Skocz do zawartości

kotlet_schabowy

Użytkownicy
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kotlet_schabowy

  1. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na darkgamer odpowiedź w temacie w CD Projekt Red
    Fakt, robi wrażenie. Gdyby nie to, że nie planuję na najbliższy rok-dwa kupna next gena, to bym się może powstrzymał i zagrał w takiej formie. Mając taką alternatywę szczerze mówiąc dziwię się, że w ogóle zaczynałeś na konsoli. Ja sobie gram dalej i jest fajno. Klimacik, większa satysfakcja z walki wraz z rozwojem Geralta i lepszym ekwipunkiem, muzyka. Żeby było bardziej immersyjnie to czytam w międzyczasie książki z cyklu, na razie pękły dwa cykle opowiadań, jutro startuję z sagą. Tyle lat się zbierałem, zawsze sobie mówiłem, że wejdę w ten świat "po Bożemu", po zaliczeniu książek i prequeli, a skończyło się tak, że wziąłem Wieśka na promocji, odpaliłem, spodobało mi się i teraz nadrabiam historię xD.
  2. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Roger odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    Odczuwam lekki dysonans widząc zbieranie kasy "żeby przetrwać" i równoczesne planowanie nowych, dodatkowych kosztów opartych na kasie z rzeczonej zbiórki xD. Na chłopski rozum, nie lepiej odpuścić w kryzysie inwestycje? Jeszcze parę słów do samej sprawy, bo czuję się niebezpośrednio wywołany przez wracające tu przytyki do wyrachowanych centusiów mojego pokroju, którzy zamiast romantycznie rzucić się do zbiórki ma pismo/forum, które nas wychowało, to rozkminiają, czy poszczególne etapy "wynagrodzenia" za pomoc są fair. To nie jest tak, że zimno mówię "skoro nie dają rady, niech giną", bo jasne, że mi na piśmie zależy. Tyle, że ja ich już wspieram: kupując pismo co miesiąc (a nie chociażby przeglądając w Empiku albo u kumpla). Mimo, że czasem 1/3 treści (jak nie więcej) jest mi mocno obojętna. Gadżet czy "nagroda" to miły wyraz podziękowania za NADPROGRAMOWĄ pomoc i mi nie zależy na jego wartości czysto materialnej, tylko właśnie merytorycznej. Nie oszukujmy się, jesteśmy ludźmi, każdy swoje wydatki ma i poza kilkoma mecenasami, którzy daliby nawet tysiaka miesięcznie, żeby ich ksywka była wypisana złotymi literami na okładce, to wydaje mi się, że lepiej odpowiednio zachęcić/docenić 1000 osób, żeby przelało 10-20 zł. I dostało w zamian przykładowo ten słynny już numer zerowy, choćby w wersji pdf. Bo długopisy, dostęp do jakiejś popremierowej dyskusji czy wcześniejszy wgląd w zapowiedź numeru to wg mnie lekka beka i już chyba lepiej, żeby tego w ogóle nie proponować. Druga sprawa: nikt nie lubi być frajerem. Lubimy Rogera i spółkę, ale polityka wydawnicza to trochę inne osoby. Jeżeli przewijają się tu jakieś kwaśne informacje dotyczące poprzednich akcji tego samego organizatora, a sama trwająca zbiórka jest, jak to ładnie ktoś ujął, niezbyt transparentna, to mogą pojawić się wątpliwości. Za stary (i za biedny) jestem na takie wpadki. W ogóle mam wrażenie, że takie kroplówki z kasy na dłuższą metę nic nie dadzą, jeśli problem tkwi głębiej i w zasadzie w innym miejscu (opóźnienia w opłatach, brak kasy z eventów). Ciężko w ogóle ocenić, czy pismo jest w takiej sytuacji, że bez zapomogi całkiem padnie za 3 miechy, czy zbiórka ma być tylko pomocą doraźną, na czas chwilowego kryzysu? Bo wychodzi na to, że to nie słabe czytelnictwo i schodzący nakład jest tu problemem. Czysto teoretycznie, idealną sytuacją byłaby zmiana wydawcy, no ale to raczej fantazjowanie na ten moment.
  3. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na darkgamer odpowiedź w temacie w CD Projekt Red
    Gram niecałe 20h i dawno mnie nic tak nie wciągnęło w świat przedstawiony, a najlepsze jest to, że na kilka godzin gry robię może jedną misję fabularną, poza tym głównie zadania poboczne, zwiedzanie, zlecenia, odkrywanie mapy etc. Oby to uczucie zajawki się utrzymywało jak najdłużej, ale już wprowadzam sobie pewną formę samokontroli, żeby nie robić dosłownie każdej powtarzalnej pierdoły (obozowiska, gniazda potworów), bo później będę tym rzygał. No ale mimo, że gra jest w wielu aspektach świetna, to niestety ma pełno niedoróbek i zwyczajnie złych mechanik. Pomijam tu już kwestie czysto techniczne (fizyka) no może z jednym wyjątkiem, czyli loadingami. A raczej LOADINGAMI. From Software ich nienawidzi, Redzi znaleźli jeden prosty trick, żeby śmierć w stosunkowo łatwej grze bolała prawie tak samo, jak w Soulsach. No kurwicy dostaję przez nie. Powrót do gry po zgonie to jakieś 70 sekund, i bez znaczenia jest, czy trzeba załadować tę samą lokację dosłownie minutę wstecz, czy nie. To są zdecydowanie najgorsze wyniki od czasu Deus Ex: HR. Są kurwa koszmarne. Wiem, że piszę tu o czymś, o czym przez kilkaset stron było pewnie wspominane multum razy, ale mam potrzebę wyrzucić to z siebie. No. Poza tym ekwipunek i skrajnie odrzucający, nieintuicyjny crafting, bleh.
