Skocz do zawartości

Mendrek

Senior Member
  • Postów

    6 094
  • Dołączył

  • Wygrane w rankingu

    5

Odpowiedzi opublikowane przez Mendrek

  1. 5 godzin temu, Shankor napisał:

    biblioteka jest skormniejsza niż u M$,

     

    Akurat nie jest.

     

    Z resztą się zgadzam, że brak gier AAA na premierę choćby od Sony trochę kwas, a katalog klasyki ratują głównie porty z PSP (w tym o dziwo takie, które nie były cyfrowo na PSP dostępne). Ale olali chyba już bibliotekę PS3, a ta reszta rośnie bardzo powoli, a skoro KAŻDY abonament podrożał, w tym Premium, to oczekuję, że zaczną te klasyki wrzucać częściej. Jasne, 700 PLN to dziś cena dwóch gier ( :/ ), ale mimo wszystko stać ich na więcej...

  2. Barca dziś pozazdrościła Legii radosnego futbolu, albo Xaviemu omsknął się palec i dał suwak ofensywy na maksa.

    Dobrze, że Lewemu ktoś powiedział, że rozgrzewka się skończyła i się odnalazł na boisku, pyknął gola cyk i pora na CS-a ;)

  3. Ja również obejrzałem Strażników vol. 3. Film dość zachowawczy, początkowo wręcz trochę nijako, ale potem robi się znajomo dobrze. Siłą filmu jest oczywiście chemia między bohaterami, oraz sceny walk grupowych i starć kosmicznych. Humor też, choć to cały czas ten sam rodzaj humoru sytuacyjnego i ciągłego (przyjacielskiego) dogryzania sobie. Geneza Rocketa w tle też bardzo sztampowa. Więc tak trochę po raz 3 to samo, ale jednocześnie formuła jest sprawdzona. Dla jednych dobrze, dla innych już tak co raz mniej. Przypuszczam, że czwórka będzie już nieco inna, chyba że Disney się uprze by klepać to samo do usr*nej niczym tasiemcowy serial.

     

    Spoiler

    A sądząc po zakończeniu to może dadzą szansę jakiejś nowej ekipie ;)

     

  4. Dwójka Bioshocka urzekła mnie dylematami moralnymi bohatera, którego wszyscy bardzo skrzywdzili, ale mieli też swoje powody. My mogliśmy się zemścić albo im wybaczyć, ale nic tu nie było do końca czarno białe, a nasze decyzje wpływały nie tylko na nas ;)

  5. Bully moim zdaniem nieco krzywdzi tytuł i renoma, bo ktoś może myśleć, że gramy tam gnębicielem, a domyślnie Jimmy Hopkins to zawadiaka, ale w sumie ma poczucie sprawiedliwości i chce ją wymierzać samym gnębicielom.  Więc w sumie to antybohater. Ja pozytywnie się zaskoczyłem - bo mamy pięknie skondensowane miasteczko i szkołę, masę przyjemnych minigier i mechanik, a także stale luzacki klimat, który nie staje się nagle jakoś niepotrzebnie mroczny czy czy brutalny. Ot, szkoła, tylko taka nieco patologiczna, a amerykańskim, przerysowanym stylu. Całość ma niesamowity flow i nie błąkamy się niepotrzebnie niewiadomo gdzie i po co. Zawsze jest coś do roboty pod ręk , co imo jest kwintescencją każdego dobrego sandboxa.

     

    Resistance? Hm, nie żebym narzekał, ale byłem świadom pewnych archaizmów, w tym nawet graficznych. Z tego co wiem gra powstawała na PS2 pierwotnie. Faktycznie była bardzo surowa. Dwójeczka to był duży skok jakościowy i IMO najlepsza część. W trójce chyba nie za bardzo wiedzieli gdzie podążyć, ale ostatecznie nie była zła ;)

