
Treść opublikowana przez Wredny
- The Last of Us Part II
-
Baldur's Gate 3
Ta pudełkowa edycja to ponad 450zł z wysyłką, trochę grubo Jakby @Dave Czezky sprowadził kilka sztuk to bym wziął
-
Alan Wake II
Niby tak, ale ostatnio tyle tego wszędzie, że już mnie wk#rwia. No a ten David z Sagą to też klasyczne odwrócenie ról - męska mamuśka zabija potwory, a tatuś pizda w fartuszku robi dziecku naleśniki.
-
Alan Wake II
Gadam sobie teraz z Estevez na komisariacie (po wszystkim) i jak z jej ust padło "my ex wife couldn't take it" to Oczywiście spodziewałem się, że kiedyś muszę dostać czymś takim w pysk, choć myślałem, że może Finowie z Remedy mi tego oszczędzą. Czy teraz już naprawdę twórcy różnego rodzaju mediów mają jakiś zakaz umieszczania związków kobieta-mężczyzna w swoich dziełach? Jasne, niby nic nadzwyczajnego, przecież tak bywa w rzeczywistości, ale od jakiegoś czasu w każdym tytule mocno eksponowane są babki z żonami i faceci z mężami, a ich związek mocno zaakcentowany w jakiejś rozmowie albo notatce znalezionej na biurku, tak żebyś na pewno graczu nie przeoczył.
-
Suicide Squad: Kill The Justice League - Rocksteady Studios
No przecież te pierwsze preview właśnie taki schemat pokazywały - latanie po mieście i zabijanie generycznych robocików, urozmaicone okazjonalnym starciem z jakimś "czołgiem", któremu należy rozwalić jakiś wielki, filoletowy punkt - typowe Avengers.
- The Last of Us Part II
- The Last of Us Part II
-
Avatar: Frontiers of Pandora
Ja niedawno wreszcie obejrzałem AVATAR The Way of Water (technicznie imponujące, fabularnie jeszcze płytsze niż jedynka, ale ogólnie spoko rozrywka) i mam lekki hajpik na bieganie po tym świecie. W sumie zastanawia mnie, jak w grze będzie z biomami. Czy był jakiś przepływ informacji pomiędzy UBI i Cameronem i czy dostaniemy tę polinezyjską część planety z drugiej części filmu, czy skończy się tylko na tym, co widzieliśmy w jedynce. No i czy może będą też jakieś pustynne lub śnieżne krainy...
- STARFIELD
-
Alan Wake II
@LukeSpidey, weź to daj w spoiler mimo wszystko i napisz wyżej, że tylko dla tych, co już skończyli chapter "We Sing"
-
Avatar: Frontiers of Pandora
Good, bo trochę się obawiałem, że ten wpis będzie o jakimś opóźnieniu. Milion lat nie kupowałem gry UBI na premierę (ostatnio chyba Far Cry 3 na PS3), więc poczuję, co to znaczy życie na krawędzi
-
STARFIELD
Nie no nie czarujmy się - Starfield to w większości gra z generatora map, a planety to właśnie ta pustka i 4 rodzaje losowo dobieranych konstrukcji, ewentualnie kolejne 5 rodzajów "naturalnych formacji". Te miejsca i rzeczy, które są tu zrobione ręcznie, są super, ale eksploracja na dłuższą metę nie ma sensu, a szkoda, bo w ich grach zawsze to lubiłem. I tak, wiem, w Skyrim też mieliśmy losowo generowane jaskinie, ale tam jakoś to wszystko było ciekawsze, bo świat pomiędzy tymi jaskiniami żył i oferował sporo innych atrakcji, a tutaj lecisz od punktu do punktu poprzez pustkę. Rozumiem, to kosmos, powinno być pusto i nie każda planeta ma życie, czy konstrukcje budowane przez ludzi... Ale ze względu na te wszechobecne kopiuj/wklej i przemieszczanie się za pomocą loadingów jakoś mocniej kłuje to w oczy. No i ten brak jakiegoś łazika... Jakby był to by pewnie częściej ludzie widzieli ten komunikat o niewidzialnej ścianie, ale k#rwa, jakby to usprawniło rozgrywkę i ją uprzyjemniło Ale nie, nie ma i ch#j, bo Bethesda pewnie nie potrafi w pojazdy jeżdżone, jebane patałachy... A te świątynie to beka w ch#j, latanie za światełkami, zawsze tak samo (choć mam wrażenie, że za pierwszym razem było najdłużej), a do tego fatalnie rozwiązany jest feedback tego zbierania gwiazdeczek - niby jest dźwięk, ale jeszcze jakoś wizualnie by się przydało pokazać, czy człowiek trafił czy nie. Ech... a mimo wszystko, wczoraj grając w Alan Wake II, myślałem o tym, żeby odpalić tego zamulacza, więc nie jest z tym tak do końca źle Tutaj foteczka po wyjściu z trzeciej generycznej świątyni - fajna ta zbroja Vanguardów.
