
Treść opublikowana przez Wojtq
-
Life is Strange: True Colors
Czy nowe Life is Strange to gra bez gameplayu? Grając w gry przeważnie to my, gracze, możemy poczuć się jak ten władca marionetek, który kieruje kimś na ekranie, a czasami wręcz zapomina o tym i staje się jednym ze sterowaną postacią. Nowe LiS było dla mnie przeciwieństwem tego uczucia - to nie ja byłem władcą w tej grze. To ja byłem marionetką, sterowaną przez deweloperów i naciskającą przyciski wtedy kiedy miałem je nacisnąć. Dlaczego? Ponieważ rzadko kiedy miałem uczucie, żebym miał tutaj jakikolwiek wpływ na cokolwiek, pomimo, że gra polega na podejmowaniu wyborów! Te sporadyczne sceny, gdzie musimy wybrać czy zjeść bułkę czy ciastko to jedyne przejawy rozgrywki w tej grze. Kiedykolwiek kamera daje nam wreszcie kontrolę nad postacią jesteśmy sprowadzeni do tej małpy, która ma przenieść zabawkę z punktu A do B. Po drodze często można się zatrzymać i skierować uwagę na jakiś przedmiot, który wywoła u bohaterki jakieś przemyślenia, i to tyle. Nie ma to żadnego znaczenia dla zabawy, a w pogłębianie charakteru postaci tutaj nie wierzę. Apogeum irytacji osiągnąłem w momencie, gdy zakończyła się kolejna cut-scenka (cut-scenki to 90% tej "gry"), a ja zostałem pozostawiony w mieszkaniu z zadaniem znalezienia czapki. Więc chodzę po mieszkaniu jak ten głupek i szukam czapki. Z mieszkania nie mogę wyjść, bo muszę najpierw znaleźć czapkę. W końcu znajduję jakiś kufer o którym nie miałem pojęcia i oto jest poszukiwana przeze mnie czapka! A więc mogę wreszcie wyjść z mieszkania i popchnąć dalej tę fabułę? Nie! Muszę jeszcze znaleźć gęsie pióro do czapki! Więc znów chodzę po mieszkaniu (bo nadal nie mogę z niego wyjść) i szukam tego cholernego pióra, chociaż przekopałam wszystko wcześniej w poszukiwaniu czapki. Już mam ochotę rzucić pada i posłać grę na Allegro, ale mówię sobie "dobra, jeszcze jedna rundka po mieszkaniu". Chodzę więc i chodzę, aż znajduję to parszywe pióro pod szafką. No jasna cholera. Bohaterka okazuje się na tyle kompetentna, że nie potrzebuje już mojej pomocy w założeniu pióra na czapkę, tylko sama to robi w cut-scence. Dlaczego sama nie mogła znaleźć zarówno czapki, jak i pióra? Nie wiem, ale nie dlatego gram w gry wideo, żeby być takim popychadłem. To coś, co nie jest ani filmem, ani grą. Już lepiej byłoby, gdyby to coś było interaktywnym serialem w stylu Black Mirror: Bandersnatch, gdzie wiadomo przynajmniej, że zabawa polega tylko na podejmowaniu decyzji. Wynudziłem się okrutnie na tej grze, jeżdżąc po torach wyznaczonych przez devów. Pierwszą część LiS wspominam o wiele cieplej. Mam wrażenie, że w tamtej grze było o wiele więcej interakcji i zabawy poza samym podejmowaniem decyzji, bo pozwalały na to moce manipulacji czasem. Tutaj moce nie pozwalają na jakąkolwiek zabawę. Widzimy aury ludzi i wchodzimy w ich świat, ale w tym ich świecie i tak chodzimy po wyznaczonych torach, aż w końcu możemy dokonać wyboru przez który dana osoba poczuje się przez nas lepiej lub gorzej. Idąc po ulicy możemy podejrzeć aurę jakiegoś wybranego przechodnia (nie wszystkich przechodniów, chociaż w miasteczku jest pięć ludzi na krzyż), usłyszeć jego myśli i tyle. Być może ambicje były większe, ale budżet nie pozwolił. Sam uważam się za osobę z dosyć dobrze rozwiniętą empatią i być może dlatego to sympatyzowanie