Skocz do zawartości

Ostatnio widziałem/widziałam...


aux

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Orzeszek

Sausage Party <drapie sie po głowie> no nie wiem co tak słabo. film niby niebanalny, niby kiblowe poczucie humoru, ale coś nie pykło. Na plus animacja, humor, pomysly ( bezterminowi xdddd ) whui easter eggów rozsianych w całym filmie, ciekawe postacie, obsada (okazuje się, że jest wiele więcej przemyconych gwiazd AAA niż pokazuje plakat zachęcający film) o dziwo trailer do filmu, nie zdradza zarysu fabuły i nie pokazuje "najlepszych akcji" jak to zazwyczaj mają tego typu produkcje. O humorze w tym filmie można trochę się porozwodzić, lubię kiblowy humor, ale tutaj jest pojazd po bandzie xd, niemal każdy dialog kiełbaska-bułka to aluzja seksualna z tych bardziej dosadnych, o ile na początku to było spoko tak potem za 50 razem czyli w 10 minucie fimu xd już to zaczęło męczyć i twórcy chyba chcieli sprawdzić ile można wymyślić i zmieścić żartów o wsadzaniu parówki do bułki. Nie pier.dolą się w tańcu i scena z omaha beach z szeregowca rayana czy ostatnie 15 minut filmu to jedna z bardziej pomysłowych i niepowtarzalnych nigdzie indziej scen. Humor jest bardzo dosadny i nie próbują iść na kompromisy, zużyty kondom pełny spermy przelewający się po ulicy? jest. Obrażanie każdej możliwej mniejszości etnicznej czy seksualnej? jest i nie mówie tu o tym że dziwnym trafem placek lawasz to arab terrorysta i ma "bombowe" dialogi tylko to, że pod koniec filmu

bierze fiuty do dupy podczas orgii xd i to jest pokazane... no właśnie xd

 krótki test, jesli bawi cie widok seksualnej orgii jedzenia i walenie sobie na krzyżaka konia produktów spożywczych i uwaga, pokazanej z detalami xd tu nie ma "on chyba sobie wali konia" tylko jest pokazane że walą sobie konia to ten film jest dla ciebie i będziesz sie dobrze bawił xd. Mnie troche to przytłoczyło. no ale wybuchałem śmiechem non stop, napisy często nie oddawały większosci żartów bo tłumaczyli je 1:1 co zabijało gag najczęściej. FIlm ma nawet morał i chyba będzie sequel xd.

 

4/10 tylko na tanie dni do kina xd

Odnośnik do komentarza

Rozumiem, że dużo osób może czuć się zażenowana tym filmem, bo to faktycznie jest scenariusz godny trzech scenarzystów z aspergerem i po seminarium w pornolabie, no ale ci ludzie nie napiszą później "non stop wybuchałem śmiechem, 4/10".

Odnośnik do komentarza
Gość Orzeszek

"film nie spełnił moich oczekiwań". A tak poważnie film mnie męczył, mimo, że lubie taki humor, jak patrze na zegarek podczas seansu za ile sie film skończy to nie świadczy dobrze o nim. po prostu wyszedłem z kina i było meeeh spodziewałem sie czegoś lepszego. 

Odnośnik do komentarza

Ostatnio znów maraton z animacjami DC/WB.

 

Batman vs Robin (2015) - Nie wszystko zagrało tak jak trzeba. Brakowało konkretnego, mrocznego tonu, a przecież Court of Owls do tego zachęca. Ocena: 3/6

 

Batman: Bad Blood/Batman: Mroczne Czasy (2016) - Fajna kontynuacja Son of Batman choć nieco zmarnowany potencjał Heretica. Świetna kreacja Mad Hattera. Ilość postaci nawet nie przytłacza, a każdy ma swoje 5 minut. Ocena: 4/6

 

Justice League: Gods and Mosters/Liga Sprawiedliwości: Bogowie i Potwory (2015) - Trzy krótkie specjale ładnie podbudowały mi hype na tą animację. Świetne patenty jak np. interpretacja Hawkinga wg Luthora czy origin eSa. Noi ładnie zbudowana fabuła. Ocena: 5/6

 

Justice League: Throne of Atlantis/Liga Sprawiedliwości: Tron Atlantydy (2015) - Kontynuacja JS: War wypada dobrze. W sumie ten sam poziom co "Wojna".