    • Plusik 2
  6. Przymierze - trochę przypadkowo wybrałem sobiie film z Prime Video i choć początkowo byłem nieco sceptyczny (ojej kolejny film o wojnie na Bliskim Wschodzie), tak pozytywnie się zaskoczyłem. Nie jest to akcyjniak, a dramat i thriller trzymający w napięciu, ale na przekór pełny heroicznych wyczynów i podążania za wartościami. To trochę taka wojenna baśń w realiach konfliktu w Afganistanie. Atmosfera jest często gęsta, choć film szafuje tempem i nawet miejscami wydarzeń. Wszystko zmierza do efektownego i pełnego dramaturgii finału, a Guy Ritchie spisał się tu jako reżyser. Do tego montaż i dobór muzyki (instrumenty smyczkowe) oddają klimat nierównej wojny, oraz trudnej sytuacji w kraju ogarniętym wojną od 20 lat (tym bardziej, że dzieje się pod jej koniec i widać, że talibowie wygrywają). To historia sierżanta na ostatniej misji, oraz nieco nieokrzesanego ale poczciwego tłumacza walczącego z talibami z personalnych powodów, oraz to jak los związał ich ze sobą i wystawił ich wartości na próbę. I choć film nie bawi się w żadne filozofie, to czuć pewną wyniosłość. Tak jakby spośród wojennego brudu, smutku i okrucieństwa wyłuskać te błyszczące elementy, by móc opowiadać dziatkom o tym jak wojna wykuwa historie wyjątkowe. Choć mimo wszystko cały film zamyka dość przykra informacja, która niczym manifest przypomina o losie tłumaczy w Afganistanie po tym jak Amerykanie wycofali się z operacji wojskowej.

    Sam film - warto obejrzeć na pewno ;)

  7.  Boomer shootery są dla boomerów, którzy nie mają tyle sił i czasu aby zwiedzać fikuśne open worldy i uczyć się mnóstwa mechanik :P  A tak bardziej poważnie, to coś w tym jest. Pewne wyważenie, że z jednej strony mamy czysty gameplay, a z drugiej brak przesytu dodatkowych rzeczy. Gry takie są relaksujące, nawet jeśli się w nich zatniemy. Osobiście mogę polecić np. Ion Fury, czyli "babskiego Duke Nukema" (z masą smaczków i autoironii) na unowocześnionym silniku Build i będącym jego miodną kwintesencją. Fajnym też jest Project Warlock, choć w swym boomerstwie sięga dość daleko. Prodeus jest całkiem spoko, ale trochę irytuje priorytetzacja sekretów.

     

    Nie zapomnijcie o innych darach Nightdive, takich jak Doom 64 czy Powerslave/Exhumed. Te gry nadal się bardzo dobrze trzymają, choć przy Exhumed musicie lubić nieco bardziej momenty  platformowe i odblokowywanie skilli do wykorzystania w poprzednich levelach. Także sam książę Duke Nukem 3D World Tour (to nie od Nightdive) ma opcję ulepszonej grafiki i dodatkowy cały epizod napisany przez oryginalnych twórców (a takzę fajna opcja "dymków" z komentarzami autorów w każdym epizodzie, dzięki czemu możemy dowiedzieć się fajnych ciekawostek z produkcji). Choć szkoda, że wykosili z tej edycji dodatki fanowskie, które były obecne w wycofanej ze sklepów edycji Megaton - którą dodawano jednakże do Plusa na PS3 i Vitę, więc może niektórzy z Was mają, a nie pamiętają :)

     

    Aha przeszedłem Quake 2 64. Hm, nie był zły, choć zdarzały się dziwnie irytujące momenty (zwałszcza pod koniec), no i final boss to albo efekt pośpiechu, albo skończyło się miejsce na kadridżu. Nawet żadnego outro, choćby tekstu czy obrazka - od razu creditsy i nara. Ale i tak szacun, że udało im się to wszystko pomieścić ;)

  8. 5 godzin temu, Mejm napisał:

    Przepraszam ja nadal nie w temacie ale o jakiej wersji n64 mowicie? Tam jest osobno opcja zagrania w wersje dla nintendo?

