Skocz do zawartości

NBA


Rekomendowane odpowiedzi

Tymczasem Knicks przegrywają z potęznymi Celtics w MSG już 38 pktami :D Myśle, że to może być ostatni mecz Woodsona, mimo że wina jego jakaś wielka nie jest, że jest tyle kontuzji, dali mu Bargnaniego, a Melo nie ma opcji podaj. Statystyka zbiórek jest genialna - Avery Bradley np ma 10, a najlepszy w Knicks Melo 4 :D Jeff Green np ma +/- +42.

Edytowane przez Bartg
Odnośnik do komentarza

No, bufon chyba zawsze nazywa swoją bufonadę jakimś "honorem", więc zdaję sobie sprawę, że można. Ja jakoś poważniej będę traktował graczy bez honoru, którzy chcą po prostu przyczyniać się do wygrywania meczów, a nie się martwią, czy ich ocenią na 25. miejsce w lidze, o jejku, jakie to by było okropne dla średnich Lakersów. Stawianie siebie nad drużynę, nie pierwszy i nie drugi raz w jego karierze.

 

Na razie Kobe wrócił i po takiej zapowiedzi - że jeśli wygląda na 25. gracza ligi, to nie zagra - można by się spodziewać, że w takim razie... no nie wiem, zagra dobrze. Tymczasem wyglądał bardziej jak 250. gracz ligi (nie, żartuję - zawodnik grający cały czas na takim poziomie byłby po prostu najgorszy w lidze). Nie powiem, że NA PEWNO Lakers by wygrali bez niego, ale można to sobie łatwo wyobrazić, bo początek tego meczu wyglądał jakby Lakers dostali obuchem w głowę, zwłaszcza w defensywie, choć również cała wyjściowa piątka cegliła na potęgę, rzucając łącznie na podobnym poziomie co sam Kobe, czyli 25% z gry. Pierwszy raz w historii klubu ławka Lakers zdobyła tak znacznie więcej punktów niż podstawowa piątka. "It wasn't a particularly good performance", napisała w swoim stylu Ramona Shelbourne z ESPN. Tylko Knicks i Lakers mają w dużych mediach swoich tak komicznie uprzedzonych dziennikarzy.

 

Dla mnie to jest bardzo śmieszne, Kobe robi hype na wielki powrót, Lakers robią mu hype na wielki powrót (było więcej tych wideo zapowiedzi), a wielki powrót wygląda tak, że dostają u siebie w tyłek od Raptors, a Kobe gra mecz, który według różnych metod mierzenia wpływu (PER, Win Shares) ma wartość ujemną. Wiadomo, że z czasem będzie lepiej (trudno żeby było gorzej), no ale można było mieć rozsądek powiedzieć to przed meczem, a nie robić hype, jaki to ja jestem potężny i należy mnie wysoko oceniać w rankingach. Po meczu Kobe cieszył się, że wchodził pod kosz. Co prawda jak już wchodził, to robił złe rzeczy, ale on się cieszył, że wchodzi. Kompletne olanie tego detalu, czy to jest dobre dla wyniku drużyny, nie ma takiego obszaru rozmyślań.

 

Chociaż przyznajmy, że rywal może silniejszy, niż się wydaje, bo Raptors byli wzmocnieni brakiem Rudy'ego Gaya, takiego ich Kobe'ego. Komentatorzy NBA ze Stanów zapewniają, że w transferze Gaya do Kings chodziło wyłącznie o obniżenie wydatków, przygotowanie się do draftu 2014. W takim razie można na razie widzieć pewien problem, bo po tym transferze Raptors będą lepsi. Samo odejście Gaya to plus, a jest jeszcze paru wartościowych zawodników w drodze.

 

Pytanie na inną notkę, co w zasadzie myśleli sobe Kings? Nie bez powodu krążyły żarty o tym, że Gaya weźmie tylko ktoś, kto zapomni o jego opcji na 19 mln na przyszły sezon. To oznacza, że Kings prawdopodobnie nie będą mogli tego lata podpisać kontraktu z Isaiah Thomasem, który jak na razie w tym sezonie gra bardzo dobrze (w ataku wręcz porywająco). Jeśli już, to zapewne wkroczą w teren podatku od luksusu, co wydaje się niewiarygodną ceną za Rudy'ego Gaya.

 

 

Po latach interesowania się NBA odnoszę wrażenie, że Lakers i Knicks po prostu muszą być strasznie śmieszni dla osoby z zewnątrz, tak po prostu będzie. Z tą różnicą, że Lakers za mojego życia często bywali potężni, a wtedy bycie przekonanym o swej potędze ma większy sens.

