dzieci kroczyły żwawo za panią nauczycielką w zmęczonym zimą parku. Humory im dopisywały, jak to zwykle bywało w czasie kiedy nie było lekcji. Na przedzie kolumny maszerował Tomcio, dumnie trzymając w rękach ich wspólną ofiarę. Zadanie jakie mieli do wykonania nie należało do łatwych, ale to właśnie na tych trzecioklasistów spadła odpowiedzialność przegnania na dobre paskudnej zimy. Marzanna, której kukła górowała nad dziećmi wzniesiona na kiju, miała coś wspólnego z tą zimą, a przynajmniej tak im powiedziała pani Zosia.

Pochód dotarł nad rzekę, nieopodal której znajdowała się stara kładka, która dla Tomcia wyglądała trochę złowrogo na tle szarego nieba, powykrzywianych gałęzi nagich drzew i rzeki czarnej jak sutanna księga katechety. Ksiądz coś mówił pani Zosi tuż przed ich wyjściem. Wyglądał na zdenerwowanego, co tym bardziej zachęciło dzieci do zawierzenia pani Zosi, bo nikt księdza nie lubił. Tomcio podążył za panią po schodach mostu, a za nim krok w krok poszła cała klasa. Wraz z każdym stopniem czuł coraz większe podekscytowanie. Kolejne dzieci wchodziły po schodach. Ich tupanie narastało jakby zwiastun czegoś podniosłego. Byli już na szczycie, gdzie czuć były silniejszy wiatr niosący uporczywe płatki śniegu. Dzieci okutane były w grube kurtki niczym w mundury zagrzewające je do walki, więc te ostatnie podrygi zimy nie były im straszne. Doszli do środka kładki i stanęli wokół Tomcia i pani Zosi, która wyjęła zapalniczkę i uroczyście spytała dzieci:
- Czy macie dość tej zimy?
- Tak, mamy! - odpowiedziały zgodnie.
- Co zrobicie, aby ją przegnać? - dopytała nauczycielka.
- Wszystko! Wszystko! Wszystko! - krzyknęły maluchy.
- Dobrze. Tomasz, unieś Marzannę.
Tomcio uniósł kij z nabitą na niego kukłą. Pani Zosia zbliżyła zapalniczkę do jej słomianego ciała i pstryknęła zapalnik, ale wiatr zdmuchnął ogień.
- Widzicie, zima się broni! - powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Po kilku próbach pojawił się płomień. Dzieci patrzyły jak zahipnotyzowane jak ogień przejmuje kolejne części lalki.
- Rzucaj - rozkazała pani Zosia.
Tomcio jednak stał jak sparaliżowany. Nie umiał wypuścić kija z rąk.
- No rzucaj! - ponagliła pani Zosia.
Klasa odsunęła się o krok. Słoma już sypała się na rękaw Tomusia. Nauczycielka z całej siły uderzyła przedramieniem w kukłę. Tomuś poczuł ostry ból, gdy kij gwałtownie wyrwał się z jego dłoni. Widział przez barierkę jak Marzanna spada do rzeki ciągnąc za sobą warkocz dymu. Dźwięk płomieni przypominał mu krzyk, ale w mgnieniu oka zobaczył coś jeszcze, coś o wiele bardziej przerażającego. Chwycił poręcz z całej siły i rozpłakał się.
- Ona nie powinna tak wyglądać! - lamentował rwącym głosikiem - ona nie powinna tak wyglądać!
Miny reszty klasy zmarkotniały. Grupa niepewnie zaczęła wycofywać się do zejścia. Pani Zosia pochyliła się nad Tomciem, objęła go delikatnie i szepnęła mu do ucha:
- Nie martw się kochanie, ona zawsze wygląda tak samo.
Wnet wiatr zwolnił. Tomcio spojrzał na rzekę, która niosła płonącą wciąż kukłę. Po dłuższej chwili puścił barierkę. Dzieci tłoczyły się już przy schodach, kiedy Tomcio dołączył do nich trzymając panią Zosię za dłoń, zapewniającą go swym ciepłem, że postąpili słusznie. Wiedział jednak, że żadna pociecha nie wymaże z jego pamięci obrazu przerażenia, jakie malowało się na szmacianej twarzy spadającej Marzanny.

 

 

 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
  • 4 miesiące temu...

