Skocz do zawartości

Ostatnio widziałem/widziałam...


aux

Rekomendowane odpowiedzi

Też niedawno obejrzałem World War Z no i powiem tak : film niesamowicie głupi, mógłby spokojnie stać na jednej półce z Independence Day, tyle, że ten drugi zwyczajnie przyjemniej się ogląda. O aktorstwie nie ma się co rozpisywać, bo wszyscy poza Pittem (jak zawsze ok, choć pola do popisu w sumie nie miał) to tło. Mnóstwo klisz, które zna nawet osoba nie śledząca tematu zombie, jak ja. Wyróżnia się może sposób na rozwiązanie problemu, w miarę nietypowe.

Wizualnie taki se, zdjęcia ładne, a jeśli chodzi o sfx, to czekam na czasy, w którym komputerowo zrobieni ludzie/postacie humanoidalne będą wyglądać i ruszać się przekonująco, bo jakoś tak od około 2005 roku stoimy w miejscu w tym temacie. W ogóle design zombie, ich zachowanie itd. nie powoduje minimum strachu, są po prostu wkur.wiający. PG-13 odczuwalne, choć, jak każdy wie, nie musi to wpływać negatywnie na jakość filmu. WWZ ma całkiem dobre momenty, ale nawet z podejściem typu "wyłączam mózg i się dobrze bawię" ten film jest po prostu średni.

Edytowane przez kotlet_schabowy
Odnośnik do komentarza

Kompletnie się nie zgadzam. Film bardzo spoko. Największym plusem to to, że zdecydowanie NIE BYŁ GŁUPI i najprawdopodobniej tak by wszystko wyglądało podczas apokalipsy zombie.

Niepotrzebni cywile zostają odsyłani i o nich sie nie myśli, naukowiec, który nie miał nigdy broni w łapie ginie jako pierwszy, Nadzieja ludzkości jest sledczy a nie odział komandosów.

 

 

 

8/10 

Odnośnik do komentarza

jesli chodzi o pokaz apokalipsy mogło być nieco realnie, ale reszta była glupia - to że jakis facet jeździ po całym świecie i szuka jakiegoś tam pacjenta....

gdyby on go znalazł w wietnamie i zaczął prowadzić śledztwo na tej podstawie jadąc np z materiałami do odtrutnki powiedzmy "do najlepszego centrum chorób zakźnych" w jerozolimie to by miało sens....

a tak to jedzie do azji i nic nie znajduje, słyszy plotki że "za wszystkim stoją żydzi" i też nic nie znajduje, wiec wsiada na byle smaolot i leci do randomowego kraju do randomowej bazy WHO

 

za dużo tu przypadkowości i losowości, wyderzenia związane z bradem pittem nie mają jakiegoś sensownego ciągu, i jak już mówiłem wyglądają jak by twórcy filmu pomyśleli "dobra rzucimy go w kilka różnorodnych miejscówek i zrobimy tam widowiskowe akcje"

Odnośnik do komentarza

Gekon, wymieniłeś kilka fajnych motywów, i zgoda, mnie też sprawa odsyłania cywilów przypadła do gustu, wbrew schematom znanym z przeciętnego tego typu kina. Jednak nie zmienia to faktu, że głupoty przeważają. Już pomijając rzeczy wymienione przez Yano, tu mamy takie absurdy,

jak cała sprawa muru wokół Jerozolimy, który ma zerowe zabezpieczenie od góry, a nagle jedynym powodem, dla którego zombie zaczynają się gromadzić tak licznie, że przeskakują górą, jest piosenka śpiewana przez megafon (kur.wa mać, głośniejsze są startujące/lądujące samoloty). No i oczywiście miasto stoi bezpieczne chooj wie jak długo, a ten incydent musi mieć miejsce w dzień wizyty Pitta, no ale to już standardowa zagrywka. Inna sprawa : Brad Pitt wpisuje kod do schowka w labolatorium, po czym wchodzi do środka zostawiając na zewnątrz jedyną broń.

Aaaaa nie chce się nawet rozkręcać, jest tego mnóstwo, ale może  prędzej bym to olał, gdyby film był lepszy.

 

Ciąg dalszy blockbusterów, tym razem Star Trek : Into Darkness : świetny film, zresztą tak jak poprzednik. Czysta frajda z seansu, wciąga, bawi. Wykonanie na bardzo wysokim poziomie, choć może nieco za sterylnie. Aktorsko bardzo dobrze, prym wiedzie tym razem Cumberbatch (może troszkę przesadzona ekspresja przy przemówieniach). Mocno polecam, chyba najlepszy z wakacyjnych hitów. Fanem uniwersum nie jestem, znam tylko ST 2009 i ww. tytuł, ale na pewno sprawdzę kolejne części, o ile się ukażą.

