
Treść opublikowana przez Mendrek
-
HBO Max
Na PS4 było HBO GO, teraz jest HBO Max. W sumie szału nie ma, a szkoda, bo mieli czas żeby coś dodać/poprawić, bo konkurencja wypada lepiej. Filmowo, to najarałem się jak dziki, że będzie dr Who po tym jak zajumali go Netflixowi, a tu porażka - ni ma. Ch*je. W sumie jednak za 20 PLN się opłaca, jest nawet fajny zestawik z komiksów DC, w tym sporo animowanych
-
Diablo II: Resurrected
Jeśli nadal aktualne, to mam chyba jakiegoś lepszego staffa unikatowego ze skillerem, coś tam może się jeszcze znajdzie? Ja jednego respeca zmarnowałem, bo poszedłem w porady internetowe, które mówią "energy shield, niet!". I wtedy ginąłem. Po zapakowaniu ponownie w ES-a, wszystko wróciło do normy. Mam też merca z odnowieniem życia, a nie z zamrażaniem - bo te mam u siebie. Oczywiście Insight to mus, o odnawia manę na tyle szybko, że można spamować wszystkim. Używam też frozen spire a nie frozen blast do kontroli tłumu, a merc ma wykradanie życia i jakoś się toczy. Blizzard + fireball dają radę, może nie jest to final build, ale nigdzie nie ginę i ubijam wszystko, tylko może trochę wolniej od jakiś totalnych endgame. Oczywiście teleport to najważniejszy skill. W patchu widzę fajne boosty do amazonki, a sorc będzie mogła spamować podczas blizzarda/frozen orb czymś innym co ma cooldown (firewall?). Zmiany generalnie śmieszne, bo nie wiem komu mają służyć - chyba midgame'owcą, bo endgame'owcy nadal będą mieli clickera. Z takich przyziemnych spraw - w latach 2000, gdzie szarpałem w oryginalne Diablo 2 po open BN, miałem jakieś dziwne poczucie, że jak mam przerwę dłuższą od gry, to potem wpadają przy najbliższych sesjach lepsze przedmioty. W sumie zapomniałem o tym, ale wczoraj po jakimś miechu absencji za pierwszą sesją solo wpadł mi kluczyk od Hrabiny, a przy kolejnej esencja od Andariel (ta potrzebna do ToA), a potem jeszcze z Diablo wypadł Shuka-Ku (taki całkiem niezły łuk, choć miałem go już). No i wtedy sobie przypomniałem. Ba, nawet byłaby w tym logika, by tych co się znudzili, to mechanika by zachęcała lepszym lootem do powrotu (trochę jakby dealer podał Ci silniejszy narkotyk jakbyś zrobił sobie przerwę ). Oczywiście game devi nie powiedzą nigdy o tym, bo by ludzie robili sobie celowe przerwy i by były pustki na BN Ciekawe czy jest w tym ziarno prawdy...
-
The Best of Szósta Generacja, półfinały.
