Skocz do zawartości

Ostatnio widziałem/widziałam...


aux

Rekomendowane odpowiedzi

Disaster Movie

 

Z nudow właczyłem, wiadomo o czym to jest i wiadomo co kazdy mysli: kupa, gniot....ale wystarczy odrobina dystansu, obycie z hollywoodzkimi plotami, dobry humor i mozne cos do palenia, a można wypluc płuca przy tym filmie ze smiechu.

 

Alicja z krainy czarów, czarny Indiana Jones, a przede wszystkim Alvin i wiewiórki są udanymi motywami.

Ja ogólnie zauważyłem, że filmy tego typu śmieszą kilku moich kumpli, którzy mają filozofię na życie- jak znajdzie kasę na 2 piwa to uważa dzień za udany. Pozostałe osoby po prostu wstydzą się własnej osoby, że oglądają taki szit. A jak już przebrnie się przez kilka pseudo śmiesznych akcji to już powoli przystawiasz sobie do głowy kopyto. Nie wiem gekon coś jarał, ale mi by chyba w przypadku tego typu filmów kompot w kable nie pomógł :/

 

Odnośnik do komentarza

Zakładam, że nie chciałeś mnie obrazić dlatego powiem tak. Są filmy dobre i złe. Te filmy mają być głupie i tylko ktoś z filozofią na życie - jak znajde kasę na 2 piwa to uważa dzień za udany, będzie je krytykował, nazywał gniotami, a także zaklinal się, że nie ma w tym nic smiesznego. Myslisz, ze tworcy tych filmow ubiegaja się o Złotego Niedzwiedzia? Nie zostaniesz zadnym krytykiem sztuki nazywając ten film shitem, bo własnie shitem miał być. Jak juz pisałem wyżej, potrzeba troche dystansu. Doszukując się głębi i artyzmu/lub jego brakiem w tym filmie zaimponujesz tylko znajomym z kursów karate.

Edytowane przez gekon
Odnośnik do komentarza

Madagaskar 2 - jedynka faktycznie była lepsza, ale dwojka rowniez momentami naprawde bawi. W dodatku scenariusz jest troche bardziej skomplikowany i przeznaczony chyba jednak do starszego widza. Pare haseł daje rade. Pod koniec "film" robi się nieco bardziej powazny. Polecam!

 

7+/10

Edytowane przez jakee
Odnośnik do komentarza

Gekon, nie chciałem Cię obrazić, ja po prostu nie umiem śmiać się na tych filmach. Parodie z małym wątkiem fabuły były genialne- np. Scary Movie 1, ale to w większości ogranicza się do humoru ala ten się wywrócił, tamten dostał w jaja. Humor na poziomie MOJE JAJA- program, którym zachwycali się ludzie w przyszłości w filmie IDIOKRACI.

 

Obejrzałem w końcu Zack i Miri kręcą porno. Tęskniłem za klimatem Smitha, choć film już nie jest na poziomie clerksów, to jednak śmiałem się jak głupi. Teksty jak zwykle genialne- czarny piątek, daj mi chomika i kawałek tasmy a znajdę sposób by go zerżnąć etc. Chociaż film ma dziwną wadę, pierwsze 3/4 ogląda się świetnie, humor przedni, teksty lecą nie z tej ziemi, a potem nagle zaczyna się nuda, trochę wątku miłosnego i w momencie jak czeka się na coś na poziomie numeru z osłem dostaje się happy end :/ Nie bardzo nie bardzo, ale drugi i trzeci raz obejrzę na pewno ;)

Odnośnik do komentarza

Tori - porazka jest dodawanie watku milosnego w komedii ;/ - fajnie sie bawisz ale zaraz jakies smuty leca :/

 

Co do Disaster Movie - nic nie pilem ani nie palilem i sie dobrze bawilem. Poprzednie filmy jak Epic czy Sparani byly lepsze. Taki odmozdzacz - jesli ogladales wiekszosc filmow ktore tam parodiuja to bedzie ok - jak nie to pewnie ocena bedzie 1/10. Podobaly ci sie poprzednie filmy tych rezyserow to lykaj i ten a sam ocenisz. Niby komedia bylo 40 dni i 40 nocy ale tam sie na mase wynudzilem - 1,5h czy 2h stracone - tutaj tego nie czuc.

