Skocz do zawartości
View in the app

A better way to browse. Learn more.

Forum PSX Extreme

A full-screen app on your home screen with push notifications, badges and more.

To install this app on iOS and iPadOS
  1. Tap the Share icon in Safari
  2. Scroll the menu and tap Add to Home Screen.
  3. Tap Add in the top-right corner.
To install this app on Android
  1. Tap the 3-dot menu (⋮) in the top-right corner of the browser.
  2. Tap Add to Home screen or Install app.
  3. Confirm by tapping Install.

kotlet_schabowy

Użytkownicy
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kotlet_schabowy

  1. Jako że kończę powoli czytanie nowego numeru, a afera twitterowa już ucichła, to parę słów ogólnej oceny: no nie za ciekawa lektura to była i w ogóle od kilku miesięcy mam wrażenie jakiegoś spadku poziomu. Oczywiście z magazynem zawsze było i będzie tak, że każdemu nie dogodzisz, i to, o czym jeden ma ochotę czytać, drugiego całkiem nudzi, no ale trudno, ocena z zasady jest subiektywna. Od jakiegoś czasu mamy w PE lekki przesyt tematów : a) moocno okołogrowych ("snajper") b) retro w wydaniu niemal antycznym jak na naszą branżę (lata 70/80 to, mimo średniej wieku czytelników, jednak mocna prehistoria, szczególnie w kraju, w którym w tamtych czasach z oczywistych powodów granie nie było aż tak powszechne i mam wrażenie, że niewielu czytelników ma jakiś mocniejszy sentyment do tego okresu). c) wątek automatów, na czele z mocno oderwanymi od typowych giereczek wideo pinballami etc. Forma też stała się jakaś taka, nie wiem, mało atrakcyjna. Np. artykuł o Metroidzie: tu się nie przyczepię do treści, ale prezentacja trochę zniechęcająca. Kiedyś dział retro był moim ulubionym, a wszelkie przeglądy czy historie serii/deweloperów czytałem jednym tchem. Ostatnio jest z tym słabo. Kolejna sprawa to "klęska urodzaju" recenzji (tak, z tymi na 1/3 strony na czele). Tytuły absolutnie przeciętne i raczej przemykające bez większego echa (no mówiąc wprost noname), na które aż szkoda czasu recenzentów. No i tak od jednego działu do drugiego i doszło do tego, że pół numeru tylko przeglądam/zaczynam czytać i rezygnuję po akapicie/czytam z braku laku. Postarałem się przedstawić w tym poście konkrety na podstawie najnowszego numeru, ale ogólnie mógłbym ująć to tak, że od jakiegoś czasu "coś tu jest nie tak" i zwyczajnie pismo jako całość ma zniżkę formy. No trochę mi się ulało, ale podobno redakcja ceni feedback, więc oto jest. Kupować PE pewnie w najbliższym czasie i tak nadal będę, trochę już siła przyzwyczajenia, no i obecnie to jedyne papierowe pismo, które jeszcze regularnie nabywam, ale patrząc czysto pragmatycznie to coraz mniej mi się to po prostu "opłaca".
  2. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Nsp temat w SpartakuS
    Jak chodziłem na siłkę, to robiłem, przez jakiś czas było to u mnie nawet podstawą ćwiczeń na brzuch, ale odkąd nie mam dostępu do wyciągu, to odpuściłem i w sumie nie tęsknię. Ostatnio stawiam tylko na ćwiczenia w zwisaniu na drążku (własny "freestyle'owy" program) i mam wrażenie, że efekty są dużo lepsze, niż wcześniej. Tylko wysiłkowo strasznie daje w kość, no i męczy też przedramiona.
  3. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Nsp temat w SpartakuS
    To ja jeszcze od siebie dodam, że jak już rozmawiamy o wariantach francuza na trica, to ja polecam taki z leżeniem na plecach na ławce (w ostateczności można nawet na podłodze, odpowiednio kontrolując ruch, co zresztą czasem z braku laku uskuteczniam). Osobiście uważam to za fundament rozwoju łapy i jak tylko z jakichś przyczyn odpuszczałem to ćwiczenie, to dosyć szybko straty wizualne były widoczne. Siedząc wolę prostowanie jednorącz, dwiema rękami ze sztangą bardzo trudno utrzymać łokcie w miejscu, nie ryzykując przy tym nadwyrężenia stawów barkowych. A ściąganie linki jest wg mnie doskonałym ćwiczeniem uzupełniającym, czy, jak to się mówi, dobijającym na koniec. Niewielki ciężar, powolny ruch i CZUCIE mięśnia.