Jasne, GTA SA to majstersztyk technologiczny, ale ostatecznie to nie Saint's Row, więc mi nie szkoda A tak nieco bardziej poważnie, to MGS 3 jest mimo wszystko dziełem wybitym i dopieszczonym, pełnym smaczków i emocjonalnych zwrotów akcji, w dodatku stawiające serie na nogi. W MGS-ach jest pewna też sztuka dla sztuki. Ile przewrotności w wypowiedzi Kojimy, a ile prawdy nie wiemy, ale mówił że robienie scenariusza do każdego MGS-a to katorga, bo zawsze tworzył kolejną część z myślą, że będzie ostatnią i potem musiał nagle wymyślać jakieś plot twisty i połączenia ( ). Ostatecznie jest w tym mistrzem. MGS 3 to też niesamowita kreatywność. Chcesz grę przejść widelcem? Tak, da się. Snake się struł? Poobracaj jego modelem w menu, to się zrzyga. Nie umiesz przejść bossa? Przestaw zegar w konsoli, a umrze ze starości. I tak dalej. Obie te gry miały wszystko by być w finale. Są z dwóch światów. Mistrz świata otwartego i mistrz świata zamkniętego. Cóż, tym razem wygrała stara sprawdzona formuła. I moim zdaniem w finale to MGS3 powinen wygrać. Vice City to nieco inna bajka, bo jednak był czymś w rodzaju rozbudowanego GTA 3, z dobrą fabułą i klimatem Scarface. Nie bylo takiej rewolucji jak GTA SA. God of War 2 był rozbudowanym God of War 1, choć jeśli chodzi o grafikę, to nazywano to prawilnie PS 2.5, a odpalony na PS3 (gdy te jeszcze to potrafiło) nieco złośliwie nazywano pierwszą next genową grą. W pewnym sensie GoW 2 dostał zaszczytną rolę pięknego pożegnania szóstej generacji. Może właśnie dlatego wygrał z Vice City? Cóż, jak pisałem powyżej - w finale powininna wygrać metalowa, solidna zębatka
-
NETFLIX
BigBug - gdyby "Czarne lustro" było komedią pomyłek, byłoby tym filmem. Pod płaszczykiem lekkiej kiczowatości i przejaskrawionego sci-fi (wizualnie i tematycznie, ale z typowym też francuskim sznytem) skrywa się suma wszystkich strachów dzisiejszej ludzkości, zalana autosatyrycznym sosem. Akcja toczy się w jednym domu, gdzie z powodu globalnego buntu SI zostają zamknięci ludzie o różnych charakterach, wraz z ich robotami, które to w tej sytuacji starają się zrozumieć swoich właścicieli i stać się bardziej ludzcy. Wychodzi zgrabny galimatias, który to jednak jest pretekstem tylko do ukazania jak bardzo błądzimy i błądzić będziemy. Co potrafi mieć swój urok. Podobnie jak ten film. Polecam. Dzieło dojrzale lekkie, ale też z przesłaniem
-
W co byś sobie zagrał/zagrała?
Och, ale ta gra to ciężko ciosany kloc. W pewnym sensie przypomina soulslike'a, bo zwykłe mietki kopią zad, a gra wymaga bardzo pragmatycznego podejścia i unikania ciosów w dobrym momencie. Niby zachęca - ej zrób combosa, napieraj, ale chwilę potem widzimy tylko jak nam pasek życia gdzieś wyparował. Trzeba też mądrze używać zasobów. Wszystko jest jednak nieco toporne. Gra wbrew pozorom jest dość grywalna nawet dziś, ale niesamowicie irytująca
-
Trudne sprawy administracyjne i regulamin
Pf, mi kiedyś jaki s admin dowalił 500 minusów. No big deal, chociaż wyszedłem na plus, co chyba jakoś trochę łechce ego. Za miesiąc stuknie mi 20-lecie na forum, to głupio byłoby być na minusie
-
Temat ogólny.
Proponuję skrócić to wszystko i po prostu ogłosić The Last of Us zwycięzcą przez aklamację No ale jak chcecie robić pozory, to: - Red Dead Redemption - Grand Theft Auto 5 ( ) - Resident Evil 5 - Saints Row 4 - Yakuza 5 - Ratchet and Clank: Tools of Destruction - God of War 3 - Bayonetta - Hotline Miami - Tekken Tag Tournament 2 - Ultra Street Fighter 4 - Mortal Kombat 9 - Far Cry 2 - Far Cry 3: Blood Dragon - Resistance 2 - Killzone 2 - Deadly Premonition - Dragon Age: Origins - Mass Effect 2 - Diablo 3 - Hard Corps: Uprising (taka moja skryta wspaniałość) - Demon's Souls - Metal Gear Solid 4 - Burnout: Paradise - Gran Turismo 5 - Call of Juarez: Gunslinger (druga moja skryta wspaniałość) - Ni no Kuni - Motorstorm Apocalypse - Infamous 2 - Assasins' Creed 2 - Mafia 2 - Battlefield 3 - Spec Ops: The Line - Catherine - LittleBigPlanet 2 - Uncharted 2 - Bioshock - Fallout: New Vegas - Borderlands 2 - Dead Space - Deus Ex: Human Revolution - Wipeout HD - Metal Gear Rising - FEZ - The Wolf Among Us - Heavy Rain - Batman: Arkham City - Alien: Isolation - Skyrim - Rock Band - Guitar Hero 3 - Dishonored - Journey
-
The Best of Piąta Generacja, Grande Finale!