  4. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Roger odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    Boomerski to jest ten kij w dupie POWAŻNYCH graczy w komentach do twitta. Brakuje jeszcze srania żarem o to, że uprzedmiotawianie kobiet i będzie bardzo na czasie. A może nawet gdzieś tam niżej już jest. No dobra, przescrollowałem trochę i nawet padło już magiczne INCEL xdddddd. Jednak to woke towarzystwo to ma sprane mózgi. Nie zdziwiłbym się, gdyby sprzedaż tradycyjnych mediów słabła nie tylko dlatego, że gimby nie kupują gazetek, tylko przez to, że starzy, nadęci i obrażalscy gracze nie są w stanie zmierzyć się z lekturą, która nie wpisuje się 100% w ich bezpieczną strefę komfortu. A w necie? Obserwujesz sobie swoje tagi, banujesz niepoprawnych użytkowników i się żyje w bańce informacyjnej. Co do zbiórki, to spodziewałem się bardziej układu typu "przelej 50-100 zł, dostaniesz numer 0 i jakąś pamiątkę". Wybaczcie, ale obecne kwoty i "nagrody" za ich uiszczenie są jak dla mnie nieadekwatne. edit: widzę, że na bieżąco są jakieś zmiany wprowadzone, bo teraz jest stówka za numer 0. Ale nadal nie do końca jasno jest to opisane, bo tylko przy wzmiance o EP jest mowa o wymogu konkretnie trzech miechów wsparcia. Czy reszta bonusów też wpada dopiero wtedy? No i te historie z poprzednich zbiórek też nie zachęcają. Eh dziwne czasy nastały. @Emtebe też swego czasu zakupiłem od tego allegrowicza kilka numerów, było dokładnie tak, jak piszesz: stan idealny, cena dobra, nazwisko nadawcy jakby znajome xD. Nie bawię się teraz w jakieś uzupełnianie kolekcji (za dużo mam braków), ale też żałuję, że więcej nie kupiłem. Kurwa ile człowiekowi różnych rzeczy w śmiesznych (szczególnie porównując do dzisiejszych) cenach przeleciało koło nosa, bo żal kasy było.
  5. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Roger odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    Jak dla mnie brzmi bardzo dobrze. Można by iść dalej i objąć cały okres od 1995 do pierwszego numeru PE, oczywiście poruszając tylko najważniejsze kwestie/recenzując wybrane (np. osobiste hity zgredów) tytuły.
  6. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Metro: Last Light Redux (PS4) Grało mi się zdecydowanie lepiej niż w jedynkę, przede wszystkim bezboleśnie się od początku wkręciłem. Może przez ograniczenie motywów paranormalnych i większe skupienie na wątku konfliktów różnych frakcji ludzkich? Nie wiem, ale całość wydaje mi się bardziej spójna. W ogóle wątek główny jest ciekawszy. Podstawa gameplay'u to niemal kopia prequela i mimo że grałem w obie części całkiem niedawno, to nie jestem w stanie wymienić chyba nawet jednej znaczącej różnicy w tym aspekcie między nimi. No ale niekoniecznie musi to być wada, szczególnie przy dosyć krótkim odstępie czasowym między premierami obu tytułów, no i tej samej generacji, na której się ukazały. Grafika w remasterze bardzo ładna, wszystko gładkie i płynniutkie. Strzela się spoko, na normalu jest na początku dosyć łatwo, a ekwipunku mamy po uszy, ale jakoś od połowy (dosyć krótkiej co by nie mówić) przygody bywa już momentami trochę ciężej. Nadal cieszą różnego rodzaju gadżety i interakcje typowe dla postapokalipsy, dosyć ciężkawy, ruski klimat (z pewną dozą ironii), nie pasował mi tylko, znowu, rosyjski dubbing (jakiś taki mało naturalny, a wiele głosów brzmi strasznie podobnie). Bez szału, ale całkiem spoko przygoda. Minus za bugi, a szczególnie za zepsuty rozdział (bodajże Noc albo tuż po nim), który musiałem powtarzać od nowa, bo animacja NPCa, który miał umożliwić mi dalszą grę, się zacięła. A w pewnym momencie byłem dosłownie kilka razy wyrzucany do dasha. Co prawda nie gram w setki pozycji rocznie, ale takie coś zdarza mi się naprawdę bardzo rzadko. Nieładnie. Black (PS2) Granie niemal na zmianę w te dwa tytuły wprowadzało mi trochę dezorientacji z uwagi na mocno odczuwalne różnice w sterowaniu, ale potraktowałem to jako "ćwiczenie" dla mózgu xD. A sama gra troszkę mnie zawiodła. Wiadomo, ogrywanie starocia to zawsze inna perspektywa, więc staram się być łaskawy, no ale demo, w które pykałem jakoś po premierze (prezentujące pierwszy level) nastawiało na coś lepszego. Mój największy zarzut to strasznie słaba moc broni. Oczywiście można to tłumaczyć na różne sposoby, ale koniec końców efektem jest umiarkowana frajda z prucia do wrogów. No bo jak gość przyjmuje dosłownie kilkanaście kulek z kałasza ze średniej odległości, albo kilka niemal idealnych headshotów z większej, no to robi się to trochę upierdliwe i mało satysfakcjonujące. Albo taki shotgun: prawie nie ma rozrzutu i w sumie wystarczy, że przeciwnik dosłownie parę cm zejdzie z linii strzału i jest bezpieczny xD. Ciekawostką jest implementacja tłumików, których używanie ma sens może kilka razy przez całą grę: po prostu faza, którą z braku laku nazwę "alarmem", jest tutaj naturalna i nie ma się co czaić, bo nawet jak zastrzelimy kilku gości po ciuchu, to zaraz zlatuje się cała fala ich kompanów. Gra to ogólnie raczej mało zobowiązujący shooter, co akurat jest plusem, skupiamy się na rozwałce i parciu do przodu, choć pomyliłby się ten, co myśli, że jest to szybka, bezmózga sieczka. Sporo tu taktycznego chowania się za rogami, powolnego zdejmowania pojedynczych oprychów z dystansu. Do tego jest zwyczajnie trudno: checkpointy występują bardzo rzadko (jeden level to zazwyczaj ok. godzina gry i dostajemy na nim może ze dwa-trzy takie punkty), HP momentami leci naprawdę szybko i modlimy się o jakąkolwiek apteczkę (i że w drodze do niej nie dostaniemy w łeb rakietą). Fajna jest rozwałka elementów otoczenia, świetny jest wygląd broni i efekty towarzyszące ich użyciu (można by rzec, że są wręcz fetyszyzowane). Ogólnie gierka wygląda jak na PS2 naprawdę nieźle, choć szarobura paleta barw może znudzić. Niefajny jest natomiast niemal całkowity brak muzyki i mimo wszystko niespecjalna dynamika starć. Spodziewałem się, jak to się mówiło w okolicach premiery, Burnouta wśród FPSów, a dostałem grę w sumie dosyć bliską zamulonemu Killzone'owi. Aha, całość jest do skończenia w 5-6 h.