  4. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    O tak, fajna to gierka była i całkiem innowacyjna (zresztą w tamtych latach co drugi tytuł czymś zaskakiwał gameplay'owo), przede wszystkim za sprawą patentu z morale ekipy (krótego odpowiednio mocny spadek skutkował ześwirowaniem kompanów). Klimat był mocny, no i gra fajnie wyglądała i była zoptymalizowana (przede wszystkim zapamiętałem ją dlatego, że to była jedna z ostatnich nowości, jaka poszła na moim pierwszym kompie). Mimo, że w okolicach premiery raczej nie miałem jeszcze zaliczonego filmu, to trailer dorzucany do któregoś z PCtowych magazynów skutecznie mnie nakręcił: Koniec końców, gry nie ukończyłem chyba nawet w połowie, co jak na tamte czasy było u mnie dosyć częste, szczególnie w przypadku PC xD. No ale człowiek był młody, gier było dużo, wiadomo jak to było.
  5. Przecież to już się dzieje, o ile mnie pamięć nie myli to na jedną z celebrytek, która chwaliła się szybkim powrotem do wysportowanej sylwetki po ciąży, wylała się fala komentarzy uciemiężonych, obrażonych jej dobrym wyglądem ulańców, no bo przecież jak to tak szczuć ludzi i tworzyć "fałszywą" wizję rzeczywistości, w której MOŻNA dobrze wyglądać? Ogólnie środowisko "tolerancyjnych" znane jest ze swojej kosmicznej hipokryzji i odwracania wartości do góry nogami. Nie jest wartością zdrowie i estetyczny wygląd, tylko udawanie, że niezdrowe życie też jest ok, bo fundamentem ich istnienia jest dobre samopoczucie, nawet fałszywie wykreowane (kosztem zaklinania rzeczywistości i wymuszania na całym świecie danych postaw). A najlepsze jest to, że takie osoby zazwyczaj nie mają żadnych zahamowań wobec szydzenia z kurdupli, prawiczków, niezaradnych facetów etc. (generalnie zazwyczaj z mężczyzn). Ale to już odpływając trochę od tematu. W ogóle niesamowite w całej tej sytuacji jest to, jak szybko i niespodziewanie dotarły do nas (i to do dosyć mimo wszystko niszowego miejsca, jakim jest ostatni papierowy magazyn o gierkach konsolowych, bo przecież gdzie PE a gdzie np. program rozrywkowy w dużej telewizji?) trendy i zwyczaje znane do niedawna głównie z tzw. zgniłego Zachodu, twitterów, redditów, resetery i innych miejsc aktywności płatków śniegu. A tu proszę, Polska już taka światowa, szkoda, że w tych negatywnych aspektach. To jest właśnie sedno problemu. To, że nagle, niemal z dnia na dzień, znaleźliśmy się (Wy jako twórcy, my jako czytelnicy) w jakimś absurdalnym miejscu i czasie, gdzie do tej pory okazji do podobnej dramy było pewnie już tysiąc (a narzekanie na poziom humoru w PE to wątek powracający od przynajmniej dwóch rednaczów). No tyle, że wtedy to się kończyło tam, gdzie powinno: na wyrażeniu swojej opinii, ewentualnie ustosunkowaniu się pismaków na forum lub w piśmie. A teraz dochodzi do jakiejś absurdalnej w skali afery, kończącej się przeprosinami. Chyba ostatnia taka sytuacja to było dystansowanie się od legendarnej już recki MGS2. Przecież nawet stronę dalej mamy konsolometr, do którego też można by się dojebać, że pokazuje toksyczną męskość, no bo podrywanie kobiet (przede wszystkim przez nieatrakcyjnych facetów) to już prawie jak gwałt. Wydaje mi się, że problemem jest przykładanie za dużej uwagi do danego medium, w tym przypadku twittera. No obiektywnie patrząc, jakiś anonimowy nick z kilkoma setkami obserwujących nie jest ani ważną, ani opiniotwórczą, ani wpływową osobą, więc czemu przejmować się tym, co on pisze, bardziej, niż postem na FPE albo komentarzem na PPE? W moich oczach trochę tymi przeprosinami tracicie, bo nie chodzi już o jakąś tam "walkę" lewak/prawak, postępowiec/konserwa, grubas/sportowiec. Tu chodzi o uginanie się przed grupą histeryków, która będzie w swojej krucjacie zapędzać się w coraz głębsze odmęty absurdu, skoro raz się pokazało, że ich krzyk ma na Was bezpośredni wpływ. Takie miejsca jak twitch (gdzie z jednej strony można świecić niemal gołym tyłkiem i na tym zarabiać, a z drugiej zabronione jest używanie określenia "blind playthrough", bo może urażać niepełnosprawnych xD) pokazują, jaki klimat zaczyna panować w branży i szkoda by było, żeby to samo dotarło i do PE. Nierealne, u takich "lasek" samoocena (wbrew pozerskim wpisom na TT) wyjebała mocno w górę i mimo wątpliwej urody, nie zniżyłaby się do poziomu takiego nerda. Raczej przygotuje nam potężny felieton z którego dowiemy się, czemu to my jesteśmy źli, on dobry, a afera była potrzebna.
