Treść opublikowana przez Suavek
-
Soul Hackers 2
A skoro już jesteśmy przy dziwnych decyzjach - day one DLC: No rozumiem dodatki kosmetyczne, bonusy, ale blokowanie charakterystycznych dla serii demonów oraz dodatkowy epizod fabularny to już przegięcie. Ludzie już są zniesmaczeni i to również mogło wpłynąć na decyzję o zakupie. Choć przyznam, że pakiet kostiumów + BGM wypada fajnie. Te z Soul Hackers i Raidou Kuzunoha prezentują się super (Fem-Raidou!). Z Person już niekoniecznie (choć w sumie dziwne, że P3 zabrakło). Aha, tak wypatruję na filmikach i wygląda na to, że powoli Atlus dodaje do gry modele demonów, które do tej pory występowały tylko w formie 2D. Biorąc pod uwagę, że szkielety i niekiedy tekstury pamiętają jeszcze czasy PS2, to w sumie spoko - będą gotowce na następne 15 lat.
-
Star Trek
Standardowo podczas urzędowania w kuchni oglądam/słucham sobie starych Star Treków. Skończyłem niedawno DS9 i obecnie po raz n-ty leci VOY. DS9 z każdym kolejnym "seansem" oferuje coś nowego. Być może szukam na siłę drugiego dna, biorąc pod uwagę, ile razy już ten serial zaliczyłem, ale naprawdę wiele odcinków z czasem doceniam coraz bardziej, podczas gdy inne, które dawniej uważałem za dobre, nagle przestają robić wrażenie. Przykładowo, bardzo lubię Ezri Dax i jej wątek, ale po ostatnim seansie jakoś bardziej zrozumiałem, dlaczego tak wielu fanów jej nie lubi. Aktorka jest fajna, ale chyba trochę przegięli robiąc z Ezri totalną niezdecydowaną sierotę. Bo ogólnie wątki z Worfem i próbą sprostania oczekiwaniom po swym poprzedniku były dobre. Myślę jednak, że twórcy mieli zbyt mało czasu, żeby postać rozwinąć, a aktorka żeby się rozkręciła. Mimo tego i tak uważam, że odwalili niezłą robotę. VOY natomiast sprawia wrażenie trochę infantylnego. Inni scenarzyści, więc inne pomysły, ale mam wrażenie, że trochę przegięli w wielu odcinkach z technobełkotem, naciągając przy tym wiele typowo Star Trek-owych elementów, tylko po to, żeby usilnie opowiedzieć jakąś udziwnioną historyjkę. I pomysły na historie same w sobie są niezłe... gdyby miały być kreskówką albo serialem dla nastolatków. Głównie takie uczucie towarzyszy mi podczas powtórnego seansu - historie są fajne, ale naiwne i naciągane. Brakuje też trochę jakiejś ciągłości charakterystyki bohaterów między odcinkami. Ogólnie serial zdaje się bardziej "bajkowy", niż DS9 i chyba kolejny seans nie zmieni już tego punktu widzenia. Co nie zmienia faktu, że jako seans "do kotleta" większość klasycznych Star Treków nadaje się idealnie.
-
Soul Hackers 2
Ciężko tu znaleźć logikę, prawdę mówiąc. Można przypuszczać, że chodzi o jakieś kontrakty, bądź też ewentualne rozeznanie rynku i sprzedaży na przyszłość. SMT5 wyszedł tylko na Switcha. SH2 wychodzi na wszystko poza Switchem. I jedno i drugie mogłoby być multiplatformowe... Nie wiem, co za tym wszystkim stoi. Ja tam jestem zwolennikiem wydawania gier na wszystkich platformach, o ile nie są to tytuły first-party. Nie znoszę nudnego ględzenia, że coś powinno wyjść na platformę X zamiast platformę Y, bo na platformie X akurat komuś gra się lepiej, mimo tego, że Y też ma swoich zwolenników. Soul Hackers 2 na PC nie ma wstępnie jakichś wygórowanych wymagań sprzętowych i tak jak Nocturne działa na silniku Unity, więc Switch powinien jakoś grę pociągnąć. Może za jakiś czas coś w tej kwestii jednak usłyszymy. Tak samo, jak są przecieki o SMT5 na PC. Z tego co czytam, to SH2 zapowiada się jak klasyczny Megaten. Tj. łażenie po lochach i przerwy na fabułę. Ze wszelkich zapowiedzi jednak nie wynika, żeby gra miała w jakimkolwiek stopniu zrewolucjonizować serię. Kwestia indywidualna, czy ktoś to uważa za plus, czy minus. Ja jestem entuzjastycznie nastawiony, aczkolwiek ostrożny, po lekkim rozczarowaniu SMT5.
