Treść opublikowana przez Suavek
-
Aktualnie ogladam
Dobra passa się skończyła. Po kilku bardzo dobrych seriach jakie obejrzałem po dość długiej przerwie od anime przyszła kolej na Macross 7. O Macrossie pisałem już wcześniej, zachwycając się na lewo i prawo świetnymi pozycjami tej marki. Niestety, siódemce bliżej do bajeczki dla dzieci typu Power Rangers aniżeli solidnej historii wiążącej miłość, muzykę, dramat i codzienne życie w interesującą całość. W sumie to może nietrafny opis. Macross 7 jak najbardziej w dużej mierze skupia się na muzyce, zawiera tradycyjny trójkąt miłosny, czasem trafi się jakaś bardziej poważna scena a występujące postaci w dużej mierze są ukazane na tle naturalnego, ludzkiego życia w mieście. Problem tkwi w tym, że wszystko to zostało totalnie przesadzone, że aż stało się surrealistyczne. I choć już oryginalny Macross cierpiał na kilka mało logicznych elementów, to żaden z nich nie dorasta do pięt nawet pojedynczemu odcinkowi siódemki. Bardzo krótko o fabule. W celu zapewnienia przetrwania gatunku ludzkiego, w przestrzeń kosmiczną wysyłane są floty kolonizacyjne, mające na celu znalezienie planety odpowiedniej do zasiedlenia. Jedną z nich jest tytułowy Macross 7, składający się z kilku statków cywilnych, w tym zdolnego pomieścić nawet milion mieszkańców City 7, oraz ochraniających je statków wojskowych. *cough*Niespodziewanie*cough* flota zostaje zaatakowana przez tajemniczych obcych, wysysających energię życiową z istot żywych. Tutaj w sam środek konfliktu pcha się główny wokalista zespołu rockowego Fire Bomber, który w swoim mechu nie walczy z wrogiem, ale śpiewa piosenki, z nadzieją, że tym sposobem trafi do serc wroga. I tak - anime jest równie głupie jak powyższy opis. O ile muzyka w poprzednich seriach Macross także stanowiła istotny element, który potrafił zaważyć na losach ludzkości, to tam było to wszystko solidnie uzasadnione i przedstawione. Tutaj natomiast otrzymujemy magię i smerfy, show godny porównania ze wspomnianym Power Rangers. Wszystko co oglądamy jest totalnie bezsensowne, naciągane, nielogiczne, a w dodatku pełne naiwnych i oklepanych już miliardy razy w innych serialach, filmach i anime motywów. Aby tego było mało, główny bohater serii zyskuje u mnie miano jednej z najbardziej irytującej postaci wszelkich anime. To co ta postać wyprawia, jak się zachowuje itp. przechodzi wszelkie pojęcie, przez co niejednokrotnie zdarzało mi się oglądać anime z tak zwanym "facepalmem". W sumie psioczę i psioczę a wielu argumentów nie podałem. O głównym bohaterze już wspomniałem, ale faktem jest, że w późniejszych odcinkach nieco się uspokaja (tudzież widz się przyzwyczaja). Oglądanie uprzykrza natomiast zrobienie z w miarę realistycznego anime szmelcu dla dzieciaków. Serio, wiedzieliście, że śpiewaniem można pokonać gigantyczne kosmiczne potwory? Że samo śpiewanie wytwarza magiczną energię zdolną wytworzyć barierę energetyczną, tudzież nawet zniszczyć sprzęt elektroniczny? W ogóle śpiewanie zdolne jest uratować świat, a główny bohater w jakiś debilny sposób wiedział o tym od początku. Ba, w miarę kolejnych odcinków nabierali się na to kolejni bohaterowie... Irytację zwiększa w dodatku ciągłe słuchanie tych samych utworów muzycznych, nie zawsze fajnych. Ja rozumiem, że to anime na muzyce się skupia, ale słuchanie tego samego kiczu trzy razy na odcinek potrafi wywołać odruch wymiotny. Poprawia się to w późniejszych odcinkach wraz z wprowadzeniem większej ilości