Skocz do zawartości

Forumkowy Klub Gierek Retro - 10.2023


Suavek

Gra na Październik  

13 użytkowników zagłosowało

  1. 1. W co gramy?

    • Policenauts
    • Super Dimension Fortress Macross: Scrambled Valkyrie
    • Death Rally

Ankieta została zamknięta

  • Aby zagłosować w tej ankiecie, prosimy się zalogować lub zarejestrować.
  • Ankieta została zamknięta 30.09.2023 o 21:59

Rekomendowane odpowiedzi

No i zachęcił.

 

W ogóle ciągle jestem zmotywowany i nie zamierzam porzucać rozgrzebane Final Fantasy Tactics ( @łom ) czy też październikowego Klubu, w którym raczej skupię się na Policenauts raczej (Death Race trochę pykałem, ale dla mnie ciężki temat bez dawki sentymentu). Tylko klasycznie - czasu brak. Ostatecznie wszystko będę nadrabiał w grudniu, gdy urlop się trafi. Chyba że wcześniej jakieś L4, hehe.

Odnośnik do komentarza

Policenauts ukończony. Dobra gra/visual novel. Świat przedstawiony jest ciekawy i jak to u Kojimy bywa wszystko ma jakiś dodatkowy (pseudo)naukowy opis dzięki czemu jest lepsza wczuwka. Mamy kolonie w kosmosie (która bardzo przypomina Halo ring) ale życie na niej nie jest idealne (w tle przewijają się problemy jakie mogły by być w przyszłości). Dialogi też są całkiem naturalne mimo że postacie to są w większości znane archetypy, dobrze się słuchało/czytało kwestie a czasem można było się uśmiechnąć pod nosem z niewybrednych żartów.

 

   Fabularnie też jest ok. Mamy parę motywów które standardowo na początku niby nie są powiązane ale pod koniec się zazębiają. Szkoda tylko że z powodu użycia takich klisz dla postaci (główny bohater i jego kumpel to przerobiona kopia z Zabójczej Broni) od początku wiadomo kto jest tym złym więc nie ma zbytnio zaskakujących momentów.

 

   Największą bolączką jest gameplay, a właściwie jego brak. Przez większość czasu klikamy na otoczenie i prowadzimy dialogi bez żadnych możliwości wyborów. Najgorsze jest to że czasami akcja nie pójdzie dalej dopóki nie wyklikamy wszystkiego. Dobrze że jest strzelanie w stylu celowniczka, dodaje to dynamiki. Wielka szkoda że praktycznie nie ma zagadek bo ta która jest na końcu pierwszej płyty bardzo mi się podobała i z chęcią bym zobaczył ich więcej.

 

   Jeśli chodzi o oprawę to nie ma do czego się przyczepić bo jest to rysowanka więc zestarzała się godnie, część teł ma nawet animowane elementy (jakaś para, czy przebijające się światło). Muzyka i Voice Acting też są na poziomie, jak na 1994/5 aktorzy głosowi spisali się bardzo dobrze i uszy nie krwawią.

 

  W skrócie jak ktoś nie ma awersji do visual novel i lubi światy wykreowane przez Kojimę to polecam, dobrze spędzone 10h.   8/10

  • Plusik 4
Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

1700905435872.thumb.jpg.7143196721581ee603150399a9365da6.jpg

 

Z poślizgiem, ale w końcu przysiadłem i ukończyłem Policenauts. Dość nietypowo, bo ogrywałem tytuł na telefonie. Wydawało mi się, że skoro mamy do czynienia z gatunkiem visual novel, to telefon będzie odpowiedni, by w każdej wolnej chwili włączyć gierkę, przeklikać trochę dialogów czy ekranów, a potem wyłączyć. I zasadniczo wszystko się zgadza, ale były też fragmenty, w których żałowałem swojego wyboru platformy.