-
własnie ukonczyłem...
Final Fantasy VII Remake Intergrade (PS5) Bardzo fajna gra. Bardzo fajny film. Bardzo fajny walking simulator. Bardzo fajny cinematic experience. FFVII Remake jest bardzo fajny... Tak na poważnie, to choć jestem pod ogromnym wrażeniem FFVII Remake, to muszę przyznać, że odczucia miałem dość mieszane na przestrzeni całej przygody z tytułem. Cieszę się, że nie uległem pokusie sprzed paru lat i nie kupiłem tej gry na PS4. Co jak co, ale te 60fps jednak mają znaczenie, już nawet pomijając samą grafikę. Naprawdę można odnieść wrażenie, że ogląda się film CGI, jak niegdyś Advent Children. Piękne i szczegółowe animacje. Na plus również ogólna reżyseria, która z jednej strony jest dość dynamiczna, a z drugiej na tyle stonowana, że pozwala łatwo śledzić wszelką akcję, nie ważne jak zakręconą. Chwilami można wręcz odnieść wrażenie, że to miał, albo mógł być film, biorąc pod uwagę ilość faktycznej rozgrywki... Ale o tym później. Ogólnie rzecz biorąc FFVII Remake to ewidentnie tytuł dla starych fanów siódemki. Oczywiście samodzielnie to też jest świetna gra, ale nie ma co ukrywać, że głównym odbiorcą jest tutaj osoba, która zna klasyk 1997. Tym bardziej, że to Remake tylko z nazwy. Żaden to chyba już spoiler na tym etapie, że twórcy robią z tego jakiś soft-reboot, albo inną alternatywną linię czasową. Jak zwał, tak zwał. Ot czary-mary i mamy nowe-stare wydarzenia, nie wszystko potoczyło się tak jak poprzednio, nic już nie jest pewne, zaś kolejne odsłony z pewnością zdążą namieszać dużo bardziej. A i nawet bez tego wszystkiego Remake jest bardziej... hmm... "realistyczny". Setting jest bardziej osadzony w klimatach science-fiction, a wszelkie cudaczne pokraki, które gracze znają z oryginału (włączając domek bojowy) są przedstawione tutaj w taki sposób, że jak najbardziej pasują do kreacji całego świata. Zresztą, sama eksploracja w grze pozwala na zwiedzenie wielu zakamarków Midgar, który został przedstawiony jak prawdziwe, żyjące, funkcjonujące miasto przyszłości, z różnymi klasami społecznymi i wszelkimi problemami społeczno-polityczno-gospodarczymi. Nie było takiej potrzeby, a mimo tego lokacje są dość rozległe, NPC czymś się zajmują, rozmawiają, i nawet jeśli są to tylko zaprogramowane kukły, to w kontekście pojedynczego przejścia i traktowania gry jako 'przeżycia' była to naprawdę dobra prezentacja świata. Chciałbym opisać gameplay, ale tu mam problem. Bo gra to naprawdę w 1/3 film, 1/3 walking simulator, 1/3 Action RPG. Film mówi sam za siebie. O ARPG później. Natomiast walking simulator to nic innego, jak podążanie po linii prostej celem pchnięcia fabuły. Często nic się w tym czasie nie dzieje, poza powolnym przemierzaniem lokacji i wysłuchiwaniu kolejnych zaprogramowanych dialogów. Równie dobrze mogłaby to być cut-scenka, lub zautomatyzowany proces, ale niestety, trzeba "wychylać gałkę do przodu", żeby zrobić jakikolwiek postęp. Jest tego w FFVII bardzo dużo i niestety nie jest to tylko i wyłącznie próba ukrycia loadingów. Gra uwielbia marnować nasz czas, także podczas totalnych