Z całym szacunkiem do Tony Hawka 2, ale to nie ten kaliber co Metal Gear Solid. Ta gra, która odmieniła oblicze branży. Jako, że plany na sequel były raczej skromnymi marzeniami i sami twórcy nie wierzyli w hit, tak gra jest kompletna do bólu i nie idzie na kompromisy. Ilość pracy i pasji jaką włożono w game design to mistrzostwo. Od wielu lat funkcjonuje kanał na Twitchu o nazwie Outer Heaven, gdzie założyciel zna każdą część jak własną kieszeń i przechodzi ją z zamkniętymi oczami. Ale wiecie co? Gra czasami tzw. "story run" gdzie stara się pokazać każdą cut-scenkę i każdą rozmowę, czy easter egg. Probuję grę zagiąć (np. nie zbiera SOCOM-a aż do cutscenki w więzieniu, gdzie w normalnych warunkach I co? Myślicie, że gra się wykrzacza? Ha! Zmienia cut-scenkę, dokłada inną muzykę i nawet dodatkową rozmowę, a po drodze w ogóle dokłada cut-scenkę, gdzie żołnierze wspominają o lokalizacji najbliższego SOCOM-a i tłumaczą, czemu wciąż tam jest (jakby gracz był gapa). W tym roku zaś niedawno odkrył jak można sprawić, by śpiący żołnierze mówili przez sen, m. in. jak to że gonią czy łapią Snake'a Jednym z ciekawszych ostatnio odkrytych niuansów było to, że Albo fajny easter egg To ile pracy w to wszystko włożono jest kolosalna. Od designu, po wiedzę o sprzęcie, w sprawne wmieszanie faktów politycznych z fikcją, bo zakręconą fabułę, pracę kamery i tempo akcji, klimat, muzykę, etc. Dziwię się, że staje w szranki z THPS 2, a nie np. z Chrono Cross, z LOK: Soul Reaver, Gran Turismo 2, czy z (tutaj mój nostalgiczny subiektywizm) Omega Boost. No ale w takim przypadku wybór prosty. To jak starcie McGregora (MGS) z Alvarezem (THPS 2). Alvarez mimo ogromnego ducha i zdolności, to po prostu nie ten metraż. Zwycięzca może być tylko jeden
-
Verbatim czy jajko - co było pierwsze...
Pamiętam Shivę jako stonowanego i raczej niezbyt wylewnego. Taki anty-Kali. Raczej go lubiłem. A tu wychodzi typ, który albo trolluje, albo się pugubił. No dobrego PR-u Shivie tym nie robi. Chociaż przywiało z tymi ostatnimi postami ten nostalgiczny swąd wiejskiej dramy, dziś dawno wysterylizowanej paskudnie czystą bielą profesjonalnej poprawności i fasadą sztucznych uśmiechów w stronę klienta. Cóż, życie różne scenariusze pisze
-
Dead Cells
Jest dużo lore, ale nie jest podany na tacy i niełatwo go odkryć. Gra jednak stale o nim przypomina. To taka wyspa tajemnic. Gra jest łatwą w opanowanu, ale ma wiele ng+ , które są solą gry, trudne (dodają m.in. nowe potwory) i są potrzebne do true endingu. Gra na setki godzinn
-
Temat ogólny.
No dobra, a jak traktować gry które były portowane na konsole? Nie są przecież exclusive'ami na PC wtedy, choć dla wielu gier (np. z gatunku RTS) docelowa platforma to był PC. Co w takich przypadkach? EDIT: a ok, przeczytałem że nie wejdą, tak? Np. Quake czy Command and Conquer?
