Skocz do zawartości

Kazuo

Użytkownicy
  • Postów

    1 656
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Odpowiedzi opublikowane przez Kazuo

  1. Tymczasowo odpuściłem sobie te Wasze psychodele na rzecz czegoś lżejszego, a co chodziło za mną już od dłuższego czasu - Nana. No w mordę, pierwsze odcinki jak nic przypominają mi genialne Honey & Clover, a czegoś takiego szukałem od bardzo dawna. Świetnie przedstawione realia studenckiego życia, dobrze zarysowane postacie, motyw przyjaźni wysunięty na pierwszy plan, wszechobecna normalność (żadnych ninjasów czy evangelionów). Wprawdzie animacja pozostawia sporo do życzenia, ale za to strona muzyczna nadrabia z nawiązką (rockowy kawałek Anny Tsuchiy na openingu KOSI, śliczny ending wykonany przez Olivię Lufkin wcale nie gorszy). Te 50 odcinków na pewno fajnie umili mi wakacje.

  2. a poza tym od czytania Suavkowych esejów zaczynają mnie boleć oczy
    Tu mi się nóż w kieszeni otworzył...
    (joke, tak naprawdę podobają mi się te posty, solidna argumentacja przede wszystkim)
    ...ale za to masz piwo, zakładając, że to szczere.

    Jak najbardziej szczere. Mogę się z Tobą nie zgadzać w wielu kwestiach, Ty sam możesz uznawać wiele z moich poglądów za popieprzonych i fanbojskich, ale to nie zmieni faktu, że Twoje zdanie szanuję, a jako usera nawet trochę lubię (nie ważne, że bez wzajemności ;] ). W temacie P3P jednak nieco mnie poniosło.

     

    Ale widzę, że noża w kieszeni jeszcze nie zamknąłeś, więc póki co postaram się Ciebie nie denerwować.

  3. Suavol, te " Twoje" 8+ z mojego poprzedniego posta wypadałoby uznać za literówkę. Oczywiście miało być minus. Zresztą, zdążyłem już skorygować ten błąd.

     

     

    W tym momencie wypadałoby chyba zakończyć, bo jeszcze trochę i zacznie się lanie wody, a poza tym od czytania Suavkowych esejów zaczynają mnie boleć oczy (joke, tak naprawdę podobają mi się te posty, solidna argumentacja przede wszystkim). W każdym razie jesteśmy zgodni (przynajmniej w sferze obiektywizmu) co do tego, że FFX ani szczególnie nie powala, ani też nie jest jakimś średniakiem.

  4. A i jeszcze jedno, czemu ta gra nazywa się FF XIII Versus? Ma jakiś związek fabularny z trzynastką? Czemu nie nazywa się po prostu jako XIV, a ten mmo jako XV?

    Ponoć Versus rozgrywa się w tym samym uniwersum. Krążą nawet plotki jakoby miały się w nim pojawić jakieś postacie z XIII.

     

     

    Co do screenów, to autentycznie wali mnie w tym momencie jaki poziom grafiki przedstawiają, bo nie to jest teraz ważne. Ważne jest to, że przede wszystkim wyziera z nich KLIMAT. Co ja bym dał za Finala w konwencji Fallout'a.

  5. Przykładowo. Jakby w "Lost" zrobili w tym kościele orgię na koniec, to wszyscy byliby zadowoleni.

    Murzynie, zapamiętam to sobie. Jeżeli mi zaspoilerowałeś i w ostatnim odcinku rzeczywiście zobaczę kościół, to masz załatwioną wizytę chłopaków z Ku Klux Klanu na chacie.

  6. Sphere Grid mi się nie podoba co uzasadniłem we wcześniejszym tekście. Potem może i faktycznie można z każdej postaci zrobić speca od wszystkiego, ale nie zmienia to faktu, że mówimy i bardzo późnym stadium gry. Cała reszta to w dużej mierze podążanie po linii prostej o mozolne odblokowywanie kolejnych pól.

