Skocz do zawartości

Mendrek

Senior Member
  • Postów

    6 094
  • Dołączył

  • Wygrane w rankingu

    5

Odpowiedzi opublikowane przez Mendrek

  1. No More Heroes (Switch) - jakiś czas temu, ale jednak. Gra się zestarzała niestety najwidoczniej, bo generalnie miałem wrażenie, że gram w jakąś wczesną grę z ery PS2. W zasadzie mamy do czynienia z prostym open worldem, gdzie grindujemy sub-questy i minigry by móc stanąć do walki z bossem. I to główna frajda z tej gry. W grze są też znajdźki, które pozwalają nam zmieniać ubrania i zdobywać upgrade'y, ale otoczenie jest puste i nudne. Głównymi atrybutrami gry są klimat i przełamywanie schematów, co było chyba główną ideą szalonego umysłu Sudy51. Wiele momentów wywołuje karpia na mordzie lub/i uśmiech. Nie zamierzam jednak podawać przykładów, bo bym musiał popsuć zabawę, a to jest w zasadzie główny powód by sięgnąć po grę. O ile nie przeszkadza nam tępy grind i rozcinanie hord klonów, oraz nieco slapstickowy i pastiszowy klimat. Jak odpocznę, to sięgnę po kolejne części, ponoć NMH3 jest bardziej zjadliwe dzisiaj ;)

  2. Ja nie zmuszam się do platyn, chyba że gra jest dla mnie wybitna i nie ma trofeów w stylu "zabij 10000 mobów", albo "znajdź wszystkie ptaki, z czego jeden jest ukryty w kącie dupy bezdomnego na skraju mapy".

     

    Tak czy owak wpadła właśnie platyna Streets of Rage 4. IMO to jeden z najlepszych beat'em upów w historii. Wszystko tam klika, czy to system walki,  czy wszechstronność bohaterów, różnorodność przeciwników, grafika, muzyka, klimat i sprawiedliwe wyzwanie.

     

    Platyna nie jest jakoś wymagająca, choć nie ukrywam DLC ułatwia sprawę, ale też jest przedłużeniem zabawy i generalnie warto. Dostajemy m. in. Shivę, który trzepie combosy jak szalony i ma niesamowity crowd control. A poza tym tryb survival (taka tam "horda") gdzie odblokwujemy alternatywne ciosy do przypisania, dzięki czemu np. Blaze z SOR2 ma świetnego ofensywnego specjala ze skakaniem po głowachj, a Skate z SOR3 dostaje turlanie się i w zasadzie całą grę można "przeturlać" się po przeciwnikach :)

    Czy jakieś trofea dają w kość? W zasadzie dwa: przejdź poziom bez żadnych obrażeń, oraz zalicz wszystkie poziomy na ocenę "S" na minimum poziomie hard.

     

    Przy pierwszym zalecają wszyscy by na easy zrobić to na pierwszym levelu, ale do cholery jest długi i pełno w nim trolli, co aż marzą by sprzedać ci taniego szlaga, plus trzeba uważać potem na kable i boss też ma swoją pułapkę. Zjadłem zęby z rozpaczy, aż w końcu wnerwiłem się i wybrałem poziom "Skytrain" (bodajże 7) czyli pociąg. Jest krótki, boss też jest przewidywalny, a przeciwnicy czasami walczą ze sobą ułatwiając sprawę. Tam wpadło to trofeum.

     

    Drugi jest łatwy w 95 procentach, ale jest jeden niepozorny level - Old Pier (czyli 4), gdzie wytrzepanie "S" wymaga niesamowitej koncentracji. Jest w nim sporo dziur gdzie można wpaść i pełno przeciwników, którzy mają predyspozycje by cię tam wrzucać. Plus najgorszy z nich, czyli Ruby (i jej odmiany), skacząca laska z lekkim namierzaniem i atakami trudnymi do przerwania. To ona najczęściej przerywała łańcuchy combosów, niezbędne by końcowy wynik był wystarczający. Ten dodatkowo jest wyżyłowany. Pomaga nieco dostanie się do retro levelu (trzeba użyć paralizatora na automacie). Kluczem jest dobre rozporządzanie specjalami i wrzucanie wrogów do dziur (bo wtedy generuje to spory damage, a to on decyduje o premii punktowej za łańcuch).

