Tydzien temu skonczylem Persone 5 i chcialem troche odczekac, zanim na chlodno bede mogl spisac wrazenia. Gralem na normalu, 120h, podejscie bardziej casualowe (bez spiny na wymaxowanie wszystkich confidantow itd). Beda delikatne spoilery.
Jadym, najpierw plusy:
muzyka: jeden z najlepszych ost ostatnich lat i moze nie scisla, ale na pewno czolowka wszechczasow jesli chodzi o gry w ogole. Nutki tak wpadajace w ucho, ze chodzily za mna po wylaczeniu konsoli przez caly czas ogrywania. Poza tym ogromny wyczyn, ze przy tym poziomie powtarzalnosci nie nudzily sie przez tyle godzin (motywem z miasta z XCX rzygalem po 5h). Zadnego sredniego kawalka, wszystkie na wysokim poziomie - cudenko. Maly minus za to, ze motyw bossow powtarzal sie przez niemal cala gre.
systemy - po ograniu Zeldy BotW myslalem, ze dlugo juz nie trafie na gre pelna tylu roznych, tak dopracowanych, doszlifowanych systemow. Po BotW od razu zaczalem P5 i okazalo sie, ze wcale nie musialem czekac. Kazdy jeden element gry dziala perfekcyjnie albo prawie perfekcyjnie (skradanie i wykrywanie postaci przez przeciwnikow troche szwankowaly). Na dodatek tak pieknie sie lacza - tworzenie person, odpicowany system walk (baton pass!), confidanty czy wreszcie nierandomowe dungeony. Tak powinny wygladac gry i tak powinny wygladac gry NA PREMIERE.
palace - design, zroznicowanie, rozne motywy ubarwiajace gejmplej. Na kazdy palac czekalem ciekawy, co nowego sie tam wydarzy. I mimo tego, ze wg. mnie kazdy kolejny byl troche gorszy od poprzedniego, to i tak, podsumowujac, ogolny ich poziom byl bardzo wysoki.
Morgana - co za fantastyczna postac nie pamietam gry, w ktorej jakas postac od poczatku do konca rozwijalaby sie i zmieniala, na dodatek z tak niesamowitym backstory. Bede z goracym serduszkiem wspominal historie tego cudownego kota z chinskiej gierki.
stylistyka, art design - w tym temacie wszystko juz chyba zostalo powiedziane, wiadomo o co chodzi.
I to, co mniej lub bardziej mi nie podeszlo:
pacing fabuly - no tragedia. Przez pierwszych 10 czy 15h bylem mega ciekawy co bedzie dalej, zapowiadalo sie to bardzo obiecujaco. Od drugiego, a juz na pewno trzeciego palacu wszystko stanelo w miejscu kompletnie. Jedyne, co trzymalo sie jako tako glownego watku to jakies tam niewielkie wstawki. Poza tym wiekszosc dialogow czy scenek byla chamskimi zapychaczami, z rozmowami tekstowymi ekipy na czele. Same palace w srodku gry, a raczej postaci, ktore te palace mialy to jakies randomowe pionki, ktorych imion nie pamietalem 2h po ich ostatnim dialogu. W koncu doszlo do tego, ze tak po 80h gry zaczalem po prostu rushowac do konca i skipowac miedzy innymi te sms'owe rozmowy czy inne mniej wazne dialogi - jestem na 100% przekonany, ze kompletnie NIC na tym nie stracilem. Na dobre tory wrocilo to gdzies tak przy 100h i ostatnich dwoch palacach - wtedy to juz byl konkret i fajerwerki. Nie zmienia to faktu, ze przez jakies 40 czy 50h, czyli prawie polowe mojego czasu gry, byl to fabularny pustak.
poziom urozmaicenia w walkach - specjalnie nie napisalem 'poziom trudnosci', bo nie o to chodzi. Trudnosc jako taka byla, nawet na normalu, ale walki sprowadzily sie dla mnie koniec koncow do 2 typow - z przeciwnikami, ktorzy maja slabosc na jakis element i takimi, ktorzy ich nie mieli (byly tez mieszane, ale zaliczam je do pierwszej grupy, bo mozna aktywowac baton pass). Te pierwsze rozwalalo sie w 99% przypadkow w pierwszej turze - zero historii, taki tam 30s przerwynik na zdobycie expa/hajsu. Te drugie byly ciekawsze, ale bylo ich zdecydowanie za malo. Jedyne wipe'y, jakie mi sie zdarzyly wynikaly z tego, ze dostawalem ciagiem criticali/weaknessow, na co nic kompletnie nie moglem poradzic.
"You can't do this right now". Za czesto dochodzilo do sytuacji, ze chcialem przeczytac ksiazke/pojsc do mementos/zrobic cokolwiek innego a gra blokowala mi mozliwosc zrobienia czegokolwiek przez tydzien. Nosz kur.va 2-3 dni DOBRA, ale nie yebany tydzien.
schematycznosc - gdyby cala gra zajela mi 60-80h pewnie bym tego nie zauwazyl, ale schemat rozgrywki i to co pisalem o pacingu doprowadzily do tego, ze w pewnym momencie po prostu sie znudzilem. Palace byly jedynymi momentami lepszej zabawy, ale poza tym mialem ochote jak najszybciej dopchac to do konca. Walki byly do bolu do siebie podobne, bossowie coraz mniej ciekawi, confidanty z interesujacymi mnie historiami juz mialem wymaxowane i tak jakos nie dzialo sie nic porywajacego/ciekawego. Porownujac to do podobnej wg. mnie w zamysle Yakuzy 0 (maly otwarty swiat, sporo sidequestow, wyrazny podzial na watek fabularny i dodatkowe zadania, miejsce akcji), ktorej przejscie zajelo mi 60h, Persona 5 po prostu sie przejadla. Mysle ze dla mnie wlasnie 60-70h to max dla tego typu gry, zeby utrzymac moje zainteresowanie.
Z takich rzeczy neutralnych, ktore mi teraz przychodza do glowy:
Mementos - z poczatku spoko, ale troche za dlugie
confidanty - jak to w Personach, jedne mniej, inne bardziej interesujace
velvet room - fuzje jak zawsze spoko, ale kilka opcji srednio przydatnych, wrzuconych jakby na sile - transmutacja czy wiezienie.
Ogolna ocena 4/5. Bardzo dobre, dopracowane jrpg z ciekawa fabula (jak juz jest) niepozbawione minusow. Przez wiekszosc czasu bawilem sie dobrze, ale tez sporo czasu po prostu sie nudzilem i chcialem to pchac jak najszybciej do przodu. Pomimo tego, ze to dobra gra, to na jakis czas na pewno bede mial dosc tego typu rpg'ow.