 

A propos analogicznych Knicks. Pamiętam, jak niedawno jedyny dziennikarz, który nie głosował na LeBrona na MVP twierdził, że "Knicks bez Melo więcej tracą", że niby bez niego jednego byliby o dwie klasy gorsi. On jeden wzniósł ich na zupełnie nowe wyżyny. W tym momencie chyba nie muszę tego komentować, wystarczy przypomnieć. Chociaż moment może nie najlepszy, bo akurat ostatnio Melo zagrał parę meczów, gdzie coś faktycznie robił poza popisywaniem się i od razu Knicks coś tam wygrali. Nie dziś, delikatnie mówiąc, ale poprzednie dwa mecze - wow, dwa dobre mecze!

Edytowane przez ogqozo
Odnośnik do komentarza

po pierwsze, mocno przeceniasz zwykłych "graczy bez honoru" i ich oddanie i poświęcenie dla wygrywania meczów. moim zdaniem w tej grupie jest nawet większy odsetek zawodników dbających o własny performance i statystyki niż wśród gwiazd bo Ci raczej nie muszą się martwić o min.gry i kolejny kontrakt.

po drugie, nie doceniasz "bycia bufonem". 90% zawodników odnoszących sukcesy jest w pewien sposób bufonami, gdyby przyłożyć do nich Twoją miarę. oni nazywają to dumą, honorem, wiarą we własne siły i możliwości. Jordanowe "Just give me the fucking ball" albo gdy wysłał do prasy "I'm back" przed pierwszym powrotem to przecież były wyżyny bufonady. i Ci którzy tak myśleli mieli wówczas swoje 5min. po czym MJ wrócił do bycia MJ i zdobył 3 kolejny tytuły. i podobnie będzie z Bryantem. wróci takim jakim go kochamy/nienawidzimy (ale na tytuły raczej nie liczcie hehe).

i po trzecie: Kobe, Rose, Gay, Melo itd. zbierają od Ciebie regularne baty za bycie nieefektywnymi i samolubnymi. tak się też składa, że przy okazji są też jednymi z najbardziej efektownych i najlepszych graczy. coś za coś. nie każdy może być Magic'kiem czy LeBronem. Ci kolesie mają swój styl gry, który ma swoje wady i zalety. to by jedne ukryć a drugie uwypuklić jest już robotą trenera, a że zazwyczaj dają takim kolesiom zielone światło to już inna bajka. nawet gdyby tafili w meczu 5/25 to gdy ważą się losy meczu piłka zawsze wędruje w ich ręce. i żeby nie było to mnie też czasami zęby bolą oglądając takie ceglenie na potęgę i żaden z w/w Panów nie jest w gronie moich ulubieńców. ale jak to się mówi w ameryce "shooters have to shoot".

Odnośnik do komentarza

90% graczy? No nie wiem, dla mnie taki spektakl dotyczy tylko Kobe'ego. Naprawdę 90% dobrych graczy tak jawnie gada cały czas o sobie, ignorując wynik drużyny? Ja jak patrzę to widzę zazwyczaj co najwyżej klasyczne slogany o przykładaniu się do pracy, poprawianiu, drużyna jest najważniejsza itp. ESPN ogłosiło ranking wszystkich graczy i tylko od jednego usłyszałem taki komentarz, co więcej - koleś się tym kurde nadal przejmuje po paru miesiącach. Przy tym rankingu naczytałem się jeszcze masę komentarzy, jak to "bez żadnych ale, obiektywnie i niepodważalnie" Melo powinien być w okolicach top 5, ale przynajmniej sam Melo jakoś specjalnie o tym nie gadał.

 

No nie wiem, kwestia gustu, dla mnie to jest bardzo śmieszne, będę śledził tę historię. I zapewne będę się dalej śmiał, bo nie wierzę, że Kobe kiedykolwiek będzie grał aż tak dobrze, jak on sam uważa, że gra. Najbardziej prawdopodobny scenariusz dla mnie to taki, że wpada do drużyny mającej ponad 50% zwycięstw, kończy sezon mając jakieś 50% zwycięstw, może trochę ponad, i wszystkie media oraz Kobe są podjarane, jak wielki to zwycięzca, że z tak słabym składem wyciągnął taki wynik. Jak co roku. No ale zobaczymy.

 

 

 

Dzisiaj mecz Heat-Pacers, czyli powinno być ciekawie. Z wypowiedzi i ostatnich playoffów można wnioskować, że obie ekipy, chociaż ostatnio nieco przegrywały, na ten mecz akurat się zepną.

Odnośnik do komentarza

Carmelo + Kobe to musieliby grać na 2 piłki każdy mecz :D

tak mi się przed chwila przypomniało, że przecież Melo grał w jednej drużynie z Iversonem i jakoś ogarniali to jedną piłką aczkolwiek efekt końcowy szału nie zrobił.

a wracając do Kobiego to w reprezentacji miał jednak lepszych kolegów niż w Lakersach. a kiedy gra z cieniasami u boku to albo próbuje być One-Man-Army albo żąda transferu na Pluton.