     

    Reszta wpada naturalnie, albo to grind (ale nie jest nieprzyjemny). Na pewno muzyka, jak i ta retro z klasycznych SOR-ów, ale też oryginalna - obie dają kopa - ta druga ma niesamowite przejścia wraz z progresem przechodzenia poziomu, dla mnie majstersztyk. Generalnie więc platyna trochę wymagająca, ale też nie przesadnie. Nawet casual przy średniej dozie samozaparcia powinien sobie poradzić ;)

    • Plusik 7
  3. Gry, które znikną we wrześniu:

     

    • 8-Bit Armies
    • Borderlands 3
    • Carmageddon: Max Damage
    • The Crew 2
    • DCL - The Game
    • GRIP
    • Nidhogg
    • Yakuza 0
    • Yakuza Kiwami
    • Yakuza Kiwami 2

    W sumie Yakuzy zaliczone, Bordery też, Carma też i mam na płycie. Reszta była mehowata dla mnie.

     

    Carmageddona sobie sprawdzcie chociaż, jest hardkorowo niepoprawna, zrobiona z myślą o starych fanach i jest w niej coś sadystycznie relaksującego. Nie jest zła technicznie i została IMO skrzywdzona przez krytyków...

  4. 4 godziny temu, Square napisał:

    Jebie mnie CoD i bym właśnie wolał Crasha i THPS jeżeli kiedykolwiek powstaną nowe gry, więc na chwilę obecną jest najgorszy scenariusz z tego przejęcia.

    Co do Crasha nie napalałbym się, bo Acti rozmontowało jedyną ekipę, która mogła im to zrobić - weteranów wyrobników z Toys4Bob. Założyciele odeszli, a ekipa została oddelegowana do Call of Duty, a także wydadzą Crash Team Rumble, który zapowiada się, że zdechnie szybko po premierze...

  5. Chyba odkryłem małą perełkę, albo dużą. Zagrałem w demo Fuga: Melodies of Steel i kurcze, ale to jest dobre. Zrobili to o dziwo gościie z CyberConnect2, znani bardziej z akcyjniaków typu JoJo, Naruto czy Dragon Ball (ale także .hack). Żeby było ciekawiej, to Fuga jest częścią wykreowanego przez nich uniwersum Little Tails Bronx (w skrócie -  antromorficzne kotki i pieski), które swój początek miało na PS1 (!) w postaci Tail Concerto. A sama gra jest... turowym, strategicznym rpg w 2D (niczym Darkest Dungeon, plus intermissiony gdzie też poruszamy się w 2d i rozmawiamy z innymi). Kreskę ma śliczną, ma (nie zawsze pełny) japoński voice acting i przepiękną muzykę. I bardzo smutną historię - trwa wojna, a 12 dzieci z wioski zajętej przez wroga, których opiekunowie zostali pojmani, znajdują schronienie w jaskinii gdzie odnajdują... wielki, starożytny czołg. Tak wielki, że w sumie jest jak dom. Najstarszy z dzieci postanawia uruchomić maszynę i ruszyć na odsiecz. Dziwny, nieznajomy głos kobiety w radio podpowiada mu co ma robić. Potworny czołg rusza i wzbudza panikę w szeregach wrogiej armii. Ale jego przebudzenie nie jest wcale takie dobre dla świata.