Ocena: 4/6 

 

Justice League vs Teen Titans/Liga Sprawiedliwości kontra Młodzi Tytani (2016) - Szczere to już trochę się gubię kto należy do Tytanów, a kto do Młodych. Niezbyt mi pasowali odmłodzeni Beast Boy i Raven (biorąc pod uwagę, że teoretycznie byli kiedyś w wieku Starfire i Nightwinga). Ładna parodia Czarodziejek z Księżyca i Power Rangers gdy ekipa "przemienia się" w bojowe ciuchy. Fabuła ciekawa choć brakowało mi Brother Blooda i jakiś fanatyków Trigona. Ocena: 5/6

 

Nie opisywałem obszernie po kolei wszystkich pozycji gdyż moje poniższe przemyślenia dotyczą wszystkich wyżej wymienionych animacji, a różnice w ocenach polegają w głównej mierze na nierównościach scenariuszy, prowadzenia akcji czy po prostu przyjemności płynącej z oglądania. Ale do rzeczy.

 

Podoba mi się to dokąd zmierza i w jaki sposób budowane jest animowane uniwersum DC Comics. Na chwilę obecną wygląda to sporo lepiej niż filmowe adaptacje. Zmiany można było zauważyć już przy wczesnych obrazach jak np. Batman: Year One czy Batman: The Dark Knight Returns ale dopiero Justice League: Flashpoint Paradox wykreowało fundamenty pod obecne standardy. Każda kolejna animacja z uniwersum Ligii czy Batmana była kontynuacją, którą najlepiej porównać do Marvel Cinematic Universe. Wszystkie elementy są powiązane, a zdarzenia w jednym filmie mają konsekwencje w kolejnym. Oczywiście są perełki jak powyższe Gods and Monsters czy Asalut on Arkham, które nie łączą się bezpośrednio z głównymi filami ale wciąż są bardzo dobrymi animacjami.

Nowy trend to zasługa głównie Jay'a Oliva i Sama Liu. Obaj reżyserzy trzymają wysoki ale przede wszystkim równy poziom. Jay ma na swoim koncie prześwietne BTDKR, a Sam Batman: Kiling Joke (choć kwestia jak dobre to temat na inną okazję jak już zaznajomię się z animacją).

Włodarze DC/WB stawiają również na sprawdzonych aktorów, którzy użyczają swoich głosów dla postaci. Ikony takie jak Mark Hamill nie trzeba nikomu przedstawiać. W rolach Batmana już od kilku ładnych lat niezmiennie Jason O'Mara i Kevin Conroy zaś eSa raz Alan Tudyk, innym razem Jerry O'Connell. To ważne kto podkłada głos bo to nie jest łatwe zajęcie i nie każdy się nadaje. O'Mara i Conroy to już weterani i chyba nikt nie wyobraża sobie by ktoś inny mógł przemawiać z pod maski Batmana niezależnie czy w grze czy animacji. 

Inną kwestią jest samo prowadzenie fabuły. Widać, że animacjami celują bardziej w dorosłego widza. Przemoc na ekranie jest momentami dosadna, a posoka leje się gęsto. Większa "otwartość" w kwestii relacji damsko-męskich to też wiadomość, że obrazy są dla nieco starszego odbiorcy.

Co najważniejsze i czego brakuje filmom z kinowych ekranów to odpowiednie wyważenie akcji, humoru i drama. Animacje ładnie przeplatają akcję z humorem dodając szczyptę dramatu dzięki czemu nie nudzą widza i są idealne na wieczorne seanse.

Jedyne czego mi brakuje to muzyki z pod batuty Christophera Drake'a. Zawsze szanowałem jego wkład w animację i to jak wspaniale potrafił podkreślić to co dzieje się na ekranie. Nie rozumiem czemu DC/WB nie kontynuowało współpracy artystą po Dark Knight Returns gdzie przecież stworzył dzieło wręcz artystyczne.

Naprawdę podoba mi się kierunek w którym zmierzają z animacjami i liczę, że w najbliższym czasie doczekamy się bomby pokroju BTDKR. 

Na razie czekam na Justice League Dark, nowych Teen Titans i rzekomy duet Batmana z Harley Quinn.