-
Konsolowa Tęcza
https://nowymarketing.pl/a/35920,h-m-wchodzi-w-metaverse-i-otwiera-sklep-z-cyfrowymi-ubraniami Wiecie z czym mi się to skojarzyło? Z PlayStation Home. Tam też kupowało się cyfrowe markowe ciuchy. Np. Diesela: Były też dekoracje do cyfrowych domów i generalnie sporo różnego merchu. Po latach tam spędzonych, uważam że wyprzedzał swoje czasy. Mimo fatalnych początków, pod koniec żywota był pokaźnym hubem - od minigier, przez miejsca streamingu, matchmakingu i po prostu towarzyskich spotkań. Chociaż PS3 z trudem to wszystko ogarniało
-
Spider-Man Cinematic Universe
Film spoko, chociaż dość przeciągnięty i taki młodzieżowy dość, moim zdaniem FFH lepszy pod względem flow i motywów bad guy'a. Tutaj jest... dziwnie. Ambiwalentnie wręcz, prawie że cringe'owo. Jako akcyjniak - spoko. Z perspektywy MCU zastanawia mnie jedno:
-
Szambonurek - czyli gnioty, które nam się podobały.
Z takich PSX-owych czasów, to granie w gnioty/średniaki było wpisane w ryzyko, jeśli nie chciało się przerabiać konsoli i nie śmierdziało się groszem. Wypady na giełdę kończyło się grzebaniem w koszu z używkami, byleby wyrwać cokolwiek za ~40 PLN (ówczesne ofkoz). Czasami zdarzało się coś grywalnego, czasami mniej. Niekiedy zaskakiwało. Niekiedy niemiecki język zaniżał cenę. Dreams (into reality) - oparty o komiks przeciętny port z PC, ale za to z surrealistyczną atmosferą i możliwością latania. Trzech bohaterów, w tym półnaga laska (której jednak kamera niczym troll nie pozwalała pokazać graczowi nagiego biustu), oraz przede wszystkim masa perfect jumpowego hasania po plaftromach. A także domyślanie się co jest aktualnie celem misji. Chyba to właśnie atmosfera i design obiektów były jedynymi iaspektami, które trzymały przy grze. Shadowman - kolejny dość gniotowy port, chodzący w porywach w 15 fps-ach. Dla niektórych sentymentalna pozycja, gdzie nostalgia dodaje 35 klatek. Graficzny koszmarek. Sterowanie ledwo grywalne. No ale jednak jest klimacik, voodoo, muzyka i dojrzała fabuła (co nie bylo takie standardowe w tamtych czasach), oparta zresztą o komiks. Jasne, dało się przejść. Nawet niektórym się udało, choć nie byla to kwestia poziomu trudności, a bardziej samozaparcia. Do dziś nie wiem, czy świetliki w oczach przed oczami to był efekt zamierzony, czy bardziej tekstury się rozjechały. Reboot - gra była owocem spotkania developerów i właścicieli serialu, grę tworzono w kooperacji 2 lata (to dużo jak na tamte czasy), miała być prequelem i w ogóle całość aspirowała na coś większego. Nie powiodło się, choć serial doczekał się czterech sezonów (w skutek konfliktu wytwórni i twórcy, zakończony cliffhangerem) i (nomen omen) rebootu w 2018 na platformie Netflix. Polska miała trochę szczęścia, bo jakieś odcinki wyemitował Polsat. Toteż posiadanie gry do której jest serial, w dodatku renderowany i przypominający grę - no to był big deal. Szkoda, że gra (choć nie najgorsza) miała zrąbane sterowanie. Fajnie, że była "deskolotka" i otwarte levele, ale jakby Marty McFly musiał na niej latać, to po paru sekundach skończylby z czterema złamaniami, spuchniętą gębą i z deskolotką w dupie. Poza tym pomimo kooperacji studiów, najwidoczniej designerzy traktowali materiał źródłowy jak przeszkodę, często olewając kanon.
-
Szambonurek - czyli gnioty, które nam się podobały.