    Ok, SG może się nie podobać, ale w sumie trudno nie przyznać, że jako-taką swobodę mimo wszystko daje. Nawet jeżeli z początku tylko iluzjonistyczną, to i tak w porównaniu do naprawdę masy innych erpegów przynajmniej JAKĄŚ. I to nie tak jak twierdzisz - pod koniec gry, ale znacznie wcześniej. Dla przykładu: mój ojciec grając w FFX już w Al Bhed Home miał z Wakki zrobionego dość zaawansowanego dark mage'a - dla mnie jest to niezbity dowód na to, że jeżeli choć trochę pokombinujesz przy "tablicy" (tej zaawansowanej ofkors), to możesz dostać całkiem niezłe efekty. Jest jednak pewien warunek - trzeba próbować, a nie od początku nastawiać się, na to, że jakiej to drogi nie wybierzesz, to nic się nie zmieni.

     

    Co do fabuły to nie - nic mnie nie zaskoczyło, nawet zakończenie. [...] Sorry, ale nie przypominam sobie niczego co by mnie jakoś szczególnie zaskoczyło w FFX. Jeśli już coś takiego miało miejsce to raczej w niezbyt pozytywnym kontekście.

    Serio ending Cię nie zaskoczył? Ani trochę? Nieźle, jestem pod wrażeniem. W takim razie zakładam, że śmierć jednego z bohaterów P3 też za bardzo Cię nie zszokowała, podobnie jak samo zakończenie. To teraz napisz mi przynajmniej jakieś 3 bombowe twisty z erpegów, które Cię zaskoczyły, bo aż zżera mnie ciekawość co w tej materii może być bardziej nieprzewidywalnego niż czołowy twist FFX ;]

     

    Biorąc pod uwagę ilość i częstotliwość walk w FFX, takie żonglowanie drużyną mnie zwyczajnie drażniło i nudziło. Tudzież aby przedstawić to w jeszcze prostszym języku - nie sprawiało mi to frajdy. Gdyby wrogowie jeszcze stanowili większe wyzwanie to może bym się nie krzywił. W końcu takie coś mamy w co drugim Shin Megami Tensei, gdzie należy odpowiednio dobierać demony/zdolności do wrogów występujących w danej lokacji. Tam jednak trzeba solidnie pomyśleć przed każdą akcją.

     

    No już nie przesadzaj z tą częstotliwością walk. Biorąc pod uwagę całą filmowość "dziesiątki", odpalające się dosłownie co chwilę cut-scenki, króciutkie odcinki między kolejnymi postojami (gdzie oczywiście czeka kolejna porcja filmików), bardzo dobrze wyważone random encounters i praktycznie brak zaawansowanych dungeonów, to tych starć wcale nie ma aż tak wiele. Swoją drogą ciekawe, że akurat Ty na to narzekasz, koleś który zdążył ukończyć obie Digital Devil Sagi, w których walk jest po prostu OGROM :smile:

     

    Weźmy teraz na blat taką Personę - w niej walk jest znacznie więcej niż w FFX, a ponadto żonglowanie postaciami jest nawet częstszym zjawiskiem i większą koniecznością. Jednak jeżeli chodzi o "zastanawianie się nad każdą akcją", to ja w tym momencie wstaję z krzesła i mówię stanowczo - objection! Zarówno w DDS'ach jak i Personach walki są idiotycznie proste i podobnie jak w FFX polegają przede wszystkim na odnalezieniu czułego punktu przeciwnika. (o ile nie bardziej). Jeżeli go znajdziesz, to tłuczesz biedaka nie dając mu już żadnych szans. Tak więc myślenia tutaj zbyt dużo niema, raczej szczęście w trafieniu odpowiednią techniką. Wyjątek stanowią oczywiście bossowie, przy których trzeba już trochę wprawić w ruch zwoje mózgowe.

     

    Zwyrodnialec, nie przeczę, że po ukończeniu gry poziom trudności skacze diametralnie, ale sam zastanów się nad sensem tego zdania. Mam spędzać 20+ godzin na przejście gry, która mi się nie podoba tylko po to aby dotrzeć do "lepszych" momentów? Nie, dziękuję, ja mam lepsze rzeczy do roboty, lub też ciekawsze gry do przejścia w tym czasie.