pierdół, jak przeciskanie się przez wąskie alejki, lub ograniczanie tempa, w jakim nasza postać może się poruszać. Są to moim zdaniem najgorsze momenty gry, irytujące i zniechęcające, głównie przez ich ilość i brak możliwości pominięcia/przyspieszenia. Tyczy się to również wrzuconych na siłę "puzzli" oraz mini-gierek, w których często tutorial i niepotrzebne dialogi/cut-scenki zabierają więcej czasu, niż one same. Gra jest też stosunkowo liniowa. Można zapomnieć o otwartych przestrzeniach czy lokacjach. Wszystko to liniowe korytarze i łażenie z punktu A do wyznaczonego punktu B. Jedyna odskocznia, to niektóre "miasta", nieco bardziej otwarte i nastawione na side-questy. Ale i to często nie pasowało mi do reszty rozgrywki. Bo najpierw mamy mocno liniowe "cinematic-experience" gdzie brniemy do przodu i nie oglądamy się w ogóle za siebie, aby po chwili gra powiedziała "stop" i kazała nam robić zadania poboczne, żeby pchnąć później całość do przodu, zwykle do kolejnego korytarzyka. Urok zabawy tkwi w systemie walki. Dynamiczny, efektowny, nastawiony na akcje, ale zarazem mocno inspirowany mechaniką klasycznego ATB z FFVII. Mamy tym samym dość unikatowy miks młócki z koniecznością planowania taktyki zarówno podczas walki, jak i przed nią. Na początku, gdy nie było do dyspozycji zbyt wielu materii, miałem dość mieszane uczucia, bo gra była bardzo prosta, a ja tylko klepałem atak. Dopiero później, wraz z pojawieniem się nowych materii, ruchów, zdolności, jak i dużo bardziej wymagających przeciwników, system pokazuje pazury. Są chwile frustracji, ale ogólnie jeśli wiemy, co robimy, lub czego możemy się spodziewać, to satysfakcja jest ogromna, szczególnie, gdy uda nam się odpalić sekwencję kilku mocniejszych i widowiskowych ataków, wykorzystując przy tym odpowiednio słabości przeciwników. Aczkolwiek nie ukrywam, że jest w tym wszystkim trochę losowości i chaosu momentami. Subiektywnie, podoba mi się kierunek, w którym zmierza FFVII Remake, jak i to, co uczynił on z już nam znanymi bohaterami. Nie każdemu może się podobać ilość "wypełniaczy", przerw od głównej fabuły oraz nowych postaci, czy lokacji, ale przełożyło się to na zupełnie nowe spojrzenie nie tylko na świat, ale i znanych nam bohaterów. Nie ukrywajmy - te kilka poligonów w oryginale i krótkie dialogi tekstowe nie były szczególnie ekspresywne. Remake w pewnym sensie kreuje bohaterów na nowo, ale moim zdaniem czyni to naprawdę świetnie. Cloud nie jest kompletnym mrukiem i można jego charakter polubić. Barret nie jest przesadnie karykaturalny, a jego motywację można zrozumieć w kontekście świata gry. Tifa w przeciwieństwie do mojego wyobrażenia z oryginału jest bardziej stonowana i emocjonalna, ale w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu. Dodam, że bardzo mi się podoba jej kreacja także od strony wizualnej - tj. bez nachalnego nacisku na fanservice. Ot zgrabna, wysportowana i hojnie obdarzona dziewczyna, ale bez falującego dekoltu przy byle westchnieniu. Wypada ona po prostu stosunkowo 'normalnie'. Podobnie Aerith, która bałem się, że