 

Wstęp fabularny jest bardzo udany. Jonathan Ingram to jeden z piątki "Policjonautów", którzy w 2013 przechodzą szkolenie, by być pionierskimi stróżami prawa w Beyond Coast, pierwszej samowystarczalnej kolonii ludzkiej założonej poza naszą planetą. Dochodzi do wypadku, Jonathan dryfuje w kosmos i zostaje uznany za zmarłego, bo weź tu teraz chłopa szukaj w tej bezkresnej przestrzeni. Ale jego skafander jest również jego kapsułą ratunkową, która wprowadza pasażera w sen kriogeniczny i tym samym zapewnia przetrwanie. Teraz tylko czekać na ratunek. Ten przybywa, ale 25 lat później. Jonathan wraca do życia i próbuje odnaleźć się w nowej dla niego rzeczywistości, gdzie wszyscy bliscy są ćwierć wieku starsi, a świat odmieniony. I w stylu kryminału noir zostaje wplątany w śledztwo dotyczące zaginionego naukowca.

 

Lubię taką tematykę, więc Kojima dobrze zaczął. Dalej już bywa różnie, jestem zwolennikiem raczej pierwszej połowy gry, niż tej drugiej, bo ta - mam wrażenie - chwilami się nieco rozkleja i idzie na skróty. Całość intrygi jest też dość przewidywalna i cały czas czekałem na jakiś twist i niby jakiś mniejszy na finisz zachowano, problem w tym, że już się go domyśliłem dużo wcześniej. Odrobinę mnie kłuje ten niewykorzystany potencjał, ale to nie oznacza jeszcze, że fabułę uznaję za słabą. Jak na blisko 30-letni tytuł prezentuje się pod tym względem całkiem rześko, a ja w sumie byłem w opowieść zaangażowany bardziej, niż podejrzewałem, że będę. 

 

1700905435877.thumb.jpg.25e9b87247afec95b35fda8215c60f1f.jpg

 

Rozgrywka to przez większość czasu ślizganie się kursorem po tłach, wskazywanie interesujących nas przedmiotów czy osób i wybieranie sposobu interakcji. Niespecjalnie to rozbudowane, bo większość elementów można zaledwie obejrzeć (a raczej przeczytać komentarz ich dotyczący), w niektóre drzwi wejść, guziki windy wcisnąć i takie tam pierdoły. Ograniczenia działają na naszą korzyść, bo wyobrażam sobie jaką katorgą byłyby mechanizmy rodem z point’n’clicków, gdzie chwilami próbowało się używać wszystkiego na wszystkim, byle popchnąć grę dalej. Ciutkę więcej pola do popisu mamy w trakcie rozmów z innymi postaciami. Możemy je wypytać o aktualnie interesujące nas zagadnienia, pokazać jakieś dowody, słowem - pobawić się w detektywa i podrążyć temat. I głównie w ten sposób uzyskujemy progres w grze. Dowiadujemy się czegoś nowego i po nitce do kłębka. Proste? Zazwyczaj tak. Mimo to w Policenauts zdarzają się krótkie chwile zacięcia, bo fragmentami gra nie ruszy dalej, jeśli wcześniej nie wyczerpiemy całej puli dialogów, nierzadko musimy kogoś wypytać o to samo dwa, trzy razy, aby w końcu “pękł”. 

 

Gra jest na wskroś liniowa, a to, ile czasu z nią spędzimy w dużej mierze zależy też od naszej ciekawości i zaangażowania. Bo często doskonale wiemy co powinniśmy zrobić oraz gdzie się udać, ale możemy trochę zmitrężyć i poświęcić czas na dowiedzenie się czegoś więcej o świecie. A Kojima przemycił do gry dużo ciekawostek na temat astronautyki, historii podboju kosmosu czy medycyny różnych kategorii, więc bywa edukacyjnie. Poprzez opcjonalne dialogi możemy lepiej poznać innych bohaterów, pooglądać wyposażenie ich lokali (osobiste zdjęcia, przedmioty). A można to wszystko (albo część) olać i tam gdzie się da lecieć po prostu z fabułą. Mnie całość zajęła 14 godzin, ale raczej starałem się wyczerpywać dialogi. Nie zawsze było warto, ale czasu nie cofnę.

 

Nie każda rozmowa ma voice acting (udany), te poboczne to głównie czytanie i przewijanie napisów. Zresztą dzięki temu łatwiej jest się zorientować kiedy jesteśmy na dobrym tropie, bo wszystkie dialogi na głównej ścieżce fabularnej mają oprawę aktorską. Słyszysz rozmowę - masz progres. Wizualnie to przez 90% czasu ładne statyczne obrazki, co najwyżej ozdobione ruchomymi niuansami, ale w najbardziej intensywnych momentach opowieści trafią się też dynamiczne fragmenty anime, więc można się poczuć nagrodzonym. 