     

    20, niech będzie nawet 30 godzin gry. Piszesz o tym jakby to była jakaś droga przez mękę ten cały wątek fabularny, a przecież wcale nie jest tak tragicznie. Długo - tym bardziej, zwłaszcza zważywszy an fakt, że niektóre tytuły RPG potrafią ciągnąć się 60 czy nawet 90 godzin. Naprawdę warto ""przemęczyć"" ten story mode (podwójny cudzysłów dla lepszego oddania ironii tego słowa), gdyż w chwili zdobycia Airshipa FFX staje się znacznie lepszy i bardziej grywalny. Ba, w tym momencie gracz może kompletnie zmienić punkt patrzenia na tą grę.

     

    Nie chcę tworzyć kolejnej dramy bo znowu sobie niepotrzebnie wrogów narobię, ale pragnę raz jeszcze podkreślić, że wcale nie postrzegam FFX jako produkcji beznadziejnej. Wręcz przeciwnie - już niech nawet będzie ta ósemka z minusem, gdybym miał wystawić ocenę w skali dziesięciostopniowej.

     

    Dramą to jest oceniać tak dobrze tytuł, którego nawet nie chciało się ukończyć. Skoro jesteś w stanie dać mu ósemkę (nawet jeżeli naciąganą), to automatycznie uważasz go za bardzo, a w najgorszym wypadku "tylko" za dobrą grę. A jeżeli za "dobrą", to znaczy, że nomen omen Ci się ona spodobała (przynajmniej powinna). Ale jej nie ukończyłeś. Chociaż próbowałeś kilka razy. I gdzie tu logika? :teehee:

     

    Tylko nie wyjeżdżaj teraz, że miałeś lepsze tytuły do grania, bo będzie to naprawdę " very silly excuse". ;]

  7. Snejk, nie pyerdol że to ten Woody, o którym myślę :smile:

     

    Labik - tu się z Tobą zgodzę, Stay jest zajebistym filmem. Takki lżejszy Lynch, ale fabularnie też kroi mózg na plasterki (po pierwszym obejrzeniu niewiele z niego zrozumiałem). No i świetne role McGregora, Goslinga oraz mojej ulubionej Naomi :wub: . 8+/10

  8. Dwójka ma jedną, zasadniczą przewagę nad częścią pierwszą:

     

     

    normal_90.jpg

     

     

    A tak na serio, to w 28 Days zajebista jest tylko pierwsza połowa (do momentu, aż bohaterzy nie dostają się do fortu), później też jest świetnie, ale to już nie ten klimat. Btw, scena w której główny bohater zwiedza opustoszały Londyn miażdży klimatem.

  9. czemu starocie odpadaja? znasz czy nie lubisz?

    Po części pierwsze, ale bardziej to drugie, po prostu nie przepadam. Co jednak nie znaczy, że uważam je za kiepskie filmy.

     

     

    Dzięki za propozycje Walter. Jako komuś się coś przypomni, to byłbym wdzięczny za update. Nie ukrywam, że najbardziej zależy mi na tych mniej znanych filmach, czy nawet serialach (vide Dead Set).

  10. Napisałem o tym tutaj, w dodatku zaznaczając wyraźnie, że chodzi mi o horrory, żeby nie naciąć się przypadkiem na jakieś groteskowe gó'wno z tamtego tematu.

     

    28, RECe i Crazies już widziałem.

     

    Planet Terror też, przy czym zauważ, że prosiłem o w miarę poważne filmy.

  11. Ostatnio na forum popularny zrobił się temat zombiaków, tak więc prosiłbym o polecenie jakiegoś dobrego filmu z udziałem tych gnijących popaprańców. Starocie odpadają, przesadne komedie też, mogą być za to różne wariacje zarażonych wirusem.

