Skocz do zawartości

Infantylność - tak, o Japonii i Nintendo. Full h8.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Prawdę powiedziawszy nie muszą wygrywać i coraz więcej osób w Japonii to rozumie. Kończy się powoli kilkuletnia smuta podyktowana polityką "za wszelką cenę na Zachód!". W przeciwieństwie do rynku zachodniego, gdzie trzeba wydać blockbustera żeby zaistnieć na listach sprzedaży (mówię o konsolach, kwestii smartfonów nie dotykam), w Japonii pudełkową grę może zrobić małe studio i trafić z nią na czołowe miejsca w notowaniach. Co więcej, taki np. Imageepoch nie tylko nie pada, ale się wręcz rozwija, chociaż jego gry od sporego czasu nie są w stanie osiągnąć założonej przed premierą sprzedaży. Błogosławieństwo Zachodu jest na dobrą sprawę potrzebne tylko w przypadku gier wysokobudżetowych, których Japonia i tak robi mniej. W reszcie przypadków jest to niepotrzebne, choć na Zachodzie mogą myśleć, że ich gest zadecyduje o czyimś być lub nie być.

 

Zabawne w tej całej sytuacji jest to, że tak naprawdę to Zachód podąża w tej chwili ślepą uliczką. Swoim niezdrowym modelem biznesowym sam kręci na siebie bat. Dlatego to tamtejsze studia padają, nie japońskie.

Odnośnik do komentarza

Nie piszę o czerpaniu satysfakcji z gier. Mam na myśli nakręcanie wyścigu zbrojeń i politykę, która prowadzi do tego, że albo popierdółka na smartfony/SNS, albo uczestnictwo w jakichś gigantomachiach za sprawą gier 3xA. Według mnie przy następnej generacji stacjonarek ten dysonans będzie już wyraźnie widoczny.

Odnośnik do komentarza

Japonia to nie tylko infantylne żelki. Nawet w takiej Bayo, która ma absurdy typu odpalanie motocyklu przy użyciu magicznego fucka, design aniołów imo jest fantastyczny.

 

Ostatnio przeczytałem też mangę Defense Devil. Niby zwykła bijatyczka, nic specjalnego, ale manga ma bardzo fajny twist

 

na końcu okazuje się, że anioły są tak naprawdę sadystycznymi oprawcami podczas gdy zło demonów to tylko kontrreakcja

 

 

Przykład może trochę z dupy, bo nie tyczy się gier, ale pokazuje że Japończycy nawet w obrębie wyświechtanej tematyki potrafią stworzyć coś ciekawego. Analizując scenariusze wykreowane przez zachód praktycznie po 30 minutach można się domyślić co i jak.

 

Abstrahując nawet od podejmowanej przez te dwa obozy tematyki (w sensie głębszego przesłania), warto zwrócić uwagę na pewne stereotypy obecne w każdej praktycznie produkcji. Stereotypy, które moim zdaniem, są wytworem relacji społecznych.

 

W przypadku Japonii prawie zawsze mamy do czynienia z dziećmi ratującymi świat. W sumie nic dziwnego, jeżeli weźmie się pod uwagę presję jakiej poddawani są tamte dzieciaki - wyścig szczurów praktycznie od przedszkola, szkoła po 10 czy więcej godzin dziennie, później praca w jednej korporacji przez całe życie. Stworzenie młodych bohaterów, którzy mają wpływ na losy świata i ce(pipi)ą się odwagą oraz determinacją to po prostu sposób na kontrolowanie mas. Dzieciaki przez mangi/anime, czyli ichnią mass mediową rozrywkę, mają wpajane że w sumie nie są w tak wielkiej (pipi)e.

 

W przypadku zachodu mamy do czynienia z ratowaniem świata przez napakowanych niczym pudzian dorosłych z jeszcze większymi spluwami. Nie chce mi się tu rozpisywać o freudowskich teoriach, bo chyba każdy jest na tyle wyedukowany żeby zrozumieć co chcę powiedzieć. Z drugiej strony można się tu dopatrywać zwykłego strachu, że nagle majestatyczna rasa białych panów (zbudowana de facto na chwiejnych posadach - niewolnictwo, wyzysk w Azji itd.) przestanie niepodzielnie rządzić i dzielić.

