Treść opublikowana przez Kmiot
-
Zakupy growe!
Co do ch'uja, tylko ja znalazłem gierki dla dzieci pod choinką? Wyskakiwać z prezentów, bo nie ma komu świątecznych plusów rozdawać.
-
Beat Saber
Każdy gracz ma swoje słabe punkty i elementy układów, które mu najzwyczajniej nie leżą. Ja zawsze mam problem, gdy jedna ręka musi wybijać wyraźnie inny rytm, niż druga. Gdy znacznie różnią się tempem. Na przykład lewa miarowo i schematycznie góra-dół, a prawa w tym czasie jakieś szybkie sekwencje. To wtedy trochę przypomina mi zabawę w "jedną ręką klep się po czubku głowy, a drugą koliście głaszcz sobie brzuch". Gra jest bardzo wyrozumiała pod względem interpretacji naszych ruchów. Jak widzę szybką serię góra-dół, to po prostu ją wykonuję, też trochę na ślepo i albo siądzie, albo fail i restart/zmiana utworu ;] O ile mi wiadomo, to nie ma. Ot, robię zrzut wideo (konsola zapisuje ostatnie 15 minut rozgrywki), potem prostymi narzędziami jeszcze na konsoli wycinam interesujący mnie kilkuminutowy fragment (zazwyczaj z końca filmiku), klikam "udostępnij", a że mam konto powiązane z tym z YouTube, to od razu tam wysyła filmik. Męczarni w tym nie ma, 2-3 minuty i już się uploaduje.
-
Beat Saber
No, tak se myślę, że z 20 godzin z tego minęła mi w trakcie grania... na siedząco. Dopiero potem zacząłem kombinować z przestrzenią, przesuwać meble i ściągać półki, by raz w tygodniu pomachać mieczami bez oporów. Niestety warunki w moim kąciku nie pozwalają mi na takie komforty, stąd gram zazwyczaj godzinę-dwie tylko w weeekendy, gdy jeszcze mam ochotę i zapał do przemeblowań. Więc problem choinki nie robi na mnie wrażenia ;] No jest żwawo. Nie nudziłem się ani przez moment, a większość Hardów mnie już nudzi. Skoro to ogarniasz, to lada moment poziom Expert w niektórych (choć nie wszystkich) kawałkach będzie w Twoim zasięgu. Victorious jest świetne i generalnie z czasem zyskuje w moich oczach. Ale jeśli zakładasz, że do Beat Sabera będziesz wracał co jakiś czas to zachęcam, by wygrzebać tych kilkanaście złotówek więcej i wziąć od razu całe Music Packi. Monstercat DLC jest mocno urozmaicone gatunkowo, ale z autopsji wiem, że odbiór wielu kawałków może się zmienić wraz z ograniem i byłoby ogromnym błędem z mojej strony, gdybym np. takiego Overkill odrzucił na podstawie pierwszego wrażenia. Jest absolutnie satysfakcjonujący, choć dla postronnego słuchacza może brzmieć jak kupa. W pierwszej chwili na niego plułem, teraz go kocham. Myślę, że każdy na pewnym etapie do niego dojrzewa, bo to wspaniały i urozmaicony test umiejętności. O ile DLC związane z Rocket League to zupełnie nie moja bajka, tak GreenDay i Monstercat polecam mimo wszystko w całości. Umówmy się - to kilkanaście złotych różnicy, a ograniczać się do wyboru kilku kawałków z listy nie trzeba, bo bierzemy wszystkie. A nawet jakiś utwór nie jest w moim typie, to nie znaczy jeszcze, że jest w niczyim typie.
-
Beat Saber
@marbel007 słuchaj stary, głupio wyszło. Ale ogólnie muszę zaznaczyć, że bardzo rześki ten kawałek na Hardzie jest i wcale niełatwy (a Warriors na Expercie to nawet jeszcze nie przeszedłem). Zrobiłem jedną próbę i miałem 5-6 missów, więc wynik spokojnie do pobicia. Jeśli ten kawałek przechodzisz na Hardzie, to możesz już rozważyć Experta w przypadku większości bazowych utworów, bo kilka z nich nie jest znacznie trudniejszych. Dopiero przy DLC-kach był skok stopnia trudności. Przeleciałem sobie dzisiaj ulubione kawałki, coraz bardziej zaczyna mi się podobać Victorious od Panic!At the Disco. Potem odpaliłem The Greatest Show i... zupełnie przypadkiem wykręciłem nazi ocenę SS, nawet pomimo jednego missa xd. Byłem w lekkim szoku, bo pamiętam ile wysiłku kosztowało mnie wbicie tej noty przy walce o platynę, a tutaj wpadła mimochodem. Na koniec moje ogólne staty. Czas gry liczony jest jedynie w trakcie utworów. W menu stoi.
