Ja płacę 15 zł i "ciotki" - 2 kobitki, które prowadzą swój zakład fryzjerski jak te takie z ameryki. Wchodzisz, gadki szmatki, śmichy chichy, wpadają ich znajomi, popierdzielić o życiu, pogodzie, zmianie samochodu i zajmują miejsca siedzące dla klientów. Boli tylko to, że widzę, jak cena za strzyżenie rośnie w moich oczach. Zaczynałem się tam strzyc za 10zł, a teraz już 15 zł. A co do fryzury, to boki i tył maszynką, ale nie do 0, a góra nożyczkami. Jednak przez, to, że przez wiele lat podnosiłem sobie grzywkę do góry, to teraz sama mi "stoi" cały czas, i nie mam co z nią zrobić.