 

W sumie jakby się tak zastanowić to mechanizm działania jest ten sam. Jedyna róznica to wiek bohaterów, a on podyktowany jest uwarunkowaniami społecznymi i kulturowymi. Wychodząc z tego założenia można dojść do wniosku, że tolerancja "drugiego obozu" uzależniona jest tylko od otwartości umysłu. Dlatego osobiście cieszę się, że przyjemność mogę czerpać z zabijania obrzydliwych kosmitów oraz infantylnych żelków i w gruncie rzeczy nie ma dla mnie znaczenia czy robię to 15 latkiem w kalesonach, czy 40 letnim weteranem wojennym. Jeżeli gra ma do przekazania jakieś wartości to wyciągnę co mnie interesuje i wstawię we własne mentalne ramy.

 

Moje "wielkie teorie" proszę traktować z przymrużeniem oka, bo nigdy nie przeprowadzałem wnikliwych badań, więc to co napisałem w dużej mierze oparte jest na wiedzy ogólnej + trochę mojej (nad)interpretacji.

Edytowane przez estel
  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Nie piszę o czerpaniu satysfakcji z gier. Mam na myśli nakręcanie wyścigu zbrojeń i politykę, która prowadzi do tego, że albo popierdółka na smartfony/SNS, albo uczestnictwo w jakichś gigantomachiach za sprawą gier 3xA. Według mnie przy następnej generacji stacjonarek ten dysonans będzie już wyraźnie widoczny.

 

wyścig zbrojeń na 7 letnich niemal konsolach.....Stona, gdy to przeczyta i opierd.alając sie w robocie padnie ze śmiechu :) ok ,rozumie co piszesz ale to nie prawda. Gra nie musi kosztować 100 mln dol by zarobiła na siebie, trzeba tylko (i aż) zrobić dobrą gre - ot np taki polski CoJ 2 kosztował z 20 mln ZŁOTYCH i zarobił na siebie.

Odnośnik do komentarza

Czym jest ta infantylność? To rzecz, która nam się wydaje niedojrzała (wręcz dziecinna) i naiwna. Nie sądzę jednak by tęcza wyskakująca z ciała przepołowionego piłą zombie była dla dzieci. Ale fakt, że niektóre gry są formą zbliżone grom dla dzieci, niż dla dorosłych. Te same gry poziomem trudności daleko odstają od poziomu trudności dla dzieci. Z tym że należy w przypadku Japonii wziąć pod uwagę kwestie znaczących różnic kulturowych, bo rzeczona infantylność i jej granice są uwarunkowane kwestiami kulturowymi. Tam gdzie społeczeństwo jest mocno zmaskulanizowane, tam skakanie po głowach goombasów wydaje się dziecinne, niemęskie, infantylne. Jednak ja sądzę, że pierwotnie te dla nas infantylne gry powstawały w Japonii z myślą o Japończykach i mając na uwadzę ich uwarunkowania kulturowe, które wcale nie traktują tego jako dziecinne. I nawet śmiem wyłożyć hipotezę, że w ogóle na to pod tym kątem nie patrzą. A że akurat ten klimat gier zaczął również sprzedawać się poza Japonią, to mamy Mario i mamy Zeldę, które zdobywają liczne rzesze fanów (zresztą i tak do dziś wiele gier nie wychodzi poza Japonię). Być może to też kwestia tego, że w każdym z nas gdzieś siedzi takie dziecko, które pozwala ignorować nieadekwatność treści do pewnych norm dojrzałości wymaganej od nas przez społeczeństwo. Bynajmniej nie ma się czegi wstydzić, bo nie sądzę by to było w ogóle groźne. Na pewno widok Pudziana szarpiącego w Pikmina byłby dosyć kontrastowo zabawny, ale nie uważam by odebrało mu to aparycji gdy konsolę wyłączy. Dochodzimy więc do prostej (prostackiej?) puenty - KWESTIA GUSTU. Nie ma nic złego w tym, że japońskie gry nie trafiają w określone normy dojrzałości, i mogą w pełni dostarczać rozrywkę, o ile się ją lubi. Trudno mi stwierdzić czy Japończycy robią takie gry bo odwołują się do ukrytego w nas dziecka, czy też z innych niezrozumiałych mi powodów, ale jak ktoś ma na nie ochotę - proszę, nie krępuj się człowieku. Ktoś może wyrywać głowy meduzom, bezlitośnie mordować Chimery czy rozjeżdzać przechodniów w GTA IV. A ktoś inny może grać na magicznym flecie, zbierać kolorowe rzeczy i gotować z gotującą mamą w tle. Do wyboru do koloru. Ot, granie! ;)