  7. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na sprite odpowiedź w temacie w Seriale
    Co do kurwy? Jedyny serial, na którego kontynuację czekam i kolejne sezony sprawdzam co rok w miarę na bieżąco, a tu takie coś.
  8. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Roger odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    Nie wyszło, bo w pewnym momencie zaczął nagrywać jakieś popłuczyny a nie sensowny materiał. Początek jego działalności na YT miał potencjał, oczywiście patrząc przez pryzmat tamtych czasów i standardów. No ale o pomysłach HIVa już wiele powiedziano. Abstrahując od obecnej "afery", parę słów o treści numeru. Niestety znowu jakoś tak nie bardzo siadła mi tematyka publicystyki (a z reckami w tym numerze jest, jak widać po spisie treści, marnie). No i dostajemy kolejny odcinek serialu z cyklu "Zooltar vs. aferki internetowe, o których bym nie wiedział, gdyby nie Zooltar" xD. Ja wiem, że to jego miejsce i może tam pisać co chce, ale zmieniłby już płytę. Tekst czytelnika: zacząłem czytać i przestałem, i to nie z powodu warsztatu (może bardziej tematyki). Ogólnie jakoś z góry zniechęca mnie twórczość "anonimowych" twórców i wolałbym, żebyście odpuścili publikację tekstów czytelników w tej formie. Bo forma to trochę nijaka: wymyśl temat i napisz o nim na jedną stronę. Za krótko, żeby rozwinąć ideę i szeroko podjąć dane zagadnienie, za długo, żeby traktować jako szybki strzał i luźne przemyślenia okołogrowe. No nie oszukujmy się, felietony to my czytamy głównie ze względu na autorów, bo interesuje nas, co mają do powiedzenia te konkretnie osoby. A taki tekst to, z całym szacunkiem do autora, przypomina mi trochę wypracowanie do szkolnej gazetki.
  9. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na aux odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Ostatnio widziałem: Rush (2013): dla tych, co nie pamiętają: "ten film o Formule 1 i Nikim Laudzie". Szkoda, że tyle lat go omijałem, chyba przez tematykę, która absolutnie mnie nie interesuje. No ale po tym poznać dobry film, że nawet o najbardziej obojętnym człowiekowi temacie opowie w sposób mocno angażujący i wręcz zachęcający do zgłębienia go. Są emocje, są ciekawe charaktery, dobre aktorstwo, efektowny montaż. Z tego co pamiętam to forum po premierze mocno się jarało, więc pewnie mało kto nie widział, ale standardowo: polecam. Wspaniała przygoda Billa i Teda: w pewnych kręgach klasyk, choć w Polsce jakoś tego nie dostrzegam, chyba nie bez powodu, bo w sumie to nic specjalnego. Jakbym miał to jakoś w skrócie podsumować, to napisałbym: mocny try hard. Może jakbym obejrzał mając 10 lat, to bym uwielbiał, ale teraz: meh. Piękna i Bestia: jeden z ostatnich klasyków Disney'a, którego nie widziałem, z tego, co pamiętam, to za dzieciaka to była bajka z kategorii "dla dziewczyn". Co mogę powiedzieć, oglądając to jako stary koń? Piękna animacja, historyjka raczej sztampowa, z momentami mocno dyskusyjnymi motywacjami bohaterów, no i atakowanie średnimi piosenkami co krok. Mimo wszystko dobrze się ogląda, również ze względu na charyzmatycznych bohaterów, też tych na drugim planie. Przy filmach jakoś nie lubię wystawiać. Liczę na skupienie się na treści OPINII.