będzie taką słodką idiotką, ale tu również charakteryzacja nie poszła w żadną skrajność. W efekcie wszystkie postacie można polubić, zaś ich wzajemne relacje wypadają bardzo sympatycznie i naturalnie. Szczególnie podobało mi się, jak zaprzyjaźniły się ze sobą Tifa i Aerith, bez żenującej zazdrości w trójkąciku miłosnym, ani nic podobnego. Dodam, że grałem z japońskimi głosami. Wszyscy na forum już chyba znają mój stosunek do dubbingów, ale już nawet pomijając preferencje co do lektorów, w tym przypadku i bez znajomości japońskiego byłem w stanie wyłapać dość znaczące różnice w tłumaczeniu. I to takie, które myślę mocno wpływały zarówno na kontekst cut-scenek, jak i charakteryzację postaci. Oczywiście amerykański dubbing jest pełen przekleństw i wyzwisk. Tam, gdzie japoński Cloud odpowie Rufusowi "nie wiem", amerykański Cloud odpowie "up your ass". Ilości "Bitch" i temu podobnych w miejscach, gdzie w oryginale w ogóle takie słowa się nie pojawiały nawet nie zliczę. Japońska Aerith po pokonaniu bossa mówi spokojnie "Oyasumi" (Good night), a amerykańska bez emocji jakieś "That's enough". Przykładów mógłbym podawać więcej, ale tu się rozpisałem tylko w kontekście niedawnych uwag na tym forum, jeśli chodzi o wybór języka mówionego w grach. Przynajmniej połączenie Jap VO + Eng napisy pozwala niejako na "podwójną" perspektywę, moim zdaniem. W ogóle te nadanie charakteru postaciom, starym i nowym, sprawiło, że większe emocje towarzyszyły mi przy Remake'u, niż przy wiadomo-jakiej-scenie oryginału... Nie lubię pisać na raz jednego tekstu na spontanie, bo na pewno o czymś zapomniałem, co miałem na uwadze w trakcie samej gry. Ogólnie jednak bardzo dobra gierka i z pewnością wrócę jeszcze do NG+ i może trybu Hard. Przede mną jeszcze epizod z Yuffie, ale to potraktuję osobno. Czekam na kolejną odsłonę, nawet jeśli będzie równie liniowa. Szkoda jedynie, że całość ma być trylogią i na finał przyjdzie nam długo poczekać...
-
Soul Hackers 2
Unsupported to znaczy, że nie działa wcale. Być może są jakieś sposoby/metody na uruchomienie, ale nie jestem w temacie. Pewnie eksperci, co już sprzęt mają będą mogli się wypowiedzieć w stosownym temacie. Ja swój egzemplarz Decka dostanę pewnie dopiero przed końcem roku, więc nie zagłębiałem się jakoś szczególnie, bo dla mnie ten sprzęt będzie dodatkiem/zabawką, aniżeli główną platformą do grania PC. Oczywiście mówię, jak jest w przypadku Nocturne. Co będzie z SH2 czy P5R dowiemy się po premierze.
-
Xenoblade Chronicles 3
Tyle co widziałem na filmikach, to mam odmienne zdanie, ale nie chce mi się wszczynać dyskusji. W moim odczuciu dubbing z założenia rzadko kiedy jest dobry i zawsze będę grał w "oryginalnym" języku. Gry zachodnie po angielsku, japońskie po japońsku itd. Gier do przejścia mam na najbliższe 20 lat. XB po prostu rozważam jako zakup na przyszłość w związku ze smutnym faktem, że raczej nie doczekamy się tych gier na innych platformach. Nie wiem, czy będzie mi się chciało tracić setki godzin na poprzednie odsłony, ale trójkę pewnie kupię, po tym co z grubsza widziałem.