  12. Wolę zombie na poważnie, dlatego ich nowe wcielenia w wykonaniu Andersona czy Snydera niespecjalnie mnie przekonują. Top 5, bez uwzględnienia klasyki:

     

    1. 28 Weeks Later

    2. 28 Days Later

    3. REC

    4. Resident Evil (1)

    5. Dead Set

     

    zaznaczam, że mam jeszcze trochę do nadrobienia

  13. Jakimś magicznym sposobem udało mi się przespać te wszystkie najlepsze seriale, dlatego obecnie jestem w fazie ostrego nadrabiania. Na razie oglądam Losta, zaraz po nim biorę się za The Shield, albo właśnie za Rodzinkę Soprano. Co do do tego drugiego - widziałem kiedyś w TV parę odcinków, ale niespecjalnie się wciągnąłem. Tłumaczę to sobie tak, że byłem wtedy głupim szczylem, fanem Tabalugi i o dobrych serialach nie miałem pojęcia (nic lepszego nie przychodzi mi do głowy).

    • Plusik 1
  14. Czyli dlatego powinni zrobic bo tamte czesci były mistrzowskie. Mgs 1 tez byl bardzo dobry ale to nie dlatego 4 nie jest mistrzowska bo ze malo przypomina jedynke. Czemu inaczej powinni to rozegrac? bo to nudne dostawac to samo tylko ze z lepsza grafika.

    MGS to akurat inna bajka, a poza tym nie o to tutaj chodzi. Wychodzę z założenia, że jeżeli coś działa bez zarzutu, to nie ma sensu tego poprawiać, a zmieniać to już w ogóle. Drobne nowinki zawsze są mile widziane, inaczej seria mogłaby popaść w schematy, ale wydaje mi się, że akurat w przypadku Silenta żadna rewolucja nie jest konieczna.

     

    Jeżeli masz na ten temat inny pogląd to ok, ale napisz chociaż co Ci się obecnie nie podoba, co uważasz za przestarzałe i jakie zmiany byś wprowadził.

     

    Narzekacie jak "mrówki w trakcie okresu":P. Zobaczycie że ta część będzie powrotem na "dobrą stronę mocy":).

    Ty i te twoje wróżenie z fusów...

  15. Spodziewałeś się nieprzerysowanej superbohaterki i brak taniej sieczki w filmie (na podstawie komiksu) o tytule Kick-ass? :|

    Nie czepiam się, ale spokojnie daję 8-/10 ;| Brak przerysowania byłby beZsęsu, nie wyszłoby.

    Wiesz, pierwsze pół godziny filmu mimo wszystko dawało nadzieję na w miarę realistyczną historię bez superbohaterów, a właśnie na to się od początku nastawiałem. Dave, jako ciapowaty pseudo heros, okładający napakowanych wyrostków dwoma pałkami był rewelacyjny, i gdyby cały film był utrzymany w takiej prześmiewczej konwencji to nie miałbym żadnych "ale". Jednak wejście 8 letniej dziewczynki rzucającej na lewo i prawo fakami, masakrującej uzbrojonych po zęby gangoli zniszczyło w moim odczuciu pewien porządek. Nie mówię, że film jest zły, ale zdecydowanie w pewnym momencie gubi to co jest w nim najlepsze - względny realizm. I jaja przy okazji też.

  16. Po prezentacji kawałka gameplay'u na E3 powiedziałem sobie tylko "O, nowy GoW", po czym soczyście ziewnąłem.10 minut później już nie pamiętałem jaką grę miałem przed chwilą przed oczami.

     

    Czy tylko ja wyczuwam zmęczenie materiału?

  17.  

    Wydaje mi się, że przesłanie jest takie, że BB ucieka od odpowiedzialności tłumacząc sobie, że Boss była zdrajczynią. Takie mam wrażenie po torturach

     

    Czemu nie, jeżeli takie wytłumaczenie Cię satysfakcjonuje.