Odnośnik do komentarza

Mendrek nie psuj zabawy, tutaj pan redaktor nakreca ksenofobiczną spirale nienawisci a ty gdzie tutaj wyskakujesz z takim gadaniem? Przeciez gry to jest wojna i nalezy co i rusz dokladac do pieca zabawnymi i, w gruncie rzeczy, dosc smutnymi hejtami. Bo ciezko zrozumiec, ze niektorzy maja wy(pipi)ane na to jak gra wyglada a wazne jak sie w nia gra. Dlatego niektorzy, ktorzy po tym temacie jawia sie prawdziwymi wybrancami, moga grac i w japonskie gluty i w amerykanskich marines bez obawy o to "co kto powie". Nie mam pojecia skad ten pomysl, ze siedzenie w domu i naciskanie przyciskow to męskie zajecie dla prawdziwych mezczyzn, a wiec dla (za definicja telewizji i hollywood) twardego s(pipi)ysyna co to sie nie (pipi)i tylko wali odrazu po ryju. Jezeli ktos ma potrzebe sie tak czuc to zapewniam, ze gry mu tego kompleksu nie zrekompensuja.

 

Tania sensacja dla tanich ludzi. Bo wiadomo, latwiej jest dzielic niz laczyc, a graczy to juz w ogole.

  • Plusik 5
Odnośnik do komentarza

Zmiany jeżeli są, a są video oddawanie gier zachodnim devom dyktują już twarde prawa rynku. Gry mają się sprzedawać, a te z terenu KKW obecnie przegrywają w większości ze szlagierami z Europy i Ameryki Północnej.

To jest tak, że tytuły AAA to najlepsze gry. Przynajmniej dla mnie.

I oto dlaczego CoD wygrywa i jest najlepiej sprzedajaca sie seria gier. Jak rozumiem MW3 to najlepsza gra ever, a activision to wybawiciel branzy??

 

Prawda jest taka ze ten zachodni model jest gorszy z tego wzgledu ze faworyzuje szlagierstwo, oklepane motywy, masowe odcinanie kuponow, brak oryginalnosci, pomyslowosci, brak checi podjecia jakiegokolwiek ryzyka i wyjscia poza jakies oklepane ramy (chociaz oczywiscie zdazaja sie wyjatki, ale generalna tendencja niestety jest taka a nie inna - dobitnym dowodem na to jest kompletny brak ewolucji serii CoD, poczynajac tak na dobra sprawe juz od CoD2).

Edytowane przez Yabollek007
Odnośnik do komentarza

wyścig zbrojeń na 7 letnich niemal konsolach.....Stona, gdy to przeczyta i opierd.alając sie w robocie padnie ze śmiechu :) ok ,rozumie co piszesz ale to nie prawda. Gra nie musi kosztować 100 mln dol by zarobiła na siebie, trzeba tylko (i aż) zrobić dobrą gre - ot np taki polski CoJ 2 kosztował z 20 mln ZŁOTYCH i zarobił na siebie.

 

Nie wystarczy. Psychonauts, Beyond Good & Evil, Grim Fandango, Okami, ICO, czy nawet teraz Rayman to tylko niektóre przykłady.

Odnośnik do komentarza

Mendrek nie psuj zabawy, tutaj pan redaktor nakreca ksenofobiczną spirale nienawisci a ty gdzie tutaj wyskakujesz z takim gadaniem? Przeciez gry to jest wojna i nalezy co i rusz dokladac do pieca zabawnymi i, w gruncie rzeczy, dosc smutnymi hejtami. Bo ciezko zrozumiec, ze niektorzy maja wy(pipi)ane na to jak gra wyglada a wazne jak sie w nia gra. Dlatego niektorzy, ktorzy po tym temacie jawia sie prawdziwymi wybrancami, moga grac i w japonskie gluty i w amerykanskich marines bez obawy o to "co kto powie". Nie mam pojecia skad ten pomysl, ze siedzenie w domu i naciskanie przyciskow to męskie zajecie dla prawdziwych mezczyzn, a wiec dla (za definicja telewizji i hollywood) twardego (pipi)a co to sie nie (pipi)i tylko wali odrazu po ryju. Jezeli ktos ma potrzebe sie tak czuc to zapewniam, ze gry mu tego kompleksu nie zrekompensuja.

 

Tania sensacja dla tanich ludzi. Bo wiadomo, latwiej jest dzielic niz laczyc, a graczy to juz w ogole.