Edytowane przez Farmer
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Ostatni dość sporo filmów obejrzałem na faktach. Były dobre i lepsze. Ten dzisiejszy jednak okazał sie wisienka na torcie, a mowa o...

Pelé: Birth of a Legend " (2016).

 

Świetnie zrealizowany film od początku, po sam koniec. Troszkę dramatu i smutku, ale przede wszystkim ciary na plecach, przy każdym kopnięciu piłki i zaraz potem łzy w oczach. Tego sie kompletnie nie spodziewałem, po tym filmie. Moc uczuć wylewa sie z ekranu, a przecież nawet nie lubię piłki. Bardzo gorąco polecam. Majstersztyk. 

Odnośnik do komentarza

Drive - co. za. film.

 

Jak odpaliłem, to dosłownie od pierwszej minuty trzymał za mordę do samego końca. Ten klimat, ja pier'dolę. Wszystko idealnie wyważone, na początku trochę suspensu, który idealnie wpływa na cały odbiór (przy paru "przełomowych" scenach, po początkowej melancholii i leniwym tempie akcji szczena była dosłownie na podłodze), muzyka której nie da się opisać słowami, przyjemna brutalność i zabójczy klimat, to wszystko składa się dla mnie w jedną całość, która jest arcydziełem w swoim gatunku. Sam bohater jest specyficzny, ale i idealnie wykreowany przez Goslinga, jednym przypadnie do gustu (mnie przypadł), innych będzie wkur'wiał, i w sumie nic dziwnego, są ku temu powody. W każdym razie dla mnie całość bezbłędna, więc 10/10. Podobne uczucie jak po obejrzeniu choćby Gran Torino - wiesz że to nie było nic wyszukanego, ale jednocześnie tak zaje'biste, że to nie ma znaczenia.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Suicide Squad/Legion Samobójców (2016) - Były spore oczekiwania wobec obrazu głównie przez wcześniejszy film od DC Comics, czyli "Batman v Superman" czy raczej przez to, że obraz nie spełnił oczekiwań fanów w wystarczającym stopniu. Toteż Ayer miał trudne zadanie. Jego film miał poprawić wizerunek DCEU. Czy tak się stało? I tak i nie.

 

Suicide Squad miał być z założenia luźną i rozrywkową adaptacją komiksów. Po części udało się to osiągnąć. Ot zbieranina wyjętych z pod prawa dziwaków i odmieńców ma wbrew swojej woli uratować świat. Standard. Ale jest jeden element na którym większość reżyserów wykłada się. A mianowicie duża liczba postaci na ekranie. Nie jest łatwym zadaniem przedstawić i ucharakteryzować kilka postaci w półtora godzinnym filmie. Ayer niestety poległ w tej sprawie. Po pierwsze niepotrzebnie rozbudowywał rodzinny wątek Deadshota i "romansu" Harley z Jokerem. Przez to reszta postaci wylądowała na marginesie w szczególności Boomerang i Killer Croc. Każda postać powinna być równie ważna i dla każdej powinno starczyć czasu. idealnie wyważony został El Diablo. Meta-human z przeszłością i charakterem. Krótkie wspominki z przeszłości, które ukierunkowały jego decyzje. Proste i skuteczne. Ale przede wszystkim nie rozwleczone. Motyw, że Floyd co 5 minut tęskni za córką z czasem zaczyna drażnić. Nie kupuję też tego związku Jokera z panną Quinn. Komiksowa "miłość" pary szaleńców była i jest wielowarstwowa i choć dość łatwo rozwikłać motywacje Harley to nigdy tak na prawdę nie wiadomo czemu Mr J trzyma się wariatki.

Boomerang trzyma się dzięki dobrej interpretacji postaci. Może wreszcie "syn Johna McClane'a" znalazł rolę dla siebie? Kapitan jest prawie identyczny jak jego komiksowy pierwowzór: opryskliwy, arogancki, pozbawiony jakiejkolwiek godności i honoru. Miał być jak Bill Paxton w Aliens: typowy śmieszek w drużynie. I spełnił zadanie. Jego ciągłe popijanie czy podrywy Katany dają radę.

Scena w barze jak na sygnał zgarnia browce i ulatnia się przez drzwi jest piękna w swojej prostocie. Ale potem wraca pokazując, ze nie jest jednowymiarową postacią. 