Odnośnik do komentarza

widzialem wiekszosc filmow ktore tam parodiuja i jest to cholernie zenujace i przykre, ze ocena 1/10 to za duzo. Zreszta co ta za parodiowanie? Nawtykanie jak najwiekszej liczby postaci z innych filmow to od razu parodia? Pojawia sie Iron Man i go krowa przygniata, pojawia sie Hulk i dostaje krowa na klate, pojawia sie kung fu panda i walczy z jakims nigasem ( Oczwysice murzyn musial powiedzec na glos "Kung Fu Panda" zeby tepaki zalapali). Wszystkie postaci z dupy, zupelnie bezsensownie dodane, dodane wylacznie po to zeby bylo jak najwiecej "parodii" hahha :/ Jeszcze do tego dochodza zalosne piosenki i tance (wtf) Kiedys to sie robilo dobre parodie. Strzelajac smiechem, Hot shots, Naga Bron, nawet Scary Movie....

Odnośnik do komentarza

There Will Be Blood - proszę... powiedzcie mi o co chodzi w tym filmie. Na tę chwilę jest to jeden z najgorszych filmów jakie widziałem, a już całego hype'u na niego w ogóle nie rozumiem. Że niby jak komuś się on może podobać? Ok, Day-Lewis zagrał fajnie, ale nie czyni z niego filmu nawet dobrego. Nie wiem, no nie kapuję po prostu może tego filmu. Może tam jest jakiś siódme dno, a Eli jest metaforą George'a Busha...?

Masakrycznie się wynudziłem. Liczyłem, że przez ponad 2,5 godz. cokolwiek się będzie działo - myliłem się.

 

Z kolei No country for old men okazał się kozacki i rozumiem jego dobre oceny. Brak muzyki, dość powolny, prawie senny klimat, a cały film trzyma w napięciu. Do tego prześwietne dialogi i postaci. Odrobinę rozczarowało mnie zakończenie, ale pasuje do filmu, zostawia pole do interpretacji.

 

Na równi z powyższym filmem stawiam Slumdog Millionaire. Bardzo dobre kino, świetne ujęcia, no i bardzo ciekawa historia.

Odnośnik do komentarza

Jaja w tropikach - fajny klimat, fajna muzyka, fabuła i scenariusz są czasem naprawde głupie :P (rzucenie walizki wprost w granat, haha), Sandler i reszta paki gra świetne (ten murzyn co potem okazał się troche innej cery chyba najlepszy). Fajny na rozluźnienie, dam również 7-/10.

Odnośnik do komentarza
There Will Be Blood - proszę... powiedzcie mi o co chodzi w tym filmie. Na tę chwilę jest to jeden z najgorszych filmów jakie widziałem, a już całego hype'u na niego w ogóle nie rozumiem. Że niby jak komuś się on może podobać? Ok, Day-Lewis zagrał fajnie, ale nie czyni z niego filmu nawet dobrego. Nie wiem, no nie kapuję po prostu może tego filmu. Może tam jest jakiś siódme dno, a Eli jest metaforą George'a Busha...?

Masakrycznie się wynudziłem. Liczyłem, że przez ponad 2,5 godz. cokolwiek się będzie działo - myliłem się.

Film ma masę dróg interpretacji, dlatego jest taki genialny. Można w nim ciągle odkrywać coś nowego. Dla mnie jest to chyba przede wszystkim film o tym, jak powstaje potęga. O Ameryce. Która z jednej strony jest strasznie religijna, a z drugiej - przesiąknięta złem. Tę schizofrenię wyraża Paul Dano. Opozycją jest Daniel Plainview, który jest czystą siłą, nietzsche'ańską wolą mocy, czymś totalnie nieludzkim, antyspołecznym, jest naturą (ewolucjonizm w jego relacji z synem), jest bogiem. Ropa to moc, to coś, czego wszyscy pragną, do czego dążą nasze ciała. A jednocześnie - w rozumieniu religijnym, które wypacza Eli Sunday - jest grzechem, który plami bohaterów, w momentach największego upodlenia bohaterowie są wręcz cali w ropie. No i jest krew. Więź krwi oznacza rodzinę - syna i brata. Tego brakuje Danielowi, który nie ma nikogo naprawdę bliskiego. Brat to kutas, a syn nie jest jego. Wobec tego Daniel przelewa inną krew. To nawiązanie do Starego Testamentu.

 

Generalnie więc chodzi o to, że tak naprawdę grzech i cnota są bardzo blisko siebie. Dwie drogi do tego samego. Obie prowadzą przez wypaczenie człowieka, zespół nienaturalnych zachowań, który pozwoli nam wyłączyć się z tego wszystkiego, stać się czymś więcej niż jeszcze jednym szarym człowieczkiem. Daniel to spaczony przez ludzką żądzę (ropy, pieniądza) bóg, a Eli to wypaczony kapłan.