  10. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Hubi. odpowiedź w temacie w SpartakuS
    Wycieczki to sobie można planować lasami, ale jak ktoś korzysta z roweru też jako środka transportu po mieście, to nie ma lekko. W Krk sieć DDR jest całkiem rozbudowana, ale nadal są rejony, gdzie w grę wchodzi tylko jazda obok smrodziarzy. Ba, niedawno trafiłem na odcinek, gdzie praktycznie w żaden sposób nie dało się jechać: korek na jezdni (tak wąskiej, że nie wchodziło w grę wyprzedzanie), brak ścieżki rowerowej, chodniki po 1,5 m szerokości. Stanęło na tym, że poprowadziłem rumaka kilkaset metrów po chodniku do najbliższego skrzyżowania i spierdoliłem stamtąd naokoło. W sumie z wycieczkami krajoznawczymi też bywa różnie, bo często za granicami miasta o ścieżkach można zapomnieć, a "kultura jazdy" kierowców samochodów też jakaś taka trochę gorsza się robi na wiejskich drogach. Wypad do takich Niepołomic (popularny kierunek w okolicach Krakowa) nadal jest mało komfortowy, bo dostępne opcje to albo jedna z najbardziej ruchliwych dróg krajowych (niedługo będą ścieżki, ale remont trwa już 5 lat i końca nie widać), albo półdzikie, zarośnięte wały nad Wisłą, albo jazda naokoło przez okoliczne wioski.
  11. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    @SlimShady odnośnie spoilera: głównie to będę pamiętał wkurwianie się przy kolejnych nieudanych próbach xD. Co człowiek to opinia, ale myślę, że u każdego duża rolę przy takich rankingach odgrywa sentyment/w co się więcej grało. Ja zacząłem od Ratcheta i to on do dziś jest moim numerem jeden z czasów PS2.
  12. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Sly 2: Band of Thieves W ramach akcji "trochę PS2, trochę PS4", po paru dobrych latach od zaliczenia jedynki (i czwórki). Cóż, trochę czuć, skąd wzięła się opinia, że Sucker Punch i ich flagowa seria to niestety druga liga jeśli chodzi o "maskotki" PS2. Poniekąd czuć tu też ich rosnącą zajawkę na robienie gier w otwartym świecie. Gameplay to taki trochę miszmasz mechanik, które można by nazwać mini gierkami, wrzuconych jako misje osadzone w dużym levelu: hubie (tych jest chyba 7, każdy to tak plus minus 2h grania). Poza tym głównie skradamy się i włazimy w różne zakamarki. Niestety, sterowanie (a właściwie system przyklejania się do przedmiotów, za które odpowiada osobny przycisk i jest dostępne tylko w przewidzianych przez twórców miejscach) daje czasem popalić i mocno można się zirytować spadając czasem na sam dół wielopoziomowego etapu. Bo te są mocno wertykalne. Sporo tu takich trochę upierdliwych motywów typu mało sensowne checkpointy etc., no ale składam to na karb wieku gry. Dosyć szybko wkrada się powtarzalność, mimo kierowania kilkoma bohaterami. Gra jest dosyć długa, co przy jej przeciętnej dynamice nie jest specjalną zaletą. Sympatyczni bohaterowie (szkoda, że w scenkach brakuje napisów, a żeby było ciekawiej, w przerywnikach na silniku gry już są), ładna oprawa to na pewno plusy, ale nie ma tu tego "czegoś". No w skrócie dla mnie to takie 6/10. Aha, miałem w pewnym momencie glitcha, przez którego nie byłem w stanie normalnie skończyć gry i musiałem użyć kodu na zmianę poziomu. Z tego co na necie wyczytałem, to w tym miejscu ludziom notorycznie się to przytrafiało. Co by nie mówić, potężna wpadka, szczególnie w czasach, kiedy nikt nie mógł uratować sytuacji patchem.
  13. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Figaro odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Her Story Kto "grał", ten może się domyślić, dlaczego. Kto nie grał: nie warto, bo to w sumie nie jest gra.
  14. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Halo killer to było hasełko na tamte realia, ale z punktu widzenia czasu mogę bez bawienia się w wojenki stwierdzić, że zwyczajnie lepiej się bawiłem grając w KZ 1-2 niż w Halo 1-2. Mówię tu o singlu oczywiście. Halo to był (patrząc z boku, bo w tym nie uczestniczyłem) fenomen w kontekście multi i tutaj nie ma co zakłamywać rzeczywistości, to była dominacja. No ale nie każdy bawił się w splita/online (szczególnie w 2001-2005), więc no czysto subiektywnie, po mnie to spływało. Co nie zmienia faktu, że seria miała swoje wady i skończyła w nie najlepszy sposób. Trochę szkoda, że Sony nie ma teraz swojego flagowego FPSa. Natomiast czysto wizualnie KZ2-3 to było cudo, i mówię to jako osoba nadrabiająca gry z PS3 dopiero w 2013.