ciekawych utworów, ale przez pierwsze ~20 zmuszeni jesteśmy słuchać na zmianę Planet Dance lub Love Herat, których nienawidzę. Kreska też nie powala. Nie jest zła, miejscami ładna, ale czasem zbyt prosta i ze źle dopasowanymi kolorami jak dla mnie, szczególnie w kosmosie. I powiedzcie mi, jak można wykorzystać tę samą animację trzy razy w przeciągu jednej minuty? Ja rozumiem, że zabieg ten jest dość często stosowany w anime, ale tutaj było to po prostu śmieszne, o ile nie żałosne. Nawet walki mechów nie były w żaden sposób ekscytujące jak w poprzednich seriach (świetne Dogfighty). Ciągle to samo. Same odcinki natomiast to żałosny schemat. Najpierw trochę historyjki, czasem rozwijającej główny wątek, czasem rozwijającej jakieś postaci, potem "niespodziewany" atak obcych, główny bohater wylatuje i śpiewa, wróg się wycofuje i tyle. Enemy of the week. Najsmutniejszym elementem tego wszystkiego jest to, że anime miało mimo wszystko potencjał. O ile główny bohater to totalny debil, to część postaci drugo i trzecioplanowych była naprawdę świetna, i tylko dla nich byłbym w stanie oglądać to anime gdyby nie cała reszta. Mylene i Gamlin to świetna parka, choć ich wątek trochę zawodzi pod koniec. Max i Milia to postacie znane jeszcze z oryginalnego Macrossa, i choć tutaj pełnią niemałą rolę to moim zdaniem było ich stanowczo za mało. Interesującą postacią wydał mi się także Ray, ale problem taki jak w przypadku poprzednich - za mało. Wychodzi na to, że wiele wątków nie otrzymuje swego zakończenia, a o niektórych postaciach wiemy stanowczo za mało. To co charakteryzuje w dużej mierze Macrossa, to przedstawienie normalnego życia ludzi. Miało to miejsce w oryginalnym Macrossie, ma i tutaj. I prawda jest taka, że dopóki nie przychodziło do strzelania i kosmitów, to wszystko wyglądało nawet nieźle. Choć postacie potrafiły zachowywać się dziecinnie bądź niedorzecznie, to jednak oglądało to się przyjemnie. Stwierdzam tym samym, że ogólnie anime wyglądałoby o niebo lepiej gdyby od początku do końca skupiło się na perypetiach grupy rockowej - nawet na statku kosmicznym - aniżeli wiązaniu tego z kosmitami, walkami i ratowaniem świata. Podsumowując, nie chciałbym obrażać osób, którym seria się podobała, ale dla mnie jest to typowy przykład anime skierowanego do młodszego odbiorcy, miłośników Power Rangers i tego typu bzdurnych, niewymagających widowisk. Nie polecam, a już w szczególności miłośnikom wcześniejszych serii Macross. Sięgajcie bez zastanowienia po oryginalnego Macrossa, po Macross Plus czy Macross Zero, ale siódemką nie zaprzątajcie sobie głowy. Obejrzałem także OVA Macross 7 Encore, na którą składają się trzy samodzielne odcinki, każdy przedstawiający inną historię rozwijającą w jakiś sposób znanych bohaterów. Niby niewiele, ale po obejrzeniu stwierdzam jeszcze bardziej, że anime miało potencjał, który niestety został zmarnowany na rzecz dennych walk z kosmitami, wielce ratowaniem świata itp. podczas gdy najlepsze w Macross 7 jest właśnie życie ludzi, ich czasem zabawne, a czasem poważne perypetie. Odcinek pierwszy w dużym stopniu nawiązywał do oryginalnego Macrossa, z szokiem kulturowym przedstawionym jak należy, w miarę wiarygodnej formie. Odcinek drugi w końcu zagłębił się w przeszłość członków zespołu Fire Bomber - coś czego brakowało mi w oryginale. W dodatku zrobił to w bardzo ciekawy sposób, ukazując dramatyzację prawdopodobnych wydarzeń, a ostatecznie pokazując flashbacki tych prawdziwych. Żadnych