-
Xenoblade Chronicles 3
Dziękować. Rozważę dodanie do listy zakupów na kiedyś.
-
Xenoblade Chronicles 3
Czy znajomość poprzednich odsłon jest niezbędna/zalecana przed XB3? Czy gra ma opcję włączenia japońskich głosów zamiast ang. dubbingu?
- Soul Hackers 2
-
Soul Hackers 2
Ja liczę, że będzie dużo lepsza gra, niż SMT5, ale obawiam się, że niezależnie od tego SH2 nie będzie się cieszył jakąś szczególną popularnością. Brak SMT w tytule, plus fakt, że to "sequel", gdzie zdecydowana większość graczy w ogóle nie zna oryginału. Do tego zapowiedź Persona 5 Royal praktycznie dwa miesiące później. Zgaduję, że dużo osób przeznaczy pieniądze właśnie na to, zamiast na kompletnie nową odsłonę, której nie znają. W efekcie Atlus tylko utwierdzi się w przekonaniu, że nie ma co eksperymentować i stawiać na oryginalność, tylko trzeba wałkować spinoffy Person... Długo się zastanawiałem, ale koniec końców kupiłem wersję Steam. Kosztowne dziadostwo, ale jak szaleć, to szaleć. Szkoda tylko, że premiera akurat na koniec urlopu... Chociaż kto wie, jak się wciągnę przez weekend, to może sobie przedłużę o parę dni.
-
Wymiana kodów Steam/Origin, kart itepe
Kto chce niech bierze poniższe. Wszystko Steam. Draw Slasher Moon Hunters Kingdom Two Crowns Drawful Skullgirls
-
W co byś sobie zagrał/zagrała?
Myślę, że już nie warto, szczególnie biorąc pod uwagę cenę, chyba, że jakiś sentyment masz do tego tytułu, lub po prostu chcesz zagrać w oryginał. Parę lat temu na współczesne platformy wyszedł Friends of Mineral Town, które jest niczym innym jak odświeżoną wersją Back to Nature z PSX.
-
W co byś sobie zagrał/zagrała?
Chodzi za mną od jakiegoś czasu zagrać w klasycznego Harvest Moon / Story of Seasons. Wiem, że jest Stardew Valley, ale czasem chce się czegoś prostego i klasycznego. Friends of Mineral Town wydaje się być najbardziej logicznym wyborem, ale czekam na jakąś obniżkę. Odpaliłem na 3DSie Harvest Moon: The Tale Of Two Towns, ale obawiam się, że setting może być trochę irytujący, plus wygląda na to, że konieczne jest sporadyczne korzystanie ze stylusa, czego nienawidzę.
-
Ależ mnie te trofea wpieniają
Stwierdzam, że mam ostatnio problem z achievementami/trofeami. Nie jestem osobą, która usilnie stara się zrobić 100% w danej grze, ale mimo tego zazwyczaj grając próbuję zdobyć jak najwięcej osiągnięć, a niekiedy i nawet "dogrywam" co nieco, tylko żeby mieć poczucie "pełniejszego" poznania danej gry. Efekt tego jest taki, że coraz częściej to osiągnięcia dyktują styl/sposób, w jaki gram w dany tytuł. Z jednej strony lizanie ścian i szukanie sekretów było u mnie na porządku dziennym od zawsze, ale gdy przychodziło co do czego, to we właściwą grę grałem "po swojemu". Obecnie zaś zdarza się, że mniej lub bardziej świadomie jakaś sztuczna lista osiągnięć dyktuje to, jak gram, i już nie jeden raz złapałem się na tym, że wcale nie przekładało się to na większą frajdę... Osiągnięcia traktuję jako taki dodatkowy wyznacznik, jak bardzo byłem zaangażowany w grę, na ile ją poznałem itp. Jak mam możliwość zdobycia 100%, a gra mi się podoba, to będę do tego dążył, albo zaplanuję sobie na kiedyś ponowne podejście. Z drugiej strony