Brakowało mi też słownych potyczek z Floydem i ogólnej walki na kutasy o to kto jest lepszym "strzelcem".

Delevingne wypada dobrze jako Enchantress trochę gorzej jako June Moone. Przede wszystkim nie widać tej chemii z Rickiem. Sam Flag zły nie jest ale mogli darować te jego późniejsze ckliwe gadki i łezki w oczach. Nie tak nadaje się wiarygodność postaci.

Killer Croc to niestety dramat. Po Mr Eco można było spodziewać się więcej. Nie wiem czy chciał nadać gadzich ruchów postaci czy po prostu bujał się do hiphopowych kawałków. Design postaci to też strzała w kolano. Nie rozumiem czemu ostatnio tak popularne jest przedstawianie gado-ludzi jako goombasów z filmu Mario. No i najgorsze. Killer Croc jest potrzebny w tym filmie tak jak wcale. A mogła być Killer Frost  :fsg:  No ale wtedy albo Margot przestałaby być maskotką drużyny albo panna Frost stałaby się ładną laską w kostiumie i nic poza tym.

Boli mnie też sprowadzenie Katany do roli ochroniarza. I żeby nie było, że jest na doczepkę Rick Flag tłumaczy ekipie każde jej zachowanie. Zmarnowany potencjał.

Za to Amanda Waller to już klasa sama w sobie. Zimna i wyrachowana sucz, która ma większe jaja niż cały oddział sił specjalnych. Viola Davis świetnie sprawdziła się w tej roli. 

No i czas na główne trio tej zbieraniny: Deadshot, Harley i Joker. Prym wiedzie tutaj oczywiście dziewczyna klauna. Na przestrzeni lat zmieniał się głównie design panny Quinzel ale wciąż pozostawała tą mocno jebniętą w dekiel prawą ręką Jokera. Margot skupia w sobie wszystkie te lata i wiernie odzwierciedla komiksowy pierwowzór dodając co nie co od siebie. Do pełni szczęścia brakuje tylko słodkiego głosu Tary Strong albo Arleen Sorkin. 

Floyd Wilson aka Deadshot. Interpretacja wg Willa Smitha mnie nie przekonała i wcale nie chodzi tu o kolor skóry. Chodzi o Willa. Wczoraj z Ukyo trochę dyskutowaliśmy na jego temat i obaj zgodziliśmy się, że gra ostatnio z tą samą mimiką i zachowaniem. Jak Will Smith ma zagrać Willa Smitha to wypada bardzo dobrze ale Deadshot to nie Will. No i kreowanie go na dobrego człowieka. Deadshot to zabójca, zimny i skuteczny ale i kochający ojciec tyle, że jak wyżej wspominałem ten wątek zdecydowanie zbyt mocno wałkowany.

Joker to temat na pracę magisterską. Przez lata wykreowało się kilku godnych Jokerów. Każdy różnił się od poprzedniego ale wszyscy mieli wspólny element, który kształtował ich na Jokerów. Mark Hamill swoim głosem, Jack Nicholson w burtonowskiej wizji, kontrowersyjny Heath Ledger i wreszcie Jared Leto. Były obawy czy Leto podoła wyzwaniu. Pierwsze niepokojące newsy dotyczyły jego wyglądu. Grill na zębach, tatuaże... Bardziej przypominał Mansona niż Jokera. Podobnie było w przypadku Ledgera ale on rozwiał te obawy swoją genialną interpretacją. Jego postać była też dobrze napisana. W Suicide Squad tego nie widzę. To już nie jest książę chaosu i destrukcji. Brak tu jakiejś motywacji jego działań. Bo nie kupuję love story jakie nam twórcy serwują. Siłą rzeczy miał dość czasu by pokazać się z jakieś strony. Są pewne świętości których nie powinno się zmieniać. Jeszcze nie skreślam Leto ale na chwilę obecną brakuje w nim tego elementu, który posiadali Hamill, Nicholson i Ledger.

 

Brak równowagi w przedstawieniu postaci to niestety nie jedyny problem filmu. Ayer nie wytrzymał presji i dał wejść sobie na głowę. Skutkowało to wciśnięciem Batmana do filmu. A będąc szczerym to jest on zupełnie niepotrzebny. I źle przedstawiony.