     

    Żebyś też nie przeoczył, to w menu id Vault w kategorii development są też grywalne poziomy z ECTS 97 i E3 97, które miały być pokazem możliwości gry (na jej aktualnym etapie). Jest też wideo z ECTS 97. No i w ogóle cała masa ciekawostek, w stylu że Quake 2 w ogóle nie miał być Quake'iem, w związku z czym nawet nie mieli pomysłu na logo i ktoś po prostu dorobił drugi gwóźdź do loga Quake i voila :)

     

    Co mnie trochę intryguje, bo logo Stroggsów było na skrzynkach w dodatku do Quake 1. Choć nie wiem czy to jakoś powiązane. A i gdzieś w Q2 jest chyba Shambler ;)

    • Plusik 1
  9. Dziwię się, że niektórzy wahają się czy brać jednego z najlepszych fps-ów w historii. Jest tak dopracowany i dobry, że do dziś może być przykładem akademickim "good game designu". Ten flow, mądre rozplanowanie poziomów, przeciwnicy do których się odpowiednio podchodzi, muzyka i te ciary, które przechodzągdy słyszysz za plecami "tresspassa!" albo co gorsza "aruba!". I niezapomniany odgłos Railguna czy Hyperblastera, o feelingu nie wspominając. Quake 2 był też odważnym skokiem w coś innego niż Quake 1, co też trochę podzieliło scenę, ale dzięki temu dostaliśmy naprawdę zjawiskowy klimat. Tajemnicza rasa obcych Stroggów, którzy zbierają żywą tkankę (były teorie, że to rasa przypominająca scyboganizowanych ludzi z przyszłości, którzy tęsknią za żywą skórą, choć później w Quake 4 wyjaśniono, że potrzebują jej do czegoś w rodzaju żywicy aby przetrwać). Klimat otoczenia z dreszczykiem to zapewne wkład Americana McGee (twórcy m. in. wykręconej wersji Alicji), który w tamtym czasie pracował w ID Software. No i soundtrack to nadal absolutnty top, heavy metal pompujący w nas wolę do napieprzania w tych paskudnych Stroggów.

     

    Wy się nie zastanawiajcie, tylko bierzcie i obcujcie z czymś, co jest kwintesencją klasycznych FPS-ów ;)

    • Plusik 4
  10. 3 minuty temu, Ölschmitz napisał:

    Ale to byla inna gra de facto ;)

     

    Była nieco zmieniona, ale generalnie pokrywała się doznaniami.

    Choć brak backpacka to był jak hard mode, bo quada sie mogłeś sobie skitrać. I walcz tu z takim Makronem co kicha kulami BFG jak alergik na wiosnę ;)

  11. Chasm: The Rift - skoro o ukrytych perełkach mowa, to ta będzie troche brudna, ale jednak nią będzie. Młodzi gracze mogą pomyśleć, że to kolejny "boomer fps", a to po prostu stary fps, który miał ambicję i pecha wychodzić w czasach złotej ery FPS-ów. W 97 wyszły przecież takie tuzy jak Quake 2, Turok, Jedi Knight czy Outlaws. I pomiędzy nimi niesfornie przydreptało niewielkie ukraińskie studio Action Forms, którego twórcy byli zafascynowani Doom-em i chcieli zrobić podobną grę. Ale nie poszli na łatwiznę i opracowali własny silnik (AtmosFear), a ich gra miała na pewnym etapie być konkurencją dla Quake. No ale to było akurat porywanie się z motyką na słońce.

     

    Jak dzisiaj prezentuje się w dobie boomer fps-ów ten lekko zremasterowany twór? Ano całkiem przyzwoicie. Od razu jednak zaznaczę, że mam sentyment do tej gry. Jak większość w Polsce zapewne po raz pierwszy zagrałem, gdy dodali go jako pełniak do jednego z wydań CDA. Obecnie gra zadebiutowala na konsolach.