-
Beat Saber
To już nie tyle refleks, co po prostu ogranie z utworem. Znam go w zasadzie na pamięć i niewiele myśląc pozwalam ruchom "płynąć" wierząc, że będzie dobrze, bo za dużo czasu na zastanawianie się tam nie ma. Miejsce na popisy refleksu są przy pierwszych próbach, potem zaczyna przeważać znajomość układu i mięśniowa pamięć, która wie jakie ruchy musi wykonać ;] Uuu, widzę, że jesteś z siebie dumny i zaraz mi tu pękniesz, wiec nie będę podcinał Ci skrzydeł zdradzając genezę tego "rekordu" ;] Po prostu go pobiję! Może nawet jutro. Ja szczerze mówiąc nieszczególnie bawię się modyfikatorami. Jak jeszcze na początku było w grze mało utworów, to z braku alternatywy urozmaicałem sobie niektóre kawałki modem "faster song", ale potem gdy wybór kawałków się poszerzył, to już rzadko wracałem do modyfikowania. Ot, pobawiłem się, potestowałem, ale wolę klasykę i standardy. Zresztą sami twórcy o ile dobrze pamiętam, to w utworach z DLC już nawet nie projektowali układów innych, poza standardami. Na jeden miecz to raczej tylko ciekawostka, bo układy na wyższych poziomach są wtedy ostro wyżyłowane i ręka się po 2-3 utworach najzwyczajniej męczy. No i jeden miecz, to tylko połowa frajdy. Modyfikatory, szczególnie te ułatwiające są przydatne, gdy wpadną znajomi, albo ktoś z rodziny chce spróbować, ale sobie nie radzi z niektórymi elementami. Albo gdy spotyka się dwóch wyjadaczy w walce o rekord i utrudniają sobie utwór, by zwiększyć mnożnik. Ty zamiast się zastanawiać nad modyfikatorami to zacznij planować kupno Monstercat DLC.
-
Dark Souls III
To jest kwestia na osobny temat pt. "Złóż z części składowych swojego idealnego soulslike'a". klimat/mapa i projekt świata/lokacje/bossowie/muzyka/mechanika/hub itd. Jest potencjał.
-
Dark Souls III
Tak ostatnio gdzieś trafiłem na gameplay Demon's Souls i atmosfera z tamtej gry jest nie do podje'bania. Coś niesamowitego. W kwestii lokacji nie wszystko i nie zawsze zagrało, ale ogólny nastrój opowieści jest niezapomniany, mam nadzieję, że ewentualny remake należycie ten element odda. W Dark Soulsach odrobinę się już ten zaduch przewietrzył, ale o właśnie trzecia część jest dla mnie tą najlepszą, głównie ze względu rezygnacji z tanich chwytów w jej projektowaniu. Mam na myśli przede wszystkim odejście od grupowych walk z bossami (o ile pamiętam, to prawie wszystkie starcia to tam 1vs1, a te "nieuczciwe" (książęta i siostrzyczka z DLC) są tak świetne, że się tego nie zauważa. Mam również na myśli brak słabych lokacji i pójścia na łatwiznę w rodzaju "zaprojektujemy nieciekawy i prosty poziom, ale zatopimy go w całkowitym mroku/śnieżycy, albo niech podłoga to będzie lawa". Tutaj jest dużo tego, co uwielbiam, czyli opuszczonych zamczysk, ruin, piwnic, miasteczek i wiosek. Me gusta. Oczywiście kwestia zmian w mechanice/tempie to inna bajka, ale ja zawsze do soulslike'ów podchodziłem metodycznie, cierpliwie, z podniesioną tarczą (no, poza Bloodbornem, bo tam wiadomo), mi ten styl gry w serii leży (zachowawczością nadrabiałem braki w umiejętnościach) i każdorazowo potrafiłem się dostosować, godzić się ze zmianami. Rozumiem jednak, że ktoś z "niepohamowanym temperamentem" może trafić na kilka frustrujących fragmentów, bo seria zawsze lubiła karcić beztroskich graczy. Jeszcze pół biedy, gdy ktoś (jak @XM.) pomimo niefrasobliwości i żywiołowego stylu gry ma skilla, który z wielu tarapatów pozwoli mu wyjść na prostą. Najgorzej będzie miał ktoś z gorącą głową i bez umiejętności. Takiemu to tylko życzyć git gud.