  6. Kwestia czasu (a może już to się dzieje, w końcu szpiegów tu na pewno mają), aż ktoś z tego przewrażliwionego towarzystwa zaglądnie na forum i zacznie wyciągać posty, będzie kolejne pękniecie dup, tym razem z powodu "toksycznej, mizoginicznej grupki DZIADERSÓW na zapomnianym forum magazynu". Jeszcze trochę i forum stanie się niewygodne dla wizerunku pisma. Podobnie (chyba, mogę się tylko domyślać) stało się z forum KMF, do którego link wyleciał ze strony-matki, film.org. No ale tam antysyjonizm, podjarka bronią palną, delikatny (lub nie) szuryzm i apoteoza męskiego kina akcji lat 80 to codzienność, więc dla portalu, który polega na sponsorach raczej było to niezbyt fortunne towarzystwo xD.
  7. Miałem pochwalić za to, że PE wrzuca sobie do numeru co chce i ma wyjebane na szczekających kryptofanów cenzury, którym wiecznie wszystko nie pasuje, ale jeszcze nie zdążyłem kupić nowego numeru, a już jakieś przeprosiny latają po necie xD. Zrozumcie, że takim zachowaniem ("w sumie nic złego nie zrobiłem, ale i tak przepraszam, bo ktoś się pewnie czuje urażony") daje się właśnie takim ludziom, jak te płaczki z twittera, sygnał, że mają rację i przesuwa granicę tego, co wolno, a czego nie, świadomie lub podświadomie wprowadzając autocenzurę (bo przecież rysownik i rednacz za miesiąc się trzy razy zastanowi, czy wrzucić dany komiks/opinię do numeru) a to jest chora sytuacja.
  8. @maciucha ja mam coś takiego, tyle, że ja miałem dofinansowanie z NFZ na określony rodzaj ortezy, więc nie miałem ich zbyt dużo do wyboru, w rezultacie dałem jakieś 20 zł. Dosyć wygodnie nosi się w bucie (zarówno niskim, lekkim, jak i trekkingowym). Nosiłem ją parę miechów po kontuzji, ale tylko na jakieś wycieczki górskie, dłuższą jazdę rowerem etc. i swoją funkcję spełniała, no ale jest to mimo wszystko dosyć delikatne usztywnienie. https://helpik24.pl/stabilizatory-ortezy-i-opaski-na-lydke-kostke-i-stope/900-stabilizujaca-orteza-stawu-skokowego-malleo-dynastab-2350-03-thuasne.html W ogóle, ponad rok minął od skręcenia kostki i przymusowej przerwy w ćwiczeniach nóg (która się przeciągnęła w związku z pandemią), ale powiedzmy, że od początku 2021 robię już normalnie przysiady etc. i mam taki problem, że nadal czuję, że jedna noga przejmuje część pracy drugiej, mimo, że już nic mnie nie boli, ot podświadomie wyrobił się nawyk przenoszenia ciężaru na jedną stronę. Wkurwia mnie to mocno, bo po treningu (a czasem nawet w trakcie) czuję zdecydowanie większe zmęczenie/ból jednej nogi, no i w rezultacie pogłębić to może dysproporcje w rozwoju mięśni (a szerzej patrząc, może to źle wpłynąć na całą sylwetkę). Przechodził ktoś z Was coś takiego, macie jakieś rady, jak "wyrównać" pracę nóg?
  9. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Nsp temat w SpartakuS
    Po dwa ćwiczenia na duże partie 3 razy w tygodniu? No nie powiem, przy dobrej regeneracji może i ma to sens, ale 1,5h samego treningu to sporo i taki program oznacza duże zapotrzebowanie energetyczne, szczególnie jak zaczniesz dorzucać ciężaru/powtórzeń. Przede wszystkim jednym z fundamentów FBW zawsze była wymiana ćwiczeń w poszczególnych treningach. Dziś zrobiłeś wiosło, to pojutrze zrób martwy, a na następnej sesji podciąganie. A jak chcesz się trzymać jednego zestawu, to przynajmniej zmień go całkowicie po kilku tygodniach. No i może przemawia przeze mnie tradycja/przyzwyczajenie, ale 8 powtórzeń w serii to dla mnie ogólnie mało (jasne: zależy od ćwiczenia i zmęczenia), no chyba, że na jedną z ostatnich serii. Ale takie ćwiczenia, jak unosy na kaptur czy barki to raczej przyjęło się, że lepiej porządnie wymęczyć mniejszym ciężarem, ale wieloma powtórzeniami, niż robić do odcięcia dużym obciążeniem. Jak miałbym coś sugerować, to ciężkie, wielostawowe ćwiczenia proponowałbym robić stosunkowo dużym ciężarem w mniejszej ilości powtórzeń, a pozostałe na odwrót (rozpiętki). Osobiście nie lubię FBW, robię go w ostatnich miesiącach z czystej konieczności, ale i tak trochę go sobie dostosowałem pod siebie i w rezultacie robię mieszankę splita i fbw xD. Nie czuję odpowiedniego zmęczenia mięśni w takim trybie, mam za mało czasu w jednej sesji, żeby swobodnie zrobić wszystko do końca (tracą na tym łydki, przedramiona, kaptury, brzuch). No chyba, że bym spędził właśnie ze 2h na siłce, ale to bez sensu. Dlatego po wakacjach zamierzam wrócić na normalną siłkę i zapierdalać "sebixowy split", bo w tym się najlepiej czuję i progresuję i mądrości internetowe tego nie zmienią.