Edytowane przez kotlet_schabowy
Odnośnik do komentarza
Gość _Milan_

również ogladałem wczoraj nowego star treka i musze przyznac ze nie ma sensu sie do niczego doczepiac, sci-fi  1 sortu, wszystko zagrało, długośc filmu, efekty specjalne, gra aktorska, fabuła, wszystko po prostu było świetne.

Więcej takich filmów proszę.

  • Plusik 2
  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza

Kompletnie się nie zgadzam. Film bardzo spoko. Największym plusem to to, że zdecydowanie NIE BYŁ GŁUPI i najprawdopodobniej tak by wszystko wyglądało podczas apokalipsy zombie.

Niepotrzebni cywile zostają odsyłani i o nich sie nie myśli, naukowiec, który nie miał nigdy broni w łapie ginie jako pierwszy, Nadzieja ludzkości jest sledczy a nie odział komandosów.

 

 

 

8/10 

 

Być może chodzi ci o zamysl, a nie efekt. Film jest przepełniony durnymi motywami,

 

 

cała akcja w Jerozlolimie, to jeden wielki gong prosto w twarz; tłumacznie dlaczego wybudowali mur, atak zombiaków którego nikt nie zauważył, tylko gastka osób wie, że zombiaki reagują na dźwięk, ale nikt w Jerozolimie, ziomek obcina komandosce rękę i zabiera ją ze sobą, bo tak, reszta żołnierzy poświęca się dlatego, żeby żołnierka bez ręki uciekła z Bradem itp. itd. W ogóle sam pomysł na film, gdzie trwa apokalipsa i jeden chłopek jeździ po świecie w celu jej wyjaśnienia jest nie głupi

 

Odnośnik do komentarza

Idziecie na film o zombie i oczekujecie pełnej logiki i mega fabuły? Serio kurna? 

Ja idę na taki film aby popatrzeć na widowiskowe akcje, których nie brakowało. To jest film akcji, a nie thriller czy kryminał.

To tak jakbym oglądał Transformery oczekując mega fabuły i zwrotów akcji. xDD

Odnośnik do komentarza

Nie oczekuję, odpowiadam tylko na posta Gekona.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Z drugiej strony ile można oglądać widowiskowych akcji pozbawionych fabuły, a potem wystawiać bez mrugnięcia okiem noty 10/10 zlepkowi efektów specjalnych, dodając w opisie "film"? Fajnie czasami jest zobaczyć sprawnie sklecony scenariusz, poprawną grę aktorską, niezłą pracę operatora, nie odwalanie kaszany przez reżysera i takie tam

Odnośnik do komentarza

Jarhead - taka w sumie nowsza wersja FMJ z domieszką dramatu obyczajowego obecnego w wątkach niezwiązanych z główna osią filmu, czyli szkoleniem na marines i udziałem w operacji "Pustynna Burza". Kino moralnego niepokoju jak to u Mendesa. 7/10.

 

World War Z - blockbuster z zombie na sterydach. Dobre patenty przeplatają się z ogranymi kliszami, a wszystko polane niezłym FX. Film trzyma w napięciu, więc można obejrzeć, nie nastawiwszy się na dopracowany film. 6+/10.

Odnośnik do komentarza

 

To inne podejście do zombie. zamiast powolniaków  jak z Walking Dead czy Żywych Trupach, mamy szybkie i atakujące ludzi niczym dzikie zwierzęta.

w świcie żywych trupów snydera zombiaki zap,jerdalały jak usain bolt po amfetaminie, w dniu też były szybkie. w walking dead różnie, w zależności od tego, jaki miały humor. 

 

 

tylko  z jajcami w imadle to juz przesadzili,

dzięki za ostrzeżenie. nie jestem jakoś wrażliwy na gore w filmach, ale niszczenia jajec bym nie zniósł [*]

Edytowane przez Kazub
Odnośnik do komentarza

The Iceman- przyjemny film. Trochę miałem zastrzeżenia co do gry Shannona, że bardzo się starał być przerażający itp. ale wychodziło mu to trochę słabo. Chwilę później obejrzałem dwa wywiady z prawdziwym Kuklińskim i efekt był podobny, facet sprawiał wrażenie aktora, a jego opowieści wiały sztucznością (zwłaszcza, że te same historie z dwóch różnych wywiadów ubarwiał, dodawał nowe elementy mające podnieść grozę tego co robił lub też w ogóle przeczył swoim wcześniejszym słowom). The Iceman było w sporej mierze oparte na opowieściach Kuklińskiego (niektóre akcje, to przeniesie tych z opowieści niemal 1:1), a jego poza badassa o aparycji Janusza, to był materiał z którym Shannon musiał sobie poradzić i w kontekście znajomości choćby tych wywiadów wypadł przekonująco. Fajnie też wypadł Evans. 7/10