jednak, przykładowo, przechodziłem ostatnio MGS3 na PS3 i po tym, jak wyczytałem, że można wszystkie trofea zdobyć podczas jednego przejścia, nagle zamiast właśnie grać "po swojemu" uzależniłem całą zabawę od listy osiągnięć, szukając tak naprawdę na nic mi niepotrzebnych gatunków fauny i flory, resetując grę po zainicjowaniu alarmu itp. O Kerotanach nawet nie wspominam... Gdy przechodziłem grę lata temu na PS2 nic podobnego nie miało miejsca, bądź też to ja sam sobie ustalałem zasady danej rozgrywki. Oczywiście nie muszę mówić, w którym przypadku bawiłem się lepiej... Jest też druga skrajność. Zdarza się, że jeśli w konkretnej grze zdobędę 100%, to nawet jeśli gra mi się podobała, gdzieś mentalnie odnoszę wrażenie, że nie mam już po co do niej wracać. No bo "przecież ukończyłem ją na 100%". Mimo tego jednak lubię, gdy mam w jakimś wirtualnym profilu takie rzeczy udokumentowane. Tj. jakie gry przeszedłem, w jakim stopniu, ile czasu przy nich spędziłem, plus np. opublikowane screenshoty czy filmy, do których mogę wrócić z sentymentu. Dlatego osiągnięć ogólnie nie krytykuję, a cały problem bardziej tkwi w głowie. Czasem też osiągnięcia to dodatkowy motywator do lepszego poznania gry i jej różnych aspektów, które w innym przypadku kompletnie bym zignorował. Oczywiście najlepszy balans jest gdzieś po środku, ale niestety OCD czasem bierze górę... #firstworldproblems
-
Kontrowersyjny temat o grach wideo
- Kontrowersyjny temat o grach wideo
Z ciekawości, gdzie w rankingu masz X?- Soul Hackers 2
- Wymiana kodów Steam/Origin, kart itepe
Przygarnąłem Beat Cop. Dzięki. Jakby ktoś chciał: Learn Japanese To Survive! Hiragana Battle Learn Japanese To Survive! Katakana War- patent, który psuje Wam całą grę...
Poniekąd właśnie na to narzekałem wyżej, jeśli chodzi o sztuczne spowalnianie gry. "Cinematic experience", postacie zwalniają i idą korytarzem prowadząc dialog. A kolejne kwestie dialogowe zależne są od tego, jak daleko zawędrowaliśmy. To już bym wolał cut-scenkę z "gadającymi głowami", zamiast właśnie "wychylania gałki".- patent, który psuje Wam całą grę...
Na 100% już o tym pisałem, ale nie cierpię wymuszonego sterowania dotykowego na niektórych konsolach. Kurde cała gra mogłaby zostać zaprogramowana, żeby wszystko obsłużyć przyciskami, a tu jakieś pojedyncze elementy MUSZĄ być kontrolowane stukaniem w ekran. Nie mam pojęcia, czym się kierowali developerzy tak to wszystko programując, szczególnie w przypadku prostych gier, ale nie cierpię być zmuszanym do wyciągania, bądź ciągłego trzymania stylusa podczas gry. Bo paluchem w ogóle ekranów innych niż telefon/tablet nie dotykam.- Kontrowersyjny temat o grach wideo
Niby racja, że nie sposób wmawiać komuś, jak ma grać i co lubić, ale temat brzmi jak brzmi, więc stwierdzam otwarcie - mając wybór nie wyobrażam sobie grania w mniejszej ilości klatek. Nie uznaję pojęcia "płynne 30fps". Jasne, w niektórych gatunkach gier aż tak to nie boli, ale w zdecydowanej większości już owszem. Ostatnio gram w FFVII Remake Intergrade w 60fps, ale z ciekawości odpaliłem tryb 'graficzny' i prawdę mówiąc grafika wcale lepsza nie jest, poza rozdzielczością, a sama gra klatkuje boleśnie do