 

 

czy ty juz straciłeś dystans do wszystkiego czy tylko do internetu?

 

jaka nienawiść, jakie wojny?

 

człowieku, zrób kompres z rumianku, to TYLKO INTERNET, to nie jest "serious business " :)

 

 

innymi słowy, to nie jest tak do końca na poważnie :)

 

 

 

_________

 

zwyrol - no tak czasem bywa, nie wszystko się sprzeda. No ale w przypadku niektórych z tych co wymieniłeś np Ico to zawiodła kampania reklamowa choćby - a to podstawa.

Edytowane przez Orson
Odnośnik do komentarza

Cały ten temat jest z du.y po co udowadniać komuś kto nie ma pojęcia o graniu na Nintendo to ze to jest fajne to tak jakby mnie oświecać w kwestii piłki nożnej której nienawidzę po prostu, nie wiem czemu się tak ludzie boją tego Mario czy Zeldy że wolą opluć i gry i sprzęt mówiąc ze to kupa i tym samym udowadniając jak bardzo są niedouczeni bo widział kto popsute Nintendo przed ukończeniem 10 roku grania ? [chyba że młotkiem] .Nie bój się jeden z drugim infantylnego stylu w końcu w każdym z nas jest jeszcze dziecko podobno, wypierając się swojej natury wypieramy się swojego JA bo bajki Ghibli czy Pixara są cacy ale Donkey Kong Country Return czy Super Mario Galaxy 1 i 2 już są be.A kto powiedział że gry murza ociekać krwią? Nie wiem skad to podejście że niby hard core, przeszedłem girsy na insane Ninja Gaiden 1 i 2 na Hard i nadal uważam że Donkey Kong Country czy Mario 64 jest trudniejszy moi hardkorowi bracia.

Edytowane przez hayami
Odnośnik do komentarza

i zostałeś sterroryzowany przez księży. Urzekła mnie twa historia :)

 

______________________________________________________

 

 

dobra :) panowie i panie czytam sobie aktualnie "Solaris" Lema. I proszę sobie wyobrazić (kto nie czytał) , że jednym z bohaterów jest tam...Ocean.

 

 

jaka jest różnica wiec pomiędzy wyskakującym żelkiem a Oceanem (w poważnej opowieści jak np FF7) ?

 

ano taka, że lem doskonale wplótł ten ocean w powieść , ba uczynił go niejako głównym bohaterem, doskonale obsadził, opisał, nadał charakteru i tajemniczości

 

 

Żelek wyskakuję zaś z próżni i rozbija opowieść - mowa o przykładowym FF7 bo jak pisałem- w takim DQ 8 , ktore całe jest bajkowe , slimy nie razą . Ba, sam ubiłem kilka tych metalowych :)

Odnośnik do komentarza

Pomijajac osobiste przytyki - o mnie nie musisz sie martwic bo irytowac to ja sie moglem pierwsze piec razy gdy o tym rozmawialismy z Psyko. Teraz to juz tylko smutne wiec wychodze z tematu bo nie dam mu tej satysfakcji, ze mnie znowu w dyskusje wciagnal.

 

I nie, nie wszystkie dyskusje i nie wszystkie "nurty" rozumowania sa w internecie dla jaj, zwlaszcza, ze to wlasnie internet wychowuje teraz nowe pokolenia graczy. Pewnie czytales posty Enkidou na poprzedniej stronie, jezeli nie to przeczytaj je prosze.

Odnośnik do komentarza

no czytałem i mu odpowiedziałem- nie zamierzam by Kichotem i wojować z wiatrakami. Ktoś jest debilem- zlewam go. Życie jest zbyt krótkie na walkę z wiatrakami, po co je tracić ?

 

too samo mu zaleciłem. Zresztą co on za przykład podał? że jakiś koleś napisał "że jak grasz w mario to jesteś pedofilem"?

 

lol a na innej stronie ktoś napisze , że jest Mojżeszem . I co z tego?

 

nic, to tylko wariat. Póki za tobą nie chodzi to można go olać :) polecam :)

 

 

___________-

 

 

hayami - staryś chłop a głupiiii jak dziecko.