     

    Z dobrych rzeczy to atmosfera - jest brudno, ponuro i z dreszczykiem, ale też nie dominuje tutaj ciemność. Fabularnie walczymy z Time Strikerami, którzy mieszają w czasie, co jest powodem wędrowania przez różne epoki. Stąd mamy bazę wojskową, Egipt, średniowiecze i bazę kosmitów (podobną do bazy wojskowej) - w każdym po 4 levele zakończone walką z bossem. Nic nadzwyczajnego, ale też mają unikatowych przeciwników adekwatnych do settingu. Ciekawostką jest to, że w epizodzie średniowiecznym nie brakuje chrześcijańskich ikon z ukrzyżowanym Chrystusem na czele (w tym w roli przełącznika), ale w sumie to lata 90 i mało znany wydawca, więc wyjebongo 200 procent na poprawność zapewne. Plansze to mix tuneli i małych otwartych przestrzeni, uzupełnione przez labirynty, pułapki i sekrety, a wszystko w grubiociosanym 2.5D, co przypominało mi trochę Doom 64. To co wyróżnia ten silnik i grę na tle ówczesnych rywali, to możliwość odstrzeliwania kończyn potworkom, przez co np. nie mogą strzelać i próbują nas dorwać w zwarciu. Ta mechanika bawi przez całą grę, łącznie z odstrzeliwaniem czerepów (brakuje tylko sikającej z oderwanych kończyn juchy :) ). Przeciwnicy też bywają zróżnicowani, choć inteligencją niezbyt grzeszą. Broni jest całkiem sporo - od shotguna i dwururki, miniguna, po bardziej fikuśne bolcownice, wyrzutnię dysków, granatnik, miny i działo plazmowe (a la BFG). Feeling jest bardzo spoko (jak na swoje czasy), a to dla niektórych w fps-ach najważniejsze. Są też chwilowe ulepszenia jak niewidzialność,  nieśmiertelność i odbijacz pocisków, ale paradoksalnie tylko ten ostatni bywa tak umiejscowiony, że się do czegoś bardziej mi przydawał.

     

    Napisałem - przyzwoicie, to nie znaczy, że idealnie.  Widać, że twórcy bardzo chcieli, ale byli świeżakami. Jest kilka błędów designerskich. Gra to totalny symulator save scumingu, bowiem wielu przeciwników czai się za winklem i strzela celnie z prędkością 1 sekundy. Potem dochodzą chamskie pułapki (często instant kill) i spawnujący się obok wrogowie (oczywiście od razu prują do nas), a że gra stara, to bazujemy na pancerzach i leżących tu i ówdzie apteczkach. Banalnie tu zginąć będąc nieuważnym, a czasami po prostu nieświadomym pułapki. Niekiedy hitboxy winklów są za duże i przez to niby powinniśmy strzelić do wroga, a tu prujemy w ścianę (na szczęście vice versa). Zagadki nie są przesadnie trudne, ale już starcia z bossami zawsze wymagają podejścia sposobem (a nie górą ołowiu) i ta pierwsza walka IMO nieco przekombinowana (trzeba bossa wpakować w wielki wentylator). Muzyka też specjalnie nie robi wrażenia - od genericowy ambient, z małymi wyjątkami. Gra nie jest długa - raptem 16 leveli, plus 3 w dołączonym w remasterze DLC.

     

    Czy warto? Dla mnie warto, bo najważniejsze elementy jako FPS gra ma na dobrym poziomie, a do pewnych niedoróbek i lekkich frustracji da się przywyknąć. Jest naprawdę spoko ;) 

    • Plusik 1
  12. Ostatnio w sklepie z jednego boosterboxa OG Scarlet and Violet wyciągnąłem 10 singli i był tam m. in. ultra rzadki Gyarados EX i ultra rzadki Koraidon EX. Nie przydadzą mi się, ale są coś tam warte, to sobie je skitrałem w koszulkach.