walk, strzelanek, beznadziejnego śpiewania do obcych - po prostu super. Ostatni odcinek utrzymany jest w nieco bardziej komediowym klimacie, skupiając się na próbie zorganizowania ślubu Mylene przez jej matkę. Ponownie - żadnych walk, strzelanek, za to ponownie wgląd w przeszłość Mylene, świetna muzyka, sporo komedii. Naprawdę, gdyby przeciętny odcinek Macross 7 wyglądał tak jak te rzekome "niewyemitowane" epizody, to bym nie narzekał. Nawet Basara wydaje się znośny dzięki temu ;>. Skończyłem także oglądać film Macross 7: The Galaxy is Calling Me oraz Macross Dynamite 7. Pierwsza pozycja to film w cudzysłowie. Trwa on niecałe 40min i podobnie jak Encore jest samodzielną historią rozgrywającą się gdzieś pod koniec serii odcinkowej. Nad fabułą nie będę się rozwodził, ale powiem tyle, że całość sprawuje się całkiem nieźle, a wkomponowanie muzyki w całość nareszcie jakoś wygląda w Macross 7. Co prawda musiał się pojawić najbardziej irytujący "zły" ale na szczęście tylko na krótszą chwilę. Ideał to to nie jest, ale przy serii odcinkowej wręcz poezja. Ponownie plus dla Basary, który jest mniej irytujący niż w serii. Dynamite 7 natomiast to sequel, rozgrywający się rok po zakończeniu serii odcinkowej. Główny bohater trafia na planetę znaną z obecnych w przestrzeni kosmicznej "wielorybów". Po raz kolejny śpiew Basary został ciekawie wykorzystany, a do tego mieliśmy okazję poznać grupę nowych, całkiem interesujących postaci, podejrzanie podobnych do tych już nam znanych ;>. Całość wykonana jest nieźle, a i kreska mocno się poprawiła. Naprawdę wielka szkoda, że potencjał serii odcinkowej został tak zmarnowany. Te dodatkowe OVA i film świetnie pokazują, że mogło coś z tego być. Niestety, wątki a'la Power Rangers wzięły górę i wyszło co wyszło. Ok, został mi tylko Macross Zero do nadrobienia (oglądałem już kiedyś ale mało pamiętam) i zabieram się za Frontiera ;>.
-
Code Geass
Tylko potwierdzasz to co napisałem wcześniej. Sam Geass natomiast jak na razie mnie przeraża. Idealny przykład na to, że sukces i popularność wcale nie muszą się wiązać z wysokim poziomem serii. Postacie są irytujące i oklepane, pełne stereotypowych zachowań. Fabuła póki co beznadziejna, prawie jak z anime lat 70tych, gdzie z reguły wyraźnie był zaznaczony podział na dobrych i złych. Do tego wszystkiego mieszany jest wątek komedii szkolnej oraz tony fanservice'u. Ogólnie mam wrażenie jakbym oglądał ponownie Gundam Seed Destiny, choć i ten był chyba lepszy. I o ile muzyka jest nawet niezła, o tyle kreska zawodzi. Po pierwsze nie lubie Clampa, a po drugie znowu pełno komputerowej animacji. Jeszcze trochę i wszystkie anime to będzie jedno wielkie CGI. Jedyne co mi się podoba, to że główny bohater nie jest kolejnym wielce wybawcą wszechświata, szczególnie biorąc pod uwagę, że jego koleżka to niemal kopia Athruna z Gundam Seed. Zobaczymy jak będzie dalej, ale póki co naprawdę jeden wielki 'facepalm'. Mimo wszystko mam nadzieję, że opinie dotyczące lepszego rozwinięcia niektórych postaci i fabuły w późniejszych odcinkach okażą się prawdą. Oceniam odcinek, nie anime. Stąd też powstało moje pytanie, czy później jest lepiej czy poziom pozostaje podobny. Bo jeśli nic się nie zmienia to może szkoda mojego czasu? I taka uwaga - ja mam zasadę, że nie oceniam całości anime przed obejrzeniem wszystkiego. Tym samym i tego, póki co nieszczęsnego Geassa skoro już zacząłem to skończę. Niemniej jednak to co obejrzałem do tej pory mnie wyraźnie zniechęciło.