  10. Zacznijmy od tego, że pracownicy za kasą mają zwyczajnie wyjebane na ~tysięcznego w tym dniu klienta i to, co on kupuje xD Ten wątek to się ciągnie (bardziej lub mniej żartobliwie) przynajmniej od 2003 i właśnie słynnej okładki z Marianem (bodajże numer 63, chyba też pierwszy z lakierowaną okładką).
  11. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Figaro temat w CD Projekt Red
    Dla mnie najgorsze jest to, że mam zajebistą ochotę na tę gierkę biorąc pod uwagę całe jej założenia, no ale serce jedno a rozum drugie: mam tylko PS4 i po prostu nie ma sensu sobie psuć zabawy, choćby gra kosztowała 40 zł, bo już nawet w tytułach, które obiektywnie są całkiem spoko działające, odczuwałem braki w mocy mniej lub bardziej psujące zabawę (na czele z długimi loadingami). A co gorsza, nawet jakbym miał PS5 to i tak szału by nie było, bo łatki next-gen ani widu ani słychu. No zjebali sprawę.
  12. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Hellblade: Senua's Sacrifice No zawiodłem się i mimo, że kupiłem gierkę w "historycznie niskiej" cenie na PSN, to i tak momentami mi było trochę szkoda kasy. Grałem w sesjach po godzinie dziennie, a i tak mi się dłużyło, co chyba jest najgorszym podsumowaniem całej przygody (całe szczęście stosunkowo krótkiej). Szkoda tym bardziej, że lubię czasem taką "samograjową" odskocznię, a ze względu na tematykę miałem pewne oczekiwania wobec gry. Przede wszystkim wszystko jest tutaj okropnie powolne, ociężałe i ślamazarne. No nie lubię takiego gameplay'u i nikt mi nie powie, że taki urok symulatorów chodzenia etc., bo twórcy jednak wyraźnie aspirowali do czegoś więcej. Zagadki oparte na dwóch-trzech patentach szybko robią się (w ramach danego "epizodu") powtarzalne i męczące, a całość sprowadza się czasem do latania w te i wewte po planszy i szukaniu sposobu na przejście dalej ("podświetlenie" run). Krytykowaną często walkę przyjmowałem mimo wszystko jako przyjemne urozmaicenie, bo mimo prostoty systemu i, a jakże, toporności ruchu (cały czas miałem wrażenie, że każda moja akcja ma sporego laga), mieczem ciachało się całkiem sympatycznie i potencjał w tym względzie był całkiem spory. Inna kwestia to prezencja: gra wygląda pięknie i abstrahując od tego, że na taki przepych można było sobie pozwolić za sprawą ograniczonych, korytarzowych leveli, to efekt końcowy może zachwycić i czysto powierzchownie patrząc to jeden z piękniejszych tytułów ubiegłej generacji, co więcej działający cały czas płynnie (framerate ma chyba unlocka, bo w niektórych rejonach plansz skakał widocznie powyżej 30 fps). Muzyka miała momenty, ale niestety tylko momenty, jakoś jej mało. Za to udźwiękowienie (oczywiście na słuchawkach, zresztą niemal zawsze tak gram) to rewelacyjna robota, szczególnie na początku, kiedy się jeszcze przyzwyczajamy. Głosy dochodzące z różnych stron z różnym natężeniem nieźle podkreślają atmosferę i tracenie zmysłów. Tu przejdę do kolejnej, jednej z najważniejszych kwestii, czyli fabuły i całego pomysłu na przedstawienie zaburzeń psychotycznych. Za samą ideę i jej formę przedstawienia (znawcą tematu nie jestem, choć trochę się nim interesuję, ale film dokumentalny zawarty w grze ładnie pewne rzeczy pokazuje i widać, że twórcy podeszli do tematu naprawdę poważnie i profesjonalnie) duży plus. Szkoda tylko, że jest to włożone w realia i mity ludów północy, którymi jakoś się nie jaram i mimo obecności w coraz większej ilości dzieł popkultury, nadal są dla mnie bardzo chaotyczne i po prostu niezbyt ciekawe. To tak czysto subiektywnie, choć rozumiem, że to nie był całkiem przypadkowy wybór. Sama historia mnie jednak nie wciągnęła. Czyli gameplay'owo marnie, przedstawiona fabuła też niespecjalna, propsy za poważne, interesujące w formie i nadal raczej rzadko spotykane przedstawienie choroby psychicznej oraz warstwę wizualną. Dziwny twór, który na pewno zyskałby dużo na rozwinięciu trzonu zabawy i dwójka ma szansę stać się czymś bardzo dobrym, jeśli twórcy pójdą w odpowiednim kierunku. Ale ja jej wyczekiwać nie będę.