    Taranis - bo tak zwie się stalowy potwór, jest miejscem w którym toczy się nowe życie. Postacie rozmawiają ze sobą (akcje kosztują AP i musimy zarządzać kto co robi), zacieśniają więzi (odblokowują się scenki dialogowe i nowe ataki - czołg ma trzy wymienne sloty na bohaterów plus obok supportującą postać - co daje różne efekty i typy ataków), jedzą, pracują nad ulepszeniami i marzą o powrocie do swych rodziców. Odwiedzają wioski, rozmawiają z ludźmi i wymieniają łupy wojenne.

    Taranis jednakże nie jest szlachetnym wytworem jakiegoś ambitnego mechanika. Widać od razu, że to coś co powinno zostać nieodnalezione. Taranis ma też najpotężniejszą broń - Soul Cannon. Jest w stanie jednym strzałem zmieść każdego wroga. Niestety, cena jest okrutna - ktoś musi poświęcić życie. I tak, możemy w walkach z bossami gdy zbieramy baty zdecydować się wygrać starcie używając Soul Cannon. Tylko, czy chcemy poświęcić życie któregoś z dzieciaków? Będzie to miało dość spore znaczenie dla fabuły i atmosfery wewnątrz załogi.

     

    Generalnie jestem mega zaskoczony i co ciekawe to ma być trylogia, a druga część wyszła niedawno. PIerwsza jest w promocji obecnie ;)

    • Plusik 2
  6. W dniu 1.06.2023 o 17:42, Pupcio napisał:

    5ka chyba śmigała na innym  silniku niż 3 i 4 ( chyba ten sam co kiwi 1 i 0) Historia imo najgorsza z całej serii i tak szczerze nawet już nie pamiętam o co tam chodziło xD ale niektóre sceny to topka beki tej serii więc warto xD

     

    Mam odmienne zdanie, dla mnie Y5 to magnum opus RNG Studio klasycznej Yakuzy. Praktycznie każdy bohater ma swój rodzaj rozgrywki i główną aktywność. Fabularnie tez bardzo dramatycznie, fajnie pospinali wątki i finał absolutnie miazga. Polecam. acz no wypada ograć poprzednie części by nieco dowiedzieć się kto, co i dlaczego :)


    Zacząłem Diablo IV. Hm, ciekawa odmiana w serii, choć jej ciemne barwy i ponurość dziwnie mnie męczy. Chyba za bardzo do dwójki przywykłem ;)

    • Plusik 1
  7. Jeśli ktoś szuka emocjonującego dokumentu, to polecam "Udaremnione ataki terrorystyczne" (z 2018 roku). I choć tytuł wskazuje zakończenie, to dokument potrafi budować napięcie i dokładać kolejnych cegiełek do całości. Dodatkowo jest dobrze zmontowany, mieszając oryginalny materiał i grę aktorską. Za muzykę też odpowiada dobry typ - Dylan Berry i jego ekipa ze SmashHaus (którzy robią oprawy muzyczne do znanych show w USA) i trzeba przyznać, że ogląda się to jakby było z gry Ubisoftu spod szyldu Toma Clancy'ego ;)