 

 

Przeczytaj sobie posta, ja nie zrozumiesz to trudno :)

Edytowane przez Orson
Odnośnik do komentarza

Orson, akceptujesz gadajacego czerwonego psa a nie mozesz zaakceptowac domu jako przeciwnika. Ot taki swiat co poradzic. Ja nie jestem jakims znawca FF ale tak w sumie to o swiecie w jakim rozgrywa sie czesc 7 (nie wiem czy to jest ta sama planeta co w innych finalach) nie wiemy nic. Ani skad sie biora potwory, jak powstaja, jak zyja. Nie ma niczego. To nie Tolkien gdzie juz dzis wiadomo, ze za jak 20 lat ktos zrobi gre to beda tam trole, orki, pajaki czy przerosniete orly.

 

Akurat 7 czesc do ktorej tak czesto nawiazujesz to przyklad jednej z gier ze zlotej ery jap produkcji. I nie wiem czy postrzegam ja(ere) tak pozytywnie z tego wzgledu, ze mialem 14 lat i gry mnie jaraly jak nigdy czy z tego, ze wtedy wlasnie wyksztalcily sie najlepsze marki, ktore powstaja tasiemcowo do dzis.

 

Postow Psyka nie czytam wiec moze wypowiedzialem sie nie na temat. Jesli topic jest o infantylnosci w grach Nintendo to nie mam zdania bo nie gram na Nintendo z tego wzgledu, ze cenie sobie fabule troche wyzej nad gameplay.

Odnośnik do komentarza

Mejm czerwonego psa w sensie Reda XIII?

 

 

o dobra- i popatrz. Było wyjaśnione, ze jest takie i takie plemię, że mieszka tam i tam (chyba w Cosmo Canyon :-) , że ma takie i takie zwyczaje itd. Dowiadujemy sie tego od dziadka Reda bodajże (jak coś przekręcam to sorry-w koncu to tyllle lat)

 

czyli podsumujmy- mamy wszystko jasno i logicznie wplecione i sensownie obudowane- jak mój przykład z Oceanem u Lema.

 

 

 

Dalej- tak się składa, że ludzkosc jeszcze nigdy nie napotkała na materię nieożywioną która by żyła :) uznajemy to za niemożliwe- czyli taki dom jako przeciwnik obok Midgaru (pamiętam ha) był po prostu...no burzył tą opowieść

 

był niedorzeczny po prostu.

 

Kiedyś Star napisał "nie przeszkadza mi, że po ulicach biegają kościotrupy ale ze taki kościotrup przyjmuję strzał z bazooki na klatę i nic mu nie jest"

 

po prostu przesada absurdu

 

 

___________________

 

 

ostatni raz o tym- nikogo nie zamierzam do niczego przekonywać, to tylko taka akademicka dyskusja, bo nie chce mi sie pracować i piję sobie kawę :) tak dla funu, co mnie obchodzi, ze ktoś lubi japońskie gry? kazdy ma swój gust.

 

Niby oczywiste ale niektórzy spinają poślady

Odnośnik do komentarza

Szczurek nie gniewaj się, to tylko zabawa :(

 

:kiss:

 

@Mendrek

 

Przecież to jasne, że to kwestia gustu, choć sytuacja jest ciekawa i dlatego tu piszemy. Uwarunkowania społeczne też już zostały poruszone kilka postów wcześniej. Co do cząstki dziecka i wyobraźni - to są to rzeczy, które najbardziej cenię u ludzi. Nie lubię Japonii, nie ciszy mnie ich dziwna i IMO nasycona okrutnym festyniarstwem pop kultura. Ciekawie jest po prostu poznać punkt widzenia fanów drugiej strony.

 

Nikt tu się nie spina i nie szajele - dla mnie to zabawna, ciekawa dyskusja, w którą co jakiś czas można włożyć dissa. Nie rozumiem oburzenia niektórych, czy z moich postów zieje "je.bać Nintendo, chińskie gierki i bajki?"

 

 

@Yabollek

 

Nie chodzi wyłącznie o MW3, które jest bardzo fajną grą i wypada tylko zazdrościć, że Acti ma tak ogromne i wierne community. Chodziło mi bardziej o tytuły Typu FM4, Gearsy, God of War, Uncharted, Halo itd.

 

@Hayami

 

Nie chodzi o trudność gier - chodzi o to o czym są, jak wyglądają i jakie światy mają nam do przedstawienia.

 

@Mejm

 

Super, że mnie nie czytasz.

Edytowane przez Gość
Odnośnik do komentarza

zwyrol - no tak czasem bywa, nie wszystko się sprzeda. No ale w przypadku niektórych z tych co wymieniłeś np Ico to zawiodła kampania reklamowa choćby - a to podstawa.