Valkyria Revolution - znienawidzony przez fanów serii eksperyment i jednocześnie oderwana od całości część, stylizowana bardziej na magi-steampunkowe realia 1 wojny światowej. Gra z kolei to action rpg z mocnymi naleciałościami musou. W pewnym sensie heroiczny hack and slash, w którym połowa gry to ultra-grind poprzez przesiekiwanie przerażonych i spanikowanych piechurów (dosłownie). Jedynie bossowie stanowią tutaj problem. I rozumiem, że zostala gra przeorana przez krytyków, że fani krzywili się łamiąc prawie kark, że gra sama wpędziła się w niszę. Mnie przyciągnęło wiele rzeczy i trzymało do końca. Począwszy od genialnego soundtracku Yasunori MItsudy (m. in. Chrono Trigger/Chrono Cross czy Xenogears) dla którego był to powiew świeżości twórczej i mógł się wykazać robiąc wyniosłą muzykę bitewną (werble, trąbki, wiolonczele, itp.), bez której zresztą gra straciła by z 50 procent uroku. Poprzez sam fakt musou'watości i grindu - lubię obie te rzeczy. Na tematyce 1 wojny - wolę ją od 2 wojny, a smaczku dodaje, że nacja glównych bohaterów to trochę w sumie takie Krołestwo Polskie (!), które zmaga się z Ruzi Empire (czyli carską Rosją). Poza tym ta część nadal mogłaby być anime, bo postaci ma zacne i jest dużo dialogów, ale to w sumie cecha tej serii. Było mi smutno, gdy nadszedł koniec historii. chociaż pod koniec stała się nieco przewidywalna. Carmageddon: Max Damage - Carmageddon to dziwna seria, która w pewnym sensie jest skazana na format zastoju niż rozwoju, gdyż każda próba innowacji kaleczy miodność oryginału. Po wielu perturbacjach seria wraz z Max Damage wróciła do samiutkich korzeni i... zebrała totalne baty od recenzentów A mimo to jest to gra wypelniona fan servicem, pozbawiona poprawności politycznej aż do negatywnej neutralności, ufundowana na kickstarterze i w całości konsultowana z fanami na forum. I to jest jej największa wada i zaleta. Gra jest tak skrojona pod niszowy fanbase, że trudno by komuś się jeszcze podobała. Trzeba po prostu mieć skrzywiony humor, dystans i pokłady skrytej samochodowej agresji, by z uśmiechem wjechać w dom (nie)spokojnej starości i pomóc w eutanazji, albo zaśmiać się pod nosem gdy bonus za rozjechanie rowerzystów to "recykled". I gra jest trochę bublowata technologicznie, model jazdy to mydelniczka, a loadingi mogą uśpić. Nie szkodzi, mapy są ogromne i na nich mnóstwo do rozjechania, rozczłonkowania, wystrzelenia i zezłomowania. W rytm metalowej muzy Maximum Sexy Pigeon, ekhm, stylizowanej bardziej na Quake 2 czy nowego Dooma, czyli w sam raz. Terminator: Resistance - to taka w sumie gra AA, którą krytycy mylnie zaliczyli do AAA i zjechali równo, bo w sumie jako AAA wypada biednie. A ona jest po prostu budżetowa, z mechanikami wziętymi z Fallouta, tylko że w zalewie FPS-owej. To jednak czym zyskała rzeszę fanów i absolutnie urzeka, to jej podejście do materiału źrodłowego. Zamiast kalkować filmy, gra poszła swoją drogą nawiązującą do fillmów, ale eksploatująca w pelni wojnę w przyszłości jako arenę walk. I mowa tu o wersji z pierwszych trzech filmów, a nie dziwactwa z Salvation. I niesamowite jest to, jak wiele wzięto z tych skrawków pokazanych w filmach i zrobiono z tego coś wybitnego. Od broni (np. jedną z nich jest broń trzymana przez infiltratora ze snu Kyle Reese'a z T1, która była może pokazana z 4 sekundy w filmie), po muzykę (sci-fi ambient), po modele maszyn i oświetlenie (nocna mgła przeorywana przez białe reflektory). Ostatnia bitwa to poezja. No i gra cały czas dostaje DLC, od infiltrator-mode (wcielamy się w infiltratora), po obecnie nową Anhilation Line, gdzie musimy odratować Kyle Reese'a. To najlepsza gra o Terminatorze od lat. Jakby tylko filmy były tak oddane kanonowi, to dziś nikt by się z kolejnych cześci nie śmiał (przez łzy). Just Cause 3 - nie wiem czemu ta gra mnie tak wciągnęła? Może po prostu wystarczy, że coś dużego wyłania się na horyzoncie i wiesz, że to coś jest wypełnione gazem i w sumie morda cieszy się na samo wyobrażenie jak to wszystko wyleci w powietrze. A potem jeszcze bardziej micha zadowolona, gdy owy plan wdrażasz w życie. Poza tym gra to taki akcyjniakowy sandbox, monotonny trochę, nieco z jajem, ale jeśli po prostu lubisz rozwałkę to gra jej dostarczy aż nadto.