     

    Mozolnie buduję nową talię i sam nie wiem jeszcze czy pójść w Arcanine EX z doładowywaniem go z discarda energiami (i ewentualnie jakiś proxy pokemon z 0 kosztem wymiany) czy może Tinkaton EX z oczywistymi dociągarkami do pakowania młotka. Musiałbym zainwestować w inne boostery dla poszczególnych talii ;)

    • Plusik 1
    • Sea of Stars (PS4, PS5)
    • Moving Out 2 (PS4, PS5)
    • Destiny 2: The Witch Queen (PS4, PS5)
    • Lost Judgment (PS4, PS5)
    • Destroy All Humans 2 Reprobed (PS4, PS5)
    • Two Point Hospital: Jumbo Edition (PS4)
    • Source of Madness (PS4, PS5)
    • Cursed to Golf (PS4, PS5)
    • Dreams (PS4)
    • PJ Masks: Heroes of the Night (PS4, PS5)
    • Hotel Transylvania: Scary-Tale Adventure (PS4, PS5)
    • Lawn Mower Simulator: Landmark Edition (PS4, PS5)
    • SpellForce III Reforged (PS4)
    • Midnight Fight Express (PS4)

    PlayStation Classics

    • Medieval Resurrection (PSP)
    • Ape Escape: On The Loose (PSP)
    • Pursuit Force: Extreme Justice (PSP)

     

    Not bad. Lost Judgement dla fanów Yakuzy, Two Point Hospital to ta sama formuła Theme Hospital (nawet interfejs znajomy) aaleunowocześniona, Spellforce zawsze na propsie. Pursuit Force: Extreme Justice to mega sztos i nie jest tak trudny jak pierwsza część ;)

  13. Socom US Navy SEALs: Tactical Strike - zacząłem po raz drugi w życiu po latach świetną grę, o której nie było zbyt głośno, a szkoda i chciałbym zwrócić uwagę. Po pierwsze - to nie jest klasyczny SOCOM, kojarzony ze strzelanką TPP. Tactical Strike to gra... cóż, taktyczna ;) Najprościej będzie ją podsumować, że jest klonem Full Spectrum Warrior. Tyle, że na PSP. I PSP świetnie do tej roli się nadaje. FSW to była krótka seria, w której dowodziliśmy czteroosobowym oddziałem specjalnym podczas akcji poprzez wydawanie im rozkazów, ale resztę wykonywali samodzielnie. Ideą było też oddanie realiów operacyjnych oddziałów specjalnych w działaniach na wrogim terenie często z przeważającymi oddziałami wroga. Cele misji są jasno określone, choć na placu boju okoliczności mogą się dynamicznie zmienić. Otrożność i przekradanie się są szczególnie zalecane, a operatorzy nie bez powodu podzieleni są w pary i mają odpowiednie wyposażenie. Nie chodzi o to by wybić wszystkich, chodzi o to by wykonać misję i przeżyć. Każda rana, czy śmierć to ogromna strata i duże ryzyko niepowodzenia. Ale też rozkazujemy nie byle komu - to świetnie wyszkoleni komandosi. To co dodaje całego smaku, to z jednej strony mnogość możłiwości/rozkazów, a z drugiej intuicyjność w stosowaniu, przez co skupić się możemy w pełni nad rozpracowywaniem konkretnej sytuacji - od punktu do punktu. Warto jednak pierwszą misję zaliczyć w trybie "tutorial", który pokaże jak to wszystko działa.

     

    Gra ma też kilka smaczków od siebie - wbrew nazwie nie ograniczamy się jedynie do SEALS'ów, ale mamy sporo innych oddziałów - oprócz amerykańskiego, jest jeszcze australijski, francuski, holenderski, niemiecki, brytyjski, włoski, czy nawet koreański. Nie ma niestety polskiego GROM-u :( Co ciekawe, każdy kraj ma swój unikalny hymn (ale nie chodzi o narodowy) i swoich operatorów, a nawet w briefiengach jak i w trakcie misji nasz kontakt z bazą czy teksty operatorów są w ich języku ojczystym (ale spokojnie, są angielskie napisy!), toteż sami decydujemy czy wolimy słyszeć "Go!" czy "Vamos!" czy "Allez!" czy jeszcze coś innego :) Hymny też brzmią fajnie:

     

     

     

     

     

    Operatorzy mają swoje doświadczenie, które rozwijamy poprzez trening. Mają także swoje uzbrojenie, które możemy im dobierać przed misjami (oczywiście mamy tu oryginalne pukawki z prawdziwych akcji). Gra ma dobrą muzykę, sztampową fabułę o jakiś terrorystach-rewolucjonistach do pacyfikacji, a grafika jest na tyle spoko, że pole walki jest czytelne (co jest ważne, bo perspektywa nie jest izometryczna, tylko bardziej trzecioosobowa, w pełnym 3d.