  8. Bez Przebaczenia (The Equalizer) - chyba komuś zaleciało sentymentem do starych czasów kreatywnego tłumaczenia, czy też anty-tłumaczenia tytułów. Hm, ale taki "Wyrównywacz" brzmiałoby chyba bardziej oldschoolowo? :) Film jest takim zalatującym dawnymi czasami akcyjniakiem z nieśmiertelnym i nie chybiającym protagonistą. W sumie jak miałem z 14 lat to marzyłem, że stworzę film, gdzie bohater będzie takim mega madafakerem, że nie będzie biegał, krył się, robił fikołków i innych niepotrzebnych rzeczy. Nie, on będzie na tyle zaje*isty, że będzie po prostu chodził i zabijał. Nieważne gdzi i jak i czym, choćby sprzętem AGD z Leroy Merlin. Cóż, Antoine Fuqua widocznie miał to samo marzenie, acz był w jego realizacji bardziej konsekwentny. I w sumie tyle można rzec - Denzel chodzi i zabija. No dobra, czasami robi to na stojąco. Generalnie jest jak super bohater i skrzyżowanie Johny'ego Rambo i Hitmana, którego na przekór naturze i mdło przez jakieś 1/4 fillmu próbuje kreować na człowieka reżyser - ot nasz heros to z pozoru dobry obywatel, czyta książki, pomaga ludziom, ma pracę i żywi się w lokalnej restauracji. A poza tym próbuje nie mordować wszystkiego złego co napatoczy się w jego otoczeniu, co niestety jak na złość (temu złemu) samo pcha mu się pod nos. Tak więc średnio mu to wychodzi, podobnie jak średnio wychodzi reżyserowi oświetlenie. Na wikipedii pisze, że to film "neo-noir", ale dla mnie jest po prostu ciemno jak w dupie. Nawet w pewnym momencie tuż przed wyczekiwaną akcją spektakularnie gasną światła, tak jakby film troiliował i mówił widzowi: "Ha, co chciałoby się widzieć, co nie?". No ale poza tym sztampowy, bzdurny akcyjniak. Mogą go śmiało puszczać w Pogromcach Poniedziałków w TV Puls ;)

    • Plusik 2
  9. 1 minutę temu, Czoperrr napisał:

    Przecież dostałeś CGI Teasery mega bomby m.in. od genialnego BUNGIE 

     

    Tak nawiasem ona chyba była w segmencie PSVR2. Wygląda dość ascetyczjnie i tak jakby była grą online z asymetrycznym versusem - biegacz kontra snajperzy. Jeśłi tak, to pomysł fajny, choć chyba kokosów nie zarobi ;)

  10. Sony może zapomniało moim zdaniem. że pokazy czerwcowe to trochę gra marzeniami, a nie kolejny State of Play (tylko większy). Gry megatonowe się zapewne robią (przecież te studia nie pierdzą w stołki), ale z jakiś przyczyn ktoś w Sony zdecydował, że nie warto rzucić nawet teasera. A choćby taki łysy brodacz na koniu wśród piasków i z egipską muzyką rozbudziłby apetyty wystarczająco. Pokazano gry, które wyjdą w tym roku lub może trochę w następnym, ale masa to multiplatformy. Co w obecnej pozycji PlayStation 5 i tak jest sporym profitem. Tylko uważam, że taki pokaz, który nie nakręca zbytnio core gamerów na przyszłość (którzy są dla fejmu owego kluczowi moim zdaniem), może sprzedaży PS5 zaszkodzić. Ten sprzęt ma ogromny rozpęd, w zasadzie trwa od poprzedniej generacji (a na upartego, można rzec że zaczął się w drugiej połowie generacji PS3), ale jak osiądą na laurach, to szybko może wyhamować. Tu trzeba jechać na pełnej, choćby teaserami gier z 2025, a nie bawić się w szczere pół-środki bo konkurencja leży i kwiczy. A na tych online gaas-ach to sobie wielu ryj rozwali, bo czas i populacja nie jest z gumy, a w tych grach ludzie raczej nie skaczą po tytułach, tylko wybierają sobie długofalowo 1 góra 2 tytuły i jadą do upadłego. Mogą nawet coś czasami sprawdzić z ciekawości, a potem wrócą do Fortnirte czy Apex.

     

    No nic, zaciska się zęby i żyje się dalej. Kondycja konsoli jest i będzie bardzo dobra, a wygłodniałym pozostaje czekać na kolejny duży pokaz, który jeśli Sony jeszcze słucha społeczności, powinien być wypełniony dużymi grami od wewnętrznych studiów ;)