To jak złapał Deadshota jest niepodobne do Nietoperza. Zarówno Floyd jak i Gacek stali po przeciwnych stronach prawa ale na swój unikalny sposób szanowali się. Batman nigdy by nie próbował zakuwać strzelca na oczach córki.

Nie wiem w którym kierunku idą z tym Batmanem ale nie podoba się mi to. Dodatkowo wcisnęli go tylko by powiązać uniwersum. 

 

Strona techniczna niestety też pozostawia wiele do życzenia. Zacznijmy od muzyki. Ktoś chyba pozazdrościł Deadpoolowi i Hardcore Henry'emu i wplecionym w nie klasycznym kawałkom popkultury. Wszystko fajnie ale po co aż tyle? "Bohemia" wystarczyła by w zupełności. A tak co scena to inny kawałek wyrwany z kontekstu.

Do montażu zatrudnili chyba Reksia. Dali mu nożyczki, klej i dali się pobawić. Jak ktoś już wspominał przypomina to trochę teledysk i plątaninę scen. Widać to podczas przedstawiania "głównego złego". Pokazują przeciwnika i nagle bum!, chaos, panika i chmura z piorunami na niebie.

Jest jeszcze jedna rzecz która mnie niepokoi. I tutaj może być problem z interpretacją czy to rzeczywiście zarzut. Chodzi o scenariusz. Co trzecia scena to prawie zrzynka z animacji "Batman: Asalut on Arkham". Nie czytałem praktycznie nic z komiksowego Suicide Squad (New 52) i nie wiem na ile fabuła animacji to dzieło samodzielne i czy historia nie opiera się o jakieś zeszyty. Bo jeśli to zapożyczenie z komiksów to chyba nie ma problemu bo oto przecież chodzi w adaptacji komiksów. Gorzej jeśli animacja to samodzielny twór to wtedy Ayer nie najlepiej się zachował kopiując żywcem sceny.

Egzekucja Slipknota to prawie identyczna scena z KGBeast (obie postacie pojawiły się żeby stracić głowę), roztrzaskujący się śmigłowiec z Jokerem na pokładzie to właściwie dosłowna kopia no i scena po napisach. Jedyna różnica polegała na tym, że zamiast Batmana jest Bruce Wayne.

Jeżeli scenarzysta już musiał kopiować to mógł to robić poprawnie. Sceny z przedstawianiem ekipy znacznie lepiej wyglądają w animacji.

 

Ściana tekstu o wadach ale czy film miał jakieś pozytywne aspekty? Ano było kilka. Scena jak Deadshot naparza z dachu samochodu do głutoludzi, Boomerang, Waller, El Diablo, Harley, Enchantress... Ogólnie rzecz ujmując film sprawdził się jako kino rozrywkowe ale zawiódł w wielu aspektach jako film na motywach komiksów. Do obejrzenia i praktycznie można zapomnieć. Jako fan trochę się zawiodłem ale też po materiałach promocyjnych nie oczekiwałem cudów. 

Jeszcze prościej. Wracając z kina miało być tak:

 

 A nie było...

 

Ocena: 3/6

 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Joy (2015)

 

W sumie pozytywna niespodzianka. Film z niby prostą, lecz angażującą historią, która w pewien sposób mnie poruszyła, a nieszczególnie spodziewałem się tego po zarysie fabularnym. W roli głównej mamy tu Jennifer Lawrence, która, głównie z racji wieku, dość średnio pasuje mi do odgrywania czwanej babki z bagażem życiowych doświadczeń i gromadką dzieci. Charakteryzacja postarza ją jak może, no ale cudów nie ma. Wydarzenia, które jest nam dane śledzić na ekranie wydają się zaskakującą realne, co oczywiście jest na plus. Kolejne sceny, w których obserwujemy jak tytułowa Joy w zasadzie ciągle ma pod górkę, pozwalają budować coś na kształt wiarygodnej więzi emocjonalnej i sprawiły, że od pewnego momentu sam jej kibicowałem. Wszystko do zostało podlane dość miłym klimatem lat 90-tych, no i jest Bradley Cooper.  :good: 

Mimo ponad dwóch godzin, seans prawie mi się nie dłużył. Prawie.

