Hacksaw Ridge - gdyby nie to, że film jest oparty na faktach to trudno by było uwierzyć, że coś takiego miało miejsce. Gibson umiejętnie buduje napięcie żeby zafundować końcówkę, która skruszy największych twardzieli (nie mówiąc o kobietach, którym obowiązkowo trzeba podać paczkę chusteczek). Wiadomo, że jak film o armii USA to patosu musi być odpowiednia dawka, ale aż tak nie raziło to po oczach. Przyczepiłbym się jedynie do zbyt przydługiego wstępu, ale z drugiej strony tym mocniejszy był potem finał. Garfield o dziwo potrafi stworzyć wiarygodną postać, ale najbardziej mnie zaskoczył (pozytywnie) Weaving. Nie jest to Szeregowiec Ryan naszych czasów, ale to wciąż bardzo solidny film wojenny o poświęceniu i wierze. Ostatni wojenny, który na mnie wywarł wrażenie to Listy z Iwo Jimy. 7.5/10