 

Będzie też okazja się uśmiechnąć, bo Jonathan to trochę taki podrywacz - spermiarz, śliniący się do każdej napotkanej laski (nawet córki swojego partnera). Bywa tak niezręczny, że aż zabawny. W trakcie takich dialogów pojawiają się dodatkowe opcje interakcji i już nie musimy zadowalać się rozmową, ale możemy spróbować swojego szczęścia i dotknąć uda, piersi (robią wtedy takie boink!), jest nawet ukłon w stronę Grzybiarza i opcja powąchania kobiety. Niezły zboczek z tego Kojimy. Teraz sobie myślę, że w drugiej połowie gry było tego znacznie mniej i może dlatego była słabsza, hehe.

 

SRi55.gif

 

Ale, ale. Policenauts to też coś więcej, niż tylko dialogi i lawirowanie kursorem po ekranie. Będzie też akcja. Przede wszystkim liczne strzelaniny. Nazywanie to “akcją” może być z mojej strony nieco na wyrost, skoro wciąż przesuwamy kursor, tylko teraz w kształcie wskaźnika laserowego i strzelamy do przeciwników, aby oni nie mieli okazji strzelać do nas. Bywa chaotycznie i mało przejrzyście - kursor lubi się gubić na wściekle migającym ekranie, szczególnie pod koniec gry. To były też te momenty, gdzie rozgrywka na telefonie potrafiła lekko frustrować. Mały ekran sprawiał problemy, a “dotykowy” wirtualny joypad nie zapewniał niezbędnej precyzji. Na ostatni rozdział zmuszony byłem podłączyć normalny kontroler, bo nie miałem ochoty powtarzać cyklu strzelanin przez godzinę (już wystarczająco czasu zmarnowałem przy pościgu na autostradzie). Te fragmenty to miłe urozmaicenie, ale dalekie od perfekcji i ledwo osiągają poziom przeciętności. Bywa też kuriozalnie, bo chłop się chowa za drabiną (widać go całego między szczebelkami), ale nasze kule go nie sięgają, bo nie. Musimy czekać, aż się wychyli. 

 

Oprócz tego zdarzają się też inne, tym razem już niepowtarzalne i jednorazowe atrakcje. Będzie zabawa w spostrzegawczość i szukanie różnic w obrazkach, inwigilacja poprzez kamery monitoringu, albo rozbrajanie bomby. Szczególnie ostatnie miało potencjał, ale trochę go zepsuto faktem, że licznik odliczający czas do wybuchu leci nieubłaganie nawet w trakcie dialogu bohaterów. A chcesz go przeczytać, bo wyjaśnia co właściwie powinieneś zrobić na danym etapie rozbrajania. Koniec końców całość sprowadza się do kilku prób, żmudnej powtarzalności i szybkiego przeklikiwania rozmowy, którą już znamy. No i w moim przypadku mały ekran ponownie nie był zaletą, bo te malutkie i poplątane kabelki wymagały za pierwszym razem wysilania wzroku (kolejne próby to już pamięciówa). 

 

Pamiętacie patent z Metal Gear Solid, gdzie częstotliwość codeca do Meryl był zamieszczony na pudełku z grą? Tutaj Kojima stosuje podobną zagrywkę przy niesławnej zagadce z herbami. W samej grze nie znajdziemy wszystkich koniecznych informacji do jej rozwiązania (tylko część, a i tak łatwo to przegapić). Niezbędną pomoc znajdziemy natomiast w instrukcji, dołączanej do pudełka z grą (albo internecie, co powinno być łatwiejsze dla wielu z nas). Tak tylko informuję w ramach ostrzeżenia, aczkolwiek jeśli utkniemy na zbyt długo, to tę samą ideę podsunie nam partner.

 

Przyznaję z satysfakcją, że gra w sumie podobała mi się bardziej, niż śmiałbym zakładać. Miałem pewien przestój po prologu i przez kilka tygodni do gry nie wracałem. Ale jak już wróciłem, to w trzy dni dotarłem do napisów końcowych.

 

No i kurde, ten główny motyw muzyczny wciąż cudowny.

 

  • Plusik 5
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...