-
Alan Wake II
Faktycznie teraz tak miałem, więc na pewno w tym przypadku tak będzie. Poprzednich dwóch okoliczności nie pamiętam niestety. Ale kurde Bright Falls i okolice wieczorkiem w tej pomarańczowej poświacie to jest kuźwa coś pięknego
-
Bioshock: The Collection Remastered
Chuj, może już nie pamiętam zbyt dobrze, ale na premierę nawet recenzję spłodziłem, w której dokładnie to samo grze zarzucałem, więc chyba tak nie do końca z tym ok było. Muszę sobie sprawić tę kolekcję i ograć to jeszcze raz na PS5.
-
Bioshock: The Collection Remastered
Ugruntowanych w lore, jak w częściach poprzednich, a nie takich z dupy, byleby kolorowo i różnorodnie było. Tak jak pisałem - gdyby to się nie nazywało Bioshock to bym się nie czepiał - ot fajny shooterek z zakręconą, choć grubymi nićmi szytą intrygą. Ale widząc tę nazwę, po dwóch częściach spodziewałem się czegoś sensowniejszego i mniej korytarzowego, więc dla mnie Infinite to taki nie do końca udany eksperyment.
-
Bioshock: The Collection Remastered
Handyman to ten cały z wielką kulką na klacie, w którą należy strzelać? No faktycznie, zwykły reskin brute'a. Podobnie jak te śmieszne pokurcze z trumną na plecach, albo te z trąbkami w uszach - przecież to istniało tylko dlatego, że komuś spodobał się projekt, a nie bo ma jakiś sens. Albo ten cały Songbird, tak hype'owany, okazał się tylko tłem w kilku przerywnikach.
-
STARFIELD
Ale zmarnowany potencjał niestety, choć zapowiadało się fajnie i było tak jak piszesz - instant skojarzenia z ALIENS. Trochę to wina tego projektu Terrormorpha i tego, że jest wielkim bydlakiem, co siłą rzeczy czyni z niego coś, co widzisz z daleka. Jakby zrobili tu jakieś mniejsze stworki w stylu chociażby tych prototypów obcego w Prometeuszu, to byłoby dużo fajniej. Np tutaj, randomowe zwiedzanko chyba, ale te jajka i ta wysoka trawa aż się prosiły o takie właśnie akcje jak w Prometeuszu:
-
Bioshock: The Collection Remastered
W Bioshockach mieliśmy splicerów, czyli zwykłych mieszkańców, naszprycowanych Adamem, Little Sisters i Big Daddies - to wszystko miało jakieś fabularne uzasadnienie, a w Infinite mamy plejadę kolorowych potworków, żeby mieć do czego strzelać - nie kryła się za tym głębsza myśl, tylko chęć zróżnicowania bestiariusza.
-
Bioshock: The Collection Remastered
Ja nigdy nie lubiłem Infinite, bo to było bardziej liniowe Call of Duty niż prawilny Bioshock, oferujący swobodę działania. No i tak jak części z Rapture miały fajne lore, tak tutaj jest to wszystko z dupy - projekty przeciwników nie mają sensu fabularnego, podobnie jak te "plazmidy" - ot taki kolorowy shooterek. Bardzo fajna gra sama w sobie, ale jak coś w tytule ma Bioshock to jednak liczyłem na coś innego.
-
Star Wars Jedi Survivor
Można być niewymagającym, ale tego się nie da nie zauważyć, jak wiele kompromisów tutaj zastosowano, żeby osiągnąć płynność. Najlepsze jest to, że wtedy, gdy gra leciała z klatkami na łeb na szyję to te kompromisy też były, tylko że wtedy był jeszcze ten wymuszony raytracing, który teraz podobno wyłączyli.
-
Star Wars Jedi Survivor
A teraz sobie wyobraź, jak to będzie działało/wyglądało na XONE/PS4, bo robią port
-
Alan Wake II
Wraz z tym nowym patchem (swoją drogą to tu co 2-3 dni wlatuje jakaś łatka) już drugi raz mam błąd, że po wczytaniu save nie mogę ruszyć Sagą z miejsca - nie reaguje na żadne wychylenia gałki - wszystkie inne przyciski działają, włącznie z unikiem, ale obracać kamerą i ruszać postacią nie mogę. Reload save nie pomaga, działa tylko całkowite zamknięcie aplikacji - PS5.
-
Bioshock: The Collection Remastered
Wystarczy po prostu sobie dobrze taką potyczkę zaplanować, wybrać odpowiednie miejsce, naznosić tych butli z gazem, zastawić pułapki, zwabić i dopiero zaczepiać. W grze, w której można robić save co sekundę, trudność tak naprawdę nie istnieje.
-
RoboCop: Rogue City
@ProstyHeker, brzmi trochę, jakbyś w ich Terminatora nie grał, skoro wspominasz o Rambo. To wszystko, o czym tu piszesz, było już w ich poprzedniej grze (szacunek do materiału źródłowego itp), więc jeśli ominąłeś to zdecydowanie polecam - też takie 6/10, ale i tak lepsze niż wszystko to, co marka Terminator ma do zaoferowania po dwóch pierwszych częściach filmu.
-
GTA VI
Przez GTAV miałem dokładnie te same obawy przed premierą RDRII, jak się okazało - zupełnie niesłusznie.