-
Code Geass
Z ciekawości obejrzałem pierwszy odcinek, chciałem zobaczyć czym to się teraz ekscytuje tylu ludzi. Powiedzcie mi, czy ciąg dalszy jest równie głupi co pierwszy epizod? Bo jeśli tak to chyba nawet z czystej ciekawości nie będę tego oglądał. Debilizm totalny jak dla mnie, typowe anime dla młodszego odbiorcy. No chyba, że dalej "choć trochę" się polepsza, to może przymknę oko na beznadziejne postaci oraz oklepaną fabułę.
-
Anime godne polecania
Nie wiem jak tam te Wasze haremowate naciągane romansidła szkolne, ale z nieco bardziej poważnych dramatów miłosnych warto sięgnąć po Kimi Ga Nozomu Eien. Nie radzę się sugerować pierwszym odcinkiem, gdyż sprawia on bardzo mylne wrażenie. Właściwa akcja rozkręca się dopiero w trzecim i wtedy anime pokazuje pazury. Nie jest to ideał, jest tu trochę mocno naciąganych wątków a i wiele z nich wydawać się może nieco naiwna (w końcu anime było robione na podstawie gry hentai...) ale jako ogół bardzo mi się swego czasu podobało i jestem skłonny polecić. Jeśli inne dramaty miłosne miałyby wyglądać właśnie tak to ja nie mam nic przeciwko. No i do tego seria posiada świetną muzykę i ładną kreskę. Z wielce "och ach" historyjek miłosnych warto natomiast sięgnąć po filmy Shinkai Makoto. Mnie osobiście bardzo podobał się Kumo no Mukou, Yakusoku no Basho. Hoshi no Koe także było niezłe lecz nieco przedramatyzowane. Najnowsza produkcja - Byousoku 5 Centimeter - też jest niczego sobie, ale jak dla mnie mocno naiwna i naciągana, co by nie powiedzieć, że miejscami wręcz głupia.
-
Co teraz męczysz na PSX`ie
Po drobnych zakupach zabrałem się za WarGames: Defcon 1. W pamięci mam całkiem niezłą strategię WarGames z PC, będącą alternatywną kontynuacją filmu o tym samym tytule. Defcon 1 natomiast nie jest strategią a prostą strzelanką, w której pokierować możemy różnymi jednostkami lądowymi, morskimi i powietrznymi. Może ktoś pamięta bardzo starą gierkę pt. Return Fire, WarGames na PSX polega dokładnie na tym samym, tyle, że jednostek jest o wiele więcej. Mamy tym samym różne rodzaje czołgów, jeepów, helikopterów, okrętów, transporterów i samolotów po stronie ludzi, oraz ich "zrobociałe" odpowiedniki po stronie maszyn. Ogólnie nie jest to nic wymagającego, ale gra się zadziwiająco przyjemnie. Jedyne co drażni to brak save'ów i obecność passwordów. Oprócz tego Ace Combat 3 Electrosphere. Na razie wiele nie grałem ale przyznam, że po tym co widziałem na filmach, wersja angielska naprawdę mocno ucierpiała. Oryginał japoński wydany był na 2CD, posiadał rozbudowaną fabułę, postaci przedstawione w formie anime, kilka ścieżek itp. W wersji ang. niestety wszystko wycięto, pozostawiając jedynie same misje, bez żadnych komunikatów czy innych urozmaiceń. Zobaczymy jak sama gra, gdyż nie ukrywam, że to głównie fabuła i klimat piątki zachęcił mnie do styczności z pozostałymi odsłonami serii.
-
Najgorszy Dubbing
Oni pewnie wychodzą z tego samego założenia, przez co wychodzi co wychodzi. No ale widocznie tam w Ameryce lubią słuchać 12 letnie emo w rolach dorosłych postaci. Dla mnie jest to profanacja świetnego anime (pomijając już nawet kwestie akcentów). No ale cóż, "anime są dla dzieci", więc po co mieliby wykładać większe pieniądze na kolejną "bajeczkę". Czytać by ich tam w końcu nauczyli to by napisy chociaż były...
-
Jaką grę wybrać?
