Czyżby wolfenstein był darksolsem fpsów? Dziwnie się czyta takie opinie że killroomy, szukanie życia, pełno wrogów i zamieszanie, imo te gry zawsze tym stały, co tu mieli zrobić szyny jak w codach? Zgadzam się że gra jest ciężka ale to przecież kwestia wybrania odpowiedniego poziomu trudności, zarówno new order jak i old blood miały po kilka uciążliwych na uber sekwencji które powtarzałem po nascie razy, tutaj jak na razie były dwie
ale wszystko jest spokojnie do ogarnięcia właściwym podejściem.
I pytanie do tych co skończyli, po skończeniu fabuły można robić te dzielnice od enigmy czy trzeba przed finałem?