z ludźmi i odgadywanie ich potrzeb w tych wybranych momentach nie robiło na mnie wrażenia, a wręcz nudziło. Czytanie emocji ludzi jest mocą, która jest w posiadaniu każdego z nas, w mniejszym lub większym stopniu. Może gdybym był psychopatą to wtedy gra zrobiłaby na mnie większe wrażenie? "Aha, a więc to są te słynne emocje?". Na koniec oddam temu tworowi odrobinę sprawiedliwości. Po tym jak wreszcie odnalazłem to przeklęte pióro zaczął się najbardziej gameplayowy segment gry, który trwał krótko, ale był przyjemny (może dlatego, że w o wiele większym stopniu przypominał tradycyjną grę). Ostatnie 2 rozdziały historii dokończyłem wiedząc już na co się piszę i popychając gałkę wtedy kiedy mi kazano. Na plus zaliczam zdecydowanie sielankowy i małomiasteczkowy klimat i sympatycznych bohaterów, których twarze są fantastycznie animowane i to pewnie na te animacje poszła większość budżetu. Gra też mimo wszystko skłania do refleksji nad naszymi emocjami i uczuciami skrywanymi za maską. Kończę moją tyradę. Do gry nie zachęcam, bo chociaż później jakoś poleciało i klimat bywał przyjemny, to w dużej mierze było to dosyć irytujące doświadczenie. Pióro/10
- NETFLIX
-
Resident Evil 8 Village
Ja tam jeszcze miałem spocone łapy w sekcjach z siostrami i ścigania mnie przez dużą Lejdi, aczkolwiek to było bardziej stresujące niż straszne. Tak czy owak fantastyczna gra. Ostatnio sobie myślałem gdzie by tu mogły pójść kolejne części serii i używając pomysłu włączenia numerku w tytuł gry wpadłem na pomysł na dwie kolejne gry. Resident Evil PHOENIX Rozgrywka osadzona w starożytnym, pustynnym mieście niczym z poniższego screena. Gracz mógłby walczyć z mumiami, skarabeuszami z ludzkimi głowami lub postaciami przypominającymi egipskich bogów z odpowiedno odrażającym, residentowym sznytem. Sam tytuł wydaje mi się fajnie nawiązywać do motywu ściśle związanego z serią, czyli odradzania zmarłych. Poniżej szybki koncept: REX Resident Evil X Dinozaury! Kojarzycie koncepty z filmu Jurassic Park 4, który nigdy nie powstał? Wyobraziłem więc sobie, że dziesiąta część serii mogłaby nas zabrać do jakiegoś odludnego miejsca w głębokiej tropikalnej dżungli, gdzie przeprowadzano by eksperymenty łącząc ludzi z DNA dinozaurów, stąd wspomniany w tytule REX. Były wilkołaki, były jakieś robale wychodzące z ludzi, były wampiry, więc dlaczego by nie gado-ludzie? Poniżej koncept tytułu: Fajne?
-
PS5 PROpremiera, preorder i ogólna szajba :]
Na to wygląda. Z sieciówek obecnie widzę tylko w Neonet, ale 2999 zł nie dam za zestaw z FC6 i Ratchetem, bo te gry latają już po 150 zyla na Allegro, więc głupio przepłacać. W końcu zdecydowałem się na zakup, a wygląda na to, że przegapiłem okienko dostępności, ech. Liczyłem na oficjalny zestawik z Aloszką, ale coś cisza.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
No głupota na głupocie, zwłaszcza w sposobie zachowania bohaterów, którzy łatwo zmieniają zdanie i zachowują się głupkowato, ALE w pewnym momencie naszła mnie myśl, że to lepsze Gwiezdne Wojny niż nowe Gwiezdne Wojny, tak fajnie były zrobione te sekwencje w kosmosie.
-
UNCHARTED
Wow. Z ekranizacjami gier to musi być chyba jak z tym jamnikiem ze słynnego żartu.
-
Horizon II Forbidden West
Patrzę na ten gameplay z PS4 i sobie myślę, że może jeszcze nie trzeba kupować PS5.
- Chorus
-
własnie ukonczyłem...