  13. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Ukukuki temat w Seriale
    Wpadłem trochę przypadkiem na ten temat, nakręciliście mnie swoimi postami na to Banshee i po pilocie jestem lekko, delikatnie mówiąc, zawiedziony. Pomijając sam absurdalny pomysł wyjściowy, to takiego natężenia klisz "kina akcji" na godzinę serialu dawno nie widziałem. Pościgi, strzelaniny (w biały dzień na środku skrzyżowania, bez przypału), sidekick Azjata-haker o nieokreślonej orientacji, bandzior z ruskim akcentem, złowieszczy boss-podstarzały, siedzący w cieniu gangster, barman z przeszłością, zbuntowana nastolatka, odwracanie się plecami do wybuchu, nie no jest wesoło xD. Jak zobaczyłem akcję z przewracającym się autobusem sunącym po ulicy, to po cichu liczyłem, że to jakiś sen głównego bohatera czy coś w tym stylu xD. Nie chcę zrzędzić, bo może serial w swojej kategorii jest spoko, nie wszystko musi być realistyczne i mieć kija w dupie, no ale jak rzucacie tutaj tym tytułem na luzie obok SFU to jednak oczekiwałem czegoś innego. Nie wiem, czy dokończę, dam szansę jeszcze paru odcinkom. Ehh coś nie mogę trafić ostatnio na naprawdę zadowalający serial, a prawie cały kanon mam już zaliczony.
  14. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Hubi. temat w SpartakuS
    Jakbym miał w obecnych warunkach pogodowych zrobić coś więcej, niż przejażdżka do sklepu albo na siłkę, to bym chyba dostał udaru. Za to w poniedziałek strzeliłem niecałe 70km (w obie strony) na południe od Krakowa, więc co chwilę na zmianę górka i zjazd. O ile w momencie podjazdów momentami miałem wrażenie, że ledwo dycham, tak w skali całego wyjazdu czułem się kondycyjnie dobrze, a nogi nawet się nie zakwasiły. No ale generalnie w moim rejonie jakiekolwiek ciekawsze trasy do 100km wiążą się z mocniejszymi przewyższeniami i szczerze mówiąc zniechęca mnie to czasami, co gorsza ciężko o spokojne trasy, a najszybsza droga prowadzi zazwyczaj jakąś śmierdzącą krajówką. Chętnie bym sobie strzelił jakiś większy wypad po płaskim, wybrzeże i te sprawy.
  15. Przede wszystkim marne nowe postacie zepsuły trochę scenariusz. W jedynce groteska i ogólnie mówiąc klimat był z grubsza podobny, ale tam działało to jakoś lepiej, wszystko wydawało mi się bardziej spójne, miałem wrażenie jakbym brał udział w ciekawej przygodzie z ekipą, którą lubię i coś mnie łączy. W TNC, z małymi wyjątkami, za bardzo tego nie odczułem. Natomiast te słynne "rozterki" Blazko to w ogóle mnie nie drażniły i nawet nie jestem w stanie sobie zbytnio przypomnieć, co tam mogło być problemem. A gierka generalnie świetna.
  16. Nie no dodatki do ME2 są już naprawdę dobre, zarówno ilościowo, jak i jakościowo (abstrahując od tego, że niektóre to chamsko wycięty content z podstawki, wepchnięty ludziom do preorderów). Dwie dodatkowe postacie (w tym potężny Zaeed) ze swoimi lojalnościówkami (u Kasumi fajna odmiana od kosmicznych scenerii i odwiedziny ziemskiej kolonii), do tego rewelacyjny epizod z Shadow Brokerem i mniej emocjonujące, ale mające swoje momenty Arrival i Overload. Jak dla mnie mocny pakiet.
  17. Ogólnie słabe te DLC w jedynce, no ale poznajemy w nim Batarian, więc z punktu widzenia lore warto zaliczyć.
  18. Citadel DLC to cymesik. Cudownie siadło jako ostatni dodatek i jednocześnie ostatnie spotkanie z całą ekipą (fakt, fabularnie wciśnięty przed końcówkę wątku, ale to szczegół). Oczywiście grunt to podejść do niego z dystansem i nie wczuwać się w sens tej mini historyjki, bo chodzi tu o masę easter eggów, cameo, pogawędki z każdym z bohaterów i bekowe teksty na imprezie. O ile po samej trójce nie miałem takiego "growego kaca" jak po skończeniu ME2, tak zaliczając Cytadelę poczułem przez chwilę ten klimacik, jakkolwiek śmiesznie to może brzmieć, pożegnania ze starymi znajomymi.
