Skocz do zawartości

LeifErikson

Użytkownicy
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez LeifErikson

  1. LeifErikson odpowiedział(a) na Cris temat w Klub Smakosza
    Co do ceny to okej, tylko że w maku te kanapki są maleńkie w porównaniu do zwykłych burgerowni, więc moim zdaniem dodatek frytek czy napoju niewiele zmienia. W zwykłej burgerowni do 30 zeta można dorwać bydlaka którego czasem ciężko zjeść na raz. W maku za tyle będzie pewnie jakiś zestaw ale z kanapeczka która można pochłonąć trzema gryzami. Co do marketingu to oni brand budują u nas sukcesywnie od prawie 30 lat zahaczając o większość jak nie wszystkie możliwe kanały, więc tu raczej nie ma o czym mówić w ogóle.
  2. LeifErikson odpowiedział(a) na Cris temat w Klub Smakosza
    Późno dołączam do dyskusji, ale za to mam kontrowersyjną opinię, bo dla mnie mak to kompletna pomyłka i efekt dojebanego marketingu, nic więcej. Przecież to "jedzenie" jest tam kompletnie nijakie. Nie rozumiem jak można pomyśleć "mam ochotę na burgera" i iść do maka zamiast zwykłej burgerowni, których namnozylo się na pęczki w miastach i miasteczkach. Ja się czasem daje złapać jak są jakieś promocje, ostatnio jakiś rok temu chyba byłem na big macu z frytkami za 15 zeta i może w takiej formie ma to jakiś śladowy sens - zawsze to jakieś ciepłe jedzenie za 15 złotych... ale walorów smakowych to jak dla mnie nie ma żadnych. Cieniutkie "kotlety" między cieniutkimi kawałkami malutkiej bułeczki, jakieś aptekarsko odliczone ilości sałaty czy ogórka i wrażenia po zrobieniu kęsa jakby się żuło jakąś papkę bez smaku. Fryty do tego przesolone, a jak z ciekawości wziąłem kiedyś nuggetsy (nostalgia się odpaliła bo za dzieciaka w okolicach 1998 to się wydawało mega spoko), to dwa zjedlem i resztę wywaliłem- przesiąknięta tłuszczem panierowana bryłka momu. No to może lody? Od biedy, ale przeslodzone tak, że żeby wykręca. Tak więc ja obecnie złote luki omijam szerokim łukiem i jak koniecznie muszę coś zjeść w fast foodzie to juz z braku laku wolę BSmarta z KFC, bo przynajmniej jak to jem, to czuję co jem, a przypadłości gastrycznych o których piszecie nie miałem. No ale i tak Popeyes wyprzedza jednych i drugich jakością jedzenia moim zdaniem i szkoda, że jest tak mało ich lokali.
  3. LeifErikson odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Zimny łokieć
    Odezwij się do Jacka Balkana w razie czego, on chyba lubi takie tematy. https://youtube.com/@warsztatbalkana?feature=shared
  4. LG 43UK6400
  5. Dzięki, sprawdzę temat. Właśnie o dziwo u mnie TV ledwo zipie (20 Mbps), ale konsola stojaca tuz obok działa jako tako (180 mbps), a smartfon czy tablet wyciągają koło 260 Mbps (wszystko mierzone w jednym miejscu, daleko od routera). Z kolei w sypialni przy routerze smartfon/tablet wyciagaja w porywach ok. 500 Mbps, więc powiedzmy że z grubsza prawie tyle za ile place. I nawet nie sam transfer mnie denerwuje co te regularne rozłączenia, które zwykle wymagają wyłączenia i włączenia TV ponownie, co jak możecie sobie wyobrazić, nie wpływa za dobrze na komfort seansów serialowych na przykład.
  6. To chyba w miarę odpowiedni temat do tego pytania, ale jeśli nie, to sorry. Mam TV podpięty to domowej sieci WiFi i wkurza mnie, że prędkość i stabilność połączenia jest mizerna. Zamiast 600 Mbps TV wyciąga według testerów jakieś 20 Mbps, do tego co godzine-dwie lubi się rozłączyć. Łudzę się że pomoże tutaj repeater/wzmacniacz, od którego pociągnę do TV kabel internetowy (ciągnięcie kabla bezposrednio od routera nie wchodzi w rachubę, bo jest na drugim końcu mieszkania). Czy ktoś może używa takiego repeatera/wzmacniacza i może polecić jakiś model, ewentualnie coś innego doradzić w temacie?
  7. LeifErikson odpowiedział(a) na Mustang temat w Zimny łokieć
    No i super, ale póki infrastruktura ładowania się nie poprawi to raczej niewiele to zmieni w statystykach sprzedaży. Nawet jakbym mógł teraz kupić elektryka z 50-procentowym rabatem to i tak bym nie wziął, bo nie mam gdzie ładować.
  8. LeifErikson odpowiedział(a) na Figuś temat w Seriale
    Dooglądałem Złotko i pod koniec faktycznie trochę za dużo jest dróg na skróty i dziwnych zbiegów okoliczności, ale jako że to bardziej czarna komedia niż true crime to jestem w stanie przymknąć oko i przyznać wysoką ocenę typu mocnego 8. Ella jest fenomenalna w tej roli, a cała konwencja serialu bardzo mi się podoba, bo on jest jednocześnie śmieszny i momentami straszny, właśnie dzięki głównej bohaterce. Najwieksze pozytywne zaskoczenie serialowe ostatnich miesięcy.
  9. Queens of the stone age na pierwszym w Polsce koncercie klubowym. 30 lipca, Torwar, bilety od ok. 300 zł. https://alterart.pl/wydarzenia/queens-of-the-stone-age-2/