-
Diablo II: Resurrected
Z tego co wiem na offline jest łatwiej np. do wyspawnowania Diablo clone wystarczy sprzedać jeden SoJ Ale i tak samemu to aż mi się przypominają czasy farmienia w Monster Hunter Freedom 2. Gram sorc i wypadają epici ale typu Gniew Ateny czy rzeczy z Trang Oul set. Nawet runy jak sprawdzam to też tak średnio, pełno Amn, Sol czy Ko, jakiś Lo mi ostatnio wypadł i nic z setów zbytnio dla mnie. O kluczach pod ubery czy czegoś do ToA nie wspomnę...
-
Instant
https://www.knorr.pl/produkty/azjatyckie-dania-w-kubku/knorr-danie-w-kubku-azja-sodko-kwane.html Zjadłem i jestem pozytywnie zaskoczony. Makaron miękki, nie pochłania całości wody i przez to danie jest soczyste, a słodko-kwaśny smak bardzo przekonujący. Chyba staje się numerem jeden w moim repertuarze "chińskich zupek"
-
Właśnie zacząłem...
Dicey Dungeons - Terry Cavanagh to geniusz game designu. On po prostu WIE co jest proste i fajne, tworząc gry tak bardzo korzenne w istocie swojej rzeczy, a jednocześnie wciągające jak bagno. Po VVVVV i Super Hexagonie, tym razem kopie w rozbiegu prosto w jaja. Dicey Dungeons pochłania czas, że minuty na zegarze zamieniają się w kwadranse. Gra tylko przez 1 minutę (kwadrans?) wydaje się skomplikowana, ale tak naprawdę po chwii wszystko jest przejrzyste. Jako postacie klasowe zamienione w kostkowych bohaterów, przemierzamy losowo generowane lochy by walczyć z różnymi przeciwnikami. Na czym polega walka? Ano na rzucaniu koścmi, których wyniki pozwalają na aktywowanie zdolności. A te z kolei mają różne właściwości - od prostego zadawania obrażeń, po modyfikacje kości (dublowanie, rozbijanie, dodawanie ect.), czy narzucaniu różnych statusów przeciwnikowi (np. zamiana najwyższych wartości jego rzutów na 1, blokowanie kostek, blokowanie zdolności, zadawanie obrażeń gdy używa kości, etc.). Co więcej! Levelujemy i sami dobieramy sobie zdolności (w obrębie pewnych limitów), a nawet możemy je upgrade'ować No i każda klasa ma specjalne umiejętności - wojownik przerzuca kości, robot gra w "oczko" i próbuje zdobyć jackpot, zlodziej kradnie zdolności innym, etc. ). Niby wydaje się w pełni losowe, ale nie - gra wymaga sporej dozy taktyki. Ba, nierozważne używanie zdolności może nawet pomóc przeciwnikowi w jego turze! Co ciekawe, zdolności klas zmieniają się z każdym epizodem, a dodatkowo dochodzą różne utrudnienia (np. znikają nam kości gdy wypadnie dubel). Całość klimatycznie utrzymana jest w formule okrutnego teleturnieju, gdzie prowadząca Lady Luck i jej przydupas Jester z jednej strony obiecują spełnić marzenie wygranego, z drugiej raczej starają się studzić zapał i prześmiewają bohaterów. Gra ma sporą dozę humoru i nawiązań do popkultury. Jeszcze nie przeszedłem, ale idealnie się sprawdza na Switchu (mobilnie). I serio, gra zakrzywia czasoprzestrzeń, także uważajcie