-
Jakie gry skończyliście w 2019 roku?
To, o czym wspominał w drugim poście @marcinwks, czyli wyzwanie 52 gry w 52 tygodnie siłą rzeczy pachnie trochę wyścigiem, ale reszta brzmi normalnie. Nic złego w tym, że ktoś lubi sobie takie rzeczy porządkować, dodać parę uwag od siebie czy krótko podsumować oceną wrażeń. Skoro ktoś robi sobie jakieś zestawienia, to raczej nie z przymusu, a dla własnej przyjemności i satysfakcji. Sam lubię sobie takie pier'doły usystematyzować nie tylko w przypadku gier, ale również filmów i książek.
-
Filmy i zdjęcia z wydarzeń sportowych
No, panowie z EA już pracują nad nową cieszynką.
-
Gry na PSN
Nope, nie grałem. Jest też BoxVR za 70zł, ale to według mnie wciąż za drogo, bo o ile mechanika gry jest całkiem-całkiem (pomijając zauważalny lag), to zawartości i "gry w grze" tam niewiele. Raw Data też w promocji, ale ta gra robi niezłe pierwsze wrażenie i potem odpuszcza, a pod koniec zaczyna nawet odrobinę nużyć. Tych co bardziej znanych to nie trzeba nikomu specjalnie przedstawiać, bo Astrobota, Mossa czy Superhota każdy powinien mieć już przetestowanego. Szkoda, że wciąż nie ma promocji na Beat Sabera, ale jak się zgarnia nagrodę dla najlepszej gry VR 2019 i regularnie zdobywa się miesięczny top sprzedażowy, to nie ma ku temu żadnych przesłanek. Poza tym kilka gierek VR, które nic mi nie mówią i zapewne są gatunkowymi popier'dółkami, które odważni mogą sprawdzać na własne ryzyko. Osobiście przeleciałem listę na szybko i póki co wrzuciłem tylko do koszyka (nie VRowe) God's Trigger, czyli wariację Hotline Miami. Ale czy kupię, to nie wiem. Zależy od nastroju.
-
Wrzuć screena
Chyba każdy w tym miejscu przystanął i pomyślał o zrobieniu screena, bo fragment robi wrażenie. Wspaniale rozegrane ze strony From.
-
Diablo III - something is coming!
Oj no dobra, skąd miałem wiedzieć xd
-
Diablo III - something is coming!
Gdzieś ktoś w temacie napomknął, że może zwiększyć poziom, ale obniżyć już nie. Czy mi się wydawało? Wolałbym uniknąć sytuacji, że podniosę i utknę, bo nie będzie można obniżyć xd
-
Diablo III - something is coming!
Jestem Diablową dziewicą, ale zacząłem dzisiaj grać, w związku, że dopiero się zapoznaję z systemem i mechanikami, to nieśmiało wybrałem normal. Jest łatwo. Będzie trudniej czy od razu zmieniać poziom? Bo jak wjeżdżam tarczą, to tylko mięso lata na cztery strony ekranu. Postać Crusader. O ile póki co niczego mi nie urwało, to robi się coraz przyjemniej i jest szansa, że mnie wciągnie. Trochę za kolorowo, ale jakoś to przeżyję.
-
Zakupy growe!
Ostatnio pytałem na forumku o zdanie na temat wersji językowych Diablo 3 i opinie były podzielone (wielkie, kur'wa, dzięki), sam też nie potrafiłem się zdecydować, więc wziąłem obie. I nadal nie potrafię zdecydować, w którą wolę grać. Do tego NBA Playgrounds 2, który zupełnie przypadkiem wpadł mi w ręce w Media Markt, gdy kupowałem Star Warsy (nie dla mnie, więc się nie chwalę) i wydawał się dość atrakcyjny cenowo (54 zł). Jedynka swego czasu dostarczyła sporo prostego funu przy kanapowych posiadówkach z alkoholem, więc czemu nie. No i Deus Ex, której każda kopia uchodzi obecnie za growy odpowiednik takiego niechcianego kundla ze schroniska, znajdę, którego nawet za darmo nikt nie bierze. Na święta postanowiłem przygarnąć jednego od Wiktor Games z siedzibą w Ostrołęce.
