Skocz do zawartości

Red Dead Redemption 2


Gość Rozi

Rekomendowane odpowiedzi

dzięki, w tym znajdźkowym amoku aż zapomniałem chaty przeszukać

 

tak ogólnie to te znajdźki nie są aż takie złe za sprawą opcji znaczników na mapie. Zaznaczam ileś tam na raz i jeżdżę po mapce bez konieczności patrzenia co chwilę w yt. Najgorsze po prostu w tym zbieractwie jest to ciągłe przewracanie się na skałach, no ciągle się wypier.dalam, nie zliczę też ile razy koniem w drzewo wyje.bałem xD tak to mniej więcej wygląda, bo jeszcze dochodzi brak orientacji w terenie i pomysłu od której strony wspiąć się na górę 

 

SPOILER

 

 

 

 

No ale kosci mam już 27/30, jeszcze groby i te dreamcatchery chyba z takich statycznych znajdziek. Kwiatki czy polowanie przynajmniej wymuszą nieco kreatywności a nie tylko biegania z miejsca na miejsce xd

Edytowane przez c0ŕ
Odnośnik do komentarza

Skonczylem, wiec moze tez napisze cos o grze. Dla mnie RDR ma w sobie jakis wyzwalacz uczuc, ktory wypierdala poza skale. W grze znajdziesz wszystko, od lizania ran, nadzieje, radosc, zycie chwila, az po upadek, brak zaufania oraz zwatpienie. Gra zaskakuje, sa momenty, w ktorych wydaje sie, ze zaczyna sie stagnacja i nagle fabula rusza do przodu takim tempem, ze nie wiesz czego sie spodziewac. Historia idealnie nawiazuje do pierwszej czesci, w ludzacy sposob starajac sie zapewnic nas, ze przeciez i tak wiemy, co stanie sie pozniej, by za chwile wydrzec nam te pewnosc i zbudowac tak potezne napiecie, ze absolutnie zapominasz, ze grasz w gre "open world" i robisz fabularne zadania, jedno po drugim, by jak najszybciej dowiedziec sie, co bedzie dalej. Pomimo tego, ze gra nie posiada heroicznych wartosci, do ktorych nas ostatnio przyzwyczajali developerzy, a nasze postaci nie strzelaja laserami z dupy, to przywiazanie do wszystkich z gangu Dutcha jest tak silne, ze staramy sie nie myslec o tym, ze w kazdej chwili mogloby sie stac cos zlego. RDR2 pokazuje, ze zycie nie zawsze jest czarne oraz biale, ze czesto najglupsze bledy moga decydowac o naszej przyszlosci.

Teraz spoilery fabularne, wiec dalszy ciag dla ludzi, ktorzy przeszli gre.

 

Spoiler

 

Sam swiat jest przepiekny, zadania poboczne sa ciekawe, czesto bardzo spojne z glownym watkiem fabuly. Miasta zyja swoim zyciem, NPC chodza do pracy, zwierzeta walcza miedzy soba. Wszystko, co spotykamy na swojej drodze ma w sobie cos, co sprawia, ze czujemy sie jakby ktos nam opisywal cala historie,  przez co bardzo przyzwyczajamy sie do calego gangu. Historia zaszczepia nam instynkt poznawczy po dlugim oraz nudnym prologu, w ktorym z zaciekawieniem rozpoczynamy przygode Arthura. Na poczatku wydaje sie nam zwyklym bandyta z ciezka przeszloscia, ktory swoja lojalnoscia budzi zaufanie wszystkich w obozie. Pierwszy oraz drugi chapter to lizanie ran, ratowanie pozostalych czlonkow gangu, ktorzy dali sie zlapac oraz spiew, tance i swawole prawie tak grube, jak byly pod koniec w komiksach Asterixa i Obelixa.

Pozniej fabula delikatnie przyspiesza. Wszczepia nam podejrzliwosc po incydencie nad rzeka. Czeste egzekucje innych gangow na swoich wspolnikach daja nam uczucie niepewnosci. Gra zaskakuje mnie po raz kolejny, kiedy osoba, ktora mam za agenta i konfidenta, nagla wjezdza na koniu do obozu, trzymajac wlasna glowe w swoich rekach. Moja czujnosc wtedy zostala uspiona.

 

3 Chapter pozwala nam odpoczac od dziczy, jaka spowija miasteczka Valentine oraz Strawberry. Delektujemy sie sloncem w okolicach Rhodes, by delikatnie przesiaknac klimatem "poludnia". Jedyne, co nie podobalo mi sie w 3 chapterze to apatia calego gangu po tym, jak Arthur zostal uwieziony przez Colma. Myslalem, ze Dutch zbierze ludzi i zemsci sie za to, co O'Driscolle zaserwowali Arthurowi, a tu nic. Na koniec 3 chaptera ostatni raz czujemy potege calego gangu, kiedy galopuja na posiadlosc Braithwaite (polecam udac sie tam pozniej).