  15. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Final Fantasy VII Remake Pisząc cokolwiek o tym tytule po prostu nie da się nie zacząć od zarysu "historycznego", osobistych odczuć względem oryginału. Dominują raczej dwie opcje : "to moja gra życia, zaliczona za dzieciaka na szaraku niezliczoną ilość razy" oraz "jakoś mnie ominęła i do Remake'u podchodzę z czystą kartą". No to u mnie jest troszkę pomiędzy: FF VII znam i przeszedłem w całości, ale było to całkiem niedawno, bo trochę ponad 2 lata temu. Siłą rzeczy nie mam więc do niej jakiegoś sentymentu, nie mam związanych z nią intensywnych wspomnień z młodości i z czasów ogólnej szajby (co nie zmienia faktu, że zachwyty i kult na przestrzeni lat mi się udzielił i pewne ikoniczne wydarzenia czy postacie siłą rzeczy w taki czy inny sposób poznałem), jednocześnie doświadczyłem, czym gra jest, poznałem fabułę i postacie no i w jakimś stopniu zrozumiałem, o co tyle krzyku (swoje 3 grosze wrzuciłem zresztą w tym topicu). Co mogę powiedzieć z tej, zdystansowanej wobec nostalgicznego ładunku emocji, pozycji? Że to bardzo dobra gra, sama w sobie. Ma kilka cech, których jakoś mi brakuje w wielu hitach kończącej właśnie żywot generacji, przede wszystkim oferuje poczucie uczestnictwa czymś wielkim (mimo bycia wycinkiem oryginalnej historii, do czego jeszcze nawiążę), brania udziału w przygodzie, podróży, zaangażowania w wydarzenia. Dostajemy ekipę świetnych bohaterów, których losy nas ciekawią, oglądamy epickie cutscenki (wpadające w zalatujący anime przesadyzm), słuchamy przepięknej ścieżki dźwiękowej. To wszystko zaadaptowane do w miarę nowoczesnych standardów gameplay'owych (również z pewnymi minusami tej adaptacji, choćby w postaci słynnych gejmizmów, takich jak powolne spacery, marniutkie elementy "platformowe"), przystępniejsze dla gracza, ale jednocześnie nie prostackie. Całokształt się udał, jednak poszczególne elementy mają zarówno cechy zasługujące na pochwały, jak i krytykę. Po pierwsze, system walki. Nowoczesny, satysfakcjonujący, łączący dynamikę real time'owego slashera/bijatyki/strzelaniny (w zależności od postaci), z rpgowymi naleciałościami i taktycznym sznytem. Ogólnie powiem: system mi się podoba, ale momentami drażnił. Na polu walki czasami występował mocny chaos, w czym udział miała też wariująca kamera i problematyczne lockowanie się na przeciwnikach. Denerwuje też głupota towarzyszy, motywująca do ciągłego przeskakiwania między nimi (co w skrajnych przypadkach i tak nie pomaga, kiedy np. chciałbym całą trójką schować się za zasłoną). Mimo aktywnej pauzy, wszystko dzieje się trochę za szybko. Na pewno lepiej czułem starcia 1 vs 1 albo 3 vs 1, niż ustawki ekipa na ekipę. Może to dlatego, że raczej nie grywam w RPGi, a może dlatego, że raczej w grach szukam efektywnych i szybkich sposobów na pokonanie przeszkód, co czasem może prowadzić do niecierpliwości wobec systemu (zwyczajnie nie lubię bawić się w porównywanie statystyk każdego itemu, czytanie taktyk i poradników na każdego wroga etc.), ale grając na normalu niektóre starcia sprawiały, że dłonie lekko się pociły, a parę razy po prostu zginąłem (zazwyczaj przy końcówce walki), nieraz zdarzyło się też, że ledwo udało mi się wygrać. Mam taką tezę, że system ma lekki handicap i w zależności od naszego skilla kieruje walką tak, żeby jednocześnie gracz czuł wyzwanie i miał wrażenie, że prawie zginął, z drugiej nie był sfrustrowany i zazwyczaj dawał sobie radę. No ale to takie luźne rozważania. W sumie efekt jest dobry, bo walki, szczególnie z większymi koksami, angażują i oferują jakieś wyzwanie. Generalnie starcia, szczególnie z bossami (których jest tu naprawdę dużo) są długie, co sprawia też, że trochę męczą. Mamy tu też do czynienia z, jak to ujął ktoś w PE, "gąbczastością" przeciwników. Paski HP są długie i spadają raczej powoli, a my sobie siekamy tysiącami ciosów i dziesiątkami spellów. Porażka po 20 minutach takiej sieczki, bo przeciwnik, którego już prawie zaciukaliśmy, odpala w ostatniej fazie jakiś z dupy atak robiący z nas miazgę, może wkurwić, głównie przez perspektywę powtórki żmudnych czynności (całe szczęście takie coś przeżyłem może ze dwa razy). Wiadomo, grunt to zastaggerować bydlaka po ówcześniejszym rozeznaniu, co na niego działa. No ale są wrogowie, o których gówno się dowiemy przy użyciu Assess i pozostaje poznawanie ich słabości metodą prób i błędów. Wszystko spoko, gdyby nie to, że do walki wchodzimy "z ulicy", z ustawionymi na potrzeby dotychczasowych okoliczności materiami, niekoniecznie idealnymi na nowego wroga. Efekt był taki, że nieraz wpadłem na arenę walki bez kulki, która jest fundamentalna dla danej walki (Domek bodajże bez Wind, no tak średnio było). Pozostaje męczyć się innymi sposobami albo poddać walkę i zmienić materie. Podobny problem mam z fabularnym przeskakiwaniem między postaciami, co łączy się znowu z przenoszeniem materii między nimi- upierdliwe. Jasne, teoretycznie mogę nakupić po kilka sztuk tych samych materii, ale raz, że poza wygodą (którą powinien mi zapewnić system) nie jestem do tego zmotywowany, a dwa, nie wszystkie można kupić. W 17 rozdziale ten problem staje się wręcz nie do zniesienia, bo mamy kilka takich przeskoków między ekipami. W ogóle 3/4 tego rozdziału do zaorania, chamskie rozwleczenie nudnymi walkami w nieciekawych miejscówkach, no niemiłe wrażenie na koniec. Oprócz walki głównie sobie chodzimy i rozmawiamy z ludkami, czasem bawiąc się w mini gierki (które, w przeciwieństwie do tych z oryginału, są całkiem sympatyczne i wjeżdżające na ambicję, no może poza tą z rozwalaniem