Odnośnik do komentarza

Dwa mecze to trochę mało, żeby cokolwiek mówić. Zwłaszcza że drugi był zdecydowanie lepszy.

 

 

Mecz Heat z Pacers nie zawiódł, bardzo zacięty. W pierwszej połowie wydawało się faktycznie, że Heat jak "wrzucą wyższy bieg" to potrafią wszystkich zmiażdżyć (cudnie się momentami oglądało ich ofensywę, a defensywa LeBrona unicestwiła kompletnie Paula George'a), ale druga połowa przypomniała, że to nie jest takie łatwe, Paul George zaczął znajdować miejsce, Indiana odrobiła straty i wygrała. Mimo wszystko bohaterem meczu oczywiście Roy Hibbert.

 

 

Tuż po tym, jak pochwaliłem Celtics, przegrali z Nets. Tragedia? Niekoniecznie, bo to Nets z Deronem w składzie, co robi znaczną różnicę. Nets są tak płytcy, że naprawdę sporo zależy od zdrowia. Przy dobrej kondycji Derona i Brooka, stać ich na bycie drużyną na co najmniej pierwszą rundę playoffów spokojnie a może drugą, chociaż sam nie wiem, czy można tego zdrowia oczekiwać.

Odnośnik do komentarza

Przekroczyliśmy 1/4 sezonu to już niektóre drużyny włączyły tanking mode on (Orlando, 76ers, Bucks), inne pewnie zaraz dołącza (Celtics, Suns, Raptors), a to ktoś z drobnym urazem posiedzi 5 meczów na ławce, a nie 2, a to starterzy dostaną nagle mniej minut, wszystko byle przegrać jak najwięcej ;) Pewnie zaraz zaczną też pojawiać się trady polegające tylko na pozbyciu się wysokich kontraktów. Także żadna tragedia to raz, dwa Nets i Knicks muszą starac się do 82 meczu i do tego Knicks pewnie zaraz przehandlują Shumperta, bo najbliższe ich picki w drafcie to chyba te z Polskiej Ligi Koszykówki w 2040 roku.

Odnośnik do komentarza

no wiemy jak to się skończyło ale początki były jednak obiecujące. mieli szansę stać się tym czym dzisiaj są Westbrook i Durant. tyle, że Ci zaczynali razem od zera a tam spiknięto dwóch Alpha Male, w dodatku każdy na innym etapie kariery ale z równie wielkim ego. pamiętam taki stat, że gdy AI miał 10+ asyst Denver praktycznie nie przegrywało. założe się, że z Russelem w OKC jest bardzo podobnie.

Odnośnik do komentarza

Już teraz można powiedzieć, że na wschodzie jest żenująco niski poziom. No chyba, że większość drużyń tak zayebiście broni, że poziom jest wyrównany... wątpliwa sprawa.

Jest żenująco niski poziom. Tak naprawdę 2 mogą walczyć z ekipami z zachodu czyli Pacers i Heat. Podoba mi się ekipa ze stolicy z naszym Marciniem, ale jakby jeszcze byli trochę lepiej poukładani, to mogliby spokojnie być w top 4 konferencji.

 

Natomiast na Zachodzie znów będzie ciekawie i kilku contenderów jest, choć też typuję do wielkiego finału kogoś z dwójki Spurs - OKC.

Odnośnik do komentarza

Wizards jak będą zdrowi to spokojnie z Hawks powalczą o 3 miejsce, teraz im zostało w zasadzie 3 graczy (Gortat, Wall i Ariza), reszta się rotuje w kolejce u lekarza.

 

Poziom jest niski, bo w sumie połowa drużyn wschodu chętnie zatankuje, dwie są beznadziejnie zarządzane (Nets i Knicks, to nie piłka, że wykładasz miliony i od razu masz sukces), Hawks od lat tkwią w przeciętności, a Bulls rozpadli się przez kontuzje. Mi się bardzo podoba kierunek w jakim Celtics idą - w idealnym momencie pozbyli się Pierce'a, Garnetta i takich graczy jak np Terry, dostali mnóstwo picków, mają kilka spadających umów, mogą ewentualnie przesondować rynek ile mogą dostać za Rondo, a mimo to bez Rondo radzą sobie przyzwoicie i pewnie wejdą do PO z jakimś beznadziejnym bilansem mimochodem, ale patrząc na ostatnie lata to 1) Wysoki wybór w drafcie wcale nie oznacza wybrania najlepszego gracza, albo takiego który da w 2 sezony sukces 2) Ostatnio prawie nie zdarza się, żeby drużyna z największymi szansami zgarnęła 1 pick. Także wschód na najbliższe pewnie parę sezonów taki pozostanie ;)

Edytowane przez Bartg
Odnośnik do komentarza

Knicks - Bulls ależ to musiał być mecz :D Aż chyba jakąś powtórkę obejrze :D

 

Niezbyt miło się oglądało ten mecz. Jedyny ciekawy moment to 4 kwarta, kiedy Bulls wyszli na remis z -23 pkt. Niestety znów w końcówce zabrakło kogoś kto mógłby wykończyć akcje. Oby DJ Augustin w prowadził jakiś powiew świeżości w ataku.