Chapter 4 pokazuje nam, jak bardzo Dutch i jego ludzie zyja jeszcze w poprzedniej epoce, calkowicie nie odnajdujac sie w nowoczesnym Saint Denise. Osoba, ktora dla wszystkich byla autorytetem jest nikim w porownaniu z lokalna mafia, ktora wiekszosc brudnych interesow pierze poprzez legalne inwestycje. W dodatku gra pokazuje, jak olbrzymi wplyw maja oni na inne lokacje w grze (armia, miasto gornicze na polnocy, lub chodzby nawet kolej oraz rezerwat Indian). Wydaje mi sie, ze tu wlasnie nastapila przemiana Dutcha, ktory nie potrafil poradzic sobie z postepem oraz tym, ze rabunek nigdy nie da mu fortuny, by byc chociazby w polowie byc tak poteznym, jak ludzie, ktorych okrada. Chapter 4 konczy sie nieudanym napadem na bank oraz utrata lupu.

Chapter 5 zaczyna sie slabo, a przynajmiej takie zrobil na mnie wrazenie. Ja sie czulem wyalienowany na wyspie, przybity po utracie Seana oraz Hosea. Ciagle martwilem sie, co sie dzieje z pozostala czescia gangu i z ulga na sercu zegnalem sie z wyspa. Kiedy wlacza sie muzyka jadac do pozostalosci, jakie zostaly po starym obozie, po raz pierwszy czujemy, ze to poczatek konca. Ja czulem pustke, majac jeszcze przed oczyma rajd gangu na posiadlosc Braithwaite, wiedzialem ze gang, ktory teraz zastane juz nie bedzie tym samym, jaki opuszczalem z wszystkimi, by napasc na bank. I kiedy juz wydaje nam sie, ze moze uda sie opanowac klotnie w obozie i jest jeszcze szansa, dostajemy olbrzymiego klina w postaci choroby Arthura. Wtedy dociera do nas, ze dla Arthura to koniec i nawet zawadiacki, pelny charyzmy charakter pani Adler nie jest w stanie nas z tej ponurej, apokaliptycznej wizju upadku wyciagnac. To rowniez koniec Dutcha, ktory wpajal swoim druchom idealy, ktorych sam nie jest w stanie przestrzegac. To mordowanie z zemsty, zawisci oraz osobistych pobudek. To strach przed przyszloscia oraz nieudolne ukrywanie tego, ze szef gangu nie wie jak wybrnac z sytuacji, w ktorej caly gank utknal.

Chapter 6 to chaos oraz proba odkupienia grzechow. To przemiana Dutcha oraz proba ratowania innych przez Arthura swoim kosztem. W chapterze dzieje sie tyle na raz, ze sam nie jestem w stanie tego opisac. Gra pokazuje, jak jedna uparta jednostka (general armii) potrafi przekreslic przyszlosc calego rezerwatu Indian. Jak samolubny charakter Dutcha jest w stanie przekreslic zycie innych ludzi, dla swojego dobra. Jak problemy calego gangu wywoluja kolejne klotnie, brak zaufania oraz to, ze powoli wszyscy zaczynaja uciekac z plonacego okretu. Za kazdym razem, gdy z obozu ucieka kolejna osoba mialem przed oczyma scene, w ktorej kazdy odwaznie mierzy do dwoch agentow, by udowodnic, ze jest w stanie oddac wszystko za swoj gang. Koniec 6 chapteru to moment, w ktorym zegnam sie z zacisnietym gardlem z Arthurem. Nie ma tu patetycznego heroizmu, jest ucieczka oraz wybor, ktory konczy sie smiercia osoby, do ktorej przyzwyczailem sie przez te dwa tygodnie latajac z nim balonem, jezdzac pociagiem oraz tramwajem, strojac sie na przyjecia, plywajac zdalnie sterowanym statkiem. Czulem ze chcialbym spedzic z nim jeszcze kilka dni. Z drugiej strony ciezko bylo patrzec, jak choroba pozerala Arthura. Zdanie, ktore wypowiedzial do Johna jest tak silnie polaczone z pierwsza czescia, ze jeszcze bardziej poteguje cale napiecie. Pozniej fabula kresli sie juz bardzo wyraznie. Jest nienawisc do Micah, jest zwatpienie w Dutcha, ale rowniez wewnetrzny spokoj po tym calym chaosie, gdy Arthur patrzy sie w strone zachodzacego slonca.