  19. No sroga projekcja milordzie. Co do reszty to nie chce mi się odnosić po kolei, tym bardziej, że Kmiot dosyć ładnie wyjaśnił. Wygląda to w skrócie tak: jesteś botem to propsujesz potężną konfę, niesamowitą ilość nowych gier i spamujesz twittami o niesamowitym sukcesie "twojej drużyny" i można sobie udawać, że CW zostaje w CW, i "chodzi o gry i dobrą zabawę", no ale kurwa to po prostu widać xD. Zupełnie jak ludzie, którzy nawet w rozmowę o muzyce wepchają politykę. No ja to widzę inaczej: ludzie wyrazili swoje zdanie i brak entuzjazmu w stosunku do konfy i gierek, ale zawsze znajdzie się parę osób, które tym uruchomisz, bo MASZ SIĘ JARAĆ. No i obowiązkowe racjonalizowanie sobie czyjejś dezaprobaty motywami rodem z wojen konsolowych. Ale to, że dwie najciekawsze gierki, które wymieniłem, to na ten moment exy Microsoftu, to już nieważne, przecież nie pasuje do narracji. A jeśli chodzi o boomerstwo i stetryczenie to trochę beka, bo największe jaranko liczbą giereczek zazwyczaj uskuteczniają gawędziarze z syndromem pirata, którzy nie za wiele tych tytułów kończą. I to jest właśnie kwintesencja tej dyskusji: jarać się, bo dużo, nie ważne, czy w moim guście, nie ważne, kiedy wyjdzie, nie ważne, czy będzie to dobry tytuł. Jest dużo, można wojować cyferkami na forumie. No ale jeszcze zawsze zostaje załadowanie protokołu "nie jarasz się małymi ambitnymi produkcjami, bo pewnie grasz tylko w CoDy i Assassyny każulu xdddd".
  20. To była figura retoryczna odnosząca się do osób, które się jarają. Mnie bardziej interesują chyba tylko Starfield i Stalker 2, a i to rzutem na taśmę.
  21. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Control No spoko gierka, ale ma sporo wad, używając dzisiejszej nomenklatury określiłbym ją jako mocny, wysokobudżetowy, ale jednak tylko AA. Bez licznika ciężko określić, ile grałem, ale spotykając się tu i ówdzie z informacjami, że to tytuł na 10-12 h mocno się zdziwiłem widząc jego rozbudowanie, bo grałem spokojnie z 20-25h robiąc misje główne i poboczne (plus parę h na platynę). Może na początek, co mi się podobało. Przede wszystkim movement (choć to kwestia mocno zależna od postępu w grze, bo pierwsze parę godzin, zanim dopakujemy postać, wszystko jest dosyć ślamazarne i drewniane) i strzelaniny. Może sam gunplay nie jest jakiś wybitny (nie mówiąc o tym, że do sensownej gry w zupełności wystarczy używanie dwóch z sześciu pukawek, może więcej bym nimi żonglował, gdyby nie to, że, z jakiegoś zupełnie niezrozumiałego powodu, jednocześnie możemy "nosić" dwie, a ich zmiana wiąże się z arcyniewygodnym wchodzeniem do ekwipunku), ale zabawa fizyką, dynamika, wertykalność i nastawienie na ciągłą akcję, polane sosem potężnego rozpierdzielu otoczenia i skąpane w niezłych efektach wizualnych (inna sprawa, że konsola często nie wyrabia, ale o tym później) sprawiają, że kolejne kill roomy przyjmujemy na zajawce, bo całość zwyczajnie zapewnia frajdę i satysfakcję. Nie jest też zbyt łatwo (nawet "żyćko" trzeba zbierać, żeby uzupełnić pasek), co z jednej strony jest spoko, z drugiej może przyprawić momentami o niezły wkurw. No bo twórcy, z sobie tylko znanych powodów, postanowili wepchać zupełnie nie pasujący tu element "soulsowy", czyli checkpointy przy "ogniskach", do których wracamy po każdej śmierci, tracąc trochę "expa" (tutaj bardziej waluty). W rezultacie dostajemy bezsensowny backtracking (czasem do bossa trzeba przebiec kilka sporych pomieszczeń), co w połączeniu z niemiłosiernie wlekącymi się na PS4 loadingami, mocno irytuje. Chętnie bym spytał kogoś z Remedy, co, poza jakąś dziwną "modą", kierowało nimi przy takiej decyzji designerskiej. Trochę casus SW: Jedi Fallen Order. No niefajne to. To już sobie płynnie przejdę do kwestii, które mi nie pasowały. Technicznie, przynajmniej na PS4, jest niezbyt dobrze. Grafika mocno surowa, ale nadrabia stylem i głośną już destrukcją otoczenia. Gorzej, że w momentach większej akcji gra naprawdę mocno szarpie, momentami utrudniając rozgrywkę. Tekstury, szczególnie