Baldur's Gate Dark Alliance. Całkiem niezłe nawet, ale monotonne (jak każdy hack'n'slash).
-
Najgorszy Dubbing
http://gundam00.bandai-ent.com/ - *sigh* Amerykanie... Dwunastolatki podkładające głos pod dorosłe postaci, totalne zniwelowanie charakteru i pochodzenia bohaterów (co z tego, że ktoś jest Irlandczykiem czy Arabem, i tak będzie brzmiał jak emo amerykanin), zbyt przesadne lub niewystarczające okazywanie emocji. Tak, norma jeśli chodzi o dzisiejsze dubbingi anime.
-
Która gre wybrać?
Suavek bluźnierco! Nie powala fabularnie? A disgaea powala? ;p Mało skomplikowany system? Nie chce mi się rozpisywać, co ze systemem zodiakalnym, różnymi porami roku, terenami Od razu widać że mało wnikałeś w historię Ramzy Wait, what? Ty chyba o innej grze mówisz ;>.
-
Która gre wybrać?
Czy będę monotonny mówiąc abyś brał Disgaea? ;> Możesz Brave Story spróbować. Nie powala co prawda ani fabularnie ani pod względem skomplikowania systemu, ale ogólnie jest to bardzo klasyczny i przystępny jRPG. Ale prawda jest taka, że dobrych rpg to próżno szukać na PSP. Słyszałem pozytywne opinie o Popolocrois aczkolwiek sam nie grałem. W sumie poleciłbym Final Fantasy Anniversary, gdyż osobiście bawiłem się przy tym nieźle, ale wiadomo, 20 lat robi swoje, nawet w nowej oprawie. Niemniej jednak o ile jedynka jest prosta aż do bólu, to dwójka tyle co grałem ma naprawdę ciekawą historyjkę a i graficznie jest prześliczna w niektórych lokacjach. Niestety FF2 cierpi na dość "oryginalny" system, gdzie nie posiadamy EXP ale awansujemy zdolności w miarę ich używania. Nie wiem jak dalej, gdyż na razie wszystko w co grałem poszło w odstawkę na rzecz SRW A Portable. A jeśli nie możesz FFVII uruchomić to znaczy, że musisz się solidnie pobawić z ustawieniami/softem. Osobiście grałem w ten tytuł na PSP i radocha była nieziemska. Grafika bardzo ładna i czytelna, wszystko działa płynnie... po prostu najlepszy jRPG w dłoni ;>. Szkoda tylko, że na moim sofcie gra się wieszała pod koniec drugiego CD, ale tak ogólnie powinna działać bez problemów na nowszych.
-
Która gre wybrać?
/me wychodzi z siebie i staje obok W sumie o FFT się nie wypowiem, gdyż nie grałem, ale Disgaea jest rewelacyjne pod niemal każdym względem. Długie, wciągające, przystępne, rozbudowane, zabawne... Nic tylko grać. Szkoda, że podobnie jak wersje PS2, gra jest dość droga i tanieć niezbyt chce.
-
Silent Hill Orgins
jak dwojke to idealnie xd Abyś się potem nie zdziwił. Dwójkę przypomina pod tym względem, że gra praktycznie w ogóle nie straszy a otoczenie w alternatywnym świecie jakoś szczególnie nie różni się od normalnego. W dodatku gra jest tak samo prosta. A jeśli chodzi o fabułę to nawet nie ma sensu porównywać obu produkcji. Tej mogłoby w SHO równie dobrze nie być ;>.
-
Aktualnie ogladam
Shinn jest cudowny na tle Basary. Serio, obejrzałem właśnie 12 odcinek Macross "ssiedem". Wrażenia? Jedyne co mnie pociesza to że niby później robi się nieco lepiej, a Basara przestaje śpiewać Planet Dance... Mam nadzieje szybko ten badziew skończyć i przejść do Frontiera.
