Wrzucam pościk po tygodniu użytkowania S2. Mówiąc szczerze podchodziłem do zakupu tej konsoli jak pies do jeża - to z racji marnej biblioteki gier (póki co) oraz wątpliwej (tu "z gwiazdką") jakości i osiągów samej konsoli. Mocowałem się z myślami przez dobre dwa tygodnie, rozważając przy tym opcję zakupu sprzętu, ogrania tego w co od początku celowałem i pozbycia się całego zestawu. Miałem to szczęście akurat, że udało mi się pożyczyć S2 do testów od męża siostry, który jest zdeklarowanym maniakiem Switcha i przez ostatnie lata zebrał pokaźną kolekcję wydań pudełkowych. Tak więc na start (tzn. wzięte do testów) poszedł najnowszy DK i kilka gierek z pierwszego Switcha, których sam nie miałem okazji ograć (a w sumie chciałem). Wrażenia z pobieżnego obadania jakości samej konsoli początkowo były bardzo złe, serio. Jako PC-ciarz, absolutny fan SteamDecka (w ramach platformy pod indyki), gość wyłapujący wzrokiem gdy FPSy w gierce zgubią chociażby jedną klatę (no tak już mam, to efek siedzenia latami w bijatykach, gdzie każda klatka animacji ma znaczenie - dosłownie) na starcie mocno kręciłem nosem. Że ekran nie teges, że zabawka, że to i tamto. No po prostu nie pasowało mi tu troszkę rzeczy, więcej niż bym chciał w sumie. No ale po obwąchaniu sprzętu z każdej strony w końcu zabrałem się za gierki i... o panie Początkowo wjechał bezpieczny pakiet, tzn. tytuły które po prostu chciałem ograć (z różnych powodów): LM3 które znałem i rozgrzebałem już jakieś 3 lata temu, pograłem kilka godzin - jarając się przy tym fest - a później odstawiłem w kąt, na rzecz czegoś innego. Później pozbyłem się konsoli, więc gierki nigdy nie dało mi się ukończyć, a świadomość ta uwierała mnie dotkliwie. Zeldunia LA - perła, w której zakochany jestem od lat, niestety również "napoczęta" na premierę i odstawiona w kąt. Ale w sercu przez cały ten czas. MK8 - to z racji mocnego zajarania nowym wyścigowym Sonickiem, jakoś tak naszło mnie na więcej kartów, CTR w wydaniu na S zasysa niemiłosiernie, więc wybór padł na Mariana. DK Bananza - jako giereczka mająca pokazać co ten sprzęt potrafi i jak mocno dostarcza (lub nie). Trzy pierwsze siadły dokładnie tak jak zakładałem (czyli idealnie), przy czym szczególny ukłon w kierunku ZLA za dopakowany framerate, no cudna jest ta gra po prostu. No a DKB, no tutaj się zaczęło fest mówiąc szczerze. Pierwsze wrażenie: fuuuj, gówniana lokacja, chaos itp. Wyłączyłem po 30 minutach i miałem olać zupełnie. Po kilku dniach coś mnie podkusiło by odpalić ponownie i - sam nie do końca wiem czemu - gra zażarła tak kąśliwie, że po 3h katowania klikałem jak pojebany Kup Teraz wskazując na koszyczek w którym znajdowała się nowa konsola i kilka gierek do niej Obecnie - tj. po kilku dniach katowania (tak, katowania dosłownie, bo przez ostatni tydzień byłem chory, więc mogłem tłuc pod kołderką po 10-12 godzin na dobę) jestem absolutnie zakochany w tej konsoli i gierkach jakie możemy na niej ogrywać. Nie wszystkich oczywiście (postawiłem na praktycznie wsio co dobre z Marianów, Zeldzioszki, kompletne wydanie Yakuza 0 i coś tam jeszcze). Jak już wspominałem - przez ostatnie lata było mi z konsolami mocno nie po drodze (przez chwilkę miałem tylko PS5 głównie pod Stellar Blade i Demony) bo praktycznie w każdej z nich mocno coś mi skrzypiało lub zwyczajnie nie widziałem w nich dla siebie nic atrakcyjnego. Tak więc combo PC + Deck idealnie załatwiały temat. Teraz jednak mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że S2 pokazał mi, że troszkę w tym temacie zardzewiałem (choć daleko było mi do benchmarkowania wszystkiego, a cała masa zaaaajebistych tytułów jakie w tych latach ograłem zostanie ze mną na długo). Gierki od przysłowiowej Niny to serio jest czysty fun, skrystalizowana forma zabawy, esencja rajcowności. No kocham po prostu! Choć faktem oczywiście jest, że musiało się to jakoś przegryźć i nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. A dziś? Dziś (po tych kilku dniach) zbiory które zakupiłem dla siebie wyglądają tak... ... a ja już wiem, że dopiero się rozkręcam (w drodze leci Kirby w wydaniu The Last of Us i jeszcze coś tam jeszcze). Tym razem jednak nie do odkładania na półeczkę w protektorach (jak to miało miejsce kilka lat temu), a zdrowego KATOWANIA TEGO ILE WLEZIE. Serio, kocham mocno. Mogę powiedzieć chyba nawet, że w jakimś tam stopniu odkrywam w sobie gracza na nowo i nie są w stanie zaburzyć tego nawet paskudne praktyki Nintendo, przesadzone ceny itp. Rozpisuję się bo forumek miał w sumie także swój udział w decyzji o zakupie S2, a moja radocha jest na tyle duża, że postanowiłem choć w jakimś stopniu się nią z Wami podzielić. Dzięki piękne raz jeszcze PS. Żona od premiery tłucze w BF6 (u nas to rodzinne hobby jak widać), a ja w tym czasie wcinam kolorowe grzybki, ścigam się po tęczy i zamieniam w papierowy samolocik by przeprawić przez tekturową rzeczkę. Cudo