     

    Troszkę przesadzasz, gry jeszcze nie przeszedłem i swoją wypowiedź zweryfikuję po tym fakcie ale już teraz moim zdaniem fabularnie jest znacznie lepiej niż MGS4. Przede wszystkim jest poważniej. A rewelacyjne twisty to były jedynie w MGS1 :P

    Nie wiem czy jest poważniej, pod koniec robią się z tego "24 godziny", a Kojima atakuje tak wyssanym z palca motywem, że nic tylko się sfejspalmować. Ale i tak najgorsze są postacie.

  18. Dobra, właśnie skończyłem, wprawdzie trochę późno, ale do dzisiaj brakowało mi odpowiedniego nastroju.

     

     

    O tej godzinie już nie chce mi się rozpisywać, więc tylko szybko uświadomię Ci, że jeżeli lubisz zombiacze klimaty, a nie widziałeś jeszcze tego serialu to jesteś skończonym gejem. Koniec przekazu.

     

    8/10

  19. Dajcie spokój, niech chłopak sam oceni, a nie wmawiacie mu, że od 5 sezonu będzie słabo. Jak będzie z takim nastawieniem oglądał, to na pewno mu się nie spodoba. ;)

     

    Trochę tak, jak Grigori przekonał wszystkich, że MGS4 jest do dupy.

    Jeżeli chodzi o MGS:4 to akurat Grigori chyba nie musiał nikogo do niczego przekonywać, każdy i tak po pierwszych dwóch chapterach zorientował się ile warta jest ta gra ;] Tyle w temacie pozatematu.

     

    Poza tym mnie naprawdę ciężko do czegoś zniechęcić. Nawet jeżeli przeczytam od Was wszystkich, że od sezonu 4 wzwyż serial jest do bani, to i tak nie zmieni to mojego nastawienia. Nieraz już się zdziwiłem jak bardzo moje zdanie potrafi się różnić od opinii ogółu.

     

    Przecież - nie wiem jak inni - ale dla mnie mnóstwo zabawy było z teoriami, dyskusjami, jaraniem się, czekaniem... a teraz tego nie ma.

    Mówi się trudno, jakoś przeboleję tę stratę. Rekompensata w postaci skróconego czasu oczekiwania na kolejny odcinek wystarczy mi w zupełności.

  20. Czemu wlasnie niby przydalby sie powrot? Bo to sprawdzone?

    Przede wszystkim dlatego. Zwróć uwagę, że seria już dwa razy próbowała zerwać ze swoim standardowym wizerunkiem - raz w przypadku Shattered Memories, a trochę wcześniej przy okazji The Room. I pomimo, że obie te odsłony okazały się tytułami udanymi, to jednak do mistrzowskiego poziomu pierwszych trzech odsłon serii sporo im zabrakło. Dlatego dobrze by było, gdyby teraz twórcy odpuścili sobie kombinacje i zrobili Silenta w starym, dobrym, oldschoolowym stylu. Chyba najlepszym możliwym stylu.

     

    CZemu inny silent hill mialby tego nie realizowac? jesli sie nie myle wyszly inne horrorowate gry na konsole ktore realizowaly "strach" i "klimat" i robily to z powodzeniem bez bandery silent hill.

    To może napisz teraz jak Ty byś widział tą "inność" nowego Silent Hill'a. Osobiście nie mam żadnych pomysłów jak miałby wyglądać ten renesans serii.

     

    Chociaż...gdyby tak zmiksować najlepsze elementy klasycznych Sajlentów, Shattera, przenieść akcję do jakiejś niespotykanej dotychczas w serii lokacji (albo lepiej - do innego czasu, np. początku 20 wieku, do momentu kształtowania się miasta) i dodać powiedzmy nowy sposób przedstawiania akcji (FPP)? Mogłoby być ciekawie.

  21. Dlatego napisałem, że prawdziwy fun zaczyna się dopiero po przejściu gry, wtedy to FFX pokazuje swojego pazura. Jak to mówią - lepiej późno niż wcale.

     

     

    Co do DQ:VIII, to pod względem scenariusza jest to chyba najgorsze jRPG w jakie miałem okazję grać. Ale to już temat na inną bajkę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...