Hurt Lock

 

              In the end of 2005 pair of cops arrested me and my friend next to 2 stolen by us cars which they knew nothing about. After being transported to Chicago police station me and my friend heard charges, it was residential burglary. I had concussion after hitting my head while running away from the scene of the crime so I don’t remember much but shortly afterwards we were transferred to Cook County Jail. I wasn’t scared because I was driven by pain after hitting my head while jumping out of over 2 meter fence and hitting the sidewalk. I was nervous, angry, in pain and on top of everything reckless but I was keeping myself together. I was sent to sorting department of jail, there was fences that surrounded me and other people from gang members and other fenced areas in which Sheriffs were segregating people according to security level they belonged. There was not a lot of space, people were waiting almost next to each other. People weren’t talking to each other, it was visible that everyone was thinking about themselves and minding their own business. I seen a lot of angry people, a lot of gang members behind the fence but it was peaceful somehow. At some point Sheriff said my name and me and my friend separated for couple weeks.  I was transferred to department in which i spent nearly 6 months. It had a area with a TV and couple big tables, there was 2 levels in which cells were located and there was around 10-15 2 person cells in each level. When I entered cells I couldn’t believe, there was a tiny desk and a level bunks, there was also a toilet and the sink. Area of cell was so small that second bunk next to first one could barely fit, and cell has lenght in which second bunk wouldn’t fit. I remember that I could barely breath in this cell thanks to the air ventilation and it was very cold out there. I don’t remember my first cellmate much but he was ok, I only remember fact that we was Irish. I said to him that I have a concussion, that I need to rest and I will talk to him when I will feel better. For around 2 weeks i was laying in bed and sleeping, I remember only light of Sheriffs flashlight in the night and the fact that I used the toilet and eated. After 2 weeks i took my first shower, I remembered that I was a little scared be use I was in jail and there was couple black guys around, a scenario I think I’ve seen in a movies. Someone told me that I shouldn’t be afraid because no one have a right to enter and this big shower area is only for one person at the time. I took the shower and I remember it was pleasant, water was hot and I was safe, it was a feeling that I didn’t felt for weeks. For some time, maybe couple weeks nothing happened there. I remember that I barely spoke with my cellmate. After couple weeks I had my first appearance in court to which I was transferred by bus with other prisoners, I was handcuffed to chair and again nothing happened. I heard my charges in court which was residential burglary, I left the courtroom and I had a sandwich in the waiting room with my friend that I didn’t seen for weeks. We spoke about how we are doing, what can or will happen or about contact with our families and we left to the bus again. Another weeks passed away in which completely nothing happened and I was transfered to the court again where I heard amount of bond that was set for me, if I could pay it I would be released from jail until I would heard conviction or dropping of charges but the ammount was too big for my family to pay. Around one month from there I got a new cellmate which I remember much more, he was a black gangster type over 60 years old which owed a classic Cadillac and also a crackhead. He wasn’t aggressive or hostile, he shown me that from the very beginning. He told me why there was no fights in the medium security department in which we were. There was a lot of metal, edgy parts around the cell so chance of not having a mark of assault was nearly impossible and that would mean abother assault charge for other guy and being transferred to the higher security department. Everyone wanted to get out of this jail because conditions there were really shitty so no one wanted to get into a fight. We were talking a lot about anything, completely anything. After couple weeks he told me that we should start singing something over the hole in the doors and other prisoners may join also. I didn’t wanted to do it at first but we did it, he started to singing. We singed “I shot the Sheriff, but I didn’t shoot the Deputy” - it was a fragment of song by Bob Marley. He told me how to make hooch from fruits that I bought in jail. It took me some time but I’ve made it, I’ve made alcohol in jail from fermented fruits. I remember that I got a little bit drunk after drinking it and I was laughing and I felt happy for some time, it was fun out there in jail where is nothing to do. Some time afterwards a single accident ocured, some guy was hitted in the jaw by other guy shoulder and literally nothing happened about it. The life was like usual afterwards, these 2 guys just didn’t talked to each other and it was only one act of violence and a single accident that occured during my stay in jail. Couple weeks later I was transported to the court again but this time for my case about residential burglary. I’ve seen my parents for the first time and they were crying, I felt heartbroken while seeing them. I’ve seen my friend again and I was transported back to the jail afterwards. Another weeks passed until my final case, in court I heard my sentence. It was 6 months in Cook County Boot Camp. Waiting period was long, I’ve waited for nearly 2 months until it started. In that time I’ve meet a new friend and we talked for some time. He could hook me up for a illegal street racings around Chicago area but my car was too slow for it and it was one of the reasons why I passed the offer. I remember that he wrote on both sides of A4 paper which type of car I should buy and how to upgrade it to start attending races if I would ever be interested together with his phone number. During my stay in Cook County Jail I talked to my parents a lot over the phone, they were shattered because of me. I was staying away from trouble during my stay there as well as everyone else, nothing happened to me or everyone else around. Around one month later I was sent to Cook County Boot Camp where my real sentence begun.

Edytowane przez Sven Froost
  • Plusik 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...