 

7/10

Odnośnik do komentarza

Macbeth - czytałech w oryginale jakiś czas temu jako jedno ze źródeł do mojej pracy w szkole, a poza tym wykładowczyni miała absolutnego pie.rdol.ca na punksie Shakespeare'a. Trzeba było się przemęczyć. Adaptację filmową obejrzałem dla Marion i Michaela. Ta pierwsza podołała nieziemsko. Widziałem jej rozpacz oraz późniejsze opętanie władzą. Świetnie przedstawiono również jak zainfekowała nimi Macbetha. I tyle. Monolog za monologiem. Wszystko jest dość statyczne więc można się znudzić. Nie cierpię poezji prócz wiersza Invictus, a jeśli chodzi o Williama to jest autorem mojego ulubionego cytatu wypowiedzianego przez niejakiego Hamleta. Prócz tego nie potrafię napisać o WS nic dobrego z powyższego powodu.

 

Jane Got a Gun - prosty western. Takie popołudniowe kino Polsatu. Obejrzałem tylko dla Natalki Portman.

 

Star Wars: The Force Awakens - wiele mozna napisac o tym filmie, ale na pewno nie to, ze jest slaby. Podobnie jak w kinie na premierze tak i w domu przed TV bawilem sie swietnie. Fakt, czasem dialogi potrafia przyciac serem, a postac Finna jakos mi nie podpasowala, ale reszta jest pryti kuul. Dziewuszka w moim odczuciu jest ozdoba siodemki. Lubie patrzec na zaciecie i determinacje na jej twarzy, na zacisciete zeby, na jej...no dziewczecy bieg i cala reszte. Wszystkie sceny, ktore przyozdabia swoja osoba maja to cos co przykuwa uwage. Fajnie, ze duzo sie dzieje (w koncu to Gwiezdne Wojny), a z ostatnich scen z dwoma lightsaberami bije ciezar uderzen. Oby kolejne odslony byly co najmniej rownie dobre.

A, jesli zas chodzi o gre z uniwersum to ni wuja nie moge zrozumiec jak mozna bylo pominac singla. Gamingowe pedalstwo.

 

Come Fly With Me - jest tylko 6 epizodow tego jednosezonowca, ale mozna sie za to skichac ze smiechu. Walliams i Lucas wznosza sie na wyzyny serwujac charakteryzacje i aktorstwo z najwyzszej polki. Zobaczycie Omar'a, Precious czy Taaj'a i bedziecie kwiczec. You get me?

Edytowane przez Yap
Odnośnik do komentarza

Resident Evil: Afterlife (2010)

 

Ostatni z listy filmowych Residentów, których nie widziałem, no i cóż... Sporo głupotek, na czele z Alice, która to niby przypadkiem pozbyła się wirusa, ale nadal wyczynia nadludzkie akrobacje i inne szalone akcje godne co najmniej Matriksa, a do tego jeszcze strzela hajsem ze swoich obrzynów.  :pawel: Nie wspominam już o Claire, która wyraźnie inspirowała się ekwilibrystyką głównej bohaterki, no ale przynajmniej można na niej oko zawiesić. Parę ładnych pań w obsadzie to zresztą jedna z tych rzeczy, które podwyższyły dla mnie końcową ocenę tego tworu. :rose:  Drugą i ważniejszą z czynników na plus jest soundtrack - świetne kawałki, nawet do słuchania osobno.

 




Da się to oglądać w miarę bezboleśnie. Ot, taki znośny, lekko teledyskowy odmóżdżacz.

A, no i opening z parasolkami był fajny. :)

Ode mnie: 6/10, biorąc pod uwagę wszystko powyższe.
Edytowane przez Frantik
Odnośnik do komentarza

Tragedia na Przełęczy Diatłowa / Devil's Pass

Horror nakręcony w stylistyce „found footage”, oparty na wydarzeniach z lutego 1959 roku kiedy to grupa studentów wybiera się w góry Ural i już nie wraca. Wszyscy giną w niewyjaśnionych i dziwnych okolicznościach. Ich tropem rusza dziewczyna z czwórką przyjaciół, filmowców i alpinistów w celu rozwikłania zagadki tajemniczej śmierci. 