Arise: A Simple Story - to nie tylko prosta i pięknie zwizualizowana historia, ale też świetnie pomyślane manipulacje czasem (a przez to też środowiskiem) w bardzo przyjemnej platformówce. Warto się zainteresować, szczególnie jak ktoś lubi takie skoncentrowane gry typu Journey lub Inside, gdzie mamy mechanikę i skupiamy się na jej wykorzystaniu do przejścia z punktu A do punktu B, bo jedyne zbieractwo w tej grze to ładne wizualizacje wspomnień głównego bohatera. Gra jest bardzo nostalgiczna, ale micha się śmieje na widok tych pomysłowych rozwiązań. Obecnie można wyrwać na promce na PSS.
-
GOTY 2021 - kto ma rację?
GOTY: Resident Evil Village Bo jednak da się jeszcze zrobić w miarę liniową, wysokobudżetową grę wypchaną po brzegi miodem. Czekam: Horizon II Forbidden West Z jedynką spędziłem niezwykle przyjemne 60h, a reaguję alergicznie na otwarte światy. Ujął mnie klimat nowego świata budowanego na ruinach naszej cywilizacji, ale do ekranu przyciągały mnie niesamowicie dynamiczne walki z robotami w cyfrowej dziczy. Od dwójki nie oczekuję fabularnych cudów. Chcę więcej dynamicznych walk w przepięknym świecie.
-
NETFLIX
Dom - polecam bardzo. 3 historie osadzone w tytułowym domu, każda o czymś innym, każda z diametralnie innym klimatem i postaciami, i każda posiadająca przyjemne do rozgrywania drugie dno, działając jako niepokojący horror z motywami przypominającymi mi rzeczywistość z powieści Franza Kafki (historia 1 i 2), ale też bardziej nostalgiczna opowieść (3). Miło też obejrzeć animację poklatkową, zwłaszcza jak wykonana jest równie pieczołowicie jak tutaj.
-
Prime Video
Też początkowo czułem zmęczenie, bo wątki zaczęły rozłazić się na boki bez wyraźnego celu (np. Deep ), ale w drugiej połówce już chwyciło i ta nowa laska była dobrym dodatkiem.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Licorice Pizza - w moim mieście nie grali, więc pocisnąłem 30 km do Katowic, żeby zobaczyć dziś ten film i "boy oh boy" - było warto. To taki film, w którym brak wyraźnego kierunku fabuły, a większość czasu po prostu bujamy się po mieście w Californi w latach siedemdziesiątych. Motorem napędowym jest relacja miłosna dwójki bohaterów, która byłaby pewnie o wiele bardziej kontrowersyjna w dzisiejszych czasach, gdyż ona ma 25 lat, a on 15. Przez dwie godziny filmu mają różne zaskakujące przygody, wodzą się za nos i poznają wzajemnie. Całość utrzymana jest w bardzo luźnym, ale niezwykle angażującym tonie (przynajmniej dla mnie), a spotykane przez nich postaci czasem mają coś wspólnego z branżą filmową, co zawsze chętnie witam na ekranie. Jest śmiesznie, jest niespodziewanie emocjonująco i ogólnie polecam. Power of the Dog - widziany tydzień temu, ale dał mi sporo do namysłu. Lubię obserwować ludzi i doszukiwać się powodów takiego, a nie innego zachowania, a tutaj dostałem wspaniałą okazję do domysłów w postaci granej przez Benedicta. Fantastycznie napisany złoczyńca, który żyje przeszłością i trzyma w sobie wielki gniew, który promieniuje na jego ofiary. Napięcie jest zauważalne od pierwszych scen i choć film nie jest bogaty w typową akcję, to między bohaterami dzieje się mnóstwo ciekawych rzeczy. To taka pożywka dla umysłu, która zainspirowała mnie do ponownego zastanowienia się jaka jest geneza dobrze napisanych złych charakterów, których ten jest przykładem i który jest kręgosłupem tego filmu. Moim zdaniem warto spędzić te dwie godziny przez telewizorem.