  11. River City Girls - seria z Kunio Kunem to prawdziwy hegemon 8 i 16 bitów, w zasadzie jeden silnik pozwolił na stworzenie niezliczonej ilości odsłon, które były zwykle albo mordoklepką, albo grą sportową z mordoklepką. Jedną z czołowych odsłon był kultowy River City Ransom, gdzie nasi bohaterowie muszą odbić porwaną kobietę jednego z bohaterów. Gra jak wiadomo prześcigała swoje czasy - mieliśmy bowiem eksplorację miasta, rozwój postaci, czy zakupy w sklepach. Ten schemat pojawił się potem choćby w Scott Pilgrim vs. The World. Tak czy owak dziewczyny naszych bohaterów okazują się jednak takimi samymi zakapiorami jak ich gachy, więc miały okazję oklepywać mordy w 1994 w wydanej w Japonii odsłonie na Super Famicom, obecnie sportowanej na Switcha i zlokalizowanej jako River City Girls Zero. Wayforward postanowiło jednak nie tylko sportować starą dobrą grę, ale stworzyć coś swojego i będącego swoistym hołdem serii Kunio Kun. Tak nawiasem chłopaki m. in. mają na koncie bardzo udany hołd w postaci Double Dragon Neon, który zresztą ma parę swoich cameo. River City Girls jest grą zrealizowaną w tym samym klimacie co Neon, czyli luzacki, humorystyczny, czasami wręcz parodiujący. Jest też "babski" w pewnym sensie, choć również w krzywym zwierciadle. Kunio i Riki zostali porwani, więc znudzone dziewczyny postanawiają zmasakrować miasto i odnaleźć swoich ukochanych. Do wyboru mamy nieco naiwną i słodkawą Kyoko (która jednak nie ma problemu by komuś przywalić bejsbolem), oraz zadziorną i chcacą wszystkim spuszczać manto Misako. Każda dziewczyna ma swój zestaw ciosów i swój styl. Jeśli ktoś nie wie czym jest River City - to nawalanka z dużą ilością broni, ale dość specyficzna. Dużo w niej customowych combosów, odbijania się od wszystkiego, używania masy przedmiotów jako broni, czy rzucania oprychami na lewo i prawo. Oprócz tego mamy unikalne starcia z bossami. Postacie zdobywają exp, a w sklepach kupują power upy, nowe ciosy czy odnawiają zdrowie. Gra to bieganie po dzielnicach aby wykonać jakieś proste zadanie lub side quest i ciągłe oklepywanie różnych person - bo w River City po prostu 3/4 mieszkańców napieprza się jak ma tylko okazję :) I to wszystko jest bardzo płynne, przyjemne i czasami wymagające. W fajnej kreskówkowej oprawie, z masą zabawnych dialogów, a także niesamowitą ścieźką dzwiękową - utwory z wokalem (a jest ich kilka!) są naprawdę świetne i podkreślają owy "babski" klimat gry. W sumie bawiłem się przednio i podejdę chętnie do sequela. Jedyny zgrzyt to taki, że bonusowe postacie odkrywa się po przejściu gry i nie można nimi grać w new game plus, a we free roam trzeba ich levelować od zera. Szkoda, bo akurat to są postacie, którymi też by się chętnie grało. A kto to taki? Ha, zagrajcie, a się dowiecie. Gra to sama przyjemność. A OST będziecie słuchać jeszcze długo po przejściu ;)

     

     

     