-
PlayStation VR - komentarze i inne rozmowy
To już nie chodzi o to, że szaleje czasami (bo szaleje), ale jak myślisz, dlaczego pecetowe wersje Beat Sabera dostały levele 360°, a PSVR tylko 90°? ;] Uzależnienie trackingu od śledzącego nas z przodu oka kamery to jak widać spory problem dla twórców. O ile same gogle mają diody śledzące również z tyłu (tylko dzięki temu możemy się rozglądać w 360°), tak zasłonięcie własnym ciałem pałki Move (gdy obrócimy się tyłem do kamery) czyni ją niewidzialną dla systemu. Akurat ludziom z Beat Sabera chciało się dostosować tryb 360° do ograniczeń PSVR (za co po raz kolejny szacun się im należy), ale to wciąż tylko w ramach pocieszenia, bo z tym trackingiem nic więcej nie mogli wskórać. No i ile ta technologia Move + kamera ma już lat? 10? A nawet nie była projektowana z myślą o VR, jedynie do VR zaadoptowana.
-
PlayStation VR - komentarze i inne rozmowy
Pewnie same gogle by wydoliły, choć mają już ładnych parę lat i potrzebny jest lifting. To tylko ekrany, a niektóre gry już teraz potrafią prezentować się wystarczająco atrakcyjnie. Natomiast system trackingowy pamiętający czasy PS3 potrzebuje gruntownego odświeżenia. Albo najlepiej to wyje'bać go do kosza i opracować nowy. W takiej formie nie ma prawa bytu na nowej platformie, zakładając, że VR chciałby być czymś więcej niż popier'dółką.
-
Concrete Genie
Miałem ochotę na jakiś krótki przerywnik growy i Concrete Genie sprawdza się w tej roli wyśmienicie. 6-8 godzin i po krzyku. Bez bólu, bez kombinowania. Pewnego rodzaju detoks. Z początku czuć trochę drętwoty w sterowaniu, a sam znak firmowy, czyli malowanie jest bardzo uproszczone, ale im dalej w grę, tym bardziej byłem wdzięczny twórcom, że powstrzymali się przed komplikowaniem tego elementu. Dzięki temu rozgrywka przebiega bez większych przestojów i samo malowanie nie staje się znienawidzonym fragmentem w rodzaju "ech, znowu gupie mazianie pędzlem". Rach ciach, lecimy dalej z grą, żadnego ślęczenia przy ścianie. W ogóle im dalej w grę, tym jest lepiej. Nie rewelacyjnie, ale lepiej. Bo miasteczko jest niewielkie, ale niezwykle urokliwe i udekorowane mnóstwem detali, a jaskrawe kolory naszych malunków dodają mu baśniowego czaru. Śmiganie po dachach jest przyjemne i zajmujące, elementy platformowe są poprawne, zagadki środowiskowe łatwe. Wiadomo, gra w dużej mierze skierowana do dzieci, więc raczej nie mogło być inaczej. Co ważne, gra przez całą swoją długość (krótką długość, HEHE) robi dużo, by gracza nie zanudzić. A to dorzuci nową umiejętność, a to zmieni klimat i wydźwięk historii, a to znowuż wprowadzi znaczące urozmaicenie stylu rozgrywki. Wspomniane 6-8 godzin jest w tym przypadku zaletą, bo nikły stopień rozbudowania mechanik tej gry nie pozwala na więcej. Trzeba wiedzieć kiedy powiedzieć pas. Miałem dwa wieczory rozluźniającej zabawy i szczerze mówiąc niczego więcej od tej gry nie oczekiwałem. Aha, tryb VR to kreatywna i ładna popier'dółka, ale może jakiegoś szkraba zajmie na godzinę. No i platynka łatwa.
- Death Stranding
-
Death Stranding
W którejś recenzji było, że jak na grę o chodzeniu to sporo tam kombinowania, jak się nie nachodzić. Niedługo minie tydzień od platyny i nadal tęsknię. Słucham utworów na YouTube, oglądam reakcje, zaglądam do tego tutaj tematu z nadzieją, że coś ukoi mój ból. Żadna kobieta w życiu nie zraniła mnie tak, jak zrobił to Norman Reedus odchodząc na wirtualną emeryturę. Niezwykle trudno było mi go zostawić po raz ostatni w kwaterze, wiedząc, że jutro już nie ruszy ponownie w trasę z kolejnym zleceniem. Od tej pory próbuję zapełnić sobie życie jakimiś mało zajmującymi grami, substytutami i erzacami doznań, które zapewnił mi Death Stranding. Bezskutecznie. Czekam, aż będę gotowy psychicznie, by ruszyć z gierkowym życiem dalej.