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Sonic: Szybki Jak Błyskawica - jestem bardzo pozytywnie zaskoczony jak gładko i przyjemnie to wszystko zostało zrealizowane. Jeśli też napomknę, że to ekranizacja gry w dodatku w sumie platformowej, to należą się brawa twórców za kreatywność. Nie jest to jednakże jakieś ambitne kino, ot kolejna napchana akcją i ładnym CGI bajka z prostym przesłaniem, oraz dobrą dawką bezpiecznego humoru. Pomimo, że w sumie to oryginalna historia tocząca się w naszym świecie, to mocno zakorzeniona w realiach gry, z dużą ilością smaczków do wyłapania dla fanów growego pierwowzoru. I naprawdę - to wszystko się mocno kupy trzyma, mimo oczywistych umowności. Trzeba też pochwalić Jima Carrey'a za jego wersję dr. Robotnika/Eggmana (jest nawet geneza tego drugiego przydomka ). Chyba każda maskotka producenta gier chciałaby mieć tak udaną ekranizację, pech więc okrutny, że akurat Sonic wyszedł w momencie gdy kina zostały zamykane z powodu pandemii. Mam nadzieję, że wyjdzie sequel, bo w sumie jest potencjał
-
NETFLIX
Z anime na Netflix polecam Ajin - dość refleksyjne. A z takich oczywistości to oczywiście Full Metal Alchemist - masz nawet dwie adaptacje, klasyczny tasiemiec anime i "Misję braci" która bardziej skrupulatnie trzyma się mangi - wybierz sobie którąś wersję, obie są świetne A ja sobie lookam Shaman King, który jest nadwzyczaj dobry, ale trzeba lubić młodzieżowe shoneny
-
Diablo II: Resurrected
Gram postacią online i faktycznie czuć te lata 2000 w kafejkach. Widzę, że lagi na serwerach też zremasterowali (nawet jak się gra samemu)
-
Diablo II: Resurrected
Sorry za offtop, ale to phishing. https://tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl/uwaga-na-falszywe-smsy-o-kwarantannie-dostaja-je-mieszkancy/ar/c1-8467211 Na Śląsku też. Co do gry, niesamowite że jest polski dubbing z oryginalnej wersji. I to na konsolach! Takie remastery Baldura na GoG nie mają legendarnych dubbingów, a tu proszę...
-
Diablo II: Resurrected
Co oni urwa myśleli, że grę legendę 100 osób kupi na premierę? Ja nawet dialogi z intra pamiętam, po 20 latach...
-
Właśnie zacząłem...
Fist of the North Star: Lost Paradise - w zasadzie Yakuza w szatach kultowego anime, które z kolei jest hołdem/zżynką z Mad Maxa, tylko dołożono shonenowe sztuki walki. Nie oglądałem (jeszcze) anime, bo chyba czekałem, aż gdzieś pojawi się na platformie streamingowej. Choć gra opowiada ponoć alternatywną historię, tyle że ma masę smaczków (z oczywistym i częstym "Omae mou shinderiu"). W zasadzie gra z każdą godziną robi się jeszcze bardziej yakuzowata, dochodzą głupotki i minigry, miasto i sklepy. Nawet pod Kenshiro podkłada głos ten sam aktor co Kiryu (to na plus, bo to bardzo dobry aktor). Brakuje wielu rzeczy z Yakuzy, ale są nowości - mamy open world z samochodem i szukanie zasobów. W kwestii walki, to jest trochę odwrócony - teraz odpowiedniki heat action robimy po obiciu delikwenta, po to by napełnić tym pasek i aktywować burst mode, gdzie z kolei mamy dostęp do super wyczadzonych heat actions. To co najbardziej wyróżnia się w walce to gore. Yakuza była brutalna, ale w sumie nikt w normalnej walce nie ginął. Tutaj po prostu mordujemy w sposób widowiskowy za sprawą stylu Hokuto Shinken, który sprawia że ofiary wybuchają od środka. Generalnie na pewno ukończę. To powrót na stare śmieci, gdzie bohater jest jak młotek w świecie pełnym gwoździ. Stara dobra Yakuza, może nie tak dobra jak np. 5 czy 0, ale nadal. I to mi styknie
-
Targi: E3, GC, TGS
Ciekawe czy będą mieli licencje, czy poczujemy zapach dawnych lat w stylu Butastity, Bekhama czy Van Dorsara