-
Resident Evil 8 Village
Gra za mną. Podtrzymuję zachwyt, głównie dlatego, że w ciągu tych 11 godzin nie szczędzono na zróżnicowaniu rozgrywki, a bombastyczną końcówkę przywitałem też z entuzjazmem. Fabuła to niezły absurd, ale najważniejsze, że gra się świetnie. W ciągu dwóch miesięcy, w czasie których zaliczyłem VII + VILLAGE stałem się wielkim fanem tej nowej odmiany Residenta i wpisuję REIX na listę najbardziej oczekiwanych gier.
-
Apple TV +
Dużo filmów jest obecnie do kupna na promocji do 20 zł gdyby ktoś był zainteresowany.
-
Resident Evil 8 Village
Tak, bohater jest durniem i trudno słuchać jakichkolwiek jego tekstów, ale mam za sobą 6 godzin gry i jestem zachwycony rozgrywką. W ciągu tych 6 godzin upchano dużo różnorodnej zabawy i mam wrażenie, jakbym zrobił tu dużo więcej niż w ciągu 15h Ghost of Tsushima, który ostatnio zarzuciłem. Jestem bardzo wdzięczny Capcom, że nadal tworzą takie staroszkolne, raczej liniowe gry, w których liczy się pomysłowość miejscówek i wrzucanie gracza w oskryptowane wydarzenia, przy czym nie mam wrażenia jakbym jechał po torach kolejowych. Ostatnio ogrywałem "siódemkę" i też było to dla mnie wspaniałe remedium na wszędobylskie otwarte światy w grach AAA. Nawet przekonałem się do kamery FPP, bo siadam blisko telewizora i ostro wbijam się w akcję. Idzie się dobrze wczuć chodząc po tych zamkach i opuszczonych domostwach. Jestem zachwycony.
-
Spider-Man Cinematic Universe
A to nie jest tak, że
-
Matrix Quadrilogy
Dla mnie nie. Są takie filmy, ktore starają się bardzo wywołać jakieś emocje, a człowiek tylko siedzi obok i zastanawia sie "czy to już? Słyszę dramatyczną muzykę, ale nic nie czuję, a chyba powinienem". Ten film jest taki przeciętny nawet z technicznej strony. W jedynce każdy ruch kamery i każde ujęcie wydawało się pięknie przemyślane, a tutaj mamy mnóstwo cięć i dużo shaky-cam jak w jakimś generycznym filmie akcji.
-
Matrix Quadrilogy
Jeśli ktoś ma wątpliwości czy chce oglądać ten film, to ja zdecydowanie odradzam. Nie ma w sobie ani kszty genialności pierwszej części, ani nawet wybujałej efektowności 2 i 3. To popłuczyny po po pierwszym filmie, jakby jacyś niedołężni fani chcieli koniecznie zrobić coś mądrego w tym świecie, ale brakowało im czegoś mądrego do powiedzenia. Film jest przegadany jak wiele scen z Reloaded i tak zastanawiam się, czy Matrix 1 był wypadkiem przy pracy? Ten film był tak sprawny, tak przemyślany (wizualnie, tematycznie, fabularnie), że aż trudno uwierzyć, że te same osoby robiły sequele, a co dopiero to cuchnące łajno (wiem, 4. robił jeden z bracio-sióstr). Są tutaj pewne interesujące koncepty, ale giną one w morzu żenady. Zaraz po seansie chciałem wrócić do rzeczywistości, w której nie widziałbym tego filmu.