 

R.I.P.D. - Taka niepełnosprawna kalka MIBów, ale nie aż tak, jak na to wskazują oceny na MC czy IMDB. Pocieszny 5+/10

 

Black Book- spodziewałem się dużo cycków, było ich zdecydowanie poniżej oczekiwań, do tego były całkiem nieźle uzasadnione przez fabułę, więc szit. Jeden z ciekawszych i mniej typowych (taka trochę komiksowa stylistyka) filmów o walce z hitlerowskim okupantem z wieloma zwrotami akcji. Houten świetna, podobnie brat Spaceyego. 8/10

 

Człowiek widmo (2000)- tym razem Verhoeven zrobił film za karę. Swego czasu (czytaj 13 lat temu) gdzieś przeczytałem dobrą opinię o Hollow Manie i w świadomości miałem, że kiedyś fajnie byłoby to obejrzeć (nie zwracałem uwagi na ocenę 24 na MC). Bacon, Shue i Brolin, są tak źli, że aż śmieszni i w pewnym momencie włączyła mi się lampka, że tak miało właśnie być, ale potem okazało się, że chyba jednak nie. Potrzeba przewijania pewnych fragmentów zwycieżyła. Wszystkim, którzy chcą odpuścić przypominam, że w Hollow Manie swój udział mają również cycki Rhony Mitry. 4+/10

Odnośnik do komentarza
Gość _Milan_

 

 

To inne podejście do zombie. zamiast powolniaków  jak z Walking Dead czy Żywych Trupach, mamy szybkie i atakujące ludzi niczym dzikie zwierzęta.

w świcie żywych trupów snydera zombiaki zap,jerdalały jak usain bolt po amfetaminie, w dniu też były szybkie. w walking dead różnie, w zależności od tego, jaki miały humor. 

 

 

tylko  z jajcami w imadle to juz przesadzili,

dzięki za ostrzeżenie. nie jestem jakoś wrażliwy na gore w filmach, ale niszczenia jajec bym nie zniósł [*]

 

ale jak odpadały od sterydów to zniosłeś hehehehe.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Touch of Evil - czarny kryminał od Wellesa, będący niejako protoplastą "Złego Porucznika". Reżyseria i montaż dają radę nawet dziś. 8/10.

 

Man From Nowhere - koreański sensacyjniak  z cyklu "zabili go i uciekł". Garściami czerpie z takich filmów jak "Leon" czy "Man on Fire", przy czym wyróżnia się brutalnością i ciężarem podjętych wątków. Niestety wrażenie psują trochę typowe azjatyckie buraki. 8/10.

Odnośnik do komentarza

Django - lubie tarantino, lubie sceny dialogowe w jego filmach ale tutaj tego nie uswiadczylem. Waltz swoje 5min mial ale niestety w Bekartach (a i tak Fassbender ukradl mu najlepsza scene). Cala reszta czyli glowny watek - nudy. Hold dla spagetti westernu? Chyba na napisach poczatkowych i koncowych. 7-/10.

  • Plusik 3
  • Minusik 10
Odnośnik do komentarza

Maraton z kinowymi filmami Star Trek 

 

Space... the Final Frontier. These are the continuing voyages of the starship Enterprise. Her ongoing mission: to explore strange new worlds, to seek out new life forms and new civilizations, to boldly go where no man has gone before.”

 

Od dawna planowałem przypomnieć sobie podróż po bezdrożach kosmosu. Wziąłem więc na cel filmy kinowe, które dla niewtajemniczonych w prosty sposób przedstawiają mechanikę całego universum Star Trek. Każdy kto twierdzi, że Kosmiczna Wędrówka do gófno najzwyczajniej nie oglądał serialu. Dzieło Roddenberry’ego przez lata urosło do miana religii przyciągając do siebie rzesze wyznawców. Choć początkowo serial nie budził zbytniego zainteresowania. Pierwsze sześć filmów można traktować jako mini serial gdyż kontynuują wątki z poprzednich części przygód kapitana Kirka i załogi. Począwszy od filmu siódmego pt. „Generations” twórcy zgrabnie oddali pałeczkę kapitanowi  Jean-Luc Picard i jego ekipie (serial Star Trek: The Next Generation). Przez kolejne 3 filmy jesteśmy światkami ich przygód aż do dwóch ostatnich gdzie reżyser J.J. Abrams nadał powiew świeżości serii wracając do młodości Kirka i jego początkach w Gwiezdnej Flocie.