Jak dla mnie świetny. Dreszczyk niepokoju smaga umysł, ciekawa fabuła, klimatyczna muzyka i najważniejsze nienużący, ogląda się z zainteresowaniem.

8/10

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Tragedia na Przełęczy Diatłowa / Devil's Pass

 

Horror nakręcony w stylistyce „found footage”, oparty na wydarzeniach z lutego 1959 roku kiedy to grupa studentów wybiera się w góry Ural i już nie wraca. Wszyscy giną w niewyjaśnionych i dziwnych okolicznościach. Ich tropem rusza dziewczyna z czwórką przyjaciół, filmowców i alpinistów w celu rozwikłania zagadki tajemniczej śmierci. 

 

Jak dla mnie świetny. Dreszczyk niepokoju smaga umysł, ciekawa fabuła, klimatyczna muzyka i najważniejsze nienużący, ogląda się z zainteresowaniem.

 

8/10

 

 

Oo, wygląda bardzo interesująco. Na pewno sprawdzę. :D

Odnośnik do komentarza

Pisałem tu już kiedyś o tym filmie, końcówka naprawdę rujnuje całość IMO.

 

Tragedia na przełęczy Diatłowa

 

Oryginalna historia niezmiernie ciekawa i polecam się zapoznać, jeśli chodzi o film to do 70 minuty mocne 8/10 za klimat, ale to co dzieje się później skłania mnie do 2/10. W tych klimatach już lepsze jest The Tunnel z 2011. Jeśli chodzi o minusy filmu "Tragedia na przełęczy Diatłowa":

 

 

Te potworki komputerowe , podróże w czasie, pod koniec już przewijałem z żenady, naprawdę. Kurczę, tyle budowania fajnego klimatu zepsute przez taką tandetę.

 

Odnośnik do komentarza

Oo, wygląda bardzo interesująco. Na pewno sprawdzę. :D

:) Dodam, że na motywie tragedii z 1959 roku powstała gra "Kholat"

 

http://www.ppe.pl/encyklopedia/7324/kholat.html

 

 

Pisałem tu już kiedyś o tym filmie, końcówka naprawdę rujnuje całość IMO.

 

Tragedia na przełęczy Diatłowa

 

Oryginalna historia niezmiernie ciekawa i polecam się zapoznać, jeśli chodzi o film to do 70 minuty mocne 8/10 za klimat, ale to co dzieje się później skłania mnie do 2/10. W tych klimatach już lepsze jest The Tunnel z 2011. Jeśli chodzi o minusy filmu "Tragedia na przełęczy Diatłowa":

 

 

Te potworki komputerowe , podróże w czasie, pod koniec już przewijałem z żenady, naprawdę. Kurczę, tyle budowania fajnego klimatu zepsute przez taką tandetę.

 

 

Fakt oryginalna :) Zgłębiam ją od kilku dni, wszelkie filmy dokumentalne, teorie... Jest tego trochę.

Dość interesujący przekaz - poniżej, z rekonstrukcją zdarzeń.

 

 

Zakończenie? Owszem, nie jest mocne, efekty również ale cała ta otoczka

eksperymentów i wrót czasu

daje do myślenia tym bardziej, że już w 1943 roku, w Projekcie Tęcza/Eksperyment Filadelfia próbowano teleportować okręt by stał się niewidzialny. Dużo jeszcze nie wiemy, a może już tak, tylko owiane jest to tajemnicą jak w przypadku nienaturalnej śmierci tych ludzi.

 

Zgadzam się z teorią kolesia dotycząca zakończenia filmu, czyni je o wiele bardziej sensowne i prostsze :P Kto zechce to przeczyta.

 

 

Ekipa Diatłowa ucieka w nocy przed potworami, czyli zmutowanymi, amerykańskimi studentami, którzy zostali rano znalezieni przez rosyjskich żołnierzy. Wypuszcza flary, tj. pomarańczowe niezidentyfikowane światła. Mogą oni opuszczać bunkier, gdyż jeszcze ruscy nie wiedzą co to za stwory, a wrota nie są zamknięte (Jason w pomieszczeniu z tunelem powiedział, że monstra mogą się teleportować, ale nie przez drzwi). Część ekipy Diatłowa ma obrażenia, których podobno nie mógł spowodować człowiek. A jedna z kobiet ma odgryziony język, czyli taki same obrażenia jak JP i żołnierz w przyszłości. Również któryś ze studentów był napromieniowany, czyli w popłochu zwiał do bunkra. Tam wszyscy byli martwi. Napromieniowało go i wybiegł na zewnątrz, gdzie zamarzł.