 

No właśnie, czyli nie wystarczy zrobić dobrej gry. Czasem nie pomaga nawet reklama jak to było z Bulletstormem. Gdyby nie beta Gearsów, to byłaby totalna klapa.

Odnośnik do komentarza

@ Orson (odnośnie tematu budżetów)

 

W moim odczuciu wygląda to tak, że jednak coraz bardziej muszą. Muszą mieć duże budżety i na developing, i na kampanię marketingową. W czasach PS1 crapów było faktycznie więcej, ale za to na przeciwległym biegunie były genialne gry, które stawały się klasykami, są pamiętane do dzisiaj i tak samo można w nie grać raczej bez większych grymasów na twarzy (nie licząc może oprawy video). Powodem tego stanu rzeczy było większe wówczas przyzwolenie na podjęcie ryzyka. Mnie samego zresztą od iluś miesięcy bardziej interesuje oferta klasyków na PS Store niż pudełkowych tytułów z PS3. Zapewniam Cię jednocześnie, że naprawdę nie jestem z tych, którzy rozklejają się słysząc nostalgiczne pierd,ololo. Może się mylę, ale jestem zdania, że o takim np. Uncharted za ileś lat nikt nie będzie specjalnie pamiętał. Niby fajnie się w to gra, jednak jest to tytuł, którego byt opiera się na prezentacji, tzn. na oczo(pipi)nej grafice. Nie nowatorskiej rozgrywce, czy fabule poruszającej ludzi do trzewi. Przy następnej generacji ludzie też dostaną gry oparte na tej filozofii, toteż o takim Uncharted nie będzie sensu pamiętać. Zapytasz mnie może: "skoro ludziom to odpowiada to w czym rzecz?". No tak, tylko jak długo będzie odpowiadać? Kiedyś skończy się np. passa Call of Duty, bo na dobrą sprawę gracze powiedzą, że im się to znudziło. Co wtedy? Prawdopodobnie kierownictwo Activision wpadnie w popłoch ze strachu przed inwestorami i zacznie wyciągać z tyłka jakieś pomysły na rewitalizację marki, a że im się to nie uda to już wiemy, ponieważ nie mają o tej branży pojęcia. To samo czeka każdego, kto nie nie jest w stanie podjąć refleksji nad polityką własnej firmy i jedyne co robi to doi popularne na daną chwilę marki. Reasumując, wg mnie wysokobudżetowe gry mogą przynieść tej branży potop w tym sensie, iż któregoś razu firmy zależące od wyeksploatowanych do granic możliwości IP przejadą się na swojej krótkowzroczności. To tak jakbyś grał na giełdzie za całe lub prawie całe oszczędności inwestując ciągle w te same spółki.

 

I wreszcie co do wyścigu zbrojeń - nie chodzi mi tyle o możliwości specyfikacji, prędzej o to, że ta jest bezrefleksyjnie podbijana podczas międzygeneracyjnych przesiadek. W 2005 jarałem się nadchodzącą nową generacją, teraz mam poczucie, że albo stoimy w miejscu, albo ruszyliśmy się naprawdę niewiele. Co gorsze, nakłady pracy potrzebne do stworzenia gier będą rosnąć, a stworzenie jakiegoś sensownego RPG'a to już w ogóle będzie pewnie kosmos dostępny dla garstki. A im większy budżet, tym większa odpowiedzialność i jeszcze mniejsza skłonność do podejmowania ryzyka. Dlatego gdy ktoś z SE mówi, że stworzenie na nowo FFVII w grafice na poziomie FFXIII zajęłoby 40 lat to może i przesadza, ale jest w tym też sporo prawdy.

Odnośnik do komentarza

zwyrol - no tak czasem bywa, nie wszystko się sprzeda. No ale w przypadku niektórych z tych co wymieniłeś np Ico to zawiodła kampania reklamowa choćby - a to podstawa.

 

No właśnie, czyli nie wystarczy zrobić dobrej gry. Czasem nie pomaga nawet reklama jak to było z Bulletstormem. Gdyby nie beta Gearsów, to byłaby totalna klapa.

 

 

mi się bullestorm nie podobał , nie dziwę się, że sie nie sprzedał :sorcerer:

 

 

no a reklama? sorry, to XXI wiek, bez tego ani rusz. Sprzedawali te gry po tyle samo a poskąpili na reklamę -coś za coś- odbiło się to na sprzedaży

 

takie czasy, nie przeskoczysz tego

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...