 

Nie martw się, niektórzy krytycy też nie łapią tego filmu. Nawet Rogert Ebert go nieco zgnoił w recenzji. To kontrowersyjne, awangardowe, ale IMO wielkie dzieło. Może podaj jakieś wady, które w nim zauważyłeś, bo jakoś nie wspomniałeś o nich w swojej opinii.

Odnośnik do komentarza

Może po prostu na posylwestrowym kacu nie powinno się oglądać takich filmów.

Film jest bardzo ciężki w odbiorze. Ja rozumiem, że specjalnie nie podaje się wszystkiego na tacy, zostawia miejsce na interpretację. Jednak odpychają mnie dziwne zachowania postaci (często dość przejaskrawione, do tego dziwne, trochę mało naturalne dialogi, choć to akurat zrzucam na barki odmiennych czasów - może 100 lat temu właśnie tak zachowywali się ludzie), do tego muzyka, która nijak nie potrafiła mnie do siebie przekonać, co chwilę gryząc się z obrazem.

Rozumiem, że Daniel jest postacią negatywną, pokazującą co pieniądz potrafi zrobić z człowiekiem, a jednak nie przekonał mnie - było parę innych filmów, które pokazywały to w sposób lepszy, dobitniejszy i zarazem bardziej klarowny.

Z kolei nadal nie potrafię zrozumieć postaci Eli'a. Prowadził sobie jakąś małą społeczność religijną, był samozwańczym prorokiem (notabene strasznie wkur.wiającym mnie osobiście), ale ludzie go słuchali. On chciał zdobyć fundusze dla swojej "parafii", został parokrotnie oszukany przez Daniela, a jednak tak na prawdę się nie zemścił (poza poniżeniem go przy chrzcie - jednak Daniel też miał w tym interes, do tego sporo większy). Jednak sam przyznaje się do grzechu, poniża się przed Danielem. Ja jednak nie rozumiem jego grzechu, co on takiego zrobił, że szukał pomocy, "przyjaciela"? Jego grzechem była chęć pomocy swojej społeczności? Przecież nie posunął się do jakichś brzemiennych w skutkach zachowań.

Odnośnik do komentarza

ciężki ? chłopie Ty chyba ciężkich filmów nie widziałeś . Zobacz sobie cokolwiek spod ręki tego pana http://peter.greenaway.filmweb.pl/ . Tam masz high level experience .

 

There will be blood opowiada o zatraceniu człowieczeństwa , chory indywidualizmw w połączeniu z perfekcjonizmem prowadzi do czarnej rozpaczy , czyli ironii losu . Coś od czego całe życie uciekał i tak pojawia mu się przed oczami .

 

 

 

Edytowane przez _M_
Odnośnik do komentarza

Nie twierdzę, że nie ma trudniejszych filmów w odbiorze. Jednak mnie takie ostro rozkminkowe filmy mało bawią, a bardziej męczą. Poprzestanę na filmach typu PI i twórczości Lyncha.

Film to dla mnie przede wszystkim rozrywka, mam być po seansie zadowolony, że miło i produktywnie spędziłem czas, może po niektórych dojdę do paru ciekawych wniosków, może czegoś się nauczę. Ale żeby siedzieć nad jakimś obrazem i analizować go klatka po klatce? To nie dla mnie, choć nie wątpię, że są ludzie którzy lubują się w takiej formie rozrywki.

 

Dobra, spadam na Dogmę, o której dużo słyszałem, ale nigdy nie widziałem.

Odnośnik do komentarza

Gran Torimo - Nowy Clint. Bardzo dobry. Clint jako Walt Kowalski jest rasista i socjopata. Nienawidzi wszystkiego i wszystkich. Pewnego dnia jeden skosnooki kolo probuje zawinac Kowalskiemu jago pieknego Forda Gran Turimo jako inicjacje to gangu. Clint oczywiscie do tego nie dopuszcza dajac chlopakowi lekcje zycia, samemu rowniez wiele sie uczac. Jest to dramat, akcji tu nie za wiele ale nie wiem kiedy minely te 2 godzinki. Clint jest wspanialy. Mozna powiedziec, ze to taki Dirty Harry na emeryturze. Rzuca swietne, miesne i czasami autentycznie zabawne teksty. Scena u fryzjera to jest mistrzostwo :]

Szkoda, ze Clint nie ma zamiaru juz grac. Jest wielki.

9/10

  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza
czekaj, filmy lyncha sa dla ciebie bardziej przystepne niz There Will Be Blood? w ogole rozumiesz cos z filmow, czy ogladasz tylko, bo taka jest moda?

 

Nie są łatwiejsze, ale znacznie przyjemniej się je ogląda i rozkminia. TWBB mnie zmęczył.