-
Aktualnie ogladam
Za poleceniem Aramisa już jakiś czas temu także obejrzałem Spice and Wolf. Wkleję to co napisałem na innym forum: Do styczności z anime zachęciły mnie porównania z Haibane Renmei, jakoby oglądało się bardzo przyjemnie, ze spokojem. Tylko to wystarczyło aby przyciągnąć moją uwagę, jako że Haibane wspominam bardzo miło. I się nie zawiodłem. Trzynastoodcinkowa seria przedstawia przygody kupca Lawrence'a, który przypadkiem znajduje w swoim wozie dziewczynę z uszami i ogonem wilka. Okazuje się, że jest to 600-letni wilk Horo, który przybiera ludzką formę. Anime ukazuje czasem zabawne, a czasem dramatyczne perypetie obu postaci skupiając się w dużej mierze na procesie handlu w czasach średniowiecznych. Tym samym nie ma co liczyć na żadną akcję, walki na miecze, magię i inne bzdury. Większość serii stanowią dialogi, zarówno te rozwijające postaci jak i te wyjaśniające kwestie ekonomiczne. Przyznać muszę, że jako całość prezentuje się to świetnie, i od czasów Haibane Renmei nie miałem takiego maratonu podczas oglądania. Całość pochłonąłem w dwa dni, zniecierpliwiony ciągu dalszego, pragnącego poznać jak zakończy się historia Horo i Lawrence'a. Dużym plusem serii są występujące postaci. Choć po powyższym opisie pomysł może się wydawać oklepany, to jednak zarówno Horo jak i Lawrence mają bardzo unikatowe osobowości, bardzo ładnie łamiące większość znanych i oklepanych schematów, co też czyni anime naprawdę oryginalnym. Anime nie posiada jakiegoś szczególnego, większego wątku. Składa się na nie raczej kilka mniejszych historii obu postaci, które muszą sobie poradzić z trudnościami ze strony zarówno kościoła jak i handlu. Choć jestem pod ogromnym wrażeniem całości to mam dwie uwagi. Nawet będąc biegłym w języku angielskim miałem niemałe trudności w zrozumieniu wszystkich wyjaśnianych procesów handlowych. Nieraz zdarzało mi się czytać dane kwestie po trzy razy a i tak nie miałem 100% pewności czy aby rozumiem wszystko jak należy. Takie momenty pojawiają się w anime często, więc osoby mające większe problemy z językiem mogą się tym aspektem nieco zniechęcić. A może po prostu wynika to z faktu, że ekonomia to nie moja działka ;>. Druga sprawa tyczy się zakończenia, które nie jest wystarczająco satysfakcjonujące. Nie będę tutaj zagłębiał się w szczegóły co by nie spoilerować, ale mam wrażenie, że czeka nas drugi sezon (nie abym miał coś przeciwko ;>). Ogólnie polecam. Ogląda się niesamowicie przyjemnie, z ogromnym spokojem a zarazem pragnieniem poznania ciągu dalszego historii. Z całą pewnością jedno z lepszych anime jakie kiedykolwiek widziałem.
-
"Zielony jak ta trawa"... pytania i odpowiedzi ;]
Nie kwestionuję "filozofii" przeniesienia dwóch plików, ale po tym całym halo związanym z baterią pandory i wszelakimi brickami wolę się upewnić. Nie mam specjalnej wiedzy odnośnie softów ale z tego co mi wiadomo 3.71 M33-2 jest dość charakterystyczny (coś z kernelem?), dlatego wolę się w tym miejscu upewnić co by nie było potem niespodzianek.
-
"Zielony jak ta trawa"... pytania i odpowiedzi ;]
Pytanie odnośnie "Aktualizacja softu do 4.01 M33" Z opisu rozumiem, że aktualizacji można dokonać spod każdego softu zakładając, iż jest to CFW? Żadnej pandory czy co to tam nie potrzebuję? Czyli jeśli posiadam 3.71 M33-2 to mogę tego spróbować? No i przede wszystkim jakie jest ryzyko bricka tudzież innych problemów, nawet jeśli wszystko zrobię wg instrukcji?