pudeł). Mimo złudzenia pewnej wolności, wszystko jest raczej liniowe, co akurat dla mnie jest mocnym plusem. O dziwo, słynne side questy, z których zdarzyło mi się zakpić przed premierą, wcale nie okazały się najgorszym i najbardziej rozwlekającym rozgrywkę motywem. Ba, nawet chętnie je zaliczałem, choć uważam, że postaci trzecioplanowe to popelina i jak na taki potencjał Midgaru i lore, to wyszło to marniutko i potencjał został zmarnowany. Większy problem mam z rozwleczeniem epizodów stricte fabularnych. Mało znaczące miejscówki, które FF VII przebiegliśmy w parę minut (albo w ogóle ich nie było) zostały rozbudowane do pełnych chapterów, opierających się na raczej powtarzalnej, mało ekscytującej podróży po nijakich miejscówkach, szlachtując kolejnych mobów. Tutaj niechlubne wyróżnienie dla wspomnianego już rozdziału 17, epizodu na serwisowym obszarze górnego plate'a, kanały, cmentarzysko pociągów (za każdym razem, jak myślałem, że to już koniec, pojawiało się coś nowego). No ale da się to przełknąć, bo większość czasu po prostu dobrze się gra. Swoją drogą, pościgi też są trochę wydłużone na siłę. Jak zatem oceniam najbardziej chyba kontrowersyjną kwestię, czyli zrobienie ze stosunkowo małego fragmentu FFVII zabawy na co najmniej 40 godzin? No mam ambiwalentne uczucia. Nie będę rzucał hasłami o rozbudowanym demie czy dojeniu graczy (choć nie są one bezpodstawne, szczególnie to drugie), bo po zaliczeniu całości jestem w stanie powiedzieć, że sam pomysł nie był taki zły i generalnie dało się zrobić z tego niezłą, samodzielną przygodę. No ale mimo, że część dodatkowego contentu wypada spoko, tak niektóre elementy rozciągające są nadal mocno na siłę i zwyczajnie obylibyśmy się bez nich. Moglibyśmy się spotkać w połowie drogi i zrobić z Remake'u grę na 20-25h (plus opcjonalna zabawa w symulatorach, NG+ itd. dla chętnych), bardziej mięsistą, szybciej wydaną, po której czekalibyśmy na kolejny epizod trochę krócej (wiem, ktoś mi zaraz powie, że produkcja takich hitów tak nie działa). Albo przedstawić w pierwszej części większą część całej fabuły siódemki, kondensując poszczególne rozdziały (i w rezultacie skończyć np. w Junon). Koniec końców, znając już (choć nie pamiętając dokładnie) historię nie potrafiłem pozbyć się tego uczucia, że co bym nie zrobił i ile nie grał, to jestem na samym początku całości, i tak z Midgaru nie wyjdę i będę zostawiony z takim czy innym cliffhangerem na nie wiadomo jak długo. Łatwiej to chyba przełknąć jeśli nie zna się oryginału w ogóle. Parę słów o fabule ,w końcu to jedna z najważniejszych kwestii. Nie byłem jakoś mocno zachwycony historią w FF VII, ale zarzuty miałem bardziej wobec lekkiego miszmaszu wątków. Tutaj, z oczywistych powodów, wszystko jest bardziej spójne, ale do czasu. Tak czy siak, jest interesująco. Raz, że wiele rzeczy z siódemki już zdążyłem zapomnieć, dwa, że co krok wprowadzane są jakieś, lepsze lub gorsze, zmiany. Patrząc w miarę obiektywnie: dobrze, że nie jest to historia odtworzona 1:1, bo również stare wygi mogą zostać parę razy zaskoczone. No ale nie trzeba od razu robić rewolucji. Tak czy siak, jestem ciekaw, w jakim kierunku dalej to pójdzie, obstawiam, że mimo wszystko z grubsza przygoda będzie się rozwijać tak, jak było w FF VII, z okazyjnymi retconami takimi jak w Remake i może jakimś twistem zmieniającym spojrzenie na całość na koniec. Albo i nie, nie wiem xd. Oprawa: ogólnie mówiąc jest ładnie, a momentami pięknie. Mimo, że technicznie to nie czołówka generacji, to jednak design bohaterów, potworów i świata, efekty (światło i cząsteczki, miodzio) sprawia, że całokształt robi duże wrażenie. No i płynnniutko to działa (oczywiście w 30 klatkach). Jednocześnie są momenty (a raczej elementy), o których po prostu nie da się nie wspomnieć z lekkim zażenowaniem, bo strasznie kontrastują z resztą. Niektóre tekstury czy fototapeta w tle (żeby było lepiej, w jednym chapterze jest zdecydowanie gorszej jakości, niż w reszcie gry), ale też ogólny wygląd miejscówek: hubów, szczególnie za dnia, czy twarze i powtarzalność NPCów, to takie przykłady na szybko. Mimo wszystko mocniej niż brzydkie drzwi zapamiętam piękne modele głównych bohaterów, świetne przerywniki itd. Muzycznie jest rewelacyjnie, z nielicznymi przypadkami albo mało interesujących, nowych utworów, albo zepsucia starych. Ogólnie jednak wielki props za nowe, jednocześnie odpowiednio wierne aranżacje klasyków, zresztą niektóre dodatkowe kawałki też mi wpadły w ucho. Od wczoraj sobie słucham OST i jestem na trzeciej z bodajże sześciu płyt (ponad godzinę każda), więc jest tego ogrom, choć oczywiście część to wypełniacz albo powtórka z lekkimi zmianami. No także mimo pewnych wpadek podobało mi się, zarówno mięso, czyli gameplay, jak i ogólnie pojęty świat przedstawiony, historyjka i bohaterowie. Na liczniku miałem więcej godzin, niż np. w takim TloU2, a w przeciwieństwie do tamtej gry, tutaj ten czas zleciał mi (poza wymienionymi wyjątkami) jakoś szybciej, nie odliczałem do końca. Wyobrażam sobie, jakie wrażenie musi taki tytuł robić na ludziach, którzy na siódmym Fajnalu się wychowali i trochę im tego zazdroszczę, bo dostać taki "prezent" to naprawdę coś wyjątkowego. Nie dziwię się patrzeniu przez różowe okulary i rzucaniu w oceniaczkach dyszkami. Cóż, może doczekam się kiedyś podobnego odświeżenia któregoś z osobistych klasyków, ale mam wrażenie, że ciężko będzie o taką skalę, choćby to był ukochany MGS (który zresztą remake'u się już doczekał). Nie czekam z ręką w majtach na Part 2, ale na pewno w swoim czasie (jeśli w ogóle się pojawi xd) go zaliczę. Ode mnie 8/10.