Drugie pytanie pozostawię bez komentarza, bo to tylko mierna prowokacja jak mniemam. Ale... TWBB obejrzałem, bo słyszałem że jest ponadprzeciętny, wypaśny i w ogóle madafaka, a że się zawiodłem to już wiecie.

 

Jako fan Van Damme'a z dzieciństwa strasznie jestem ciekaw co nakręcił - dzisiaj pewnie łyknę JCVD.

Odnośnik do komentarza
Gość lukasz
Śmierć i dziewczyna- Polański w stylu w jakim kręcił swoje najlepsze filmy czyli forma jak najbardziej minimalistyczna wręcz teatralna. Sigourney Weaver torturowana za działalność opozycyjną (akcja rozgrywa się w Ameryce Południowej) rozpoznaje po głosie swojego domniemanego oprawcę Bena Kingsleya. Teraz role się odwracają i to dziewczyna ma całkowitą przewagę nad ofiarą. Ale czy rzeczywiście on jest winny ? Przyzwocie się to ogląda a widz prawie do samego końca nie wie po czyjej stronie stoi racja , wszystko dzięki wymienionej dwójce grającej pierwsze skrzypce i dzięki...Schubertowi , którego motyw kilkukrotnie powraca. 3+/6
Odnośnik do komentarza

Pineapple Express - bez polotu, bez smiesznych scen, bez pomyslu. Grubas grajacy glowna role na tyle mnie irytowal, ze musialem podchodzic dwa razy do tego filmu. Obejrzec i zapomniec. 4-/10

 

Requiem dla snu - ta, obejrzalem dopiero teraz. O filmie juz chyba zbyt wiele nie napisze, kto widzial ten wie o czym jest, kto nie - temu moge polecic, niech przekona sie sam. Szokujacy, dosadny i prawdziwy obraz, niektorzy powinni obejrzec przez wzglad na refleksje plynace z tego filmu po jego obejrzeniu;). 9/10

 

Jaja w tropikach - niezla komedia, z gory nakierowana na idiotyczny humor, z dobra obsada (zaje,bisty Downey Jr., Cruise [murzynskie zapedy i rozmowa z Plonacym Smokiem;)], Black i Stiller]. mnie smieszylo, tego oczekiwalem. 7/10

 

Bigger, Stronger, Faster - .... czyli "skutki uboczne" bycia Amerykaninem. Film w rezyserii poczciwego grubaska - Chrisa Bella - z typowej amerykanskiej rodziny, ktory stara sie przedstawic zjawisko zazywania srodkow dopingujacych w Stanach. Za przyklad sluza mu min. wlasni bracia, ktorzy z braniem sterydow scisle zwiazali swoje zycie. Ciekawy dokument nie tylko dla tych, ktorzy interesuja sie ta tematyka. Subiektywne 7+/10

Odnośnik do komentarza

Seven Pounds - no ych... co tu dużo pisać. Za miętki jestem na takie filmy. Gdzieś mi się obiło o uszy lub oczy, że ktoś ten film porównywał momentami do polskiego Komornika. Nie sugerujcie się. Całkiem inny klimat, całkiem inny rodzaj emocji. Fabuła nie zachwyca, od połowy filmu znamy zakończenie, co jednak ani trochę nie umniejsza temu obrazowi, a nawet działa jeszcze lepiej - już od połowy zaczynają się szklić oczy.

Krótki zarys fabuły? Will Smith jest agentem amerykańskiego Urzędu Skarbowego (IRS), który zaczyna pomagać ludziom potrzebującym.

Nie będę się silił na ocenę, bo ciężko mi w ogóle oceniać takie filmy.

 

JCVD - Próba rozliczenia się ze sobą, biografia, prawie że spowiedź, podstarzałej, zblazowanej gwiazdy młodzieżowych filmów akcji, Van Damme'a. Wszystko wplecione w raczej średnią historię napadu na pocztę (przez myśl przebiegł mi przez moment starusieńki "Dog Day Afternoon" z Alem Pacino).

O ile podobnej klasy aktor co Jean-Cluade, Sylvester Stallone, raczej nakręcił dobrą (IMO) krwistą rzeź z podtekstami o jego wieku, czy dojrzałości, o tyle JCVD to po prostu kopniak w twarz faktami z życia i przemyśleniami na temat siebie, ubrany w jakąś tam fabułę. Van Damme otwiera się jak książka. Dla mnie to kawałek historii tego gościa. Wychowałem się na nim, a teraz widzę co przechodził i rozumiem chęć nakręcenia takiego filmu.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...