  10. No ja bardzo na to liczę. Może nie cała pierwsza dekada, ale PC Extreme skupione na latach ok. 1999-2005 brałbym w ciemno. Jeśli obecny specjal sprzeda się dobrze, a chyba jest na to szansa, to mam nadzieję, że nie jest to wykluczone.
  11. Limitka zamówiona. Wziąłbym też GTA, ale nie ma, no to nie wziąłem.
  12. No to GTA jako limitka i z głowy.
  13. LeifErikson odpowiedział(a) na Figuś temat w Seriale
    Serial specyficzny o tyle, że pierwsza połowa pierwszego sezonu to dość normalny kryminał, troche obyczajówka, a później zaczyna się mocna schiza. Ale warto obejrzeć, klimacik jest wyjątkowy, no i w końcu klasyk.
  14. Duch Pixela wjechał mocno. Trzymam kciuki za PC Extreme #2 z naciskiem bardziej na późne lata 90. i początek 00.
  15. LeifErikson odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Zimny łokieć
    Tym bardziej że to nowe Sandero już jest naprawdę całkiem spoko (jeździłem troche Stepwayem z wypozyczalni), porównywalne ze zbliżonym technicznie Clio. Widoczne były jakieś tam oszczędności w wykończeniu, ale jako dupowóz jest okej.
  16. Dokładnie, dość monotonny zestaw wyszedł tematycznie i wizualnie. GTA, NFS czy Test Drive byłby fajnym przełamaniem. No ale to tylko okładki.
  17. Jasna sprawa, chociaż z GTA jest o tyle wyjątkowa sytuacja, że to tylko jeden głos mniej względem Fallouta i TR, gdzie kolejne traca juz sporo wiecej głosów. Inna kwestia że brakuje okładki samochodziarskiej, a w przypadku innych specjali schodziły one dobrze, z tego co pamiętam. No ale demokracja to demokracja.
  18. Nie no, GTA musi wejść, nie wyobrażam sobie żeby go zabrakło. To klasyczne logo pierwszej części wygląda rewelacyjnie na okładce, czysta nostalgia.
  19. Celeron 300 - mój pierwszy potwór, na którego składało się pół rodziny.
  20. Też pomyślałem o SimCity, że super wyglądałoby na dużej grafice na okładce takie rozbudowane miasto. Tycoony to chyba jednak zbyt niszowy temat, ale taki Rollercoaster Tycoon też by pewnie robił wrażenie na coverze.
  21. Miodność się wtedy liczyła, nie FPSy.
  22. Co tak mało głosów na GTA? Ten art to dla mnie kwintesencja nostalgii growej z okolic 1997-1998 gdy po raz pierwszy zobaczylem GTA na kompie u kolegi i przegrałem kolejne godziny na zasadzie "ja chodzę, ty strzelasz", "ja jeżdżę, ty trabisz" itp. Piękne czasy. Nie wyobrażam sobie żeby ta okładka nie przeszła.
  23. Lata 80. to nawiedzone terytorium, gdzie straszy duch Pixela, nie idźcie ta droga za daleko.
  24. Bardzo dobra decyzja moim zdaniem, warto spróbować poszerzenia odbiorców i wkroczenia na terytorium CDA trochę. Okładka z pierwszym GTA i Diablo cudo. Mam tylko nadzieję że skupicie się bardziej na latach 90tych niż 80tych.
  25. Sztuka pięknego życia (We live in time) - dramat obyczajowy o parze około 35-latkow którzy spotykają się przypadkiem i zakochują (babka wali chłopa autem jak ten łazi w piżamie po autostradzie). Wybrałem się do kina z drugą połówką, trailer był w sumie dość zachęcający, dodatkowo opinie/reklamy mówiące coś w stylu, że to wyjątkowo piękny, poruszający, a nawet zmieniający spojrzenie na życie film... No nie wiem... Historia raczej dość sztampowa (ujęte w trailerze, więc żaden spoiler) - z czasem pojawia się dziecko, później okazuje się, że dziewczyna choruje na raka, zostaje jej ileś tam czasu do końca i musi zdecydować czy kontynuować leczenie czy po prostu korzystać z tego co jej zostało. Oprócz niezbyt zaskakujacej i bardzo prostej historii film ma dwie charakterystyczne cechy - po pierwsze jest znakomicie zagrany, bo Florence Pugh i Andrew Garfield są świetni w swoich rolach, widać chemię między nimi i to jak najbardziej działa. Po drugie, struktura opowiadania historii jest nietypowa, bo pierwsza część filmu (jakieś 3/4 całości moze) ma pomieszaną chronologię. Obserwujemy bohaterów w zupełnie różnych momentach ich życia, w roznych sytuacjach i humorach, nie po kolei (stąd tytulowe We live in time zapewne). Zaintrygował mnie ten zabieg, bo dzięki niemu prosta historia wydawała się trochę bardziej interesująca i - przede wszystkim - spodziewałem się jakiegoś ciekawego użycia tego w końcówce filmu, ale się rozczarowałem... od pewnego momentu (chyba trochę za połowa filmu) historia przestawia się już na zwykłą chronologię, jak gdyby nigdy nic, plus na koniec zaserwowana jest mocno żenująca scena Tak więc film może i jest dość wzruszający za sprawą głównej pary aktorów, ale opowieść jest bardzo prosta i przewidywalna, a jedyny ciekawy zabieg narracyjny rozczarowuje, bo po prostu nagle się kończy. Jak będzie gdzies w streamingu to z braku laku można obejrzeć, ale żeby specjalnie iść do kina, to nie polecam.