     

    Jak oryginalne SOCOM-y nigdy mnie nie urzekły, tak tego polubiłem strasznie i chętnie raz drugi przejdę, pomimo że na dalszych etapach nie jest łatwo, ale za to gra daje mnóstwo satysfakcji i możemy poczuć się jak polowy dowodzca ;)

    • Plusik 1
  14. Untold Legends: Brotherhood of the Blade (PSP) - pewnie się zastanawiacie, czemu w dobie premiery Diablo IV pokusiłem się o starego hack and slasha na dość stary system. Od razu powiem, to było moje drugie przejście po latach. Ja po prostu pałam ogromnym sentymentem i zamilowaniem do klasycznych hack and slashów, w tym takich jak Darkstone, Nox, Space Hack i inne. Chłonę je całym sobą, bo działają na mnie wyjątkowo relaksująco. Untold Legends: BotB to launch title na PSP i z tego co wiem developerzy z Sony Online Entertaiment bardzo śpieszyli się z wydaniem tej gry na premierę. Pomysł bardzo zacny - premierowy i pełnoprawny hack and slash w kieszeni z możliwością multiplayera (niestety bez online). To, że się śpieszyli widać na każdym kroku. Muzyka to jakieś radosne pinkanie niczym z formatu MIDI (ale ma fajne motywy), brak tu cutscenek czy voice actingu (wszystko to serie linijek tekstu). To w w 2005 trochę lipa jak na możliwości PSP (to nie GBA) i standardy. Choć plusem jest, że gra jest w pełnym 3D (kamerę można obracać i  zbliżać/oddalać) i nawet zjadliwie radzi sobie z ograniczenami sterowania (choć druga część poradziła sobie nieco lepiej). Jednakże to co sprawia, że chce się grać to trzon rozgrywki - czyli radosna sieczka, loot i dobieranie umiejętności. SOE moim zdaniem to było studio, które miało ogromne, praktyczne know how tego co grach mutliplayerowych jest ważne. To musieli być po prostu hardkorowi gracze. Untold Legends to grubio ciosany hack and slash, bez udziwnień i wyrafinowanych utrudnień (np. do miasta możemy się teleportować w każdym momencie, za darmo - po co jakieś town portale?). Questy? Idź, zabij, czasami coś zbierz i przynieś. Żadnych eskort, zagadek, czy elementów platformowych. Tak, to wręcz siermiężny minimalizm. Ale działa! Po prostu działa i gra się przyjemnie. Mamy cztery klasy postaci - dwie magiczne i dwie fizyczne (odpowiednio Druid i Alchemiczka, oraz Rycerz i Berserker), które różnią się umiejętnościami (ataki i pasywne), oraz mogą używać dedykowanego sprzętu. Jest tu naprawdę tona lootu (głównie złom, ale też unikaty), masa przeciwników w różnych odmianach (i co ciekawe, czasami uciekają i łączą się w grupy, albo mają jakąś wredną umiejętność typu odpychanie i zaraz atak). Mamy klasyczne odmiany terenu - las, tundra, pustynia, wulkan, katakumby. Nawet ciekawie wykreowany świat (np. nekromantami są sępołaki). Fabuła to sztampa, z drobymi plot twistami - ot ratujemy świat przez wielkim złem, acz są tu wątki o zdradzie, pysze, czy pradawnych dziejach. Bolączką gry jest to, że nie stanowi zbyt dużego wyzwania, brakuje tu trochę balansu w sprzęcie (np. czemu buławy są najlepsze?), nie ma żadnego respeca, jest sporo backtrackingu, często za questy losujemy te same nagrody, a gra w końcowych etapach troszkę chrupie w klatkach animacji. Tak poza tym solidny i beztroski hack and slash bez udziwnień, pewnie w 2005 potrafił zrobić odciski sedesowe na pośladkach ;)

    • Plusik 2
×
×
  • Dodaj nową pozycję...