    • Plusik 1
  12. Castlevania Harmony of Dissonance - ale mnie to wymęczyło. Można rzec - przeszedłem, ale się nie cieszyłem. O ile początek był spoko, jak to Castlevania, to im dalej w las tym bardziej czułem się znużony. Sytuację ratowali bossowie (nie wszyscy, ale generalnie spoko design) i niektóre lokacje. Gra ma dodatkowo system łączenia przedmiotów i 4 żywiołów, a każdy to jakiś unikatowy czar. Sama postać leveluje i ma też możliwość customizacji ekwipunku. Do tego gra nie jest brzydka. I to tyle z plusów. Minusy to wyjątkowo uporczywy backtracking. Gra praktycznie nie ma teleportów między sekcjami (jak np. Dead Cells) i praktycznie biegamy z buta wte i wewte, niszcząc stale respawnujące się stwory. Endgame wygladał u mnie jak rasowy hack and slash tyle, że 2d i bez lootu :/ Po prostu odpalasz najlepszy czar osłonowo-ofensywny po czym przebiegujesz/prześliwizgujesz się przez tabuny mobów na strzała. A żeby było "zabawniej" zamek ma swoją kopię, więc w sumie biegania wte i wewtę jest 2x tyle. Plus niewiele oznaczeń gdzie jest możliwość użycia nowego skilla by się gdzieś dostać. Kolejnym minusem jest muzyka, która brzmi jak jakaś ruska amatorszczyzna z NES-a. No i praktycznie zero szans odgadnięcia jak dojść do prawdziwego zakończenia, najlepiej odpalić poradnik. Albo wcale, bo fabuła w tej grze to może jedna kartka A4 napisana przez ośmioklasistę z nudów podczas lekcji.

    I jasne, gra ma 20 lat i ma prawo być archaiczna, ale myślę, że już wtedy dało radę nie być tak konserwatywnym. Czy to zła Castlevania? Nie. Czy dobra? Może trochę. Męcząca? W ch...

    • Plusik 1
  13. Lubię z takich retrospekcji Caddicarusa. Jego filmiki pełne są wygłupów, ale fajnie się to ogląda.

    https://youtube.com/@Caddicarus

     

    A drugim ulubionym jest Stop Skeletons From Fighting, szczególnie ich seria Punching Weight, w której omawiają najdziwaczniejsze, niepotrzebne lub zaskakująco ambitne pomysły w historii gier.

    https://youtube.com/@StopSkeletonsFromFighting

     

    Lubię też czasami zerknąć na Console Wars, który to skupia się na pojedynkach portów na dawne konsole Segi i Nintendo ;)

    https://youtube.com/@ConsoleWars

    • Plusik 2
  14. Ostatnio sporo Bethesdy wpada :)

     

    Ja wczoraj prawie kupiłem Rune Factory 4 na Switcha, ale odbiła je promka na No More Heroesy. Tak nawiasem to wczoraj na Deku Deals szukałem promek na Switch, a tam w hottest deals praktycznie same z PSN-u.

     

    Anyway, cieszy Watch Dogs (też czaiłem się), Logan's Shadow i Pursuit Force. Ten ostatni to mega kozak (m. in. przejmujemy wozy skacząc po nich w trakcie pościgu i eliminując załogę). Wprawdzie dwójka dla mnie to jedna z najlepszych gier z PSP, ale jedynka też dostarcza. Robili ją zresztą BigBig Studios, czyli sidekick'i Evolution Studios ;)

  15. Far Cry: New Dawn - tak jak mi przejadły się Far Cry, to chyba żadna inna seria. Zacząłem od fascynującej trójki, potem klimatyczna i technicznie przepiękna męczarnia w dwójce, czwórka która miała momenty i zniżkę formy, piątkę przeszedłem w połowie i nie dałem rady, a od szóstki odbiłem się niczym ciśnięta z całej pety w asfalt piłeczka kauczukowa (popularna w latach 90). Był po drodze oczywiście najlepszy Blood Dragon, ale to każdy wie że jest najlepszy, więc wspominam z obowiązku.

     

    Jak na tym tle wypada Far Cry: New Dawn, czyli spin off do piątki? (w zasadzie to... 