 

Tymczasem Amare zagrał najlepszy mecz w tym sezonie. Pewnie jak zobaczył czerwone koszuli to myślał że gra przeciwko biegającym gaśnicom :D

 

 

A gdzieś w liceum dzieją się takie rzeczy

 

https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=3Tdt7ypcVa8

Odnośnik do komentarza

Wizards jak będą zdrowi to spokojnie z Hawks powalczą o 3 miejsce, teraz im zostało w zasadzie 3 graczy (Gortat, Wall i Ariza), reszta się rotuje w kolejce u lekarza.

 

Poziom jest niski, bo w sumie połowa drużyn wschodu chętnie zatankuje, dwie są beznadziejnie zarządzane (Nets i Knicks, to nie piłka, że wykładasz miliony i od razu masz sukces), Hawks od lat tkwią w przeciętności, a Bulls rozpadli się przez kontuzje. Mi się bardzo podoba kierunek w jakim Celtics idą - w idealnym momencie pozbyli się Pierce'a, Garnetta i takich graczy jak np Terry, dostali mnóstwo picków, mają kilka spadających umów, mogą ewentualnie przesondować rynek ile mogą dostać za Rondo, a mimo to bez Rondo radzą sobie przyzwoicie i pewnie wejdą do PO z jakimś beznadziejnym bilansem mimochodem, ale patrząc na ostatnie lata to 1) Wysoki wybór w drafcie wcale nie oznacza wybrania najlepszego gracza, albo takiego który da w 2 sezony sukces 2) Ostatnio prawie nie zdarza się, żeby drużyna z największymi szansami zgarnęła 1 pick. Także wschód na najbliższe pewnie parę sezonów taki pozostanie ;)

 

 

Sam nie wiem. Jak czytam ludzi, którzy się na tym znają, wydają się absolutnie przekonani, że w tym drafcie jest co najmniej pięciu pewniaków - franchise playerów, którzy automatycznie robią cię inną drużyną. Wiemy na pewno, że tacy gracze istnieją, bo jak popatrzymy na najlepszych zawodników XXI wieku, to jednak większość była właśnie tak hype'owana na długo przed draftem - Duncan, LeBron, Howard, Durant, Griffin, teraz Kyrie i Davis. Oczywiście, np. Griffin nie zmienił Clippers może tak kompletnie, ale pozwolił ściągnąć Paula, a np. Oden się posypał... Moim zdaniem widać jak na dłoni jednak, że szansa na sukces jest znacznie większa, gdy gracz jest uważany za pewniaka przed draftem. Nadal, paradoskalnie, pewniak to nie 100% - ale sporo więcej, niż nie-pewniak.

 

 

Oczywiście, nawet w drafcie 1984 pomiędzy graczami, którzy zmienili klub na zupełnie inny, byli też tacy Bowie i Perkins, którzy byli w zasadzie co najwyżej dobrymi graczami, solidnymi, ale nie było jednak o co się zabijać. Mimo wszystko, szansa 50% na nowego Jordana, Barkley czy Olajuwona to dla wielu wystarczająca podnieta.

 

 

Tankowanie to także okazja do pozbycia się graczy o wysokich kontraktach. Dzięki temu później, obojętnie jak pójdzie draft, zawsze można wymienić się z kimś innym, np. biorąc jednocześnie jakieś toksyczne kontrakty i dobrych graczy, bo się ma na to miejsce. Ogólnie w NBA jest na ten moment po prostu za wiele drużyn, żeby przy obecnym układzie pracy nie bylo już chyba zawsze sytuacji, że spora część absolutnie nie ma szans i musi najpierw się wygolić na zero, żeby potem mieć szansę na jedną gwiazdę, a mając jedną - mają dopiero szansę na drugą. Draft tylko to przyspiesza, bo jeśli wylosujesz jakieś 1, 2 czy 3 - teoretycznie masz gwiazdę od razu.

 

 

Od następnego tygodnia można wymieniać graczy pozyskanych w lipcu i powinna ruszyć karuzela tankowania. Pierwsi powinni pójść Raptors, którzy po sczyszczeniu Gaya już teraz kupczą dokoła Kyle'em Lowrym (kontrakt: 6 mln, kończy się po tym sezonie), który prawdopodobnie na dniach pójdzie do Knicks albo gdzie indziej. Co ten Ujiri kombinuje? Nie wiem. Na pewno jakieś korzyści w tym na przyszłość widzi.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...