Death's Door (ps4) - dziwna sprawa bo po pierwszej partyjce z tytułem (jakieś 1,5 h) miałem ochotę wyrzucić ją z dysku i do niej nie wracać. Po prostu przez ten czas chodziłem krukiem i machałem mieczykiem pokonując kolejnych przeciwników. I nic poza tym, nie zdobyłem żadnej umiejętności by urozmaicić gameplay. Ale następnego dnia postanowiłem jednak wrócić i już było o wiele lepiej. Na tyle że zrobiłem grę na 100%. Gra przypomina stare Zeldy jeśli chodzi o ogólne założenia i budowę świata. Zwiedzamy kolejne krainy, zdobywamy nowe umiejętności które pozwalają nam dojść w niedostępne miejsca i walczymy. Poziom trudności jest sprawiedliwy. Bossowie raczej nie stanowią problemu, ale już fale zwykłych przeciwników potrafią zirytować. Ale co najwyżej kilka prób i lecimy dalej. Zagadki przeważnie są proste, choć żeby zdobyć 100% trzeba już się natrudzić. Nie pomaga w tym brak jakiejkolwiek mapy odwiedzanych miejsc. Nie będę kłamał, skorzystałem z poradnika by odkryć wszystko, jak już mnie zmęczyło szukanie i błądzenie. Przygodę zakończyłem po 14 godzinach, choć jakbym nie robił wszystkiego pewnie by wyszło koło 10. Gra się w to dość szybko i to nawet z powtarzaniem niektórych walk. Poprawny tytuł, ale nic nowego nie wnosi.