wiszące w korytarzach obrazy, potrafią nie załadować się w pełni przez kilka-kilkanaście sekund. Jak dla mnie to skandaliczne w grze, która przeszła beta testy. Żeby było śmieszniej, czasem to, co na obrazie, ma znaczenie dla postępu w rozgrywce xD. O loadingach już pisałem, są długie (choć nie rekordowe) i niestety, z racji na skakanie po lokacjach za pomocą szybkiej podróży, raczej częste. Fabuła jest przekomplikowana, ot historia prowadzona w stylu "na początku nie wiadomo, o co chodzi, a później pytania się mnożą". No i jesteśmy dosłownie zasypywani obsranymi notatkami "poszerzającymi" (w praktyce: większość jest nic nie warta) lore. No dosłownie co krok, w każdym pomieszczeniu, mamy coś do czytania. Na dodatek interfejs też działa tragicznie (mocny lag za każdym razem, kiedy chcemy coś przeczytać). Główna bohaterka mogłaby brać udział w plebiscycie na najmniej charyzmatyczną postać ubiegłej generacji. No strasznie nijaka, zero emocji, nic ciekawego do powiedzenia. Zresztą drugi plan też marny. Pochwalę za to ogólną atmosferę i "dziwność", choć w pewnym momencie to powszednieje. Z innej beczki: mapa to też już klasyka. Nie sprawdza się w ogóle (a w tej grze często trzeba pozwiedzać labiryntowe korytarze, co przy ich niezbyt wyróżniających się wizualiach, może być kłopotliwe), przede wszystkim za sprawą zerowego odzwierciedlenia wielopoziomowości pomieszczeń. Kolejna rzecz, która powinna być zmieniona na wczesnych etapach testów. Niezbyt ciekawie wypadły zadania poboczne w postaci swego rodzaju wyzwań, no ale to nieobowiązkowe, więc powiedzmy, że nie będę się nad nimi pastwił. No także ogólnie trzon jest spoko, tym bardziej, że wraz z postępem dostajemy coraz to nowe umiejętności i dostęp do nowych "terenów" (choć zabiegi w stylu metroidvanii mnie jakoś nie cieszą, szczególnie w takim wykonaniu, przy nieczytelnej mapie i mało charakterystycznych miejscówkach), więc cały czas coś się dzieje. Wolałbym jednak bardziej spójną i sensowniej przedstawioną fabułę z ciekawszymi bohaterami. Na pewno ogólne wrażenia byłyby lepsze, gdyby całość śmigała na zadowalającym poziomie technicznym. Przyznam też, że wraz z postępem wkręcałem się coraz mocniej i na koniec bez wielkiego zmuszania się robiłem rzeczy dodatkowe. Jedno jest pewne: jak na dzisiejsze standardy to mocno nietypowy, charakterystyczny tytuł i choćby dlatego należy mu się plus i warto go ograć. Tym bardziej, że podstawowa wersja jest warta grosze (no i z tego co wiem to była już wrzucana w abonamentach). No ale jeśli ktoś nie ma ciśnienia, a dysponuje tylko pastgenami, to lepiej niech już sobie zostawi na czasy, kiedy wejdzie w posiadanie nowej konsoli. Całość oceniłbym na 7-. Vanquish Krótko, bo i gierka to krótka (na liczniku na koniec jakieś 5,5h): fajny gunplay i zajawkowy sposób poruszania się (odrzutowe "ślizganie się po ziemi"), ale ze względu na narzucone nam ograniczenia (ilość odnawiającego się paliwa) jesteśmy non stop zatrzymywani (kiedy nie możemy korzystać z dopałek, warto się schować za zasłonę, przeciwników zazwyczaj jest masa, są mocno aktywni, a nasze HP, nawet na normalu, spada dosyć szybko) i dynamika siada. No i Vanquish to nie Gearsy, choć chyba ta klasyczna seria była dla twórców momentami wzorem do naśladowania. Fabułka jest pretekstowa i wręcz zabawna w swoim przesadzonym patosie i kliszach (szczególnie postać podstarzałego pułkownika), szkoda, że większość i tak krótkiej gry spędzamy w wyglądających na robione metodą kopiuj wklej szaro-burych pomieszczeniach/arenach (swoją drogą mocno korytarzowa konstrukcja leveli i całkowita liniowość, no ale to akurat żaden minus w tym przypadku). Co gorsza, mimo tak krótkiego czasu gry, i tak dostajemy recykling bossów, słabo. Poza paletą barw, gra wygląda na PS3 całkiem spoko i nawet się często nie krztusi, ale i tak zdecydowanie lepiej sprawdzić ją na PS4/PC w 60 klateczkach. Jako odskocznia i odmóżdżacz, ot tak, żeby popykać z godzinę dziennie: spoko. Ale ogólnie bez szału, wracać ani masterować nie będę.
