John Wick 4 - dwojka i trojka mnie zmeczyly i podchodzilem do tej czesci z takim samym nastawieniem. Po dosyc slabej akcji w osace (ku.rwa to strzelanie do siebie z 2m i nietrafianie albo przewroty bjj do porzygu) spodziewalem sie ciaglej napier.dalanki, ale znalazlo sie miejsce na oddech i pare swietnych scen gadanych jak np. ta w berlinskim kasynie. Niekiedy groteska az przescigla sama siebie jak wtedy gdy John zladowal dwa pietra nizej we wspomnianym kasynie zahaczajac morda o polpietro. Trzeba bylo mocno zawieszac niewiare, jak i wtedy kiedy zaslaniali sie polami kewlarowych garniturow xD Cieszyl Donie Yen, ale jego postac byla jak dla mnie zbyt luzacka. No i nie sluzy malemu, chudemu chinczykowi czarny, obcisly fit. Tak samo jak Winstonowi szerokie kadry, nie wiedzialem, ze aktor jest prawie karlem. Niemniej szybko wsiaknalem i dalem sie prowadzic oraz czesto zaskakiwac rezyserowi (schody) nie odczuwajac przy tym przesytu jak w dwoch poprzednich. Zwienczenie kwadrologii bardzo dobre i tak by moglo zostac, ale oczywiscie mamy mala bramke do kolejnej czesci otwarta. Bylo tez progresywnie bo w pierwszej walce braly udzial baby ale szybko je odstrzelono i dalej lecielismy juz z mocno heteroseksualnym meskim kinem jakiego ostatnio mocno brak. 8+/10.