Epilog 1 to stagnacja. John probuje zyc tak, by cala jego rodzina byla szczesliwa oraz by Arthur byl z niego dumny. To rowniez wprowadzenie do "jedynki", powoli widzimy jak obie historie lacze sie powoli ze soba, pozwalajac nam rozwijac fabule w strone tego, z czym mielismy do czynienia 8 lat temu.

Epilog 2 to przygody z Sadie w postaci listow gonczych, ktore prowadza na trop Micah. Koniec to kolejna niespodzianka. Moment, kiedy Dutch strzela do Micah, to chyba najwiekszy mindfuck, jaki tworcy gry byli nam w stanie zaserwowac. Wydaje sie, ze szef gangu van der Linde zrozumial, jak olbrzymi blad popelnil i nie bedzie juz w stanie tego naprawic. Calosc zawiazuje slub Johna z Abigail oraz dosc sentymentalne wstawki reszty gangu w napisach koncowych. Dzis mialem nie siadac do gry, ale pewnie pojezdze po mapie w poszukiwaniu grobu Arthura, nad ktorym stala jego ukochana.

 
 
 
 
 
 
 

 

Rozumiem, ze cala historia moze nie wszystkim sie podobac. Dla mnie Red Dead Redemption 2, pomimo bledow, to najlepsza gra, w jaka do tej pory gralem. To barwna historia o ludziach, ktorych przeszlosc zaciska sie na szyi. 10/10

Edytowane przez Gość
Odnośnik do komentarza

Te challenge to niezły grind jest. Zostały mi już tylko Zielarz i Bandyta ale coś czuję że trochę to jeszcze potrwa. Szczególnie że muszę znaleźć po 30 sztuk 3 różnych ziół do wytworzenia toników.

 

W ogóle najgorsze wyzwanie to to z Blackjackiem. Czyste RNG, przy tym spędziłem dobre 4 godziny żeby dobrać 3 karty i wygrać z krupierem. 

 

Nie wiem kto tam wymyślił te wyzwania ale siusiak mu w dupe.

Odnośnik do komentarza
28 minut temu, wojnar napisał:

Te challenge to niezły grind jest. Zostały mi już tylko Zielarz i Bandyta ale coś czuję że trochę to jeszcze potrwa. Szczególnie że muszę znaleźć po 30 sztuk 3 różnych ziół do wytworzenia toników.

 

W ogóle najgorsze wyzwanie to to z Blackjackiem. Czyste RNG, przy tym spędziłem dobre 4 godziny żeby dobrać 3 karty i wygrać z krupierem. 

 

Nie wiem kto tam wymyślił te wyzwania ale siusiak mu w dupe.

Kurde, dla mnie nawet szukanie ziół po takiej mapie jest super, bo tak naprawdę nie wiesz co Cię spotka w trakcie ich szukania. W RDR też tak miałem. Znalazłem wszystko co się dało, każde ziółko, każde zwierzę. Ale ja jestem F A N A T Y K I E M.

 

Większym bólem będzie powtarzanie każdej misji i wbicie jej na złoto, nie lubię tego. Ale póki co 3 rozdział XD

Odnośnik do komentarza

Jezu, ale zazdroszczę wszystkim którzy są jeszcze powiedzmy na początku trzeciego rozdziału, chciałbym przeżyć te emocje jeszcze raz. Pod koniec to już tylko od misji do misji lecialem by wiedzieć co będzie dalej. 

 

W ogóle ciekawe czy są na świecie osoby które w momencie 

 

gdy całym gangiem najezdzamy na posiadłość Braithwite'ów w poszukiwaniu Jacka

 

nie zrobiły screena, to był odruch jak tylko to zobaczyłem xD. Top5 najlepszych momentów w grach

Odnośnik do komentarza

Ja nie mam nic do zadań typu znajdź, zabij, złap, itp. bo robi się to przyjemnie, co chwilę coś się dzieje (nawet jednego strangera znalazłem już po endingu gdzie miałem misję z Night Folkami).

Ale mogliby sobie odpuścić wyzwania które opierają się tylko na RNG (tak jak ten (pipi)y Blackjack) albo długim grindzie typu farmienie 90 ziółek do wytworzenia 5 toników.

Nigdy nie lubiłem takiego sztucznego wydłużania gry. Chcę wbić 100% bo GOTG ale takie coś sprawia że odechciewa się grać.

 

 

Przynajmniej jak robiłem wyzwania Jeźdźca to znalazłem sobie Mustanga z tygrysimi pasami na nogach. Yebać araby czy inne Fox Trotcośtam. 

Odnośnik do komentarza

@Kalel

No mapa z jedynki poza Blackwater wieje pustką i jest raczej typowo pod Online. Pojeździłem dzisiaj troszkę, pozabijałem kilku typów i w sumie wróciłem do głównej części mapy bo nawet krzaki przez pustynie nie chcą latać. :nosacz:

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...