-
Co meczysz obecnie na PSP
Ale dlaczego tylko na PSP? Przecież Takedown i Revenge na PS2 są o niebo lepsze. Dominator w moich oczach jest dopiero za nimi ;>. Także to zauważyłem ale w innym przypadku. Grając w Dominatora na PS2 jakoś szczególnie łatwo mi nie szło. Tymczasem jak zabrałem się za wersję PSP to skończyłem chyba tylko z trzema brakującymi złotymi medalami. A pozornie gra jest identyczna, nie licząc skopanych crashbreakerów, po których czasem łatwo się ze swoim wrakiem zderzyć. Może mniejszy ruch uliczny jest czy coś?
-
Co meczysz obecnie na PSP
Plask... 100 razy lepsze niż to całe przereklamowane Locoroco czy inne bzdety ;>. Jak dla mnie jeden z najlepszych tytułów na PSP, nawet jeśli jest to tylko nieco ulepszona konwersja z PS2. Ja natomiast odkąd dorwałem Super Robot Wars A Portable nic innego nie uruchamiam na PSP.
-
W co AKTUALNIE gracie?
Racja, chociaż przyznam, że przez tą poważniejszą otoczkę jednocześnie ucierpiały postacie, do których prawdę mówiąc ciężko się przywiązać. Aby Ci ten gameplay nie zbrzydnął po kilkudziesięciu godzinach, kiedy zdasz sobie sprawę, że nie jesteś nawet w połowie gry ;p. Ja tak miałem zeszłego lata i gra poszła w odstawkę. Mam nadzieje powrócić do tytułu niedługo, ale jeszcze zobaczymy. A co do systemu to jednak bym dyskutował czy aby taka "bomba", szczególnie, że strasznie małe różnice między postaciami są przez to. Aby nie było offtopa: aktualnie po raz trzeci przechodzę Another Century's Episode 3. Głównie przez Valkyrie z Macrossa, którymi gra się rewelacyjnie. Oprócz tego Final Fantasy VII oraz Shadow of the Colossus. Planuję także po raz n-ty ukończyć MGS2 i MGS3, ale to kiedy indziej.
-
Aktualnie ogladam
O, dzięki za info, myślałem, że tylko jeden filmik wyszedł - ten w klimatach fantasy. Oglądam właśnie drugi i także jest świetny ;>. Gurren Lagann po prostu rządzi i tyle . Naprawdę chciałbym aby wydali prędzej czy później u nas DVD. Zakup obowiązkowy jak dla mnie. Ale póki co czekamy na pozostałe animacje. Przy okazji, Gunbuster dobry? Możesz coś więcej napisać? Flik, trochę mniej spoilerów . Nie widziałeś Basary z Macrossa 7 ;> Przesłodzony się zgodzę, ale miał niezłą fabułę i charyzmatyczne postacie w dużej mierze. Co prawda Destiny wszystko musiał zepsuć ale ogólnie bardzo miło wspominam pierwszego Seeda.
-
Aktualnie ogladam
Oryginalny Macross oprawę nadrabia fabułą i postaciami. Potrafiłem oglądać odcinek za odcinkiem i nie być znudzonym. Kto patrzy na kreskę skoro reszta jest świetna? ;> Poza tym Do You Remember Love - film w filmie - jest prześliczny, szczególnie wersja remasterowana. No i teraz emitowany jest Macross Frontier, który z tego co zdążyłem zauważyć także prezentuje bardzo wysoki poziom. Z początku także robiłem sobie nadzieje. Nie było źle, liczyłem na jakieś mroczniejsze fantasy. Szkoda niestety, że zrobił się z tego wspomnianego dragonballa. Niby jest to na podstawie mangi, ale z zakończeniem to też zdrowo przegięli mimo to (inne niż w mandze). Co do Code Gayass... Nie będę się wypowiadał o czymś czego nie oglądałem, ale tyle co zdążyłem się przyjrzeć zrzutom na 4chanie oraz "opiniom" fanów to nie sądzę aby to było anime dla mnie. Ot kolejny mało wymagający show od Sunrise dla młodzieży. Podoba mi się natomiast jakże słuszne stwierdzenie, że Gayassa nie trzeba photoshopować aby się z niego nabijać ;>. Jedno pocieszenie, że po nim rozpocznie się emisja drugiego sezonu Gundam 00, na którego niecierpliwie czekam.