-
Prime Video
Mamy tematy dla pozostałych gigantów streamingowych, więc niech będzie też temat dla Prime Video. Temat zakładam głównie z chęci polecenia wspaniałej Kolei podziemnej, czyli 10-odcinkowego mini-serialu, którego jeszcze nie skończyłem, ale który odcinek za odcinkiem robi na mnie wielkie wrażenie. Kolej podziemna, będąca w rzeczywistości siecią powiązań i schronów dla uciekających niewolników w XIX-wiecznej Ameryce, tutaj potraktowana jest dosłownie, co nadaje historii pewnego baśniowego nastroju, choć jest to baśń niezwykle okrutna. Co ciekawe, połączenie brutalnego realizmu z motywem wyimaginowanej kolei tworzy spójny obraz, który nie przesłania tego co najważniejsze, czyli przedstawienia przerażających doświadczeń czarnoskórych w ówczesnych Stanach. Znając też naszą lokalną historię, łatwo znaleźć podobieństwa do sytuacji Żydów w czasie II WŚ, którzy też byli traktowani jak zwierzęta, też musieli chować się po strychach, a osobom, które niosły im pomoc groziła kara śmierci. W pierwszych odcinkach pojawia się myśl, która wydaje mi się przewodnią myślą serialu, mówiąca o tym, że człowiek jest zdolny do wielkich okrucieństw, jeśli tylko myśli, że postępuje w słusznym celu. Niesamowite jest to, że tak niedawno (zaledwie 160 lat temu) w USA można było mieć niewolnika i traktowało się go jako swoją własność. Nasze pra-pra-prababcie żyły w tamtych czasach, a będąc coraz starszym i pamiętając dobrze moją prababcię uważam, że to zaledwie chwilę temu. Bardzo podoba mi się aktorstwo. Główna bohaterka tworzy niezwykle autentyczną postać i można odnieść wrażenie, jakby sama pochodziła z dawnych czasów. Zresztą wszystko tutaj tworzy wrażenie, jakby serial był oknem na przeszłość. Znakomita jest postać łowcy niewolników, granego przez Joela Edgertona, który daleki jest od prostego człowieka z prostym celem, a którego motywy zahaczają wręcz o biblijne archetypy, ale więcej nie zdradzę. Serial jest pięknie nakręcony i towarzyszy mu przeszywająca ścieżka dźwiękowa, a tempo historii idealnie trafia w mój gust. Dużo tu interakcji między bohaterami, dużo skupienia na ich przeżyciach, a obserwując ich podróż przez owładnięty szaleństwem świat można poczuć napięcie towarzyszące im przez cały ten czas. Na koniec każdego odcinka na napisach końcowych wjeżdża rapowy utwór i choć przy pierwszym odcinku było to dla mnie spore zaskoczenie, to uważam, że idealnie łączy tamtejszy świat z obecną Ameryką, wciąż targaną napięciami rasowymi, będącymi pokłosiem nie tak dawnych wydarzeń. Polecam bardzo.
-
Pieprzenie
Takie filmy nie zalewają nas masowo, więc nie ma nic przeciwko. Dla mnie to jest sposób do oddania emocji i osobistego wyrazu. Jakoś inaczej odbieram takie filmy, podobnie jak zdjęcia. Weźmy zresztą takie Lighthouse - przecież to wygląda fantastycznie w czerni i bieli. No i trzeba pamiętać, że jest to łatwy sposób na kontrolowanie barw na ekranie.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Ktoś tutaj śmiał narzekać na Interstellar?! To niech sobie narzeka, ale ja uwielbiam ten film. Wielka skala, wielkie emocje, epicka ścieżka dźwiękowa, wizjonerskie wizualia, te sceny akcji ("docking scene" koorva) i ten one-liner "- It’s not possible. - No, it’s necessary" <3 Film ma swoje gorsze elementy, ale to nic. Ja przy tym filmie czuję się jakbym był u siebie, sam nie wiem czemu. Każdy inaczej odczuwa sztukę. Co do Teneta - dla mnie to też spore rozczarowanie. Ten film jest techniczną ciekawostką, przegadaną rozmowami o fabule i wypraną z emocji. Chętnie jednak obejrzę go ponownie, bo te zawirowania czasowe wyglądały niesamowicie. Pewnie wiecie, ale Nolan bierze się za biopic - jego następny film będzie o Oppenheimerze, a główną rolę zagra Cillian Murphy.
-
PSX Extreme 292
Eee, a widziałeś Mario na Xboksie? Halo na PS? Uncharted na Switchu?
-
PSX Extreme 292
Pomyślałem sobie o temacie, który nadałby się na Zgrentgena: "Świat bez ekskluziwów - jak to by mogło działać (i czy w ogóle)?" Fajne, nie fajne?
-
Kaze and the Wild Masks
Czaję się na promkę na PSS. Wiele razy chwalona była przez gości z mojego ulubionego podcastu (Game Junk), choć po prostu wygląda na platformówkę rodem z pegazusa. A Ty @Lipajakie masz wrażenia?