-
Lęk i odraza w Las Vegas
Nie wiem o czym mówisz.
-
Lęk i odraza w Las Vegas
Łooo, to Niebieska Studnia jeszcze istnieje? Niezła reaktywacja po przeszło dwóch latach ciszy. Przebili nawet Marylę Rodowicz wskrzeszaną na każdego Sylwestra.
-
własnie ukonczyłem...
Sprytne. Przebrał się za kolumnę, aby zawsze mieć się za jaką schować.
-
Właśnie zacząłem...
No właśnie, najbardziej irytują te techniczne niuanse, bo niszczą jakiekolwiek zaangażowanie i sprawiają, że gra staje się bardzo "szarpana". Stylówka to mocna strona, ale co z tego, że ktoś atrakcyjnie się prezentuje, skoro przy okazji śmierdzi i się ślini. Może dam jej jeszcze szansę na dużej konsoli, gdy będzie w jakiejś promocji za grosze i sprawdzę jak będzie się wtedy grało.
-
Właśnie zacząłem...
Opowiem Wam pewną historię. White Night [Switch] Skusiłem się na kupno tej gry, bo jest aktualnie promocja na eShopie i kosztuje ona zaledwie 12 zł, a zawsze chciałem sprawdzić ten niezwykle intrygujący wizualnie tytuł. Wszędzie mrok i ciemność, a naszą najpotężniejszą bronią są ograniczone ilościowo zapałki, bo bez światła, które generują nie możemy zrobić nic, nawet nacisnąć klamki, o której wiemy, że tam jest, wszak staliśmy przed nią w chwili gdy zapałka nam zgasła. Je'bać logikę, w końcu to tylko gra, przyjmuję to do wiadomości. Tytuł oczywiście inspirowany klasykami survival horrorów, najbardziej chyba Alone in the Dark. Czyli ustalone z góry ujęcia kamer, zmieniające kąt w określonych momentach. I - uwaga - sterowanie postacią ustosunkowane położeniem tych kamer. Już czujecie tę frustrację? Wiecie, ten moment, gdy idziemy sobie na czilu przez pokój, nagle kąt kamery się zmienia, dół staje się górą, postać nam zawraca na poprzedni ekran, a tam zawraca ponownie. I tak w kółko, póki nie wyuczymy się momentów zmiany kątów, by w odpowiedniej chwili zareagować. No i są duchy, które nas gonią, więc wypadałoby się poruszać po pomieszczeniach sprawnie, ale twórcy tego nie przewidzieli. Sprawy nie ułatwia również wszędobylska ciemność i zmieniające się układy pomieszczeń. Od czapy. Uciekasz przed duchem, a tu nagle okazuje się, że tędy już nie przejdziesz, bo ktoś postanowił przesunąć komodę. Albo taboret. I chu'j, ślepa uliczka, gotuj się na śmierć. I loading. No właśnie. Gwóźdź programu. Gra na Switchu jest technicznym dramatem. Mnóstwo loadingów, w dodatku przeraźliwie długich, biorąc pod uwagę powierzchnię, jaką gra musi wczytać. I graficzny PRZEPYCH. Zwiechy loadingowe w trakcie przechodzenia do drugiego pokoju (przez otwarte drzwi) potrafią trwać dwukrotnie dłużej, niż jego pokonanie. Więc gra często wygląda tak: pięć sekund kontroli nad postacią, piętnaście sekund loadingu, zapętlić. Z duchami nie mamy jak walczyć, więc gdy na jakiegoś wpadniemy w ciemności, to gra od razu proponuje wczytanie ostatniego zapisu, a potem się zawiesza na 30-45 sekund, bo, uwaga, WCZYTUJE pomieszczenie, w którym przed momentem zginęliśmy. Horroru w tym niewiele, chyba ze poz względem technicznego wykonania. Natomiast na pewno sporo tu irytacji gracza. Fabuła może i byłaby fajna, ale jej poznawanie leży w intencji i gestii gracza, bo wiadomo - poukrywana jest w dziesiątkach znajdziek (pamiętniki, listy, itp.). Ale jest ich za dużo w stosunku do czystego gameplayu. Podejrzewam, że gdyby podejść do sprawy rzetelnie i czytać wszystko, co znajdziemy, to 1/3 długości gry spędzilibyśmy na lekturze. Podejrzewam, bo po 2-3 godzinach udręki zrezygnowałem i usunąłem ten szmelc. Nie wiem jak to wygląda na dużych konsolach, ale wersję Switch omijajcie.