-
Aktualnie ogladam
Pomijając fakt, że temat zupełnie niepasujący do dyskutowanej w chwili obecnej kwestii... Obejrzyj sobie Gurren Lagann od Gainaxu. Nie tylko ogromna dawka mega przesadzonej i nierealistycznej akcji, ale także świetna fabuła oraz genialnie wykreowane postaci. No ale są tu elementy komediowe. Niemniej jednak jedno z najlepszych anime jakie widziałem. Claymore by się w sumie nadawał. Ot taki Dragonball z laskami i mieczami w nieco mroczniejszych klimatach. Mnie osobiście seria mocno zawiodła, ale jak widzę z drugiej strony ma mnóstwo fanów (hmm, laski i akcja, wszystko jasne ;>). Co do drugiego gatunku przedstawionego przez Ciebie... Widziałeś Evangeliona, to może RahXephon? Bardzo podobne do siebie serie. A wracając do właściwego tematu... w chwili obecnej kontynuując przygodę z Macrossem zabrałem się za Macross 7. Z początku nie dowierzałem, że to co widzę na ekranie to ten sam Macross, który mnie dotychczas zachwycał. Zamiast ciekawych postaci, interesującej fabuły oraz oryginalnego podejścia otrzymałem bandę oszołomów z debilem jako główną postacią, totalnie bezmyślną i naciąganą akcję i ogólnie wszystko to czego po Macrossie bym się nie spodziewał. Najgorszy jest fakt, że ma to prawie 50 odcinków plus jeszcze jakieś dodatkowe filmy i oavki. Chrystepanie to będzie męczarnia... Próbuje także obejrzeć Shinn Getter Robo: Armageddon. Miałem nadzieję na coś w stylu Mazinkaisera - niczym alternatywnej wersji anime z lat 70tych, które da się spokojnie oglądać samodzielnie. Wyszło na to, że dużo się strzelają, dużo się wydzierają (getta biiiiimuuu!!!111one) to jeszcze za cholerę nie wiem o co im chodzi. Zamiast remake'u jest jakby alternatywny sequel. Spodziewałem się czegoś lepszego, a tak anime na 6/10 góra. Mazinkaiser o wiele wiele lepszy.
-
Crisis Core: FFVII
Czy posiada ktoś fotki limitowanej edycji Crisis Core wydanego w Europie? Wszystko wygląda ślicznie na wszędzie zamieszczanym obrazku, ale z tego co czytałem artbook ma jedynie 48 stron. Może ktoś zakupił i mógłby zrobić fotki wydania? Bo mam wątpliwości czy aby chcę wydawać 50zł więcej za zbiór małych obrazków i tekturowe opakowanie.
-
Jaką grę wybrać?
Bardziej polecam trzecią część, tj. Future Perfect. Nie tylko otrzymujemy więcej tego samego, to jeszcze tryb story jest o niebo lepszy i posiada przezabawną historyjkę. Świetna gra zarówno do co-opa jak i rywalizacji. Mój osobisty faworyt FPS'ów na PS2. Jeśli chodzi o Metal Sluga, to Anthology prezentuje się bardzo dobrze. Jeśli nie nudzi Cię monotonny gameplay oraz wrzucanie żetonu za żetonem to jak znalazł. Opcja dla dwóch graczy jak najbardziej obecna. Z podobnych gier co-opa posiada jeszcze The Red Star. Tytuł bardzo podobny do Metal Sluga tyle, że w 3D, trochę wolniejszy i nastawiony także na walkę wręcz. Widziałem ostatnio tanio na allegro. Niestety grając samemu bardzo szybko się nudzi. A tak w ogóle to był zdaje się oddzielny temat o grach do co-opa jeśli dobrze pamiętam.
-
Aktualnie ogladam
Akurat Air nie był zły. Z początku też miałem mieszane uczucia gdyż wyglądało mi to na kolejny harem. Niemniej jednak im dalej tym lepiej, a przedstawiona fabuła była naprawdę ciekawa i oryginalna. Podobał mi się także Summer Special, nieco rozwijający wątki anime. Z całą pewnością nie jest to anime dla każdego ale osobiście je miło wspominam.