     

    Spoiler

    sequel z nową postacią)

     

    Nawet zjadliwie. Tak, to nadal nie jest najwyższa forma Far Cry, ale moim zdaniem gra się w niego lepiej niż w piątkę (w którą powinno się zagrać zanim siądzie się do ND). Czasami miałem wrażenie, że bardziej przypomina czwórkę, a ta przecież nie była taka zła. Próg wejścia jest całkiem spoko i szybko łapiemy jak rozbudowywać wioskę, jak konstruować to i tamto, rozwijamy talenty (perki/skille) no i oczywiście odbijamy posterunki. Każdy kto grał w FC (od trójki) poczuje się jak w domu. Gra nie sili się na nowości po prostu. Mamy za to całkiem spory arsenał, od broni krótkich, wręcz, pm-ów, lkm-ów, snajperek, wyrzutni, po liczne bronie rzucane - bomby rurowe, ładunki zdalne, dynamity, granaty dymne. Co najważniejsze - dzielą się na 4 poziomy, podobnie jak przeciwnicy i misje, więc arsenał należy ulepszać by sprostać nowym wyzwaniom. Bronie też mogą mieć tłumik, bo jak to w FC można wszystko zdobywać/zabijać "po cichu", za co możemy być w pewnych okolicznościach premiowani. Niektóre jednak proste rzeczy jak kotwiczka, lornetka (do oznaczania celów) czy zaawansowane eliminacje trzeba odblokować. Jest także sporo pojazdów, które możemy budować w bazie. Do zwierzyny łownej doszły "zmutowane" wersje drapieżników, a posterunki można teraz odbijać wiele razy (za każdym razem trudniej, ale też cennych zasobów zdobywa się więcej). Są także side-questy ze skarbami, które zwykle wiążą się z jakąś zagadką. Są także wyprawy do specjalnych lokacji (poza mapą) z bardzo charyzmatycznym francuskim pilotem (IMO najlepiej zagrana postać w grze) i są one dość ciekawe - np. wrak rządowego samolotu, zgliszcza międzynarodowej stacji kosmicznej i parę innych miejsc, o których warto dowiedzieć się samemu :) A właśnie.

     

    Bo jakby ktoś nie wiedział, to gra toczy się w post-apokalipsie. Z tym, że jest to daleko od tego co prezentuje nam Fallout. Jest wręcz anty-falloutowo :) Tutaj mamy faerię barw, przyrodę która się odrodziła i przejęła pałeczkę. Oczywiście Hope County nigdy nie było metropolią, więc miała łatwiej. Jakiś zniszczonych drapaczy chmur, centrum handlowych czy wielkich osiedli tu nie zauważymy. Ba! Nie ma nawet stref napromieniowanych (sic!) poza tymi, które robią za strefy śmierci na końcach mapy. Nie musicie mieć licznika Geigera czy strojów hazmatowych :) Także no, czasami trudno mieć wrażenie, że świat zniszczyły bomby. Ba, nie ma nawet nuklearnej zimy. Ktoś by mógł więc powiedzieć, że ta post-apo taka trochę naciągana, ale w rozgrywce to nie przeszkadza. Bliżej temu do Mad Maxa, ot co (zreztą bronie i pojazdy też w tym stylu). W sumie to dobre krótkie porównanie - Mad Max w lesie :)

     

    Bardzo dobrze wypada muzyka. Utwory nie będące piosenkami robią robotę, wprowadzają klimat i są jednymi z najlepszych w serii (stawiam tuż za Blood Dragon). Oprawa graficzna - ot piątka, w zasadzie nie ma tu fajerwerków, jedynie wybuchy jak zawsze trzymają poziom. Fabułarnie dość oklepanie (no nie jest to najlepsza historia w FC), choć cały motyw z Nowym Edenem ujdzie, plot twist praktycznie żaden. Protagnistki - bez polotu, choć gra próbowała je trochę ubogacić historią, to mam wrażenie, że tak jakby designerom zabrakło czasu aby ich wątek pociągnąć dalej i wyszło tak sobie.

     

    Czy warto zagrać? Ja mimo awersji dałem radę i nie męczyłem się. Coś jakbym zjadł schabowego w lokalnej restauracji, w której żywiłem się przez lata. Smakuje dobrze, choć nie zaskoczył mnie już niczym. Czasami jednak mamy na coś takiego ochotę, prawda? ;)

    • Plusik 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...