  22. No dla mnie też mało ciekawego na tej "imprezie" i trochę bawi mnie jakieś poprawne głoszenie, że "przecież pokazano multum interesujących gier" (tyle, że akurat w 90% z nich nie zagram/odpalę na godzinę, bo dali w GP). Robienie graphic whores z ludzi, którzy ponad pół roku po premierze next genów oczekują łaskawego zaprezentowania jakichś mocnych, pokazujący ich potęgę gier AAA, to też niezłe odwracanie kota ogonem. Nie wiem, czy to efekt wieloletniego, stopniowego przyzwyczajenia środowiska graczy do cieszenia się z byle czego, czy kwestia osobistego podejścia, bo serio nie widzę tu za bardzo powodów do jarania się. Nintendo to od dawna nie moja bajka, no zachowując trochę obiektywizmu nie da się udawać, że BoTW 2 to nie jest mocna zapowiedź. Forza i Halo: podziękuję. Poza tym co? Elden Ring: obiektywnie duży hit, subiektywnie na ten moment widzę tam kolejne DARK FANTASY z rolowaniem i wielkimi, ciężkimi bossami, tyle, że tym razem w otwartym świecie, wow. No ale może From mnie pozytywnie zaskoczy i będzie tam trochę więcej dynamiki i "ruchomości" z Sekiro. Starfield: jeden z niewielu tytułów, który autentycznie mnie interesuje, ale: a) nie wierzę, że Todd i spółka będą w stanie zerwać ze stylem gameplay'u i przedstawiania historii, który serwują nam od lat, i w zasadzie nie miałbym z tym aż dużego problemu, ale zwyczajnie rewolucji się nie spodziewam, a na dłuższą metę gra może zmęczyć po pierwszych kilku-kilkunastu godzinach zachwytu; b) to tylko teaser, data zapowiedzi mocno odległa, a i tak niepewna E3 od dawna nie wywoływało u mnie przyspieszonego bicia serca, ale przed pandemią przynajmniej mieliśmy te wszystkie konferencje i cringe'owe wydarzenia, przez które udzielała się atmosfera i mimo, że z zapowiedziami też było różnie (albo najgłośniejsze wyciekły wcześniej, albo powtarzały się przez 2-3 lata, vide megatony Sony), to jednak jakiś tam "prestiż" całość miała. No cóż, standardowo trzeba przyjąć postawę "za rok już na pewno będzie lepiej" i grać sobie dalej.
  23. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Mass Effect
    Plus za posta, ale czytając o graniu w Andromedę trzy razy, łącznie 111h, to w pierwszym odruchu miałem kliknąć "smutny/wtf" xD
  24. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Frantik temat w Ogólne
    Fakt, trudną bym jej nie nazwał, ale trochę czasochłonna i męcząca. Zeszło mi spokojnie z 5-6 h post game na samym lataniu tam i z powrotem w celu zrobienia tych 25 "challange'y" (poroniony pomysł z możliwością uruchomienia maksymalnie 3 na raz), alarmów i nabijania skill pointów (głównie poprzez odkrywanie ukrytych miejscówek). Gdyby to wszystko faktycznie było zwyczajną listą do odhaczenia, to pół biedy, ale tutaj niestety wchodził duży element losowości, gdzie się wygeneruje jaki wróg, czekanie na nowy alarm, a to wszystko polane sosem dłużących się loadingów. No ale zadziałał mechanizm, że skoro zostało mi tak niewiele do platyny, to już się przemęczę.
  25. Nie będę tu się bawił w adwokata gierki, której nawet nie mam, tym bardziej, że sam raczej lubię, kiedy płacąc za coś kasę dostaję uczciwą zawartość i satysfakcjonujący czas zabawy (to akurat mocno względne pojęcie, szczególnie w tej dziedzinie rozrywki), ale między innymi dlatego nie robię zakupów na gorąco. No bo sorry willy, teraz wygląda to tak, że kupiłeś grę, której wszystkie poprzednie części są raczej lajtowymi i niezbyt długimi tytułami, wziąłeś ją day one, nie dając sobie chociaż jednego dnia zapasu, żeby z recek i opinii dowiedzieć się, ile trwa i czy jest wymagająca, a żeby było lepiej, wybrałeś najdroższą możliwą edycję (na dodatek cyfrówkę, bez opcji odsprzedaży), i teraz masz niesmak i poczucie bycia wyruchanym xD.

Configure browser push notifications

Chrome (Android)
  1. Tap the lock icon next to the address bar.
  2. Tap Permissions → Notifications.
  3. Adjust your preference.
Chrome (Desktop)
  1. Click the padlock icon in the address bar.
  2. Select Site settings.
  3. Find Notifications and adjust your preference.