  16. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na aux odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Z nowości ostatnio widziałem: Palm Springs: całkiem sympatyczne kino, łączące wątki "sci-fi" (motyw dnia świstaka: pętla czasu i powtarzający się dzień) z, nazwijmy to, obyczajówką. Fajnie skonstruowani główni bohaterowie (nawet laska o dziwo mocno nie irytuje, co jak na dzisiejsze standardy jest coraz rzadsze), kilka zabawnych momentów i sensowne "przesłanie". No i przyjemnie się to ogląda pod względem czysto wizualnym, to chyba zasługa tych letnich (mimo listopada) scenerii. Swoją drogą mocno zaskoczył mnie wiek aktorów wcielających się w główną parkę. The Little Things: czyli wspomniany już parę postów wyżej thriller z Denzelem w roli podstarzałego policjanta "z przeszłością", Rami Malekiem jako młodym, ambitnym karierowiczem i Jaredem Leto na drugim planie. I to ten ostatni jest najmocniejszym punktem programu. Sceny z nim najmocniej przykuwają uwagę (bo w pozostałych momentach przyznam szczerze, że czasami robiło się nudnawo i zwyczajnie łapałem się na myśleniu o czymś innym, niż intryga), trochę szkoda, że jest go w sumie niewiele i pojawia się dosyć późno (a może i nie szkoda, czasem mniej=więcej). Poza tym, jak wspomniałem, trochę zamułka i czasami mocno naciągane zagrywki fabularne (mam wrażenie, że scenarzyści uderzyli w akcję w latach 90 żeby sobie trochę ułatwić zadanie- technologia i te sprawy) . Plus za zakończenie. Ze starszych filmów; Wszyscy ludzie Prezydenta: jak nieraz wspominałem, moja tolerancja na starocie kończy się jakoś w okolicach lat 70, więc tutaj jesteśmy na granicy. Czuć zupełnie inny niż obecnie styl kręcenia i produkcji filmu, mimo, że to hollywoodzki hit. Z perspektywy przeciętnego widza nowożytnego ma to pewne plusy i minusy. Atmosfera jest specyficzna, w filmie praktycznie nie ma muzyki. Za to sposób odgrywania ról, szczególnie w wykonaniu Redforda i Hoffmana, jest godny największych pochwał. Dialogi są bardzo autentyczne, wręcz naturalistyczne. Osobna kwestia to sama historia: jak wiadomo (lub nie), film dotyczy śledztwa dziennikarskiego związanego z aferą Watergate. I dotyka tej sprawy w sposób szczegółowy (jak na warunki dwugodzinnego filmu oczywiście) i skrupulatny. Nazwiska polityków, wydarzenia w Stanach i poza nimi, nastroje społeczne: to wszystko jest rzucane mimochodem, w założeniu: widz powinien to kojarzyć. Nie da się zaprzeczyć, że intryga jest wciągająca, ale jednocześnie uważam, że odbiór filmu przez widzów spoza USA (nie mówiąc o czasie powstania, w końcu w momencie premiery to był gorący temat) siłą rzeczy jest zdystansowany. Produkt swoich czasów. Pan i Pani Smith: taki tam akcyjniaczek zmieszany z elementami komediowymi i obyczajowymi, który można obejrzeć klasycznie "do prasowania". Spodziewałem się trochę bardziej (mimo fabularnego punktu wyjścia) przyziemnych wydarzeń, a dostałem momentami akcje zahaczające wręcz o komiks. Ma to swój urok, bo nie jest nadęte i na serio, ale koniec końców nie byłem jakoś mocno zadowolony. Jakby zmienić trochę proporcje i rozwinąć spokojniejsze momenty kosztem przeciągających się strzelanin, to wyszłoby to filmowi na dobre. Angelinę widziałem niedawno w Changeling (który mocno polecam) i aż ciężko mi uwierzyć, że to ta sama aktorka, bo tutaj wypadła jak dla mnie nienaturalnie i niezbyt przekonująco. Może w okolicach premiery bym się jarał.
  17. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Soul odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Najmocniejsze 5/10 2021 roku? Jest możliwe. MK jako marka mi lotto, wiadomo, że jakiś sentyment jest, no ale nie mam hajpu. Chociaż Sub Zero i Scorpion zawsze na propsie i ich pojawienie się w zwiastunie od razu +10 pkt. do uwagi. Sceny walki najbardziej cool zabijaków na pewno będą spoko. CGI momentami mocno słabuje.
  18. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na MYSZa7 odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Też niedawno odpaliłem, zaliczyłem tylko pierwszy level (znany niektórym z dema w N+), no i dobrze się w to gra, nie ma co. Brakuje mi tylko mocno jakiegoś sprintu, no i z płynnością bywa różnie.