tego stopnia, że naprawdę się cieszę, że poczekałem i nie grałem w to na PS4 na premierę, jak i zresztą wiele innych "hitów AAA", które dopiero teraz po latach ogrywam właśnie w 60fps, zamiast się męczyć z 30fps. Zresztą, nawet taka Persona 5 była dla mnie irytująca, bo gra piękna, niby spokojny jRPG, ale i tak wolałbym, żeby chodziła płynniej, bo były sceny, które w ruchu ciężko mi było "przetworzyć" w głowie. Ciężko powiedzieć, co jest, czy będzie kolejnym standardem. Na pewno łatwiej sprzedać konsumentom grafikę, bo "8k" na pudełku wygląda ładnie i Kowalski wie, co to znaczy, w przeciwieństwie do "60-120fps". Osobiście jednak zawsze będę wolał grę brzydszą, lecz chodzącą płynniej, aniżeli ładniejszą z blokadą 30fps. Zawsze. Dlatego mam nadzieję, że nowe gry przynajmniej pozostawią graczom wybór, a nie że znowu na 'potężne' PS5/XSX zaczną wychodzić gry z blokadą 30fps, bo trzeba gierkę sprzedać hasełkami typu "4k", "ray-tracing" i chgw co tam jeszcze.- South Park nowe odcinki
Twórcy chyba również byli świadomi tego, co zrobili z Randym. Zobaczymy, co to będzie, jak wrócą do normalnego serialu.- Kontrowersyjny temat o grach wideo
Ja natomiast łykam bardzo dużo "cukierkowych" klimatów. Gry to dla mnie eskapizm. Chcę koloru, magii, fantastyki, surrealizmu, czasem nawet bajki "dla dzieci". Dlatego gustuję przede wszystkim w grach japońskich, nie tylko jRPG. Natomiast jak mi ktoś podrzuca "ambitną i głęboką" grę tworzoną na zachodzie, z mega realistycznymi bohaterami i fotorealistyczną grafiką, to mój entuzjazm maleje, bo szaroburych kolorów i problemów natury ludzkiej mam dość na co dzień. Oczywiście nie zamykam się na takie tytuły, ale jednak wolę coś oderwanego od rzeczywistości. A skoro już piszę w stosownym temacie, to sorry, ale za cholerę nie pojmuję 'graczy', którzy mając wybór z pełną świadomością wybierają "graphics mode" z blokadą 30fps, zamiast "performance" z 60fps. No sorry, ale te kilka pikseli więcej, czy jakiś bajer graficzny nie jest wart poświęcenia płynności, którą jak by nie patrzeć także wpływa nie tylko na gameplay, ale i odbiór podziwianej grafiki. Bo co mi po detalach, jak wszystko "rwie" w ruchu... Można tryb odpalić do zrobienia screenshota na chwilę, ale nie do faktycznej zabawy. I nikt mi nie wmówi, że "30fps jest wystarczające". Na pewno nie kiedy jest wybór.- Zakupy growe!
A gra rytmiczna od Segi może być?- Wasze kolekcje gier na wszystkie platformy
Nie pisałem nigdzie, że wszystkie są jednolite, tylko co preferuję. Z tego co zauważyłem, to w US w zdecydowanej ilości przypadków jest kolorowo. U nas różnie, ale czarny tekst na białym tle jeszcze się zdarza, podobnie u Japońców. Nie wiem jednak, czy to zależy od wydawcy, czy od czego. Moje OCD sprawia, że irytuje mnie, jak coś się wyróżnia. Fajnie wyglądają jednolite grzbiety gier PS2 (EU), albo gier na Switcha. Mam jedną grę w wydaniu platynowym na PS2 i specjalnie pod nią musiałem układać kolejność na półce, żeby się nie wyróżniała spośród reszty bieli. No a przecież musi być alfabetycznie, jeśli to możliwe. Ale zbiór na PSV fajny. Zazdroszczę, bo faktycznie obecnie gry strasznie drogie. - Kontrowersyjny temat o grach wideo