Wtedy Ruscy się orientują, że trzeba stwory zamknąć w bunkrze, by je odseparować od świata. Wcześniej znajdywali tam inne potwory (dziwne szkielety znalezione przez Josona i Holly), ale były martwe (sądząc po tym jak potraktowano niby zwłoki Holly Jasona - na luzie rozebrano ich, następnie powieszono na haku jakby byli trupami) Żołnierz mówiąc, że jeszcze nigdy takich nie widział mówi raczej o nieboszczykach. Były inne, lecz nie takie.

Po tym jak grupa Diatłowa umiera Ruscy już wiedzą, że trzeba zamknąć i odseparować monstra oraz portal. Przez następne lata jest spokój. Póki Amerykanie nie chcą odwiedzić miejsca tragedii i sprawdzić co tam się zdarzyło. W tym celu Ruski rząd wysyła żołnierza, który ma sprawdzić czy bunkier jest nie odkryty. Facet otwiera go. Potwory mogą wyjść, a on sam ginie z ich reki. Wyrywają mu język. Może go kładą w stacji metrologicznej by wystraszyć swoje normalne, młode wersje, by nie szły w przełęcz i tym samym zmienić bieg historii? Kiedy Jason nazywa Holly Wellmą ze Scooby-Doo widać jak potwory pomykają po górach. Rząd już wie, że coś musiało się stać z żołnierzem, który miał sprawdzić bunkier - nie ma go, nie wraca. Wysyła więc dwóch kolejnych, mających za zadanie śledzić amerykańską ekipę, by za wszelką cenę uchronić tajemnicę. Amerykańscy studenci się nie poddają i brną dalej w zagadkę. Czemu potwory ich nie skrzywdziły - a Wy byście zrobili krzywdę samemu sobie? :D Czemu bunkier był zakopany? Pewnie spadła zaspa, tak jak podczas noclegu nad przełęczą. A czemu kobieta mówiła, że było 11 ciał, a nie 9? Pewnie połączyła dwa zdarzenia. Usłyszała, iż grupa 9 studentów zginęła, a tego samego dnia rano, ona i jej facet widzieli jeszcze dwa.

A akta żołnierzy, którzy "zmarli w akcji" to zapewne spis tych, których przepuszczono przez portal, ale nie przeżyli i to ich dziwne ciała znaleźli Holly i Jason.

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza

War Dogs   -  najlepsza komedia jaką widziałem od nice guys. Świetne kino połączenie komedii, sensacji z lekkim dramatem. Para głównych bohaterów dobrze gra . Jonah "heee heee heee " Hill to w ogóle w tej roli debeściak. Utył (do roli zapewne) i gra wrednego chamskiego grubasa takiego Cartmana.  Teksty i ten jego śmiech :)   Sam film na faktach i czasem życie pisze najciekawsze scenariusze. Film jest o 22 letnich handlarzach bronią którzy sprzedają amerykańskiemu rządowi broń nie do końća z legalnych źródeł :)    Plus żona głównego bohatera palce lizać

wd-adearmas_02.jpg?w=810

 

 

7/10

Odnośnik do komentarza

War Dogs   -  najlepsza komedia jaką widziałem od nice guys. Świetne kino połączenie komedii, sensacji z lekkim dramatem. Para głównych bohaterów dobrze gra . Jonah "heee heee heee " Hill to w ogóle w tej roli debeściak. Utył (do roli zapewne) i gra wrednego chamskiego grubasa takiego Cartmana.  Teksty i ten jego śmiech :)   Sam film na faktach i czasem życie pisze najciekawsze scenariusze. Film jest o 22 letnich handlarzach bronią którzy sprzedają amerykańskiemu rządowi broń nie do końća z legalnych źródeł :)    Plus żona głównego bohatera palce lizać

wd-adearmas_02.jpg?w=810

 

 

7/10

Fajna dupeczka, polecam ją w knock, knock:

 

tumblr_nw0jdubyk21tikjvqo1_400.gif

 

Edytowane przez XM.
  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...