  19. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Perez odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    Sentymenty sentymentami, sam z Extrimem jestem ponad 20 lat i nie wyobrażam sobie, żeby go zabrakło, ale to mimo wszystko produkt, a czytelnicy to klienci. Także no nie mówię, żeby się obrażać na Pereza, Rogera czy kogokolwiek i "za karę" przestać kupować w ogóle PE, ale koniec końców nabywam pismo, bo chcę je sobie poczytać (owszem, wspierając przy tym twórców, bo przecież zaraz mi ktoś wyjedzie, że mogę poczytać w Empiku), więc w moim przypadku prenumerata odpada i uważam, że tkwienie w takim układzie, kiedy on ewidentnie nie działa, jest zwyczajnie dziwne, już nie mówię o kupowaniu pisma drugi raz xD (nie wiem jak teraz, ale kiedyś na końcu był podany nr konta redakcji, róbcie po prostu regularną wpłatę charytatywną i będzie z głowy). Bo pisanie, że w sumie recki są w necie, felietony mogę czytać z opóźnieniem, a tak w ogóle to kupuję dla wsparcia branży bo i tak mam wszystko w necie, to dla mnie taka trochę racjonalizacja niezbyt prawidłowej sytuacji.
  20. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Sylvan Wielki odpowiedź w temacie w PS5
    Gierka przyjemna, ale tak jak mówi Figaro, najgorsza z pełnoprawnych (bo jakichś eksperymentów typu tower defense nie liczę) części serii. Gameplay nawet spoko, ale całość ma mimo wszystko niewiele wspólnego z jedynką, której remakem jest. W sumie apogeum drogi, jaką Inscomniacy obrali po zakończeniu trylogii z PS2: nastawienie na generyczne strzelanie, fabuła i dialogi bez ikry, w stylu sztampowych animacji kinowych Dreamworks, generyczne areny, powycinanie contentu (całych planet!) etc. Mocne meh. A tu jeszcze za tą oczywistość go minusują xD. Co do Rift Apart, to jest mi z oczywistych przyczyn mocno obojętne, ale lekko prychłem pod nosem widząc zawartość, za jaką trzeba dopłacić 50 zł xD.
  21. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na MBeniek odpowiedź w temacie w Mass Effect
    Jak wyżej. Poza tytułami, w które w ogóle nie grałem w ich pierwotnych wydaniach, nigdy nie wydałem złotówki na jakikolwiek remaster (nie liczę trylogii Crasha, bo to remake), ale tutaj chyba zrobię wyjątek. Kocham tę trylogię, ostatnią część skończyłem prawie 8 lat temu, więc chyba najwyższy czas, żeby sobie odświeżyć całość (chociaż zaliczając bodajże piąty playthrough dwójki w celu uzyskania idealnego zakończenia miałem wrażenie, że chyba nigdy już tej gry nie odpalę xd). Graficznie nic tu szału nie robi na razie (porównania do wersji z X360 mogą sobie darować, ja grałem na PC i nie wyglądało to dużo gorzej), ale wizja sensownych zmian w gameplay'u mocno drewnianej jedynki brzmi świetnie. Wszystko w ładnym pakiecie z DLC (wszystkie ograłem, ale dla osób, które z różnych przyczyn ominęła ta przyjemność, to ta edycja tym bardziej jest must havem). To. Też grałem od początku z DLC i patchem, więc końcówka miała jakieś ręce i nogi (choć i tak mnie nie usatysfakcjonowała), również za sprawą Lewiatana, a całość była po prostu dobra. Osobiście spełniły się moje oczekiwania co do samego trzonu gry, czyli latania po galaktyce i zbierania ekipy do spuszczenia wpierdolu Reaperom. Trochę czuć krótki czas developingu (z i tak przekładaną premierą o ile pamiętam) i wepchnięty na siłę multi, ale i tak było fajnie.
  22. Wklejać nie będę, ale u mnie licznik pokazał: Sekiro: 99h (wydaje mi się, że to trochę zawyżony wynik, ale w sumie jest to możliwe) RDR2: 79h Days Gone: 54h
  23. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Daffy odpowiedź w temacie w PS4
    Jak dla mnie No a tak czysto emocjonalnie to zwyczajnie mocniejsze i lepsze zakończenie.
  24. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w SpartakuS
    Macham coś tam w domu, ale forma jest chujowa. Niedawno jeden ziomek zaczął kompletować jakiś sprzęt do piwnicy i zacząłem do niego wpadać, od razu poczułem większą motywację i frajdę z treningu, no ale to nadal dalekie od normalności. Wiem, że poprzez różne kombinacje, korzystanie z większych siłowni w mieście nie stanowi tak naprawdę problemu, ale raz, że wygodny jestem i nie chce mi się kombinować, dwa, nie mam obecnie "nastroju" na wbijanie się na nową miejscówkę i do nowych ludzi, a trzy, zwyczajnie mi się to nie opłaca finansowo (pojedyncze wejścia są po prostu drogie). A wisienką na torcie jest zamknięcie mojej wieloletniej pakerni na amen. No posypało się wszystko w temacie.
  25. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Nie no panowie, musimy to sobie uplastycznić: czekanie na jakąkolwiek promocję na PS4 mija się z celem, rynek zwariował całkowicie. Nie oszukujmy się, minął czas, w którym opłacało się szukać nówki. Byłem w identycznej sytuacji w związku z PS3 pod koniec 2013, sklepowe miały mocno zawyżone ceny (i zazwyczaj latały w jakichś chujowych bundlach), a używek wolałem unikać. Tam jeszcze dochodziła kwestia wyboru między Slimem a tandetnym Super Slimem z 12GB dyskiem xd. Koniec końców wziąłem jakąś używaną Slimkę z przedłużoną gwarancją, ale obiecałem sobie, że ostatni raz bawię się w takie kombinacje. I to samo polecam Mejmowi.