 

„I have been and always shall be your friend.”

 

Czemu Star Trek jest tak popularny? Na pewno dużą rolę (jeśli nie najważniejszą) odegrali aktorzy z pierwszej serii. Stworzyli oni kreacje barwnych postaci, które z miejsca zyskują naszą sympatię, a relacje trójki głównych bohaterów: Kirk – McCoy – Spock są esencją świetnie skleconych dialogów. Innym ważnym bohaterem jest sam statek U.S.S Enterprise będący zarówno miejscem pracy jak i domem całej załogi. Nie raz solidnie obrywa ale zawsze wypełnia powierzoną mu misję czasem za najwyższą cenę (scena wprowadzenia kodu auto destrukcji jest świetna). Picard (grany przez Patrick’a Stewart’a) też daje radę choć czuć, że on i jego załoga to niejako kopie Kirka i ekipy (android DATA aż nadto przypomina Spock’a). Aktorzy wprowadzeni przez Abramsa dobrze odgrywają cechy oryginalnej załogi pierwszej serii ale też dają coś od siebie.

 

„Revenge is a dish Best Server cold.”

 

Ostatni film pozostawił lekki niedosyt. Pod względem technicznym nie mam mu nic do zarzucenia ale Abrams poszedł na skróty ze scenariuszem dając niejako remake „Gniewu Khan’a” czyli drugiego filmu Star Trek. Wiele drobnych rzeczy czy scen były skopiowane z innych filmów (np. scena z przelotem między statkami Kirka i Khan’a była wzięta ze Star Trek: Nemesis gdzie DATA w identyczny sposób przedostał się na Romulański statek). Natomiast scena w komorze rdzenia żywcem skopiowano z drugiego filmu. Dobrze, że przynajmniej Benedict Cumberbatch świetnie spisał się w roli Khan’a. Nawet jego głos był monumentalny i budził trwogę podobnie jak u Montalban’a.

 

„Live long and prosper.”

 

Oceny końcowej nie będzie gdyż Star Trek nie jest obojętne dla nikogo. Albo nienawidzisz tego świata albo ubóstwiasz. Fabularnie też nie są to dzieła sztuki (np. film gdzie Kirk i załoga cofają się w przeszłość by zdobyć dwa wieloryby i uratować Ziemię przed wielką sondą analną) i choć filmy są nieco infantylne to ogląda się je przyjemnie. Star Trek to nie seriale i filmy, to stan umysłu. Ja się bawiłem świetnie przez ostatnie kilka wieczorów. Do dzisiaj nie potrafię zrobić tego volkańskiego triku z palcami. Cholera. Scotty, beam me up…

 

Odnośnik do komentarza

Przecież pod względem postrzegania ludzkich emocji i zachowań obaj są podobni. Dopiero z czasem się to zmieniło. Data "zainstalował" sobie procesor emocji, a Spock dopuścił do siebie emocje, których jako Wolkanin powinien się wyrzec emocji, by te nie zakłócały logicznego rozumowania. Są podobni pod względem dążenia do poznawania ludzkich zachowań i zwyczajów. Duży wpływ na obu mieli ich kapitanowie (w większym stopniu Kirk na Spocka niż Picard na Data) i stąd kolejne podobieństwa. Zarówno Kirk'a i Picard'a ce(pipi)e dążenie do poznawania nieznanego, do eksploracji kosmosu, obaj są charyzmatyczni, oddani misji i załodze i bez wahania oddadzą życie za nich. Są oczywiście ogromne różnice w osobowościach kapitanów. Kirk postępuje bardziej brawurowo, impulsywnie co nie znaczy, że bezmyślnie. Picard natomiast lubi żyć wspomnieniami i często opowiada o jego drzewie genealogicznym i o Picard'ach - odkrywcach.

Chociaż może rzeczywiście słowo "kopia" zostało użyte przeze mnie zbyt ogólnie.

Odnośnik do komentarza

 

Są oczywiście ogromne różnice w osobowościach kapitanów. Kirk postępuje bardziej brawurowo, impulsywnie co nie znaczy, że bezmyślnie. Picard natomiast lubi żyć wspomnieniami i często opowiada o jego drzewie genealogicznym i o Picard'ach - odkrywcach.

Chociaż może rzeczywiście słowo "kopia" zostało użyte przeze mnie zbyt ogólnie.

 

No to o to mnie chodziło.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...